• Nie Znaleziono Wyników

Pod polską banderą : powieść historyczna z czasów króla Zygmunta III

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pod polską banderą : powieść historyczna z czasów króla Zygmunta III"

Copied!
303
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

POD

POLSK? BANDER?

?.,.,," ??_"tt r

... (-....

POWIE?? IIISTORYCZNA

z CZASÓW KHÓLA ZYGMUNTA III

t

K S l?? N I C A - A rr L A S

ZJEDNOCZONE ZAKLADY KARTOGRAF. I WV WNICZE

TOW. NAUCZ. SZKÓL ?RED. I W., SP. AKC.

LWÓW - WARSZAWA

192 9

I

I

I.

(3)

002402

2176 (7

Klisze, sk?ad i druk wykonano w Zak?adach Graficznych S. A. Ksi??nica-Atlas

we Lwowie

(4)

W winiarni im? pana Fuggera.

- Kie] w izbie, jak w barci, ja?nie wielmo?ni pa-

nowie! - mrucza? odd?wierny pacho?ek, stoj?cy przy

wej?ciu do winiarni im? pana Fuggera na Rynku war-

szawskim.

Trzej dorodni m?odzianie, do których skierowane

by?y s?owa pacho?ka, nic nie odrzekli, uderzyli ko?atk?

w okute ?elazem drzwi i weszli do obszernej, przy-

ciemnej sieni, z biegn?cym w g??b domu korytarzem,

o nag?ych za?amaniach, jak gdyby to by?y blanki

twierdzy.

Ze sklepienia na ?a?cuchu zwisa?a trzymasztowa

galera kupiecka - znak przynale?no?ci w?a?ciciela do

pot??nego zwi?zku kupców Hanzy. Latarnia z grub?,

kopc?c? czerwon? ?ojówk? rzuca?a niepewne, s?abe

b?yski na szerok? ?aw? ze zwalonemi w nie?adzie

deljaml, opo?czaml, czamarami i ko?uszkami, pilno-

wanemi przez dwóch hajduków.

Zrzuciwszy na r?ce jednego z nich ciep?e, szczekoc-

kie burki, do "futrem rybim podbitych" kaftanów

wielkomiejskich niepodobne, weszli do izb go?cinnych.

Huczno i gwarno tu by?o, bo szlachta w ten

mro?ny wieczór listopadowy obficie popija?a, zagry-

....,

Pod polsk? hander?. 1

(5)

zaj?c miód i wino dowcipami i krotochwilnemi dykte- ryjkami.

Weso?o?? i beztroska panowa?y niepodzielnie; co

chwila zrywa?y si? grzmi?ce okrzyki, brzmia?y wiwaty

i wybuchy ?miechu, rozlega?y si? mocno podchmie-

lone g?osy, ?piewaj?ce:

l'Smutek czas zrzuci?, wzi?? na si? wesele ... "

Szlachcie, zebranej w winiarni im? pana Fuggera,

ju? mocno kurzy?o si? z g?ów, zarówno podgolonych

staropolskim obyczajem, jak i uczesanych na mod??

szwedzk? lub niemieck?. W izbie hucza?o od weso?ych

krzyków: "Oj bre, bre - lej, nalej!"

Nowi go?cie z podziwem przygl?dali si? t?umowi,

oczami szukaj?c w obydwóch izbach wolnego miejsca.

Przy stolikach jednak siedzia?o po dziesi?ciu i wi?cej

biesiadników i nigdzie nie mo?na by?o dostrzec nie-

zaj?tego sto?ka, zydla lub ?awy.

Nie wiedzieli, co maj? ze sob? pocz??, gdy nagle

jaki? starszy jegomo??, o twarzy dostojnej i powa?nej,

skin?? w ich stron? r?k? i, gdy si? zbli?yli, rzek?:

- Mog? waszmo?ciowie usi??? przy tym stole,

gdy? wkrótce odjad?.

