T y I O N A
MŁODEMU KU ROZWADZE
Z NIEM. PRZEŁOŻYŁ KS. T. CZAPUTA
K R A K Ó W 1 9 2 8
WYDAWNICTWO KSIĘŻY JEZUITÓW
TY I ONA
TY I O N A
MŁODEMU KU ROZWADZE
Z NIEM. PRZEŁOŻYŁ KS. T. C ZA PUTA
K R A K Ó W 1 9 2 8
WYDAWNICTWO KSIĘŻY JEZUITÓW
Można drukować Kraków, dnia 15 września 1927.
Ks. Wł. Jankiewicz 7. J.
Prowincjał Małopolski.
L. 6898/27.
Pozwalamy drukować Z Książęco-Metropolitalnej Kurji Kraków, 12/I X 1927.
per o. I.
X. W. Podwiń L. S.
Ks. A. Obrubański kanclerz.
W yłączono * znsobiL
d t ib le t ó iy 0 ś b l
Duchownemu kierow nikow i młodzie
ży przyjdzie nieraz udzielać rad i w skazów ek tyczących zachowania się wobec osób pici drugiej. Czasy dzi
siejsze, zwłaszcza prądy ogarniające młodzież, przyznają tej kw estji, już z natury swej doniosłej dla wielu, zna
czenie pierwszorzędne. Młodzież je dnak nie zadoioala się zw ykle pro- stem rozstrzygnięciem danego zaga
dnienia, lecz sama chce w niknąć i u- znać, dlaczego tak a nie inaczej ma postępować; żąda uzasadnienia tych w ytycznych, które się je j podaje. To też zapewne od większości można się tylko w tedy spodziewać przyjęcia wskazówek, gdy nabierze przekona
nia, że kierowanie się niemi jest ko
niecznością. Wszystkim- ponętom do innego postępowania trzeba przeciw
stawić m otyw y przekonywujące. —
6
Obranie w życiu drogi szlachetnej ry
cerskości musi wyróść z korzenia tkwiącego głęboko w duszy. Zresztą w arunki poszczególnych w ypadków są najczęściej zupełnie odmienne, i dla
tego też odpowiedź w tej kw estji, jeśli ma być wyczerpującą, musi w szystkie te w arunki uwzględnić.
To też w w ykonyw aniu m ych obo
wiązków byłem zm uszony raz po raz tą kw estją się zajmować, badać ją z jej strony biologicznej i psychologicznej, gromadzić spostrzeżenia i doświadcze
nia, by w kierowaniu młodzieżą zdo
być zaufanie. A ponieważ ze strony ka tolickiej nie było jeszcze książki, któ- raby ten problem dokładnie i wszech
stronnie omówiła, dojrzał plan spisa
nia myśli przedstawionych w moich pogadankach i wykładach głoszonych po związkach młodzieży, by służyły radą w ja k najszerszych kołach. W szak to zagadnienie w pierw szym rzędzie duszpasterskie i wychowawcze i dłate- go kapłan katolicki przed innym i po
wołanym jest, by na nie odpowiedzieć,
jeśli tylko zaznajomi się z w ynikam i
i wnioskami, do których na tem polu
doszły i inne gałęzie wiedzy. Szczerze
będę wdzięczny za nadesłanie spo
strzeżeń i doświadczeń. -— Oby ksią
żeczka niniejsza wielu młodym była drogowskazem do szczęścia!
Dom św. Bonifacego kolo Em eńch, w uroczystość św. Piotra Kanizego dnia 27 kw ietnia 1924 r.
Autor.
Drogi młody przyjacielu!
Pragnę wspólnie z tobą zastanowić się nad zagadnieniem doniosłem, na
wet bardzo doniosłem. Od jego roz
wiązania zależy w dużej mierze cały twój los. Bo tylko rozwiązanie dobre przyniesie ci zadowolenie i wzniosłe poczucie postępowania z godnością i niezamącone wyrzutam i sumienia szczęście. Rozwiązanie fałszywe zacią
ży brzemieniem na twem sumieniu i może się fatalnie zemścić na tobie i wielu, wielu innych istotach.
Frzytean jest to zagadnienie, które
go w życiu obejść nie zdołasz. Prędzej czy później musisz się z niem spotkać oko w oko. Dlatego warto, byś zawcza
su spokojnie rozważył, jakie w danej chwili zajmiesz wobec niego stanowi
sko, a nie pozostawiał tego kapryso
wi chwilowej podniety.
10
Obranie właściwej drogi w tej spra
wie nie jest bynajmniej łatwe. Najroz
maitsze wpływy usiłują skierować cię na manowce, wiodące cię do zguby.
Ja k kwiecie na bagnisku nęcą przy
jemności zmysłowe. Biada temu, kto lekkomyślnie rękę po nie wyciąga!
Młodość niedoświadczona i lekko
m yślna najczęściej nie przewiduje smutnych następstw , które jeden nie
opatrzny krok pociągnąć może za so
bą i często pociąga. Pomyłkę poznaje wielu dopiero wśród ruin i zwalisk, które sami spowodowali, a które im teraz zagradzają drogę do prawdziwe
go szczęścia. Zamiast spodziewanych radości znaleźli gorycz i ból, zamiast rozkoszy — udrękę ducha.
Powodowany wierną a szczerą ży
czliwością chcę ci być przewodnikiem.
Nie chcę, byś szedł za mną na ślepo, lecz abyś sam poznał i uznał słuszność mych wskazówek i byś za niemi po
szedł z całą świadomością i stanowczą
decyzją.
W całem stworzeniu panuje zasada:
Co Bóg może dokonać przez inne stwo
rzenia, tego nie czyni sam, lecz posłu
guje się niemi, jak narzędziami, dla przeprowadzenia swych zamiarów. — Świ&t jest przemądrem arcydziełem, w którem raz złożone siły i zdolności wciąż się odnawiają i rozw ijają bez ponownego wdawania się Stwórcy.
W yjątkowem zjawiskiem w świecie jest człowiek ze swą wolnością. W szyst
kie inne stworzenia z przyrodzoną ko
niecznością ulegają ustanowionym dla nich prawom tak, że w ich dziedzinie Bóg osiąga swe zamysły z absolutną koniecznością. Człowiek natom iast sam może zadecydować, czy zamysłom tym odpowiedzieć lub nie.
Umie jednak Bóg plany swe prze
prowadzić mimo ludzkiej wolności.
Złożył w naturę człowieka popędy i
12
skłonności, które tak na nią oddziały- wują, że naogół człowiek daje się im powodować. Przed ich nadużywaniem przestrzega surowem przykazaniem i odstrasza zgubnemi następstwami.
