• Nie Znaleziono Wyników

Drukarnia u Janusza Rucińskiego, przy ul. Nowogródzkiej - Bernard Nowak - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Drukarnia u Janusza Rucińskiego, przy ul. Nowogródzkiej - Bernard Nowak - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

BERNARD NOWAK

ur. 1950; Kwidzyn

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, Paryż, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, niezależne wydawnictwa, drukarnie, Izabela Rucińska, powielacz, „Informator”, akcja „Posesja”,

„Scriptores”, Janusz Ruciński, ulica Nowogródzka, projekt Historia zamknięta w mieszkaniu. Opowieści o PRL

Drukarnia u Janusza Rucińskiego, przy ul. Nowogródzkiej

Mama świętej pamięci [Janusza], pani Izabela Rucińska osoba delikatna i bardzo szczupła, [pochodziła] z Wilna, dobrze wiedziała, czym Rosja śmierdzi. Więc ona oczywiście zgodziła się na to, żeby ta drukarnia tam [najpierw w mieszkaniu, potem piwnicy] była. Ale znaleźli się przez to w pewnym kłopocie finansowym, bo żeby drukarnia mogła spokojnie działać, trzeba było zwolnić pokoje zajęte przez lokatorów.

Janusz pracował w bibliotece, pani Iza miała jakąś skromną rentę, i w tej połowie domku wynajmowali chyba dwa czy nawet trzy pokoje. No i jak myśmy się tam wprowadzili, to oni zaczęli tych ludzi powoli [wypraszać]. Chłopak na piętrze mieszkający, po drugiej stronie korytarza, od ulicy, nie mógł nic znaleźć, więc jeszcze prosił, żeby go trochę przetrzymano. A już wtedy, jeszcze w tym drugim pokoju, nie w piwnicy, w pokoju Janusza na górze, zawiesiwszy na oknach i drzwiach jakieś tam kapy, płaszcze i koce, tłukliśmy tym rozdygotanym powielaczem, który stukał jak szalony. Zaś po drugiej stronie, przez korytarz, ten student. Ale poza tym nic, głęboka konspiracja. Często żeśmy mijali się z tym lokatorem w drodze do ubikacji. No i pech chciał, że djadia Breżniew nam umarł, jakoś na początku maja, czyli w czasie, gdy trzeba było wydać „Informator”. Wtedy Janusz, który normalnie słuchał raczej Zeppelinów, włączył radio, bo chciał zagłuszyć drukowanie, a tego dnia muzyka była żałobna. To trwało tak trzy, cztery godziny. W pełnej konspiracji, z brudnymi od farby rękoma, mijaliśmy się z tym chłopakiem raz, drugi, trzeci. Za czwartym razem przychodzi Janusz i mówi: „Ten lokator powiedział: „Panowie, drukujcie co chcecie i ile chcecie, mnie to nic nie obchodzi, ale kurwa, wyłączcie już tą muzykę!”U Janusza była ta świetna sytuacja, gdy wymyślono akcję „Posesja”. Była taka akcja zrobiona.

Robiono porządki w posesjach, a tak naprawdę chodzili i zaglądali, co kto ma w domu. Chodził jeden ormowiec (czyli krzyżówka kurwy i milicjanta), jeden tajniak i chyba milicjant. No i przyszli, gdy myśmy drukowali. Pani Iza mówi, że ktoś puka i że

(2)

