• Nie Znaleziono Wyników

Solidarność nr 7/47/1989

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Solidarność nr 7/47/1989"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

8 « Podziomkouie COfliCCO »

Panowie, mamy k łopot - p o w ied zia ł c i ę ­ żko wzdychając prem ier Mazowiecki. Zebrana w tr y b ie pilnym i zu pełnie nadzwyczajnym Rada M inistrów e p e o ja ln ie s ię n ie z d z iw iła . O stateoznie zm artwienia to jedjro& r z e c z , którą rząd. m iał w nadmiarze. -K ło p o ty , to moja sp ec ja ln o ś ć - mruknął g en era ł K iszczak

« przewrotnym błyskiem w oku. -Pan, panie gen erale na n ieszczęoC lS P1® je s t prywa­

tnym dedektywem- p o w ied zia ł Balcerowi.5.2 tonem chłodnym jak kostka lodu. —0 czym oni w ogóle< mówią?- w yszeptał zmieszany m ini­

s te r obrony narodowej do ucha m in istra spra­

w ie d liw o ś c i. -D ogryza ją 3obie alu zjam i do Marlowa. Taki dedektyw z kryminałów Chan- d le r a - odpow iedział m in is te r Bentkowski.

-Mają czas na c zy ta n ie kryminałów, takim to dobrze. A ja nio t y lk o służba i słu żba.

O statnio głównie z a s tę p c z a !- r o z ż a l i ł s ię m in ister S iw ic k i. -Panowie, ja zwracam uwagę, że prem ier je s z c z e nie s k o ń c z y ł,i my n ie wiemy co to za k ło p o t- surowo przyw ołał zebranych do porządku Jacek Ambroziak.

-W każdym r a z ie ja chcę oświadczyć, że p o­

l i c j i nie pozwolą sprywatyzować, p anie B al­

cerow icz ! - s r o ż y ł s ię K iszcza k . -Czy pan gen erał byłby łaskaw sprecyzować, kogo ma pan na m yśli mówiąc : n i & p o z w 1 ą ? -s p y ta ł m in ister Skubiszewski -być może MSZ nie je s t poinformowyny o wszystkioh zobowiązaniach PRL ? - dodał z g ry zą cą i r o ­ n ią . -Panowie, ja w t e l e w i z j i ludziom już powiedziałem, że s ię wojna domowa skończyła, i ja nie mogę lu d z i zaw ieść, przestańmy s ię w końcu k ł ó c i ć ! - zaapelow ał m in ister Kuroń.

-Chciałbym p ow ied zieć, że w Krakowie m inis­

trow i Kuroniowi nie wszyscy u w ie r z y li i ja musiałem bronić Lenina- zazn aczył smutnym głosem Aleksander H a ll - czy ja mogłem sobie wyobrazić, że będę kiedyś b r o n ił Le­

nin a?- dokończył r e t o r a c z n ie . -Ja broniłem Lenina już w 68 roku w C zech o sło w a cji- oży­

w ił s ię m in ister S iw ic k i -pamiętam, że . . . - I też pan go w r e z u lt a c ie n ie o b r o n ił- przerWał Siwickiemu H a ll. -Naprawdę?- z d z i­

w ił s ię gen erał S iw ic k i. -Owszem, te r a z tam krzyczą "H avel na H r a d !"- pop arł H a lla Marcin Ś w ię c ic k i. -Na Hrad H a w l, a Mrożek na Wawel- p ow ied zia ł scep ty czn ie S y ryjczy k zwracając; s ię do Paszyńskiego. -E, u nas ON je s t w B elw ederze- z b a g a te lizo w a ł sprawę Paszyński. Zapadła chw ila c is z y . Prem ier Mazowiecki p o p a trzy ł na swoich m inistrów i pokiwał głową -Czy ja mogę już © o ś p o w ied zieć - s p y ta ł cichym głosem wprawdzie, a l e s taką miną, że S iw ic k i s t r z e l i ł pod 3tołem obcasami i w yprężył s ię odruchowo.

-K łopot je s t t a k i - kontynuował zmartwiony prem ier -że miałem te le io n - tu p rzerw ał, bo najnowszy z m inistrów , Kucharski, k rzy­

kn ą ł z niedowierzaniem : -Udało s ię komuś do pana dodzwonić! To chyba ja k iś cud!

Htfłaśnie , że ta k . Św ięty M ik ołaj d zw o n ił- p o w ied ział prem ier. Generał K iszczak posta­

now ił w duchu op iep rzyć lu d z i z te le fo n ó w , bo nie m iał raportu o t a k ie j rozmowie.