J a k nas o tem poucza najstarsze źródło historyczne w świecie, stwo
rzył Bóg jedną rodzicielską parę. — Wszyscy ludzie mieli jej zawdzięczać swe pochodzenie. Dlatego uczynił Bóg naturę ludzką zdolną do rozmnażania ludzkiego istnienia. Gudownem zrzą
dzeniem Bożem może człowiek, jak każda istota żyjąca, rodzić nowe ży
cie, bez uszczerbku własnego, a jego potomstwo w normalnych warunkach wartością swoją dorównywa mu zu
pełnie.
Zamiary Boże mogą się jednak zi
ścić pod tym tylko warunkiem, że człowiek użyje należycie tych zdolno
ści. W prawdzie rozkosze rodzicielskie miłe są i błogie, lecz dzieci przynoszą ze sobą ciężar trosk, trudów i cierpień.
Z obawy przed nim wielu mogłoby małżeństwa unikać, a wówczas ród ludzki mógłby wygasnąć. Musiał prze
to Bóg tak zarządzić, by większość lu
dzi wybrała małżeństwo. Sposób, w ja
ki Bóg ten zamiar uskutecznił, musi budzić podziw dla Jego Mądrości i dobroci, która tak wszystkiem kie
ruje, że Boże urządzenia i cel najw yż
szy osiągają i dla ludzi są źródłem najczystszej radości.
N ajpieno tedy utworzył Bóg męż
czyznę i niewiastę tak, że żadne z nich zosobna nie stanowi zupełnej pod każ
dym względem skończonej całości. Nie znaczy to, jakoby każdemu z nich bra
kowało czegoś do pełnego człowie
czeństwa. Dusza mężczyzny i kobiety jest istotnie taka sama. Ale odmienna budowa ciała w ytw arza odmienne sek- recje, wydzieliny soków, wchodzących w skład krwi i powoduje przez to od
mienny rozwój uzdolnień, skłonności i potrzeb duchowych u mężczyzny ani
żeli u kobiety. Dusza będzie tedy my
ślała, odczuwała, pragnęła po męsku hib po kobiecemu, zależnie od tego, czy ożywia organizm męski, czy żeń
ski. Każdemu z nich zbywa tedy na czemś, co może znaleźć tylko u d ru giego, i w ten sposób dusze ich wza
jemnie się uzupełniają i wyrównują.
Bóżnica ta okazuje się już w od
miennym kierunku zajęć życiowych:
14
Umysł mężczyzny skierowany jest do czynu, do pracy twórczej. Polem dzia
łania kobiety ognisko domowe, w któ- rem pielęgnuje i strzeże dorobku mę
ża. Powołaniem mężczyzny jest iść w życie z siłą i odwagą, czynić odkry
cia i wynalazki i walczyć z przeciwno
ściami. Zadaniem kobiety natom iast w cichem i ofiarnem poświęceniu opie
kować się mężem i dziećmi i opanowy
wać wszystko dobrocią i miłością.
Jeszcze donioślejszem jest owo wy
równanie, jakie dokonuje się między duchowością męską a kobietą, którego wpływ trudno nieraz wykazać i opisać, tem bardziej jednak odczuwa się go i przeżywa. 'Mężczyzna doznaje potrze
by wypowiedzenia się o tem, co go spotkało, co go zajmuje, co go gnębi.
Tęskni za czułem wyrozumieniem, za uznaniem swej pracy, za współczuciem i pociechą. W racając od w arsztatu p ra cy wśród burz i zmienności życia p ra gnie rozrywki, w którejby mógł zrzu
cić więzy pewnego przymusu, okazu
jąc się takim, jakim jest, naw et ze swemi słabostkami. W przyjacielu ko
ledze zbyt łatwo dopatruje się współ
zawodnictwa i zazdrości.
Tu właśnie m ałżonka swem delikat- nem a bystrem odczuciem potrafi uspo
kajać i łagodzić, krzepić i wady pro
stować. Nieraz omal że nie cudownych zmian dokonuje w mężczyźnie ów do
broczynny, łagodny, kojący wpływ szlachetnej kobiety. Pomysły i plany, z którem i mąż zwierza się swej żonie, znajdują oddźwięk w jej sercu i w ra
cają stam tąd pogłębione i uszlachetnio
ne. Zdaje się, jakoby idee wylęgłe w umysłach męskich, jeżeli odnoszą się nie do zagadnień czysto nauko
wych, ale ogólno ludzkich, — musia
ły najpierw zanurzyć się w sercu ko- biecem, aby nabrać znaczenia i w arto
ści życiowej dla ludzkości.
Podczas gdy duchowa siła mężczyz
ny okazuje się w badawczym, tw ór
czym i organizującym umyśle, właści
wości kobiety ujaw niają się w zdolno
ści delikatnego, subtelnego odczuwa
nia. Sąd kobiety opiera się nietyle na rozumowych powodach, ona raczej in
stynktownie odczuwa to, co słuszne.
Szeroko rozesłane ankiety po uniwer
sytetach różnych krajów stwierdziły
zgodnie, że słuchaczki przewyższają
wprawdzie kolegów swoich pilnością
16
i udziałem w wykładach, pojmują szybko i bystro. Natomiast, jeśli cho
dzi o samodzielne myślenie, o pracę umysłową, wolną od uczuciowości, o zdolność pogłębienia nabytej wiedzy i uzupełnienie jej własnem badaniem, jeśli chodzi o sąd krytyczny, logikę i pracę naukową po opuszczeniu wszechnicy, — to w tem wszystkiem męscy ich koledzy daleko je przewyż
szają. Widzimy, że w dziedzinie sztu
ki, rap. w muzyce, m alarstwie, dra
macie i innych kobieta dotąd twórczo niczego wybitnego nie dokonała, ja k kolwiek w oddaniu dzieł sztuki stoi bardzo wysoko. Zarząd domem i gospo
darstwem, kuchnią i spiżarnią, troska 0 mieszkanie, odzienie i pożywienie, wychowanie dzieci, to wszystko w y
maga zgoła innych zdolności, które w wysokiej mierze właściwe są kobie
cie. Ale i przy spełnieniu tych zadań potrzebuje kobieta mężczyzny, k tó ry by stanął przy niej z radą i opieką, na którego mogłaby spoglądać z czcią 1 ufnością.
Niepożyteczne byłoby porównywa
nie obydwóch charakterów , męskiego
i kobiecego, by wykazać wyższość je
dnego z nich. To, co zdaje się stano
wić przewagą u jednego, stanowi rów
nocześnie jego słabą stroną. Ich prze
znaczeniem jest właśnie wzajemne uzu
pełnianie się, wspieranie i doskonale
nie. Ten jest plan Stwórcy, którego przemądrem dziełem jest owa różnica w naturze ludzkiej, aby naogół męż
czyzna i niewiasta byli dla siebie prze
znaczeni. Wzajemnem zrozumieniem i pomaganiem m ają się coraz bardziej ze sobą zrastać, staw ać się najw ier
niejszymi wspólnikami i towarzyszami dźwigającymi razem rad o ści'i cierpie
nia, a znajdującym i w obopólnej miło
ści wielkie, głębokie szczęście, które- by dla nich było źródłem siły i ocho
ty do spełnienia zadania życia.
