• Nie Znaleziono Wyników

Wrota Afryki numer 79, marzec - maj 2021

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wrota Afryki numer 79, marzec - maj 2021"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

W TYM NUMERZE:

Prosimy osoby, które otrzymują podwójną korespondencję, aby nas o tym poinformowały.

Przepraszamy również za błędy w adresach. Chętnie naniesiemy poprawki, które zostaną do nas zgłoszone.

e-mail: sekretariatsma@sma.pl, tel. 22 752 08 88 (w godzinach 8.00 - 16.00)

Prowincja Polska, Stowarzyszenie Misji Afrykańskich Borzęcin Duży, ul. Warszawska 826, 05-083 Zaborów Tel. +48 22 75 20 888, e-mail: sma@sma.pl www.sma.pl Nasze konto: BNP PARIBAS Bank Polska S.A.

40 1600 1127 1849 0839 4000 0001 Wrota Afryki numer 79, marzec - maj 2021

Zdjęcia: Archiwum SMA Nakład: 13500 egzemplarzy

Druk: Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu Redakcja: Katarzyna Sęk, s. Iwona Kucharska MKSJ, ks. Paweł Gabryś SMA

Tumsifu Yesu Kristo

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Drodzy Przyjaciele Misji!

Tak jak w zeszłym roku rozpoczynamy lekturę naszego kwartalnika jeszcze w Wielkim Poście. Natomiast zakończymy radosnym Alleluja, z okazji zmartwychwstania Pana Jezusa. Zachęcamy do udziału w Misyjnej Jałmużnie Wielkopostnej. Więcej informacji odnajdą Państwo na stronie numer 1 naszego kwartalnika.

Na początku cofniemy się trochę w czasie. Mianowicie do bożonarodzeniowych wspomnień ks. Arkadiusza Nowaka SMA z wyjazdu do Malambo i Ngaresero w Tanzanii oraz ks. Mariela Sumallo SMA z wyjazdu do Olimyana, małej masajskiej wioski w górach. Ponadto ks. Marek Krysa SMA podsumuje miniony rok w Mwandoji oraz przybliży nam życie dzieci w Przedszkolu św. Agnieszki.

8 grudnia 2020 roku Stowarzyszenie Misji Afrykańskich obchodziło rocznicę założenia zgromadzenia. Zapraszamy do przeczytania relacji z tego wydarzenia. Kolejnym radosnym wydarzeniem było odnowienie przyrzeczeń trzech misjonarek świeckich SMA. Dzięki Waszej pomocy udało się rozpocząć adaptację kaplicy dla Sióstr Misjonarek Katechetek Serca Jezusowego w Borzęcinie Małym.

S. Barbara Łydkowska CSL dołączyła do s. Amelii do pracy w domu dla dzieci z albinizmem w Tanzanii. Dk. Abraham Guolitiri z Ghany zda nam relację ze swoich doświadczeń życia i formacji w seminarium SMA na Wybrzeżu Kości Słoniowej podczas trwania pandemii.

Razem z panią Aliną Goską odwiedzimy chrześcijan w Górnym Egipcie, a ks. Paweł Mąkosa SMA opowie nam o śladach pobytu Świętej Rodziny w Egipcie i Drzewie Maryi. Agadir to egzotyczne miasto, w którym posługuje obecnie ks. Sławomir Kiełbasa SMA, i w którego codzienność nas wtajemniczy.

Na koniec pragniemy zachęcić do zakupu i lektury książki ks. Adama Fijołka SMA pt. „(nie)Wolni?” oraz do przekazania 1% na rzecz misji.

Na dodatek goszcząc w CMA w Borzęcinie Dużym również można wesprzeć misje. Zapraszamy!

Życzymy przyjemnej lektury!

Redakcja

Informacja:

Serdecznie dziękujemy Wam za nieustające wspieranie działalności misyjnej Stowarzyszenia Misji Afrykańskich i za Waszą wrażliwość na sprawy misji w Afryce. Jesteśmy wdzięczni za to, że jesteście z nami i nam pomagacie.

Jak zapewne wiecie, w maju 2018 roku weszło w życie rozporządzenie o ochronie danych osobowych, tzw. RODO. Jako Redakcja „Wrota Afryki” pragniemy zapewnić, że zawsze dbamy o ochronę Waszych danych osobowych, jakie nam powierzacie.

Informujemy, że gromadzone przez nas dane (imię, nazwisko, adres) są przetwarzane i przechowywane wyłącznie w celu wysła- nia do Was biuletynu „Wrota Afryki” oraz podziękowań za złożone ofiary.

Z uwagi na wejście w życie Dekretu ogólnego w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych w Kościele katolickim, wydanego przez Konferencję Episkopatu Polski w dniu 13 marca 2018 r., jesteśmy zobowiązani do jeszcze bardziej skutecznej ochrony Waszych danych osobowych. Zgodnie z art. 8 ust. 1 Dekretu ogólnego w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych w Kościele katolickim informujemy, że:

1. Administratorem Pani/Pana danych osobowych jest redakcja biuletynu „Wrota Afryki”.

2. Inspektorem ochrony danych jest Przełożony Prowincji Polskiej, Stowarzyszenie Misji Afrykańskich (sekrertariatsma@sma.pl).

3. Pani/Pana dane osobowe będą przetwarzane w celu podtrzymania kontaktu pomiędzy Redakcją biuletynu „Wrota Afryki” a Panią/Panem poprzez wysyłanie biuletynu oraz podziękowań.

4. Odbiorcą danych osobowych jest Poczta Polska.

5. Pani/Pana dane osobowe nie będą przekazywane do publicznej kościelnej osoby prawnej mającej siedzibę poza terytorium RP.

6. Pani/Pana dane osobowe będą przechowywane zgodnie z przepisami Kodeksu cywilnego o darowiznach.

7. Posiada Pani/Pan prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania zgodnie z Dekretem.

8. Ma Pani/Pan prawo wniesienia skargi do Kościelnego Inspektora Ochrony Danych (skwer kard. S. Wyszyńskiego 6, 01-015 Warszawa, kiod@episkopat.pl), jeżeli uzna Pani/Pan, że przetwarzanie danych osobowych dotyczących Pani/Pana narusza przepisy Dekretu.

Misyjna Jałmużna Wielkopostna . . . .1

Bożonarodzeniowe szlify... . . . .1

Chrześcijanie w Górnym Egipcie . . . .4

Pochvaleny bud Jezis Kristus! . . . .7

Miniony rok w Mwandoji . . . .8

Doświadczenie życia i formacji na Wybrzeżu Kości Słoniowej . . . .10

Śladami Świętej Rodziny…. . . .11

Parafia św. Anny w Agadirze . . . .13

Nie zapomnijcie o nas . . . .14

„Nie dokonałam wielkich rzeczy, ale wielkich rzeczy dokonał we mnie Pan” . . . .15

Przedszkole św. Agnieszki . . . .17

„Jezus Chrystus daje nam nadzieję” . . . .18

TANGA – projekt, który staje się Domem. . . .18

Goszcząc u nas wspierasz misje . . . .20

Wieści znad Nilu - wywiad z ks. Pawłem L. Mąkosą SMA posługującym w Egipcie . . . .21

Twój 1 % podatku to 100 % uśmiechu i serca na misjach w Afryce! . . . .23

Odkryj tajemniczy świat Pigmejów Bayaka . . . .23

Podziękowanie Sióstr Misjonarek Katechetek Serca Jezusowego . . . .24

Ręka, która wspiera, zbiera . . . .24

Ogłoszenia, Papieskie intencje misyjne . . . .25

(3)

Bożonarodzeniowe szlify...

Ks. Arkadiusz Nowak SMA

Długa ciągnąca się wzdłuż linii brzegowej jeziora Natron nitka wyschniętych małych rybek!

nam nieustannie przypominać o tym, że pełni naszego człowieczeń- stwa i świętości nie osiągnie się nie wnikając głęboko w społeczny charakter naszego życia oraz bez żywej relacji przyjaźni z naszym osobowym Bogiem. Owa relacja gruntuje się, kiedy spotykamy Go w modlitwie i podejmujemy troskę o swoją świętość, która kosztuje bardzo dużo wysiłków, wyrzeczeń i trudów symbolizowanych przez post. Dopiero kiedy dotkniemy tych trzech płaszczyzn naszego życia wejdziemy w pełnię zrozumienia tego, czym jest nasze człowieczeń- stwo oraz co oznacza być istotą stworzoną na Boży obraz i podo- bieństwo.

Jałmużna, pierwszy wymieniony przez Jezusa w Ewangelii św. Ma- teusza filar wysiłków duchowych ucznia ma nam przypominać, że jako społeczność ludzi żyjących zależymy od siebie wzajemnie na różnych płaszczyznach naszego życia i że mamy w obliczu ogrom- nej troski o godność każdego człowieka ogromną odpowiedzial-

szego życia, ale przede wszystkim o fundamentalnej sprawiedliwości, której często nie jesteśmy świadomi kiedy nie wiemy, w jaki sposób okradani są ubodzy tego świata z powodu chciwości ludzi bogatych.

Prostym gestem dzielenia się tym, co posiadamy z tymi, którzy są w potrzebie, otwieramy nasze serca, do których Bóg wchodzi, aby je napełnić swoją łaską. Zapraszam wszystkich do tego, byście jak co roku podzielili się z nami darem Waszego serca w geście Misyjnej Jałmużny Wielkopostnej. Niech w tym szczególnie trudnym dla nas wszystkich czasie nasza ludzka i chrześcijańska solidarność pozwoli nam trwać przy Jezusie, jak przy lampie, a hojne serca niech będą naszą ozdobą.

Za wszelki dar Misyjnej Jałmużny Wielkopostnej z serca dziękuję.

Niech Bóg, który bogaty jest we wszelkie dobro i łaskę Wszystkim Wam na ten szczególny czas błogosławi.

M

alambo to koniec świata... 300 km do „cywilizacji”, do miasta Arusha. Na pokonanie tej odległości potrzeba „przy dobrych wiatrach” 7h drogi samochodem terenowym. Jednak ja tu żyję, to mój świat, który dla mnie tu się nie kończy, ale zaczyna! I tu Bóg się rodzi, choć wymaga „oszlifowania” ...