-Więc , proszę panów sprawa je s t poważna- w yjaśn iał d a le j premier -ś w ię ty p o w ie d zia ł, żs &u ai^ n ie s p lu r a liz u je , bo je s t jeden , a n ie wie w jakim charakterze ma do P o ls k i przybyć i d la te g o je s t n iebezpieczeń stw o, że v? ogóle n ie p rz y b ę d zie . Dawniej za D zia­

dka Mror-a bywał n ie le g a ln ie p ó źn ie j już p ó łle g a ln ie , prywatnie t a d z is ia j pyta ozy ma aało syt o f i c j a l n e biskupia sza ty i przy­

być jako św ięty czy n ie? Chodzi mu o to cssy

je s t je s zc ze u nas Dziadek. Mró*. Bo j e ś l i ta k , to on s ię z nim n ie spotka za żadną cenę. Rozumiecie panowie T A M - prem ier wskazał znacząco w górę - w pewnyoh s p r a ­

wach nie uznają żadnych "okrągłych s to łó w ".

- Ja rozumiem pryncypialność - p o w ie d zia ł szybko Kuroń - a le Jest i ekumenizm! Czy on by s ię n ie mógł spotkać w duchu ekume­

nizmu z reform atorskim skrzydłem Dziadka Mroza ? -Odkąd to Dziadek Mróz ma skrzydła?

z d z iw ił s ię p ro fe s o r Skubiszewski - w doda­

tku la k ie ś refo rm a to rsk ie ? -Od czasów ''p i e r i e s t r e i k i '1- odparował Kuroń. -P anie p rem ierze, ja trOC-bę rozumiem po ro s yjs k u , a le wyznam, że is to tn e g o znaczenia słowa

" p ie r ie s t r o jk a " zu pełn ie n ie jeStęro w s t a ­ nie p o ją ć - r z e k ł z godnością p ro feso r Sku­

b is zew sk i. -Pan m in iste r Skubiszewski ma tu r a c ję , n ie s t e t y . Św ięty s ię na pewno nie zna na przebudowach komunizmu- westchnął premier -może pan g en e ra ł K iszczak , jako s z e f stosownego res o rtu u s t a liłb y , czy u nas je s t je s zc ze ten^Dziadek Mróz ? - zwró­

c i ł s ię premier do K iszczak a. -N ie mam sp rzętu , nie mam lu d z i, n ie mam p ie n ię d zy , n ik t nas nie lu b i, R ok ita mi dokuesa . . . za c z ą ł ję c z e ć g en era ł K iszcza k . -A kto mówił, że k łop oty to je g o s p ec ja ln o ść ? - nie ustępował prem ier. -A le nie kłopoty ze św iętym i- b r o n ił s ię g en e ra ł. -T d zie o Dziadka Mroza, więo n ie św iętego , ty lk o wręcz p rz e c iw n ie - sprecyzow ał p ro fe s o r Sku­

b isze w sk i. -yifręcz p rz ec iw n ie . Od razu wręcz p rzeciw n ie! Panowie mnie t e ż n ie lu b ic ie , bo musiałem n ie k tó ry ch izo low ać ! - poskar­

ż y ł s ię ro zża lo n y K iszcza k . -Skoro pan bron i Dziadka Mroza, to znaczy, że on j e ­ szcze j e s t - zauważył prem ier. -A le ż tego nie wolno ujawniać społeczeństwu ! To by wywołało . . . wiadomo co by wywołało ! - tym razem Kiszczak p r z e r a z ił s ię n ie na ż a r t y . -To może ja mam społeczeństwu p ow ied zieć, że ze względu na ta jn ą obecność Dziadka Mroza, Polska n ie przyjm ie Św iętego Miko­

ł a ja ? - za p y tała z uroczam uśmiechem pani N iezabitow ska. W pow ietrzu po tych słowach zaw isła klęska w ielka jak I ł 62, który lu b i spadać. Rząd gorączkowo szukał rozw ią za n ia . -N ie może tak być,' żeby naród d o s ta ł pod cho - inkę ty lk o prezen ty pana B alcerow icza— r z e k ł prem ier. - I s t o t n i e , n ie sądzę żeby moje poda­

runki b yły docenione- westchnął B a lcerow icz.

