570 R E C E N Z J E
go dzieła L. S t o n e ’a, ale sam a zdaje sobie spra-wę, że to bardzo n iew iele; zresz
tą szersze porównania wykraczają poza zakres jej tematu. Badając dzieje magna- terii w czasach saskich autorka niejednokrotnie m usiała się odw oływ ać do cza
sów poprzedzającego je panowania Jana III, a le dokładniejsze przeanalizow anie tego okresu jak i następującej p o czasach saskich epoki stanisław ow skiej, też zasłu
guje na podjęcie. Na sw oich historyków czekają rów nież takie problem y, jak kształ
tow an ie się dziedzicznych fortun m agnackich czy układ stosunków pom iędzy po
szczególnym i rodam i i koteriam i magnackim i. Opracowania w ym aga rów nież elita w ładzy W ielkiego K sięstw a L itew skiego, chociaż należy się liczyć z dużym i trud
nościam i (specyfika tam tejszych stosunków, zasadnicze braki w bazie źródłowej) w tej dziedzinie. W szyscy ci, którzy zechcą się zająć tym i problem am i n a pewno sięgną po pionierską pracę Tesresy Zielińskiej.
S tefa n Ciara
Europa i św ia t w epoce napoleońskiej, pod redakcją M oniki S e n te o w s к i e j - G l u c k , „Wiedza Pow szechna”, W arszawa 1977, s. 516,
tabl. 24.
W poczytnej serii „Konfrontacje H istoryczne” ukazał się n in iejszy tom studiów zaw ierający rozprawy dziesięciu autorów: Ludwika B a z y l o w a , Leopolda G1 и с к а , Stanisław a G r o d z i s k i e g o , Tadeusza Ł e p k o w s k i e g o , Kazim ierza P i e - s o w i c z a , M oniki S e n k o w s k i e j - G l u c k , Jerzego S k o w r o n k a , M arii W a w - r y k o w e j , Andrzeja Z a h o r s k i e g o i M ieczysław a Ż y w c z y ń s k i e g o . K siąż
ka rozeszła się bardzo szybko, co św iadczy n iew ątp liw ie, że tem atyka napoleońska posiada w P olsce liczn e rze sze c z y te ln ik ó w *.
Redaktorka tomu kierowała się dwom a celam i. Cel p ierw szy to konfrontacja obrazu utrwalonego w polskiej św iadom ości historycznej z „rozległą panoramą dzie
jową, w której sprawa polska stanow i w ażny co prawda i najbliższy nam — ale jednak fragm ent. Wydaje się, że takie ujęcie może przyczynić się rów nież i do lepszego zrozum ienia p olskiego kom ponentu tej panoram y” (s. 6). Cel drugi to chęć przybliżenia polskiem u czyteln ik ow i aktualnego stanu w ied zy historycznej o Francji, Europie i św iecie w epoce konsulatu i cesarstw a. N ie w szyscy autorzy w ystępujący w tym tom ie w jednakowym stopniu zajmują się źródłowo epoką na
poleońską, a le zgromadzono pióra znakom ite i zaprezentow ano bardzo sumienny przeląd w ydarzeń i w ęzłow ych problem ów politycznych, prawnych i społecznych Francji (M. Senkow ska-G luck) oraz niektórych innych krajów jak A nglia, Austria, państw a niem ieckie, częściow o Prusy, Rosja i k raje słow iańskie. O czyw iście po
czesne m iejsce zajm uje spraw a polska w dobie napoleońskiej (J. Skowronek).
Tom rozpoczyna znakomity esej A. Zahorskiego pt. „Napoleon—człowiek w ieku”.
Autor barw nie nakreślił środow isko rodzinne, osobowość i karierę Napoleona Bo
naparte. Wyborny jest obraz stosunku cesarza do in stytu cji parlam entarnych i w tym w łaśnie obrazie dostrzegam lelew elow sk i sceptycyzm autora w obec w ielu przed
sięw zięć politycznych Napoleona. Z drugiej w szakże strony Zahorski przypomina na tem at Napoleona: „Nie b ył on jednak w ładcą krw aw ym . Ilość przeciwników politycznych, którzy zostali zabici z jego rozkazu, jest bardzo niew ielka. Pod jego rządam i nie m iały m iejsca m asow e m ordy polityczne” (s. 62). Autorzy nawiasem mówiąc, n ie posiadają jednolitego spojrzenia na eppkę napoleońską. Różnice ocen, czasem m oże iibyt przytłumione, dodają moim zdaniem barwy i urody tem u tomo
1 B . G r o c h u l s k a , Obraz epoki n apoleońskiej, „ N o w e K i i ą ż k i ” n r 22 z 30 l is to p a d a 1977, s . 28—29.