Wigilijne strojenie choinki zastąpiło zawieszanie kolejnych pakunków na motocyklu, którym udawałem się na kilka dni nad Jezioro Natron, by tam spędzić Boże Narodzenie i następne dni. Plan był ambitny, bo to pięć wiosek w cztery dni i około 300km na motocyklu! Mój „nie- bieski rumak” zaczyna wyglądać jak choinka... Do kierownicy przy- mocowane narzędzia i pompka na wypadek złapanej gumy. Plecak przymocowany zaraz za siedziskiem, a w nim butelka z wodą, ubra- nia, „niezbędnik” do odprawiania Mszy Świętej. Tuż za plecakiem jest namiot, a karimata stanowi wierzchołek góry. Zapewne i tak czegoś zapomniałem, no ale to wyjdzie przy okazji. Motor zatankowany, ale pewności nie mam, czy wrócę na tym jednym baku... Jeszcze mod- litwa przed podróżą, życzenia bożonarodzeniowe dla domowników i czas ruszać.

Do Ngaresero mam ok. 60 km. To wioska u podnóża świętej góry Ma- sajów Oldonyio Lengai. Tam będę miał „pasterkę” jak dojadę. Droga to tzw. „17 zakrętów”, serpentyny, koryta rzek, głęboki i zdradliwy piasek, no i nieobliczalny deszcz, jak zaczyna padać!

O trudności drogi przekonałem się bardzo szybko. Zaledwie po 20 km od misji, w buszu, szukając drogi, zapatrzony w linie horyzontu, nie zauważyłem lekkiego zakrętu i czekającej na mnie tam pułapki... Wy- dawało się, że piasek był przyschnięty... tylko się wydawało. Przednie koło zapadło się w dziurze, straciłem równowagę i motocykl maje- statycznie zaczął chylić się ku upadkowi na prawy bok... Nie byłem

(4)

w stanie się wybronić i równie majestatycznie zacząłem wraz z moto- cyklem szlif prawostronny (wypadki na motocyklu dzielą się na szlify i dzwony) ... Silnik na wysokich obrotach, potrzymałem go na sprzę- gle i podniosłem się z tego żółtego „piaskokurzu”. Kierownica lekko skrzywiona, lusterko przekręcone, bagaż wciąż na swoim miejscu i ja zakurzony i żółty na prawym boku. No, ale zarówno ja jak i motocykl pozostaliśmy „na chodzie”! Jedziemy dalej. Do wioski dotarłem bez kolejnych szlifów, choć musiałem parę razy się ratować przed upad- kiem na 17 zakrętach, bo choć to bardzo widowiskowa droga, to i upadki mogą się okazać nawet jeszcze bardziej widowiskowe...

W Ngaresero przed kaplicą ujrzałem napis uczyniony z kamieni ufar- bowanych wapnem: „I LOVE YOU JESUS”. No i czy potrzeba jeszcze kazania? Motocykl pozostawiłem w pokoju za kaplicą. Jest tam łóżko,

wiaderko z wodą w koncie i 2 krzesła. Ruszyłem na wioskę, by po- wiadomić wspólnotę o moim przybyciu i by zaplanować pasterkę.

Dotarłem do domu katechisty i przy „wigilijnym stole”, tzn. jedząc dłu- gie nitki makaronu w sosie warzywno-mięsnym, zaplanowaliśmy pa- sterkę o 20 i poranną Mszę Św. o 8 z chrztem niemowląt (11). Chwila odpoczynku, a z godziny 20 zrobiła się 21, gdy w zalegających ciem- nościach „złamanych” ołtarzowymi świecami, rozpoczęliśmy Mszę.

Nie wiele widać, ale było słychać i czuć radość z narodzin Jezusa dla nas, w nas, poprzez nas!

W nocy deszcz oszlifował zakurzony świat. Odświętne stroje, płaczą- ce dzieci i szczęście bycia z tymi ludźmi, którzy kolejny raz okazali się moją „wigilijną rodziną” ..., gdy telefon pozostawał głuchy i poza zasięgiem, a puste miejsce przy stole było jeszcze głębsze.

Po Mszy Św. wspólnota zorganizowała małe wspólne świętowanie, ale przy ogólnym zamieszaniu, do następnej wioski Monik wyruszy- łem z ... pustym żołądkiem.

Wszyscy czekali na mnie w kaplicy. Tu także był chrzest, a po Mszy Św.

wspólny posiłek dla całej wspólnoty i miałem nieco więcej szczęś- cia niż kilka godzin wcześniej. W Monik zostawałem na noc, choć na odpoczynek nie było czasu. Odwiedziny u chorych, spotkanie ze studentami, którzy uczestniczyli w naszym programie „Szekspir do kwadratu”, a pochodzą z tej wioski. W sumie „Szekspir” okazał się wiel- kim sukcesem, bo przez 2 miesiące dzieciaki po 4h dziennie zmaga- ły się z językiem Szekspira, a trudności „potęgowała” (do kwadratu) matematyka! Dzięki wsparciu Przyjaciół i pomocy w postaci 1% po tych korepetycjach, 10 dzieciaków uzyskało także wsparcie w zaku- pie koniecznych rzeczy przed pójściem do szkoły średniej (materac, zeszyty, mundurek szkolny, buty, metalową skrzynkę, itd.). Późnym popołudniem, gdy słońce zaczynało ślizgać się i szlifować do czer- woności poszarpany wielki rów tektoniczny, poszliśmy z katechetą nad jezioro, sprawdzić, czy pelikany przy zachodzie słońca stają się różowe jak flamingi czy też nie. Tysiące pelikanów, setki flamingów i długa ciągnąca się wzdłuż linii brzegowej nitka wyschniętych ma- łych rybek! W Jeziorze Natron ze względu na temperaturę wody i wy- stępujące minerały, nie ma ryb. Te pojawiły się w okolicach strumy- ków wpadających do jeziora i po obfitych opadach deszczu w minio- nym roku, które „zneutralizowały” temperaturę wody i jej zasolenie.

No, ale czas robi swoje i rybki w tysiącach czy setkach tysięcy walcząc o przeżycie były blisko, za blisko brzegu i tam pozostały. Ich obfito- ści nawet pelikany i flamingi nie były w stanie sprostać. Katecheta szczupły i niski sprytnie pokonywał przeszkody wodno-błotne, ja na- tomiast szybko stałem się ofiarą mojej wagi i wzrostu. Zapadałem się w czarno-szarej mazi po kolana i choć błotko było ciepłe to do najprzyjemniejszych doświadczeń to nie należało... Boże Narodzenie!

W nocy znów deszcz, ale to pierwsze opady i tylko pomogły odku- rzyć drogę do Pinyinyi i Ololepo.

Do mojej docelowej wioski Ololepo miałem ok. 80 km. To ta „dziwna doga”, gdy trzeba najpierw wjechać do Kenii, przejechać most na rze- ce wpadającej do Jeziora Natron, którego północna część należy do Kenii i za mostem skręcić w prawo by po ok. 8 km ponownie znaleźć się w Tanzanii. Zastanawiałem się czy odnajdę „kowidowy skrót” ...

Na śniadanie zatrzymałem się w Pinyinyi. To „bawarka” i „chapati”, tj. lokalne naleśniki. Umówiliśmy się na niedzielę i ruszyłem dalej!

Droga trudna, kamienista, zapach minerałów z jeziora mieszał się z zapachem rozkładających się rybek i nie wiem, który z nich wyma- gał większej tolerancji, bo oba były mało słodkie. Zastanawiam się tylko, czy mijane po drodze zebry i antylopy gnu z wytrzeszczonymi oczami, to efekt zdziwienia, bo mnie zobaczyły, czy może przykrego zapachu?

Jest! Mała wąska nitka prowadząca w głąb jeziora. To „kowidowa dro- ga”. W marcu granica między Kenią, a Tanzanią została zamknięta ze względu na zagrożenie kowidowe, no i wioska Losinyai po kenijskiej stronie stała się punktem kontrolnym. By uniknąć trudnych pytań, kierowcy motocykli i pasterze wytyczyli nową drogę „przez jezioro”, pozostawiając oficjalny punkt kontroli daleko poza zasięgiem wzro- ku. Droga kowidowa kończyła się przy moście, ale tam już nie było strażników. Ucieszyłem się tym razem, bo obeszło się bez noszenia

Napis uczyniony z kamieni ufarbowanych wapnem „I LOVE YOU JESUS” przed kaplicą w Ngaresero

Odbicie twarzy autora artykułu w lusterku swojego motocyklu

(5)

motocykla przez rozlewisko rzeczne, jak to miało miejsce parę mie- sięcy temu. Rzeka wróciła do swojego koryta a most dalej stał!

Dochodziła godzina 11. Mszę Św. mieliśmy zaplanowaną na 12, ale...

w Afryce wszystko jest „względne”, począwszy od godziny. Odwiedzi- łem chorego szefa wspólnoty. To chyba jakieś bakteryjne zakażenie skóry nóg. Trudno gojące i otwierające się rany. Pomożemy mu, by dotarł do dobrego szpitala i prawdziwi lekarze mogli dokonać po- prawnej diagnozy.

Uległem „duchowości” jednego z naszych misjonarzy, który twierdził, że skoro ludzie czekali 2000 lat, to mogą poczekać jeszcze parę go- dzin... No i poszliśmy z szefem wspólnoty na smażoną kozę! Przecież to pasterze, a oni pierwsi oddali pokłon Jezusowi! Koza była pyszna,

Przyjemny ciepły wietrzyk i noc pod gołym niebem

Zupa składająca się z ugotowanego tłuszczu wymieszanego z ziołami

stary Masaj przyniósł, prosząc bym je zabrał do następnej wioski Ole- mayana. On idzie na piechotę z krowami... mnie będzie łatwiej.

Msza Św. pod drzewem, ok. 20 osób, głównie kobiety i dzieci. Ra- dość tak samo wielka i szczera. Nie mogę zostać po Mszy Św., bo w Pinyinyi czekają na mnie, a to jeszcze 1h drogi po nieoszlifowa- nych wertepach.

I stało się... plan był dobry, ale może to tylko mój plan... W połowie drogi, ok. 15 km przed wioską i w totalnej głuszy i dziczy, bez ludzi i zasięgu, złapałem kapcia! Spojrzałem z uśmiechem na mój wo- rek z narzędziami zamocowany do kierownicy. Miałem nadzieję, że to mały kolec i po dopompowaniu będę mógł jechać, dojechać.