-Panowie tu je s t potrzebny szybk i ruch- powie­

d z ia ł Kuroń -k to w Polsce n a jle p ie j wykonuje szybkie ruchy ? - s p y t a ł. Odpowiedź nasunęła s ię prawie wszystkim ta sama. Tylko g en era ł S iw ic k i m yślał o "czerwonych b e ie t a c h ". Reszta wymruczała chórem — Wałęsa ! To bało rozw ią za­

niem P rz e c ie ż Wałęsa, od d łuższego czasu zwo­

z i ł prezenty ze św iata . W ystarczało go nieco podcharakteryzować. Siwa uroda, d łu g ie włosy, t e r z e c z y . A ogłoszono by p rzyb ycie M ik oła ja . Po prostu M ik o ła ja , bez św iętego , ś w ię ty s ię n ie o b ra zi, bo św ię ci s ię n ie ob ra ża ją . -T ylk o a.zy Wałęsa zg o d zi s ię odpiąć p la k ie tk ę 2 napisem "S o lid a rn o ś ć" ?— zm artw ił się. nagle

prem ier. na atr>3

* 1 * ♦5* *5* •£« «$»

»*• f S L A T ł

tP *AgBideaka— 3500“ * Anka— 4000—, S ta n is ła w —

* 500©-, Marek— 2500-.

^ D z ię k u je m y

Cena: 5 0 zł

jdmlość

? i S P O Ł E C Z N O PI SMO P O L I T Y C Z N E

E L B L Ą G

7/47

Ro k V

19

.

12.89

" W I A R X I I D E A Ł Ó W S P R Z E D A W A Ć N I E W O L N O "

* Ks. J erzy P opiełu szko

P r z e b a c z y ć -

nie z nac z y z a p o m n i e ć

W ostatnim c z a s ie , w P olsce staliśm y s ię

‘świadkami pewnych zmian w świadomości naro­

dowej. Odeszły od g ło su , bo od ejść musiały pseudowartości, załamały s ię niektóre s t e r e ­ otypy m yślenia. P oszły precz mamiące wszy­

stk ich komunały deformujące rze cz y w is to ś ć i oszukujące w podły sposób ludzką uczciwość.

Cieszymy s ię z te g o .

Nurtuje mnie jednak druga strona teg o z j a ­ wiska, równie z r e s z tą ważna. Otóż, za tym wszystkim, z czym chcemy skończyć i od c z e - : go odżegnujemy s ię - s t o ją p rz e c ie ż konkre­

tn i lu d z ie . Oni są pośród nas. Nadal wpływa­

ją na codzienną r z e c z y w is to ś ć , co g orsza, d a le j p ia s tu ją swoje fu n k c je . Coraz c z ę ś c ie j zo s ta ją nawet członkami S o lid a rn o ś c i bez uprzedniego uw iarygodnienia s i ę .

Jak zn aleść s ię w tym wszystkim ? Czy zak ładając w s p ó łis tn ie n ie z winowaj­

cami możemy spodziewać s i ę , że' b ędzie ono p rzeb ieg a ło w atm osferze s z c z e r o ś c i i otwa­

r t o ś c i? Według mnie je s t to n ie r e a ln e . Jak więc.- ustanowić sobie ja k iś statu s v iv e n d i'?

Wedle s p o łeczn e j nauki K ościoła - n ależy przebaczać. Sama jestem ch rześcija n k ą i jako

ta k ie j n ie ra z p rzych o d ziło mi t e j ła s k i a ó . J e d n a k gdy s ły s z ę o przebaczeniu,

z zevvsz£it atakuje mnie świa­

domość p rzera ża ją ceg o z ła , które przez t y le la t system atycznie u n ice stw ia ło w narodzie

" S ° - co " nim n a jlep sze - wzdrygam s i e . Buntuję s ię na myśl o niew innie przelane 1 krw i, gwałceniu honoru i godności o s o b is t e j.

Przebaczyć w ięc, czy nie przebaczyć?

Sądzę, ze w d z i s i e j s z e j s y t u a c ji, pro­

blem ten nurtuje w ielu uczciwych Polaków.

k tórzy za rzu ca ją K ościołow i zby­

tn ie oderwanie od r z e c z y w is to ś c i, je s t to woda na młyn: "P r z e b a c z a jc ie w ię c ". I l e ż w tym uzasadnionej g oryczy !

n4-x -le s ł uszne a ta k i na K ościół?

Otoz, atakować K o ś c ió ł za naukę Chrystusowa w żadnym wypadku n ie można0. To Chrystus nakazać p rzeb a czen ie, powołując s ię na sa­

mego Boga. K o ś c ió ł, kontynuując naukę Chry­

stusową, w je g o im ieniu przebacza i te g o ż przebaczenia uczy.