B E C E N Z J E 571
w i i stanow ią dodatkową zachętę do lekitury. Brakuje jednak w tej publikacji pod
kreślenia różnorodności kierunków w historiografii francuskiej i powszechnej. A uto
rzy n ie rzadko pow ołują s ię n a badania historyków francuskich, których publika
cje w ystępują na końcu tomu: zarówno w nielicznych odsyłaczach, jak też w tzw . b ibliografii rozum owanej. Czytelnik w szakże odczuwa brak krótkiego zarysu za
sadniczych nurtów historiografii francuskiej.
Na szczególne podkreślenie zasługuje piękny esej M. W awrykowej, om aw iają
cy skom plikow any i n iezw yk le trudny problem stosunku niem ieckiej opinii publicz
nej, z podkreśleniem opinii k ół intelektualnych, d o Flrancji i Napoleona. Temat ten, praw ie n ie tknięty w polskiej historiografii, zasługuje na dalsze b adan îà8. Rze
czowa analiza w szystkich zawartych w itamie jedenastu szkiców przekraczałaby w y m iary recenzji. Niektóre problem y epoiki napoleońskiej są bardziej kontrowersyjne, oceny głębiej (rozbieżne i na tych w łaśn ie wątkadh pragnę skupić uwagę.
Oba niezm iernie interesujące szkice L. B azylow a („Rosja”, „Słowiańszczyzna”) wnoszą dużo św ieżego spojrzenia n a sp raw y pozornie ty lk o znane i są rzetelnym w kładem d o historiografii polskiej. W yborny ,też jest esej Tadeusza Łepkowskiego („Napoleon a daleki św ia t”), w którym autor .trafnie podkreśla odm ienne m etody rządzenia i postępow ania Bonaipartego w Egipcie i Syrii: „Bezw zględność i okru
cień stw o w obec ludzi Wschodu uważał za wskazane, gdyż stosow ano je przecież w odniesieniu do społeczeństw i tak do surow ości w ładzy i taniości ludzkiego ży
cia przyw ykłych. Represje stosow ane w Egipcie, a zwłaszcza w ym ordow anie trzech tysięcy jeńców z Jaffy na czw arty d zień po ich poddaniu się, św iadczy o tym do
bitnie” (s. 410). Bardzo ciekaw ie om ów ił Łepkowski stosunek do Napoleona opinii krajów Am eryki Łacińskiej, co w ięcej zafascynow anie „formami w ładzy zainspiro
w anym i przez dyktaturę Bonapartego”. W w ykładzie M. Senkow skiej-G luck analiza struktury społecznej oraz instytucji napoleońskich w e Francji jest dokładna i szcze
gólnie solidna. Autorka n ie ukryw a sym patii do tych przedstaw icieli historiografii francuskiej, którzy m ocniej akcentują dyktatorski charakter rządów Napoleona.
W tym sen sie jej w ykład jest bardziej „czarny” niż w izerunek cesarza w eseju A. Zahorskiego. A le w ty m rzeczow ym w ykładzie dostrzegam pew ne, n iew ielkie uleganie apologetyczmej historiografii francuskiej, gdy autorka analizuje w ydarze
nia 18 i 19 brumaire’a roku VIII. W prawdzie Senkow ska-G luck m ów i bez osłonek 0 „pierwszym dniu dyktatorskich rządów Napoleona” (s. 123), ale dalej pisze, iż
„Paryż tch nął spokojem i zadow oleniem ... N a sam orzutnie ilum inow anych ulicach rozlegały się raz p o raz okrzyki na cześć republiki, Bonapartego i pokoju. — — Deklaracje now ego rządu przyjm owane z entuzjazmem zrodziły liczne nadzieje 1 złudzenia. Oczekiwano przywrócenia porządku i dobrobytu, przede w szystkim zaś trw ałego pokoju” <s. 123). I nieco wcześniej: „W ch w ili objęcia w ładzy przez Bo
napartego sytuacja finansow a p aństw a była rozpaczliwa” (s. 106). A le już w w y kładzie o bonapartyzm ie charakterystyka 18 bruimaire’a wyglądała inaczej. Autorzy tego w ykładu M. Senkow ska-G luck i L. Gliuck piszą: „Przeciw staw ienie się nie
ładow i i rozprzężeniu z czasów dyrektoriatu jest w l e g e n d z i e n a p o l e o ń s k i e j jednym z głów nych m otyw ów usprawiedliw iających dyktaturę Napoleona”
(podkreślenie m oje — W. Z., s. 441—442). Ciśnie się tutaj pytanie: czy zatem obraz zamachu stanu z 18 i 19 brumaire’a jest w ykładem stanu faktycznego, czy też ma
my tutaj przykład poddania się historyka urokowi legendy napoleońskiej? W innym m iejscu autorka pisze w yraźnie o autorytarnych, arbitralnych rządach Napoleona
2 W a r t o p r z y p o m n i e ć c e n n ą r o z p r a w ę J a c q u e s D r o z a , L e rom an tism e allem and e t l’é ta t: Résistance e t collaboration dans l'A llem agne napoléonienne, P a r i s 1966. H e c e n z j e w :
„ R e v u e d ’H i s t o i r e M o d e r n e e t C o n t e m p o r a i n e ” t . X V , 1968, s . 380—381; „ P r z e g l ą d z i e H u m a n i s t y c z n y m ” 1969, n r 4, s . 143—150. P o r . u j ę t ą w s y n t e t y c z n e j f o r m i e p r a c ę te g o ż a u t o r a w : L e s p a y s sous dom ination fran çaise (1799—1814), P a r i s 1968.
