• Nie Znaleziono Wyników

Kłopoty z monografią

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kłopoty z monografią"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Marek Zaleski

Kłopoty z monografią

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (114), 117-126

2008

(2)

Dociekania

Marek ZALESKI

K łopoty z m onografią*

„G eniusze m ają najkrótsze biografie: ich krew ni nie p otrafią n am niczego o nich pow iedzieć” - pow iada R alph W aldo E m erson w eseju Plato or the Philosopher. Ten p arad o k saln y sąd u g runtow any był w ro m antycznym p rze k o n an iu o w yjątkow o­ ści w ielkich duchów ludzkości, których życie i dokonania w ym ykają się osądowi ich pospolitych bliźn ich . D em okratyczna późna nowoczesność ostrza p arad o k su E m ersonow skiego nie stępiła, przeciw nie - przydała m u ostrości, choć z całkiem innych powodów, o czym za chw ilę. N a razie dodam , że późna nowoczesność, u p ie­ rając się p rzy darem ności p oczynań biografa, zlikw idow ała oczywisty d ystans dzie­ lący go od b o h atera, bo w istocie kazała dziełem odpow iedzieć na dzieło. Co w ię­ cej, w yposażyła biografa w n ie zn a n ą m u w cześniej dozę w olności. Po pierw sze, włożyła w iele p racy w p rzekonyw anie go, że biografizow anie jest działan iem lite ­ rackim , a p reten sje do naukow ości jego u sta le ń są zwykłą uzurpacją. W p o stęp o ­ w aniu biografa będącym de facto pro jek tem pisarsk im to, co „biograficzne” - a więc, zdaw ałoby się, p rzynależne do p o rząd k u faktów rzeczyw istych i u d okum entow a­ nych - zawsze zn ajd u je swoją literack ą ekspozyturę. Z abieg te n nigdy nie pozostaje bez konsekw encji dla ta k zwanej „praw dy histo ry czn ej” . Po drugie, w biografiach p isanych przez autorów św iadom ych „ lite ra tu ry zac ji” p rze d m io tu ich dociekań (a ta k ich jest dziś coraz więcej) n ad p isu ją cy się n a d tek stem biografii bohatera tekst biografii jej autora rów nież staje się tek stem zadanym n am do lektury. Z ad a­ nym przez m odel k u ltu ry literackiej, w której został tekst wytworzony. C udza b io ­ grafia staje się lu stre m i w n im przegląda się i rozpoznaje nasza w łasna. W tym w ypadku biografia autora biografii okazuje się - jak pisał o tym R yszard N ycz

* T e k st w y g ło s z o n y n a k o n fe r e n c ji n a u k o w e j „Jak p is a ć o a k to rz e ? I n s t y tu t S z tu k i

P A N , 1 8 -2 0 p a ź d z ie r n ik a 2 0 0 6 r.

11

(3)

11

8

w Sylwach współczesnych - frag m en tem już naszego w łasnego egzystencjalnego p ro ­ jektu, zapisem drogi naszej samowiedzy. Ten stan rzeczy, za n im stał się p rze d m io ­ tem uniw ersyteckich dociekań i uczonych ustaleń, został zauw ażony i opisany przez sam ych pisarzy: chociażby w pow ieści Prawdziwe życie Sebastiana Knighta (1942) V ladim ira N abokova czy już dużo później, choć m oże w yraźniej, w Papudze Flau­ berta Ju lian a B arnesa (1982).

Zam ysł biografa zrealizow any w zgodzie z ideałem klasycznie pojm ow anej m o­ nografii twórczości artysty wydaje się dziś starośw ieckim ćw iczeniem literackim , zadanym sobie przez jakiegoś w spółczesnego Serenusa Z eitblom a. Bowiem to, co od dawna było celem m onografii, czyli - by uciec się do definicji słownikowej - „wy­ czerpujące i w ielostronne przedstaw ienie” życia i dzieła twórczej jednostki, n ajch ę t­ niej w „porządku chronologicznym i na tle epoki”1, wydaje się dziś niem ożliwe.

Sprawę in te rp re ta c ji jako istotnego w aru n k u „w ielostronnego p rze d staw ie n ia” dzieła pozostaw m y tu ta j na boku. N a te m at in te rp re ta c ji tek stu , którego odczyta­ nie zawsze będzie b udzić spory i n igdy nie zostanie u znane za finalne, p isano ostat­ nio w ystarczająco dużo. Z ajm ijm y się biografią i zacznijm y od istotnej przecież spraw y chronologii, która narzuca konieczność uporządkow ania chociażby m a te­ ria łu biograficznego. Owszem, b o h ater jest „akcją” w określonym ciągu zdarzeń dostępnym w form ie opowieści. Pozostaje jeszcze pytan ie, na ile jest to opowieść lo jalnie wobec faktów rekonstruow ana przez biografa. Ale jeśli naw et zdaje się w iernym odtw orzeniem faktów, w ątpliw ości pozostają. Każda form a chronologicz­ nego uporządkow ania faktów jest fu n k cją ich n arratyw izacji w służbie jakiejś te- leologii. Taką teleologią m oże być wizja procesu historycznego, którego częścią jest b o h ater albo - jak pow iada w S / Z R oland B arthes - „ideologia” osoby. O pinia, że w szelkie uporząd k o w an ie p ro cesu aln e jest fikcją p o rzą d k u , zaproponow aną przez badacza, a więc że to, co znajdzie się w opow ieści przynależy do porząd k u nie tyle faktów, ile tychże faktów in te rp re tac ji, jest na g runcie p o sts tru k tu ra liz m u prześw iadczeniem żywionym od dawna. D o konany przez badacza wybór obszaru badanego przesądza o w ynikach dociekań.

