W -
j i i i l s l i
• C Z Y T E L N I K
; f í ]
e m
U
li— im
...
• C Z Y T E L N I !
I Z B f 7 7 ; , : - ; : , 7
ODRODZENIE
; • t y g o d n i k
I S
KaKład
4 0 .0 0 0R e d a k c j a d a s z y ń s k i e g o ) E
A d m i n i s t r a b a
-
C a s z y ń s k i e g o U
C e n a 2 5 z*
..
R o k
VW a r s z a w a , d n i a 11 k w i e t n i a 1 9 4 8 r . IM r 1 5 ( 1 7 6 )
E R N E S T H E M I N G W A Y
P r z e ł o ż y ł a E W A F I S Z E R
G Ó R Y
ja k b ia łe s ło n ie
Pasm o gór,, prz e c in a ją c e d o lin ę E bro , b y ło d łu g ie i białe. Z te j s tro n y nie było a n i drzew , ani cie nia 1 stacja położona m ię dzy d w ie m a U n ia m i k o le jo w y m : w y s ta w io n a by- na Palące d z ia ła n ie słońca. Tuż
■koło s ta c ji b u d y n k i rz u c a ły duszny cien, a na o tw a rty c h d rz w ia c h ba- u w is ia ła dla o c h ro n y przed m u - ' f 1^ 1 zasl° n a z pasem barabuso- Pac'o rk ó w A m e ry k a n in i to - ,. zysząca m u dziew czyn a siedzie-
■ a 2ew n ą trz p rz y s p e c ja ln ie u s ta - n y m s to lik u . B y ło bardzo g o rą -
» a eks.press z B a rc e lo n y m ia ł n a - de]sc do piero za czterdzieści m in u t.
Z a trz y m y w a ł się na stacyjce przez d w ie m in u ty j ru sza ł na M a d ry t.
~ Czego się n a p ije m y ? — s p y ta ła^ dziew czyna. Z d ję ła kap elusz i po
ło ż y ła go na stole.
— Ł a d n y u p a ł — p o w ie d z ia ł m ężczyzna.
— N a p ijm y się p iw a — z a p ro pono w ała.
— Dos cervezas — rz u c ił w s tro nę zasłony.
— Czy duże? — s p y ta ła ode d r z w i ko b ie ta .
— A cha. D w a duże p iw a . K o b ie ta w y n io s ła d w ie s z k la n k i i dw a te k tu ro w e k r ą ż k i U s ta w iła to w s z y s tk o na stole i p r z y jrz a ła się siedzącej parze. D zie w czyn a w p a tr y w a ła się w g ó ry. W słońcu, b y ły z u p e łn ie białe , a k r a j b ru n a t
n y i w ysuszony.
— W y g lą d a ją ja k b ia łe słonie.
— N ig d y nie w id z ia łe m sło n ia — mężczyzna w y c h y lił szklankę.
• — No tak. Oczywiście,, że nie...
— A le m ó g łb y m . To. że ty m ó w isz: oczyw iście, że nie — to n i
czego riie dow odzi.
D zie w c z y n a s p o jrz a ła na zasłonę.
— W y m a lo w a li coś na n ie j. Co t-> znaczy?
— R e k la m a A n is d e l T o ro . O t, ta k i napój.
— S pró bu jem y?
M ężczyzna k r z y k n ą ł w stro n ę za
słony. Z ba ru w y s u n ę ła się ta sama co p rze dtem k o b ie ta
— D w a A n is del T oro.
— Z wodą?
— Czy chcesz z wodą?
— N ie w ie m — o d p o w ie d z ia ła dziew czyn a. — C zy z w o d ą lepszé?
— Acha.
— Czy p a ń stw o życzą sobie, aby pedać wodę? — s p y ta ła po ra z w t ó r y ko b ie ta .
— T a k .
— S m a k u je ja k lu k r e c ja — p o w ie d z ia ła dziew czyna, s ta w ia ją c
szkla nkę .
— Oh, ta k je s t ze w s z y s tk im .
— T o p ra w d a _
Gen. Ś w ie rc z e w s k i (W a lte r), R. A lb e r ti — poeta his z p a ń s k i i E. H e m in g w a y pod Saragossą
p o w ie d z ia ła dziew czyna. — W szystko sm a ku ie ja k lp k re c ia . Chyba, że czekałeś na cos zby ugo W te dy czujesz t y l k o absynt.
— Oh, przestań!
PAUL ELUARD
— To ty zacząłeś! — p o w ie d z ia ła dziew czyna. — Ja p ró b o w a ła m się ba w ić. P ró b o w a ła m , żeby było p rz y je m n ie .
— S p ró b u jm y w ię c jeszcze raz.
— Ja ju ż p ró b o w a ła m . P o w ie działa m , że g ó ry w y g lą d a ją ja k
b ale słonie.
—v Czy to n ie b y ło ładne?
— B y ło ładne.
— I c h c ia ła m po pró b o w a ć tego nowego n a po ju. W ła ś c iw ie n ie r o b i
m y n ic innego. O glą da m y now e k r a je i k o s z tu je m y n o w e tru n k i.
Czyż nie?
— M y ś lę , żo ta k .
D z ie w c z y n a z m ie rz y ła w z ro k ie m góry.
— T o bardzo p rz y je m n e g ó rk i. I
■w rze c z y w is to ś c i w c a le n ie są p o de bne do b ia ły c h sło ni. M ia ła m t y lk o na m y ś li ich k o lo r.
— N a p ije m y się jeszcze?
— Dobrze.
C ie p ły w ia t r szarp ną ł zasłoną z p a c io rk ó w .
__ Dobre, zim n e p iw o — p o w ie d z ia ł mężczyzna.
__P rz y je m n e — o d p o w ie d z ia ła dz'ew czyna.
— To n a p ra w d ę strasznie p ro sta op e ra cja J ig — zaczął m ężczyzna.
— T o w ła ś c iw ie n a w e t w ogóle nie
je st op era cja. .
D z ie w c z y n a p o g rrż y ła się w o b s e rw a c ji s to ło w e j nogi.
— Ja w ie m , że ty byś tego nie chciała , Jig . A le to n a p ra w d ę n ic nie jest. W ciągniesz głęboko p o w ie trz e i ju ż n ic nie będziesz czuła.
M ó w ię ci: odetchniesz głęboko i ju ż będzie po w s z y s tk im .
D zie w c z y n a nie od po w iedziała.
— P rzecież będę p rz y tobie. Ca
ły czas. M ó w ię ci, że to g łu p s tw o .
B O H A T E R S K IE M U P O L A K O W I I W IE L K IE M U EU R O PEJC ZYK O W I
J ... K A R O L O W I
"f pierwszą rocznicę zgonu, tę stronę jako wieniec na jego grobie
s k ł a d a
L IS T G EN . W A L T E R A DO DĄBROW SZCZAKÓW
W * E R $ Z N A Ś M I E R Ć GENERAŁA ŚWIERCZEWSKIEGO
P o m ię c i b o h a te ra fr a n c u s k ie g o i b o h a te ra P o lskie g o, z je d n o c z o n y c h w w a lc e i śmiercA
Zabito człowieka
Człowieka a więc dawne dzieckc W krajobrazie rozległym Plama krw i
Jak słońce które zachodzi
D ro d z y T ow arzysze!
W im ie n iu 35 d y w iz ji i w łasnym , zasyłam najserdeczniejsze, najszczer
sze życzen ia z o k a z ji p ie rw s z e j r o c z n ic y p ra c y — p ie rw s z e j, p ra w d z iw e j b ry g a d z ie po lskie g o lu d u pracującego.
R o k tem u, do z ie m i hiszp a ń skie j na k tó r e j ongiś, przed w ie k ie m , szw oleżerzy K o z ie tu s k ie g o i u la n i D z ie w a n o w s k ie g o to r o w a li drogę in w a z ji N apoleona w wąwozach S a m o sie rry i na u lic a c h Saragos- sy — do te j z ie m i r o k tem u p rz y b y ły p ie rw s z e g ru p y g ó rn ik ó w , r o b o tn ik ó w i ch ło p ó w p o lskich , by tu ta j, ra m ię w ra m ię z b o h a te rs k im lu d e m h is z p a ń s k im podjąć w a lkę orężną z faszyzm em H itle r a i M us- solinieg o, b y życie składać o fia r n ie za wolność, za chleb, za p rz y szłość P o ls k i p ra c u ją c e j.