Owe charakterystyczne różnice w u- sposobieniu właściwe każdej płci po
kazują się już w latach dziecięcych i rozw ijają się mimo tożsamości oto
czenia i warunków, w których wzra
stają brat i siostra, — dopóki w całej pełni nie zajaśnieją w dojrzałym mło
dzieńcu i rozkwitłej dziewicy.
Chłopca ponosi do czynu, do działa
nia. Na wszystkiem próbuje swej siły, swej zdolności. Ustawicznie czegoś do-
Ty i Ona 2
18
eieka, planuje i rozważa, by czegoś dokonać. Ciągnie go w świat, pokazać swą śmiałość, zetknąć się z przeciwno
ściami, pokonać trudności. A przecież przy całej swej dzikości i szorstkości zdolny jest do najtkliwszego przyw ią
zania względem m atki, do rycerskiej czułości względem siostry i daje się chętnie kierować ich radom i uwagom.
Dziewczynka natom iast czuje się n aj
szczęśliwszą, gdy może odgrywać rolę mamusi i gosposi. Jej zamiłowania idą w kierunku zajęć domowych, a w za
bawie lalką okazują się już wszystkie te przym ioty, które będą kiedyś zdo
biły troskliw ą m atkę. Tuli się chętnie do ojca, dla którego czuje podziw i szacunek i wysila się, by mu na wszelki sposób sprawić przyjemność.
P rzem ądra opatrzność Stwórcy dała nadto człowiekowi skłonność pociąga
jącą go silnie w kierunku płci drugiej.
Nazywamy ją zwykle popędem płcio
wym, choć zwykle pojmujemy tę na
zwę zbyt ciasno. Błędem byłoby wy
obrażanie sobie tego popędu, jako cze
goś jednolitego, niezłożonego, co w róż
nych ludziach różni się tylko natęże
niem swych przejawów. Już ta oko
liczno ść, że owa skłonność obejmuje ciało i ducha, wskazuje, że można w niej dopatrzeć się różnych składni
ków. W edług jednego z nowoczesnych psychologów przyjmiemy trzy pier
wiastki składające się na popęd płcio
wy, — nie wchodząc w uzasadnienie tego podziału, — czynimy to zaś dla
tego, że idąc za takim podziałem da się niejedno możliwie jasno i przeko
nywująco wytłumaczyć. Te trzy pier
wiastki, które u różnych jednostek w y
stępują w najrozmaitszym stosunku, to: 1) popęd zm ysłow y, m ający swą siedzibę w ciele (ilekroć tedy w dal
szym ciągu będzie mowa o popędzie zmysłowym, to należy rozumieć ów czysto cielesny pierwiastek popędu płciowego, którego celem jest zadowo
lenie zmysłowe); 2) popęd uczuciowy, to jest pragnienie kochania i dozna
wania miłości; 3) popęd rodzicielski, czyli pragnienie posiadania własnych dzieci.
Niejako w następstw ie zadania, ja kie mężczyzna ma do spełnienia w mał
żeństwie, popęd zmysłowy jest u niego silnie rozwinięty, podczas gdy u nor
malnego, niezepsutego dziewczęcia jest
20
on prawie zupełnie w uśpieniu. Najczę
ściej nie ma ono żadnego zrozumienia tego, eo młodego mężczyznę namiętnie rozdrażnia i ani się domyśla gw ałto
wności uczuć, jakie w nim budzi. Za
pewne, że i w dziewczęciu może się ten popęd rozbudzić, a wtedy nabiera stra
szliwej gwałtowności. Ale według sta
nowczego świadectwa wybitnych po
wag na tem polu, trzeba to zawsze przypisać wpływom zewnętrznym, jak lekturze, rozmowom, kinoteatrom , u- wiedzeniu i t. p., jeżeli niema w samej naturze anormalnego podkładu.
Natomiast popęd uczuciowy jest w kobiecie o wiele silniejszy, niż u mężczyzny. W zwykłym porządku rzeczy dziewczyna odczuwająca dobrze słabość swej kobiecej istoty, tęskni za silnym, śmiałym, przedsiębiorczym i duchowo wyżej stojącym mężczyzną, by się o niego oprzeć, wznosić ku nie
mu oczy z podziwem i ufnością, oddać się bezpiecznie jego opiece. Ponad wszystko zależy jej n a tem, by znaleźć u mężczyzny miłość i uznanie jako równej sobie towarzyszki.
Ale i u mężczyzny znajdzie się ów
pop^d uczuciowy, k tóry objawi się tem
silniej, im lepiej -młodzieniec zdołał w so-bie opanować popęd zmysłowy.
Słowa Boże: ^Niedobrze jest męż
czyźnie samemu; uczyńmy mu towa
rzyszkę!® — nie straciło do dziś dnia swego znaczenia. Szlachetny, dorosły młody mężczyzna odczuwa coraz wy
raźniej jakąś pustkę w swem życiu.
Tęskni za towarzyszką, któraby mu swą delikatną czułością, słoneczną po
godą i dobroczynną radością upiększa
ła życie, któraby go zrozumiała, oka
zywała szczere zajęcie dla wszystkich spraw jego, dźwigała i pocieszała w znoju pracy, i zmiennych kolejach życia, któraby mu dom czyniła mi
łym i pociągającym. W tedy mu praca będzie o połowę lżejszą, gdy będzie wiedział, że pracuje dla ukochanej isto
ty, przy której boku znajdzie po udrę
ce dnia pociechę i wytchnienie.
Także popęd rodzicielski jest w nie
wieście odpowiednio do jej m acierzyń
skich zadań znacznie większy, niż u mężczyzny. Prawdziwa kobieta czu
je się tylko wówczas zadowolona, gdy
znajdzie upust swej macierzyńskości
w objawionej trosce i poświęceniu się
dla dobra innych. Z nieznaczną ty l
22
ko przesadą możnaby powiedzieć, że z każdego jej nerwu dobywa się »krzyk za dzieckiem«. Lecz i w naturze męż
czyzny tkwi pragnienie potomstwa, w kitórem sam chce przedłużyć swe istnienie, które ma się stać jego dru- giem, lepszem »ja«.
Ten w najróżniejszy sposób z owych trzech pierwiastków złożony popęd płciowy w normalnem dziecku znajdu
je się w stanie uśpienia. Bo chociaż pewne właściwości męskie lub niewie
ście zaznaczają się już w najwcześniej
szej młodości, to jednak nie można wtedy jeszcze mówić o jakichś odczu
ciach płciowych, chyba że zostały wy
wołane chorobliwem obciążeniem lub zewnętrznemi podnietami.