W niedawnej a u d y c ji t e le w iz y ln e l. ks Wiesław N iew ęgłowski w y ra z ił s ię : "Ten ktoś musi ch cieć teg o przebaczen ia albo wykazać minimum dobrej w o l i " , o tó ż w łaśn ie. J e ś l i ma być mowa o przebaczen iu, musi bvć n a i-

pierw poczucie win?, ---

Człowiek posiad ający zmysł etyczny dany w £ rZ£Z, Bo?ai z, Pr z 7 czyn od s ie b ie n ie z a - h1* ^ 11 i głęboko w nim tkwiących podporzą­

dkowuje s ię tzw . prawom paturalnym, wrodzo-

? nP- P r u c i e s p ra w ied liw o ś ci, ucz­

c iw o ś c i, umiłowanie piękna. E.Kanta dwi©

r ze cz y wprawiły w zdumienie: "n iebo usiane od. na s t r .2

* RADOSNYCH: POGODNYCH, WESOŁYCH * ŚWI^T BOŻEGO NARODZENIA 1989 ROKU I LEPSZEGO JUŻ NOWEGO ROKU 1990

■fc życzy Redakcja

w a l c e o n o w e - - - -

W krajach zwanych demoludami na śmietnik h i s t o r i i odchodzi w szybkim tempie pokaźny o d d zia ł bojowych do niedawna tow arzyszy.

Inny o d d zia ł m ark sistów -len inistów równie żwawo przefarbowuje swoje poglądy na ró żo ­ wo, ohcąo zachować s o c ja lizm o lu d z k ie j tw arzy. Jeszcze in n i u to p iś c i n ie p o t r a fią zachować g ęb y ,w ie trzą c w szędzie swoją k o le jn ą szansę.

W P olsce tra d ycy jn y p o d z ia ł na opozycję i komunistów zakończył swój żywot je s zc ze przed"okrągłym s to łe m ". Natomiast od pewne­

go ozasu szykują s ię nam - w walce o nowe - całkiem nowe l i n i e p od zia łu . Z tego powodu s z c z e g ó ln ie dużo o ie r p ia ń i zgrzytów zębami widać oraz słychać w PZPR.

Członkowie Klubu P o s e ls k ie g o PZPR na przykład uważają, że P olsce nadal p o trz e ­ bna je s t nowoczesna form acja s o c ja lis t y c z n a , k tóra b ędzie zg ła s za ć sprzeciw wobec dys­

k ry m in acji, monopolu, b ie d y , fanatyzmu i n i e t o le r a n c ji. Co ciekawe, podobne op in ie wyrażają i inne p latform y p o lity c z n e mno­

żące s ię w samej PZPR, jak i poza n ią , nie w yłączając c z ę ś c i OKP—u z różowiejącym pro­

fesorem Geremkiem na c z e le . Ż ycie jednak p rzyn ieść może zg o ła nieoczekiwane rozw ią ­ zan ia, wziąwszy pod uwagę ujaw niające s ię coraz b a r d z ie j k o n flik t y ; na przykład kon­

f l i k t pomiędzy OPZZ i "Ruchem 8 L ip c a ", a reformatorem Rakowskim i je g o grupą . Również, lu d zie p r z e s z ło ś c i n ie ustępują p o la , zw łaszcza w województwach, g d zie s ta r e , p a rtyjn e struktury nawet n ie d rgn ęły.

Nowe p o d zia ły rodzą nowe s o ju s z e . Oświa­

dczenie p r o f. Geremka, że "S olid a rn ość je s t zainteresowana tym, by PZPR n ie zn ikn ęła z areny p o lit y c z n e j" , oraz, że "n ie wyklu- oza w p r z y s z ło ś c i sojuszu S o lid a rn o ś c i z reform atorskim skrzadłem PZPR", j e s t jakby zapow iedzią sojuszu te g o ż sk rzyd ełk a PZPR z ozapą " S " . Wypowiedzi zaróżowionego Miohnika, że reform atorzy to J a ru ze ls k i i Rakowski, są niem niej wymowne. Tylko co na to masy związkowe S o lid a rn o ś c i? ! A w ogolę to mało jakoś tych nazwisk: Jaruze­

l s k i , Geremek, Mazowiecki, Wałęsa, Michnik, Rakowski, może je s zc ze Kuroń . . .

od. na s t r .2

(2)

od. ze s tr .1

»

Przebaczyć - nie znaczy zapomnieć

«

= g w ia zd a m i, prawo moralne w n a s". J e ś l i c z ło ­ wiek postępuje wbrew n a tu raln ej powinności e ty c z n e j, na pewno je s t te g o świadom. Zmysł moralnjr lu d zi odpowiadających za kryzys go­

spodarczy, kulturaln y i moralny w P o ls c e , powinien wzbudzając w nich. poczucie winy, poruszyć, a nawet wstrząsnąć ic h sumieniem.