572 f r E C E N Z J E
(s. 136), które nieco dalej nazywa dyktaturą <s. 143) dokuczliwą dla społeczeństwa, znoszącą w olność słow a, stow arzyszeń etc. Jej sąd o cesarzu jest znacznie bardziej ostry niż Zahorskiego: „Pycha i przekonanie o w łasnej nieom ylności, przybrały roz
m iary św iadczące o przyćmieniu cechującej go dotychczas jasności i trzeźw ości są du” (s. 136). Taki wizerunek cesarza jest dość rzadki w polskiej historiografii. Tro
chę zaskakuje w tym nader krytycznym w ykładzie nieobecność pam iętników gen.
H enri Gatiem Bertranda, ogłoszonych dopiero w latach 1949—1951 i gen. Gourgauda, opublikowanych w 1889 r., a w reedycji poszerzonej w 1947 r. Jak w iadom o kreślą one inny w izerunek Napoleona niż lukrow ane relacje Las Casesa czy gen. M ontho- loma *.
W w ykładzie autorki brakuje oceny końcowej fazy rządów Dyrektoriatu i w y jaśnienia, dlaczego arm ia udzieliła poparcia Bonapartemu. Przeciw nik legen dy na
poleońskiej H enri G u i l l e m i n przypom ina, iż sam Napoleon zw ierzał się w 1816 r. przed gen. Bertrand, że sytuacja Francji w cale n ie w yglądała katastrofal
nie, w ręcz przeciwnie: Le D irectoire ava it les m oyen s de se sou ten ir con tre les p artis de l’interiev/r; au dehors le p éril n’e x ista it plus; il n’y ava it aucune dissolu
tion à craindre *. Zdaniem itego autora stan finansow y Francji n ie był zły (import — 253 min. franków; eksport — 300 min.). Bezpieczeństw o w ew nętrzne n ie b yło tak fatalne. Na zewnątrz gen. M asséna pobił Rosjan pod Zürichern, gen. Brune odzy
skał Holandię, gen. Ney oczyścił M oguncję. Sytuacja Francji była w ięc u stabili
zowana jeszcze przed powrotem Bonapartego z Egiptu. Przyczyną upadku D yrekto
riatu była — zdaniem Guillem ina — próba podporządkowania armii, zapow iedzia
na w dekrecie z 24 grudnia 1798 r. B yła w nim m owa, że każdy generał w trakcie działań wojennych będzie kontrolowany pod kątem finansowym przez komisarza cyw ilnego. Generałowie żyli z grabieży. D yrektoriat tym dekretem uderzył w armię i podpisał w yrok śm ierci na siebie. La Reveiilière pisze w yraźnie w sw oich pa
m iętnikach, że to „fakcja w ojskow ych połączona z e złodziejam i w spólnie obali R epublikę”. H. G uillem in mocno akcentuje, że zamach stanu Bonapartego w spierali bankierzy: Roederer, Perregaux, Necker, Delessert. Bank Francji p ow ołany w 1800 r. otw ierał nienotow ane m ożliw ości eksploatacji finansow ej kraju dla grupy finan sjery i aferzystów . N ie dyrygow ał nim i Bonaparte, p rzeciw n ie b ył on narzę
dziem w ręku Perregaux i innych bankierów , dając im szyld i ochronę p a ń stw a 5.
Mamy tutaj odm ienne ośw ietlenie genezy 18 brumaire’a. Jacques B a i n v i l l e pi
sze z em fazą, że 18 brumaire’a rozpoczął „złoty okres dla Francji” ; Louis M a d e l i n
— że dzień ten przyniósł Francji „porządek i zaufanie”. Na t o G uillem in zapytu
je: porządek — to znaczy powrót do takiej eksploatacji, jaką zn iósł Robespierre i jego w spółtow arzysze. Zaufanie? ale do kogo? Do grupy aferzystów i cyników.
