Bogdan Zakrzewski
"Ach, to była dziewica..." : o
Mickiewiczowskiej Platerównie
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/3, 83-105
BOGDAN ZAKRZEWSKI
„ACH, TO BYŁA DZIEW ICA...” O MICKIEWICZOWSKIEJ PLATERÓWNIE
W m oim pokoleniu to powiedzenie k o jarzy się jeszcze nieodm iennie z głośną niegdyś balladą M ickiewicza pt. Ś m ierć pułko w nika , pośw ięconą w ydum anej bohaterce pow stania listopadowego, Em ilii P la te r. Z w ie r szem, którego balladow a p u enta n ab rała omal sam oistnego życia lite rackiego:
Ach, to była dziewica, To Litwinka, dziewica-bohater, Wódz Powstańców — Emilija Plater!
M oja znakom ita znajom a, gdym gaw ędził z nią o zaw rotnej k arierze P lateró w n y w p atrio ty czn ej legendzie narodow ej, zap ytała z u d an ą naiw nością: „Ale czy rzeczyw iście była ona dziew icą?” P y tan ie pozornie uza sadnione, bowiem w pow staniu styczniow ym pojaw iają się rów nież tego ty p u (mniej głośne, oczywiście) bohaterki, na któ re już współcześni pisa li p am flety czy paszkw ile, łącząc ich bohaterski zawód z innego rodzaju „posługam i” wobec znakom itych skądinąd przyw ódców pow stania. O P la terów nie tego powiedzieć nie można. Nie dlatego, że była z n a tu ry szpet na, a więc m ało p onętna (owoczesna ikonografia rozanieliła jej grube ry sy i wyszczupliła „podsadkow ą” kibić, nadając im rom antyczny w y gląd delikatn ej, szlachetnej „dziewicy” w edług archetypow ych wzorców piękna isto t dokonujących najśw iętszych dzieł!). P rzekazy źródłowe — skąpe zresztą — bardzo wcześnie stylizow ane na żyw oty św iętych „za narodow ą sp raw ę” (rom antyzm m iał całą galerię tych św iętych, np.: A r tu r Zawisza, K aro l L evittoux, Teofil W iśniowski), nie m ogły w tej kon w encji n aw et aluzyjnie kom prom itow ać tej „dziew icy-bohater” , choć we w spom inkach p am iętnikarskich, a częściej jeszcze w późniejszej b e le try styce „dorabiano” nieco sercowych, tkliw ych jej przygód. W yręczy nas przecież znakom ita anegdota pt. Francuz i dziewica:
Kiedy pewien Francuz przebywający w Warszawie dowiedział się, że na Żmudzi walczy w powstaniu dwudziestoczteroletnia hrabianka Emilia Plater zwana „żołnierzem -dziewicą”, zawołał:
• '"·: — D w adzieścia cztery lata i jeszcze dziewica!
Obecny przy tym generał Józef Bem natychm iast odparował nietaktownemu m łodzieńcowi:
— Dwadzieścia cztery lata i już bohater, monsieur 1.
Je j „dziew ictw o” , tak „ a u to ry ta ty w n ie ” o d k ry te w balladzie M ickie wicza, dotyczyło przecież zupełnie innych, w ażniejszych dla epoki znaczeń.
Tym term in em — w różnych jego fu n k cjach — posługiw ał się M ickie wicz w ielokrotnie w swej tw ó rcz o śc i2. Począw szy np. od D ziew icy Dar-
czanki czy od słynnej b allad y Ś w itezia n ka o zbanalizow anym później
incipicie („Jakiż to chłopiec p ięk n y i m łody? / Ja k a to obok dziew ica?”) poprzez np. „m orow ą dziew icę” z K onrada W allenroda, „dziewicze jagody sta w u ” z Pana Tadeusza czy „serce dziew icze” Tadeusza Soplicy i „dzie w icę” Zosię, k tó ra „krzy k n ęła boleśn ie” na jego widok, i inne. Prócz folklorystycznego w ykład u („dziewica m o ro w a”) owe przykładow o w y b ra n e k o n tek sty term inów są praw ie jednoznaczne. S ło w n ik języ k a A d a
m a M ickiew icza przynosi obok bogatych egzem plifikacji cytacy jny ch ró w
nież propozycję ich u k ład u w dw a bloki p rzy h aśle „D ziew ica” : 1) „M ło da dziew czyna, p a n n a ” ; 2) „K obieta, k tó ra zachow ała niew inność”. W pierw szym bloku zn alazły się in teresu jące nas w ersy: „Ach, to była dziew ica...” N atom iast p rzy haśle „D ziew iczy” , w blok u cytacy jny m „Odnoszący się do m łodej dziew czyny, panny; dziew częcy” , o dn ajd u jem y inny c y ta t z Śm ierci pu łko w n ika : „Lecz ten wódz, choć w żołnierskiej odzieży, / Jak ie pięk n e dziewicze m a lica?” Ale S ło w n ik — oczywiście nie w yodrębnia toposu dziew icy w heroicznym jego znaczeniu.
N as in te resu je k o n tek st pogłębiony sym bolicznym znaczeniem toposu i jego aluzyjnością b ib lijn ą czy n aw et antyczną. Dziewica — virgo in
tacta — n ietk n ię ta , czysta, jak b y virgo V estalis (w św iątyni W esty płonął
stale podsycany przez w estalk i ogień, sym bol trw ałości p ań stw a rzym skiego), a więc godna realizacji n ajśw iętszych spraw , także narodow ych. P rzeciw staw ne sobie pojęcia „czystości” i „nieczystości” w y stęp u ją w k u l tu rze w ielu ludów p ierw o tn ych i w w ielu religiach staroży tny ch. Czy stość ową utożsam ia się ju ż to z czystością fizyczną, już to — m oralną. Pojęcia czystości i nieczystości ry tu a ln ej m ają ogrom ne znaczenie w w ie lu w ierzeniach i obyczaj o wościach. Ta „odw ieczna” świadomość k u ltu row a znaczenia ow ych pojęć w iąże je często z w yobrażeniem topicznym owej czystości. J e st nim dziew ica sakralizow ana lub przeznaczona do w ielu w zniosłych, św iętych celów i ofiar. A więc jej upostaciow aniem byw a najczęściej d ziew ica-bohater (virago), często m ęczenniczka za w ia rę, za ojczyznę, za w łasną cnotę. Tysiące tak ich dziewic plącze się po różnorakich legendach i żyw otach, jakże często p rzetw arzan y ch i adapto
-1 Cyt. za: Stańczyk, czyli śm iejm y się przez cały rok. Warszawa -1970, s. -10. 2 Zob. Słownik ję zyka A dam a Mickiewicza. T. 2. Wroclaw 1964, s. 338—339.
w anych w b u jn ej litera tu rz e straganow o-odpustow ej. Jej czytelnicy szczególnie chętnie sm akow ali, adorow ali ów wzorzec niedościgły, uw i k łan y zawsze w jakieś piram id aln e sytuacje, wiążące się np. z p e rw e r sy jn ą erotyk ą, zatajan iem płci lub obojnactw em , z w ym yślnym i m ęczar niam i itd. Dlatego ten ty p bohaterek m a liczne potom stw o literackie, g w aran tu je bowiem szeroką i skuteczną kom unikatyw ność społeczną owe go toposu, uskrzydla jak b y w yobrażenia ludzkich tęsknot za ideałem . Nie należy natom iast — z istotnych a wiadom ych względów — utożsam iać owego toposu dziew icy-bohater z... am azonką, jak to robią badacze le gendy P lateró w n y, przy innej zresztą okazji.
Dziewica O rleańska była w legendzie now ożytnej najgłośniejszą re a lizacją tego toposu, szczególnie bliskiego czasom M ickiewiczowskiej P la terów ny: m łoda wieśniaczka, w yrazicielka uczuć patrio tyzm u m as ludo w ych F rancji, św ięta m ęczenniczka (jej beaty fik acja i kanonizacja n a stą piła dopiero w XX w.), rozsław iona owocześnie w litera tu rz e (W olter, F. Schiller), w m uzyce (F. Liszt, G. Verdi), w rzeźbie (F. Rude), w m a larstw ie (P. D elaroche, J. A. D. Ingres). W iemy, że Mickiewicz jako s tu d en t rów nież sięgał po ów m otyw „zbezczeszczony” przez W oltera, p rze kładając frag m en ty jego La Pucelle d’Orléans, które zaty tuło w ał D zie
wica Darczanka.