No i dojechałem do rozłożystego drzewa rzucającego cień, odda- lonego o 300 m... Trzeba naprawiać! Z przerażeniem stwierdziłem, że poza śrubokrętem, łatkami, klejem i „łyżkami” do ściągania opon, to nie mam nic... Co prawda tu się naprawia dętkę bez ściągania koła, no ale parę nakrętek jest do odkręcenia?! Co robić? Najprościej by- łoby siąść i płakać czekając na kogoś, na pomoc dziś albo jutro, albo pojutrze. No i potrzeba matką wynalazców, stąd śrubokręt i kamień w mych dłoniach posłużyły, aby „odkręcić” powstrzymujące mnie przed naprawą dętki, mocno dokręcone nakrętki (wentyl i nakręt- ka trzymająca oponę). Później już niby z górki, choć to tylna opona, a z nią nie jest łatwo... W oponie znalazłem gwoździa! Zakleiłem dziu- rę i ponownie napompowałem dętkę... Wciąż dochodziło mych uszu złowrogie syczenie... To kolejna dziura, bo gwóźdź przeszył dętkę na wylot. Po 2h warsztatów w plenerze, ruszyłem w drogę i szczęśliwie dotarłem do wioski z czekającymi na mnie ludźmi, pomimo 2h opóź- nienia! Poprosiłem o wodę do picia i udowodniłem im, że można od razu wypić 1L wody nie odrywając ust od butelki. Oj… chciało mi się pić! Po Mszy Św. spotkanie z chorymi dzieciakami z projektu „podziu- rawiony uśmiech”. Michałek z problemami z nerką ma się dobrze, Za- chariasz po operacji dłoni uśmiecha się i porusza sprawnie palcami.

Jeszcze tylko mała Rachela musi jechać na prześwietlenie złamanej ręki, a Baraka czeka na zielone światło z Arusha, gdy znajdzie się miej- sce dla niego w szpitalu. Wyrzutem sumienia jest dla mnie mama kilkuletniego Eliasza, który ma porażenie mózgowe i wciąż czekam na odpowiedź od znajomych z miasta, którzy prowadzą klinikę, w której przeprowadzają ćwiczenia z matkami, by dzieciaki nabyły odrobinę sprawności motorycznej. Takich dzieciaków mam sześcioro na terenie misji Malambo. Mam nadzieję, że końcem stycznia trafią w dobre ręce! Przed pożegnaniem z Pinyinyi spotykam się z masaj- skimi dziewczętami, które chodzą do szkoły średniej. Wyniki w nauce, potrzeby w nowym roku szkolnym, rozpoczynającym się w styczniu i moja bezradność przy prośbie o pomoc finansową kolejnych dziew- cząt, które zdały do ogólniaka. Projekt „bahati nzuri” szczęście to też bezcenny dar, ale wszystko ma swoje granice...

Te codzienne cuda, to szlifowanie twardej i kanciastej rzeczywisto- ści jest możliwe dzięki pomocy finansowej i duchowej, którą misja Malambo otrzymuje od Was! Dziękuję za okazywaną nam życzliwość i pomoc zarówno materialną jak i duchową! Jesteście bezcenni! Wie- rzę, że dzięki tej Waszej pomocy i spod Waszych rąk, wychodzą oszli- fowane diamenty! Dziękujemy! Dla takich Przyjaciół warto czasami się „oszlifować” na motocyklu... z Bogiem!

(6)

Chrześcijanie w Górnym Egipcie

Dr Alina Goska, Misjonarka Świecka SMA

G

órny Egipt to jedna z dwóch krain starożytnego Egiptu. Ślady po- bytu człowieka na tych terenach sięgają starszej epoki kamienia, a cywilizacja egipska jest jedną z najstarszych na świecie. Podział na Górny i Dolny Egipt zarysował się już w 3 tysiącleciu przed Chrystu- sem. Granica Egiptu Górnego biegła od pierwszej katarakty w górze rzeki do nasady delty Nilu. Ziemia położona w delcie Nilu nazwana została Dolnym Egiptem (to m.in. dzisiejszy Kair). Najważniejszym miastem starożytnego Górnego Egiptu były Teby. Górny Egipt od Dolnego odróżniał inny dialekt, obyczaje i kult religijny, a także po- trzeby i interesy społeczne. Egipt został zjednoczony w III w p.n.e.

drogą podboju bardziej rozwiniętego Egiptu Dolnego przez wład- ców Egiptu Górnego. Nazwa Górny Egipt funkcjonuje jednak do dziś.

Dzisiaj ta część Egiptu rozciąga się od Aswanu na południu do Kai- ru na północy, chociaż często wyróżnia się jeszcze Egipt Środkowy obejmujący ziemie między Kairem, a miastem Sohag.

Chrześcijaństwo w Egipcie wg tradycji pojawiło się ok. roku 42 n.e., kiedy do Aleksandrii przybył św. Marek ewangelista. Uważający się za spadkobierców starożytnych Egipcjan Koptowie należą więc do naj- starszych społeczności chrześcijańskich na świecie, o czym świadczy chociażby znaleziony w Górnym Egipcie fragment Ewangelii wg św.

Jana, pochodzący z II wieku, zapisany w języku koptyjskim. IV-VI w. n.e.

to tzw. okres koptyjski w Egipcie, kiedy to w wielu miejscach wyrosły centra chrześcijańskie. Do dziś możemy zwiedzać kościoły pochodzą- ce z tego okresu. W odległych od Nilu, z uwagi na okres prześladowań oazach, rozwinął się ruch monastyczny. W 642 r. n.e. Egipt podbity został przez Arabów, którzy przynieśli tutaj swoją religię - islam i stop- niowo populacja chrześcijan w Egipcie zaczęła topnieć.

Obecnie potomkowie starożytnych Egipcjan, czyli Koptowie stano- wią ok. 10-15% ludności Egiptu i są wyznawcami dwóch kościołów:

będącego w znacznej większości Koptyjskiego Kościoła Ortodok- syjnego, który jest niezależny od Rzymu i ma własnego patriarchę pełniącego tą samą rolę co nasz papież oraz Kościoła Katolickiego obrządku koptyjskiego uznającego prymat biskupa Rzymu.

Współcześni Koptowie mówią w egipskim dialekcie języka arabskie- go, a język koptyjski pozostał już wyłącznie językiem liturgii. Ściślej rzecz biorąc nawet niecałej liturgii, ponieważ z reguły Ewangelia, czy- tania i kazanie głoszone jest w języku arabskim.

Liturgia w kościele koptyjsko-katolickim przypomina bardzo liturgię w kościele ortodoksyjnym i tym samym nieco różni się od tej znanej nam w kościele łacińskim.

Moja tegoroczna podróż do Górnego Egiptu wiąże się z faktem, że w 2017 r. do miejscowości Tahta położonej ok. pół godziny drogi

na północ od Sohag przybyli misjonarze SMA, którzy założyli tutaj nową misję. Misjonarze zostali zaproszeni do współpracy przez rezy- dującego w Sohag biskupa kościoła koptyjsko-katolickiego. Powody takiej propozycji współpracy były dwa:

1. Brakowało i wciąż brakuje koptyjskich księży, szczególnie, że wspól- noty parafialne są z reguły liczne i bardzo aktywne.

2. Ksiądz biskup miał przekonanie, że kościół koptyjski jest kościołem zamkniętym i skupionym zbytnio na sobie i prośba o pomoc ze strony misjonarzy była jednocześnie próbą większego otwarcia Koptów na prawdę o powszechności Kościoła.

Tak więc SMA otrzymało w wieloletnią dzierżawę duży budynek w miejscowości Tahta, który po wyremontowaniu stał się nie tyl- ko domem dla księży SMA i odwiedzających ich gości, ale również świetnym miejscem dla różnych inicjatyw duszpasterskich, które są tutaj coraz licznej podejmowane.

Z Kairu do Tahty jedziemy pociągiem. Generalnie lubię podróżować, a podróż przez Egipt pociągiem to zawsze swoista i warta opisania przygoda.

Dworzec kolejowy położony jest ok. 20 minut drogi piechotą od parafii św. Marka na Szubrze. Odjazd planowany jest o 23:30, choć w Egipcie wiele rzeczy jest nieprzewidywalnych, a opóźnienia pocią- gów nawet kilkugodzinne nie należą do rzadkości. Dworzec jest sta- ry i mocno zatłoczony. Ludzie spacerują, siedzą na niezbyt licznych i zwykle dość brudnych ławeczkach, a nawet siedzą lub leżą na go- łym betonie. Znajduje się tutaj co prawda kilka peronów, ale wiaduk- tów i przejść podziemnych brakuje i aby dostać się do pociągu, część podróżujących przechodzi przez tory kolejowe. Sama nie wiedziała- bym kompletnie do którego z pociągów wsiąść, ponieważ bez znajo- mości arabskiego trudno się tutaj odnaleźć. Brakuje jasnej informacji, komunikatów w języku angielskim i jakichkolwiek napisów. Pewnie wynika to z faktu, że obcokrajowców podróżujących pociągami jest jak na lekarstwo. Sam zakup biletu nie jest prosty. Trzeba to zrobić sporo wcześniej i jeśli nie chce się być zmuszonym do kupna biletu z tzw. czarnego rynku, lepiej poprosić kogoś miejscowego zoriento- wanego w temacie o przysługę. Jeżeli to tylko możliwe, w Egipcie trzeba podróżować tzw. I-szą klasą, bo klasa druga zazwyczaj niewie- le odbiega wyglądem od naszych wagonów towarowych.

Tym razem jadę do Tahty z ks. Jean Paulem, przełożonym SMA w Egipcie. Nauczona doświadczeniem mam przy sobie zimową, pu- chową kurtkę, ponieważ w pociągach egipskich bywa przeraźliwie zimno i kiedyś podczas dwugodzinnej podróży z Kairu do Aleksan- drii tak zmarzłam, że po wyjściu na peron przez kilkanaście minut

Klasztor Ortodoksyjny w Asjut

(7)

dosłownie trzęsłam się z zimna chociaż temperatura na zewnątrz przekraczała 40 stopni.

Oczywiście czystość w pociągu może budzić jakieś zastrzeżenia, ale siedzenia w pierwszej klasie są numerowane, pojedyncze, szerokie, miękkie i dość wygodne co sprawia, że nawet całonocna podróż nie jest bardzo męcząca. W każdym razie dla mnie, bo raczej nie miewam kłopotów ze snem.