O czyw iście błyskotliw y esej G uillem ina jest politycznym pam fletem , usiłującym przekonać czytelnika, że Napoleon b y ł ojcem duchow nym w spółczesnych system ów dyktatorskich. Jeżeli się trochę dłużej nad tym zatrzymałem , to aby zasygnalizować potrzebę bardziej w n ik liw ego ośw ietlen ia genezy 18 brumaire’a, tak aby czytelnik
J G . H . B e r t r a n d , Cahiers d e Sainte-H êlène. M a n u s c r i t d é c h i f f r é e t a n n o t é p a r P a u l F l e u r i i o t d e L a n g 1 e , t . I —I I I , P a r i s 1949—1951; G . G o u r g a u d , Journal d e Sainte-H élène 1815—1818. E d i t i o n augm entée d ’après le m anu scrit original. P r é f a c e e t n o t e s d ’O c t a v e A u b r y , t . I—I I , P a r i s 1947.
* H . G u i l l e m i n , Napoléon te l qu el, P a r i s 1989.
* T a m ż e , s . 88—93. Z k r y t y k ą p o l i t y k i f i n a n s o w e j B o n a p a r t e g o w y s t ą p i ł e m i g r a n t g e n e w s k i , p r o b u r b o ń s k i e k s p e r t p o l i t y k i f i n a n s o w e j N a p o l e o n a n a u s ł u g a c h A n g l i i — F r a n c i s d ’I v e r n o i s (1757—1842), a u t o r b r o s z u r y p t . Ł e s c i n q prom esses. T a b l e a u d e la c o n d u i t e du g ou vern em en t consulaire en vers la France, ^ yA n gleterre, l'Italie, l’A llem agne e t s u r t o u t envers la Suisse, L o n d r e s 1802 ( w y d . i i w 1803 r .) . P i j a ł o n i m F . С r o u z e t , L e s conséquences écono
m iqu es d e la révolu tion. A propos d ’un in é d it d e s ir Francis d ’Ivern ois, o d b i t k a z „ A n n a l e s H i s t o r i q u e s d e la R é v o l u t i o n F r a n ç a i s e ” .
R E C E N Z J E 573
był rzeczyw iście przekonany, że legenda napoleońska została potraktowana krytycz
n ie i została skonfrontowana z bogactw em innych źródeł.
Inny problem , też dyskusyjny w w ykładzie M. Senkow skiej-G luck, to pióba nadania autorytarnym rządom (term in n iezbyt szczęśliwy!) Napoleona charakteru liberalnego w okresie „stu dni” w 1815 r. Mam na m yśli „Akt dodatkowy do kon
stytu cji Cesarstwa” z kw ietnia 1815 r., opracowany przez Beniam ina Constant. Zda
niem autorki, „Akt stan ow ił komprom is, który nikogo n ie zadow olił” (s. 149). Bra
k u je m i w tym fragm encie w ytłum aczenia, dlaczego faktycznie d oszło do zbliże
nia N apoleona i Constanta. Jean B a e l e n , autor wybornej książki p t. „Benjam in Constant et Napoleon” (Paris 1965) p isze w yraźnie, że Constant „nałożył m askę liberała na profil Cezara”. A lfred N e t t e m e n t twierdzi, że Constant w 1815 r.
nadał napoleonistom zabarw ienie liberalne, zaś obozowi liberalnem u dodał barwy napoleońskiej. Constant b ył tym politykiem , który usiłow ał, acz bezskutecznie, po
łączyć liberalizm ze sław ą i orłam i napoleońskim i, a w każdym razie um ożliw ił bonapartystom skonstruowanie legen dy o liberalnym cesarzu. Jakie b yły m otyw y tej krótkotrw ałej fascynacji? W spominany już Baelen tłum aczy ten fakt zbliżoną postaw ą Constanta i Napoleona w obec jakobinów. Równa była ich niechęć, pogar
da i obawa przed jakobinizmem. M otyw istotny, lecz trudno w ierzyć, że głów ny i że faktycznie Francja 1815 roku była zagrożona przez jakobinów. W ydaje m i się, ze Constant obaw iał się przede w szystkim , że skrajni rojaliści z otoczenia Ludwika X VIII zm ierzają n ie tylko do obalenia k onstytucji 1814 r., lecz do otw artej restau
racji feudalizm u w e Francji*. To był, m oim zdaniem, decydujący m otyw powrotu
„syna m arnotrawnego” B. Constanta na fotel radcy stanu u boku Napoleona. Sen- koiwska-Gluck ma rację pisząc, że okres 100 dni miał doniosłe znaczenie, w ykra
czające daleko poza zw ykły epizod (s. 148). Uważam , że przesadne jest określenie Jean A lberta B é d é , że konstytucjonalizm Beniam ina Constant m iał „zabarwienie rew olucyjne” (une couleur révolu tion naire), choć taki w niosek jest kuszący, gdy się zestaw ia jego poglądy n a k onstytucję z poglądam i daleko bardziej konserw atyw nego Chateaubrianda ’. P o prostu Constant b ył w yrazicielem tych grup społecznych, które choć zm ęczone 'ustawicznymi w ojnam i Napoleona, jeszcze bardziej lę k a ły się przechw ycenia rządów w 1815 r. przez ultrarojalistów i żyły w ob aw ie zlikw ido
w ania zdobyczy okresu rew olucji. Generalna ocena rządów Napodeona jest u Sen
k ow skiej-G luck bardzo krytyczna: „Z biegiem czasu rządy napoleońskie nabierały coraz bardziej charakteru autorytarnego i arbitralnego. Ze sw obód obyw atelskich ostała się w łaściw ie ty lk o w olność sum ienia i to pod warunkiem n ie głoszenia publicznie przekonań ateistycznych. W olność słow a została praktycznie zniesiofia.
