• Nie Znaleziono Wyników

Od "wolnej miłości" do "wtórnego dziewictwa". Uwagi o ewolucji kultury seksualnej w USA.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Od "wolnej miłości" do "wtórnego dziewictwa". Uwagi o ewolucji kultury seksualnej w USA."

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Joanna PETRY MROCZKOWSKA

OD „WOLNEJ MIŁOŚCI” DO „WTÓRNEGO DZIEWICTWA”

Uwagi o ewolucji kultury seksualnej w USA

„Psychologicznemu” człowiekowi X X wieku zalety przede wszystkim na do­

brym samopoczuciu, poczuciu bezpieczeństwa i komfortu psychicznego

|

jed­

nym słowem: na spokoju, i pomóc mu ma w tym właśnie terapia [...]. Zdrowie psychiczne oznacza [...] w praktyce odrzucenie zahamowań i zaspokajanie po­

pędów.

Wiek XX ma poważne kłopoty z uznaniem, że namiętność w tajemniczy sposób może przerodzić się w spokojne i owocne życie małżeńskie - pisze o tym wybitny amerykański historyk i krytyk społeczny Christopher Lasch w po­

śmiertnie wydanym zbiorze esejów zatytułowanym

Women and the Common Life. Love, Marriage and Feminism

(1997). Nietrudno zauważyć, że w kulturze amerykańskiej nie tylko małżeństwo, ale również i miłość romantyczna jakby wypadły już dawno z łask. Wielka literatura ludzkich namiętności ustąpiła miejsca melodramatowi oper mydlanych i harleąuinowych romansów. Nie kontrolowane, nie do końca wyjaśnione, mroczne tajemnice onieśmielają, napełniają lękiem. Nauka zwiększyła kontrolę ludzi nad przyrodą, lecz jedno­

cześnie sprawiła, że człowiek bardziej niż kiedykolwiek boi się tego, czego nie może kontrolować. Natomiast seks poddaje się analizie, jest po prostu częścią nauki. Eksperci mogą go opisywać w podręcznikach biologii czy w liczących na masowego odbiorcę poradnikach. „Natomiast współczesna sztuka i myśl - obserwuje dalej Lasch - skierowały się ku innym niż eros tematom, włączając w to nieunikniony brak zrozumienia między mężczyznami i kobietami, nie­

zgodność charakterów, niestałość przywiązań i niepewność wszystkiego na świecie, z wyjątkiem dojmujących małych, natychmiastowych i mniej lub bar­

dziej zamiennych przyjemności”.

Do podobnych wniosków prowadzi choćby rzut oka na teksty przebojów muzyki popularnej. Miłość czy jak należałoby uściślić: impuls erotyczny i związane z nim emocje zawsze były przecież najważniejsze w tej formie wyrazu. Co więcej, muzyka popularna stanowi źródło inspiracji i jest dziś bardziej niż kiedykolwiek szkołą uczuć dla młodzieży amerykańskiej.

I tak w pierwszej połowie stulecia kobiety śpiewały o tym, że miłość sta­

nowi główną rację ich bytu (niezależnie od tego, czy mężczyzna był jej godny

czy nie), mężczyźni opiewali czar kobiety, której udało się zapanować nad ich

myślami i skraść im serce. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych teksty

(2)

268 Joanna PETRY MROCZKOWSKA

piosenek odzwierciedlały hasła kontrkultury i rewolucji seksualnej, powstawa­

ły w atmosferze wzrastającego dobrobytu i w klimacie permisywizmu zrywa­

jącego z tradycyjnymi autorytetami i dotychczasowymi obyczajowymi tabu.

W pewnym sensie była to reakcja wobec materializmu oraz cywilizacji, która powołując się na ideały miłości bliźniego, dopuszczała, a nawet popierała przemoc: coś, co nazywano miłością, stało się przedmiotem kultu, miało bo­

wiem zbawić świat. Seks, nawet orgiastyczny, z elementami religijnego miste­

rium, pojmowany był jako narzędzie poszukiwań duchowych, których celem było zjednoczenie z drugim człowiekiem, ze światem. „Make love not war” - głosił najpopularniejszy chyba hippisowski slogan kontrkultury.