F a k ty n ie są ja k r y b y n a la d z ie s k le p u r y b n e g o . S ą ja k r y b y p ły w a ją c e w o c e a n ie i to , co h is to r y k z ła p ie , z a le ż y c z ę ś c io w o o d p r z y p a d k u , a g łó w n ie o d c z ę ś c i o c e a n u , k tó rą w y b r a ł na p o łó w i r o d z a ju e k w ip u n k u , te z a ś c z y n n ik i z a le ż ą - r z e c z ja sn a - o d r o d z a ju ryby, k tó rą c h c e s ię z ło w ić .2

Sam sta tu s fak tu historycznego także w ydaje się czym ś nieoczywistym . T em ­ poraln y ch a rak te r naszego istn ien ia i poznania zn a jd u je swój w ykładnik w p o rzą d ­ ku n arracyjnym , w którym fak ty są sytuow ane - w szelako ta k konstruow ane, aby

M . G ło w iń s k i, T. K o s tk ie w ic z o w a , A . O k o p ie ń -S ła w iń s k a , J. S ła w iń s k i S ło w n ik

te rm in ó w lite r a c k ic h , Z a k ła d N a r o d o w y im . O s s o li ń s k ic h , W r o c ła w 1976.

E d w a r d H . C arr c y to w a n y p r z e z T. S ła w k a w r o z p r a w ie M o r z e i z ie m ia . D y sk u rsy

h is to rii (w: F a c ta fic ta . Z z a g a d n ie ń d y sk u rsu h isto rii, red. T. S ła w e k , T. R a c h w a ł,

W y d a w n ic tw o U Ś l., K a to w ic e 1 9 9 2 , s. 4 2 ) 2

(4)

Zaleski Kłopoty z monografią

doń pasowały. Ów p o rządek przybiera kształt i zam k n iętą form ę opowieści. H isto- ryczność jest zatem fu nkcją narratyw izacji. „N ieznany n am fakt z przeszłości to ten, k tó ry nie został jeszcze opisany w k ontekście żadnej form y n a rra c y jn e j” - pow iada L ouis O. M in k 3. Sam e z siebie fakty n ie m ają ch a ra k te ru „historyczne­ go”, swoją historyczność uzyskują do p iero jako elem en ty (tutaj: w ykorzystane św iadectw a) w opow ieści historyka. N ic więc dziwnego, że w ro z u m ie n iu fak tu historycznego narraty w isto m se k u n d u je p o ststru k tu ra liz m . O drzucając referen- cyjność fak tu historycznego jako zn a k u dyskursu h isto rii, p o stru k tu ra liz m korzy­ sta z ro zpoznań stru k tu ra liz m u , ale jednocześnie odw ołuje się do krytyki języka i h isto rii zapoczątkow anych przez N ietzschego. Zarów no będący użytkow nikiem dyskursu h isto rii podm iot, jak i fakty historyczne będące sk ła d n ik a m i dyskursu h isto rii p re z e n tu ją się poprzez język - m ają ch a rak te r językowy4. Są te k sta m i k u l­ tu ry - takie ich ujęcie zaproponow ali sem iotycy z T artu z Ju rije m L o tm an em na czele (L otm an jest, nota bene, au to rem bard zo tradycyjnie napisanej m onografii P uszkina - inna zapew ne n ie zdobyła by sobie ówcześnie ak ceptacji radzieckiego wydawcy). W krótce badacze nazw ani d ek o n stru k c jo n istam i jeszcze b ardziej wy­ ostrzyli to stanow isko: „u podstaw w iedzy historycznej leżą nie fakty historyczne, ale pisan e teksty, naw et jeśli m ask u ją się w k o stiu m ie w ojen i rew olucji” - pisze Paul de M an w o sta tn im zd a n iu swojej rozpraw y Literary History and Literary M o­ dernity5. Z atem „epoka h isto ry czn a” i „kontekst h istoryczny” to nazw y opisujące n ie re aln ie istniejące byty, ale nazw y opisujące w historycznej rzeczyw istości coś, co okazuje się syntezą dzieł i zdarzeń, rez u ltatem arb itra ln y ch w istocie poczynań badacza. Rów nie fikcjonalny sta tu s posiada osoba b o h atera zm ieniona w „ideolo­ gię” osoby. Biografia jest bio-grafią. Jest kon stru o w an iem su b stan cji biograficz­ nej, któ ra w efekcie tego procesu przybiera złu d n ą postać realn ie istniejącej esen­ cji. Tym czasem b o h ater m onografii to „tekstow y”fa it accompli. Jest n a p isan ą przez nas postacią, „wielką figurą sem antyczną” (jak określił niegdyś b o h atera lite ra c ­ kiego Jan u sz Sław iński). Zgoda. P isaną w o parciu o zgrom adzone przez nas źródła biograficzne, niem n iej jed n ak stanow iące rep rezen tację faktyczności w tym z n a­ czeniu, w jakim owa faktyczność pozw ala stworzyć figurę sensu. Rzeczywistości, pow iadają konstruktyw iści, nie da się oddzielić od p o rząd k u naszego p oznania, praw da o niej jest przez nas konstruow ana a nie przez nas odkryta. Oczywiście, świat istn ieje n iezależnie od nas (zatem niezależnie od „rzeczyw istości” będącej naszym w ytw orem ), ale ak u ra t o tej jego realności nie m ożem y pow iedzieć wiele w ięcej, an iżeli tylko to, że istn ieje ( istnieje więc na wzór K antow skiej „rzeczy samej w sobie” albo Lacanow skiego Realnego).