Casa del Campo — i Ciudad Uni
versitaria, niezliczone boje batalio
nu Dąbrowszczaków pod Madry
tem a później Jarama, pogrom fa
szystów włoskich pod Guadalaja
ra, uciążliwe w alki w operacji pod Brúñete i ostatnia bohaterska praca na Aragonie, pod Saragossą — ta
kie są etapy z początku batalionu, a ostatnio brygady Dąbrowskiego w walce o lepsze jutro naszej pol
skiej Ojczyzny. .
Brygada polska należy do jednej z najbardziej oddanych spośród Brygad Międzynarodowych. JeJ szczerość bojowa i wysoki poziom
m o ra ln y w o g n iu s ta ły się p rz y s ło w io w e . O na nie znała i znać n ie będzie n a jm n ie js z e j c h w ili w a h a n ia w s y tu a c ja c h tru d n y c h , ja k nie zna ła i znać n ie może c h w il od
w ro tu i c o fa n ia się bez rozkazu.
B ry g a d a im . D ą b ro w s k ie g o , to p ie rw s z a w h is to r ii, tym czasem je d y n a b ry g a d a orężna z b ro jn y c h s il p o ls k ie g o r o b o tn ik a i chłopa, k tó ra sw ą pra cą o fia rn ą re a liz u je stare, p ię k n e i d u m ne hasło, w yp isan e na je j s ztan dara ch: „Z a w olność W a
szą i naszą“ .
W asza bryg a d a je st pierw szą , a w ię c k a d ro w ą je d n o s tk ą p rz y s z łe j a r m ii z b ro jn e j P o ls k i L u d o w e j. To o b o w ią z u je do w zorow ego ła d u i p o rz ą d k u w o jskow eg o w e w n ą trz sw o ich szeregów, to w ym a ga wzm o
c n ie n ia i zniesienia d y s c y p lin y w o js k o w e j na wyższy poziom.
Tego od Was, towarzysze. żąda P o ls k a pracująca, tego w y m a g a ją in te re s y w a lk i z bandą psów faszy
s to w s k ic h , tego w ym a g a oid nas nasze k ie ro w n ic tw o tutejsze.
Jeszcze raz — najszczersze p o z d ro w ie n ia i p o d z ię k o w a n ia P ola
ka s w o im zio m ko m i życzenia, by szta n d a r P o ls k ie j B ry g a d y im. D ą b ro w s k ie g o p o w ie w a ł d u m n ie i ja k n a jw y ż e j w śró d sztan daró w b ry g a d A r m ii R e p u b lik a ń s k ie j, by w id z ia n y b y ł przede w s z y s tk im przez ty c h , k tó rz y nas tu p rz y s ła li
— przez p o ls k i L u d p ra cujący.
W a lte r, generał
Człowiek przyjacie’
Kobiet i dzieci Oto ideał człowieka Za naszą wieczność Padł
I serce swoje opuścił I oczy swoje opuścił
I umysł opuścił
Jego ręce się szeroko rozwarty Bez skarg
Ponieważ w ierzył w szczęście Innych
Ponieważ stale powtarzał
-Kocham “ we wszystkich odcieniach Swej matce, swej opiekunce
Towarzyszce i sojuszniczce Życiu
Poszedł bić się
Przeciwko dręczycielom Przeciwko pojęciu wrogości Oto cała odwaga
Oto wielkość ludu
p rz e ło ż y ła E. T.
— No a co z ro b im y potem ?
— P ote m będzie c ud ow nie . P o
te m będzie na m ta k , ja k było prze d ty m .
— S kąd wiesz?
— N o bo to ie s i je d y n a rzecz, k tó r a nas dręczy. T y lk o przez to je ste śm y nieszczęśliw i.
D z ie w c z y n a s p o jrz a ła na zasłonę, w y c ią g n ę ła rę k ę i u ję ła dw a pasma
p< c io rk ó w . .
— .W ięc ty m yślisz, że będzie n ? m dobrze i że będziem y szczę
ś liw i?
. — W iem , że będziem y. N ie p o w in n a ś się bać. Z n a m całe m nó
s tw o k o b ie t, k tó re r o b iły to samo.
— Ja też... P otem b y ły rzeczy
w iś c ie bardzo szczęśliwe.
_No dobrze — p o w ie d z ia ł m ęż
czyzna /— przecież je ż e li n ie chcest, te nie. N a w e t bym n it c hciał, że
byś z ro b iła coś, czego *obie nie ż y czysz. A le to n a p ra w d ę je s t zu
pe łn ie proste.
— A ty n a p ra w d ę tego chcesz?
— No ba! N ic lepszego n ie m o g lib y ś m y wytnyśJeć. A le n a p ra w d ę
n e c h c ia łb y m , abyś to z ro b iła o ile s« bie rzeczyw iście n ie życzysz.
— A czy potem będziem y na p e w n o szczęśliw i i w szystko będzie t i k ja k p rz e d te m i będziesz m n ie koch ał?
— T e ra z też cię kocham . P rz e cież wiesz.
— No tak. A le je śli ja to zrobię, to czy w te d y będzie zn o w u p rz y je m n ie i ja k pow iem , że coś jest podobne do b ia ły c h słoni, to c i się będzie podobało?
— Będę zach w yco ny. T e ra z też je s te m zach w yco ny, ale nie bardzo m ogę o ty m m yśleć. W iesz, ja k to ze m ną je s t k ie d y się m a r tw ę .
— A je ż e li to zro b ię — to się już n ig d y nie będziesz m a rtw ił?
— A le przecież ja się o. to nie m a rtw ię . T o z b y t pro sta n isto ria .
— No dobrze. Zgadzam się. Ja n ie dbam o siebie.
— Co przez to rozum iesz?
— Ze się o siebie, nie -.roszczę.
— No ta k , przecież ja s!ę tobą z a jm u ję .
(D a lszy ciąg na s tr. 3)
EDWARD SZYMAŃSKI
PEAN KU CZCI GENERAŁA FRANCO
napisany w 76 -tą tocznie? pow itania styczn owego CZEŚĆ PIERWSZA. SKIEROWANA DO PANA CENZORA
N im się przed b o h a te re m u ko rzę,
n im pow stańców hiszpańskich ro zsław ię, proszę pana, panie cenzorze:
niech pan w ie rs z ten oszczędzi ła s kaw ie.
Ju ż w o d zo w i ju n t y gazety
p ośw ięciły tysiące w ie rs zy , a w poezji p o lsk ie j, n ie ste ty , w ie rs z ten będzie d opiero p ie rw s z y I to będzie pańska zasługa,
gdy pieśń w spiżu kuć będzie m i w o ln o —
ja k n am P olska szeroka i d łu g a, i ja k św ięta, w n ie j w a lk a o wolność.
CZEŚĆ DRUGA, POŚWIĘCONA GENERAŁOWI FRANCO
S oldados!
L a p a tria nos Uam a a la lid . El orbe nos a d m ire
y en nosotros m irę
. los h ijo s de Cyd.
(z h y m n u Riego)
Z a w olność polskich, w ęg ie rs kich ziem T ra u g u tt, S o w iń s k i, Kościuszko, B e m — a p an
0 w olność H is z p a n ii
A w ró g ją ja k iż z d ła w ił w p o w r o z a c ł
nóż w piecy w b iw s z y „ m e n a c k a ; P ru s k ie ż o łd a k i,
m o sk iew ski ko zak, czy T a rg o w ic a m agnacka?
W b oju o w olność m ęczeńskich z ie m wszyscy ponieśli k lę s k i:
T ra u g u tt, S o w iń s k i, Kościuszko, Bem . A pan — g e n e ra le — z w y c ię s k i.
Im ch łopskie kosy 1 m otłoch bosy
pod w ia t r a rm a tn ic h d y m ó w . A p an u
k n e c h tó w i b ro n i dosyć i b ło g o s ła w ień s tw o R zy m u .
I o k im pam ięć, i k o m u pieśń, i k to w ja ś n ie js z e j g lo rii,
gdy los w as s ta w i p iersią o pierś na w ie lk im sądzie h istorii?
Z a la t m ilio n y , za la t tysiące,
gdy po nas dzień nastanie, d źw ięczne nad d zw o n y , nad k r e w płonące żyć będzie słowo:
pow staniec.
Kościuszko w p le ń , T r a u g u tt na s try k , S o w iń ski p ad ł na szańcu.
A pan a w p ysk n ie s trz e lił n ik t, w o d zu h iszpańskich „ p o w s t a ń c ó w “ .
Z a d ra c h m trzy d zieś ci m ó g ł Judasz służyć,
b y li i tańsi: za k ra jc a r.