W środowiskach nie będących pod wpływem haseł kontrkultury zautoma­

tyzowanie, monotonia, brak satysfakcji z pracy i zubożenie życia wspólnotowe­

go zdawały się również przyczyniać do tego, że nastawione przede wszystkim na siebie pokolenie lat siedemdziesiątych, zwane „pokoleniem Ja”, coraz częściej szukało w seksie zaspokojenia rozmaitych potrzeb emocjonalnych. Aktywność seksualna stała się zajęciem rekreacyjnym. W popularnych piosenkach męż­

czyzna mówił o tym, że nie spieszno mu do podejmowania zobowiązań, i pod­

kreślał potrzebę niezależności. Z czasem słowa piosenek stawały się coraz bardziej dosadne. Brak jakichkolwiek zahamowań zwany otwartością odkrył pustkę i cynizm, lecz gdy nurt ten (nie cofając się przed bezprecedensową wulgarnością) bez ogródek wyraża wyzwoloną z tradycyjnych norm zmysło­

wość, inny zdaje się świadczyć o nostalgii za uczuciem trwałym i stanowi reak­

cję wobec konsumpcyjnych i narcystycznych tendencji ostatniej doby. W amery­

kańskiej rzeczywistości bowiem w pewnej mierze ciągle jeszcze obecna jest rewolucja seksualna. Towarzyszy jej jednak zdecydowana reakcja i sprzeciw.

NARCYSTYCZNA MIŁOŚĆ WŁASNA

O tym, że kultura wybujałego, rywalizującego indywidualizmu oraz zagwa­

rantowane w konstytucji prawo do poszukiwania szczęścia doprowadziły do ślepego zaułka narcystycznego zajęcia się sobą, pisał Christopher Lasch głów­

nie w książce

The Culture o f Narcissism: American Life in an Age ofD im inis

-

hing Expectations

(1979) [Kultura narcyzmu], przywołującej niepokojący ob­

raz społeczeństwa amerykańskiego lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

Od tamtego okresu narcystyczny typ charakteru zakorzenił się na dobre, ale do umiarkowanego optymizmu skłania fakt, że wielu Amerykanów jest już przekonanych, iż jest to zjawisko negatywne z punktu widzenia skutków jed­

nostkowych i społecznych.

Pojawienie się zaburzeń charakterologicznych jako formy patologii psy­

chiatrycznej na masową skalę, wraz ze zmianami struktury osobowości, jakie te

zaburzenia za sobą pociągają, związane jest - zdaniem Lascha - ze specyfi­

(3)

O dwolnej miłościdowtórnego dziewictwa99 269 cznymi przeobrażeniami amerykańskiego życia społecznego i kultury - poczy­

nając od wzrastającego znaczenia biurokracji, natłoku obrazów, terapeutycz­

nych ideologii, racjonalizacji życia wewnętrznego czy kultu konsumpcji.

W późniejszych pracach Lasch wielokrotnie dawał wyraz przekonaniu, że ogromne znaczenie dla przemian psychospołecznych w USA miał masowy exodus ludzi z miasta do suburbii, który zdaje się zinstytucjonalizować zasadę wolnego i nieograniczonego wyboru”.

I rzeczywiście. Jak unaocznia to zewnętrzny i wewnętrzny aspekt wszech­

obecnej „suburbii”, problemem dzisiejszych Amerykanów nie jest nawał nie­

skończonych możliwości, lecz banalność życia. Ktoś porównał ich do zwierząt, których instynkty stępiły się zupełnie w niewoli, dodajmy: w niewoli gloryfi­

kowanej swobody. Nie chodzi tu wyłącznie o ucieczkę od życia publicznego do prywatności, nie chodzi też o indywidualizm, egoizm, które istnieją nie od dzisiaj. Dla naszych wywodów istotny jest fakt, że osobowość narcystyczna charakteryzuje się przede wszystkim strachem przed emocjonalnym uzależnie­

niem od innych. (Za narcystyczne cechy drugorzędne Lasch uważa fałszywy wgląd we własną osobowość, wykalkulowane uwodzicielstwo i nerwową autoi­

ronię.) Narcyści zbudowali tyle barier mających chronić ich przed emocjami, iż nie pamiętają nawet, co to znaczy być owładniętym przez namiętność, skarżą się natomiast na niemożność czucia. Taki człowiek - stwierdza dalej Lasch - opanowany jest gniewem, który wypływa z wysiłku zmierzającego do okiełz­

nania namiętności. Pozbawiony cech wyróżniających, bezbarwny, „gładki”

w towarzystwie, ogarnięty jest przez niepokój, niezadowolenie, depresję, po­

czucie pustki.