C y t. za: K. K a s z te n n a Z d z ie jó w fo r m y n ie m o żliw e j. W ybrane p ro b lem y h isto rii i p o e ty k i

p o ls k ie j p o w o je n n e j sy n te z y h is to ry c zn o lite r a c k ie j, T o w a r z y s tw o P r z y ja c ió ł P o lo n is ty k i

W r o c ła w s k ie j, W r o c la w 1 9 9 5 , s. 38.

Por. R . B a r th e s D y sk u rs h isto rii, p r z eł. A . R y s ie w ic z i Z . K lo c h , „ P a m ię tn ik L it e r a c k i” 1 9 8 4 z. 3.

P. d e M a n B lin d n e s s a n d In s ig h t, U n iv e r s it y o f M in n e s o ta P r e ss 19 7 1 . 3

4

(5)

1

2

0

k a ż d y rod zaj w ie d z y , ja k im d y s p o n u ją is t o t y lu d z k ie , je s t r o d z a je m k o n s tr u k c ji i n ie p o d ­ d a je s ię o c e n ie za p o m o c ą k r y te r ió w z e w n ę t r z n y c h w o b e c sa m ej tej k o n s tr u k c j i, w s z c z e ­ g ó ln o ś c i z a p o m o c ą o d w o ła n ia d o r z e c z y w is to ś c i n ie z a le ż n e j o d o b se rw a to r a . Ś w ia t to n ie ja k o k o r e la t o b s e r w a c ji [ . .. ] . O z n a c z a to , ż e o b ie k t o p is u n ie d a je s ię z n ie g o w y d z ie ­ lić , g d y ż je s t je g o c z ę ś c ią ; o b ie k t y n ie p o p r z e d z a ją o p is u w s e n s ie o n t o lo g ic z n y m , le c z ty lk o te m p o r a ln y m .6

Z godnie z pokrew ną konstruktyw izm ow i i k u ltu ralizm o w i n arrac y jn ą koncep­ cją tożsam ości ta k i w łaśnie sta tu s m a wiedza m onografisty albo biografa, konsty­ tuow ana w n a rra c ji zaw sze stanow iącej tyleż s tru k tu rę p o zn a n ia , co opow ieść o przedm iocie b adań. W naszej k u ltu rz e istn ieją niezliczone utrw alone w zory opo­ w ieści, w jak ich a rty k u łu je się nasze dośw iadczenie, za te m próba wyjścia poza dośw iadczenie arty k u łu jące się poprzez owe opowieści (i k o n stru u ją ce nasz świat) stanow iłaby M U nchausennow ską próbę w yciągnięcia się z bagna za w łasny har- cap. Zycie jest narracją (Life is a narrative) - ty tu łu je Ju lia K risteva swoją książkę 0 m y ślen iu H a n n a h A rendt. K u ltu ra re p ro d u k u je w zory opow iadania, w prow a­ dzając historyczne i lokalne m odyfikacje; n ad a je im ch a rak te r intersubiektyw ny, utrw ala je, ale i zezwala na ich rew izję, na odchylenie od spetryfikow anego w zoru, na pow tórzenie z różnicą i na deko n stru k cję wzoru.

N ie są to tylko w ynalazki „wymownych F rancuzów ” i ich akolitów. Pisarze (a za nim i i literaturoznaw cy) od daw na byli w yczuleni na ta k i aspekt naszego staw ania się. „D uch rodzi się z im itac ji ducha i p isarz m u si udaw ać pisarza, by w końcu stać się p isa rz em ” - pow iada G om brow icz7. W swoim p isa n iu i w swoim staw aniu się (przez n ie u sta n n e reżyserow anie własnego k o nterfektu) G om brow icz jest do­ skonale św iadom y dokuczliw ości alienującego nas p o rząd k u sym bolicznego, ale 1 grozy podm yw ającego go żyw iołu nieludzkiego, będącego „czystym bezsensem bełkocącego kosm osu”8. Panow anie p o rzą d k u sym bolicznego n a d rzeczyw istością jest czymś praw dziw ym , bo jest czym ś rzeczyw istym . Ale G om brow icz zdaje też sobie spraw ę, że gdyby obecność tego dyskretnego system u sym bolicznego, jakim jest F orm a, uznał za realność praw dziw ą (resp. istn iejącą substan cjaln ie), w p lątał­ by się w tok m yślenia paranoicznego - uznałby, że istnieje realn ie jakiś D em iurg, który nas reżyseruje. G dyby jednak z kolei, negując faktyczność ciągle czynnego sym bolicznego zapośredniczenia, ową faktyczność cynicznie odrzucił, otworzyłby w rota chaosow i, szaleństw u, nieszczęściu. N asz świat ro zp ad łb y się jak dom ek z k art. „N ie róbcie ze m n ie taniego dem ona. Ja będę po stronie p o rząd k u lu d z k ie­ go (i naw et po stronie Boga, choć nie wierzę) aż do końca m oich d ni, także um