Od winowajoów oczekujemy więc r e a k c ji, które wskazywałyby na poczucie winy wobec zb iorow ości s p o łe c z n e j. Ż a l, skrucha, wstyd- to st&ny ducha, k tó re , j e ś l i są - winny doprowadzić do publicznego pokajania s ię i p rzyzn a n ia ,a tym samym w jakimś stopniu do samooczyszczenia s i ę . T ylk o wtedy wyka­

zać s ię można pewnym poziomem świadomości m oralnej. Z tym wiąże s ię również odpowie­

d zia ln ość moralna lu d z i poczuwających s ię do winy. A od n ie j nie może zw oln ić nikogo n ik t.

Najlepszym w eryfikatorem osób winnych byłaby konkretna postawa i d z ia ła n ie . A le tę w e ry fik a c ję pozostaw ić n a leży czasow i.

Na d z iś natom iast, jako formę uw iarygadnia- n ia s ię , wiedzę pewne zadośćuczynienie społeczeństwu. Innymi słowy - wynagrodzenie mu krzywd, r a c z e j nie m aterialn ych , a p rze­

de wszystkim moralnych.

Takie próby uw iarygodniania s ię mogłyby być warunkiem pewnego ro d za ju p rzeb aczen ia.

Oczekiwanie postaw o tak wysokim poczuciu sumienia wydaje s ię być jednak ty lk o pobo­

żnym życzeniem . N ie s t e t y , ogromna większość lu d z i odpowiedzialnych za czynion e z ło <, zachowuje s ię tak , jakby wcale teg o przeba­

czen ia n ie potrzebow ała.

Brak poczucia winy, czy te ż zachwiany z m y s ł etyczny? Chyba jedno i d ru g ie , a za­

razem to samo. Nasuwa s ię w ięc k o lejn e py­

ta n ie : Jaką wartość moralną re p r e z e n tu ją lu d z ie , k tórzy nadal p o zo s ta ją przy swoim?

Nawet c i , k tórzy b oją s ię przyznać do winy, n ie s te ty , n ie są godni za u fa n ia . Nie n a leży w ięc, im przebaczać. Być b a r d z ie j m iło s ie ­ rnym od samego Boga n ie można. Bóg■*- s ę d z ia najspraw iedliw szy także za z ł e k arze, a za dobre wynagradza.

Trudno te ż zg o d zić s ię ze stanowiskiem niektóryoh k s ię ż y . Tu skłonna jestem przy­

c h y lić s ię do tych , k tó rzy ic h nauozaniu zarzu cają , i ż mało związane je s t z r z e c z y ­ w is to ś c ią .

G łoszenie prawd Bożych, ma na ce lu w cie­

la n ie ich p óźn iej w ż y c ie . A więc nie może odbywać s ię w oderwaniu od konkretnych z j a ­ wisk. Odwoływanie s ię do sumień lu d zkich p rz ec ie ż nie w ystarcza. Trzeba nawoływać do u czciw ości i s p ra w ied liw o ś c i, a le nazywać ją po im ien iu. N ie s te ty , w w ielu konkretnych sprawach, pozostawiono wiernych samym s o b ie .

"Ja n ie jestem od p o l i t y k i " - ta k ie słowa księdza nie n a leżą do rza d k o ś c i. A bsolu tn ie nie zgadzam s ię z tym. Uważam to za n iep o­

rozum ienie. K o ś c ió ł, moim zdaniem, za mało u czestn iczy w ży ciu publicznym w o g ó le . A winien być wszędzie tam, g d z ie trze b a sta ć na stanowisku obrony m oralnośol, W p o lit y c e rów n ież, gdzie j e j r o la jest s zczegó ln a . W ie lo le tn ie zaniedbanie w t e j d z ie d z in ie

je s t tego najlepszym dowodem. Dlaczego obok słów o przebaozenlu, n ie ma i n ie było autentyossnego zawołania do rozlio za>”JAa ze złem? Dlaczego przez t y le la * rza<i| 0 dało s ię s ły s ze ć moralne naf t r ^ ' z £ lconkTe_

tne z ło z a is tn ia łe v ż y d - pnolioznym, -2

choćby i własnej p a r a f ii? A nie ulega w ą tp liw o ś c i, że lu d zie oczekują te g o . I n a ­ c z e j wydają s ię być za g u b ie n i, niepewni samych s ie b ie , podatni na m anipulację.