„Psychologicznemu” człowiekowi XX wieku zależy przede wszystkim na dobrym samopoczuciu, poczuciu bezpieczeństwa i komfortu psychicznego, jednym słowem: na spokoju, i pomóc mu ma w tym właśnie terapia. Ale nawet wtedy, gdy terapeuta mówi o potrzebie „poczucia sensu” i „miłości”, definiuje te pojęcia jako zaspokojenie emocjonalnych potrzeb pacjenta. Zdrowie psy­

chiczne oznacza dla niego w praktyce odrzucenie zahamowań i zaspokajanie popędów. Prawie nigdy nie przychodzi terapeutom na myśl - i z racji specyfiki samej terapii jest to niemożliwe - aby zachęcić pacjenta do podporządkowania własnych potrzeb i interesów potrzebom drugich. Miłość jako poświęcenie czy

„zapomnienie” o sobie, „poczucie sensu” jako podporządkowanie wyższemu celowi - takie sublimacje wydają się terapeutom nieznośnie opresyjne, obra­

żające zdrowy rozsądek oraz szkodliwe dla zdrowia i dobrego samopoczucia.

Powinność - nie można mieć co do tego złudzeń - nie jest tu popularnym pojęciem. Jak zauważa Joyce Little we wstępie do swej książki

The Church and the Culture War

(1995), w dzisiejszym świecie rozpleniło się pragnienie posia­

dania wszystkiego na dwa zazwyczaj wykluczające się sposoby, bez koniecz­

ności dokonywania wyboru: albo to, albo tamto. Najlepiej jest to widoczne

w odniesieniu do małżeństwa. Taka „inkluzywna” mentalność przekształciła

(4)

270 Joanna PETRY MROCZKOWSKA

na przykład krajobraz seksualny w mieszaninę seksu przedmałżeńskiego, po- zamałżeńskiego, hetero, homo- i biseksualnego, z wieloma partnerami bądź z „seryjną rozwiązłością monogamiczną".

W klimacie tym najbardziej ucierpiała idea zobowiązania (commitment), która wymaga robienia czegoś lub wstąpienia w jakiś związek z wykluczeniem robienia innej rzeczy czy wstąpienia w inny związek. Niepodejmowanie zobo­

wiązań rozumiane jest jako wolność i swobody tej broni się w oparciu o za­

łożenie, że ludzie się zmieniają i nie można od nich oczekiwać respektowania długoterminowych zobowiązań. Z języka zniknęły już takie wyrażenia, jak:

silna wola, umiejętność odmówienia sobie czegoś, cierpliwość, ofiarność, po­

święcenie, altruizm.

„Wyzwolenie ludzkości z okowów takiego przestarzałego modelu miłości, obowiązku stało się misją postfreudowskich psychoterapii” - stwierdza profe­

sor Allan Bloom. To właśnie Freud uważał, że wolność polega na izolacji i jedyną drogą do uzyskania pożądanej niezależności jest uznanie, iż nie po­

trzeba nam bliźniego. Allan Bloom poświęca temu zagadnieniu sporo miejsca w swojej znanej polskiemu czytelnikowi książce

Umysł zamknięty

(1997), gdy usiłuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wielka klasyka literacka zupełnie nie przemawia do dzisiejszych studentów, którzy nie są w stanie identyfikować się z bohaterami wielkich ludzkich dramatów. Młodzi ludzie nie doświadczają miłości, bo miłość wymaga zapomnienia o sobie, a oni przecież o sobie ani na chwilę zapomnieć nie mogą, stanowią bowiem jedyną miarę wszechrzeczy.

Młodzi ludzie boją się dziś zaangażowania i zobowiązań, a miłość jest właśnie zobowiązaniem. Tymczasem można być seksualnie zainteresowanym drugą osobą, ale - zgodnie z dzisiejszą mentalnością - nie dostarcza to dostateczne­

go powodu, by żywić rzeczywiste i długotrwałe zainteresowanie tą osobą.