Rzeczywiście i tym razem, gdy otwieram oczy jest już widno i zbli- żamy się właśnie do celu podróży. Tuż obok dworca wsiadamy do jednego z tuk-tuków i po ok. 15 minutach jazdy jesteśmy w domu SMA. Dom jest 3-piętrowy, duży, jasny i czysty. Niektóre pomieszcze- nia wymagają jeszcze prac wykończeniowych, ale przestrzeni jest naprawdę dużo. Mój przyjaciel, hinduski ksiądz O. Wilson już na nas czeka. Podczas śniadania poznaję jeszcze ks. Farida - jedynego Egip- cjanina w SMA. Śniadanie jest typowo egipskie - okrągły płaski chle- bek zwany ejsz baladi oraz małe twarde kawałki chleba usmażone w głębokim tłuszczu, falafel, czyli różnokształtne kotleciki ze zmielo- nego bobu lub ciecierzycy z różnymi dodatkami, ful - mocno rozgoto- wany bób z dodatkiem ziół wyglądający jak błotnista papka, ale sma- kujący całkiem dobrze, biały ser, miód oraz marynowane bakłażany.

Nie jestem wielką fanką egipskiej kuchni, która zwykle jest bardzo tłu- sta, ale kilka rzeczy naprawdę lubię. Poza tym, nie ma nic fajniejszego niż posiłek spożywany w gronie przyjaciół i miłej atmosferze, no i na dodatek w moim kochanym Egipcie. Czuję się naprawdę szczęśliwa.

Po śniadaniu i krótkim odpoczynku wyruszamy w drogę. Nasz plan jest bardzo ambitny, ponieważ chcemy odwiedzić siostry Notre Dame w Girga tj. ok. 2 godzin drogi samochodem, a wieczorem mamy umówione spotkanie z ks. biskupem kościoła koptyjsko -katolickiego w Sohag oraz będziemy uczestniczyć w jego spotkaniu z młodzieżą.

Droga do Girga zajmuje nam trochę więcej czasu niż planowaliśmy, ponieważ przejeżdżamy przez jedną z miejscowości, gdzie jest dzień targowy i panuje straszny tłok. Samochody przemieszczają się bar- dzo wolno i mijają na odległość kilka centymetrów jeden od drugie- go. Zdarzają się nawet takie chwile, że ruch zatrzymuje się całkowi- cie, ponieważ nikt nie ma wystarczającej cierpliwości, żeby poczekać, aż inni przejadą i niekiedy samochody blokują siebie nawzajem. Za- zwyczaj w takich sytuacjach ktoś z przechodniów podejmuje się roli negocjatora i kieruje ruchem, aby rozładować powstały korek. Podzi- wiam ks. Wilsona, który naprawdę dobrze sobie radzi jako kierowca zachowując przy tym stoicki spokój.

Siostry Notre Dame przyjmują nas bardzo ciepło. Opowiadają nam o pracy w szkole, którą tutaj prowadzą i różnych zdarzeniach z codzien- nego życia. Jemy z nimi lunch, pijemy herbatę i wyruszamy w drogę powrotną do Sohag. W Sohag w domu, który jest siedzibą ks. Biskupa czeka na nas dość duża grupa młodzieży. Praca z młodzieżą jest jed- nym z ważniejszych zadań duszpasterskich, za które odpowiedzialny jest ks. Wilson. Program przygotowywany dla młodzieży jest bardzo bogaty, a młodzież skupiająca się przy kościele naprawdę liczna.

W domu SMA odbywają się katechezy, konferencje, rekolekcje, orga- nizowane są też wspólne wyjazdy. Słucham o tym trochę z zazdrością, bo wydaje mi się, że koptyjscy młodzi ludzie dużo bardziej związani są z kościołem niż obecnie nasza młodzież w Polsce. Po przygoto- wanych przez uczestników spotkania śpiewach i krótkiej modlitwie rozpoczyna się wykład ks. Biskupa. Niestety nic nie rozumiem, ponie- waż odbywa się on w języku arabskim. Jest długi, ale najwyraźniej ciekawy, ponieważ wszyscy słuchają z zainteresowaniem, a także za- dają pytania.

Jestem już bardzo zmęczona po całym tym intensywnym dniu po- przedzonym całonocną podróżą pociągiem. Okazuje się jednak, że ks. Wilson chce, abym również ja coś powiedziała, abym podzieliła się swoim doświadczeniem życia i wiary. Nie jestem dobra w tego typu wystąpieniach, ale tym razem daję radę bez specjalnych problemów.

Najwyraźniej Duch Święty mnie wspomaga i podpowiada co mówić.

Widoki z Górnego Egiptu

Autorka z dziećmi w Górnym Egipcie w miejscowości Tahta

(8)

Opowiadam więc chwilę o sobie. Mówię, że gdy na nich patrzę wi- dzę moje własne dzieci, bo są w podobnym wieku, że moim zda- niem najważniejsze jest, aby wiedzieli jaki jest cel i sens życia. Dla nas, chrześcijan, tym celem i sensem jest, aby upodobnić się do Chrystu- sa, aby nasze serca przypominały Jego Serce. Oczywiście nie jest to łatwe, to jest długa droga, która zaczyna się od modlitwy. Modlitwy codziennej, bardzo konsekwentnie podejmowanej dzień po dniu.

Mówię im o tym, że modlitwa wszystko zmienia, że nawet jeśli nie zmienia okoliczności życia, zmienia nasze serca, zmienia nas samych, zmienia nasze myślenie o sobie i o innych, zmienia nasze uczucia.

Mówię, że życie z Chrystusem nigdy nie jest nudne, że jeśli idziemy za Nim na serio, nasze życie staje się fascynującą przygodą nawet jeśli nie jest pozbawione cierpienia i trudności.

Na koniec życzę im takiego właśnie pięknego życia z Chrystusem.

Żegnamy się serdecznie z młodzieżą i ruszamy wreszcie do domu.

To był naprawdę bardzo męczący, ale zarazem piękny dzień.

Następny dzień zaczynamy Mszą Św. w kaplicy domu SMA. Budy- nek, w którym mieszkamy przylega do kościoła parafialnego, a na ostatnim jego piętrze mieści się kaplica. Po Mszy Św. i śniadaniu jadę odwiedzić kilka miejscowych rodzin z ks. Jean Paulem. Jedziemy tuk- -tukiem ok. 15 minut i dojeżdżamy do jednej z okolicznych wiosek.

Ludzie żyją tutaj bardzo biednie, ale są uśmiechnięci i pełni życzli- wości. Zajmują się rolnictwem i hodowlą bydła. Rodziny są wielopo- koleniowe, starsi mieszkają z młodszymi. Domy przypominają nasze kamienice, są murowane i dość solidne z zewnątrz, ale w środku obskurne i wyglądają bardzo ubogo. Wszyscy witają ks. Jean Paula z ogromną radością. Każdy zaprasza nas do domu, chce chociaż chwilę porozmawiać, częstuje nas czym tylko może. Brakuje czasu, aby wszystkich odwiedzić, bo dzisiaj ok. 15-tej ks. Jean Paul musi wra- cać do Kairu. U jednej z zaprzyjaźnionych rodzin zatrzymujemy się jednak trochę dłużej. Okazuje się bowiem, że jedna z kobiet, mama dwójki dzieci jest ciężko chora i leży w łóżku. Choruje na zaawanso-

waną chorobę nowotworową i najwyraźniej bardzo cierpi, mimo że stara się do nas uśmiechać. Postanawiamy z ks. Jean Paulem kupić jej jakieś leki p/bólowe w aptece. Łudzę się, że może któreś z moc- niejszych leków są dostępne tutaj bez recepty. Niestety udaje nam się dostać tylko Paracetamol i Diclofenac. Strasznie to przykre, jak nie można nic zrobić. Przychodzi mi na myśl moja lekarska torba pełna przeciwbólowych leków nowej generacji, która została w Polsce. By- łoby super mieć ją teraz ze sobą. Marzy mi się założenie domowego hospicjum w Afryce na wzór tego, które prowadzę obecnie w moim mieście. Tyle ludzi cierpi tutaj po cichu w domach. Może kiedyś, Pan pozwoli zrealizować mi także to marzenie…

Kolejne dwa dni w Górnym Egipcie spędzam w dużej mierze na pod- różowaniu. Najpierw jedziemy z ks. Wilsonem do Asjut. Liczące ok 400 tys. mieszkańców Asjut to największe i najbardziej dynamicznie rozwijające się miasto w tym regionie. Obecnie to jeden z głównych ośrodków akademickich w kraju. W pustynnych górach ok. 10 km na południowy zachód od Asjut, w pobliżu miejscowości Deir Durunka, położony jest jeden z najbardziej niezwykłych klasztorów. Jest to or- todoksyjny klasztor Najświętszej Marii Panny, wg tradycji zbudowany w miejscu jednego z ostatnich przystanków Św. Rodziny podczas jej podróży po Egipcie. Zarówno klasztor jak i kaplica Maryi położona w grocie pochodzą z I w. n.e. Klasztor słynie z cudów i objawień jas- ności w kaplicy Najświętszej Marii Panny. Co roku tysiące wiernych i turystów odwiedza to miejsce, szczególnie w sierpniu, kiedy odby- wają się tutaj liczne Maryjne uroczystości. Tym razem nie spotykamy w klasztorze zbyt wielu odwiedzających, ale ogromne zaplecze hote- lowe robi wrażenie, więc zapewne w sierpniu przybywają tu tłumnie.

Grota Najświętszej Marii Panny jest przestronna, ale dość mroczna, spędzamy tutaj trochę czasu zwiedzając, rozmyślając i robiąc zdjęcia.

W Asjut odwiedzamy również katolicki kościół franciszkanów. Miesz- ka w nim dwóch ojców i trzy siostry zakonne. Wszyscy są Egipcjana- mi. Przyjmują nas bardzo serdecznie i częstują herbatą. Powoli zbliża się zachód słońca, a ks. Wilson nie lubi prowadzić samochodu nocą, więc opuszczamy gościnny klasztor i kierujemy się ku Minyi.

Podróżowanie przez Egipt dostarcza wiele wrażeń i kilka razy uda- je mi się nakłonić ks. Wilsona do krótkiego postoju, aby móc zrobić zdjęcia. Generalnie wioski egipskie wyglądają prawie tak samo. Zielo- ne połacie gospodarstw z malowniczymi wysokimi palmami usytu- owane po obu brzegach Nilu kontrastują z widzianymi w tle żółtymi górami wszechobecnej pustyni.

Pustynia jest bowiem wszędzie, rozpościera się po obydwu stronach drogi szybkiego ruchu, którą właśnie podróżujemy, wyłania się nie- spodziewanie w bliskim sąsiedztwie największych egipskich miast, a nawet widoczna jest pomiędzy pasami kairskiego lotniska. Na pu- styni nieoczekiwanie dla mnie dostrzegam wyrastające, jak grzyby po deszczu, nowoczesne bloki, a nawet całe osiedla. Gdzieniegdzie zapewne nakładem ciężkiej pracy i sił, pustynia zamieniana jest w zielone oazy lub ogrody.