U człowieka prawidłowo ukształco- nego budzi się popęd płciowy, począt
kowo bardzo niewyraźnie i jakby przez mgłę, dopiero w okresie rozkwitania, i to na skutek zaczynających teraz funkcjonować wspomnianych wyżej se- krecyj czyli wydzielin w organizmie, boć to właśnie wiek, w którym diziecko zaczyna przemieniać się w młodzieńca lub pannę.
Pierwszem następstwem rozpoczęte
go procesu dojrzewania jest to, że chłopcy i dziewczęta, bawiący się do
tąd spokojnie obok siebie, czują w so
bie jakąś siłę odpychającą ich wzajem
nie od siebie. (Ja k trafnie określa to Schiller w swym poemacie »Pieśń o dzwonie«: »Odrywa się dumnie chło
pak od dziewczęcia«). Chłopak aż na
zbyt pochopny jest do tego, by na słabsze dziewczę patrzeć z lekceważe
niem i pogardą. Przejmuje się boha- terskiem i czynami i lubi zabawy, w któ
rych okazać może swą śmiałość i siłę.
Dziewczynę razi to nieraz dzikie i bez
względne zachowanie się chłopca i ona także ze swej strony spogląda z obu
rzeniem i pewnego rodzaju odrazą na jego »urwiszowatość«.
Owo przeciwieństwo w upodobaniach odpowiada znowu przemądrym zamia
rom Stwórcy. Chłopak i dziewczyna m ają wzrastać w odosobnieniu od sie
bie, każde z nich m a się rozwijać w swej odrębności, tak iżby mu w tem drugie ze swoim sposobem myślenia ani nie przeszkadzało, ani go nie wy
paczyło. Tylko wtedy chłopiec może
rozwinąć się w całego mężczyznę,
dziewczyna w zupełną kobietę. Tylko
24
zupełni mężczyźni i zupełne kobiety mogą być w małżeństwie dla siebie tem, czego każde z nich szuka i pra
gnie. Dlatego odrębne i odmienne wy
chowanie wskazane jest przez najisto
tniejszy interes młodych luldzi, jeśli się ich nie chce pozbawić owej właści
wości, z której czerpać m ają w przy
szłości siłę do spełnienia czekających ich odmiennych zadań.
U moralnie zdrowych chłopców za
wiązują się w tym okresie przyjaźnie młodzieńcze. Młody nie umie się jeszcze pogodzić z rzeczywistością; świat my
śli, którym żyją dorośli, dla niego nie jest jeszcze całkiem zrozumiały. Dla
tego czuje się w ich obecności nieswoj- śko i szuka łączności z rówieśnikami, którzy go rozumieją, którzy znajdują się na tym samym stopniu duchowego rozwoju. W śród nich jest mu najle
piej, jedynie ich towarzystwo stanowi dla niego rozrywkę. W krótce wśród grona rówieśników tworzą się ściślej
sze kółka przyjaciół, których charak
tery szczególnie sobie odpowiadają.
Dla, całego rozwoju młodzieńca bywa prąwdziwem dobrodziejstwem znalezie
nie dobrego przyjaciela, w którym wi
dzi się niejako odbicie samego siebie, przed którym można się całkowicie wy
powiedzieć, w którym znachodzi się oparcie i dopełnienie. Przedewszyst- kiem musi się tak a przyjaźń opierać na wzajemnym szacunku. Jeden w dru
gim musi dopatryw ać się pewnych du
chowych zalet, znajdować szlachetną inicjatywę i umocnienie w dobrem.
Dobry chłopak nigdy przeto nie do
chodzi sam ze siebie do owych w ypa
czeń przyjaźni, które trafiają się u mo
ralnie nadpsutych młodocianych jedno
stek. Jego potrzeba mienia towarzysza nie m a z. popędami seksualnemi nic wspólnego. Doznałby przed kolegą za
wstydzenia, gdyby się w nim mimo
wolnie coś takiego obudziło. Jego mi
łość ku niemu jest zupełnie duchowa.
Pogodnie i śmiało patrzą sobie w oczy i w duszę, wolni od brudnych myśli, któreby się bały światła dziennego.
Dlatego też odczuwa jakby wrodzony wstręt, gdy ktoś zbyt natarczyw ie na-, rzuca mu się ze swą przyjaźnią, usiłu
jąc zjednać go sobie grzecznościami lub podarunkam i. To poprostu sprzeci
wia się jego naturze, razi go i budzi
podejrzenie czegoś niedobrego, — je
26
go zdrowy instynkt przeczuwa niebez
pieczeństwo, któremu moralnie chore jednostki łatwo ulegają.
Z latam i działają wewnętrzne sekre- cje organiczne coraz wyraźniej na mózg i przejawy duchowe. Podobnie jak w kwietniu gwałtowne wichry zwiastują zbliżającą się wiosnę, ta k popęd płciowy zaznacza się okresem walk i burz. W tym młodym i nie
dokończonym człowieku, w którym wszystko się rozwjia, • panuje jakby nieustanna ferm entacja: nastroje zmie
niają się niemal co chwila, ogarnia go jakieś niejasne, nieokreślone tęsknie
nie, z którego spraw y sobie zdać nie umie; jest sam sobie dręczącą zagadką.
O -ile rozwój młodego człowieka od
bywa się prawidłowo, co dzieje się ty l
ko wówczas, gdy mu nie brak stałego, poważnego i wymagającego pełni jego sił zajęcia, całe jego wnętrze powoli się wyjaśnia, w miejsce niewyraźnych tęsknot i marzeń odzywa się coraz w y
raźniej popęd płciowy, oczywiście nie u każdego z jednakow ą siłą. Są tacy, którzy pochłonięci zupełnie przez zaję
cia zawodowe, zaledwie zwracają uw a
gę na wewnętrzne przeżycia. Inni od
czuwają zapewne coś w rodzaju we
wnętrznego niezaspokojenia, ■ — ale się głębiej nad jego przyczyną nie zasta
nawiają. Różne okoliczności mogą ów popęd rozbudzić i ciągle na nowo roz
niecać tak, iż może calem młodzień- czem sercem zawładnąć.
Najróżnorodniejszy zbieg wypadków może tedy wywołać w sercu skłonność do pewnej osoby innej płci. Jeśli spo
tka się z wzajemnością, wówczas oboje ogarnia radość i błogość nad wszelki wyraz. Ileż to pieśni wyśpiewali poeci wszystkich czasów i we wszystkich ję
zykach, by opisać szczęście pierwszej miłości! Świadomość, że można umiło
wanego uważać za całkow itą i niepo
dzielną swą własność, że się jest ko
chanym i że się znowu nawzajem mo
że miłować, — zalewa poprostu serca obojga radością. Uważają się za n aj
szczęśliwszych ludzi na ziemi i m ają to przekonanie, że nad tę miłość niczego do szczęścia nie potrzebują. Najwięk
szą ofiarę, którąby trzeba dla tej mi
łości ponieść, za nic sobie m ają w po
równaniu do tego, co w niej zyskują.