W wolnych związkach, opartych na dążeniu do zapewnienia sobie doraźnej przyjemności, nie ma miejsca na zazdrość (będącą skądinąd wypaczeniem zasady wyłączności), żadna ze stron nie powinna oczekiwać wierności, męska opiekuńczość trafiła zaś do lamusa. „Młodzi - i nie tylko - praktykują ten niedołężny eros, który nie jest uskrzydlony i nie zakłada tęsknoty za wieczno­

ścią i przeczucia związku własnej istoty z Bytem. Są praktycznymi wyznawcami Kanta, uważają bowiem, że nic, co zabarwione jest pożądaniem lub przyjem­

nością, nie wchodzi w zakres kodeksu moralnego. Nie odkryli jednakże czystej moralności. Pozostaje ona pustą kategorią służącą do dyskredytowania wszys­

tkich poważniejszych skłonności, które dawniej miały charakter moralizują- cy”. Paradoksalnie zbyt duży nacisk położony na autentyczność doprowadził

do tego, iż nie można dziś ufać własnym instynktom, a zbyt poważne trakto­

wanie seksu sprawiło, że nie sposób go brać poważnie. Według profesora Blooma zanik erotycznej pasji i związanych z nią wzlotów i upadków, rozpa­

czy i nadziei, a także poczucia związku między miłością a śmiercią, owa bez-

namiętność, będąca najbardziej zadziwiającym skutkiem rewolucji seksualnej,

(5)

Odwolnej miłości” dowtórnego dziewictwa” 271 doprowadziła do spłaszczenia, spłycenia duszy, a seksualna wiedza naszych czasów zmierza do uczynienia z owego spłycenia duszy zjawiska powszechne­

go. To właśnie Freud, według słów Blooma, położył pieczęć nauki na rozumie­

niu seksu w oderwaniu od erotyzmu. „Przyjaźń, podobnie jak pokrewne uczu­

cie - miłość nie zdarzają się już pośród nas, gdyż oba opierają się na pojęciu duszy i natury, których z racji mieszaniny teoretycznych i politycznych powo­

dów, nie należy nawet brać pod uwagę”.

W FEMINIZMIE NIE MA MIEJSCA DLA MIŁOŚCI

W swojej książce zatytułowanej

Esteem Enlivened by Desire

(1992) Jean Hagstrum udowadnia ciekawą tezę, że osiągnięcie „ideału erotycznego”, czyli zakładające równość płci połączenie wzajemnego szacunku i miłosnego pożą­

dania, może być uważane za jedno z wielkich osiągnięć kultury Zachodu.

Jakkolwiek przez długie stulecia erotyczna namiętność nie była wiązana z małżeństwem, to już literatura starożytnej Grecji przynosi przykłady istnie­

nia nurtu stojącego w opozycji do ogólnie przyjętego założenia o nierówności małżonków i podejrzliwości wobec kobiecej seksualności. Chociaż nurt ten do XIX stulecia był tylko poboczny, romantyczna miłość znacznie mitygowała patriarchalizm w stosunkach społecznych. Do zobaczenia w kobiecie partnera męża i dowartościowania seksualności przyczyniło się przede wszystkim chrze­

ścijańskie przekonanie, że nie należy z zasady potępiać materii ani absoluty­

zować „czystej” duchowości.

Radykalny feminizm patrzy na tę sprawę zupełnie inaczej. Małżeństwo (pojęciem miłości nie operuje się w ogóle) feministki poczytują za jedną z najpoważnieszych komplikacji życia, wiążącą się z reguły z degradacją ko­

biety, a przynajmniej ze zmniejszeniem jej szans życiowych. To właśnie pod hasłem zerwania z wszechobecnym patriarchalizmem od wielu lat potępiają one tradycyjną obyczajowść i zakładają pełne wyzwolenie seksualne kobiet.

Starają się seksualność oderwać, „wyemancypować” z głębszej warstwy uwa­

runkowań psychicznych, psychofizycznych i społecznych, stoją bowiem na stanowisku, że liczy się głównie to, „jak ja to odbieram” i „czy sprawia mi to przyjemność” zgodnie z tak zwanym kobiecym punktem widzenia, który w istocie jednak stanowi jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii w pro­

wadzonych dyskusjach i sporach. Oddzielenie seksu od prokreacji objawia się agresywnym poparciem radykalnego feminizmu dla aborcji, antykoncepcji i homoseksualizmu.