A pośród z d ra jc ó w m a ły ch i dużych
pan je s t n acze ln y z d ra jc a .
Nocą sty c zn io w ą pisząc ten h ym i.
po polsku, w w o ln e j W a rs z a w ie , n ie p an u p lu ję w pysk, ale ty m . co p a ń s k ie j m e rd a ją sła w ie.
P o tem i p ia n ą o ciek li w tańcu,
lecz i k r w ią n a w e t m e zgaszą słów na sztand arze
polskich pow stańców : za naszą wolność i w aszą.
(W ie rs z o d n a le z io n y p o w o jn ie w p a p ie ra c h z a m o rd o w a n e g o p o d czas o k u p a c ji p o e ty )
¿ 3 7 w' W f > .
Str. 2 O D R O D Z E N I A N i lć
M N PARANDOWSKi
T A J E M N I C E R Z E M I O S Ł A
Z p e w n ością b y ły ta k ie od le głe e p oki, k ie d y „szło się n a poetę“ , ia k dziś „id z ie się na księ dza“ , i t k w iło w ty m n a w e t głębsze p o dobieństwo,, gd yż służba p o e ty m ia ła z w ią z e k z re lig ią . P od ob nie m o gło się dziać w szkołach a o jd ó w , do k tó r y c h w s tę p o w a li o b ie c u ją c y m ło d z ie ń c y , a b y u czyć się t r a d y
cyjn eg o ję z y k a i w iersza, po zna w ać uśw ięcone z w ro ty , p o ró w n a n ia , e p i
te ty . Lecz poza ta k w y ją tk o w y m i w y p a d k a m i, n ig d y n ie b y ło .w ła ś c iw e j s z k o ły s z tu k i p is a rs k ie j i ja k
dalece sama m y ś l o ty m je s t o d ra żająca m o g łe m się prze kon ać, gdy p rze d k ilk u n a s tu la ty o g ło s iłe m p r o je k t ta k ie j szkoły., czy to ja k o sek
cji. w A k a d e m ii S z tu k P ię k n y c h czy te ż ja k o osobnej k a te d ry u n i
w e rs y te c k ie j. Z ró ż n y c h s tro n odez
w a ły się p ro te s ty p rz e c iw ta k ie m u z a m a c h o w i na p rz y ro d z o n ą sw o bo
dę ro z w o ju p rz y s z ły c h p is a rz y . J e s t to rzec z y w iś c ie m ocno u- g ru n to w a n a tra d y c ja . P isa rze z a w sze w y c h o w y w a li się sam i. N ie b y ło u n ic h n a w e t tego, co w ś re d n io w ie c z n y m lu b renesansow ym m a la rs tw ie , gdzie uczeń p ra c o w a ł pod o k ie m m is trz a , c z y ś c ił pędzle, p rz y g o to w y w a ł deskę łu b płó tn o , d a w a n o m u do w y k o n a n ia d ro b n e o rn a m e n ty , p ó k i n ie do rósł do w a żn ie jszych tem ató yę po dg ląd a!
prze z d z iu rk ę od klu c z a , o ile je j m is trz nie z a tk a ł, g d y ó w z a b ie ra ł sie do w ie lk ie j ta je m n ic y m ie sza
nia fa rb , i w reszcie, ja k m o ty l obsypa ny p y łk ie m k w ia tó w , o d la ty w a ł w e w ła s n y ś w ia t, aby się p o w o li otrząsać ze s ty lu i m a n ie ry na u czycie la albo też pozostać m u w ie r n y m do końca. P isa rze nie ty lk o w y c h o w y w a li się sam i, ale najczęściej w b re w oto czeniu, z k t ó ry m m u s ie li w a lc z y ć o sam w y b ó r swego zaw odu. J e ś li to p ra w d a , że o jcie c L a fo n ta in e 'a ż y c z y ł sobie, by syn jego został poetą, ten zacny o jc ie c je s t chyb a w y ją tk ie m . O w i
diusz p rz e k a z a ł na m sąd w s z y s t
k ic h ro d z ic ó w w ty m u stę pie sw ej p o e ty c k ie j a u to b io g ra fii, k tó ra do dziś zach ow ała p o ś w is t ró z g i i
sk o m le n ie chłopięcego po ety.
Le cz choćby n a w e t n ie u tr u d n ia no m u życia, n ik t przyszłego p is a rze n ie w p ro w a d z a do s e k re tó w jego rzem iosła . M u s i je poznać sam, zdobyć w ła s n y m do m ysłe m , in s ty n k te m , szukać sw ej d ro g i po om acku, błąd zić, o d k ry w a ć n ie z n a ne ście żki (zazw yczaj srodze u d e p ta n e p rze z d łu g ie p o k o le n ia ), p rz e padać w gąszczu lu b w y c h o d z ić na drogę, w io d ą cą do d z ie ła i sła w y . K tó ż ze starszych p is a rz y n ie zna tego m łodego c z ło w ie k a , k t ó r y w c h o d z i n ie ś m ia ło , z te k ą w y p c h a na rę k o p is a m i, ręce m u drżą, gd y w n ie j grzebie, ab y w y łu s k a ć to co najlepsze, to co n a jw a ż n ie js z e , to w czym p o k ła d a w s z y s tk ie n a dzie
je? Różnie się koń czą ta k ie w iz y t y , a lbo w z a je m n y m ro z c z a ro w a n ie m albo — a rc y rz a d k o i ja k szczęśliw ie! — ra d o s n y m z d z iw ie n ie m , zażyłością, p rz y ja ź n ią .
D z ie je ta k ie g o s to s u n k u m ożna śledzić prze z szereg la t u E c k e r- m anna. W c z e rw c o w y dzień 1823 r e k u z ja w ił się on u Goethego, przynosząc m u sw ó j rę ko p is. S ta r y w y g a od razu spostrzegł, że nie m a tu m a te ria łu n a w y b itn ą in d y w id u a ln o ś ć p is a rs k a i n ie o d m a w ia ją c m u ra d i zachęty, zadając m u n a w e t różne ć w ic z e n ia p o e ty c kie , p rz y w ią z a ł go do siebie na resztę swego ży c ia i z a p e w n ił m u n ie ś m ie rte ln o ś ć u swego bo ku, ja k o a u to ro w i n ie o c e n io n y c h „R o z m ó w z G oe th em “ . E c k e rm a n n a n i przez c h w ilę n ie w y rz e k a ł się sw ej t w ó r czości, w c ią ż m u się zd a w a ło , że id z ie cora z ś m ie le j na p rzó d , gd y tym czasem potężna w o la O lim p ij
c zyka trz y m a ła go w przeznacze
n iu , k tó re d la ń o d k ry ła . E c k e rm a n n je s t w y ją tk o w ą przyg od ą, lecz w ów c z e rw c o w y dzień je s t to ty lk o m ło d y w ę d ro w ie c z rę k o p is a m i w kie sze n i lu b pod pachą, s y m b o lic z na postać tu ła c tw a n ie ro z w in ię - ty c h ta le n tó w .
J e d y n ą w y ra ź n ą p ró b ą po uczania n o w y c h p o k o le ń lite r a c k ic h b y ły p o e ty k i czy s ty lis ty k i, s z k o ły re to r y k i u s ta ro ż y tn y c h , gdzie t. zw.
d e k la m a c je p rz e ra b ia ły ro z m a ite w ą tk i, często godne sen sacyjnych ro m a n s ó w i p o n u ry c h d ra m a tó w , a lb o w y k ła d y z te o r ii w y m o w y , k tó r e u tr z y m a ły się jeszcze w w ie k u X I X , a w fo rm ie szczątko w ej p r z e tr w a ły ja k o ć w ic z e n ia w k o m p o z y c ji, w u k ła d a n iu w ie ts z y , w re szcie w po staci n a js k r o m n ie j
szej ja k o zad an ia z ję zyka o jc z y stego. - J e ś li da w n e s z k o ły r e to r y k i w is to c ie z a jm o w a ły się w ie lu p o w a ż n y m i z a g a d n ie n ia m i z z a k re su s z tu k i p is a rs k ie j, to co z n ic h dziś zostało n ie m a zazw yczaj dla p is a rz a w ię k s z e j w a rto ś c i. R ó w n ie zbyteczne są t. zw . s ty lis ty k i. N a j
częściej u k ła d a ją je p o c z c iw i n u dziarze, p e d a n ci, z n a jd u ją c y zado
w o le n ie w ty m , że m ogą rozm ieścić z o d p o w ie d n im i e ty k ie ta m i w osob
n y c h p rz e g ró d k a c h w s z e lk ie ro d z a je s ty lu i ś ro d k ó w s ty lis ty c z n y c h , u ż y w a n y c h w lite ra tu rz e , a na k t ó re o n i p a trz ą ja k na m o ty le na
szpilkach . W e F r a n c ji z a s ły n ą ł A I- b a la t, a u to r ró ż n y c h ,,1‘a r t d 'é c rire “ , postać m o lie ro w s k a , k tó r ą się w i
d z ’' w o to czeniu M o n s ie u r J o u rd a in , n ie o c e n io n y A lb a la t, p ró b u ją c y je szcze u z w ię ź lić s ty l P ro s p e ra M é rim é e !