ie-A . S k r e n d o T ożsam ość w św ie tle k o n s tr u k ty w iz m u , „ T ek sty D r u g i e ” 2 0 0 4 n r 1-2, s. 68. W . G o m b r o w ic z D z i e ła , t. 7: D z i e n n ik 1 9 5 3 - 1 9 5 6 , o p r a c . Z . G ó r z y n a , w y d . 2, W y d a w n ic tw o L ite r a c k ie , K r a k ó w 1 9 8 8 , s. 21 . M .P . M a r k o w sk i C z a r n y n u rt. G o m b ro w ic z, ś w ia t, lite r a tu r a , W y d a w n ic tw o L ite r a c k ie , K r a k ó w 2 0 0 4 , s. 117. 6 7 8

(6)

Zaleski Kłopoty z monografią

rając” - pow iada Gom browicz w Dzienniku9. N asz świat trzym a się kupy, póki oplata go ów lu d z k i porządek, to jest pajęczyna sym bolicznego ro zum ienia. Jak pow iada L acan, „p o m ijan ie p o rzą d k u sym bolicznego jest skazyw anie dośw iadczenia na ru in ę ” 10. „Choć n ik t przy zdrow ych zm ysłach - napisze Paul de M an - n ie pró b o ­ w ałby upraw iać w inorośli w św ietle słowa «dzień», to jed n ak b ardzo n am tru d n o u niknąć pojm ow ania naszego życia na wzór powieściowej fabuły” 11. Żyjem y w sło­ w ach i poprzez słowa. N ic więc dziwnego, że G om browicz już za życia postanow ił zostać w łasnym biografem oraz m onografistą i sfabrykow ał Rozm owy z Gombrowi­ czem, posługując się nazw iskiem D o m in iq u e de R oux, jako nazw iskiem autora w istocie w łasnej książki. „M am opow iedzieć p a n u m oje życie w zw iązku z m oim dziełem ? N ie zn am an i m ojego życia, an i dzieła. W lokę za sobą przeszłość jak m glisty ogon komety, a co do dzieła, też niew iele wiem , niewiele. Ciem ność i m agia” - to początek Rozmów.

B iograf czy m onografista stara się radzić sobie z ową ciem nością i m agią. Także - co tu kryć - z własną ciem nością i m agią. W chodzi więc w rolę „m onografisty”, tw orzy postać swego bohatera i k o n stru u je prezentystyczną fikcję k o n te k stu dla dyskursu biograficznego. Przytaczając opinię R olanda B arthesa o pracy historyka, grom adzi nie tyle fakty, ile raczej ich significants, opowiada o nich, to znaczy organi­ zuje je po to, aby ustanow ić sens „pozytyw ny”, stworzyć wizję ciągłości, wejść w rolę powieściowego a u to ra 12. Ale - jak p rzekonują dekonstrukcjoniści - jego upo rząd ­ kow anie (zresztą wszelkie uporządkow anie) jest nietrw ałą figurą sensu. W szystkie m niem ane znaczenia okazują się tylko tropam i w n arracji, która zdaje się nie mieć końca i zawsze m oże być rozpoczęta na nowo. Czy Prawdziwe życie Sebastiana Knigh- ta i Papuga Flauberta nie są pow ieściam i o nieuchronnej porażce biografa? Jak za­ uważa A ndrzej W erner (badacz ak u rat n iechętny dekonstrukcji i akurat autor szki­ cu poświęconego obu tym powieściom ), „celem opowieści [Nabokova] jest żm udne i u p arte dążenie do praw dy”. Oto m am y kogoś, kto stara się zrekonstruow ać biogra­ fię swego przyrodniego b rata - pisarza. Im więcej faktów grom adzi, tym bardziej - jakby ru ch em konika szachowego - życie b rata m u się wymyka.

P r a w d z iw e życ ie S e b a stia n a K n ig h ta : i l e ż ir o n ii k ry je s ię w ty m p r o s to lin ijn y m ty tu le . J a ­

k a ż to u z u r p a c ja ze s tr o n y p r o s to d u s z n e g o narratora: k tó ż je s t w s ta n ie d o c ie c p r a w d y te g o ż y c ia , ja k że n ie ja s n e g o d la s a m e g o p o d m io tu , k tó r y ś w ia d o m ie m y li za s o b ą p o g o ­ n ie , u w ie lb ia g r ę, r ó w n ie ż g rę w s ło w a ja k m a ło k t o ... I lu ż s ię d a ło n a b ra ć n a te p o z o r y b ły s k o tliw e j g r y n a m ię t n e g o w ie lb ic ie la s z e ś ć d z ie s ię c iu c z te r e c h c z a r n o -b ia ły c h p ó l. A je d ­ n a k , a j e d n a k sa m b ę d ą c m y ś liw y m na n a jg r u b sz ą z w ie r z y n ę , r o z u m ie o n p a s ję sw e g o

9 W. G o m b r o w ic z D z i e ła , t. 8: D z ie n n ik i 1 9 5 7 -1 9 6 1 , o p r a c . Z . G ó r z y n a , w y d . 2, W y d a w n ic tw o L it e r a c k ie , K r a k ó w 1 9 8 9 , s. 17.