Miłość dąży stosownie do swej isto
ty do zjednoczenia. Miłujący się chcą
28
być blisko siebie. Jeśli ich rzeczywi
stość rozdziela, biegną myślami ku so
bie. Każda rozłąka sprawia ból i wy
wołuje tęsknotę za umiłowanym, bę
dącą dla serca tak wielką udręką, że go nic innego zająć i pocieszyć nie zdoła. Z gorącem pragnieniem wycze
kują godziny, która ich znowu połączy.
Miłość pobudza ich, by się pieszczota
mi zapewniali o swej wzajemnej skłon
ności i nie da się pierwej zaspokoić, aż nastąpi owo przez Boga zamierzone od
danie się w związku małżeńskim.
Właściwym i ostatecznym celem, do którego zmierza Opatrzność Boga przez złożenie w naturze ludzkiej popędu płciowego, jest — dziecko. Trzeba to sobie dość jasno i dobitnie uświadomić:
różnica między mężczyzną i kobietą, miłość z całą swoją poezją i upojeniem, małżeństwo ze swem szczęściem i rado
ścią — to wszystko nie jest dla zaspo
kojenia własnych pragnień, nie jest dla osobistego użycia, ani naw et dla dobra małżonków. To wszystko są raczej ty l
ko cele uboczne, albo raczej środki
wiodące do celu właściwego, a tym jest
nie co innego, tylko dziecko. W szystko
tak jest urządzone, by dać istnienie
dziecku. Dziecko zatem nie jest, jak wielu sądzi, jakimś mniej lub więcej przyjemnym dodatkiem do szczęścia w miłości i małżeństwie, lecz jest ich najwyższą i ostateczną przyczyną i podstawą.
Ody tedy młody człowiek poczuje skłonność do dziewczyny, gdy cieszy się, że ją znalazł i może nazwać swoją, gdy mu serce wzbiera radością, tak iż sądzi, że mu do szczęścia niczego wię
cej nie trzeba, to w tedy winien sobie uświadomić, że mu to wszystko dane jest nie dla jego osobistego dobra, lecz aby tern wszystkiemu pociągnięty, zdą
żał do małżeństwa i do ojcostwa.
Zapewne, że wielu przy zawiera
niu małżeństwa ma na oku jedynie osobiste korzyści, które ich czekają.
Jedni chcą zabezpieczenia, dla innych pobudką do tego kroku jest pragnie
nie m ajątku, powodzenia, pomocy w zawodzie lub innych doczesnych zy
sków. Jednostkom o niższym locie wy
dają się rozkosze zmysłowe najbardziej upragnionym celem. Ale jak »wszyst- kie drogi wiodą do Rzymu« — tak mi
mo najróżnorodniejszych pobudek, ja-
kiemi ludzie kierują się przy zawiera
30
niu małżeństw, zamierzony przez Boga przyrost ludzkości jest wśród Ogółu ludzi zabezpieczony.
Nie należy także zapominać, że cały roizwój popędu płciowego we wszyst
kich jego fazach, począwszy od jego zarodku tkwiącego w różnicy usposo
bień, w potrzebie wzajemnego dopeł
nienia i budzącej się ku sobie-skłonno
ści, aż do radosnego uniesienia oblu
bieńców i cichego szczęścia małżon
ków, to w szystko jest przez Boga za
mierzone i celowo ludzkiej naturze na
dane. To nie jest zatem zrobione przez ludzi odkrycie czegoś, co istnieje w człowieku jakby mimo wiedzy Bo
żej i poza jego zamysłami. Na pierw
szej stronicy Pisma, świętego widnieje słowo: »Przeto opuści człowiek ojca swego i m atkę i przyłączy się do żony swej i będą dwoje w jednem ciele«
(Gen. 2, 24). Nadto błogość owej ziem
skiej miłości ma jeszcze wyższe znacze
nie; ma być człowiekowi wskazaniem
i przedsmakiem nierównie wyższej i
nierównie doskonalszej miłości, która
go m a nie chwilowo i cząstkowo tylko
uszczęśliwić, ale zupełnie i na zawsze,
t. j. miłości Bożej. W szak Pieśń nad
Pieśniami, ów najwznioślejszy poemat z Pisma świętego, przedstaw ia właśnie pod olbrazem miłosnego stosunku oblu
bieńców tęsknotę duszy za Bogiem i szczęście z Jego posiadania. A spira
cje ludzkiego serca nazbyt głębokie, by je ziemska miłość mogła zaspokoić.
A szczęście naw et najczulszego związ
ku małżeńskiego; bywa tylekroć przy
ćmione w skutek ludzkich słabości, przykrych zmian losu, chorób, trosk i cierpień, aż je wreszcie śmierć w ża
łobę obróci. A wówczas duch winien wznieść się w górę i wyczekiwać do skonałego zaspokojenia swych miło snych tęsknot w zaświatach, — w Bogu.
»
Przykazanie Boskie.
Człowiek — jak to widzimy od po
czątku naszych rozważań — jest isto
tą wolną. Podczas gdy wszystkie inne stworzenia ziemskie zdążają siłą wro
dzonego instynktu do wytkniętego im przez Stwórcę celu, człowiek winien ze świadomością i według własnego po
stanowienia ku temu celowi kierować swe życie. Wrodzone swe skłonności i popędy winien samowładnie uporząd
kować, kierując się własnym rozumem i uznaniem. Nie może jednak owego samowładztwa pojmować w ten sposób, jakoby on sam miał decydować o tern, co dobre jest i słuszne, lecz winien przestrzegać owego porządku, ńa któ
rym oparta jest cała jego istota, a któ
ry mu Bóg twórca, a zatem i najlep
szy znawca n atury ludzkiej, w dobroci
Swej najdokładniej objaśnia i przez
sumienie przypomina. Bo tylko ten po
rządek może go doprowadzić do p raw dziwego szczęścia, które Bóg dla nie
go przygotował. Tylko tego mu zabra
nia, co mu to szczęście psuje i niwe
czy. Byłoby tedy szaleństwem szuikać szczęścia po drogach, któremi. chodzić zakazał człowiekowi Wszechwiedzący tylko dlatego, że mu gotują nieszczę
ście.
Bóg tak wyposażył pierwszych ro
dziców, że posiadali zupełne panowanie nad niższą stroną natury. Był to stan udoskonalenia, który przewyższał n a turę człowieka i jej przyrodzone zdol
ności. Z miłości i dobroci Swojej wy
niósł ich Bóg do tego wyższego po
rządku, którego zachowanie dla siebie i dla swych potomków mieli sobie w y
służyć poddaniem się Jego najwyższej woli. Zuchwałem jednak sprzeciwie
niem się Bożemu przykazaniu ściągnęli na siebie u tra tę raju, i zepchnięcie nie- tylko na ten poziom porządku, który ich naturze odpowiadał, ale nawet niżej.