Tymczasem, jak - nie pozostawiając na ten temat żadnych wątpliwości - mówi podtytuł niedawno wydanej książki profesor Elizabeth Fox-Genovese

Feminism Is Not the Story o f My Life

(1996) [Feminizm nie przystaje do

mojego życia], warto zdać sobie sprawę z tego, że „dzisiejsza elita feministek

(6)

272 Joanna PETRY MROCZKOWSKA

straciła z oczu rzeczywiste problemy kobiet”. Analiza porównawcza subie­

ktywnego stanu satysfakcji w amerykańskim społeczeństwie, zawarta w boga­

to udokumentowanej danymi statystycznymi pracy Davida G. Myersa

The Pursuit o f Happiness

(1992), stanowi potwierdzenie takiej oceny. Młodzi Ame­

rykanie w dalszym ciągu udane małżeństwo stawiają wysoko na liście swoich celów życiowych. 91% rozmówców z dezaprobatą wypowiada się o zdradzie małżeńskiej, a większość małżonków uważa się za szczęśliwych (w tym dwie trzecie za bardzo szczęśliwych, podczas gdy cztery piąte oświadcza, że poślu­

biłaby tę samą osobę jeszcze raz). Nie powinno więc nikogo dziwić, że cyto­

wane przez Fox-Genovese liczne rozmowy z kobietami reprezentującymi wszystkie środowiska amerykańskiego społeczeństwa przynoszą konkluzję, iż

feministki, które małżeństwo uważają za niemożliwe do pogodzenia z potrze­

bami kobiet i dzieci, absolutnie nie rozumiały znaczenia, jakie miłość, życie rodzinne, a przede wszystkim macierzyństwo mają dla większości kobiet. Te z reguły wcale nie czują się szczęśliwe z powodu „wyzwolenia” od mężczyzn i dzieci. A skoro trudno zanegować fakt, iż seksualność często łączy niebezpie­

czeństwo (agresji, gwałtu i wykorzystania) z obietnicą (miłości, trwałego związ­

ku i nowego życia), zatem musi ona znaleźć się w centrum spraw składających się na kodeks moralny. I tak, podczas gdy dla niektórych feministek zdrada małżeńska staje się pożądaną bronią mającą zapewnić kobietom wyzwolenie spod jarzma narzuconego przez mężczyzn, kobiety pochodzące z różnych warstw społecznych podzielają awersję do braku lojalności i uważają ten pro­

blem za kwestię moralną.

Libertyni z radykalnymi feministkami włącznie oraz liczni przedstawiciele środowisk liberalnych nie od dziś domagają się niczym nie ograniczonego celebrowania seksu i krytykę takiego podejścia poczytują za dowód religijnej bigoterii, oskarżając o nią głównie amerykańską „prawicę religijną”. Z ich szeregów słyszy się żądania, „by nie doszukiwać się znaczenia seksu, co wię­

cej, należy pozbawić seks znaczenia”. Zwracają uwagę, że sytuacja w Stanach Zjednoczonych negatywnie odstaje od sytuacji w Holandii i Skandynawii, gdzie panuje większa tolerancja wobec homoseksualizmu, pornografii i w kwe­

stiach wychowania seksualnego. Rewolucja seksualna lat sześćdziesiątych upierała się przy twierdzeniu, że seks nie ma konsekwencji, począwszy jednak od lat osiemdziesiątych ów „sielski” obraz zmieniło pojawienie się AIDS. To właśnie rozszerzanie się tej choroby ideolodzy libertynizmu uznają za najdot­

kliwszy cios. Najczęściej swój niepokój formułują następująco: propagowanie

wstrzemięźliwości „jest nie tylko purytańskie i nieskuteczne w ograniczeniu

działań seksualnych, lecz także podsyca przesądy wobec ludzi, którzy wyrażają

się seksualnie w sposób bardziej zdecydowany, i insynuuje, że choroba jest

karą za grzech” (Judith Levine,

Tikkun).