Zachód słońca zastaje nas w drodze. Uwielbiam ten spektakl inten- sywnych żółtych i pomarańczowych barw, kiedy słońce chowa się za pustynnymi górami. Stajemy na chwilę. Zachód słońca w Afryce trwa dosłownie kilka minut i łatwo jest przegapić najpiękniejszy kulmina- cyjny moment. Robimy kilka zdjęć i gdy ruszamy na dworzec jest już szary zmierzch.

Wkrótce też dostrzegamy cel naszej dzisiejszej podróży.

Minja to liczące ok. 270 tys. mieszkańców. Jedno z najpiękniejszych miast Środkowego Egiptu, położone 250 km na południe od Kairu. Na- sza wizyta w tym mieście została nieco wymuszona przez zaistniałe okoliczności. Mianowicie ks. Wilson został zaproszony na uroczystość intronizacji koptyjskiego biskupa Basiliusa, która to ma mieć miejsce 13-tego listopada w katedrze Chrystusa Króla w Minji i ponieważ ta data zbiegła się z moim pobytem w tych stronach, załatwiono również podobne zaproszenie dla mnie. Biskup Basilius przewodzi kościołowi w Minji już od pewnego czasu i dobrze znany jest tutejszej wspólnocie, ponieważ Minja jest jego rodzinnym miastem. Teraz jednak ma zostać oficjalnie wyniesiony do rangi biskupa diecezji El-Minja.

Nil, widok na gospodarstwa z pustynią w tle

Odwiedziny jednej z ubogich rodzin na wsi egipskiej

(9)

Spotkanie z Franciszkanami w Asjut Spotkanie z ks. bp Kościoła Koptyjsko-Katolickiego w Sohag. Po lewej ks. Jean Paul, przełożony SMA w Egipcie

Prawdę mówiąc, jadę do Minji z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony chętnie zobaczę uroczystość intronizacji koptyjskiego biskupa, z drugiej jednak nie wydaje mi się, żebym w towarzystwie na pew- no licznie zgromadzonych koptyjskich księży, biskupów i patriarchów, miała szansę poczuć się dobrze, a czeka mnie nocleg w domu bisku- pim oraz trochę wspólnego czasu przed rozpoczęciem uroczystości.

W większości księża koptyjscy nie mówią po angielsku. Kościół kop- tyjski jest dość skostniały i nie lubi zmian. Jest mocno konserwatyw- ny, przypomina nasz łaciński kościół w czasach przedsoborowych.

Duchowieństwo wydaje się trzymać większy dystans w stosunku do wiernych i mocno pielęgnuje poczucie swojej własnej godności.

Dom biskupi położony jest przy jednej z ruchliwych ulic i tak wtopiony w okoliczne budynki, że jeździmy przez pewien czas w kółko nie mo- gąc go znaleźć. W końcu udaje się ks. Wilsonowi zaparkować i wcho- dzimy do środka. Biskupa Basiliusa spotykamy w drodze do windy.

Przygląda mi się życzliwie, ale też z dużym zainteresowaniem. Wcale się nie dziwię, sama nie bardzo wiem, co ja tutaj robię. Obiecuję sobie w duchu spędzić ten wieczór w zaciszu swojego pokoju. Zwłaszcza, że ks. Wilson jest bardzo uradowany możliwością spotkania wielu dostoj- nych biskupów i patriarchów, a nawet świeżo przybyłego nuncjusza apostolskiego, i wcale nie chcę mu w tych spotkaniach przeszkadzać.

Cały budynek obstawiony jest policją i co chwilę słyszę sygnały wo-

zów policyjnych. Prawdopodobnie kolejni patriarchowie i biskupi przybywają na jutrzejszą uroczystość.

Uroczystość ma miejsce w katedrze oddalonej ok. 5 km od naszego noclegu. Po śniadaniu postanawiamy z ks. Wilsonem pokonać ten dystans piechotą. Towarzyszy nam jeden z tutejszych kleryków, który rozmawia po francusku. Próbuję powiedzieć kilka zdań w tym języku, ale ciągle jeszcze jest to dla mnie trudne. Wszystko jest bardzo do- brze zorganizowane. Policja czuwa nad bezpieczeństwem i porząd- kiem wokół katedry. Na teren katedry można wejść tylko po okazaniu zaproszenia i po rutynowej kontroli bezpieczeństwa. Każdy uczestnik uroczystości otrzymuje upominek: Biblię w języku arabskim, fotogra- fię biskupa Basiliusa oraz karnet na przygotowany po Mszy Świętej lunch. Katedra jest bardzo piękna, bogato przystrojona i wypełniona licznymi wiernymi. Uroczystość zapowiada się naprawdę imponują- co i zapewne wielogodzinnie, a nas czeka jeszcze podróż do Kairu.

Ostatecznie żegnamy Koptów i ich piękną katedrę w Minji przed za- kończeniem uroczystej Mszy Św.

Mój tegoroczny pobyt w Egipcie też powoli dobiega końca. Wraca- my do naszych przyjaciół w parafii św. Marka w Kairze. Już zdążyłam się za nimi stęsknić.

Pochvaleny bud Jezis Kristus!

Ks. Miroslav Živčak SMA

S

erdecznie Was witam drodzy przyjaciele Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. W ostatnim numerze Wrót Afryki mogliście zoba- czyć kilka zdjęć z moich święceń kapłańskich, które odbyły się w mo- jej parafii w Mnišku nad Popradom na Słowacji 29 sierpnia 2020 roku.

W dniu moich święceń otrzymałem nominację (animacja misyjna) na trzy lata do Piwnicznej-Zdroju, gdzie jestem od września. Moje pierwsze doświadczenia, już jako ksiądz, są bardzo pozytywne i cie- szę się, że mogę służyć Panu Bogu i ludziom. Początki nie są łatwe, jak wszędzie. Dla mnie są one trudniejsze ze względu na język polski, który przeszkadzał mi w swobodnym czytaniu i wypowiadaniu się, zwłaszcza na początku. Szczerze powiem, że to uprzejmi ludzie, do- dają mi najwięcej odwagi, cierpliwości i wyrozumiałości.

Muszę przyznać, że czas od moich święceń upływa szybko. Jesteśmy już po świętach Bożego Narodzenia i zaczynamy nowy rok 2021.

Chciałbym podzielić się z Wami radością z naszego świętowania 8 grudnia 2020 roku - rocznicy założenia naszego Stowarzyszenia Mi- sji Afrykańskich. Wspólne świętowanie z moimi współbraćmi odbyło się w Piwnicznej-Zdróju, w naszym Ośrodku Rekolekcyjno-Misyjnym.

Współbracia z Domu Prowincjalnego z Borzęcina Dużego, jak rów-

nież misjonarze świeccy, przyjechali na rekolekcje, które rozpoczę- liśmy w piątek wieczorem, a które trwały do soboty popołudnia.

W niedzielę misjonarze świeccy wrócili do domów, a ja z moimi współbraćmi mieliśmy wspólny czas, by porozmawiać i posiedzieć wspólnie przy kominku. Dzień przed uroczystością rocznicy zało- żenia SMA, zrobiłem sobie refleksję nad tym wielkim wydarzeniem, które odbyło się 8 grudnia 1856 roku w Lyonie we Francji, w święto Niepokalanego Pocięcia Najświętszej Maryi Panny. Jaki wielki zapał miłości do głoszenia Ewangelii wypełniał naszego założyciela Mel- chiora de Marrion-Brésillaca, gdy tak bardzo pragnął pójść do tych najuboższych i nie zmarnować żadnej okazji do głoszenia Słowa Bożego. Ile planów się rodziło w tak młodym misjonarzu, który miał pragnienie misyjne od samego początku swojego kapłaństwa. Spo- tykał się z różnymi trudnościami w swoim życiu, ale to mu nie prze- szkodziło w jego zapale ku Chrystusowi. Gdy patrzę na ten piękny wzór mojego założyciela widzę, jak wiele muszę się nauczyć i jak da- leko mi jeszcze do jego prawdziwej postawy i zapału, jaki on miał.

Wiadomo, że każdy ma swój styl i podejście do głoszenia Słowa Bo- żego, ale najważniejsze jest to, by pójść za Chrystusem.

(10)

Bardzo spodobał mi się ostatni list założyciela, który został napisany 8 dni przed jego śmiercią. Choć umierał, ufał jeszcze, że jak wyzdro- wieje, to pójdzie do nowych miejsc, by tam otwierać nowe placów- ki, by głosić ludziom dobrą nowinę o Jezusie Chrystusie. Nie myślał o tym, że umiera z powodu epidemii żółtej febry, ale ciągle myślami był na misjach i chciał, aby jak najwięcej ludzi poznało Chrystusa i by udzielić im chrztu. Właśnie ten dzień założenia SMA we Francji w Lyo- nie musiał być niezwykłym dniem, od kiedy oficjalnie mógł pójść na misje, już jako misjonarz ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich z małą grupką współbraci. Dzięki jego zapałowi, modlitwom, cierpliwości i oddania się Bogu, naprawdę Bóg pobłogosławił to zgromadzenie i istniejemy do dziś. Założyciel umarł z nadzieją, że zgromadzenie przetrwa i że Pan pośle robotników na swoje żniwo, i że pójdą do tych najuboższych na Czarnym Lądzie. Miałem szansę odwiedzić kilka misji SMA w Tanzanii, Kenii i Beninie, i zauważyłem jak dużo się zmieniło w życiu ludzi na parafiach SMA. Zbudowane Kościoły, kapliczki, szpitale, szkoły, studnie…, i to dzięki misjonarzom SMA na misjach, gdzie pracowali. Nie zrobiliby tego bez pomocy wszystkich dobroczyńców.

Każdy z nas może być misjonarzem na swój sposób i według swoich możliwości pomóc innym. Trud naszego założyciela nie był darem- ny, bo przyniósł piękne owoce. W mojej refleksji o założeniu SMA, zdałem sobie sprawę, ile dobrego zrodziło się od powstania nasze- go zgromadzenia, od 8 grudnia 1856 roku, do dziś. Aktualnie można postawić sobie pytanie, jak dalej można pomagać i co jest nowym wyzwaniem na misjach, by być użytecznym jak nasz założyciel po- nad 160 lat temu.