K ilka konkurujących ze sobą policji (m inisterstw o podicji, prefektura policji, żan
darmeria) tw orzyło aparat represji, który u ch ylał się od kontroli sądów ” (s. 136).
Takie spojrzenie na epokę napoleońską nie jest znów bardzo odległe od opinii G uillem ina, tyle że ten ostatni jest stanowczo bardziej konsekw entny w sw ej n e
gatywnej op inii o Napoleonie. N aturalnie autorka starannie przestrzega konwencji w ykładu naukowego, n ie ma w ięc tej sw obody w form owaniu opinii i ocen, co
autor pam fletu.
W sum ie otrzym aliśm y bardzo sum ienny, choć n iew ątp liw ie kontrowersyjny obraz Francji pod rządam i Napoleona. C zytelnik znający choćby pobieżnie okres ter
roru jakobińskiego czy arbitralne rządy despotów m niej od Napoleona oświeconych w Prusach lub A ustrii mniej surow ym okiem spojrzy na rządy Napoleona, a bar
dziej zapam ięta ch w ałę zw ycięzcy spod A usterlitz, gdyż w ie, że pani de Staël mogła pisać (choć m iała kłopoty z drukiem ) pod okiem policji m inistra Fouché,
* B e n i a m i n C o n s t a n t , Sto dni panow an ia Napoleona B onaparte. T ł u m a c z y ł B r u n o K i c i ń s k i , „ O r z e ł B i a ł y ” t . I I I , 1819, s . 174—1T5; W ł. Z a j e w s k i , W kręgu biografii ( r e c . J e a n B a e l e n , B enjam in C onstant e t Napoléon, P a r i s 1965), „ L i t e r y ” 1967, n r 9, s . 30.
J W ł. Z a j e w s k i , Chateaubriand, „ P r z e g l ą d H u m a n i s t y c z n y ” 1969, n r 4, s . 142—143.
574 R E C E N Z J E
gdy gdzie indziej autor „Podróży z Petersburga do M oskwy” pojechał po napisaniu na Syberię, a po powrocie i(w 1802 r.) popełnił sam obójstwo. Losy Radiszczewa i lo sy pani de Staël, m niej od ległe w czasie, a bardziej co do szerokości geogra
ficznej, mówią nam dostatecznie dużo o rzeczyw istym podziale Europy napoleoń
sk iej, o dwóch rzeczyw istościach politycznych tam tej epoki.
N im przejdę do spraw polskich, słó w kilka o roli legen dy napoleońskiej w Polsce 1 historiografii polskiej epoki napoleońskiej. W P olsce legenda napoleońska uderzała przede w szystkim w zaborców, cem entow ała przym ierze narodu polskiego i francuskiego w X IX w iek u 8. Jakże trafnie ujął to Cyprian Norwid:
Przyszedłem na św iat jak napoleonista Niech kula sw o je p ełn i i uderza!...
Niech żyje cesarz i w olność ojczysta!
Pierw szy, który zrozumiał niebezpieczeństw o tkw iące w legendzie napoleoń
skiej, b ył Mikołaj N ow osilcow. W p oufnym raporcie z 8/20 lu tego 1823 tr. p isał do Aleksandra I: „Słusznie m ów i on [Józef K alasanty Szaniaw ski], iż n ie bez przy
czyny nazw ano nieraz Napoleona »w cieloną rew olucją«. R zeczyw iście, b y ł on n aj
potężniejszym poplecznikiem i głów nym realizatorem zasad r e w o lu c j i---. Także radykałow ie francuscy, którzy dziś z taką zaw ziętością atakują rząd, w ykazują naj
głębsze p rzyw iązanie do Napoleona, pomim o surow ości jego despotyzmu, przeko
nani, iż słu żąc jemu służą spraw ie rew olucji powszechnej” ®. Drugą specyficznie pol
ską cechą legendy napoleońskiej po 1815 r., b yło godzenie kultu Napoleona z lib e
ralizm em , co szokow ało w ielu cudzoziemców. K apitalne uw agi na ten temat za
w iera m em oriał byłego komisarza w ojny z okresu napoleońskiego Bechu. Przybył on w 1820 r. do W arszawy, aby poinform ow ać w . ks. K onstantego o stanowisku Paryża w obec rew olucji karbonairskiej w Neapolu. Bechu b y ł zaskoczony przyw ią
zaniem Polaków do Napoleona, o którym n ie m ów ili inaczej jak le cher B onaparte.