Między innymi d la te g o w łaśnie zapominają o nauce Chrystusowej tuż po zakończeniu n ie ­ d z ie ln e j mszy. Nakazując p rzeb a czen ie, K o ś c ió ł powinien wzywać do ujaw niania s ię winnych. " J e ś l i Twoja ręka czy n i z ł o , po­

zbądź s ię j e j " — mówi Jezus. K o ś c ió ł winien hołdować t e j za s a d zie .

Podsumowując swoje rozw ażania, powiem tak: kw estia przebaczania - to jedno , kwe­

s t i a pam iętania - to d ru g ie . Przebaczyć, nigdy nie znaczy zapomnieć. Pamięć bowiem to proces n ie za leż n y od świadomości. I do­

b rz e , bo je s t to nasza h is t o r ia i kultura narodowa. Nie n a leży j e j ty lk o utożsamiać z wypominaniem. Chodzi o t o , by w p r z y s z ło ­ ś c i pamięć n ie dopuszczała do k olejn ych błędów* Bo nienawiść do z ła je s t obowią - zkiem każdego , w s zęd zie. "N ie i s t n i e j e spraw iedliw a nienaw iść do czło w ie k a . A le i s t n i e j e spraw iedliw a nienawiść do teg o co z ł e , w im ię te g o co d o b re", /ks.J.Tischner/

Anna Bereś-Duszak

ad.ze str-,1

w a l c e o n owe « «

Ciekawym człow iekiem je s t p o seł - m ini­

s t e r Kuroń, od k tórego dowiedziałem s i ę , że lu d zie z p a rtyjn ych stru ktu r wykonywali ty lk o c z y je ś p o le c e n ia , rozk a zy . Coś mi s ię z d a je , że p. m in iste r c h c ia łb y bardzo p rze­

konać telew id zów , i ż c i wszyscy f a c e c i oraz dobrze odżywione p an ie, b iją c y brawo Wielkiemu Ceausescu - wykonują jed yn ie ro zk a zy .

Groteskowo bywa te ż w E lb lą gu . Otoż s a te ­ l i c i SD •przefarbowali s i ę . Czy d e fin ity w n ie ,

teg o p ow ied zieć s ię n ie da na s to p ro cen t.

W każdym r a z ie jeden z nich w dniu 11 l i s ­ topada z ł o ż y ł k w ia tk i pod Pomnikiem S o lid a ­ rn o ś c i ora t w y g ło s ił - za namową d z ia ła c z y

"S " - u roczy stą mowę.

A je s zc ze n ie tak dawno aparatczyoy z SD p o t ę p ia li oskarżonych - internowanych ze znanego e lb lą s k ie g o procesu. J eszcze nie tak dawno argumentacja obrońców z teg o pro­

cesu /mec.mec. T a y lo ra , Andrzejew skiego - obeonie członków parlamentu, S iła -N o w ic k ie go i innych/ b yła d la tych panów nie do p rz y ­ ję c i a . I n ic w tym dziwnego, ponieważ na­

zwiska wodzów SD w tym samym c z a s ie fig u r o ­ wały w gazetach zaraz za e lb lą s k im i p rz y ­ wódcami PZPR. Teraz jakimś dziwnym trafem u słyszeliśm y mowę p. Zbuckiego pr*e2 Pomni­

kiem "S " w y gioazoną po uroozystyoh mowach senatora B aczyńskiego, posła Krasowskiego, To stawanie d z ia ła c z y Zarządu Regionu

ram ie w ramię z ludźm i, k tórzy całe la t a wyohwalali t o t a lit a r n ą władzę i c z u li s ię pod n ią dobrzej po prostu n ie p r z y s t o i.

m.d.

OFIARY KOMUNIZMU

Lisewo - m iasteczko położone nieopodal Chełmna, w województwie toruńskim. Przed I I wojną światową l i c z y ł o około 1500 mieszkań­

ców, w tym 1200 Polaków. Kierownikiem m iej­

scowej szk o ły b y ł J ó z ef? Prabucki z wyksz­

ta łc e n ia pedagog. Do Lisewa p rz y b y ł w la ta ch dwudziestyoh XX w. Jego małżonka również była n a u czycielką.

W 1939 r . lic z ą c y ponad 40 l a t J ó z e f ? Prabucki, podporucznik rezerw y W .P., praw­

dopodobnie u czestn ik wojny b o ls z e w ic k o -p o l- s k ie j z 1920 r , , z o s t a je zmobilizowany w jednostce w ojskowej, g d z ieś na te r e n ie P o l­

s k i Wschodniej.