We wtorek 8 grudnia 2020 świętowaliśmy i przypominaliśmy sobie ten wielki i tak zacny dzień dla naszego zgromadzenia, tu w Piwnicz- nej-Zdróju w naszym domu rekolekcyjnym. Rozpoczęliśmy Mszą Świętą, a późnej był wspólny obiad. Może było podobnie 164 lata temu, gdy zgromadzenie zostało założone? Ważne byśmy ten dzień pamiętali, bo Pan Bóg nam pobłogosławił, zgromadzenie oddaliśmy pod opiekę Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. Pamię- tajmy w modlitwach o sobie wzajemnie, byśmy wspólnymi siłami wspierali siebie i dzieło Boże, a w naszych braciach i siostrach, któ- rzy potrzebują naszej pomocy, byśmy widzieli Chrystusa. A na końcu naszego pielgrzymowania, sam Chrystus odpłaci nasze dobre serca i powie nam: byłem głodny i daliście mi jeść, byłem nagi i przyodzia- liście mnie, byłem spragniony i daliście mi pić, byłem chory i opieko- waliście się mną…, to wszystko Jezus odda każdemu z nas.

Moi drodzy przyjaciele, życzę wam w tym nowym roku dużo pokoju w sercu, cierpliwości, nadziei, zdrowia, a przede wszystkim Bożego błogosławieństwa. Pamiętajcie, że mamy Jezusa, który jest najmoc- niejszy i przypomina nam to słowami „nie lękajcie się”. „Jestem z Wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”! Nie lękajmy się nawet, gdy jesteśmy w tak trudnym czasie tej pandemii, ale wspierajmy się wzajemnie modlitwą, dobrym słowem, pomocą jeden drugiemu i pamiętajmy, że Bóg jest pośród nas!

Z serca was wszystkich pozdrawiam i niech was Pan Bóg błogosławi!

Misjonarze świeccy

Msza Święta podczas rekolekcji

Absolwentki z dyrektorem szkoły, nauczycielami i gośćmi honorowymi

Miniony rok w Mwandoji

Ks. Marek Krysa SMA

R

ok 2020 był bardzo bogaty w wydarzenia w Mwandoji, a zarazem dziwny, jak na całym świecie. Rok ten był również bardzo pracowi- ty, tak więc pragnę podzielić się tym, co się wydarzyło, byście mogli śledzić to, co się działo na naszej misji. Jak pisałem wcześniej, nasza ekipa liczyła 3 księży. Jeden ks. Steven z Korei, w styczniu pojechał na urlop i już do nas nie wrócił, powodem był korona wirus. W marcu wybuchła epidemia korona wirusa, a do Tanzanii dotarła już w kwiet- niu. Od kwietnia do czerwca wszystkie instytucje edukacyjne były za- mknięte. Nasza działalność była ograniczona, a w wielu przypadkach nawet niemożliwa.

Od początku roku trwały przygotowania do święceń naszego para- fianina Franka. Święcenia odbyły się 20 sierpnia w katedrze w Shy- nianje. Następnego dnia była Msza Święta prymicyjna w wiosce, z której pochodzi. Następnie Msza w Parafii Mwandoja i w kolejnym tygodniu Msza Św. w wiosce, z której pochodzą jego rodzice. Uroczy- stości były długie, ale przepiękne. Ks. Frank jest pierwszym księdzem z naszej parafii i zarazem pierwszym księdzem po 25 latach. Pierwszy ksiądz wyświęcony 25 lat temu, to ks. diecezjalny. Następnie przez

(11)

Jubileusz 25-lecia święceń kapłańskich ks. Szalały ks. bp Liberatus Sangu podczas bierzmowania w Mwandoji

ks. Marek Krysa i ks. Tomasz Zieliński z sekretarzem biskupa Uczennice, Eva i Efrazyja, które ukończyły 2-letnią szkołę krawiecką

tyle lat nie było powołań. Dopiero Frank otworzył furtkę. Dziś mamy 4 kleryków, 3 księży SMA i jednego z diecezji.

W październiku były wybory parlamentarne i prezydenckie.

Początkiem listopada mieliśmy w parafii sakrament Bierzmowa- nia, do którego przystąpiło 350 wiernych. Następnie 18 listopada był jubileusz 25-lecia święceń kapłańskich księdza Szalały. Pierw- sza Msza Św. odbyła się w parafii, a następnego dnia w wiosce, z której pochodzi.

Te wszystkie uroczystości ładnie wyglądają z zewnątrz, ale koszto- wały bardzo dużo pracy i pieniędzy. Tutaj takie uroczystości są duże (planowano 700 osób), było mniej, ale wszystkich należy ugościć.

Dla mnie, był to dobry czas poznania ludzi oraz zobaczenia ich za- angażowania w życie parafii. Czasami miałem wątpliwości, że coś nie wyjdzie, a jednak wierni potrafili się zmobilizować i wszytko było wspaniałe, a goście zadowoleni.

4 grudnia 2 uczennice ukończyły 2-letnią szkołę krawiecką, otrzymały dyplomy i wróciły do swoich miejscowości, aby teraz mogły już same sobie radzić, zarabiając na życie i utrzymując rodzinę. Zaś 18 grud- nia 12 dzieci z naszego Przedszkola Św. Agnieszki ukończyło 2-let-

nią formację i od stycznia rozpoczną naukę w szkole podstawowej.

To wszystko daje dużo radości, że coś się dzieje, że nasza praca służy innym, pomaga i przynosi owoce.

Oczywiście przy tym wszystkim prowadzimy działalność pastoralną na pełnych obrotach. Jest nas obecnie dwóch, w tym mój współ- brat, który ma już ponad 70 lat i 47 lat pracy na misjach. Nasza misja obejmuje 41 stacji dojazdowych (wiosek). Na początku października mieliśmy 3-dniowe rekolekcje dla chętnych. Cały październik modlili- śmy się różańcem, mobilizując szczególnie dzieci, a było ich dużo. Na liście obecności było zapisanych aż 160 dzieci. Po bierzmowaniu były 3-dniowe rekolekcje dla katechetów.

Za miniony rok, za wszystko co udało się nam zrobić, serdecznie dzię- kuję Bogu i Wam Wszystkim, którzy włączacie się w to dzieło ewan- gelizacji poprzez Wasze modlitwy i dary materialne. Bez tego moje możliwości byłyby bardzo ograniczone. Bardzo Wam Wszystkim dzię- kuję z całego serca. Pamiętam o Was w mojej codziennej modlitwie, a w każdy ostatni dzień miesiąca sprawuję Mszę Świętą w Waszych intencjach. Niech Bóg błogosławi Wam i Waszym Rodzinom w tym Nowym Roku, wdzięczny i pamiętający ks. Marek Krysa SMA.

(12)

Doświadczenie życia i formacji w seminarium SMA

na Wybrzeżu Kości Słoniowej

Dk. Abraham Guolitiri SMA

N

azywam się Abraham Guolitiri i pochodzę z Ghany. Moje wielkie pragnienie, aby być misjonarzem i służyć Jezusowi Chrystusowi sprawiło, że w 2012 roku rozpocząłem formację w SMA. Najpierw spędziłem rok w Cape Coast w Ghanie przygotowując się do roz- poczęcia studiów w Wyższym Seminarium. Dwuletnie studia filo- zoficzne ukończyłem w Katolickim Seminarium Św. Pawła w Accra (Ghana).

W latach 2015 i 2016 przebywałem w Calavi w Beninie. Odbyłem tam swój rok formacji duchowej, niezwykle ważnej w SMA. W roku 2017 i 2018 przebywałem na stażu kanonicznym w Egipcie. W tym samym 2018 roku wyjechałem na Wybrzeże Kości Słoniowej, gdzie studiuję teologię do dziś i odbywam mój ostatni etap formacji w domu Foyer Pere Meraud.

Jestem na czwartym roku teologii i 4-tego lipca 2020 roku miałem święcenia diakonatu.

Chciałbym podzielić się z wami naszym doświadczeniem życia i for- macji w Domu Formacyjnym na Wybrzeżu Kości Słoniowej podczas trwania pandemii.

Covid-19 wpłynął na nasze życie w sposób, którego sobie nigdy nie wyobrażaliśmy i w który trudno byłoby wcześniej uwierzyć. Pande- mia nie ominęła nikogo na świecie i w podobny sposób również nasz Dom Formacyjny (Foyer Pere Meraud SMA) w Abidjan, nie zdołał uniknąć zdrowotnego kryzysu.

Jak mówi afrykańskie przysłowie „deszcz nie spada na dach jednego tylko człowieka” my również w Domu Formacyjnym nie zostaliśmy oszczędzeni przez tę straszną pandemię. Codzienne życie każdego z nas uległo zmianie w ten, czy inny sposób. Wirus rozprzestrzenił się szybciej niż się spodziewaliśmy powodując panikę pomiędzy nami.

Wszyscy musieliśmy szybko zmienić swój stosunek do ochrony zdro- wia zarówno naszego, jak i zdrowia naszych sąsiadów i całego świata.

W nieco ponad tydzień panika i strach rozprzestrzeniły się tak bardzo, że doprowadziły do zamknięcia nie tylko szkół i wszelkich instytucji, ale też do zamknięcia całego kraju.

Pandemia Covid-19 rozpoczęła się na Wybrzeżu Kości Słoniowej dnia 11-tego marca 2020, kiedy to zidentyfikowano pierwszy jej przypa- dek. Konferencja Episkopatu Wybrzeża Kości Słoniowej ogłosiła wiele restrykcji i ograniczeń, które zostały przyjęte przez wszystkie katoli- ckie instytucje w kraju. Te środki bezpieczeństwa doprowadziły do zawieszenia całej działalności liturgicznej, włączając w to nabożeń- stwa Drogi Krzyżowej, Eucharystię, uroczystości związane z Triduum Paschalnym itd.

Wszystko to stało się zgodnie z zaleceniami rządu i miało na celu walkę z rozprzestrzenianiem się wirusa. Miało to wpływ na wszelką działalność pastoralną w parafiach, a także wpłynęło na naszą fizycz- ną obecność w Instytucie Teologii (Institute Catholique des Missio- naires d’Abidjan- ICMA). ICMA jest szkołą teologii i filozofii zrzesza- jącą studentów z wielu międzynarodowych misyjnych kongregacji.

Oni wszyscy zostali zmuszeni przez korona wirusa do podjęcia wszel- kich środków bezpieczeństwa w celu ochrony siebie i innych.

Tak więc zarówno rząd jak i kościół zrobił to, co powinien był zrobić dla ratowania ludzkiego życia.