N iebyw ały rozgłos europejski bohaterstw a Emilii P la te r i ballado wej o niej legendy M ickiewicza zawdzięcza się w głównej chyba m ierze ow em u uludow ionem u i m esjanistycznem u toposowi dziew icy-bohater, nieodm iennie kojarzonem u z Jo anną d’Arc. Potw ierdza to w sposób k la syczny P ie rre Simon Ballanche w natchnionym w stępie do książki Józefa Straszew icza E m ilie c-sse Plater, sa vie et sa m ort, gdzie p orów nuje
„la vierge polonaise” z Jo anną d ’Arc:
Emilie Plater se crut une mission semblable pour sa malheureuse patrie. Comme Jeanne d ’Arc, elle n ’eut d ’autre sentiment que celui d’une mission auguste et sainte: ce fut le souffle même de sa vie héroïque. Elle mourit en m êm e temps que cette Pologne tant aimée 3.
I w zgodzie jak b y z M ickiewiczowską koncepcją ludow ej ballady: śm ierć rodzi życie, ów m istyk woła:
Elle [tj. Polska] a été crucifiée, et du haut de sa croix elle a crié à l’Euro p e: „Pourquoi m ’avez-vous abandonnée?” [...] Et le fruit de l’expiation sanglante n’est point perdu. La gloire et le salut su rviven t à la m o r t 4.
Zarów no w polskich w ierszach n a jej cześć, np. K onstantego G aszyń skiego czy A ntoniego E dw arda Odyńca, jak i w obcych, np. Ju sty n a M au-3 P. S. B a l l a n c h e , w stęp w: J. S t r a s z e w i c z , Emilie c-sse Plater, sa
vie et sa mort. Paris 1835, s. xij. Straszewicz również pisze (s. 29), iż Orleanka
była niedościgłym wzorcem dla Platerówny. 4 Ibidem, s. x.
rice’a 5, Luizy A nny Tw am ley 6, i w licznych niem ieckich, np. w an o n i m ow ym Die G räfin P la te r 7 czy u E rn sta O r tle p p a 8, topos „dziewicy orleań sk iej” lu b zam iennie „dziew icy-bohater” jest n a ogół w ste re o ty pow ym guście. Jeg o u n iw ersaln a eksploatacja poświadcza zapotrzebo w an ie epoki na takiego b o h a te ra now ych czasów, pośw iadcza w ielką po pularno ść tego toposu w realizacji idei „ducha czasu” . D latego np. ta k głośne u znanie zdobyła ów cześnie grecka b o h aterk a Bobolina, walcząca o wolność swego narodu. U nas pośw ięcano jej w iersze (np. Józef D unin B o rk o w sk i9) i p rzy rów n y w an o do niej, oczywiście, naszą dziew icę-bo- h a te r: „Cześć ci, polska Bublino! cześć ci, P laterów no!” 10.
Ale naw et w „zw yczajnym ” doniesieniu dziennikarskim (n b . n ie praw dziw ym ) P la te ró w n a i jej tow arzyszka M aria Raszanowiczów na są nazw ane z racji swego bohaterskiego w ojow ania — dziewicami: „K u rier P o lsk i” z 31 lipca 1831 (nr 583) info rm u je: „P rzy by ła do W arszaw y panna P la te r, dowódca ułanów żm udzkich, w raz z d ru g ą dziewicą, swoim a d iu ta n te m ” . Przecież tak by nie kom unikow ano wówczas o przyj eździe zw y kłych podróżniczek „z to w a rz y stw a ’'.
M ickiewicz zdaw ał sobie spraw ę, iż eksponow any przez niego topos d ziew icy-bohater jest niezaw odnie k o m u n ikaty w n y dla szerokiego od bioru patrio ty czn y ch treści ballady, k tó ra przecież była b alladą o p rz y szłym pow staniu, dla przyszłego p o w stania ludowego. D ziew ica-bohater była dla poety w yobrażeniem cnoty, k tó rą definiow ał m. in. w sw ym h a śle słow nikow ym :
C[nota] kobieca — czystość ciała. Od przeszłego wieku już i w pismach o kobietach c n o t a znaczy często p a t r i o t y z m . [D 7, 265]11
ä Élégie (cyt. za: S t r a s z e w i c z , op. cit., s. 336):
Salut à toi, salut vierge, auguste héroïne,
Jeanne d ’Arc de la France! oh! quel front ne s’incline D evant ta vie et ton cercueil!
6 From verses to the M em ory of the countess Emilia Plater (cyt. jw., s. 346):
A n d oh! if „the l i o n will turn and flee From a maid in the pride of her p u r ity ”,
7 Den wie Johanna, als das Land der Franken (cyt. jw., s. 342—343):
Von frem der schaar m it Untergang bedroht,
[ ... I
Und m it Johanna du ein gleich geschmeide,
s Gräfin Plater. W: S. L e o n h a r d , Polenlieder deutscher Dichter. T. 1.
Krakow 1911, s. 139.
9 J. D u n i n B o r k o w s k i , W ybór poezji. Wydał i opracował A. W a ż y k . Warszawa 1950, s. 76.
10 Na obchód 29 listopada, utwór anonimowy drukowany w „Zjednoczeniu” (1831, nr 32). Cyt. za: J. Z n a m i r o w s k a , Liryka powstania listopadowego. W ar szawa 1930, s. 146.
11 W ten sposób lokalizujem y cytaty z edycji: A. M i c k i e w i c z , Dzieła.
Wyd. Jubileuszowe. Warszawa 1955. Pierw sza liczba po skrócie wskazuje tom, następne — stronice.
B ohaterstw u w yjątkow ych (dla dziejów narodu) kobiet rom antyzm z reguły przydaw ał a try b u t dziewictwa, sakralizującego ich w ielkie po słannictw o, korzystając z obiegowych odniesień do carmen patrium , pieśni walczącego ry cerstw a polskiego — Bogurodzica, Dziewica. Wiadomo także, iż uw znioślający a try b u t dziew ictw a uzyskiw ały naw et uliczne nierządnice, oczyszczone ogniem idei rew olucyjnych i wolnościowych, w im ię k tó rych w alczyły, a nieraz um ierały.
M ickiewiczowska dziew ica-bohater sankcjonow ała jak by rozrost owego toposu w litera tu rz e naszej po r. 1831, szczególnie w w ariancie: dziew ica- -wieszcz. Tym m ianem obdarzano w ybitne wówczas P olki-patriotki, k tó re w alczyły o sp raw y n ajistotniejsze dla narodu. I to zarów no szablą jak piórem . Ju lia M olińska, poetka i publicystka, żyjąca — jak głośno jej to wypom inano — „na w ia rę ” z Ignacym W oykowskim, była rów nież „dziew icą” , chociaż nie „dziew icą-bohater” ; w w ierszach dedykacyjnych, któ re składali jej rów ieśni poeci, nazyw ano ją: „w ieszcza-dziew ica” . W ten sposób święcił ją w im prow izacji Franciszek Ż y g liń sk i12, k tó ry w swych utw orach aż n adto szafow ał tą rangą. Otóż „wieszcza-dziew ica” , tj. J u lia W oykowska, ów zaszczytny ty tu ł zyskała dzięki sw ym profetycznym w ierszom rew olucyjnym , przepow iadającym ry ch ły gniew i zem stę ludu, zagładę dworu, i nową, spraw iedliw ą społecznie, wolną Polskę. U G u staw a E h renberga rów nie częsty jest m otyw dziewicy w znaczeniu pa- triotki, boh aterk i czy m łodej „ p raw ej” w iejskiej dziew czyny, w yobraża jącej lud, przeciw staw ionej starej nierządnicy — m agnaterii; a więc dziew czyna ta sym bolizuje nową Polskę (zob. np. Szlachta w ro ku 1831).
M ickiewicz podkreślał niejednokrotnie konieczność zbierania i o p ra cow yw ania zbioru żywotów św iętych m ęczenników za spraw ę narodow ą. Z nał fu n k cję takich wzorców biograficznych, p o dtrzym ujących i a k ty w i zujących ducha narodow ego. Zdaw ał sobie spraw ę, że będą one le k tu rą popularną, tak jak legendy hagiograficzne. W liście do Joachim a L ele w ela pisał, iż chce nam ów ić L eonarda Chodźkę:
Niechby on zaczął układać Martyrologię polską, katalog alfabetowy m ę czenników narodowych od czasu konfed[eracji] barskiej [...], jeśli się podej mie, poślę mu moje m yśli i postaram się o m ateriały.
List był pisany z D rezna 23 m arca 1832, na pięć dni przed pow staniem
Śm ierci pu łko w n ika l W listopadzie (?) tegoż roku napisał Mickiewicz L itanię pielg rzym ską , będącą jak b y poetyckim uogólnieniem ow ych kon
cepcji. W ty m kontekście łatw iej nam zrozum ieć genezę legendy narodo wej o śm ierci P lateró w n y oraz rolę, jaką ta śpiew ana ballada m iała pełnić w życiu narodow ym . Ballada w łaśnie o jej śmierci, a nie o bohaterskich czynach p arty zan tk i, bo śm ierć w edług koncepcji Mickiewicza i ro m a n ty
ków jest ekstaty cznym apogeum żyw otów m ęczenników narodow ych, ona rodzi życie: czyn.