In a c z e j p o e ty k i. Noszą one w ie l
k ie lu b czcigodne n a z w is k a i n a le żą do lite r a t u r y . „P o e ty k a " A r y s to telesa, H oracego lis t do P iz o n ó w ,
t r a k t a t o w z n io sło ści, p rz y p is y w a n y L o n g in o w i, „ L ‘ a r t p o é tiq u e " B o i- ieau, „S z tu k a ry m o tw ó rc z a " D m o
cho w skie go — oto p a rę słu pó w m ilo w y c h n a drodze, k tó r ą poezja ch o d ziła do szkoły. Lecz, zw ycza
je m w s z y s tk ic h ło b u zó w , ra z po ra z w y m y k a ła się n a w a g a ry , by w ro z k o s z n y m po czu ciu sw obody znaleźć n o w e n a tc h n ie n ia , n o w y c h m is trz ó w , n o w e p ię kn o . N a u c z y c ie le m ie li je j to za złe i n ie ra z p o w ta r z a ły się gorszące n ie p o ro z u m ie n ia , ta k do brze znane z okre su w a lk i k la s y k ó w i ro m a n ty k ó w .
S zkoła n ie p rz e w id u je n o w e j po e
z ji, ta k ja k n ie u m ie się spodzie
w a ć n o w y c h o d k ry ć n a u k o w y c h . K a żd a „s z tu k a p o e ty c k a " skła d a się z p rze p isó w , z a c z e rp n ię ty c h z a rc y d z ie ł p o p rz e d n ic h epok, o m a
w ia stan rzeczy p rz e s z ły lu b is t n ie ją c y , niep o d o b n a znaleźć w n ie j z a ry s u n o w y c h g a tu n k ó w lite r a c
k ic h lu b n ie z n a n y c h fo rm w iersza.
P o e ty k i p o ru s z a ją się w św iecie z a m k n ię ty m . Ic h p rz y k a z a n ia i p rz e s tro g i o p ie ra ją się na a u to ry tetach , n a w y p ró b o w a n e j tr a d y c ji, z a s ła n ia ją się p e w n y m i sądam i e s te ty c z n y m i. Ź ró d ła ty c h sądów m ogą b yć ro z m a ite . A lb o spo strze
żenia z z a kre su p s y c h o lo g ii uczuć i w zru sze ń a lb o p o ję cia , s tw o rz o ne pod w p ły w e m o b y c z a jó w , w re s z cie skło nn ości, up rzed zenia, prze są
dy da ne j epoki.
Z w y ją tk ie m A ry s to te le s a , k tó r y by* badaczem i o p is y w a ł z ja w is k a lite r a c k ie ta k ja k m eteo rologiczne , szuka ją c w n ic h p ra w ja k ie same sobie s tw o rz y ły , in n i a u to rz y p o e
t y k b y li p o e ta m i i w y p o w ia d a li w n-.ch w ła s n e credo. T en z w y c z a j je s t i dziś ż y w y , P a u l C la u d e l da ł ró w n ie ż w ła s n ą „S z tu k ę p o e ty c k ą ", ba rdzo d z iw n ą . H oracego „D e a rte p o é tic a " to r e lik w ia r z k u lt u r y i m y ś li doskonałego a r ty s ty S w o ich k la s y k ó w c z y ta ł n ie t y lk o d la ro z k o szy a rty s ty c z n e j, ale i po to, b y p o d p a trze ć ic h ś ro d k i i c h w y ty , z a le ty i b łę d y , i n ie o m a l za k a ż d y m jego sądem k r y ło się osobiste d o św iadcze nie. Zaw sze m ożna się u
niego w ie le na uczyć, n ie tr a k tu ją c go d o g m a tyczn ie , a prze de w s z y s tk im w z ią ć to co b ije z każdego w ie rs z a : szacunek dla p ra c y t w ó r czej i dążenie do doskonałości. On bodaj p ie rw s z y w y m a w ia ł to s ło w o z ta k im n a ciskie m , bo da j p ie r w szy żąd ał ty le u w a g i, p ra c y , rz e te l
ności od pisarza i z ta k ą tro s k ą p o c h y la ł się n a d s ło w em p o n ie w a ż k o c h a ł się w jego d ź w ię k u , we w s z y s tk im co s ta n o w i odrębność w y ra z u w g o spo da rstw ie m o w y
ludzkiej. Razem z Arystotelesem
s ta ł s ię .. p ra w o d a w c ą p o k o le ń , w jego c ie n iu s z li in n i a u to rz y p o e ty k , tw ó rc y ś re d n ie j m ia ry , k tó r y m w ia ra w p r a w id ła zastę pow ała n a tu r a ln y p o lo t.
C h ińskieg o boga lite r a t u r y p rz e d s ta w ia ją w po staci wąsatego m e n to ra z p o d n ie s io n y m do g ó ry w s k a z u ją c y m pa lce m , ja k b y p rz e s trz e g a ł i k a r c ił. M ó g łb y ón b y ć b ó
s tw e m p e w n y c h o k re s ó w o rto d o k s ji p o e ty c k ie j i n a Z achodzie. Z poe
t y k uczono się n ie ty lk o zasad o - g ó ln y c h , ale i w ie lu szczegółów:
p rz y s w a ja ło się g o tow e z w ro ty , obrazy, p o ró w n a n ia . O b w a ro w a n a p r a w id ła m i, po ezja b y ła podobna do tań ca lu b g ry w szachy. P r z y j
m o w a n o i szanow ano je j re g u ły , n ie sadząc, b y to k rę p o w a ło in d y w i
du alność lu b u tr u d n ia ło r o z w in ię cie osobistych z a le t p o lo tu , w d z ię ku . P rz e c iw n ie . W y d a w a ło się, że m is trz o s tw o , pom ysłow ość, a n a w e t świeżość d o p ie ro w ty c h w a ru n k a c h n a p ra w d ę tr y u m f u ją i że t y lk o na te j g ła d k ie j a re n ie m ie rn e z d o ln o ści giną , po dcięte ba n a łe m i bez
d u szn ym n a ś la d o w n ic tw e m . T r z y m a n o się zasady, o d rzuco nej przez E w a n g e lię , i n a le w a n o m ło d e w in o do s ta ry c h s tą g w i. Chcąc o ż y w ić spracow ane, zu żyte fo r m y trze b a b y ło m ie ć coś do p o w ie d z e n ia — n ie m a łe żądanie, je ś li się zw a ży u b ó s tw o m y ś li tow a rzyszące b u n to w n ic z y m i ro z w ic h rz o n y m szko
ło m p o e ty c k im , k tó r y c h ty le w n a szych czasach zczezło n a z ło ś liw ą
anem ię.
R o m a n ty z m z n ió s ł d a w n e p ra w o d a w s tw o . P o e ty k i s ta ły się z a b y t
k a m i. Z a s tą p iły je p ro g ra m y i m a n ife s ty , k tó re z b u rz y ły n ie m a l w s z y s tk o co w y p ra c o w a ł an cie n re- gim e p o e ty c k i. T ro c h ę ła d u u t r z y m a ło się w w e r s y fik a c ji. B u d o w a z w r o tk i, r y tm . lic z b a zgłosek, r y m y p rz e s trz e g a ły p e w n e j tr a d y c ji,
sonęt zawsze jeszcze m ia ł c z te rn a ście w ie rs z y . Le cz w k o ń c u okazało się, że m ożna b y ć poetą, n ie u z n a ją c żadnej z d zied zicznych cech u tw o r u p o e tyckie g o . W k r ó t k im p a n o w a n iu fo rm iz m u w id y w a ło się w ie rsze , d ru k o w a n e n a p rz e m ia n p io n o w o i poprzecznie, ta k że t r u d n o b y ło się op rzeć w ra ż e n iu , że tu p o ło w a p ra c y tw ó rc z e j została ze
p c h n ię ta n a zm ęczone p le c y zece- rs . D z iś co ra z częściej o trz y m u je m y u tw o r y rz e k o m o p o e ty c k ie , k t ó re. g d y b y je w y d ru k o w a ć in c o n ti
n u o n ie r ó ż n iły b y się n ic z y m od p a te ty c z n y c h a r ty k u łó w czy odezw , z ja k im i sąsiad ują w czasopism ach O s ta tn io w e F r a n c ji b y ło tro c h ę z a b a w y z g ru p a le trv s to w . k tó ry c h w ie rs z e w v g lą d a ia . ia k b y k to ś na c h y b ił t r a f i ł p o z b ie ra ł rozrzu con ą
kasztę zecerską.