Korona wirus przyniósł nam wszystkim niepewność i przysporzył wiele zmartwień. Musieliśmy zaangażować się, aby przedsięwziąć odpowiednie środki ostrożności i nie ulec bezpodstawnemu lękowi.

Ściśle przestrzegaliśmy wszelkich restrykcji, aby zredukować ryzyko zakażenia. Oznaczało to izolację dla każdego, nasze zewnętrzne za- angażowania zostały przerwane. Dom Formacyjny został zamknięty dla naszych przyjaciół i sąsiadów, którzy dotychczas przychodzili, aby modlić się z nami. Nawet personel wspierający, pracujący w naszym domu nie miał do nas wstępu.

Wszystko wydaje się piękne, jeśli jesteś w stanie to kontrolować, gdy jednak coś zburzy twój uporządkowany świat musisz nauczyć się być bardziej elastyczny i otwarty. Tak się wydarzyło, gdy w wyniku epide- mii 37 młodych mężczyzn z 12 różnych krajów zostało zamkniętych w Domu Formacyjnym na kilka miesięcy. Nie mieliśmy wyjścia, mu- sieliśmy stawić czoła epidemii w mocnym i wspólnotowym duchu.

To było prawdziwe wyzwanie i musieliśmy się z nim zmierzyć prze- strzegając wszelkich narzuconych restrykcji. Byliśmy jak kameleon, który zmienia kolor, aby upodobnić się do kolorów otoczenia. Zaist- niały kryzys wzmocnił naszego ducha wspólnoty i odnowił poczucie sensu wspólnotowej odpowiedzialności, zwłaszcza, że musieliśmy przejąć obowiązki pracowników domu, którzy w wyniku pandemii nie mieli tutaj wstępu. Do naszych obowiązków doszło gotowanie i troska o zwierzęta. W czasie tych momentów próby, nasz duch so- lidarności jako wspólnoty apostolskiej uwidocznił się bardziej i to było bardzo pocieszające. Prowadziliśmy ożywione życie duchowe.

Biorąc przykład z pierwszych chrześcijańskich wspólnot gromadzili- śmy się, aby słuchać Słowa Bożego i dzielić się nim, żeby uczestniczyć w Eucharystii i wspólnie odmawiać brewiarz. Tym, co szczególnie nas dotknęło, była celebracja Wielkiego Tygodnia, będącego jakby sercem wiary chrześcijańskiej. Odczuwaliśmy wielką wdzięczność, że mamy dostęp do Sakramentów w czasie, gdy wielu ludzi łącznie z naszymi sąsiadami i przyjaciółmi zostało pozbawionych tej możli- wości. Gromadziliśmy się regularnie przestrzegając wszelkich zaleceń bezpieczeństwa, aby modlić się, uczestniczyć w Eucharystii oraz we wszelkich nabożeństwach i modlitwach Wielkiego Tygodnia i Wiel- kanocy. Sposób w jaki przechodziliśmy przez ten czas nasunął mi na myśl słowa św. papieża Jana Pawła II zawarte w jego książce „Przekro-

Autor artykułu dk. Abraham Guolitirin SMA

(13)

Śladami Świętej Rodziny… - Shagaret Mariam

Ks. Paweł L. Mąkosa SMA dzin przed ekranem komputera. Musieliśmy się jednak przystosować

do tej nowej sytuacji. Tęskniliśmy za nieformalnymi, regularnymi kontaktami z kolegami z innych kongregacji, których spotykaliśmy wcześniej na korytarzach i wspólnych salach Instytutu. Brakowało nam także bliższych relacji pomiędzy studentami i profesorami w re- alnej, nie tylko wirtualnej rzeczywistości. Rok akademicki skończył się zupełnie inaczej niż ktokolwiek z nas mógłby oczekiwać. Brakowało nam możliwości wspólnego świętowania i radości ze zgromadzenia się wszystkich studentów Instytutu, co zawsze było źródłem więzi pomiędzy nami.

Ale nawet, jeśli smuciliśmy się trochę z powodu wszelkich trudności zakłócających nasze życie, nawet jeśli przeżywaliśmy różne rozczaro- wania i ból związany ze światowym zdrowotnym kryzysem, to jed- nak Ewangelia przynosiła nam nadzieję, że Chrystus jest zawsze Tym, Który przemienia nasze życie, nasz instytut, nasz świat, prowadząc nas przez ten szczególny, pełen wyzwań czas.

W tym czasie błąkania się i zamętu inspiracją okazały się słowa św. Pa- wła, które odbieraliśmy jakby skierowane były bezpośrednio do nas

„Pan jest blisko, nie troskajcie się o nic” (Flp 4, 5-6).

tego, czego oczekujemy.

Wielkim pocieszeniem okazał się dla nas fakt, że wielu ludzi w wyniku pandemii zmieniło swoje podejście do tego, co w życiu jest napraw- dę istotne. Pomimo wszelkich niepewności i trudności nasza wiara nie zachwiała się. Wierzymy, że Bóg wybiera to, co jest dla nas dobre.

Pandemia przypomniała nam, jak bardzo jesteśmy zależni od Bożej łaski. Możemy tego teraz nie rozumieć, ale czujemy z całą pewnością, że Bóg działa prawie niezauważalnie w naszych sercach, aby wzbu- dzić w nas jeszcze większą gorliwość i miłość ku Niemu. „Jeśli znaj- dziemy schronienie pod troskliwymi, miłującymi skrzydłami Boga to odkryjemy, że Jego doskonała Miłość uwalnia nas z naszych lęków”

(cyt. z „The spiritual joy of helping others” Robert Wicks).

Nasza wspólnota i nasz świat zmieniły się w wyniku pandemii.

Nawiązując do II ks. Kronik 36, 20-21 możemy zobaczyć tę sytuację jako długi szabat nałożony przez Pana. Może jest to sposób, poprzez który Pan chce przypomnieć nam, że „Bóg sam wystarcza” jakby po- wiedziała nam św. Teresa z Avilla.

Rzeczywiście tylko Chrystus wystarcza nam w takich chwilach. Szukaj- my Go wszyscy i zaufajmy Mu całym sercem służąc jedni drugim.

W

edług Ewangelii św. Mateusza 2,13, „(…) oto anioł Pański uka- zał się Józefowi we śnie i rzekł: «Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem, bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić»”. To w zasadzie jedyna wzmianka w Piśmie Świętym o pobycie Świętej Rodziny w Egipcie.

Nie przeszkodziło to jednak w rozbudowaniu tradycji dotyczącej miejsc pobytu i działalności Świętej Rodziny (szczególnie małego Jezusa) w kraju nad Nilem. Wylicza się blisko czterdzieści miejsc, w których Święta Rodzina miała przebywać przez dłuższy lub krót- szy czas. Pismo Święte nic nam nie mówi na temat długości trwa- nia pobytu Świętej rodziny w Egipcie, ani o miejscach, które Józef, Maryja i Jezus mieliby odwiedzić lub w nich przebywać. Zapewne z tego powodu tradycja związana z tym tematem tak bardzo się rozbudowała.

Od kilku miesięcy noszę w sobie pragnienie odwiedzenia tych miejsc, oczywiście w miarę możliwości czasowych i finansowych. Sam Kair to bardzo rozległe miasto, a nie wszystkie miejsca związanie ze Świę- tą Rodziną znajdują się w stolicy Egiptu.

Kilka tygodni temu skorzystałem ze sposobności, jaką jest mieszka- nie w jednym domu z Biskupem katolików łacińskich (czyli moim też) i podczas wspólnego posiłku zagadnąłem Jego Ekscelencję o sym- bole umieszczone na tarczy jego herbu biskupiego. Z odpowiedzi dowiedziałem się między innymi, że pochylona figowa palma ma związek z tradycją pobytu św. Rodziny w Egipcie.

Chwilowo „Drzewo Maryi” można podziwiać tylko w albumach książkowych

(14)

Chodzi tu o miejsce w dzielnicy El Matariya, zwane „Shagaret Mariam”

(drzewo Maryi), które jest jednym z najlepiej znanych lokalizacji od- wiedzanych już przez średniowiecznych pielgrzymów, jak i współ- czesnych turystów. Według ustnej tradycji, Święta Rodzina miała tam znaleźć cień pod jaworowym drzewem figowym, które do tej pory się tam znajduje. Podaje się również, że mały Jezus zrobił tam małą studnię, którą pobłogosławił oraz że kiedy Maryja wylała na ziemię wodę po wykąpaniu Jezusa, to w tym miejscu wyrosło drzewo balsa- mowe. Według tradycji, to właśnie pęd tego drzewa został użyty do przygotowania świętego oleju krzyżma (myron), który się poświęca od czasów Apostołów.

Dziś to miejsce jest odwiedzane przez wielu Egipcjan, zarówno Chrześci- jan jak i Muzułmanów oraz turystów z całego świata. W roku 2000, samo drzewo jak i znajdująca się obok studnia, zostały otoczone efektownym ogrodzeniem z przepiękną dekoracją wewnętrzną. Na okoliczność rocz- nicy dwóch tysięcy lat od ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu, cały teren odnowiono i podobno atrakcyjnie zagospodarowano.

Napisałem „podobno” ponieważ z powodu Covid-19 cały ten atrak- cyjny teren jest zamknięty dla zwiedzających. Po ponad godzin- nym spacerze (ok. 4,5 km.) okazało się, że mogę tylko podziwiać to miejsce z zewnątrz. Niestety, choć miejsce jest odkrytym parkiem to jednak obostrzenia wprowadzono. Pomyślałem wtedy, że na pewno tam jeszcze wrócę w przyszłości, a tymczasem pozostało mi cieszyć się z samej bytności w miejscu uświęconym i omod- lonym, jeżeli nie przez św. Rodzinę, to na pewno przez wielu piel- grzymów.

Jedna z uliczek w El-Matareya

Kanwa „Wjazd do Heliopolisu”

Kanwa przedstwiająca „Drzewo Maryi”

Za tym efektownym ogrodzeniem jest „Drzewo Maryi”

Herb bp. Claudio Lurati MCCJ

(15)

wysokich na 1,5 metra i długich na 5 metrów, które zostały wykona- ne w Paryżu przez Barbier’a, Schnorr’a, Overbeck’a, Zimmermann’a i Esler’a. Przedstawiają one nie tylko sceny biblijne, ale również apo-

Dwie neofitki z RCI po Chrzcie św. w otoczeniu studenckiego chóru

Kaplica domowa w Agadir, ryt skrutynium przed chrztem dorosłych

Pozdrawiam Was z Bazyliki Najświętszej Maryi Panny z Heliopolis, mo- jej obecnej placówki misyjnej. Święta Rodzino prowadź nas!