Najbardziej b ył zdumiony tym , że P olacy są i za sw obodam i konstytucyjnym i, i za Napoleonem : d fa u t dire au ssi que les Polonaises son t gangrenes d e bon apartism e e t (fest la chose d u m onde la plu s v isib le que d e vo ir leurs effo rts pou r a llier cela avec le lib é ra lism e le. W ym owne, że od tradycji napoleońskich odwrócą się kalisza- n ie w latach 1830—1831. W incenty N iem ojew ski dostrzegał n aw et zgu b ne kroki gen. Ghłopickiego w naśladow aniu Napoleona. W tym celu przetłum aczył jedną z M esséniennes Casim ira D elavigne’a pt. „Do Napoleona”, m ów iącą o pogwałceniu w olności, jako o głów nej p rzyczynie upadku cesarza, i utwór ten zadedykow ał Chło- pickiem u. N aw et dla m łodych rom antyków w 1831 r. Napoleon n ie jest wzorcem osobowym , rolę tę raczej przyjm ie bohater rew olucji am erykańskiej W aszyngton.
M ożliwe, że nożyce Szaniaw skiego utrudniły szerzenie się legendy „N apoleona-libe
rała”, czy „koronowanego W ashingtona”.
Sądzę, że t e uw agi ułatw ią lepiej odbiór bardzo rzetelnego szkicu J. Skowron
ka pt. „Sprawa polska”. Św iadom ie podkreślam n iew ątp liw e zalety tego w ykładu, ale nie oznacza to, że przy jego lekturze n ie nasuw ają się w ątpliw ości i znaki za
pytania, a n aw et sprzeciwy. Podobało m i się bardzo interesujące, oryginalne po
rów nanie k w estii polskiej w dobie napoleońskiej z ruchem w yzw oleńczym P o
łudniow ej Słowiańszczyzny.
Pierw sza kw estia, jaka nasuw a się po lekturze szkicu Skowronka to pytanie, co autor rozum ie pod pojęciem „sprawa polska”? Moim zdaniem zbyt szeroko in
8 P o r . A . Z a h o r s k i , Spór o Napoleona w e F rancji i w P olsce, W a r s z a w a 1974; j . w i l - l i u m e , Polska w ersja legen dy n apoleoń skiej, „ A n n a l e s U n i v e r s i t a t i s M a r i a e C u r i e ^ S k ło d o w - S k a ” v o l. X X X , 1975, s. 19—28.
β A G A D , A r c h i w u m B r a n i c k i c h z S u c h e ] , s y g n . 288/360: k o p i e r a p o r t ó w N o w o e ilc o w a z 1823 r . ; T. S k a r b e k , D zieje P o lski c z . I I : K ró lestw o P olskie od epok i p o czą tk u sw ego d o rew o lu cji listo p a d o w ej, P o z n a ń 1877, s . 92. f
io A r c h i v e s d u M i n i s t è r e d e s A f f a i r e s É t r a n g è r e s , R u s s i e n o 161, s . 96 a n : M é m o i r e d e M . B é c h u s u r s a m i s s i o n à V a r s o v i e 1820.
R E C E N Z J E 575
terpretuje to p ojęcie skoro w łącza doń ściśle w ew nętrzne problem y K sięstw a War
szawskiego, np. dekret grudniow y 1807 roiku, czy tzw. opozycję jakobińską. Milczy, za to n a tem at ów czesnego stosunku Prus d o spraw y polskiej (w bibliografii nie ma ani jednej odnośnej pozycji Juliusza W i l l a u m e ) 11. K w estia druga: dlaczego autor zaw ęził — w sensie terytorialnym — spraw ę polską do ziem K sięstw a War
szawskiego? Wszak H. K ołłątaj pisząc „Uwagi nad położeniem tej części ziem i pol
skiej, kitórą od pokoju tylżyckiego zaczęto zw ać K sięstw em W arszawskim ” <1808) ja
k o bodaj pierw szy pisarz polityczny sw ego pokolenia dowodził, że przyszła gra
nica zachodnia oprze się na Odrze: „Trudno byłoby n ie dotknąć tej m yśli, iż od zachodu nigdzie m iećby nie m ogła Polska '[bezpieczeństwa] gdyby w e w szystkich punktach n ie docierała do Odry, od źródła aż po jej ujścia, gdyby na północy nie posiadała brzegów Morza B ałtyckiego”. Skoro T e d a k t o r k a tomu n ie w ykazała w ięk szego zrozumienia dla W olnego Miasta Gdańska, w ypadało spraw y te jednak w łą czyć do „Sprawy p olskiej”. N ie jest to problem bagatelny, skoro w traktacie fran- cusko-gdańskim z 13 lipca 1807 r. Gdańsk próbował restaurować w szystk ie związki, jakie istniały m iędzy tym m iastem a Polską, i rozciągnąć zw ierzchnictw o Polski nad m iastem (artykuły 1 i 2). N apoleon traktatu tego n ie ratyfikow ał, a le fakt, że Gdańsk w trakcie układów w T yłży deklarow ał aż 10 m in franków dodatkowej, niezleżnie od w ysokiej kontrybucji, w płaty do skarbu Francji, aby losy sw e zw ią
zać z Polską, jest zbyt rew elacyjny i ma głęboką w ym ow ę historyczną, zasługującą na szczególne zaakcentowanie. K om isja Rządząca czyniła znaczne starania i w ysiłki, aby w łączyć Gdańsk w obręb K sięstw a W arszaw skiego1*.