- Interesow aliśm y s ię losem naszego nauczy- o ie la - opowiada pan Zdzisław R ., aktu aln ie mieszkaniec E lb lą g a , - n ie s te ty bardzo długo nie d o c ie ra ły do nas żadne in form acje o jego l o s i e . Dopiero w 1943 r . udało nam s ię zdo­

być pierw sze, niem ieckie opracowanie o mor­

d z ie w Katyniu. S .P . Prabucki fig u ro w a ł w n ie j na l i ś c i e o f i a r . Książka ta k rą żyła wśród mieszkańców Lisewa do 1947 r . - do

" a k c ji" przeprowadzonej przez UB przed r e f e ­ rendum.

Od la t gnębi mnie świadomość n ie z a ła tw io — nej dotąd sprawy zw iązan ej z najwyzasą o f ia r ą - śm iercią , Jaką p o n ie ś li z rąk komunistów n asi rodaoy. Przed kilkoma mie­

siącam i kupiłam książkę p r o f. J.K.Zawodnego p t. "Śmierć w l e s i e " , wydaną staraniem A g e n c ji Wydawniozej S o lid a rn o ś c i W a lozącej, Wrocław 1989. J est w n ie j zawarta n a jp e ł­

n ie js z a , jak dotąd, opraoowana przez Adama Moszyńskiego " L is t a " o f i a r zid e n ty fik o w a - nych m .in. w l e s ie katyńskim. Na l i ś c i e t e j n ie znalazłam nazwiska ś .p . Prabuckiego.

W p e łn i zgadzam s ię z autorem opracowar n ia " L i s t y " , k tóry w przedmowie zwracając s ię do czyteln ików p isze m .in. " / . . . / o g ło ­ szen ie n i n i e j s z e j " l i s t y " powinno być pun­

ktem w y jścia do d a lszego uzu pełniania j e j . /...-/ Ogłoszenie t e j " l i s t y " Jest wyrazem hołdu pamięci Ofiar* te g o - rzadko w d z i e ­ jach spotykanego - masowego mordu jeńców wojennych i spełn ien iem smutnego obowiązku wobec iah r o d z in . "Lidta" ta je a t jednocze­

ś n ie uzupełnieniem m ateriału dokumentacy­

jnego, potrzebnego do aktu oskarżenia p rze­

ciwko mordercom, k tó rzy p o z o s ta li dotychczas bezkarn i. J e s t r z e c z ą nas Polaków ten akt oskarżenia przygotować i domagać s ie ■posta- ą le n ia zbrodniarzy przed Trybunałem Wolnyoh Narodów, k tóry z b ie r z e s ie .jeszcze d la uka­

ran ia winnych".

Jest d la mnie sprawą oczyw istą, że spra­

w ie d liw o ś c i musi s ta ć s ię zadość. Rozumiem jednak cpory osób, które w ie le p rz e ż y ły 1 c ią g le je s z c z e , n ie mając zau fania do tr w a ło ś c i a k tu a ln ej s y t u a c ji społeczno-po­

lit y c z n e j w PRL, zachowują ostrożn ość.

Pan Zdzisław je s t jednak pełen d ob rej w o li, jeg o o jc ie c przed wojną b y ł d z ia ła ­ czem Stronnictwa Narodowego , a to do czegoś zobow iązu je. Hąssa rozmGES, s t a le Się k on k re tn ie jsza , widzę skupienie na’

twarzy mójegO rozmówcy, Zamieniam s ię w ałuoh.

~W s ty c z n iu 1945 r . do Lisewa wkroczyła Armia Czerwona, w lutym rozp oczęto a r e s z to —.

wania. Żona ś .p , J ó z e fa ? Prabuckiego, wraz z wieloma innymi kobietam i i dziew czętam i, przeważnie Polkam i, w tym z moją s io s t r ą ' a o s ta ły a r e s z t awans. Popędzono je do D zisi- Morca. Z w raoaliśar s ię a prośbą o in terw e­

n c ję do p olsk ich żołn ierscy, Ody -skazało

s i ę , że oa łą "a k o ją " k ie ru je NBND, n ie b yło odważnych. 2 obozu w D ziałd ow ie p rzew iezion o je do C zelabińska. Pani Prabucka, ja k w ie le innyah osób, n ie p rz e ż y ła z e s ła n ia — o sta ­ t n ie zdanie pan Zdzisław mówi prawie sze­

ptem.

Chwilę m ilczym y. Dręczy mnie Jednak lo s Prabu ckiego, Pytam o możliwość uzyskania dalszych in fo rm a c ji na je g o tem at. Dowia­

duję s ię J eszcze, ż e państwo Prabuccy "b y li b e z d z ie tn i.