- Dzi?kujemy waszmo?? panu! - odpar? jeden

z m?odzianów, wysoki, barczysty, jak d?b, o twarzy

gro?nej, bo od lewego oka a? do podbródka prze-

ci?tej szerok? czerwon? blizn?, sna?, niedawno za-

gojon?,

Gdy usiedli i kazali us?uguj?cemu pacholikowi po-

da? trzy kubki miodu, m?odzian, co mia? blizn? przez

twarz, rzek? pó?g?osem, pochylaj?c si? ku towarzyszom

i u?miechaj?c si?:

(6)

- Polak zawsze weso?ym w królestwie swem jest!

?piewa, ta?cuje swobodnie, nie maj?c na sobie nie-

wolnego obowi?zku ?adnego, nie b?d?c nic królowi,

panu swemu zwierzchnemu innego winien, jako to:

tytu? na pozwie, dwa grosze z ?anu i pospolite rusze-

nie. Czwartego nie ma Polak nic, coby [emu w kró-

lestwie my?l dobr? kazi?o! Przebóg! Zali te wydrwinki

z nas z czasów króla Zygmunta Augusta i nam prze-

kaza? krotochwilny pan Orzechowski ?! Zali? nie ?y-

jemy w ?alu po kl?sce cecorskiej, po m?cze?skim zgo-

nie wielkiego hetmana?! Animus meminisse horrel I...

Dostojny jegomo??, siedz?cy przy stole i zachowu-

j?cy pozory, ?e nie s?ucha rozmowy s?siadów, nagle

podniós? g?ow? i bystro spojrza? na mówi?cego.

- Cicha], W?adys?awie! - rzek?, k?ad?c d?o? na

ramieniu towarzysza, inny m?odzian. - Cicha] i ?ci-

?nij z?by, aby ci skrzypn??y jak bu?at po szkle! Po-

mnij przys?owie, ?e "lepiej w nocy na wsi, ni? w dzie?

w Warszawie ... "

Mimo t?oku, gwaru, ob?oków dymu i pary z kurz?-

cych si? ?bów, tupotu nóg i zrywaj?cych si? co chwila

?piewów i ta?ców tu? przy stolikach i ladzie, przy-

by?a trójka zwróci?a na siebie ogóln? uwag?.

Nie znano ich tu, gdzie si? zbiera?a szlachta, ?e-

ruj?ca przy dworze królewskim lub przybywaj?ca

z innych województw w przeró?nych sprawach, zwi?-

zanych z obecno?ci? króla w nowej stolicy z jej we-

so?em ?yciem, nowinami, plotkami, intrygami i zabie-

gami o wakansy, zaszczyty i ?ask?.

Kilku strojnych paniczów uwa?nie przygl?da?o si?

Siedz?cym przy stole m?odzie?com, których staropol-

skie ?upany z dobrego sukna w?gierskiego, ze srebrnemi

1*

(7)

\.

zaponkami i klamrami, szerokie pasy z tureckiego

altembasu i proste, czarne szable, na rapciach wysoko

podwieszone, - by?y ca?kiem niezwyk?e dla weso?o

nastrojonej rzeszy biesiadnej, coraz Ch?tniej z cudzo- .

ziemska si? nosz?cej.

- Gile oczy na nas wy?upiaj?, Tomaszku I - mruk-

n?? m?odzian z blizn? na twarzy. - Uwa?aj I

Przyjaciel u?miechn?? si? pod w?sem i mrukn??:

- Nie stracha] mnie, bo si? miodem zach?ysn? ...

Coby?my z tymi szwedzkimi drabantami uczynili,

Wacku, gdyby tak do czego przysz?o ... po naszemu?I

H?? Jak suponuj esz ?

- Torba sieczki i flaki na wiech? I - rzek? ci-

cho trzeci i b?ysn?? jak u m?odego wilka k?ami. -

Tylko teraz to ju? nie jest summa qaudio po tem,: na

,co si? cz?eczysko napatrzy?o, chyba, ?e suplik? nader

uni?on? zanios? ...

Dostojny jegomo??, który wyj?? ju? by? kies?, aby

p?aci? za anta?ek w?grzyna, nagle schowa? worek do

kieszeni i, b??dz?c oboj?tnym wzrokiem po izbie, przy-

s?uchiwa? si? teraz coraz uwa?niej.