Nigdzie skutki grzechu praojców ludzkości nie objawiają się tak prze
raźliwie, ja k w dziedzinie płciowej. Po
pęd zmysłowy — ów niski pierwiastek
Ty i Ona 3
34
popędu płciowego — nie jest w czło
wieku ipodofonie jak u zwierzęcia zam
knięty w granicach czasu lub innych okoliczności, lecz wolny od wszelkich autom atycznych wewnętrznych hamul
ców, musi być opanowany i kierowany przez siłę ducha. Ale niełatwo da się kierować; przeciwnie, buntuje się prze
ciw tej władzy, chce zrzucić jej jarz
mo, a sam ją sobie przywłaszczyć. Gdy tylko się obudzi, już dąży do tego, by duch ulegał jego ponętom. Bezustanku naprzykrza się, i podchlebia i drażni.
Tysiące razy pokonany, w rac. a z tą sa
mą, niesłabnącą siłą. Owszem, sam ze siebie wzmaga się i może uróść do gwałtownej potęgi. Przytem przenika cały system nerwowy, życie umysłowe, całego człowieka przejmuje jakiem ś tęsknem pragnieniem i pożądaniem, domagającem się zaspokojenia.
Ponadto popęd zmysłowy może do
znawać silnego podrażnienia ze strony zewnętrznych wrażeń. Postać osoby in
nej płci, jej włosy, oczy, twarz, dźwięk mowy potrafi już niemałe wywierać wrażenie. Prócz tego tkwi, zwłaszcza w osobach płci żeńskiej, mniej lub wię
cej świadome pragnienie, by się męż
czyznom podobać i przyciągnąć ich do siebie. Stąd ubranie, strojenie głowy i włosów, używanie wszelakich paCh- nideł, spojrzenia i całe zachowanie — to wszystko zbyt często tem właśnie pragnieniem jest podyktowane.
»Niestety kultura nasza obecna — pisze jeden z najw ybitniejszych na tem polu uczonych (przytaczam y z niezna- czaemi zmianami dla uniknięcia zbyt dosadnych i obcych wyrażeń) — nie- tylko wypaczyła naturalne stosunki płciowe, a w części także zaprowadzo- nemi przez siebie obyczajami dotkliwie je znieprawiła — ale co więcej — do prowadziła je ona wprost do stanu chorobliwego... Zapominając zupełnie o naturalnem przeznaczeniu popędu płciowego, uczyniła zeń kultura współ
czesna sztuczne źródło używania i po- w ynajdyw ała wszelkie możliwe środki, dla spotęgowania i urozmaicenia roz
koszy zmysłowej... Przedewszystkiem sztuka nowoczesna stała się kolosalnem narzędziem drażnienia zmysłów, po
wiedzmy otwarcie, wspólnicą literatu
ry pornograficznej. Z udanem oburze
niem na opinję przeciwną wysławia, broni i podziwia się w imię sztuki naj-
3*
36
potworniejsze i najordynarniejsze ero
tyczne przynęty i wabiki — jako arcy
dzieła... Jednem słowem dla sztuczne
go hodowania zmysłowych popędów mężczyzn stworzono formalne akade- mje w ystępku i rozpasania... Nie ulega wątpliwości, że pod wspływem ustaw i
cznie pow tarzanych sztucznych podraż
nień, przy zastosowaniu najw ym yśl
niejszych odmian, które pom nażają i okraszają przedmioty płciowej pożądli
wości, owa pożądliwość wzmaga się co
raz więcej. Tego rodzaju przyzwycza
jenia, podniecające w sztuczny sposób popęd płciowy, wywołują obok tego w świecie męskim najprzewrotniejsze samochwalstwo, pociągające za sobą fatalne skutki... Niektórzy młodzi są
dzą, że muszą się »puszczać«, bo »nie byliby całkowitymi mężczyznami.« Po
tęguje się jeszcze owo idjotyczne mnie
manie tem, że »nieświadomy« czy za
chowujący poczucie w stydu wystawio
ny bywa na śmiech i szyderstwo.
Jeśli ted y ów stan podniecenia po
pędu płciowego hoduje się ustawicznie,
sztucznie, bez związku z jego wyższc-
mi, moralnemi celami, lecz tylko na
gruncie zwierzęcej zmysłowości, to nie
promieniowanie, które można określić jako » zmysł pornograficzny.« Cały ho
ryzont wyobrażeń u takich ludzi jest do tego stopnia wypełniony chucią, że ta zabarwia całe ich myślenie i czucie.
W najniewinniejszych przedmiotach domyślają się śliskiego, brudnego, zmysłowego znaczenia. Na kobietę p a
trzą tylko jako na przedm iot zmysło
wej pożądliwości. Rzeczy najniższe, obrzydliwości, stanow ią praw ie w y
łączną treść myśli i rozmów takich umysłów. P r żytem jeden usiłuje prze
wyższyć drugiego, a ich perfekcję i genjalność na tem polu przewyższa chyba tylko ich pustka i ignorancja w każdej innej dziedzinie... Może się ten obraz szlachetniejszym sferom w y
dać zbyt przesadzonym, bo delika
tniejsze i z n atury lepsze jednostki zwykłe w tym w ypadku postępować na modłę strusia, odw racają ze w strę
tem oczy od tego bagna i zdaleka je omijają«.
Z rozmysłem przytoczyliśm y tak dokładnie wywody ogólną sławą cie
szącego się znawcy tych zagadnień,
bo nie stojąc na gruncie chrześcijań
38
skiego światopoglądu, nie może być podejrzywany o żadną stronniczość.
Jeśli przeto dorastający młodzie
niec nie ma się na baczności, lecz za
chciankom popędu folguje, a zewnętrz
nym pokusom nie schodzi z drogi, po
pęd ów coraz bardziej zyskuje nad nim panowanie; rosnąc staje się co
raz burzliwszym i bezwzględniejszym i może następnie, jak każda rozpęta
na namiętność, stać się przyczyną szkód nieobliczalnych. Bo, jako ślepy, dąży popęd zmysłowy jedynie do za
spokojenia swych pożądań i nie ma niczego na względzie, ni dobra doty
czącego osobnika, ni dobra kogokol
wiek. Cizy to, czego pożąda, jest ohy
dne, zgubne, ordynarne, lub nie — to mu zupełnie obojętne. Dla niego nie istnieją wogóle żadne względy; chce swego nasycenia, a co z tego wy
niknie, zupełnie go nie obchodizi. Że człowiek nadw yręży siły cielesne i du
chowe, lub całkiem zmarnieje, że szczęście własne podepce lub innych wtrąci w otchłań nędzy i rozpaczy, że sam okryje się hańbą i wzgardą, że całe rodziny unieszczęśliwi, a przy
czyni się do istnienia dzieci rodzą
cych się w hańbie a chowających się w nędzy, że sieje koło siebie zgorsze
nie i nieobliczalne wprost dobra ni
weczy lub tamuje, że staje się przy
czyną takich zgryzot dla ojca i matki, że im zatruw a wszelką radość życia i przedwcześnie wpędza do grobu — na to popęd zmysłowy nie zwraca żadnej uwagi, byleby chuci jego stało się zadość. Nie zadowolni się chwilo- wem ustępstwem, lecz obstaje przy dogadzaniu wszystkim swoim za
chciankom bez granic.