10 J. L a c a n F u n k c ja i p o le m ó w ie n ia i m o w y w p sy c h o a n a liz ie , p r z e k l. B. G o r c z y c a i W. G r a je w sk i, K R , W a r sz a w a 1 9 9 6 , s. 70.

11 C y t. za: A . B u r z y ń sk a K a rie r a n a r ra c ji, „ T ek sty D r u g i e ” 2 0 0 4 n r 1-2, s. 63. 12 R . B a r th e s D y sk u rs h isto rii, p r z e k ł. A . R y s ie w ic z i Z . K lo c h , „ P a m ię tn ik L ite r a c k i”

1 9 8 4 z. 3, s. 2 2 5 i n.

IZ

(7)

12

2

m le c z n e g o b ra ta . N i e m o ż n a p is a ć n ie z a k ła d a ją c , że się n ie p is z e p ra w d y , b o je s t to ty lk o s a m o sp r a w d z a ją c a s ię p r z e p o w ie d n ia . Ig ra ją c ze s ło w a m i ja k m o t y le , d w aj m le c z n i b r a ­ c ia p is z ą k r w ią ...

- k o n k lu d u je W e rn er13, który chce czytać N abokova - i przecież nie bez rac ji - jako m o d ern istę, więc kogoś wierzącego, że pisać to równać do naszych m istrzów , to poddaw ać re in te rp re ta c ji p roblem y i p ytania p rzekazane w trad y c ji kano n icz­ nej - w tym p y tan ie o praw dę i o tajem n icę ludzkiej podm iotow ości. Z kolei J u ­ lian B arnes, au to r opowieści o biografie F lau b e rta, b u d z i jego en tu zjazm w dale­ ko m niejszym już sto p n iu , jeśli w ogóle. Jego p o rtre t F lau b e rta, pow iada W erner:

p o d k reśla w sp o só b n ie z m ie r n ie d o b itn y to w ła śn ie , c o w c h a ra k terze w ie lk ie g o p isarza, w jego s to su n k u d o św ia ta b y ło b u n te m w y o b r a ź n i p r z ec iw k o s k o ń c z o n o śc i w s z e lk ie g o k sz ta łtu , [ . ] m o ż e n a w e t b r a k ie m w ia r y w b e z w z g lę d n ą w a rto ść c z e g o k o lw ie k p o z a sztu k ą .

Ale sprzeciw krytyka b u d z i to, że au to r w swoim „eseju b iograficznym ”, w p ro ­ w adzając do „opow ieści o praw dziw ych fak tach i praw dziw ych lu d z ia c h ” siebie (nie tylko jako n a rra to ra , ale i p ełnopraw ną postać opow ieści14), „doprow adził do relatyw izacji w szystkich sądów o G ustaw ie F lau b ercie, jego otoczeniu, poglądach, stosunku do św iata i w reszcie - literac k im dziele”.

O tym , czym są dla konstruktyw istów „praw dziw e fak ty ” i „opowieści o praw ­ dziwych lu d z ia c h ”, była już mowa. D la b ardziej rady k aln y ch od n ic h pragm aty- stów - jak dla R o rty ’ego - rów nież i sam i k o n struktyw iści jako badacze p o słu g u ją­ cy się p rzy m io tn ik ie m „praw dziw y” są z a k ła d n ik am i epistem ologicznej (eo ipso m etafizycznej) iluzji. N a tu ra praw dy - pow ie R orty - jest te m atem n ieo p łacal­ nym , p rzypom inającym w tym w zględzie n a tu rę Boga i n a tu rę człow ieka. Praw da jest re z u lta te m d ebaty i okoliczności. To najb ard ziej radykalne stanow isko, gdy chodzi o zakw estionow anie „praw dy” biograficznej. D la narratyw istów i k o n stru k ­ tyw istów p rak ty k a narracyjnego w ytw arzania tożsam ości stanow i p rzykład pozy­ tywnego (konstruktyw nego - chciałoby się pow iedzieć) d ziałania, k tóre doprow a­ dza do ukonstytuow ania spójnego w izeru n k u osoby, i tym sam ym figury in te g ral­ nej tożsam ości. N arracja w prow adza fikcję (i iluzję) ciągłości w m iejsce n ieciągło­ ści. Poczyniona przez H a n n a h A rendt w H um an Condition uwaga o tym , że „wszel­ kie nieszczęścia dają się znieść, kiedy stają się p rze d m io te m opow ieści”, m ówi chyba w łaśnie o tym . Ten optym izm p odaje w w ątpliw ość w spółczesna psychoana­

13 A . W e r n e r K r e w i a tr a m e n t, W y d a w n ic t w o N a u k o w e P W N , W a r sz a w a 1 9 9 7 , s. 149. 14 „ K o n ik ie m je s t w P a p u d z e w ła ś n ie a u to r k s ią ż k i - o c z y w iś c ie z a p o ś r e d n ic tw e m

s w e g o w y s ła n n ik a w ś w ia t p o w ie ś c io w e j fik c ji - s z u k a ją c y n a jr o z m a it s z y c h , n a jb a r d z ie j n ie p r a w d o p o d o b n y c h i z a s k a k u ją c y c h p u n k tó w o b s e r w a c y jn y c h ż y c ia i d z ie ła F la u b e r ta , p o d c z a s g d y m a lo w a n y w te n s p o s ó b p o r tr e t z d a je s ię f iz y c z n ie trw a ć w je d n y m m ie js c u i ty lk o n a b ie r a ć d z ię k i ty m z a b ie g o m c o r a z to w y r a z is t s z y c h sz c z e g ó łó w . N i e k i e d y z r e s z tą z m ia n a p u n k tu o b s e r w a c y jn e g o je st s z t u k ą d la s z t u k i, p o p is e m z r ę c z n o ś c i n a rra to ra , n ie m a l ż e w y g łu p e m i n ic z e g o n o w e g o d o p o r tr e tu F la u b e r ta n ie w n o s i” (s. 1 3 8 ).