Pow stanie w iersza o P lateró w n ie w iąże się na ogół z relacjam i o niej uzyskanym i przez poetę np. od b rata , Fran ciszka M ickiewicza, od Józefa Straszew icza, Ignacego D om eyki czy W incentego M atuszewicza. Nie są dzę przecież, aby m iały one ju ż zakrój hagiografii ludow ej. Nb. m itolo- gizaeję P la te ró w n y rozpoczęły w cześniej np. gazety w arszaw skie i po znańskie 13. T rzeba przecież zdecydow anie podkreślić — ubiegając p rzy szłe w yw ody analityczne — iż M ickiewicz kreow ał P lateró w n ę na ludo w ą bohaterkę, a więc zajął z g ru n tu „opozycyjne” stanow isko wobec owoczesnej „ro d zin n ej” h agiografii o bohaterskim życiu w łaśnie h r a b i a n k i . I ten jego m odel p rzy jęła tra d y c ja narodow a.
F abu ła M ickiewiczowskiej ballady o Em ilii P la te r jest sprzeczna z re lacjam i au tenty czn y m i o jej czynach i okolicznościach śm ierci. Badacze tej spraw y nieodm iennie i jakże chętn ie w y ty k a ją czy raczej w yliczają owe sprzeczności. Z apom ina się także nieraz, że — po lata ch — p oeta jako profesor Collège de F ran ce m ów ił bez m itotw órczego bałw ochw al stw a o swej b oh aterce na w ykładzie z 17 czerwca 1842:
Znane jest nazwisko hrabianki Plater, tej młodej i delikatnej panny, po chodzącej z arystokratycznego rodu, która podniosła powstanie w swym p ow ie cie; brała ona udział w w ielu bitwach, należała do tych, co oparli się posta nowieniom dowódców chcących przejść granicę pruską; pragnęła po klęsce przebić się przez nieprzyjacielskie wojska; zmarła z trudów i wyczerpania. [D 10, 380]
W śród w spom nianych k o n fro n tato ró w w arto przytoczyć opinie choćby dw ojga najnow szych. D anuta C iepieńko-Zielińska w swej książce o Em ilii P la te r pisze:
Pod w pływ em [...] opowieści powstał [...] słynny wiersz Śmierć pu łk ownik a, z którego każde dziecko dowiaduje się już w szkole, kim... nigdy nie była Emilia Plater.
[...] nigdy nie uzyskała stopnia pułkownika, nigdy „rota strzelców” nie stanęła u w rót domu, gdzie konała, nigdy — nie mówiąc już o innych oko licznościach jej śm ierci — łożem śm iertelnym nie był „pastuszy tapczan” w „chatce leśnika” u .
O w iele bogatsze konfrontacje, na szerszym m ateriale, głównie z epo ki rom antyzm u, p rzeprow adza Józef Bachórz w bardzo cennym a rty k u le O E m ilii P later i „Śm ierci p u łk o w n ik a ”. (R e fle k sje sc ep ty ka ) oraz w fe lietonie pt. Panna Plater, c zy li kło p o ty am azonki. W felietonie in te re sująco szkicuje rodzenie się legendy p atrio ty czn ej o P laterów n ie:
18 Zob. J. M a c i e j e w s k i , Mickiewicza wielkopolskie drogi. Poznań 1972,
κ. 346—347.
14 D. C i e p i e ń k o-Z i e 1 i ń s к a, Emilia Plater. Warszawa 1966, s. 29<h 291—292.
po klęsce powstania listopadowego decydującą rolę odegrała [...] polska zbio rowa potrzeba posiadania w ielkiego i niezwykłego bohatera historii w spół czesnej oraz wzoru osobowego dla przyszłości. Nie mógł tym bohaterem być żaden z ocalałych dowódców, obwinianych przecież o współodpowiedzialność za przegraną. Mogli być i bywali wodzowie polegli (np. gen. Sowiński), ale atrybut niezwykłości z daleko w iększą oczywistością przysługiwać mógł k o biecie niż mężczyźnie.
Intencji ukazania idealnego wodza, kochanego przez wojsko, wiernego św iętej sprawie aż do końca, nieugiętego i ofiarnego — zostały podporządko wane w szystkie korektury i przeinaczenia, jakich romantycy dokonywali na biografii Em ilii Plater 15.
Bachórz konsekw entnie odbrązaw ia legendarne bohaterstw o P la te - ró w ny za pośrednictw em m ateriałów źródłowych, układanych staran n ie w łańcuch jej niepow odzeń i upadków (tak, w łaśnie upadków z konia i om dleń); za pomocą stw ierdzeń, iż żadnym chw alebnym czynem żoł nierskim się nie odznaczyła. Pisze (ale to już chyba w granicach nie za m ierzonej „fan tazji h istory k a lite ra tu ry ” !):
Na dobrą sprawę nie wiadomo, czy choć raz w potyczce wypaliła w k ie runku wroga z pistoletu, który stale miała przy boku 16.
Jednym słowem, tra k tu ją c ją jako am azonkę, a więc zawodową żoł nierkę, i to „niew ydarzoną” , lub jak — m ówiąc językiem współczes n y m — wyczynowca np. ze znakom itego klubu sportowego, jest nie ty le zawiedziony, co radośnie uświadom iony, iż jej spraw ność i tężyzna fi zyczna nie d o rastają do ran g i nadanej jej przez owocześnie k ształtu jącą się legendę. No cóż, ujęcie historyczne problem u walczącej kobiety jest nieco inne od zagadnienia prem iow ania sukcesów choćby dobrze nam znanej nie tak daw no w ydajności tra k to rz y stk i lub olim pijki. Je st inne przede w szystkim dlatego, iż w ym aga r o m a n t y c z n e j legitym acji czynu oraz rom antycznej jego kw alifikacji, oceny i rozum ienia. U p arta w ola w alki „dziew icy” sym bolizującej idee wolnościowe (n b . odpraw ianej w ielokrotnie z oddziałów partyzanckich), wderność (mimo w ielu p rze szkód) aż do końca, do ostatka — narodow ej spraw ie (rzecz jasna — nie jest to w ykw item legendy), znaczyły dla owoczesnych więcej lub ty le co najw iększe zw ycięstw a w potyczkach partyzanckich.
F akt, iż P lateró w n a w zięła udział w pow staniu (co w edług B achorza większość owoczesnych potępiała, a według... M ickiewicza — znikom a tylko mniejszość!), nie u p raw n ia do snucia przez niego wyw odów na te m at absurdalności „uznania zasady służby wojskowej k obiet”. W esprzyj m y się jednak arg u m en tacją M ickiew icza-profesora, gdy egzem plifikując ten ty p bohaterstw a w ym ienił nazwisko drugiej niew iasty, bliskiej sobie, bardzo w ted y czczonej przez ogół patriotyczny, m ianowicie K laudyny
15 J. B a c h ó r z , Panna Plater, czyli kłopoty amazonki. „Literatura” 1975,
nr 43.
Potockiej, k tó ra w czasie pow stania krąży ła po szpitalach i s p o j r z e n i e m s w y m dodaw ała o tuchy żołnierzom w śród najboleśniejszych ope ra c ji” (D10, 380; podkreśl. B. Z.). Nie żądał zatem od niej n aw et k w ali fikacji, spełniania posług san itariu szk i (choć w rzeczyw istości nią była!). I w łaśnie Potockiej ofiarow ał Mickiewicz w D reźnie kopię w iersza Śm ierć
pułkow nika.
I jeszcze jed en a rg u m e n t polem iczny z re p e rtu a ru egzem plifikacji B achorza w jego a rty k u le, dotyczącej obrazu Delacroix, sym bolizującego W olność (o któ ry m będzie tu jeszcze mowa). U Bachorza owa W olność „w czapce fry g ijskiej i z k arab in em w dłoni” prow adzi ,,lud na b a ry k a dę” 17. Taka in te rp re ta c ja obrazu, ak cen tu jąca tylko te dw a zasadnicze sym bole rew olucji (karabin oznacza tu czynną walkę), jest niezgodna z sy
tu acją obrazu, z w yobrażeniem fu n k cji owej ,,córy lu d u ”. Ona wiedzie lud do walki: w p raw ej, w yciągniętej w górę ręce dzierżąc rozw inięty szta n d a r, w lew ej, opuszczonej i w pół zgiętej trzy m ając „ k a ra b in ” z n a sadzonym bagnetem . To jest gest chorążego rew olucji, a nie przyw ódcy atakującego bronią. P odk reślam owe różnice in te rp re ta c y jn e w odczyta n iu fun kcji „W olności” z obrazu D elacroix. W yjaśniają one także, w swoi sty sposób, istotę różnic w naszych poglądach n a tem at rom antycznej koncepcji p osłannictw a i roli „dziew icy -b oh ater” .