'Gdy tylko raz ulegniesz przelotne
mu jego kaprysowi, już nie zaznasz od niego spokoju, coraz brutalniej i bezwzględniej będzie chciał tobą rządzić. Nie wzruszy go nieszczęście, które powoduje; nie zmiękczą łzy, które wyciska, nie zmienią prośby i błagania, potrafi znęcać się jeszcze nad ofiarą, którą doprowadził do zu
pełnego załamania się w niej sił fi
zycznych i duchowych. Przyiteni odbie
ra człowiekowi wszelkie zrozumienie
rzeczy wyższych, obrzydza mu religję,
tę jedyną siłę mogącą go dźwignąć
z owego bagna, ga«i światło wiary,
40
gwiazdy nadziei i usiłuje w trącić w noc rozpaczy i wiekuistej zguby.
Niemasz twardszego, samolubniej- szego, okrutniejszego i bezwzględniej
szego despoty nad popęd zmysłowy, gdy zdołał człowiekiem zawładnąć.
J a k bowiem każdy żywioł w przyro
dzie, tak i ten popęd musi podlegać karności ducha kierowniczego. W tedy i tylko w tedy może, zg*odnie ze swem przeznaczeniem w małżeństwie rządzo- nem wolą Bożą, stać się źródłem wzniosłej radości i głębokiego szczę
ścia. W całej pełni można doń zastoso
wać słowa poety:
P otęga ognia, jakże pożyteczna Gdy ją człek ręką uzbrojoną trzyma!
Ta sam a siła — jakże niebezpieczna Gdy zrzuci pęta i buntem się zżym a!
Teraz zrozumiemy znaczenie, uza
sadnienie, a naw et konieczność szó
stego i dziewiątego przykazania Bo
skiego. Nie co innego one mówią, jak tylko: »Obowiązkiem twoim jest opa
nowanie popędu płciowego, by się nim wyłącznie posługiwać stosownie do je
go przeznaczenia w prawowitem mał
żeństwie !
Przed zawarciem małżeństwa jest
tedy cudzołóstwem i nieczystością, a zatem grzechem ciężkim: dobrowolne zażywanie rozkoszy płciowej i pra
gnienie jej; nadto wszystko to, co uczucie takiej rozkoszy wywołać może i musi, chyba zachodzi jak aś koniecz
ność, a dobrowolnego przyzwolenia na to uczucie niema; również wszystko to, co się robi z zamiarem wywołania rozkoszy cielesnej. W myśli popełnia się grzech nieczystości, gdy żywi się świadomie, pragnienie uczynić coś nie
czystego, lub gdy odczuwa się zado
wolenie i radość z popełnianych grze
chów nieczystych; także wówczas, gdy się dobrowolnie pamięć i wyobraźnię zatrzym uje na przedmiotach, które muszą wywołać grzeszne pragnienie, a naw et grzeszne uczucia, lub gdy się je właśnie w tym zamiarze podtrzy
muje. Rozmowy stanowią grzech nie
czysty wówczas, gdy się je prowadzi z upodobaniem nad niedozwoloną roz
koszą zmysłową, albo z zamiarem obu
dzenia takich upodobań u innych;
również gdy nie są konieczne, a mogą łatwo mówiącego i innych narazić na nieczyste upodobanie. Łatwo stąd wy
wnioskować, kiedy spojrzenia, lektu
42
ra, taniec, przedstaw ienia kinowe czy teatralne i t. p. są wykroczeniem przeciwnem czystości. Stosownie do słów Zbawiciela: »Każdy, ktoby wej
rzał na niewiastę, aby jej pożądał, już ją zcudzołożył w sercu swojem (Mat.
5, 28) —- dopuszcza się zatem grzechu nieczystości ten, kto zmysłowej skłon
ności ku osobie innej płci ta k się pod
daje, iż pragnie posiadania jej w spo
sób niedozwolony. J e st to grzech wy
raźnie sprzeciwiający się przykaza
niu dziewiątemu: »iNie będziesz pożą
dał!*
Niemożliwem byłoby usiłowanie po
prowadzenia dokładnej limji granicznej między grzechem śmiertelnym a po
wszednim na to, by sobie w tej dzie
dzinie na pewne swobody do pewnego stopnia pozwalać. Jeśli gdzie, to tu wielkie znaczenie ma stara zasada:
»iprimcipiis obsta!« — zapobiegaj po
czątkom! czyli ostrożnie z ogniem!
Jeżeli i ci, którzy z całą usilnością sta
rają się uniknąć grzechu w tym wzglę
dzie, jednak pod naporem gwałto
wnych pokus ulec mogą, to ten, komu
brak niewzruszonych zasad życiowych,
w żaden sposób nie ujdzie ciężkich
wykroczeń. Popęd płciowy zbyt jest silny, by można mn zrazu nieco po
folgować, a potem na zawołanie sta nowczo mu się oprzeć. Wiele upadków ludzi najlepszej woli tem się tłumaczy, że nieostrożnie igrali z poezątkowemi odruchami niskich pożądań lufo skłon
ności, a następnie, gdy popęd odezwał się z całą mocą, ńie znaleźli już w so
bie sił, by się oprzeć jego zachcian
kom.
Można się spotkać ze zdaniem, że po
pęd płciowy jest niepokonalny; że po
wściągliwość szkodzi zdrowiu, że tego rodzaju skrępowanie ciała osłabia ner
wy i t. d. Przytacza się naw et na po
twierdzenie tego zdania lekarzy. Za
pewne, że tu i ówdzie poruszenia owe
go popędu mogą być przykre, a nawet powodować mogą pewną przeszkodę w pracy, w zajęciach. Żaden jednako
woż sumienny lekarz nie będzie tw ier
dził, że te trudności napraw dę mogą zdrowiu zaszkodzić. Przeciwnie, pod
dawanie się tym skłonnościom jest szkodliwe dla ciała, przedewszystkiem jednak jest ogromnem osłabieniem woli. W szak są zawody, których wy
konywanie nastręcza niejedną nieprzy
44
jemność, a naw et szkodliwie oddziały
wać może na zdrowie. Któżby jednak przyznał słuszność lekarzowi, któryby wezwany nocą do ciężko chorego pa
cjenta oświadczył, że pójść nie może, bo takie naruszenie spoczynku nocne
go nadw yrężyć może jego zdrowie?