S m u tn y m p rz y w ile je m naszvch p ó źn ych czasów je s t to. że każd e g łu p s tw o z n a id u je s w ych p o p rz e d n ik ó w w h is to r ii. T a k p o d k o n ie c s ta ro ż y tn o ś c i b a w io n o się u k ła d a n ie m „ lu s trz a n y c h “ p o em a tó w
gdzie je dn a p o ło w a o d p o w ia d a ła d ru g ie j ja k od bicie w lu s trz e , albó d a w a no w ie rs z o m k s z ta łt ja k ie jś rzeczy, np. ja jk a , s ie k ie ry , albo znó w ja k P e n ta d iu s zanudzano s w y m i „v e rs u s e c h o ic i", ro b ią c z c a ły m p rz e k o n a n ie m to, co K o c h a n o w s k i z ro b ił ra z dla ż a rtu w s w y c h „R a k a c h ".
J a k się o k a z u je w o lno ść, p r z y niesio na przez ro m a n ty z m i k tó r a b y ła ź ró d łe m s iły , w y ro d z iła się w sam ow olę, k tó r a je st źród łe m słabości. G dzie w s z y s tk ie d rz w i o tw a rte , la d a w ia t r p rz y n o s i k u rz i śm iecie. M ło d y c z ło w ie k , k tó r y chce zostać pisarzem , czuje się, ja k k u r e k n a kościele, o ile n ie je st b a rdzo s iln ą in d y w id u a ln o ś c ią , co, ja k w ia d o m o , zda rza się rzad ko.
U le g a w ię c w s z y s tk im p rą d o m n a jc h ę tn ie j o s ta tn im i sw ó j n a j
żyw s z y e n tu z ja z m o d d a je ja k ie m u ś bła z e ń s tw u .
N ie m a lite r a t u r y bez p o w a g i.
K to bie rze słow o, aby w y ra ż a ć w n im sw ą duszę albo duszę te j zbio
ro w o ści, k tó r e j m a służyć, czy to będzie kla sa, n a ró d , czy ludzkość, n ie może p o s łu g iw a ć się sło w em z n ie fra s o b liw o ś c ią k u g la rz a . P rz e k o n a n ie , że po w aga o b o w ią z u je ty c h , co głoszą ja k ie ś has:a czy idee, n ie zaś ty c h , co m a ją na celu sam ą t y lk o sztukę, może się z ro dzić w g ło w ie p u s te j i ja ło w e j.
W ła ś n ie u k a p ła n ó w s z tu k i, u ty c h s u ro w y c h w y z n a w c ó w , z a m k n ię ty c h d la ś w ia ta i c h w ili bieżącej, a o d d a n y c h k o n te m p la c ji p ię k n a w id a ć n a jw y ż s z ą pow agę n a w e t w b ła hostkach. N ik t s u m ie n n ie j od nich n ie w a ż y słow a, z a n im je po ło ży w m ie js c u , z k tó re g o ju ż n ie p o d o b na go usunąć.- T r a w i ic h lę k , że n ie w y d o b y li ze s łó w ich pe łn ego b la sku, że n ie o d g a d li c a łk o w ite j t a je m n ic y d ź w ię k ó w , ta k samo ja k in n y c h , m a ją c y c h rz u ć ’ ; lu d z io m sw ą m y ś l, sw ó j o b ra z św ia ta , sw o
ją in te rp re ta c ję c z ło w ie k a ściga n ie p o k ó j, czy słow a. k t ó r \ c h u ż y li d la ty c h w ie lk ic h c elów , u d ź w ig n ą p o w ie rz o n e im zadanie
D o p ó k i is tn ie ć będzie 1’ te ra tu ra , >
je j tw ó r c y zawsze będą posłuszni p e w n e j tr a d y c ji i z a n im zakre ślą sebie w łasne m e ty , rozw ażą w p ie r w tr u d sw o ich p o p rz e d n ik ó w i ro z e j
rzą się w do stępn ych sobie ś ro d kach . N ik t dziś nie w ie rz y w d z ie w icze lite r a t u r y i sam orodne t a le n ty , k tó ry c h , ja k p ro ro k a Am osa, m ó w ić u c z y ły g w ia z d y . T y lk o w b a rdzo o d le g ły c h e p o k a - ;, k tó ry c h źró d e ł n ie znam y, m o m - z io ż /ć m a rz e n ia o tw ó rc a c h n ie charcz«- n jc h n ic z y im spa dkiem . Tr-k samo n a iw n y je s t pogiąć!. że d-o Się z<so- być sztukę p-isarską bez rzetelnego w y s iłk u . T en po gląd z n a jd u je p o słu c h ty lk o d z ię k i te m u , że u sze
ro k ie j p u b lic z n o ś c i a u to rz y m a r n y c h ksią żek uchodzą za p rz e d s ta
w ic ie li lite r a t u r y na. ró w n i z p i
sarzam i.
D o n a c z e ln y c h s p ra w w w y c h o w a n iu p is a rz a n a le ż y n a u k a i w ie dza o s ło w ie , po zna nie i p rz e m y śle nie n a jg łęb sze ję zyka, w k tó ry m się tw o rz y . N ie je st to żadna n o w in a w ż y c iu lite r a c k im ty c h p a ru ty s ię c y la t, ja k ie ono sobie lic z y N a w e t ta m , gdzie w s z y s tk ie nasze ź ró d ła m ilc z ą , np. w epoce H o m e ra, sam m a te ria ł ję z y k o w y da je na m ś w ia d e c tw o p o s z u k iw a ń i s tu d ió w —-ję z y k i s ty l epopei je s t tw o re m k u n s z to w n y m , d zie łe m u m ie ję tn eg o i staran ne go w y b o ru p o śród ró ż n o ro d n y c h m o żliw o ści. L u dzie, k tó r z y go tw o r z y li, ro z w a ż a li z a le ty d ź w ię k ó w , fo rm , z w ro tó w , b ra n y c h z ró ż n y c h d ia le k tó w . D a fi- te w książce „D e v u lg a r i elo- q u e n tia " sam po d a ł ź ró d ła sw ej w ie d z y o ję z y k u , z k tó re g o m ia ł u c z y n ić ję z y k lite r a c k i sw ojego n a ro d u — ro z trz ą s a ł z a le ty i u ło m ności ró ż n y c h narzeczy w ło s k ic h ,
sam je de n d o k o n a ł p ra c y sło w ni- k a rz y , s e m a n ty k ó w i g ra m a ty k ó w , i b y ł to d la niego w s tę p do w ła snej tw ó rczo ści.
V it t o r io A lf ie r i może b y ć p r z y k ła d e m , ja k raze m z ta le n te m b u d z i się m iło ś ć do ję z y k a . A r y s to k ra ta . o d e b ra ł tra d y c y jn e w y c h o w a nie , n ie m a ją c n ic w z ysku oprócz do skon ałe j fra n c u s z c z y z n y i m is trz o w s k ie j ja z d y k o n n e j. W y s ta rc z y ło m u to, d o p ó k i się n ie d o m y ś la ł, że będzie k ie d y ś poetą.
U ś w ia d o m iw s z y sobie swe p o w o ła nie, z n a m ię tn o ś c ią i rozkoszą w z ią ł się do s tu d iu m ję zyka. Roz
c z y ty w a ł się w p o e z ji tre c e n ta , w p ro z ie X V i X V I w ., z a jm o w a ł się g ra m a ty k ą , d ia le k to lo g ią . U c z y ł się ła c in y a n a w e t g re k i. T o w s zystko b y ło m u n iezb ędn e do b u d o w y swego ś w ia ta po etyckie go .