Bachórzow a dehero izacja „ekscentrycznej h rab ia n k i” je st zatem te n dencyjna, w brew pow oływ aniu się na jego praw a h isto ryk a lite ra tu ry , k tó ry nb. zdziera nieraz ow ą legendę skalpelem ... psychoanalitycznym .
W arto tu ta j przytoczyć tra fn ą reflek sję A leksandry O kopień-S ław iń- skie j :
Rozbieżność między rzeczyw istym przebiegiem wypadków a ich poetyckim przedstawieniem ani nie dyskw alifikuje historycznej roli tego ostatniego, ani nie jest w stanie osłabić jego społecznej dominacji, jeżeli tylko wizja poetycka odpowiada narodowym oczekiwaniom i ideałom. Mit stworzony przez poetę nabiera w ów czas wartości historycznego faktu, od którego nie ma odwołania, choćby naw et świadom i rzeczy kronikarze albo naoczni św iadkow ie twierdzili, że było zupełnie in a c z e j18.
W stw ierd zen iach badaczy (nie u Bachorza), w ym ieniających owe sprzeczności, odczuć m ożna n ieraz saty sfak cję „uczonego h isto ry k a ”, k tó ry obnaża nieścisłości zaszczepionej przez w ielkiego poetę legendy. Owa sa ty sfak cja m a u k ry ć nieraz bezradność in te rp re ta c y jn ą p rzy w yjaśnianiu takiego ch w y tu arty sty czn eg o poety. N iejeden wszakże dodaje, że sztuka literack a w pełni uspraw ied liw ia tę fik cję życiorysow ą P lateró w ny . Ge- nolog orzeknie rów nież, iż g atu n ek tej b allad y sankcjonuje nie ty lk o „cudow ność” jej p u en ty , tj. rozpoznanie w bohaterze czczonym przez
/
17 J. B a c h ó r z , O Emilii Pla ter i „Śmierci pułk ownik a”. (Refleksje sceptyka).
„Prace Historycznoliterackie” t. 2 (Gdańsk 1973), s. 48.
18 А. О к o p i e ń -S ł a w i ń s к a, „Śmierć porucznika”. W zbiorze: C zytam y
lud — jego rzeczyw istej płci — kobiety, dziewicy; ale że ten typ ballady chętnie hero izuje tzw. bohaterów historycznych, odbierając im historyczną osobowość, indyw idualność, a zastępując je stypizow anym i cecham i b a śniowego nieraz bohatera.
Zapom ina się nieraz o spraw ie najistotniejszej: M ickiewicz kreow ał P lateró w n ę n a bohaterskiego m ęczennika narodowego, k tó ry z ra n ginie, u m iera za ojczyznę. U m iera według prastary ch , przekształcanych sche m atów ikonograficznych (jakże często uludow ianych) — jak św ięty m ę czennik z m alow ideł kościelnych lub jak w ielki wódz z k ry p t k a te d ra l nych, w apoteozie swojego czynu: w praw dzie na ,,pastuszym tapczanie” , ale ten tapczan, ,,krzyż w ręku, w głowach siodło i b u rk a [a więc głowa sarkofagow o podwyższona!], / A u boku kordelas, d w u ru rk a ” — nieod parcie kojarzą się z sarkofagam i w ielkich bohaterów , a jednocześnie z w yobrażeniem m ar baśniow ych bohaterów o pokroju ludowym . S ty li zacja na śm ierć ludowego b o hatera (to nie hrab ian k a um iera ani „św iąto bliw y w ódz” , jak m ylnie ak cen tu ją badacze) z wielom a realiam i ludo w ym i: „chatka leśnika” (ludowe d e m in u tiv u m !), śm ierć w ubogiej izdebce na „pastuszym tapczanie”, „tłum y w ieśniacze” , „lud p ro sty ”, a „naw et sta rz y Kościuszki żołnierze” opłakujący wodza 19, ów koń okulbaczony, z k tórym żegna się b ohater, wszystko to ma swoje poświadczenie w u lu bionych m otyw ach pieśni i baśni ludow ej, w legendach hagiograficznych posługujących się typow ym m otyw em apoteozy śm ierci m ęczennika.
W balladzie M ickiewicza czynnikiem apoteozującym jest lu d prosty, o płakujący i b eaty fik u jący swego bohatera stylizow anego na ludowo.
Umierający pułkownik — to żołnierz nie lada, jak świadczą okoliczności zgonu. Ale najwym owniejszy, na pierwszy plan wysunięty rys jego wielkości — to ten, że zyskał on serca wieśniacze 20 :
Wódz to był wielkiej mocy i sławy, Kiedy po nim lud prosty tak płacze
I o zdrowie tak pyta ciekawy.
A luzje do inw ertow an y ch m otyw ów z żywotów św iętych, pisanych lub w yobrażanych w sztuce kościelnej, oraz owa stylizacja ludow a m iały zapew nić balladzie Mickiewicza szeroką popularność. Jed n ak zgon lite rackiej P lateró w n y — jak chcą niektórzy, nie ew okuje „krzepiącym m o rałe m ” o pośm iertnej nagrodzie w niebie, choć przynosi w tym względzie sty lizację ludow o-hagiograficzną, potrzebną rów nież np. dla w ym ierza nia balladowego czasu dram atycznego zbliżającej się śmierci. Zgon ów je st w yłącznie apoteozą śm ierci bohaterk i ludow ej, k tó ra życie oddała ojczyźnie. Podkreślm y: um iera żegnając się z tym , co m iała najśw iętszego
19 Warto przypomnieć przy tej okazji, że Platerówna umiała odtwarzać lu dowe lam entacje żałobne. Zob. W. B r u c h n a l s k i , Emilia Platerówna jako
folklorystka, „Lud” 1906, z. 2, s. 185.
w sw ym życiu żołnierskim , jak b y za chw ilę chciała z ty m ry n sztu n k iem i okulbaczonym koniem , ,,w każdej sław nym po trzebie” — w yruszyć w now y bój. Ta ułuda gotowości do now ej w alki z w rogiem nie w ygasa n a w e t po śm ierci pułkow nika. W ręk ę dano m u krzyż — znany w tej obrzędowości sym bol rozstan ia się z życiem. Cały ry n sz tu n e k — jak w le gendach o śpiących rycerzach — złożono p rzy zm arłym , by go zbudzić w stosow nej porze. Jego idei jed n ak budzić z uśpienia śm ierci nie p o trze ba: ona zaczęła swe życie autonom iczne w łaśnie poprzez zgon m ęczennika narodow ego, i to w ad o racji ludow ej.
Balladow a dem askacja płci zm arłego pułkow nika odbyw a się również: w edług specyficznej koncepcji, m ianow icie nie za pośrednictw em żołnie rzy, dla k tó ry c h nie było to tajem nicą, ale za pośrednictw em samego lu d u . W łaśnie w sytuacji, gdy „Z ran n y m św item dzwoniono w k aplicy” (w lu dow ych w ierzeniach dusza opuszcza ciało w sty k u nocy z brzaskiem św itu), gdy żołnierze m usieli opuścić chatkę leśnika, „Bo już M oskal b ył w tej okolicy” , w łaśnie w te d y „P rzyszedł lud widzieć zwłoki ry c e rz a ”. O gląda je zatem z bliskości, ch arak tery sty czn ie upozow ane i jak b y w po chyleniu n ad nim i o dkryw a p raw dziw ą płeć bohatera. W tedy dopiero zgrzebny opowiadacz (z in n ej p e rsp ek ty w y n a rra c y jn e j) eksklam acyjnie w yjaśnia ludow i, że ty m b o h atersk im wodzem pow stańców jest L itw inka, „dziew ica-bohater” — E m ilia P la te r (nb. jego w yjaśnienie m a p o ety k ę e p ita fijn ą o w y jątkow o w sp ó łg rający ch rym ach). Dla ludu, rzecz jasna, jej nazw isko niem e — jest w yłącznie oznaczeniem toposu „dziew icy-bo- h a te r” , k tó ra złożyła swe życie w o f i e r z e z a o j c z y z n ę .
Takich w zorców heroizm u narodow ego trzeb a było dostarczyć w spół czesnym . Takie hagiografie narodow e nieodm iennie w zru szają najszersze m asy, a ich reakcje, n astro je, dążenia decydow ały wówczas o w ielkich ru chach narodow ow yzw oleńczych, społecznych. D la nich M ickiewicz stw o rzy ł „ofiarę życia” P lateró w n y , sty lizu jąc ją n a b oh aterk ę p a rty z a n tk i ludow ej.
O ideale Polki m ów ił w w ykładzie z 1842 r. analizując Marię M al czewskiego. D la naszego tem a tu opinia to niezw ykle w ażna z k ilk u p rzy czyn: poprzedza cytow aną już c h a ra k te ry sty k ę Em ilii P la te r z tegoż w ykładu, w skazuje na czynniki pow odujące ew olucję „idealnego ty p u ” Polki oraz podkreśla „w ielkie zagadnienie w yzw olenia kobiety” , k tóre w Polsce jest „znacznie dalej posunięte niż w którym kolw iek k r a ju ” (D 10, 380).