K w estia trzecia: czy początek roku 1813 b ył „okresem now ej reorientacji pol
skich nadziei i polityków ” (s. 381)? Wszak A leksander n ie daw ał Polakom żadnych realnych obietnic. Korespondencja Józefa W ybickiego (nb. jego nazw isko pada w w ykładzie tylko raz i to przy om awianiu legendy napoleońskiej, a przecież nie m ów iąc już o roli W ybickiego w 1806 r., godziło się podkreślić jego w y siłk i z 1797 r.
w próbaoh „um iędzynarodowienia” spraw y polskiej na kongresie planow anym w R astadt 1 usilne próby pozyskania Bonapartego do tej koncepcji) świadczy w yraźnie o tym , że ks. Józef P oniatow ski nie b y ł odosobniony w sw ej lojalności dla cesarza Napoleona. A leksandrow i I im ponow ał opór arm ii polskiej i jej brawura pod Lip
skiem , lecz rów nież przyw iązanie d o Napoleona. Handelsm an w yraźnie pisał, że dzięki oporow i i w aleczności arm ii polskiej zrodziło się K rólestw o Polskie. Pogląd ten w generalnym rysie uznaje i Skow ronek pisząc: „Nawet te ograniczone decyzje [kongresu wiedeńskiego] zapew niające kontynuację państw ow ości polskiej na na
stęp ne kilkanaście la t b yły konsekw encją, a w dużym stopniu zasługą epoki napo
leońskiej” (s. 389).
K w estia czwarta: na uw agę, m oim zdaniem , zasługiwała w ypow iedź Napoleona w W ilnie 11 lipca 1812 r. przed deputacją sejm u skonfederow anego. Wypowiedź·
w yw ołała kontrow ersyjne interpretacje w naszej historiografii. Spraw a jest o tyle istotna, że porów nując słow a i czyny Napoleona w k w estii polskiej z lat 1806—
1807 i 1812 łatw iej uchw ycić zasadniczy kierunek jego p olityki w tej d zied zin iels.
i i P o r . J . W i 11 a u m e , P ru sy a sp ra w a polska za K sięstw a W arszaw skleyo, „ R o c z n i k i H i s t o r y c z n e ” 1948, z . 2; t e n ż e , P ru sy w obec K się stw a W arszaw skiego, „ S p r a w o z d a n i e P o z n a ń s k i e g o T o w . 'P r z y j a c i ó ł N a u k ” 1949, n r 1 ; t e n ż e , R ozgraniczenie K się stw a W arszaw skiego z P rusam i, „ P r z e g l ą d Z a c h o d n i ” 1951, n r 3— 4; t e n ż e , Stan ow isko P r u s w o b e c sp ra w y p olskiej na kongresie w iedeń skim , „ P r z e g l ą d Z a c h o d n i ” 1950, n r 1—2. C o d o p o j ę c i a „ s p r a w a p o l s k a ” p o r . H . w e r e s z y c k i , S praw a p o lska w X I X w iek u , [ w : ] P olska X I X w iek u . Pań
stw o —społeczeń stw o—ku ltu ra, p o d r e d . S t . K i e n i e w i c z a , W a r s z a w a 1977, s . 121—122.
i* P o r . w ł . Z a j e w s k i , R ew ela c ja archiw alna: u kład Jrancusko-gdański z 13 lipca 1807 r., „ L i t e r y ” 1998, n r 4, s . 28—29; t e n ż e , K o n cep cje ks. A dam a C zartoryskiego w spraw ie Gdańska, i Torunia, „ L i t e r y ” 1971, n r l , s . 29—30; t e n ż e , Gdańsk — o b je t d e la riv a lité des p u i s s a n c e s a u t e m p s d e N a p o l é o n , „ A c t a P o l o n i a e H i s t o r i c a ” t . X X V I , 1971. s . 31—15.