(8)

Zaleski Kłopoty z monografią

liza. Owszem, p rag n iem y by świat p rzedstaw iał się n am w form ie dobrze „zrobio­ n ych”, m ających początek i koniec i rządzących się racjonalnością opowieści. Ale ani świat nie jest ta k i, an i m y sam i. P odm iot nie jest p o d m io tem sam oprzejrzy- stym: nie jest p an e m we w łasnym dom u, nie jest au to rem w łasnych działań. Gdy nasze „ja” zaczyna mówić, sytuuje się w sym bolicznej sieci języka, n a d k tórym nie panuje. Albo p an u je nie do końca. W jakim stopniu? Tu zdania stają się podzielo ­ ne. To nie p odm iot m ówi, ale Inny, czyli nieśw iadom ość (która, ak u ra t w edle La- cana, u stru k tu ro w an a jest jak język, jako że w obu w ypadkach i język, i nieśw ia­ domość stanow ią p rzykład m atrycy będącej zarazem perpetuum mobile, m atrycy z za­ kodow aną zdolnością do zm ian). Język jest pom ocną n am protezą, ale i przeszko­ dą: sytuuje nas już w zastanym przez nas p o rzą d k u sym bolicznym , ale i przesądza o tym , że n igdy nie zdobędziem y się na jego pełne zrozum ienie. Rów nież i o tym , że n igdy nie b ędziem y w p ełn i zadow oleni ze sposobu w jaki, na w łasny użytek, p o trafim y go wyjęzyczyć. In n y to całość nie dająca się pojąć: nie m ożna pojąć ani zapanow ać n a d całością języka, k tóry określa w aru n k i sam ego m ów ienia, który wyznacza m iejsce, z którego przem aw iam jako podm iot. Język n ie zezwala nam rów nież na pełne zrozum ienie sam ego siebie: n ie u sta n n ie dopow iada i zw ielokrot­ nia, „ su p lem en tu je” (uzupełnia) sensy naszych w ypow iedzi, czyli przydaje im co­ raz to kolejne znaczenia. A znow u nieśw iadom ość ujaw nia się n am w swoim języ­ kowym zapośredniczeniu, a to z kolei zapośredniczenie odsyła do kolejnego zapo- średniczenia, podlega ruchow i kolejnych uzu p ełn ień . P odm iot w pada więc w sieć sym bolicznych zapośredniczeń. N igdy nie jest więc - by ta k rzec - sobą i u siebie. Również i to prześw iadczenie in tu icy jn ie istnieje już w lite ra tu rz e od daw na - co najm niej od czasów R ousseau. „Próba u trw alenia własnej osoby, zawsze n ie u d a ­ n a ” - pow iada n a rra to r N abokova w pierw szym akapicie pow ieści. Ale nie tylko jego opowieści - jak się okazuje w jej dalszym ciągu. Pole energii języka czyni m nie (podm iot mówiący) figurą m ojej mowy, fig u rą m ojego dyskursu, skazuje na niekończący się łań cu ch su bstytucji sensu, odwleka możliwość uzyskania in te g ral­ nej, spójnej tożsam ości, opóźnia stw orzenie satysfakcjonującego, ukończonego w izerunku. A uto-bio-grafizow aniu nie m a więc końca. Istn iejąc w języku jestem „w erbalizm em bez k re su ”, jak pow iada G om brow icz w swoim Kursie filozofii w sześć godzin i kwadrans. I n igdy nie używ am języka bezinteresow nie. Jak już w iem y od Lacana, lu d zie nie tylko używ ają języka po to, aby się porozum ieć, ale przede w szystkim dlatego, że chcą być kimś dla kogoś. Zawsze więc używ am języka w ja­ kim ś celu, więc perform atyw nie. W koncepcji Lacanow skiej in te rp re tac ja te k stu (tu te k stu biografii) jest zatem ciągle ponaw ianą le k tu rą pola jego sensów, n ad któ ry m i zarów no jego autor, jak i in te rp re ta to r nigdy w p ełn i n ie p an u ją, stanow i on bow iem i w jednym i w d ru g im w ypadku „przygodę p o d m io tu w m ow ie” . Przy­ godę, której n ie m a końca, dopóki nie u staje praca in te rp re tac y jn a, jaką jest bio- grafizow anie15. B iograf czy m onografista pisze zazwyczaj o czyim ś zakończonym

15 P is z e o ty m M .P . M a r k o w sk i w te k ś c ie Z p o w r o te m do L a c a n a , „ L ite r a tu r a na

Ś w ie c ie ” 2 0 0 3 n r 3 -4 , s. 3 7 7 i n.