Ostatnie powstanie ■— m ów ił M ickiewicz — w ydało kilka przedstawicielek tego idealnego typu. W idzieliśmy już, jak fakty jedynie mają moc rozw ią zywania w ielkich zagadnień, jak legiony skruszyły dawną stanowość, jak rządy Napoleona zrównały warstwy społeczne w K sięstw ie Poznańskim i w K ró lestw ie Polskim . Napoleon, jak nadmieniłem, domagał się naprzód ofiary. Taką jest nieunikniona droga ludzkości: potrzeba najpierw ponieść ofiarę.
aby nabyć jakieś prawo. Tym to sposobem wyzwala się w Polsce kobieta; ma ona tutaj większą w oln ość. niż gdziekolwiek indziej, jeszcze więcej szano wana, czuje się towarzyszką mężczyzny. Nie przez rozprawianie o prawach kobiet, nie przez obwieszczanie urojonych teorii zdobędą kobiety znaczenie w społeczeństwie, ale przez ofiary.
W Polsce kobieta bierze udział w spiskach wraz z mężem i braćmi, z na rażeniem życia niesie pomoc więźniom, bywa sądzona jako zdrajczyni stanu, zsyłana na Sybir; niejedna kobieta z wyższych warstw społecznych odbierała z rąk kata chłostę na placu miejskim. Toteż nie brak im odwagi siąść na koń i prowadzić do boju szeregi. [D 10, 379—380]
P ro feso r w dalszym ciągu sw ych w yw odów stw ierdza, iż ty lko jed nostkow e głosy opinii społecznej (warszaw skiej) nie akceptow ały kobiety- -żołnierza, podczas gdy „ogół narodu, przeciw nie, uznaw ał bohaterstw o owych niew iast i um iał je ocenić” (D 10, 380). A więc w dziesięć la t
po napisaniu ballady o P lateró w n ie problem ów — w swej ew olucji —
nie p rzestaw ał poety zajm ow ać jako nauczyciela narodu.
W ysoką rolę, jak ą rom antyzm w yznaczył kobiecie bohaterce i jej ofierze w w alce za wolność, spopularyzow ał po 1830 r. sły n n y obraz Eugène’a Delacroix: La L ib erté guidant le peuple, nazyw any także La
L iberté sur les Baricades. Ową W olność w yobraża młoda, piękna, silna,
do pół obnażona kobieta na barykadach, poryw ająca lud do a ta k u sw ym eksplozyw nym gestem chorążego rew olucji. Obraz pom yślany jako w spom nienie rew olucji lipcowej, stał się w krótce powszechnym hym nem ku chw ale wolności. (Nb. podobne toposy — m niej głośne — spotykam y w rodzim ych ikonicznych jej apoteozach, np. z okazji K o nstytu cji 3 m aja.)
M ickiewiczowski topos potw ierdził słuszność w yboru wzorcowej bo h ate rk i, i to nie tylko na gruncie rodzim ej k u ltu ry polskiej. Z apotrze bow anie św iatow e na ten typ k o biety-bohaterki m usiało wTówczas być duże, zważywszy, iż w krótce po „niebohaterskiej” śm ierci P lateró w ny rozpoczęła się omal błyskaw iczna k a rie ra legendy o jej w ielkich czynach. Legendy, k tó ra tak szybko owocowała w k u ltu rze europejskiej z kilku przyczyn. Po pierw sze, ze wspom nianego zapotrzebow ania na tego ty pu wzorzec, żyjący w świadomości szerszej jako topos Jo ann y d ’Arc, k tó ry W ielka R ew olucja F ran cu sk a upostaciow ała w kobiecie sym bolizującej cele tej rew olucji. Po drugie, klęska pow stania listopadowego nie była spraw ą tylko naszą, ale całej postępow ej Europy. P laterów n a — a k to rk a tego pow stania — stała się nagle wyobrażeniem , w cieleniem jego tr a gizmu, b o h aterstw a wielkiego, nie dającego się ujarzm ić narodu. Po trzecie, enigm atyczne inform acje o jej czynach w ojennych i biografii żołnierskiej pozw alały szybciej p rzy strajać to życie legendą. Po czw arte, stylizacja śm ierci tej dziew icy na b ohatera ludowego zapew niała jej pow szechniejszą popularność światową.
o P lateró w n ie św iadczy wiele fak tó w zn anych dobrze historykom lub m niej spopularyzow anych. N iektóre — jako klasyczne wzorce — w y padnie pow tórzyć dla uzyskania odpow iedniej arg u m en tacji o fu nk cjo nalności toposu zrealizow anego w balladzie Mickiewicza.
„La couronne poétiq u e” została już w y z y sk a n a 21; publicystycznych
w ystąpień, okazjonalnych napom knień i a rty k u łó w ty p u biograficznego (często — jak je w ted y określano — to „horrenda” !) było sporo. P la - teró w na jako pierw sza bodaj ze w spółczesnych kobiet polskich dostała się do leksykonów eu ropejskich (np. F. A. B rockhausa) na rów ni z ta kim i boh ateram i o sław ie św iatow ej, jak król J a n III, Tadeusz Kościusz ko i książę Józef P o n ia to w sk i22. M iała n aw et sw oją sam ozw ankę (cha ra k te ry sty c z n y m otyw dla m isty fik acji rom antycznych różnych M akren, stygm atyczek, m esjaszów i sp rytnych... „królew iczów arra k a ń sk ic h ” czy b aronów de Richem ont):
Gdy z początkiem 1832 r. jakaś awanturnica oszukująca publiczność fran cuską w Lionie przedstawiła się tam jako Platerówna, przyjęto ją z zapałem; dopiero senator francuski a w ielki przyjaciel Polski generał Lafayette, dowie dziawszy się od Cezara i W ładysława Platerów o niew ątpliwej śmierci Emilii, uwiadom ił o tym władze i w yprowadził z błędu rozentuzjazmowanych Fran cuzów 23.
Była rów nież heroiną p o p u larn y ch wówczas w e F ran cji bulw arow ych m elodram atów , u k ład an y ch przez naszych em igrantów (np. A leksandra W arkulew icza czy J. O. G lińskiego 24) i Francuzów . Szczególnie m elodra- m a t-m on stre A ugusta Le P oitev in de l ’Égreville, pt. L es Polonais. É v é
n e m e n t historique en quatre actes et en douze tablaux, w ystaw iony
22 g rudn ia 1831 w C irque O lim pique, cieszył się olbrzym im powodze niem , g ran y bez p rzerw y om al przez cały rok, a oglądany przez nasze znakom itości em igracyjne, np. Joachim a Lelew ela (widział rów nież siebie na scenie ,,w jaratacce i czapce ro g a te j” ! 25), M ickiewicza, Słowackiego, Chopina. N aszych widzów baw iły niepom iernie i jednocześnie d enerw o w ały potw orne duby histo ry czn e о pow staniu listopadow ym i jego bo-21 Nowych inform acji o utworach poświęconych Platerównie, poza pracami K. Ż u r a w s k i e g o (Dziewica-b ohater. Życiorys Emilii Platerówny. Lwów 1913, s. 43 i passim ) oraz B a c h ó r z a, dostarcza książka M. S t r a s z e w s k i e j : Ż y
cie literackie Wielkiej Emigracji we Francji. 1831— 1840. Warszawa 1970, s. 420
i passim.
22 S. G a r c z y ń s k i w liście z Drezna pisze 2 2 IV 1833 do E. Garczyńskiej (cyt. za: Z. S u d o 1 s к i, Stefan Garczyński w świetle nowych źródeł. „Archiwum Literackie” t . 11 <1967), s. 297): „Nie Polacy wt Dreźnie, ale pan Brockhaus w Lips ku, drukarz, chce w dalszym ciągu Conversations-Lexicon, który wydaje, życie panny Plater um ieścić’'.
23 Ż u r a w s k i , op. cit., s. 43—44. W ybrałem tę w ersję jako przeznaczoną dla „maluczkich”.
24 Zob. S t r a s z e w s k a , op. cit., s. 299, 420. 25 Ibidem, s. 70—71.
ha terach. Tak np. Chopin w liście do Tytusa W ojciechowskiego z dnia 25 g ru d nia 1831 pisał:
Dają też teraz na teatrze [...], gdzie tylko dramy i tableau z końmi w y stawiają — całą historię ostatnich naszych czasów. Ludzie latają jak szaleni widzieć te w szystkie kostiumy. — Pannę Plater, która także tam gra rolę z indywiduami, którym dają nazwiska na kształt Lodoiski, Faniski — i tak jedna się nazywa Floreska — jest generał Gigult jako brat Platerównej, itd .2* A Słowacki w liście do m atki o tym że w idow isku pisał 24 stycznia 1832:
Nie możecie sobie wystawić, jak są głupi Francuzi — jak chcąc coś w ydać w ielkiego, właśnie z prostoty wpadają wT deklamacją śmieszną. [...] Smutne to było dla nas — i czasem łzy się kręciły w oczach, czasem śm ieliśm y się do rozpuku 27.