Korzystaj?c z wszcz?tego w ko?cu winiarni ?piewu,

m?odzian, nazwany W?adys?awem, pochyli? si? ni?ej

i mówi? do towarzyszy:

- Po ?mierci pana Sieniawskiego-ojca, stryj Wandy

nie zechcia? odda? mi jej! Za wysokie uwa?a dla mnie

swoje progi I... Ale, przebóg, nie na takich natrafi?

ja?nie o?wiecony pan wojewoda! Ani ja si? nie ugn?,

ani Wanda cofa? si? nie b?dzie. Po??czy? nas niebo-

szczyk ojciec i woli jego' zado?? si? stanie 1... Dzi?

b?dzie gotowa do drogi. Umkn? j? staremu panu Pio-

trowi. .. Przys?a? ma tu do mnie Wanda pacho?ka z li-

(8)

stem, gdy wojewoda do króla si? uda na jakowe?

narady. Was prosi?em na dru?bów, no, i na wypadek,

gdyby ...

- Gdyby serpentyny w tan musia?y pój??? - do-

ko?czy? Tomaszek, klepi?c towarzysza po ramieniu. -

Poznaj? Haraburdów krew!

- Mo?e masz przy sobie konterfekt panny, to po-

ka?! - rzek? Wacek.

Zapytany rozpi?? ?upan i wyci?gn?? z zanadrza

wisz?cy na z?otym ?a?cuszku medaljon.

W tej chwili, jaka? d?o? schwyci?a za ?a?cuszek,

a ochryp?y pijacki g?os zawo?a?:

- Pewno masz tu, mopanku, fizjognomj? swojej

gamratki? Wiele, bowiem, tych samopasek z cesar-

stwu przyby?o do stolicy. A g?adkie to, a przytulne,

a pieszczotliwe i do trzosu pochopne. Poka?-no,

poka?!

Mówi?c to, opój ci?gn?? ?a?cuszek do siebie.

M?odzian, nie ogl?daj?c si?, ?cisn?? r?k? awantur-

nika tak, ?e co? chrz?s?o g?o?no, a palce wypr??y?y

si? natychmiast i wypu?ci?y trzymany przedmiot.

Wtedy dopiero si? obejrza?.

Za nim sta? wspaniale i barwnie wystrojony ry-

cerz. ?e by? to rycerz, to wlot pozna? napadni?ty

m?odzian. Butna mina, sumiasty w?s, zawadjackie

oczy, ci??ki pa?asz, czerwone buty z ostrogami i zsu-

ni?ta na ty? g?owy rysia czapa-ableucha - wszystko

to odrazu spostrzeg? m?odzian i zmiarkowa?, z kim ma

do czynienia.

- Jestem Horb-KiczYllSki, rotmistrz chor?gwi li-

sowczyków! - rzek? zawadjaka bu?czucznie, k?ad?c

d?o? na r?koje?ci szabli.

(9)

- Nie zwyk? jestem obyczajów sto?ecznych w ten

sposób zawierania znajomo?ci - odpar? m?odzian

spokojnym g?osem - lecz "z wilkami ?y? - trzeba

jak one wy?", mówi? w naszych stronach. Jestem W?a-

dys?aw Haraburda, towarzysz chor?gwi pancernej

wielkiego hetmana Stanis?awa ?ó?kiewskiego. ?wie?,

Panie Bo?e, nad jego dusz? sm?tn?!

- Ha! To? taki?! - rykn?? rotmistrz. - To? z tych

bohatyrów, co wodza opu?cili? .. Ju? ci? mam! Patrz?

i patrz?. .. Moderunek rycerski, ostrogi - srebrny

dzwon, czarna szabla, rapcie krótkie... Wojownik

wielki! A tu hyc, hyc; ju? zaj?c za gór?!

- O czem, waszmo??, mówisz? - spyta?, podno-

sz?c brwi, Haraburda .i nagle ostro?nie zdj?? rotmi-

strzowi r?k? z szabli, dodaj?c:

- Nie imaj si?, waszmo??, jelca, bo s?ysza?em

chrz?st w d?oni, mo?e boli?