(7)

O d „wolnej miłoścido „wtórnego dziewictwa ” 273

TĘSKNOTA ZA PORZĄDKIEM I SENSEM

Hasłem radykalnego feminizmu był i nadal jest postulat, aby uznać stan­

dardy moralne za sprawę prywatną, nie zaś publiczną. Ale jeśli seks „wyzwo­

limy z pęt moralności”, rozrodczość wyłamie się z niej także. Dziś zauważa się już, że pluralistyczne i wielokulturowe Stany Zjednoczone cierpią na brak społecznego konsensu co do norm moralnych w życiu publicznym. Nie ma jasnej i jednoznacznej odpowiedzi na pytania: jakie są etyczne granice miło­

ści? jaki jest związek między moralnością a płciowością, między moralnością a rozrodczością, między osobniczą a publiczną moralnością? Jednakże ciągle jeszcze wielu Amerykanów uważa, że prywatne zachowanie ma konsekwencje społeczne, że moralność ma charakter publiczny, a przeniesienie jej do sfery prywatności doprowadziłoby do zaniku moralności. Po obaleniu moralności seksualnej podobnie rozprawiono by się z innymi sferami, bo jeśli doznanie przyjemności jest celem nadrzędnym, osiąganie jej poprzez inne działania, będące dotychczas w sprzeczności z zasadami moralnymi (na przykład kłam­

stwo), stanie się następnym celem.

Seksem i moralnością końca wieku, jak ujmuje to podtytuł, zajmuje się w niedawno wydanej książce

Last Night in Paradise

(1997) Katie Roiphe, młoda pisarka, znana już z publikacji na tematy społeczno-obyczajowe. Ona również jest zdania, że widmo AIDS zmienia podejście Amerykanów do spraw związanych z seksem, choć zauważa, że choroba ta pojawiła się w momencie, kiedy hedonizm tracił już na popularności. Z reporterskim profesjonalizmem, choć nie bez niechęci wynikającej z jej własnych liberalnych przekonań, opi­

suje coraz silniejszy, a skierowany głównie do młodzieży szkolnej, trend pro­

pagujący abstynencję seksualną. Jego hasłami są na przykład: „Dziewictwo nie jest brzydkim słowem” czy „Prawdziwa miłość czeka”. To właśnie tutaj, z właściwym Stanom zdumiewającym optymizmem, wiarą w powrót niewin­

ności, stworzono oksymoron: „wtórne dziewictwo”, w pragmatycznym wymia­

rze podkreślający możliwość - i celowość - zmiany zachowania, używany nawet przez niektórych polityków zatroskanych aktywnością seksualną mło­

dzieży, wysokim wskaźnikiem zapadalności na choroby weneryczne i nagmin- nością ciąży nieletnich. Obserwacje Katie Roiphe przynoszą jednak wątpli­

wość, czy - wobec wyjątkowo legalistycznie przestrzeganego wymogu utrzy­

mania w pełni sekulamego charakteru szkół publicznych i instytucji państwo­

wych, nie odwołując się do Boskiego autorytetu i kanonu moralnego porządku - argumenty i wystąpienia nawołujące do abstynencji, wstrzemięźliwości

i godności osobistej nie brzmią czasem pusto. Z założenia bowiem przemilcza­

ją wiele prawd wykraczających poza powszechnie uznane problemy indywi­

dualne i społeczne, z ryzykiem śmiertelnej choroby na czele.

Liczne dzisiaj głosy zdają się świadczyć, że Amerykanie mają poczucie tego niedosytu. Dokonując krytyki książki Roiphe Marie Arana-Ward pisze w „The

„ETHOS” 1998 nr 3 (43) - 18

(8)

274 Joanna PETRY MROCZKOWSKA

Washington Post”: „Na szeroką skalę społeczeństwo amerykańskie wykazuje tendencję odrzucania amoralności, nie dlatego że jednostki lubią regulaminy [aluzja do głośnego, szeroko komentowanego, wprowadzonego w 1993 roku przez jeden z uniwersytetów amerykańskich kodeksu zachowań seksualnych wymagającego werbalnej zgody partnera na przejście do „następnego etapu”

działania - uwaga J.P.M.], lecz dlatego że społeczeństwo jako całość chciałoby osiągnąć «wtórne dziewictwo», pozbyć się pozostałości po rozwiązłym stylu życia - rozbitych rodzin, spaczonych dzieci, ludzi skarlałego ducha - i rozpo­

cząć od nowa”.

O tym, jak niebezpieczne były i są tendencje do oddzielania seksu od miłości, interesująco pisał znany w Polsce angielski historyk i publicysta Paul

Johnson w niedawno wydanej książce

The Quest for God. A Personal Pilgri

-

mage

(1996) [Szukanie Boga. Osobista pielgrzymka]. Jeden z jej rozdziałów poświęcony jest rozważaniom na temat kwestii płci i rodzaju w zamyśle Bo­

żym. Skoro Bóg jest wszechmogący - rozumuje Johnson - nie musiał stosować rozróżnienia na płci w świecie organicznym - świat nieograniczony obywa się przecież bez nich. Odpowiedzią na tę zagadkę może być koncepcja miłości jako ostatecznej siły organizującej i utrzymującej świat. Co z tego wynika?