N atom iast jeden z uszczypliw ych felietonistów francuskich pokpiw ał: Jeżeli tylko zajmiecie pierwsze loże, będziecie mogli Kałmuka pociągnąć za wąsy albo poczęstować tabaką hrabiankę Plater, tęgą, dziarską amazonkę, która siedzi na koniu jak dwóch Franconich 28.
M elodram at Les Polonais, jego paryska realizacja sceniczna, a także jego odbiór w śród przeciętnych w id z ó w 29 są klasycznym w prost dowo dem na chw ytliw ość tak przeobrażonego tem atu, zrealizowanego w edług sm aku publiki paradyzow ej, m ianowicie z przeistoczeniem ikonograficz ny m stereo ty p u polskiej O rleanki — przeistoczeniem w guście ludow o-
-patetyczno-cyrkow ym .
A lina W itkow ska w książce o M ickiewiczu tra k tu je „drobne” u tw o ry M ickiewicza związane z pow staniem listopadow ym , a napisane po jego upadku, jako utw ory, dzięki któ rym stał się ,,e x post poetą pow stania listopadow ego, a z pewnością tw órcą jego legendy”. I arg um en tuje:
To on powołał do pośmiertnego życia „dziewicę-bohatera” — usentym en- talnioną [!], uwzniośloną i upięknioną zarazem (bo urodziwa nie była) Emilię Plater; to dzięki Reducie w przeświadczeniu Polaków wysadza się w powietrze bohaterski porucznik Ordon, choć ten dzielny żołnierz dożył na emigracji
późnych lat, przeciętych decyzją sam obójstwa30.
26 Korespondencja Fryderyka Chopina. Zebrał i opracował B. E. S y d o w. T. 1. Warszawa 1955, s. 209.
27 Korespondencja Juliusza Słowackiego. Opracował E. S a w r y m o w i с z. T. 1. Wrocław 1962, s. 92—93.
28 „Journal des Débats” z 22X11 1831. Cyt. za S t r a s z e w s k a , op. cit., s. 70. 29 „Le V oleur” z 23X11 1831 pisał (cyt. jw., s. 386): „Wielka liczba Polaków wraz z ich narodowym komitetem była obecna na tym przedstawieniu; wszyscy widzowie byli wzruszeni; mocne brawa świadczyły o całej sympatii, jaką czcigodna sprawa polska w yw ołuje w e Francji; dzielni wygnańcy byli rozczuleni i nieraz łzy popłynęły z oczu ofiar bohaterskich”.
Nic bardziej m ylącego nie m ogło w yniknąć z podążania du ktem t r a d ycyjn ej in te rp re ta c ji. M ickiewicz nie był e x post poetą pow stania listo padowego. Om al w szystkie bow iem drobne u tw o ry jego zw iązane z po w staniem n apisane były nie tyle dla jego u p am iętn ien ia i stw orzenia legendy, co przede w szystkim dedyk o w an e potom nym dla pro jekcji no wego, przyszłego pow stania. Na jego przyszłe hasło czeka — w m arze niach i m ajak ach nocnych — in tern o w an y żołnierz ludow y z Pieśni
żo łn ierza :
Już bym tej nocy nie zasnął, A czekałbym na kaprala, Gdyby znowu w ram ię klasnął Krzycząc: „Pódźwa na Moskala!”
Dla jego przyszłych wzorców b o h aterstw a każe zginąć Ordonowi:
' lecz wiem , gdzie dusza Ordona.
On będzie Patron szańców! — Bo dzieło zniszczenia W dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tw orzenia;31
Wobec w iadom ości o zw ycięskiej bitw ie pow stańców każe zrezygno wać N aczelnikow i (Nocleg) z najtrag iczn iejszej zem sty osobistej, d a ru je on życie m o rd ercy swej rodziny:
„Idź wolny! Precz od nóg m ych — byś nóg mych nie podlił! Jam dziś karać nikogo niezdolny...”
W iadomo, iż pierw ow zorem N aczelnika był W incenty M atuszewicz, jeden z n ajo k ru tn ie jsz y c h wodzów, opraw ców -m ścicieli. Nie dla jego reh a b ilita c y jn ej legendy (był drezdeńskim znajom ym Mickiewicza) po w stał ów utw ór, ale dla w zorcow ej p ro jek cji p ostaw y etycznej pow stańca- -m ściciela. O Śm ierci p u łko w n ik a nie w spom inam y tu, odnośne bowiem propozycje in te rp re ta c y jn e wyłożono w innym m iejscu tego szkicu.
A że te in ten cje M ickiewicza b y ły ta k w łaśnie rozum iane, świadczy dow odnie ciągła recepcja narodow a ty ch utw orów , żyjących nie tyle jako w spom nienie i czczenie pow stania listopadow ego i „ k o n k retn y ch ” jego bohaterów , co jak o p a trio ty c z n y wzorzec n a dziś i na jutro. Tak je pam iętam śpiew ane i deklam ow ane jeszcze przez m oich rodziców, tak je rozum iałem jako dziecko nie znające h istorycznych realiów i le gendy, tak je wreszcie odbierałem jako h isto ry k lite ra tu ry , zdum iony i zarazem w strz ą śn ię ty w pew nej chwili, że żyją jeszcze w ustach, w śpiew ie m oich uczniów.
Śm ierć p u łko w n ika , ja k tw ierd zą niek tó rzy znaw cy twórczości Mic
kiewicza, nie jest najlepszy m utw orem w śród jego w ierszy zw iązanych z pow staniem listopadow ym (chociaż np. W. B orow y jest innego zda nia). A jedn ak ten utw ór, a nie R eduta Ordona, zdobył najw iększą po
pularność. Model kreow any w edług naszego najpopularniejszego w zorca „m ęczennika za spraw ę narodow ą” operuje rów nież niezaw odnym od wołaniem do trad y cji wzorowego żołnierza — Stefana Czarnieckiego. S popularyzow ał go przecież m. in. M azurek Dąbrow skiego, a przede w szystkim w owych czasach Ś p iew y historyczne Ju liana U rsyna N iem cewicza (wskazyw ano nieodm iennie na określony topos śm ierci N iem ce- wiczowego bohatera, topos świadom ie w prow adzony przez Mickiewicza). Czarniecki osłabiony w sk u tek w ielu odniesionych ra n um iera w chacie w iejskiej, żegnając się z koniem (stereotyp u trw alo n y we w spom nianej dum ie N iem cewicza oraz w bardzo p opularnej akw areli Ju liusza K ossa ka) i sw ym i rynsztunkam i. U Mickiewicza:
Kazał konia Pułkownik kulbaczyć, Konia w każdej sławnego potrzebie; Chce go jeszcze przed śmiercią obaczyć, Kazał przywieść do izby — do siebie, Kazał przynieść swój mundur strzelecki,
Swój kordelas i pas, i ładunki; Stary żołnierz — on chce, jak Czarniecki,
Umierając sw e żegnać rynsztunki.
C zarniecki był jed nym z nielicznych wodzów, o k tó ry m pam ięć prze trw ała w pieśni ludow ej. M ickiewiczowskie odw ołanie było rów nież zabiegiem celow ym w tej stylizacji, zabiegiem apelującym także do zakorzenionego głęboko i popularnego w świadomości narodow ej toposu wielkiego bohatera.
W cytow anym w yżej fragm encie pożegnania przedśm iertnego z ry n sztunkiem żołnierskim zastosował M ickiewicz ch arak tery sty czną anaforę w sty lu pieśni ludow ej: „ K a z a ł konia [...] kulbaczyć”; „ K a z a ł p rzy wieść do izby” ; K a z a ł przynieść swój m u n d u r”.
Pożegnanie przedśm iertn e z rynsztun k iem m a bodaj nie jedno tylko pośw iadczenie prow eniencji „uludow ionej”, jak choćby we fragm encie pieśni z m otyw em ostatnich życzeń skazanego n a śm ierć wodza (i tu znów — anafory):
Podaj, chłopcze, skrzypce, Podaj m i oboje,
Niech ja zagram senatorom, Patrząc na śmierć swoję. Podaj, chłopcze, szablę, Podaj mi i olstrę,
Niechże ja się nią nacieszę Jak rodzoną siostrą. Podaj, chłopcze, konia, Podaj mi wronego, Pojadę ja na przeprośbę Pana P u łask iego82.