- Bracie, nie wywo?uj wilka z lasu! - rzek? To-

maszek, figlarnie mru??c oczy. - Straszliwie to sier-

dzisty rycerz! Ho, ho! Takiemu w drog? nie w?a?!

- Jestem rotmistrz lisowczyków - Jan Horb-

Kiczy?ski! - wrzasn?? zawadjaka.

- Z wielk? modestj? przyznaj? si?, ?e jestem to-

warzyszem tej?e pancernej chor?gwi, co i mój zacny

przyjaciel, a nazywam si? Tomasz Dubissa-Kraczak -

odpar? olbrzymi m?odzian z uk?onem, a gdy si? pod-

nosi? z zydla, zadar? g?ow? do góry, bo zawsze jako?

tak wypada?o, ?e uderza? ni? w pu?ap.

Sklepienie izby pana Fuggera by?o jednak do??

wysokie, wi?c m?odzian wyprostowa? si? i stan?? przed

lisowczykiem w ca?ej okaza?o?ci.

- No to ju? i ja si? wywiod?! - za?mia? si?

(10)

trzeci m?odzian. - Towarzysz husarskiej chor?gwi

wielkiego hetmana koronnego - Wac?aw Mzura, pa-

nie "Strateniec".

- Znasz mores, m?odziku! - zawo?a?, podkr?ca-

j?c w?sa, rotmistrz. - Szczycimy si? tern, ?e lisow-

czyków za odwag? nazywaj? strate?cami ...

- By?o to dawniej, waszmo?? panie, - przerwa?

mu Haraburda - ale teraz, gdy jako najemni gemajni

s?u?ycie cesarzowi i walczycie z kalwi?skimi mini-

strami, modl?cymi si? po zborach dziadami i staru-

chami a wycinacie dzieci, - inaczej o tem g?osi fama!

Min??y moskiewskie i k?uszy?skie czasy walecznego

pana Aleksandra Józefa Lisowskiego, s?awnego zago?-

czyka i wojownika, min??y! Z babami i klechami

wojna - to nie wojna!... Zna?em pana Aleksandra,

bij?c si? pod Kremlinem, znamienity wojownik to by?,

a inni - to ju? ... po?al si? Bo?e!

- Jakto?! - krzykn?? lisowczyk. - Jego kró-

lewska mo??, Dasz najja?niejszy pan zezwoli? cesa-

rzowi Sscri Imperii Romani Nationis Teutonicse ro-

bi? zaci?g naszych chor?gwi dla walki z heretykami,

wykl?tymi przez Ojca ?wi?tego, a ty, ch?ystku, negu-

jesz wol? królewsk??! Pewno? sam heretyk i roko-

szanin, taki synu?!

- Nie jestem heretykiem i nie jestem rokoszani-

nem - odpar?, bledn?c, Haraburda, -- wi?c prosz?

wa?pana o umiar w s?owach! Nie szukam zwady,

nawet chcia?bym jej unikn??, lecz, gdyby? pomiar-

kowania nie mia?, jako szlachcic nie salvis leqibus

de scertsbellis, lecz rodu senatorskiego, musia?bym

waszmo?? pana pokara?, jako warcho?a, opoja, zawa-

lidrog?!

"

r

(11)

Us?yszawszy to, rotmistrz troch? si? zmiesza?, oba- '-t. '.t

wiaj?c si? przykrych dochodze? i inkwizycyj, gdyby /

por?ba? szlachetnie urodzonego, a widocznie, mo?nego:

m?odzika.

Jednak towarzysze lisowczyka natychmiast wszcz?li ?

alarm. 1_

- Horb, nie dawaj si?! - krzyczeli. - Ten m?okos [)

injsmism rzuci? na ca?e wojsko! Nie puszczaj p?azem!?"

S?ysz?c to, pijany Horb-Kiczy?ski potoczy?

dOkO?a?llllll"

gro?nym wzrokiem i, wyci?gaj?c brzeszczot, rzek?

spokojnie :

JU?I

?I.