mamy wyłączyć maszynę. Więc my wyłączyliśmy i siedzimy cicho w tym kącie. Na końcu piwnicy takie małe pomieszczonko, ciemno i piwniczna stęchlizna, a zimą jeszcze na ścianach szron. Zaś u pani Izy na górze, w tym domu, było osiem kotów dorosłych i czternaście małych. No i jak ci weszli do mieszkania, obejrzeli cudze kąty, to chcieli jeszcze sprawdzić porządek w pomieszczeniach piwnicznych. A pani Iza zachęcająco: „Bardzo proszę, bardzo proszę, tylko uważajcie, bo tam są koty i jest dużo gówna”. Wtedy podziękowali i już nie chcieli wchodzić.My po pracy wracaliśmy do domu, a Janusz miał ten majdan przez dwadzieścia cztery godziny. Odbijało się to na jego życiu erotycznym, nawet dosłownie. Część nakładu trzymał w dość zdezelowanej wersalce, no i ta wersalka kiedyś, w czasie igraszek z pewną damą, zarwała się. Dama wylądowała pupą na świeżej bibule – no i się odbiło. „Co ty tu masz?” – dopytywała się, ciekawska.Mam w związku z Januszem wyrzuty sumienia, bliznę. Bo gdy wszystko się skończyło i nastała ta dzisiejsza Polska, Janusz nie umiał się w niej odnaleźć. Gdy zaś dodatkowo zmarła jego mama, pani Iza, kompletnie się zagubił. Zachodziłem czasem do niego, za rzadko. Częściej zachodził Andrzej, ale chyba także to nie mogło być wystarczające. Nie wiem, czy fakt, że wszystkich nas ta nowa rzeczywistość, to co ze sobą niosła, zaskoczyła, jest tu dostatecznym wyjaśnieniem. Każdy w coś wpadł, zajął się swoimi sprawami, a tacy jak on, oddani i zasłużeni, znaleźli się na marginesie. Janusz nie dał rady, dziś nie żyje, a ja nigdy nie będę mógł swego błędu naprawić.W czerwcu [19]89 roku, już po wyborach, gdy drukarnia przestawała działać, pomyślałem sobie, że trzeba jakoś tę sytuację udokumentować. Żeby kiedyś nie było jak z fałszywymi zbowidowcami, których główki przeklejali w miejsce zdjęć akowców. Pojechałem do Janusza. Spał po jakiejś balandze, obudziłem bez litości, był na niezłym kacu. Przystał na pomysł, poszukał aparatu, ułożył ryzę z kartą tytułową „Bez ostatniego rozdziału…” i poprosił, bym zrobił te foto, bo on nie miał siły utrzymać aparatu. Więc obfotografowałem lokal, no i zrobiłem portret Januszowi, na którym widać, że jest trochę wczorajszy. Potem Janusz zrobił fotkę mnie, jedyną, na jaką starczyło mu rąk, później przyniósł mi płytę CD z tymi foto. No i się zaczęło, małe ale zawsze – fałszowanie historii. Po śmierci Janusza fotografie znalazły się w którymś z numerów „Scriptores”, z informacją, że autorem fotografii jest Janusz, albo że pochodzą z jakichś „zbiorów rodzinnych”. No, niech tam – na zdrowie!…

Data i miejsce nagrania 2013-10-22

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do Empiku przychodziło się po to, żeby zajrzeć do zagranicznej prasy [Empik znajdował się] przy rogu ulicy [Walerego] Wróblewskiego i Krakowskiego Przedmieścia.. Vis-à-vis odlanego

Ale było wesoło, wolałbym, żeby tamte czasy wróciły niż to co

Przy ulicy Zamojskiej 12, w budynku od ulicy, mieściło się biuro drukarni, natomiast sama drukarnia i poszczególne działy drukarni mieściły się w podwórku i

Jeżeli chodzi o maszyny drukujące, to część maszyn drukujących jeszcze tam pracowała, ale dużo było też już maszyn nowych, introligatornia była już przeważnie nowa,

Z dzieciństwa został mi właśnie taki urywek, bo moja siostra pracowała [w drukarni na Żmigrodzie] na zecerni.. Zapamiętałem, że tam był szum i tak mi się to utrwaliło, taki

To, że dojdzie do takich strajków można było wywnioskować już wcześniej, bo praktycznie nic się nie działo, to znaczy ze strony rządu, i robił się wielki marazm..

[…] był wity wianek ten na, na polu iii tak zbierany najładniejszy, wybierali naj, jak postawili tego dziesiątka to, to wybierały tam każdy tam po ileś te kłósek wybierał i

Bo to są wałki, to takiej były grubości, ja wiem, grubszy niż ten mój palec, to są gdzieś około… Musiałbym na suwmiarkę spojrzeć, taki wałeczek jeden gdzieś koło