82 Cyt. za: J. S. B y s t r o ń , Historia w pieśni ludu polskiego. Warszawa 1925, s. 72.
M ickiewiczowskim odw ołaniem posłużył się alu zyjn ie w B en io w skim Słowacki, parodiując n iezbyt chyba szczęśliwie intencje au to ra ballady:
Nasz bohater Dom swój opuszczał ze swym starym sługą, Jak opuszczała swój dom panna P later....
A kiedyś, dawniej, Czarnecki z kolczugą 33
Rów nież k o m en tato r ow ej „d y g resy jn ej fu g i” nie w yczuł stylizacy j- ny ch inten cji M ickiewicza, pisząc m. in.: „W rzeczy sam ej h etm ański gest pożegnania z koniem bojow ym źle pasu je do śm ierci u kry w ającej się po klęsce pow stania P la te r ó w n y 34. (Nb. ów „gest” żegnania się u m ierającego żołnierza z koniem lub konia ze zm arłym żołnierzem do stą pił pow szechnej n o b ilitacji — w pieśni ludow ej.)
O popularności i żyw otności tej ballad y zadecydow ały rów nież inne w ażkie czynniki, np. jej m eliczność. U tw ór rychło był śpiew any, a wTięc przeznaczony do szerokiego i n ajb ard ziej zem ocjonalizow anego odbioru. Posiada co n a jm n ie j dw ie m elodie. Pierw szą, w y b ran ą przez M ickiewicza, „na n u tę pierw szych czterech w ierszy N on p m andrai z N ozze di Figaro” M ozarta 35. Ta ulubiona M ickiewiczowska aria, grana przez F rejen d a na flecie, w tó ru je K onradow ej Pieśni z e m s ty z Dziadów części III. D rugą m elodię skom ponow ał A lb e rt Sow iński i w ydał z tekstem polskim oraz francuskim w zbiorze M élodies polonaises. A lb u m lyrique (Paris 1833).
B alladę stylizow ał M ickiewicz w edług gustów „m aluczkich” , i to za rów no w zakresie „zgrzebnych” środków arty sty czny ch, jak też naw ią zyw ania do ludow ych tra d y c ji niepodległościow ych — kościuszkowskich. 33 J. S ł o w a c k i , Beniowski, pieśń I, w. 337—340. W: Dzieła wszystkie. T. 5. W rocław 1954, s. 63.
34 S. T r e u g u 11, „Beniowski”. K r y z y s in dyw id ualizm u romantycznego. War szawa 1964, s. 46. A w dalszym ciągu pisze: „Ten zgrzytliwy efekt historycznego porównania podchwycił Słow acki parodystycznie, celowo za M ickiewiczem koja rząc nazwiska Czarnieckiego i Emilii Plater. Śmierć pułkownika drukował M ickie wicz w t. VIII Poezji (Paryż 1836); gdy tom ten ukazał się na rynku, Słowacki akurat podróżował Nilem, a po powrocie do Europy, widać jeszcze w czasie p isa nia Beniowskiego, uważał w iersz o Platerównie za nowość, liczył na chwytliwość aluzji”. Fragment ten wym aga kilku sprostowań. Otóż Słowacki poznał balladę M ickiewicza bardzo wcześnie. Już 2 2 I V 1832 pisze do Odyńca przebywającego w Dreźnie (Korespondencja Juliusza Słowackiego, t. 1, s. 114; podkreśl. B. Z.): „Znam im prowizację M ickiewicza o p a n n i e P l a t e r”. Pierwodruk tej ballady ukazał się również znacznie wcześniej, bo w połowie r. 1833, wraz z przekładem francuskim i nutami. Owa pieśń balladowa, wkrótce szeroko znana, nie była — oczywiście — w czasie pisania Beniowskiego „nowością”, a o chwytliwość tej aluzji Słowacki nie potrzebował się niepokoić. Podjął drwiąco ów motyw, znając ogromną popularność ballady M ickiewicza (podobnie jak i „śpiewu historycznego” Niem cewicza Stefan Czarniecki, z m otywem „opuszczenia domu”). Nb. passus z li stu Słowackiego: „panna P later” — upoważnia również do nieco innej komentacji, niż to ma m iejsce u Treugutta.
W spraw ie pierw szej są to np.: ch arakterystycznie potrak tow an y ballado- -opowiadacz, sztafaż ludow y w spółgrający z rycerską trady cją, ludow y nastrój lam en tacji żałobnej, świadom a prostota w zakresie w ielu elem en tów stylu, języka, w ersyfikacji, obrazow ania. W acław Borowy podkreślał: I znów to utwór o ogromnej prostocie i oszczędności słowa, utwór idealnie przystępny — niby jakaś pamiątka ludowa. A przecież brzmi niezwykle! Cze mu? Bo zastosowawszy styl zgrzebny, nadał mu Mickiewicz sw oisty puls rytm iczny 36.
Ludow a stylizacja narzucała autorow i zrezygnow anie z indyw iduali zacji zarów no rysów zew nętrznych swej bohaterki, jak i jej życiorysu oraz czynów żołnierskich: skonstruow ał je w edług praw ideł poetyki lu dowej, w edług m itotw órczych pojęć o ludow ym bohaterze. Te pojęcia były m u — jak się w ydaje — potrzebniejsze dla ew okow ania nowego ty p u bohatera niż m itotw óreze koncepcje ujęcia historycznej postaci. Zapo m inają lub nie dostrzegają tego badacze zaprzątnięci konfrontow aniem ty ch koncepcji z p raw dą o rzeczyw istej Platerów nie.
Tak np. Bachórz w yznaczając granice tego, jak wolno, a jak nie w olno poecie apoteozować b ohaterstw a P lateró w n y („zgodnie ze sta rą tra d y c ją historiograficzną”), zabrania chłopskiem u rym opisow i — F e r dynandow i K urasiow i (jego w iersz Platerów na pow stał w r. 1901) ■— ta k pisać:
Gdzie się zjawi, szablą błyśnie, Wróg pada jak łan na niwie, I przez matnie się przeciśnie Zawsze cało i szczęśliwie 37.
Przecież to nie „rekord górnolotności w sław ieniu ry ce rk i” , lecz zw ykła stereotypow a stylizacja na baśniowego bohatera, przejaw iająca się rów nież w fak tu rze pierw szej części w iersza. Od takich stereotypów rym ow anka K urasia aż się roi. Rzecz jasna, iż korzystał on rów nież z podniet ballady M ickiewiczowskiej.
Kiedy w ielki poeta czerpie z opowieści, które ukształtowały się w fantazji wspólnoty ludzkiej, nie obiektywizuje on tylko swej jednostkowej sfery doznań. Reagując z niezwykłą wrażliwością na słowa i obrazy, które już wyrażają em ocjonalne doświadczenie wspólnoty, poeta tak je organizuje, by w pełni zużytkować ich siłę ewokatywną. W ten sposób osiąga on oraz obejmuje w e władanie wizję przeżycia rodzącego się między jego duszą a otaczającym ży ciem i przeżycie to, jednostkowe i zbiorowe zarazem, przekazuje innym tak, by zdolni byli adekwatnie zareagować na użyte słowa i obrazy 3S.
Badaczom nie podoba się rów nież p u en ta balladowa: zbyt sztuczna i zbyt patety czn a w przedstaw ionej sytuacji. Owa puenta, jak tłum
aczy-36 В o r o w y, op. cit., t. 2, s. 33. 37 Cyt. za: Ż u r a w s k i , op. cit., s. 47.
38 M. B o d k i n , Wzorce archetypowe w poezji tragicznej. Przełożył P. M r o c z k o w s k i . „Pamiętnik Literacki” 1969, z. 2, s. 217.
liśm y, spełniała w ażne fu n k cje dla polskiego m odelu Dziewicy O rleań skiej. Trzeba ją in terp reto w ać w sposób historyczny, ale zarazem nie wolno jej trak to w ać jako upostaciow ania m an ifestu „heroistycznego in dyw idualizm u ” — ja k robią to n iek tó rzy badacze, n astaw ieni w yłącznie na śledzenie leg en d y o p raw dziw ej P lateró w n ie. Ale nie o tę jej rolę w yłącznie nam idzie.
W utw orze M ickiew icza n astęp u je dem askacja praw dziw ej płci P u ł kow nika, co nie ty lk o n ie um niejsza, ale potęguje jego bohaterstw o i apoteozę śm ierci P la te ró w n y w ro li ludow ej bohaterki. Z jakże innego m ate ria łu zbudow ał M ickiewicz p u e n tę „przebieranki... psychicznej” w balladzie Nocleg, pośw ięconej rów nież bohaterow i pow stania listo p a dowego. W Ś m ierci p u łko w n ik a p oeta sięgnął do w ypróbow anego ste re o ty p u literackiego „p rzeb ieran k i” , n ad ając m u głęboką fun k cję heroiza- cyjną.