12

(9)

1

2

4

już życiu i - jako o p ro d u k cie au to rsk im - czyim ś „zam k n ięty m ” dziele. Ale d o ­ póki trw a w tekście praca znaków (w spom nianych już signifiants), dopóki retoryczna m aszyneria wywodu zn a jd u je swoich w ielbicieli albo przeciw ników , dopóki nie ustaje ru c h znaczeń wywoływanych przez biograficzne m etafory, dopóty an i cudze życie, an i cudze dzieło nie m a skończonego kształtu . B ohater w ędruje więc go­ ścińcem opowieści, ale i znaczenie jego czynów błąka się razem z nim . W spom nie­ niow y tekst M a rin y Cw ietajewej z ro k u 1933 o M aksym ilianie W ołoszynie, zm ar­ łym przyjacielu-poecie, nosi ty tu ł Żywe o żywym - i ty tu ł te n m ożna w łaściwie uznać za najlep sze o kreślenie czynności bio-grafizow ania. „Tekst” zam kniętego życia i tw órczości w pisuje się w now y tekst. M oże nic więc dziwnego, że n a rra to r N ab o ­ kova kończy swą opowieść zdaniem : „Jestem Sebastianem , albo S ebastian jest m ną, a m oże obaj jesteśm y kim ś, kogo żad en z nas nie z n a” . M oże nic też dziwnego w tym , że pisana la tam i przez S artre ’a trzytom ow a (każdy tom liczy blisko lub ponad 700 stron) m onografia F lau b e rta pozostała nieukończona. I pew nie nic dziw­ nego, że zn ak iem firm ow ym w naszej „nowej biograficznej k u ltu rz e ” - jak te ra ź­ niejszość nazyw a Geoffrey H a rtm a n 16 - są pow ieści lokujące się na p ograniczu fak tu i fikcji (tworzące jakość po śred n ią, czyli faction) - n p. Blondynka Joyce C arol O ates czy Cień Poego M atthew Pearla; pow ieści, których autorzy bez skrupułów pasożytują na faktach zaczerpniętych (albo rzekom o zaczerpniętych) z własnego bądź cudzego życia po to, by podsunąć n am swoją opowieść. H a rtm a n przytacza dłuższą listę tekstów literac k ich (rozm aitej zresztą rangi), czyniących cnotę z p o ­ dobnego pro ced eru - n ależą do n ic h także pow ieści pośw ięcone ofiarom H olokau­ stu, teksty, w których w yobraźnia pisarza zostaje naw iedzona - jak pisze - przez żywą „obecność nieobecnych”. W sform ułow aniu „nowa biograficzna k u ltu ra ” kryje się supozycja, że jest to nowsza m utacja już sk ą d in ąd znanej p ostaci kultury. Czym jest sam a „biograficzna k u ltu r a ”, H a rtm a n nie w yjaśnia, ale łatw o zre k o n stru ­ ować jego rozum ow anie. Bierze się ze wszędobylstw a autobiograficznego d y sk u r­ su: skoro fakty okazują się in te rp re tac jam i, w szelkie nasze w ypow iedzi o świecie nabyw ają c h a ra k te ru autobiograficznego.

I te n biograficzny (jako autobiograficzny w łaśnie) aspekt daje coraz bardziej znać o sobie nie tylko w pisan y ch dziś także i w Polsce cudzych biografiach, ale także i m onografiach, dziełach w tym sensie p rete n d u jąc y ch do ujęcia „całościo­ w ego”, że podsuw ających u niw ersalny klucz interpretacyjny. Za p rzy k ła d z pierw ­ szego szeregu m oże posłużyć M ja k M ickiewicz Tom asza Ł ubieńskiego, któ rą to książkę au to r uznaje za stosowne skończyć uw agam i o „swoich pryw atnych zw iąz­ kach z A dam em M ickiew iczem ” . Za p rzy k ła d z drugiego szeregu, n a p isa n a „w pierw szej osobie” książka M ichała Pawła M arkow skiego o G om brow iczu, Czarny nurt (opatrzona znaczącym , sterującym w stronę hory zo n tu „m onograficznej” ca­ łości p o d ty tu łem Gombrowicz, świat, literatura), w której ta k we w stępie, jak póź­ niej w tekście (a i w przypisach), au to r zdradza, jak p isan ie o G om brow iczu w pi­

16 Por. G . H a r tm a n S c a rs o f th e S p ir it. T h e struggle A g a in s t A u t h e n tic ity , N e w Y ork 2 0 0 2 , s. 5 6 i n.

(10)

Zaleski Kłopoty z monografią

sywało się w jego w łasny pro jek t biograficzny jako p ro jek t badawczy. N arracyjna koncepcja tożsam ości, jak n ap isał M arkow ski gdzie indziej:

d o t y c z y r ó w n ie ż b a d a c z y , k tó r y c h te k s t y n ie są je d y n ie w y k ła d e m g o to w y c h tr e śc i, le c z w y r a z e m ic h p a s ji, k tó re to s ło w o n a le ż y tr a k to w a ć z a r ó w n o ja k o s y n o n im o d d a n ia , jak i n ie d o g o d n o ś c i w p is a n y c h w z a w ó d in te r p r e ta to r a . T e k sty te o r e t y c z n e ta k ż e są o p o w ie ­ ś c ia m i. O c z y w iś c ie n ie o p o w ia d a s ię w n ic h w p r o st, n ie u ż y w a r e to r y k i n a rra cy jn ej (c h o ć c z a s e m ta k w ła ś n ie je s t), le c z o p o w ia d a s ię p o ś r e d n io , u z a le ż n ia ją c w ła s n y d y s k u r s o d te g o , k im s ię je st. K a ż d y te k s t k r y ty c z n y , k a ż d a in te r p r e ta c ja je s t p r z e c ie ż k o le jn y m o d ­ c in k i e m p a s jo n u ją c e j p o w ie ś c i e d u k a c y j n e j, k tórej j e s te ś m y b o h a te r a m i.17