N ie m a p o w o d u w y lic z a ć w ię c e j p rz y k ła d ó w , g d yż są n im i w s z y s tk ie z n a k o n rte n a z w is k a w lite ra tu rz e . U nas Ż e ro m s k i b y ł w z o re m tego tro s k liw e g o o b co w a n ia z ję z y k ie m poprzez i n ie u s ta n n e p o s z u k iw a n ia i ba da nia . G d y b y n ie m ó w ił o ty m ro z w ó j je go pro zy, zaś w ia d c z y łb y n a jd o b itn ie j „S n o b iz m i po stęp",
¡edyne tego ro d z a ju d zie ło w n a szej lite ra tu rz e , a lb o w ie m żaden z p is a rz y p o ls k ic h n ie z a ją ł się n ig d y ta k szczegółow ym o p ra c o w a n ie m zagadm eń ję z y k o w y c h w z w ią z k u z a k tu a ln ą p ro b le m a ty k ą lite ra c k ą i w ła s n y m do św ia dcze
niem tw ó rc z y m . T a m ró w n ie ż p a d ły słuszne i suro w e sło w a o d z iw a c tw a c h , be zm yśln ości. ig n o ra n c ji w sze lkie go ro d z a ju b ła z n ó w lit e r a tu r y .
■Dla ty c fi co piszą w je z v k u r o d z in n y m w sze lka, o n :m w ie d za w y d a lę się często zbyteczna. I je ś li są dość z u c h w a li p o w o łu ją się na ta k ic h sam ych n ie u k ó w .. k tó r z y ju ż gdzieś i k ie d y ś s tw o rz y li p ię k n e
N iedyskretne w spom nienia * i
Drastyczna rozmowa z Mereżkowskim
E m ig ra c y jn y p is a rz ro s y js k i, D y m it r M e re ż k o w s k i, b a w ią c w r. 1921 w W a rsza w ie , p rz e d ud a n ie m się na e m ig ra c ję do F r a n c ji, z ł: ż y ł d y re k c ji T e a tru N a ro d o w e g o rę k o p is s w e j t r a g e d ii „C a re w ic z A le k s y " — bę dącej scen iczn ą p rz e ró b k ą trz e c ie j części je g o s ły n n e j t r y lo g ii
„Z m a r tw y c h w s ta li bc-gow ie" ( „ J u lia n A p o s ta ta " — „Leo-nardo da V in c i“' — „ P io t r i A le k s y "). D y re k c ja p o w ie rz y ła m i p rz e le ż e n ie te j s z tu k i.
W z w ią z k u z w y s ta w ie n ie m s z tu k i p o z n a łe m się z je j a u to re m , w p o d w ó jn y m c h a ra k te rz e , tłu m a c z a i g e n e ra ln e g o s e k re ta rz a T e a tró w M ie js k ic h m . st. W a rs z a w y .
W ro zm o w ie , ja k a się m ię d z y n a m i o d b y ła w d ru g o rz ę d n y m h o te lu K r a k o w s k im na B ie la ń s k ie j, gdzie m ie s z k a ł M e re ż k o w s k i, w s p o m n ia łe m , że znan-a f ir m a w y d a w n ic z a
„ B ib lio te k a P c ls k a " chce w y d a ć m ó j p rz e k ła d w książce i w ty m c e lu z w ró c i się do n ie g o o a u to ry zację.
N a to M e re ż k o w s k i (w c ią ż b a r dzo p o n u ry i m a ło U p rz e jm y w o- b e jś c iu ):
— J a k p a n u za p e w n e w ia d o m o ,
„ C a re w ic z " n ie b y ł a n i g ra n y w Ro
s ji, a n i n ie u k a z a ł s ię do tychczas w d r u k u p o ro s y js k u , gd yż ta m d z ie ła m o je są zakazane. Choć ra d je ste m , że p a ń s k i p rz e k ła d ukaże się w książce, ro z u m ie pa n, że za
le ż y m i p rze de w s z y s tk im na w y d a n iu r o s y js k im .
J a : — R o zum ie m to doskonale, ale ja k p a n to sobie w y o b ra ż a tu , na e m ig r a c ji w Polsce. O ile m i w ia dom o, n ie m a w te j c h w ili w W a r
szaw ie żadnego ro s y js k ie g o w y d a w n ic tw a k s ią ż e k .
M e re ż k o w s k i (a p o d y k ty c z n ie ):
— W yo b ra ża m to sobie b a rdzo p ro sto. „C a re w ic z a " w y d a w o ry g in a le ja k a ś po w ażna f ir m a w y d a w n i
cza polska. Sądzę, że w ła ś n ie pan, ja k o tłu m a c z tego dzieła, p o d e jm ie się p o ś re d n ic tw a . (Po c h w ili) — Na- p r z y k ła d u G e b e th n e ra i W o lffa . B y łe m w te j k s ię g a rn i. W ida ć, duża fir m a . P o w in n i s k o rz y s ta ć z o k a z ji.
J a : — C h ę tn ie p o m g ó łb y m p a n u w te j s p ra w ie . N ie s te ty , je s t prze
szkoda n ie do z w a lc z e n ia . G e b e th n e r i W o lf f w y d a je u t w o r y lite r a c k ie t y lk o po p o ls k u . J a k zresztą i każd a in n a f ir m a w y d a w n ic z a w Polsce.
M e re ż k o w s k i (z k w a ś n o - s a rk a s ty c z n y m uśm iechem ): — Oczeń s tra n n o (bardzo dziw ne).
Ja (w o d p o w ie d z i na ten uśm iech, po c h w ili, p o w a żnie ). — C zy sądzi pan, że g d y b y p rz e d la ty np. S ie n k ie w ic z z w ró c ił się do ro s y js k ie j f ir m y O. W o lff w P e te rs b u rg u z p ro p o z y c ją w y d a n ia po p o ls k u p o w ie d z m y „Q u o V a d is " — n ie s p o t
k a łb y się ze zdu m ie nie m ?...
M e re ż k o w s k i (c h m u rn ie i z u r a zą): — N u, eto sow siem d ru g o je d ie ło (o, to z u p e łn ie co innego).
Ja (z w y s ilo n y m spo kojem ):— N ie d u m a ju . (N ie sądzę).
A u t o r „C a re w ic z a " z m ie rz y ł m n ie n ie n a w is tn y m s p o jrz e n ie m . W idząc, że doskon ale w y tr z y m u ję je g o z ły w z ro k , o p u ś c ił z p o g a rd l!w ą . re z y g n a c ją p o w ie k i. W o w e j c h w ili, ze s w o ją z g n iłą z ie lo n k a w ą cerą, z w ą s k im i a n e m ic z n y m i u s ta m i nad p r a w ie jeszcze czarn ą b ro d ą , z ro b i ł na m n ie w ra ż e n ie fa n a ty c z n e go m nicha .
M ię d z y n a m i z a w is ł S ta ry posęp
n y c ie ń P ry w iś liń s k ie g o k r a ju . Po d łu g ie j c h w ili p rz y k re g o m ilc z e n ia , g d y M e re ż k o w s k i s ię g n ą ł po nie w ie m ju ż k t ó r y z rz ę d u p a p ie ro s do o tw a rte g o p u d e łk a z całą ic h set
k ą (m n ie n ie częstu jąc), z w e k s lo - w a łe m ro z m o w ę na t o r y te k s tó w c e rk ie w n o -s ło w ia ń s k ic h w r ę k o p i
sie „C a re w ic z a ", k tó r y c h u z g o d n ie n ie z o d n o ś n y m i p o ls k im i te k s ta m i b ib lijn y m i w m y m p rz e k ła d z ie b y ło lite r a c k im c e le m m o je j w i
z y ty .
W ra c a ją c z n ie j. p o m y ś la łe m so
bie. że zapew ne M e re ż k o w s k i u- z n a łb y za c a łk ie m n a tu ra ln e p y
ta n ie , ja k ie m i k ilk a n a ś c ie la t p rz e d ty m zad ała w p e w n e j n a d
m o r s k ie j m ie js c o w o ś c i w B r e ta n ii
„d a m a z to w a r z y s tw a '“, p a ry ż a n k a , żona w ła ś c ic ie la s o lid n e j a n ty k w a m i w P a ry ż u .
Podczas ro z m o w y na te m a ty l i te r a c k ie (b y łe m w ó w c z a s dość m ło d y , b y się w te n sposób w y g łu p ia ć ) w p e w n e j c h w ili ze szcze
r y m z d u m ie n ie m , b v n a im n ie j n ie chcąc m n ie t y m d o tk n ą ć , p o w ie d z ia ła :
— ..M ó w ią c o tłu m a c z e n ia c h dz;eł S ie n k ie w ic z a na obce ję z y k i, w sp o
m n ia ł p a n o p rz e k ła d z ie na ro s y i- ski... N ie b a rd z o ro z u m ie m ... T o
— S 'e n k ie w ic z n ie pisze s w y c h p o w ie ś c i p o ro s y js k u ? “ .