13 J . W i 11 a u m e , P olska w ersja leg en d y napoleońskiej, S. 22—23.
576 R E C E N Z J E
W reszcie k w estia piąta: problem atyczne są w rozważaniach autora wzory czy „zmo
d yfikow ane m odele w alk i o niepodległość P olsk i” nakreślone n a n astępne dziesięcio
lecia (s. 395). W anoim przekonaniu ani pow stanie listopadow e, ani styczniow e n ie
w iele mogły skorzystać z tych m odeli, bow iem kontekst sytuacji międzynarodowej za każdym razem b y ł inny. Publicystyka 1831 r. sięgała raczej d o w zorów insurekcji kościuszkow skiej. Im ię Napoleona, jeżeli s ię pojaw iało, to raczej jako w zór szyb
kiego działania na polu bitw y, a n ie jako męża stanu. Czartoryski jako prezés Rzą
du N arodow ego dość długo żyw ił złudzenia co do m ediacji M etternicha, co wszak doprowadziło do gw ałtow nego konfliktu z L elew elem w sierpniu 1831 r. A le i L e
lew el nie b ył entuzjastą Napoleona, ani też n ie m iał nadmiaru złudzeń co do Po
mocy Francji. O kaliszanach już wspom niałem.
Te znaki zapytania n ie um niejszają naukowych i intelektualnych w alorów szki
cu Skowronka. Jego oceny generalne godne są przytoczenia: „Sześcioletni (czy sied
m ioletni) byt w łasnego państw a, okupiony utratą 10—15% ludności, przyspieszył procesy budzenia się polskiej świadom ości narodowej i w niósł d o niej istotne w ar
tości. --- Inicjatorzy powstania w ielkopolskiego pod koniec 1806 roku, w zyw ając do broni zapew niali współrodaków: w k ilk a m iesięcy znajdziem y się ponow nie m ię
dzy narodam i Europy. Zainicjow ane w epoce napoleońskiej przem iany polityczne, gospodarczo-społeczne i w sferze św iadom ości objęły n ie ty lk o K sięstw o W arszaw
skie, lecz w dużym stopniu także tę w iększą część narodu, 'która żyła poza jego granicami” (s. 389—390).
Uważam , ż e ten zbiorowy tom szkiców znakom icie zapoznał czytelników z aktualnym stanem wiedzy historycznej o Francji, Europie i sw iecie, m im o n ie
obecności w tym zbiorze spraw Hiszpanii, Włoch czy Belgii. N asze p olskie bada
nia nad tym i ostatnim i tem atam i n ie są imponujące, ale te lu k i należy szybko w y pełnić. Godzi się itutaj przypom nieć cenne szkice M. K u j a w s k i e g o „Z bojów polskich w w ojnach napoleońskich” (1967) dotyczące udziału oręża p olskiego w pró
bach ujarzm ienia Hiszpanii. Sprawa polska nabierze pełnego ciężaru historyczne
go, jeżeli w II w ydaniu znajdą się szk ice o stosunku Prus do K sięstw a, o Wolnym M ieście Gdańsku oraz o polskim w ysiłku zbrojnym. Należy czyteln ik ow i pokazać wkład pow ojenny naszych historyków w te szczególnie tem aty, które z różnych przy
czyn n ie były badane przed w ojną (archiwa berlińskie i gdańskie b yły w ted y niedo
stępne naszym historykom) n aw et kosztem takich problem ów (np. bonapartyzm), które doczekały się w ostatnich latach odrębnych opracowań k siążk ow ych 14. Znik
nięcie książki ъ księgarń świadczy o tym , że zdobyła ona zaufanie czytelników . U czyniono niem ało, aby książka była popularna i w p ełn i respektow ała w ym ogi krytyki naukowej. W następnym w ydaniu konieczny będzie indeks nazwisk. Załączo
ne w k o ń d u tomu informacje bibliograficzne będą ułatw ieniem dla tyoh czyteln i
ków, którzy pragną pogłębić sw ą w ied zę o epoce napoleońskiej.
W ła d ysła w Z a je w sk i
G ospodarka p rze m ysło w a i początki cy w iliza c ji tech n iczn ej w ro l
niczych krajach Europy. S tu dia i m a teria ły, pod red. Ireny P i e t r z a k - P a w ł o w s k i e j , Zakład Narodowy im. O ssolińskich — W ydawnictwo, W rocław 1977, s . 390.
Trzeci z k olei tom „Studium i m ateriałów ” pod redakcją I. P i ę t r z ą k- P a w- ł o w s k i e j , zatytułow any „Gospodarka przem ysłow a i początki cyw ilizacji tech nicznej w rolniczych krajach Europy” przerasta objętością p ierw szy tom serii, a
i* O l e g e n d z i e n a p o l e o ń s k i e j 1 b o n a p a r t y z m i e p i s a ł rz e c z o w o i o b s z e r n i e A . Z a h o r s k i , S p ó r o N apoleona w e F rancji i w P olsce, W a r s z a w a 1974.