• Nie Znaleziono Wyników

Ekran i widz: "Mania wielkości"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ekran i widz: "Mania wielkości""

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Derecki (md)

EKRAN I WIDZ: „MANIA WIELKOŚCI”

Przeciętnemu bywalcowi sal kinowych nazwisko Gérarda Oury mówi niewiele albo zgoła nic. Natomiast prawie wszystkim znane są jego filmy. Któż z nas nie zaśmiewał się do łez na „Gamoniu”, „Wielkiej włóczędze”, „Mózgu” - komediach skrzących się dowcipem pełnych doskonałych gagów, opromienionych na dodatek nazwiskami wielkich komików:

Louisa de Funésa i Bourvila? Pewnie, że Oury nie stanowi gwiazdy pierwszej jasności na firmamencie sztuki filmowej, że jego humor nie jest zbyt finezyjny i trudno byłoby się doszukiwać w jego komediach głębi intelektualnych, ale też reżyserowi wcale nie chodzi o tego rodzaju wartości. Czerpiąc nierzadko inspirację ze słynnej burleski amerykańskiej, stara się zapewnić publiczności przede wszystkim dwie godziny wesołej, beztroskiej zabawy. A że jest przy tym świetnym znawcą warsztatu filmowego, że jak mało który z reżyserów potrafi utrzymać wartkość akcji i atmosferę napięcia, zadanie jakie sobie postawił - niewymuszony śmiech na widowni - w pełni mu się udaje.

Kiedy zarzucano mu, że w czasie realizacji swoich filmów nie liczy się z pieniędzmi, że jego filmy pochłaniają ogromne sumy, co odbija się niekorzystnie na innych gałęziach sztuki filmowej, Oury odpowiedział po prostu: Nudzi mnie ciągle przypominanie, ile to milionów kosztują moje filmy. Podobno uniemożliwiam przez to innym robienie filmów. A przecież każdy z mych filmów przynosi dziesięć razy tyle, ile kosztuje. Może więc raczej żywię francuską kinematografię? Zresztą chodzi o coś innego: o formułę filmu, który „musi się podobać”. Troszczę się przede wszystkim o to, aby film podobał się publiczności, nie zaś aby jak najmniejszym wysiłkiem wyciągnąć jak najwięcej korzyści. Chyba nie byłoby krzywdzące nazwanie Oury’ego wysokiej klasy artystą-rzemieślnikiem, pracującym rzetelnie, z poświęceniem i wypuszczającym ze swego warsztatu produkt szlachetnej jakości.

Tak też jest z jego „Manią wielkości”, filmem, który ostatnio pojawił się na polskich ekranach. Jak poprzednie, tak również i ta komedia realizowana była z myślą o sukcesie kasowym. Tym razem jednak reżyser zrezygnował ze współczesnej scenerii, w której rozgrywała się większość jego filmów i przeniósł się... na dwór hiszpański w okresie baroku.

Tam więc, w słynnych wnętrzach Eskurialu, na dziedzińcach Alhambry w Grenadzie

rozgrywają się niesamowite przygody okrutnego ministra, intryganta i obłudnika Don Salluste

(2)

(Louis de Funés) i jego kutego na cztery kopyta sługi Blaze'a (Yves Montand), osobnika niezbyt wartościowego, ale nie pozbawionego jednak cech szlachetności.

Czegóż nie nagromadzono tutaj dla uciechy widza: wspaniałe hiszpańskie pejzaże i gorące piaski afrykańskiej pustyni, piękne senory i senority, konne galopady jakby żywcem przeniesione z amerykańskich westernów, pojedynki na białą broń i tęskne romance śpiewane pod oknami szlachetnie urodzonych kochanek. A wszystko skąpane w morzu humoru. Louis de Funés jak zwykle zdumiewa ekspresją i żywiołowością, Yves Montand - sprawdza się raz jeszcze jako aktor komediowy, operując oszczędnie środkami wyrazu i stanowiąc doskonałe tło dla swojego „wulkanicznego” pana. Zakończenie filmu nie przynosi spodziewanego w takich wypadkach happy-endu i to trzeba dodatkowo zapisać na korzyść reżysera. Zresztą o tym zadecydować musi ostatecznie sam widz.

Wielbicielom twórczości Victora Hugo nasuną się w czasie oglądania „Manii wielkości” skojarzenia z romantyczną tragedią „Ruy Blas” wielkiego pisarza. Nic dziwnego:

„Mania wielkości” jest doskonale zrobionym, komediowym pastiszem tego dzieła, a pomysł takiej transpozycji zrodził się w umyśle Oury’ego jeszcze wiele lat temu, kiedy jako młody aktor grał małą rólkę w teatralnym przedstawieniu „Ruy Blasa”. Pomysł ten zrealizował wprawdzie dopiero osiągnąwszy pięćdziesiątkę i może lepiej się stało, że miał już wówczas za sobą szereg nakręconych filmów i wiele doświadczenia, pasje młodości bowiem najlepiej weryfikuje wiek dojrzały.

Pierwodruk: „Kamena”, 1974, nr 15, s. 14.

Cytaty

Powiązane dokumenty

od reklamy filmowej, tylko o to, że „Miłosna edukacja Walentyna” jest bezwartościową, trywialną komedyjką obracającą się wokół starego, prostackiego,

Wszystko zaś składa się na to, że „Stawka większa niż życie” stanowi idealny przykład znanego na zachodzie „filmu familijnego”.. To znaczy takiego, w

W efekcie, rozkręciwszy, jak się to mówi, interes, a nie mając w pełni zapewnionego zaplecza, WZK musiał zdecydować się na wyjście połowiczne - podczas dni studyjnych w

Nie wymieniłem tutaj „Człowieka z żelaza” Andrzeja Wajdy z tej przyczyny, że film ten, traktowany jako wydarzenie szczególnej miary, otwierał 8 Festiwal Polskich

Chodzi mi oczywiście, o twórców rozrywki rodzimej – autorów i reżyserów kabaretowych, znanych piosenkarzy, modne grupy muzyczne, których obecność na scenach i

„komercyjnych” starają się wypełnić własnymi produkcjami Ma to więc być, wpisany w polski współczesny pejzaż, rodzaj kina „przygodowego”, w którym

jeszcze bardziej, że nic tu nikomu nie sugeruje, umieszczając w czołówce filmu cytat z Borisa Viana: „Ta historia jest całkowicie prawdziwa, ponieważ sam ją wymyśliłem

„Gigantach”, „Hedorach” i relacjach pomiędzy tymi potworami... Te filmy robią kasę, a kina muszą realizować plan sprzedaży biletów.. Podczas gdy od omawiania tych