Otóż powinniśmy mieć odpowiedni szacunek dla płci, gdyż dla naszego Stwór­

cy było to sprawą zasadniczą. To, że kwestie seksu są w Bożym planie bardzo istotne, potwierdzają dzieje świata obfitujące w przypadki ogromnej siły ludzkiej erotyki. Kościół - ciągnie dalej Johnson - ma rację, że podchodzi do spraw seksu tak poważnie. Miłość ludzka rywalizuje z miłością do Boga i często bierze nad nią górę. Pozbycie się egoizmu, poskromienie ego, to najtrudniejsza rzecz w miłości płciowej, a zarazem jedyna droga, by zbliżyć się do miłości Bożej.

Inni komentatorzy, zwłaszcza teologowie, zwracają uwagę, że wszelka nie kontrolowana pożądliwość, żądza, zakłada nadmierne przywiązanie do świata, burzenie jakiegoś porządku. Jest wyrazem buntu, wyraża postawę roszczenio­

wą, brak wdzięczności za to, czym zostaliśmy obdarzeni. Dotyczy to oczywiście nie tylko seksu. Żądza władzy, przyjemności, chciwość względem dóbr mate­

rialnych stają się złe przez nieumiarkowaną chęć posiadania, która zamienia się w jakieś ubóstwienie, bałwochwalstwo, gdyż czyni ze spełnienia przedmiot kultu pochłaniający energię jednostki. Wydaje się, że szczególnie w kulturze amerykańskiej - wraz z jej wybujałym ethosem wolnego rynku napędzanego interesami wielkich korporacji oraz agresywną reklamą - naturalna i wciąż pochwalana w wielu środowiskach jest ciągła zachłanność, nienasycone pożą­

danie tego, czego dany osobnik nie ma, jeszcze nie posiada, a co mu się należy.

Widzimy tu więc znamienny związek pożądania z materializmem i konsumpcją.

Co więcej, taką chciwość nader często uważa się za zasadniczą cechę ludzką,

która wynika z niezbywalnego prawa do szukania zaspokojenia zachcianek

branych za istotne potrzeby.

(9)

Od „wolnej miłości 1 do „wtórnego dziewictwa S 275 Po obowiązującym przez dziesiątki lat haśle: „R5b to, co ci sprawia przy­

jemność” Amerykanie skłaniają się dziś kujiasłu: „Wszystko, co robisz, musi mieć jakiś sens”. Wolno mieć nadzieję, że nasila się przekonanie, iż znalezienie tego sensu jest sprawą zasadniczą dla jednostki i społeczeństwa. Coraz liczniej­

si wiedzą lub przeczuwają, że powinna im w tym pomóc religia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dziecko wymienia różne wyrazy, które zaczynają się na literę „ć”, następnie te, które się na nią

Ciśnienie jest wielkością fizyczną skalarną, którego miarą jest iloraz wartości siły działającej na powierzchnię przez wielkość tej powierzchni. p

Podaj szczegóły wykonania, takie jak: temat obrazu, kolorystyka, wyszczególnienie planów (kompozycja), nastrój, światłocień, odniesienie tematyki i kolorystyki do

Oryginalny artykuł naukowy 1 Recenzja Artykuł przeglądowy 2 Artykuł monograficzny 3 Bibliografia Komentarz do ustawy Edycja tekstów źródłowych Artykuł

Zdecydowanie najwięcej pojawiało się analiz ekonomicznych, koncentrują ­ cych się wokół wydatków militarnych (częsty powód upadku byłych imperiów), ale nie brakowało

The society must understand that the home, school, hospital, barracks, theater, bridge, road, dam on the river, as well as architec- tural work, are almost

Ślad tych wierzeń można odnaleźć nawet w języku polskim, gdyż wyraz wilkołak (prawdopodobnie skrócona wersja od: wilko-dłak) oznacza dosłownie „mający

Osoby wspierające uczących się w procesie uczenia się (użyłem takiej skom- plikowanej i długiej nazwy, aby podkreślić, że mogą to być nie tylko nauczyciele) zarówno