- No, prosz? do ta?ca, je?li ci? tchórz nie oble-

cia?! Miejsca, waszmo?ciowie!

I

- Chcesz, to b?dziesz mia?! - odpowiedzia?, je-

szcze bardziej bledn?c, Haraburda. - Prosz? jednak

waszmo?ciów po?wiadczy?, gdy zajdzie potrzeba, ?el,

unika?em wa?ni. Nie chc? przez bylejakiego opoja do:

sta? si? na s?d obo?ny, bo na huczek, jaki mo?e po-

wsta?, suponuj?, ?e zlec? si? tu ceklarze miejscy.

I

- Ja ch?tnie po?wiadcz? justitiam causae i wYI

mieni? nazwisko prawdziwego sprawcy zaj?cia. Nazy

wam si? Jan B?k-Lanckoro?ski, kasztelan tczewski! ?

z powag? odezwa? si? dostojny jegomo??, g??biej usa

dawiaj?c si? na ?awie. I

Kilku ze szlachty natychmiast zg?osi?o si? n!

?wiadków. ?

- Zakasuj, asan, r?kawy ?upana, bo b?dziesz ma

cha?, jak wiatrak! - rzuci? szyderczym g?osem Hor?

Kiczy?ski, staj?c w pozycji i czekaj?c, a? go?cie oczy

szcz? plac boju. ,

- Nie warto, bo nied?ugie machanie z takim zl

pa?nikiem, - odpar? Haraburda.

(12)
(13)

Doby? szabli, dotkn?? d?oni? klingi i u?miechn?? si?.

- Nie st?pia?a na tureckich g?owach! - rzek?. -

Tylko bacz, wa??, aby nie pot?uc paj?ków i kubków

pana Fuggera, bo spadkobiercom twoim p?aci? za nie

wypadnie!

Rotmistrz w tej chwili przyci??, robi?c "prim?".

Haraburda odbi? cios i odezwa? si?:

- Powiadam, ?e wa?? por?biesz paj?ki! Lepsze

od "g?owy" jest ci?cie referendarskie, ot - takie, bo

mo?na go u?y? nawet w karocy. Widzisz?!

Lecz lisowczyk ju? nic nie widzia?, bo pad?, niby

piorun we? trzas? i krwawi?.

Haraburda skin?? na pacho?ka i, iego fartuchem

wytar?szy szabl?, w?o?y? j? do pochwy. Usiad?, z?y na

siebie i na wszystkich, oboj?tny na pochwa?y i za-

chwyty szlachty.

- Przepraszam pana kasztelana za niemi?e wido-

wisko _. rzek? z uk?onem do pana B?k-Lanckoro?-

skiego - lecz nie moja w tern culpa ...

- Prawdziw? rozkosz mia?em, widz?c tak znako-

mit? robot? w sztuce krzy?owej - odpar? dostojny

pan - ale przepraszam, czy jeste? pan synem kaszte-

lana mi?skiego, pana Micha?a Haraburdy, wielkiego

statysty, a mego dawnego znajomka?

- J eslem wnukiem jego, a synem Stefana, daw- '

nego rezydenta królewskiego w Kurlandii, - odpar?

m?odzieniec. - Mi?e mi jest spolkanie z tak dostojn?

i znamienit? osob?, od której te? sztuki wojennej si?

uczy?em!

- Jakto? Co wa?? mówisz? - zdziwi? si? ka-

sztelan.

- Uciek?em w roku pa?skim 1610-ym, jako czter-

(14)

nastoletni wyrostek na wojn? moskiewsk?, a wtedy

pod K?uszynem i Kremlem któ? nie podziwia? harców

waszej dostojno?ci?!

- Ha! Robi?o si?, robi?o i na bojarach Szujskiego

i na Szwedach! - zawo?a? pan B?k-Lanckoro?ski. -

Ale widz?, ?e z wa?ci to te? wojak nie od wczoraj!

Gdzie?e? to zarobi? ow? blizn? przez ca?? g?b??