W a c ła w R o g o w ic /
dzieła, n ie o b a rcza ją c się k ło p o ta m i lin g w is ty c z n y m i. Le cz to im
ty lk o śnią się ta k ie p rz y p a d k i. P ra wda,, że S z e k s p ir m e w e rto w a ł s ło w n ik ó w , by zdobyć n a jw ię k s z e k ró le s tw o słów , ja k ie zna lite r a t u ra eu rop ejska , ale, p o m ija ją c fa k t
— chyb a me b ła h y — że b y ł S zeks
p ire m , r o b ił w szystko, aby zebrać to n ie p o ró w n a n e bogactw o. B y ła to p ra c a pszczo>y, w ę d ro w n a i sw o
bodna, ale u p a rta i nieustanna.
Wieś i m iasto, o k rę t i oberża, łas i pole, d w ó r i u lic a d a w a ły m u sw o je oso bliw o ści językow e, w k tó ry c h jego n ie p o ró w n a n y in s ty n k t d o k o n y w a ł w y b o ru . T a szkoła jest dostępna każdem u, k s z ta łc ili się w n ie j pisarze w s z y s tk ic h czasów D ziś została zaniedbana, gdyż od stu la t, z n ie lic z n y m i w y ją tk a m i, pisarze p ro w a d z ą życie za m kn ię te , m ię d z y s w o ją p ra c o w n ią a k a w ia r
n ią . Le cz w żadnej epoce n ie m ie li ta k ła tw y c h i lic z n y c h ś ro d k ó w zd o b ycia tego, za czym niegdyś trz e b a się b y ło uganiać. S ło w n ik i, doskon ałe w y d a n ia k la s y k ó w , k a ż d y może m ie ć p o d rę ką .
M a ło k to z tego k o rz y s ta . Jesz
cze rz a d z ie j w id a ć pracę nad ro z po zn a n ie m s tr u k tu r y ję zyka, w k tó r y m się tw o rz y , jego ro z w o ju , osobnej u ro d y . N ie k ie d y m a się w ła ż e n ie , ja k b y a u to r z p rz y k ro ś c ią zn o sił ję z y k , n a rz u c o n y m u losem , k ie d y in d z ie j odczuw a się z up ełną ob ojętność: m ó g łb y p rz y z m ie n io n y c h o k o lic z n o ś c ia c h p o s łu g iw a ć się k a ż d y m in n y m J a k zaś rzecz w y gląd a u ra s o w y c h p is a rz y , p r a w d z iw y c h a rty s tó w słow a, św iadczy p rz y k ła d C onrada. B y ł P o la k ie m , po a n g ie ls k u n a u c z y ł się późno, m ię d z y 18 a 20 ro k ie m życia, z a w sze le p ie j i s w o b o d n ie j m ó w i! po fra n c u s k u . W liś c ie do G a ls w o r- th y ‘ego (ten sam z w ro t p o w ta rz a się w liś c ie do W ellsa) u s k a rż a ł się na tru d n o ś c i, ja k ie m u s i zw alczać pisząc w o b c y m ję z y k u . A je d n o cześnie te n c z ło w ie k p o w ie d z ia ł:
„ N ie b y ło d la m n ie w y b o r u — g d y b y m n ie p is a ł po a n g ie lsku , nie p is a łb y m w c a le ". T y lk o m iłość, za
k o c h a n ie się w te j m o w ie może w y tłu m a c z y ć to z ja w is k o . I t y lk o m i
łość może s p ra w ić cud, że p rz y b y s z z da le kieg o k r a ju sta n ie się je d n y m z n a jś w ie tn ie js z y c h s ty lis tó w w o jc z y ź n ie S zekspira...
y O d ło ż y łe m p ió ro i d la w y tc h n ie n ia sięgnąłem po świeże czasopis
mo. W ciągu g o d z in y p rz e c z y ta łe m n o w e lę, fra g m e n t pow ie ści, k ilk ą a r ty k u łó w . Co p a rę zdań s p o ty k a łe m s ta re z w ro ty , ja k : „s a la b y ła zalana p o t o k a m i ś w ia tła ", albo
,,rva n o w -a.I r u c h n a d
z w y c z a jn y ". P ote m z n ó w : „s f o r m u ł o w a ł w ła s n y p u łk " , a d a le j:
„ ta k ie p o d e j ś c i e s ta je się w y r o z u m i a ł e na p o dłożu n a ro d o w e j św ia d o m o ś c i". I jeszcze w za
c y to w a n y m p rz e k ła d z ie z ro s y js k ie go: „ w y r ó s ł ja k dąb w ś ró d m ia ł
kie g o la s u ". W reszcie p o ró w n a n ie :
„ ja k S y z y f toczący sw ą beczkę".
N ie zliczyć zaś ja k często w trą c a ją się o w e „rz e c z y w is to ś c i", „b lo - k ;", „ f r o n t y " , „p ła s z c z y z n y ", „ p la t fo r m y " , „ o d c in k i" , pom ieszane ze s ta ro ś w ie c k im i po p ro s tu ro z rz e w n ia ją c y m „p o le m " („p ra c u je na p o lu s z tu k i" ) i z ró w n ie om szałą, sie lską „d z ie d z in ą " i „ n iw ą " . Raz da ła m i c h w ilę oszołom ienia taka p e ry fra z a : „szed ł do s k ro n i ze sta lo w y m r a tu n k ie m " (re w o lw e r!). Aż m i się w ie rz y ć n ie chce, ale m am p ra w ie pew ność, że ju ż to gdzieś c z y ta łe m i że ta osobliw ość jest plag -atem .
Cóż znaczą te p rz y k ła d y ? Poza o s ta tn im , n ie m a w ś ró d n ic h d z i
w o ląg ów , ja k ie c y tu je się d la p o s tra c h u w książce o błęd ach ję z y k o w y c h . N ie są one ró w n ie ż w zię te a n i z gazet a n i z b ro szu r, d o s ta r
czających ta k ła tw y c h zdobyczy.
Pochodzą od lite ra tó w . Z pozoru w y g lą d a ją n ie w in n ie : tru d n e do zau w a żenia p la m k i, po k tó ry c h je d n a k p o zna je się chorobę. O rg a n 'z m naszego ję z y k a lite ra c k ie g o n ie je st z d ro w y . N ib y p a s o rz y ty o b s ia d ły go nie zliczo n e z w ro ty , k tó r e się ju ż w y s łu ż y ły i k tó r y m ty lk o le n is tw o piszących n ie p o z w a la odejść w stan spo czynku . S tęp ien ie słu ch u dopuszcza ta k ie z le p k i dźw ię ko w e , ia k „ t r w a m a m iło ś ć ", jednocześnie zaś od biera zdolność u trz y m a n ia w lo g ic z n y m i g ra m a ty c z n y m p o rz ą d k u zdań nieco o b sze rn ie jszych , o k ilk u członach. Z te j sam ej p rz y c z y n y c h w ie ją się p re fik s y , ja k w c y to w a n y m w y ż e j „y /y ro z u m ia łe " za
m ia s t „z ro z u m ia łe ".
P o d d a n ie się ż a rg o n o w i d z ie n n i
k a rs k ie m u je s t może n a jw ię k s z ą k lę s k ą . N ic ta k n ie u p o k a rz a p ra cy p is a rs k ie j ja k bezm yślne p r z y jm o w a n ie n a trę tn y c h s łó w z bieżącej p u b lic y s ty k i. T o przecież p :sarz ma ob ow iąze k oddać sw ą m y ś l z całą św ieżością i p e łn ią w y ra z u i n ie w o ln o m u w ypuszczać je j w ś w ia t w p o s trz ę p io n y c h ła chm a nach .
D ziś jego o b o w ią ze k je s t szcze
g ó ln ie do n io sły. W ła ś n ie w okresie
„s lo g a n ó w " i o w y c h słó w e k , k tó re k ła d z ie się na p a p ie r au to m a ty c z n ie , ja k u rz ę d n ik p o c z to w y p rz y b 'ja p ie c z ą tk ę na tysiąca ch lis tó w , w ła śnie te ra z p is a rz je s t b a rd z ie j n iż k ie d y k o lw ie k p o w o ła n y do o d d a w a n ia po ję ć i p rz e d m io tó w ich w ła ś c iw y m i na zw a m i.