Rodzina pana Zdzisław a na skutek repre­

s j i ze strony polskioh władz komunistycznych op u ściła Lisewo i zam ieszkała w E lb lągu . Umawiamy s ię , że pan Zdzisław postara s ię

odtworzyć l i s t ę osób zesłanyoh w 1945r. z Lisewa do C zelabińska.

e l

K O M U N I K A T

Osoby zainteresowane d z ia ła ln o ś c ią w Z j e d n o c z e n i u C h r z e ś c i ­

j a ń s k o — N a r ó d o w y m proszone są o kontaktowanie s ię z uczestnikiem Z ja ­ zdu Z a ło ż y c ie ls k ie g o - M. Duszakiem.

Podajemy adres: E lb lą g , u l. Nowotki 3/18 Pod wskazanym adresem można uzyskać in ­ form acje dotyczące szczegółow ego programu i s ta tu tu ZChN.

I N F O R M A C J E

W dn. 27. X I . 89 r . w Szkole Podstawowej nr 9 w E lblągu powołana z o s ta ła Komisja Zakładowa NSZZ "S o lid a r n o ś ć ". Zarząd ukon­

stytu ow ał s ię następująco: Danuta K r y g ie r - przewodnicząoa, Marek Duszak - wiceprzewo­

dn iczący, E lż b ie t a Glinka - s e k r e ta r z , Anna Bukowska - skarbnik.

i n f . w ł.

Niedawno odbył s ię w E lblągu I I Regiona­

lny Zjazd. Delegatów NSZZ "S o lid a rn o ś ć ".

K o n tro w ersji na różne tematy b yło dużo. W jed n ej sprawie panowała ty lk o zgoda i m il­

c z e n ie . N ikt n ie żądał r o z lic z e ń , finansowych za okres od I Zjazdu do c h w ili obecnej od bałego przewodniczącego ani od innych odpo­

w ied zialn ych osób.

u czestn ik Zjazdu

od, ze s t r. 4

Podziomkouie conisco

D a le j b yło tak , że Wałęsa s ię n ie z g o d z ił na odp ięcie znaczka, a le na r o lę s ię z g o d z ił , P rz y ją ł. M ikołaja jako honorowego członka

"S o lid a r n o ś c i" 1 o g ł o s i ł , że je s t p lu ralizm , w ię c kto chce może M ik ołaja całować w bisku pi p ie r ś o ie ń , a kto n ie , to n ie . N ieś w ięty Miko­

ł a j Wałęsa przebrany w sza ty z grubsza bisku­

p ie r o b i ł , z w ielk ą ''S o lid a rn o ś cią " na p ie r s i dobroczynne r a jd y po P o ls c e , s yt ohwały. A Dziadek Mróz . . . Mówią, że s p ę d z ił św ięta w Belwederze i że d oszło do spotkania M ik ołaja s reform atorakim skrzydłem Dziadka Mzoza.

Drogim czytelnikom tę b ajk ą i n a jsz cz ers ze ży czen ia pozwala sobie z ło ż y ć pod Bożonarodze­

niową choinką

Podziomek « • « o 00

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oczekiwanie postaw o tak wysokim poczuciu sumienia wydaje s ię być jednak ty lk o pobo­.. żnym

Tekst jest artykułem poglądowym, ma na celu przybliżenie i analizę mało znanego w Polsce zagad- nienia, jakim jest zespół impostora (The Impostor Phenomenon, IP), czyli

Tak w odzie IX („Ne forte credas...”), że ograniczym y się do jednego tylko przykładu: podm iot m ówiący przekonuje czytelnika-słucha- cza, że dzięki sztuce

Badanie RTG klatki piersiowej nie ma decydują- cego znaczenia dla rozpoznania w przypadku PE; naj- częstszym odstępstwem od stanu prawidłowego jest kardiomegalia [9], ale mogą

Ta przedmiotowo-podmiotowa prawda dana jest jednak człowie- kowi poprzez jego własną świadomość, bo przecież nie może być dana poza nią właśnie?. Doświadczamy siebie

1. 464) w zakresie, w jakim nakłada na lekarza obowią- zek wykonania niezgodnego z jego sumieniem świadczenia zdrowotnego w „innych przypadkach niecierpią- cych zwłoki”,

Zasadniczo rzecz biorąc, współczesna praktyka projektowa w wymiarze designu doświadczeń została sprowadzona do totalitaryzmu semantyk, przeciwko któremu trudno się buntować,

Oczywiście, mowa tu o tym, co często nazywane bywa „dziennikarstwem oby- watelskim w kagańcu” 12 i uznawane jest za niepełną, nieautentyczną formę tego zja- wiska,