Pominąwszy te nieznaczne niedo
godności, nie da się wykazać żadnych szkodliwych następstw życia w czy
stości. Cały 'szereg najw ybitniejszych lekarzy i uczonych oświadcza z całą stanowczością, że o nich zgoła nie wie
dzą. Z mnóstwa tego rodzaju świa
dectw przytoczymy kilka przykładów.
Dr. med. W. Gowers, lekarz przy szpitalu uniwersyteckim w Londynie:
»Z całą mocą powagi, jak ą na podsta
wie mego doświadczenia szczycić się mogę, twierdzę, że nigdy żaden czło
wiek nie odniósł jakiejkolw iek korzy
ści z niepowściągliwości, ani też nie poniósł jakiejkolw iek szkody z życia powściągliwego«. Znany norweski pi
sarz Bjórnisen: »Jestem przekonany, że z powściągliwości nikt nie chorował, n a pewne jednak z ciągłego zajmowa
nia wyobraźni płciowością«. Dr. med.
May: »W ciągu mej 30-letniej n a pe
wne bardzo rozległej praktyki miałem sposobność napotkać niezliczone ofia
ry, które padły pastw ą lubieżn ości, — nigdy takich, którzyby musieli żało
wać swej cnotliwej powściągliwości«.
Tajny radca med. Dr. Schmitz: »Przy- pusaczenie, że nieużywanie narządów rozrodowych w jakikolwiek sposób ujemnie wpływa na organizm jest bez
podstawne, bo doświadczenie uczy, że życie bezżenne a czyste cieszyć się może przynajmniej równą trwałością i czerstwością, jak w stanie małżeń
skim®. Prof. med. Dr. Rubner: »Zu- pełnie błędne jest mniemanie chcące wyprowadzić jakieś szkodliwe skutki z niewykonywania owych funkcji«. Dr.
Touton: »!STie zaobserwowano nigdy jakiegoś chorobowego następstw a z po
wściągliwości płciowej«. Dr. Acton:
»Absolutna powściągliwość może i winna być przestrzegana przez mło
dych ludzi przed małżeństwem bez żadnego uszczerbku dla zdrowia«. — Prof. Dr. Foum ier: »W sposób nieod
powiedni i lekkomyślny rozpowiadano o niebezpieczeństwach powściągliwo
ści u młodego mężczyzny. Muszę pa
nom wyznać, że jeśli te niebeapieczeń-
46
stwa istnieją, dla mnie są one zupełnie nieznane, że ich nigdy jako lekarz nie stwierdziłem, jakkolwiek nie brakło mi sposobności do spostrzeżeń w tej dzie
dzinie*. Profesor uniw ersytetu Dr.
med. v. Steinem: »Powściągliwość nie jest szkodliwą, lecz owszem jest źró
dłem znakomitego rozwoju silnej woli z ogromnym pożytkiem dla w ykształ
cenia zawodowego«. Dr. med. Jacob- sohn ujmuje odpowiedź trzydziestu pięciu wybitnych profesorów medycy
ny na ankietę o wartości życia po
wściągliwego w tych słowach: »Mło- dzież winna przestrzegać czystości;
czystość w żaden sposób jej nie za
szkodzi; przeciwnie przyniesie jej tyl
ko korzyść. Zachowując czystość i u- nikając wszelkich stosunków pozamał- żeńskich przyczyni się młodzież do utrzym ania ideału miłości na wyży
nach, a sama ustrzeże się przed cho
robami wenerycznemi«. Dr. Oppen- heim: »Nawet dojrzalszy młodzieniec winien być na wskroś przejęty zasadą, że poruszenia popędu płciowego nale
ży w sobie bezwarunkowo pokonywać aż do bram małżeństwa«. Prof. Dr.
med. Forel: »W normalnych w arun
kach normalnego młodego człowieka, który i duchowo, a zwłaszcza fizycznie dzielnie ipracuje, a przytem unika s z t u
cznych podniet, przedewszystkiem n ar
kotyków osłabiających wolę i umysł, jak alkohol — powściągliwość płcio
wa nie należy wcale do niemożliwo
ści*. Profesor Ribtbing: »W ciągu mej dwudziestoletniej działalności lekar
skiej stykałem się z ludźmi, zwłaszcza młodymi, ze wszystkich warstw spo
łecznych, nie spotkałem jednak ani jednego, któryby — przy niewątpliwie dobrej woli — uważał powściągliwość i opanowanie siebie za niemożliwe... — Korzystniej jest dla młodego człowie
ka wieść życie czyste«. Kolegjum le
karskie na wszechnicy w K rystjanji (Oslo), wydało następujące orzeczenie:
»Po stawione niedawno z różnych stron, a następnie przez różne pisma i ze
brania pow tarzane twierdzenie, jakoby moralne życie i powściągliwość płcio
wa przynosiły zdrowiu szkodę, jest według naszego jednomyślnie wypo
wiedzianego doświadczenia z gruntu fałszywe. Nie wiemy o żadnej choro
bie, o żadnej słabości, o którejby mo
żna, lub było wolno sądzić, że jest na
48
stępstwem zupełnie czystego, m oralne
go życia«. Trafnie wyraża się znany rosyjski pisarz hr. Lew Tołstoj: » Do
wodów na to, że powściągliwość jest możliwa a dla zdrowia niewątpliwie mniej szkodliwa od rozwiązłości, znaj
dzie każdy setki koło siebie«.
Przy tych świadectwach należy w aiąćpod uwagę tę okoliczność, że wy
głoszone zostały ze stanow iska czysto lekarskiego i pochodzą od lekarzy wy
łącznie niekatolickich. Niema w nich zatem uwzględnienia tej wielkiej po
mocy, której człowiekowi użycza ła
ska. A wreszcie i tu zastosować trzeba słowa wielkiego poety:
W szak życie samo nie jest z dóbr naj- wyższem:
Lecz nieszczęść szczytem , — przew inie
nia zło.
Oświadczenia powag lekarskich k a
żą przypuścić, że twierdzenia o szko
dliwości czystego życia m ają swe ko
rzenie w usiłowaniu wytłumaczenia i obrony własnego sposobu życia.
Dla wierzącego chrześcijanina zgó-
ry jest rzeczą przesądzoną, że Bóg nie
może żądać rzeczy niemożliwych lub
zdrowiu przeciwnych. Każdy człowiek
dobrej woli może zachować czystość stanowi swojemu odpowiednią, jeśli tylko używa środków pomocnych i za
radczych, które mu Kościół św. podaje i zaleca.
T y i O n a