- Pod Cecor? ...

- Jakto pod Cecor?? Przed ucieczk? niekarnego

wojska, czy ... - pyta?, lecz nie sko?czy?, bo Hara-

burda przerwa? mu ponurym g?osem:

- W ostatniej bitwie z Iska?der-basz?, gdy ?mier-

ci? waleczn? a m?cze?sk? poleg? hetman koronny ...

Wszyscy trzej byli?my tam i po kl?sce przebili?my

si? z trudem ...

- Z ko?ci jego niech powstanie m?ciciel! - szep ..

n?? kasztelan z ci??kiem westchnieniem.

- Takim by? testament hetmaiiski przed bitw? ce-

corsk?, gdy pospolite ruszenie i kwarciane chor?gwie

opu?ci?y obóz - doda? Dubissa Kraczak. - By?em

wtedy przy hetmanie, jako ordynansowy towarzysz,

i na w?asne uszy s?ysza?em ...

- My ju? dawno my?limy tam u siebie na Inflan-

tach o czasie, gdy zjawi si? m?ciciel za krzywdy, czy-

nione Rzeczypospolitej. Siedzimy jak borsuki w no-

rach na pograniczu i bronimy si?! - mrukn?? Mzura.

- Gor?co tam u was? - rzuci? pytanie kasztelan.

- Jak w ukropie! - odpar? Haraburda. - Posiad?o-

?ci nasze obj?li?my zaraz po wojnie moskiewskiej i te

dziesi?? lat szabli z gar?ci nie popuszczamy l Moskwa

nasy?a nam hajdamaków i wata?ków, a w tych ban-

dach.,... s?u?? ludzie z dru?yn wojewodów pskowskich .

;.,

(15)

Szwedzi sp?ywaj? z Narwy i z Pejpusa, czyni? na-

jazdy srogie, ch?opa buntuj?c i obietnicami j?trz?c

i zwodz?c.

- Nasze strony Rze?yckie i Lucy?skie - to niby

Dzikie Pola, ale harców tam nie dokona cz?owiek, bo

to zaraz Szwedy, co pozostali, skargi do króla zano-

sz?, a biskupi i popy unickie gard?uj?, ?e ich ?any

si? niszcz?! - wmiesza? si? Mzura. - Mo?emy tylko

si? broni?, a to - nie rado??, nie s?awa i nie zwy-

ci?stwo!

- Tak l - zgodzi? si? kasztelan. - Inflancka sprawa

nie stoi jeszcze in [undatnento legis! Nad tern trzeba

d?ugo pracowa?, a? w jakowe? pacta regulata zostanie

uj?ta!

- Nie zostanie! - ponuro patrz?c na kasztelana,

odpar? Haraburda.

- Wa?? tak s?dzisz? - zapyta? pan B?k-Lanc-

koro?ski.

- Nie inaczej, wasza dostojno??! - gor?cym szep-

tem odpar? m?odzieniec. - Czego? mo?emy si? spo-

dziewa? po królu, tak niewojennym panu i nie-sta-

ty?cie?

- Co waszmo?? mówisz?! - zni?aj?c g?os, upo-

mnia? go kasztelan.

- Przepraszam wasz? dostojno??, - odpar? sta-

nowczo Haraburda - lecz gotów jestem zrobi? te za-

rzuty wobec króla i jego stronników na nowym sejmie

inkwizycyjnym! Nie mamy absolutum dominium, ale

mamy proditionem absolutem I Król walczy nie o Pol-

sk? i krwi Jagiellonów w ?y?ach nie czuje! Chodzi

mu o tron szwedzki; posz?y na marne ofiary i sukces

wojny moskiewskiej; nie uj?to w karby ad usum Rze-

(16)

czy pospolitej kozaczyzny, bo tego królewi?ta ukrainne

nie chcia?y; skojarzyli?my si? z Habsburgami, którym

s?u?ymy, siej?c u siebie zaraz? belli cioilis ; do morza

Czarnego dost?pu nie mamy, nad Ba?tykiem stoimy

jedn? zaledwie nog?, albowiem nie mamy okr?tów

zbrojnych ...