Parafia św. Anny w Agadirze

Ks. Sławomir Kiełbasa SMA

Moi Drodzy.

Piszę te kilka słów z miejsca, o którym zapewne wielu z was słyszało, jeśli nie w kontekście misji SMA, to z pewnością w kontekście waka- cji, urlopu, wypoczynku; perła marokańskich kurortów - Agadir. Wiele z misyjnych placówek Afryki położonych jest w uroczym otoczeniu jezior, gór, parków (jez. Wiktorii, Kilimandżaro, park Ngoro-ngoro w Tanzanii czy Dzanga-Sangha w Republice Środkowoafrykańskiej).

W przypadku Agadiru tego urokliwego aspektu nadaje ciągnące się kilometrami wybrzeże Oceanu Atlantyckiego.

Agadir znajduje się na południu Maroka, nad brzegiem Oceanu At- lantyckiego i niedaleko podnóża górskiego pasma Atlasu, w odległo- ści 600 km od stolicy - Rabatu. Agadir jest miejscem z bogatą historią, ale współczesną architekturą, ponieważ większa część miasta została zniszczona podczas trzęsienia ziemi w 1960 roku. Agadir kojarzy się dla wielu z piaszczystymi plażami oraz piękną pogodą przez cały rok.

Specyficzny mikro-klimat sprawia, że miasto tętni życiem przez cały rok. Jednak w kontekście obecnej pandemii brak ruchu turystycz- nego sprawia, że miasto funkcjonuje jakby z jednym tylko płucem.

Przyjeżdzający na wypoczynek Europejczycy różnych narodowości, w tym Polacy, stanowili integralną cześć wspólnoty katolickiej gro- madzącej się na niedzielnych i świątecznych Mszach Świętych.

Parafia św. Anny, usytuowana w centrum miasta, to najbardziej na południe wysunięta parafia w ogromnej obszarowo diecezji Rabat (400tys km² - 15 parafii). Obecny kościół św. Anny w Agadirze istnieje od 1955 roku. Pierwszymi księżmi pracującymi w parafii byli oo. Fran- ciszkanie. Historia chrześcijaństwa na terenach Maroka związana jest z oo. Franciszkanami, którzy są obecni w tym kraju od ponad 800 lat.

Obecnie parafią zarządza przybyły do Maroka w 1990 roku misjonarz z prowincji holenderskiej SMA o. Gilbert Bonouvrié. To dzięki kon- taktowi z nim zaczął się rodzic projekt mojej misyjnej pracy w tym w 98% muzułmańskim kraju Afryki Północnej. Pierwszy całoroczny pobyt w Agadirze zacząłem w 2018 roku służąc zastępstwem i po- mocą, 80-cio wtedy letniemu, proboszczowi. Odkryłem żywą, różno- barwną, bardzo międzynarodową wspólnotę przy kościele, którego patronką jest św. Anna.

Wiernych, których tutaj spotkałem, możemy podzielić na trzy zasad- nicze grupy. Pierwsza to Europejczycy, głownie Francuzi, spędzają- cy tutaj jesień swojego życia, najczęściej przebywają w Agadirze od 8-miu do 10-ciu miesięcy w roku. Niektórzy, młodsi prowadzą roż- nego rodzaju działalność gospodarczą, turystyczno-gastronomiczną

(16)

lub pracują na kontraktach. Druga grupa to świat subsaharyjski. Naj- pierw studenci zaangażowani poza studiami w życie parafii, upięk- szają liturgię rytmicznym śpiewem i tańcem. Do tej grupy dołączamy Senegalczyków, którzy mając status uprzywilejowanych w Maroku, tutaj mieszkają i pracują. Nie zmieniając barw, do tej samej grupy za- liczamy również migrantów, którzy, jeśli mają możliwości i czas chęt- nie dołączają do wspólnej modlitwy. Wreszcie trzecia grupa to wyżej przeze mnie wspomniani miłośnicy marokańskiego słońca i pysznej kuchni, nasi „drodzy” turyści.

Jeśli ktoś to przeżył, to wie o czym mówię: niedzielna liturgia, gdzie przeplatają się światy, kultury, językowy przekładaniec komentarzy, czytań, śpiewów i duże metalowe puszki z napisem CARITAS przy wyjściu. Każdy znajdzie coś dla siebie, ale to co łączy wszystkich to uśmiech, życzliwość i radość, które można wyczytać na twarzach zgromadzonych. Zdarzają się łzy kogoś, kto poruszony do głębi, ni- gdy wcześniej nie przeżył takiego spotkania z Bogiem…nie spodzie- wając się, że pośród islamskiego świata znajdzie oazę chrześcijańskiej radości…i wyznanie „tutaj poczułem(łam) obecność Boga”.

Covid-19 troszkę tej radości odebrał. Kiedy w październiku ubiegłego roku, po rocznym przerywniku posługi w ORM w Piwnicznej-Zdroju, przyjechałem ponownie do Agadiru, zastałem inne miasto. Restrykcje sanitarne, ograniczenia w przemieszczaniu się, zamknięte obiekty tu- rystyczne i dostęp do plaży…, ale Bogu dziękować w tym wszystkim brama kościoła otwarta! Kto przełamał lek, kto zaufał przestrzeganym środkom ostrożności i kto pragnął przede wszystkim osobistego, ży- wego przeżycia liturgii we wspólnocie, ten znalazł w naszym kościele niezmienną oazę życzliwości, pociechy i nadziei. W ten sposób, wier- nych i odważnych nie brakło, w Wigilię Bożego Narodzenia w Mszy Św. uczestniczyło ponad 100 osób. Podobna liczba uczestników litur- gii pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia udowodniła, że: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy

Msza Św. Bożonarodzeniowa w kościele św. Anny w Agadir Przed bramą kościoła św. Anny w otoczeniu studentów

Msza Św. z okazji rocznicy założenia SMA w El Jadida , od lewej:

ks. Władysław Penkala, ks. Sławomir Kiełbasa i ks. Gilbert Bonouvrié

prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?...

Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, któ- ry nas umiłował.”

W tegorocznym programie mojego misyjnego zaangażowania w Maroku, w odpowiedzi na propozycje biskupa Rabatu Cristoba- la kardynała Romero, od 12 stycznia rozpoczynam 5-cio miesięczny cykl formacyjny w dziedzinie islamu i dialogu międzyreligijnego. Raz w miesiącu będę w Agadirze, aby utrzymać kontakt z parafią, w gro- nie wiernych św. Anny spędzę również Święta Wielkanocne.

Kierując do was wszystkich, czytelników „Wrót Afryki” i dobroczyń- ców misyjnych dzieł SMA, najlepsze życzenia pokoju i nadziei w 2021 roku, polecam was i wasze rodziny opiece Matki Bożej. Z darem mod- litwy, ks. Sławomir Kiełbasa SMA – Agadir.

„Nie zapomnijcie o nas”

Ks. Mariel Sumallo SMA

C

entralnym elementem charyzmatu Stowarzyszenia Misji Afrykań- skich jest ewangelizacja narodów, zwłaszcza ludów Afryki. Dys- trykt Tanzanii SMA dba o to, aby ten charyzmat był podtrzymywany poprzez swoją obecność misyjną w wielu obszarach kraju, najbar- dziej oddaloną od miasta jest misja Malambo, w archidiecezji Arusha.

Ten artykuł dotyczy spotkania ze społecznością Masajów podczas naszej wizyty w jednej z naszych wiosek w Ziemi Masajów.

Misja Malambo została przekazana SMA prawie 3 lata temu. Ta Misja należy do kategorii Pierwszej Ewangelizacji. Pomimo wyzwań i trud- ności, dwóch naszych kapłanów przyjęło łaskę pełnienia woli Bożej, jaką jest dzielenie się radością Ewangelii. Ks. Arkadiusz Nowak pocho- dzi z Prowincji Polskiej SMA. Jego bogate doświadczenie i ekspozy- cja w Ziemi Masajów daje mu wszystkie zalety, aby być skutecznym

misjonarzem, zwłaszcza wśród Masajów. Widząc go pracującego jako misjonarza SMA, jestem przekonany, że jest godzien imienia, którym nazywali go nasi współbracia SMA: Człowiek Masajów. Wraz z nim jest ks. Julieto Casapao z Dystryktu Filipińskiego SMA, który pracuje w Tanzanii od 7 lat. Jego przyjazna osobowość czyni go skutecznym w duszpasterstwie, miłym w życiu i pracy.

Było to w sobotę rano, kiedy opuściliśmy naszą główną misję w Malambo. Nasz samochód był załadowany namiotami, karimata- mi, lampkami słonecznymi, wodą, kocem, zestawem do Mszy świę- tej i innymi rzeczami potrzebnymi na trzydniową podróż. To była długa podróż, a droga, która wydawała się prowadzić donikąd, była naprawdę wyboista. Wędrowaliśmy w głąb lasów przez koryta rzek, szerokie suche drogi wodne wypełnione głazami i ciernistymi krze-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Równolegle obserwujemy niską inflację w pań- stwach strefy euro, co zwykle skutkowało równie niskim wzrostem cen towarów przemysłowych w Polsce. Spodziewamy się też

→ Europa zmaga się z eskalacją zakażeń brytyjską odmianą koronawirusa. W chwili pisania tekstu w Polsce, Francji i Włoszech raportuje się powyżej 25 tys. nowych

Zwracając się do wszystkich, Ojciec Święty raz jeszcze powtarza słowa Chrystusa: „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by

O dofinansowanie w kwocie 18 750 PLN mogą ubiegać się osoby fizyczne nie posiadające Karty Dużej Rodziny, które kupią Forda Mustanga Mach-E w wersji RWD z baterią o pojemności

Bardzo oczekuję jakiejś odpowiedzi na pytanie, czym różni się jakościowo albo ontologicznie światło, które jest w ikonie i które mamy z tej ikony odczytać, od

Jeśli któreś z ćwiczeń jest za trudne- pomiń je, ale postaraj się przyjrzeć mu się dokładnie i zapamiętać technikę jego wykonania.. Po powrocie do szkoły możemy

Od liderów tego rankingu – Holandii, Szwajcarii, Islandii, Danii i Norwegii – możemy się wiele nauczyć, przede wszystkim wyeliminowania polityki z decyzji dotyczących

Wokół opłat dodatkowych za świadczenia medyczne koncentruje się, jak wiadomo, jeden z ważniej- szych sporów dotyczących zmian w systemie ochrony zdrowia. Według opinii jednych,