K ończąc w ypada pow iedzieć, że sp o ru o „praw dziw ość” ujęcia p rz e d m io tu b a d a ń b iografa czy m on o g rafisty w k u ltu rz e , w k tórej rów nież w n a u k a c h p rzy ­ ro d n iczy ch p rzy jm u je się, że interpretens n ie da się oddzielić od interpretandum („obserw acja zawsze zak ład a to, co zaobserw ow ane - oba te człony n aw zajem się k o n sty tu u ją i d ają się pom yśleć tylko jako w zajem nie p o w iąz an e”18), sp o ru tego rozstrzygnąć się nie da. P arad o k saln ie, jak już pisałem , sytuacja tak a zachęca tych, k tó rzy w chodzą dziś w rolę b iografa czy m onografisty, by zachow ując p ro ­ p o rcje odpow iad ali dziełem na dzieło, sw oim te k ste m na te k st cudzy. R óżnica m iędzy d o ciek an iem praw d y a zabaw ą w p raw dę pozostaje zasadna, ale zapew ne n ie ro z strzy g a ln a. Co n as p rze k o n u je, zje d n u je nas sobie jedno cześn ie i dzieje się to za spraw ą p isarsk ieg o rzem iosła. W obcow aniu z p raw d ą nasze rzem iosło liczy się n ie m niej an iże li sam a n a tu ra czy istota praw dy. P rezen ty sty czn a fikcja, k tórej dziś ulegam y, n ie jest jedynie re z u lta te m zw rotu narraty w isty czn eg o i wy­ tw orem naszej „biograficznej k u ltu r y ” . D aw id K. H erzb erg er, a u to r p rac y Nar­ rating the Past, przytacza zn a m ie n n y dialog z - nazw anej am ery k ań sk im Don K i­ chotem, a w ydanej w ro k u 1792 - pow ieści H u g h a H. B rac k en rid g e’a M odern Chi­ valry. „Więc jesteś w aszm ość człow iekiem k siążek ?” . „ P o n ie k ą d ” . „Co czytasz zatem ?”. „ H isto rię, teologię, lite r a tu r ę ” . „C zym jest h isto ria ? ” . „Z m y ślen iem ” . „C zym są więc pow ieści?” . „P raw d ą” 19.

17 M .P . M a r k o w sk i P o c h w a ła s u b ie k ty w iz m u , „ E u r o p a ” 2 0 0 4 n r 8 4 (z 9 lis to p a d a ). 18 A . S k r e n d o T o ż s a m o ś ć ., s. 68.

19 D .K . H e r z b e r g e r N a r r a tin g the P a st. F ic tio n a n d H is to rio g r a p h y in P o st-W a r S p a in ,

D u r h a m a n d L o n d o n 1 9 9 5 , s. 1.

12

(11)

1

2

6

Abstract

M are k ZALESKI

In s titu te o f L ite ra ry Research, Polish Academ y o f Sciences (W a rs z a w a )

Problem s w ith M onograph

D o n o t th e tro u b le s e n co u n te re d to d a y by researchers w h o a tte m p t at m easuring th e ir strength w ith th e lite rary-h istoric m on o g ra ph fo rm m ake th e ir dealings a fascinating adven­ ture? C o n stru ctin g and in te rp re tin g a w o rk 's te x t as a presum ed w h o le , and biographing exercise, b e co m e an action gaining autobiographic and literary branch in its o w n right. This state o f affairs w h ic h has to d a y b e co m e a subject o f nu m e ro u s scholarly co m m e n ts and investigations was long ago sp o tted and described by authors them selves.

Cytaty

Powiązane dokumenty

szą; W związku z pobytem Hiudeaburga cdbyłs się wczoraj mssa połowa na ryn­.. ku, przyczem doszło do krwawych starć między Relchswehrą a

Kalkulacja własna konserwacja węzłów cieplnych strona niska i wysoka konserwacja polega na: 1.. przeglądzie węzłów cieplnych przed sezonem

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni

Sprawuje kontrolę spełniania obowiązku szkolnego przez uczniów zamieszkałych w obwodzie gimnazjum (zgodnie z odrębnymi przepisami).. Jest kierownikiem zakładu pracy

http://rcin.org.pl.. Na- miętności duchowne nie zamieniły nas zupełnie na austryaków. Zwycięztwo pod Morgarten jest owo- cem ohydnej kradzieży i niegodnego napadu. Ci ludzie

Chiny z perspektywy XXI wieku, która powstała pod redak- cją Joanny Marszałek-Kawy oraz Krzysztofa Zamasza, stanowi klarowny przegląd polityki wewnętrznej i zagranicznej

— podania o rodzinnym duchu, co lubi się błąkać po domostwach wi noc Bożego Narodzenia. W Szwecji 1 Norwegjl do

Substance Abuse Treatment with Correctional Clients. Practical Implications for Institutional and Community Settings, red. Majcherczyk, Specyfika terapii uzależnienia od