W te j garstce p rz y k ła d ó w zebra- n jc h po g o d zin ie le k tu r y je s t oczy
w iś c ie i grzech złego tłu m a c z e n ia , b o ja k ż e b y m og ło się bez niego obejść! Lecz spieszno m i zająć się o w y m S yzyfem , k t ó r y n a jw id o c z n ie j
p c iz u c iî sw ó j głaz, a b y D anaidow ukra ść ich beczkę. P o w 'e c ie że U d io b ia z g ? Z pew nością, ale m e je s d ro b ia z g ie m f a k t że owego S y z y f i m ożnaby um ieścić w t y tu le zbioru ta k ic h p o tk n ię ć : z p r o d u k c ji jedne' go r o k u d a ło b y się u łożyć niem als nornik p o m y łe k z h is to r ii, lite r a t u ry , s z tu k i. g e o g ra fii, w s z y s tk ic h na uk. A cóż za k o le k c ja błędnych c y ta t, fa łs z y w y c h dat. p rz e k rę c o n y c h n a z w is k (w te j m o je i k r ó tk ie j le k tu rz e s p o tk a łe m ta k napisane n a zw isko w ie lk ie g o n o w e lis t y Mopas- san — gdytayż to b y ł błąd d r u k a r ski!
W e w s z y s tk ic h okresach, k tó re do św ia dcza ły o b niżania się k u l
tu ry , je d n y m z p ie rw s z y c h ob
ja w ó w b y ło pom ieszanie pojęć, nazw., te rm in ó w , c h ro n o lo g ii itp.-, Z p o c z ą tk u je s t to niepew ność n ie : do kła dno ść, n a stępn ie coraz ś m ie l
sza ig n o ro w a n ie ścis ły c h w ia d o m o ści, w re szcie chaos, p e łn y n ie d o rzeczności, zabobonów, chim er. M o żna te n prze b ie g śledzić na p rz e ło m ie a n ty k u i śred niow iecza albo i b'.'zszego d y s ta n s u w naszym w ie k u X V I I . P o p rze d n ia epoka, w zorem w s z y s tk ic h epok w y s o k ie j k u ltu r y , s ta ra się o p re c y z ję w każdym , choćby n a jb ła h s z y m szczególe, c na jle pszą , ja k a je s t dostępna, w ie dzę o każd ej rzeczy, o k tó r e j sic pisze, a w p a rę p o koleń pó źniej n i k t się ju ż o to n ie troszczy, i w ko ń c u B e n e d y k t C h m ie lo w s k i zacz
n ie ' u k ła d a ć swe a b s u rd a ln e „N ow e A te n y ".
Rzecz o s o b liw a : z ob n iże n ie m po
zio m u w ie d z y id z ie w parze chęć p o p is y w a n ia się e ru d y c ją S ta n i- s łi w O rz e c h o w s k i, k t ó r y p is a ł k la syczną ła c in ą , s tr o n ił od n ie j w sw o
je ' pyszn ej polszczyźnie. gdy t y m czasem lite r a c i sascy każde zdanie s z p ilk o w a li fra z e s a m i z p o d rę c z n i
k ó w ła c iń s k ic h . T o m ożna b y p o ró w n a ć z ba la ste m obcych w y r a zów, ta k s k w a p liw ie cisnących się dziś pod p ió ro , zw łaszcza u ty c h , k tó r y c h najczęściej za w o d zi pam ięć i n a le ż y te ro z u m ie n ie w y ra z u O czy
w iś c ie , n ie m a m o w y o w yrze cze
n iu się s łó w cudzoziem skiego p o chodzenia. T o b y ło dostępne t y lk o ję z y k o w i g re c k ie m u , k t ó r y sam s tw o rz y ł sobie w s z y s tk ie po jęcia, a i on n ie b y ł w o ln y od n a le c ia ło ś c i w zakre sie h a n d lu czy rz e m io s ł.
Ju ż ła c in a nie m og ła się obejść bez te r m in o lo g ii g re c k ie j, a w erze n o we ż y tn e j a b s o lu tn a czystość ję zyka je s t n ie do po m yśle n ia . W lite r a t u rze p ię k n e j n ie id z ie o samą w y g o dę O bcy w y ra z , na w e t, je ś li m a o d p o w ie d n ik p o ls k i, z n a jd u je często
cKyA
w a rto ś ć d ź w ię k o w ą i uczuciow ą, choćby n ie p rz y n o s ił żadnej r ó ż n i
cy w sam ym znaczeniu. P u ry s ta ie st często d z iw a k ie m albo m a n ia k ;em, a zawsze nu dziarzem . N ie w y d a je m i się, b y w lic z b ie p u ry s tó w m o żna b y ło znaleźć n a p ra w d ę w y b it nego pisarza.
Le cz n ic n ie u s p ra w ie d liw ia do
k u c z liw e g o n a trę c tw a , z ja k im ob
ce w y ra z y (często prze kręco ne lu b opacznie użyte ) w c is k a ją się dc dz.- siejszej pro zy. To w ra ca saskie b a r
b a rz y ń s tw o w n o w y m p rz e b ra n iu . T e w s z y s tk ie zag ad nie nia należą do e k o n o m ii ś ro d k ó w p is a rs k ic h . K a ż d y m usi ją sobie sam stw orzyć, zgodnie ze s w o im ta le n te m , usposo
b ie n ie m , ro d z a je m p ra c y . U w ie l
k ic h p is a rz y n ig d y się to n ie k ończy chyb a zg rz y b ia ło ś ć p o z b a w ia ich czujnośęi ora z o ch oty do no w y c h w y s iłk ó w . P is a rz n a p ra w d ę d z ie ln y lę k a się, gd y nie s p o ty k a przeszkód.' G dy m u ic h n ie n a k ła d a ro d za j l i te ra c k i, k tó r y o b ra ł (a dziś ka żd y ro d z a j m a ro z lu ź n io n e obyczaje) go
tó w zawsze je sobie sam na ło żyć T a k p ra c o w a ł P au! V a lé ry , n a rz u cając sobie różne tru d n o ś c i, nie w y łą cza ją c z g ó ry zam ierzon e lic z b y w ie rs z y lu b słów . P ra w id ło trzech jedności w dra m a cie b y ło d o k u c z li
we i zostało ośnreszone przez r o m a n ty k ó w , ale Ibsen niera z do n ie go p o w ra c a ł, ta k ja k u le g a ł m u S z e k s p ir w „ B u r z y " , w sw o:m o s ta t
n im dziele. Często po da je się w w ą tp liw o ś ć ja k o b y b ra k w sze lk c-h re g u ł w p o w ie ś c i b y ł zaletą. Lecz gdzie n ie m a re g u ł ani p r a w i
de ł a n i zasad, ta m je d n a k is tn ie je to co m ożna nazw ać ta k te m , s u b te ln y m w y c z u c ie m w ła ś c iw y c h g ra n ic i w ła ś c iw e g o w y ra z u .
Z darza się słyszeć ja k ten lu b ó w a u to r m ó w i z du m ą: m o je k s ią ż k i — to n ie lite r a tu r a ! J e ś li je s t uczo nym filo z o fe m , p o lity k ie m , chce ty m ośw iadczeniem o d d a lić od sie bie zarzu t, że zm yśla zam iast gło sić p ra w d ę . Lecz, je ś li to m ó w i po- w ie ś c io p is a rz lu b poeta, ma się m ę tn e po jęcie, że on b ro n i się p rz e c iw czemuś co rze ko m o obniża tw ó r w y o b ra ź n i, np. p rz e c iw p ra c y p rz e c iw s ty lo w i, zwłaszcza p rz e c iw do
skonałości, k tó ra w ie lu razi. T a k sa
m o b u d zi niechęć sło w o: rzem iosło, m im o to zn a la zło się w ty tu le tęgo szkicu. U p o d s ta w każd ej s z tu k i iest rz e m o s ło , i ty lk o ten, k to n ig d y n ie b ę dzie m is trz e m n ie chce tego uznać an i się tego nauczyć. P au l V a lé ry przez całe życie ba da ł ta
je m n ic e rz e m io s ła lite ra c k ie g o , w ko ń c u dano m u w u n iw e rs y te c ie k a te d rą p o e ty k i, gdzie ro z trz ą s a ł n a j- rr.nieisze d ro b ia z g i. O kaza ł p r z y ty m . ja k ro z le g łą w iedzę, ia k głębo
k a k u ltu r ę z d o b y ł w s w ym ż y c u , o d d a n v m o ra c y i m v ś li. Le cz zagad
n ie n ie k u lt u r y u m y s ło w e j n a le ż y ju ż do' in ne go ro z d z ia ł i rzeczy o sztuce p is a rs k ie j.
Jan Parane! owski