- Czego, powiadasz wa??, nie mamy? - ?ywo

zapyta? pan Lanckoro?ski.

- Okr?tów bojowych, galer, galion, brygów,

w dzia?a ci??kie i lekkie zbrojnych! - odpowiedzia?

Haraburda. - Gdyby?my je mieli, cicho by?oby w Pru-

sach Ksi???cych i w Gda?sku, co, jak ladacznica, nie

wie za kim ma i??? Spokój by?by na Inflantach szwedz-

kich i Pomorzu brandenburskiem! Gdyby?my mieli

swoj? armat? morsk?, [ak Hiszpania, Olendry, Franki

i Hanza, toby?my znaczne wzmo?enie Rzeczypospoli-

tej w jej bogactwie i pot?dze dali, a na Czarnem mo-

rzu zdobyliby?my ziemi? chana Krymskiego i Stam-

bu?owi w oczy ?mia?o skoczyliby?my w jego legowisku!

Na czajkach i bajdakach kozackich tego nie dokona

nikt... Pró?ne gadanie, babskie brednie! ...

- Waszmo?? w dziada si? wrodzi?! - zawo?a? ka-

sztelan. - Masz g?ow? do spraw nuupii osloris !

- Widzia?o si? sporo, a jeszcze si? wi?cej my-

?la?o! - odpar? Haraburda. Cz?sto bywa?em z nie-

boszczykiem rodzicem w K?ajpedzie, Libawie i Rydze.

Widzia?em si?? morsk? innych ludów i mówi?em o teru

z szyprami i komendorami na okr?tach ...

By?e? w Gda?sku? - zapyta? kasztelan.

- Nie!

- Odwied? mnie w Tczewie przy okazji! - rzek?

pan Lanckoro?ski.

(17)

- Dzi?kuj? waszej dostojno?ci - nie omin?! -

odpar? m?odzieniec z uk?onem, widz?c, ?e kasztelan

podniós? si?, aby odej??.

Wkrótce pan Lanckoro?ski opu?ci? winiarni? i przy-

jaciele pozostali sami, przygl?daj?c si?, jak lisow-

czycy wynosili na rozpi?tej del]i poturbowanego Horb-

Kiczyilskiego, a hajdukowie zacierali ?lady pojedynku,

posypuj?c posadzk? ?ó?tym piaskiem wi?lanym.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tomasz Ptak znalazł się tuż przy krańcowej. Pięknie utrzymana, świeciła się jak ze złota, ozdobiona płaskorzeź­.. bą przz nasadzie i na

Z szacowanego na około 4000 tomów księgozbioru Zygmunta Augusta odnale- zionych zostało do dziś nieco ponad 1000 tomów, można się więc spodziewać, że omówione tomy nie

U słyszaw szy Jagienka, że D anuśka odnaleziona a Zygfryd wzięty do niewoli, pobiegła oznajm ić tę now inę Jurandow i, który zaraz padł krzyżem i począł

Przez długi czas pracownia A rrheniusa była Mekką wszystkich zajm ujących się chemią fi­. zyczną i ustępow ała pierwszeństwa jedynie

Torsa (sto Tpaspaib atxB TOMy!) npoH3omjio hto-to Tanoe Moaosoe, cBtatee, xopomee,— H3B Toro HTÓ ocTaeTca HaBcer/ia bb cepspfc yaacTBOBaBiHHXB. JInTepaTypHBIXB

Obraz USA w Polskiej Kronice Filmowej wynikał bezpos´rednio z powo- jennej pozycji Stanów Zjednoczonych Ameryki na arenie mie˛dzynarodowej, z czym wi ˛azały sie˛ takie

wysoki, silnej budow y, przystojny.. G dzienigdzie tylko dało się spostrzec pasterzy, goniących bydło i owce do domu... P rzebudził się ze snu las. K urpie bronili

wał z ognisk popiołem i dymem, Borowy położył się na ziemi, a przy nim jego towarzysze. Dołmaszy rozwiesił na krzakach grubą burkę i zasiadł pod jej