Ow a p u e n ta naw iązu je w sposób św iadom y do arch ety p ó w przeb ie ran ek („dziew czyna chłopcem ”), k tó re w okresie ro m anty zm u cieszyły się w yjątk o w ym wzięciem. M otyw ów ma, w edług Krzyżanow skiego, dw a ukieru n ko w an ia: tragiczne albo kom iczne (np. Viola w Szekspirow skim W ieczorze T rzech K ró li) 39. D la naszych rozw ażań podział ten nie jest najw ażniejszy, n ato m iast bardzo istotn a jest egzem plifikacja K rz y żanowskiego, k tó ry Śm ierć p u łko w n ik a uznał za n ajb ard ziej rep re z en ta ty w n y w naszej lite ra tu rz e przy k ład pierw szego ukierunkow ania, w fu n k cji — w edług m nie ■— h eroizacyjnej.
W spom niany a rc h e ty p w y stę p u je w całej lite ra tu rz e od. daw ien d a w na; tak że w lite ra tu rz e ludow ej: w b ajk ach (w edług sy stem aty k i m ię dzynarodow ej — T 514), legendach, przypow ieściach, podaniach, face- cjach. W różnego ty p u tragediach, kom ediach (z m otyw em np. „z chłopa k ró l”), farsach, m elodram atach, szopkach, jasełkach. W ielkim powodze niem cieszyły się np. uludow iane później niesam ow ite h istorie o kobier- tach, k tó re w p rzeb ran iu , zataiw szy płeć, żyły w k laszto rach m ęskich, dem askow ane dopiero po śm ierci (historie te zdobiły n a w e t hagiografię naszą i o b cą!)40, czy pow ieści o Jo ann ie p a p ie ż y c y 41 i ich liczne po tom stw o w ariantow e. Obficie owocował ów arc h e ty p (tra k to w an y t r a gicznie lub kom icznie) w św ieckiej tem atyce szczególnie średniow iecza i rom antyzm u, z typow ą p rze b iera n k ą na rycerza, żołnierza, d ok on ują cych nieraz arcy b o h atersk ich czynów, w y n ag rad zan y ch zresztą w s ty p i
89 Zob. J. K r z y ż a n o w s k i , Dziewczyna chłopcem. W zbiorze: Słownik folk
loru polskiego. Warszawa 1965, s. 93—94. Stąd czerpię niektóre przykłady.
40 Zob. S. J o d ł o w s k i , Ś w ię ty Marynus. (Kościelno-ludowe podanie o d zie
wicy-zakonniku). „Lud” 1932.
41 J. K r z y ż a n o w s k i : Powieść o Joannie papieżycy. W: W w ieku Reja
i Stańczyka. Szkice z d zie jów odrodzenia w Polsce. Warszawa 1958; Romans polski wieku XVI. Warszawa 1962, s. 197—204.
zow any sposób. G enialną jego realizację arty sty czn ą przynoszą p rz e p ra w y bohaterskiej B rad am an ty z A riostowego Orlanda szalonego.
W naszym folklorze i litera tu rz e podejm uje ów arch ety p m. in. śre d niowieczne podanie krakow skie o Nawojce, k tó ra w przebran iu m ęskim studiow ała n a U n iw ersytecie Jagiellońskim , czy powieść K raszew skiego
B iały K ń ą ż ę (1882) 42.
W lek tu ro w o -te a tra ln y m zasięgu mógł M ickiewicz zetknąć się z ow ym m otyw em przeb ieranek w stary ch i now ych powieściach różnego ga tu n k u (np. u W altera Scotta czy Byrona), szczególnie aw anturniczych. C hętnie stosow ali ten m otyw auto rzy kom edii i fars, np. A leksander F red ro ; w spom nijm y też ty tu ł „komedii w 1 akcie z francuskiego p rze łożonej” : Panna p u łko w n ik huzarów (1822), granej wówczas w e Lw ow ie i w W arszaw ie 43.
Tłum aczona przez M ickiewicza D ziewica Darczanka (n b . w łaśnie w ocalonych jej fragm entach) nie pozbawiona jest tego typ u m otyw ów , bezecnych w praw dzie i przew rotnych: przebieranki i obojnactw a płcio we, w alka dziewicy z jej gwałcicielami, H erm afrodyt, „który stając się w dzień m ężczyzną, a w nocy niew iastą, chciał Jo ann ę i D iunoa użyć dla dogodzenia sw ym chuciom ”. Bardzo szybko przecież Mickiewicz sakralizow ał ów m otyw przebieran k i w najw iększym dostojeństw ie G ra żyny palonej na stosie:
Niewiasta, choć ją męska zbroja kryje, Niew iasta z wdzięków, a bohater z ducha;
I przy dał ostatniem u w ersow i „eru d y cy jn e” objaśnienie, zaśw iadcza jące nie tylko o wadze ideow ej owego m otyw u, ale i o w łasnym zain te resow aniu się tym toposem , legitym ow anym w odległej historii.
Także jako recenzent Jagiellonidy D yzm y Tomaszewskiego zw rócił szczególną uw agę na walczącą w m ęskim stro ju Elmini, odwołując się do niedościgłego wzorca K lory n d y z Jerozolim y w yzw o lon ej Tassa (zob. D 5, 177— 178).
Trzeba rów nież podkreślić, iż sław ę Jo an n y d’Arc, „co w m ężczyźń- skiej szacie A nglików g nała precz szeregi” 44, spopularyzow ał w łaśnie „sam ” Napoleon, przygotow ując się do w o jn y z Anglią, że gloryfikow ał ją później znakom ity h isto ryk Ju le s M ichelet — przy jaciel Mickiewicza.
P rzy k ład y tego rodzaju przebieranek m ożna by m nożyć, czerpiąc n ie ty lk o z owoczesnego piśm iennictw a, w któ ry m ten topos szczególnie bujnie się rozw ija, ale w skazując na jego biorącą początek w odległej starożytności ciągłość, siłę żyw otną w określonych czasach oraz na ewo lucję aż po naszą współczesność. (Z w ielu jedn ak względów nie m am y
42 Zob. K r z y ż a n o w s k i , Dziewczyna chłopcem, s. 93—94. 43 Komedia według E. A. S с r i b e’a.
44 F. V i l l o n , Ballada o paniach minionego czasu. W: Wielki testament.
takich am bicji. Podobnie m usieliśm y je spętać rygo ry sty czn ie przy om a w ianiu toposu „d ziew icy-bohater” i jego bogatych m utacji, np. ro dzi mych.)
Nic więc dziw nego, iż ta stereotypow a p uen ta posiadająca tak odległe i żyw otne w świadom ości pow szechnej p aran tele, które z czasem w eszły szeroko do twórczości plebejskiej, ludow ej, m usiała oddziaływać n a j spraw niej w odbiorze „m aluczkich”, w ich świadomości k u ltu ro w ej, oraz oddziaływ ać niezaw odnie na masowego odbiorcę tej śpiew anej ballady. A n a niego przecież M ickiewicz liczył przede w szystkim i jem u dedyko w ał sw oją balladę.
M ickiewiczowska balladow a p rzeb ieran k a podejm uje w pew nym se n sie rów nież m otyw tak częsty u poety, m ianow icie „przeobrażenia bo h a teró w ” : Alfa w K onrada, G ustaw a w K onrada, Jack a Soplicy w księdza Robaka. Ów m o ty w in te re su je nas głów nie z uw agi na jego ideow ą w y mowę:
Do poezji przeobrażeń charakterowych wnosi [...] M ickiewicz nowe słowo, ukazuje ludzi, dla których ojczyzna jest najw iększym trybunałem moralnym, ludzi, dla których obowiązek patriotyczny jest źródłem największej inspiracji i najw iększej siły. Z tej inspiracji i z tej siły w łaśnie w ynikają ich przeob rażenia 45.
Dla naszej współczesności żywot Em ilii P la te r jest ju ż tylko wzorcem p retekstow ym , sygnałem w yw oław czym , uosobieniem bo h aterstw a i po św ięcenia za spraw ę narodow ą. To znaczy: wie się na ogół bardzo m ało o jej faktycznym i leg en darn y m życiu, n ato m iast życie to upostaciow ało najw znioślejszą ofiarę. Topos P la te ró w n y przechodzi — oczywiście — przez wiele przeo b rażan ych wzorców, ko n struow anych dla różnych p a- triotyzm ów . Takie są p raw a rozw oju narodow ych toposów, k tóre dostały się do krw iobiegu narodow ego życia i jego zw iązków z trad y cją. Z n a rodowego toposu P lateró w n y , stw orzonego w balladzie Mickiewicza, korzystały i k o rzy stają n ieraz różnorakie ideowo orientacje. Nie dlatego, aby był on w ieloznaczny ideowo. Sięgano po ów topos „różnym i rę k a m i” — jak by pow iedział poeta ro m an tyczn y G ustaw E hrenberg: „czar nym i od p łu g a ” i sytym i „w onnym cy g arem ”.
„B o h aterk a” pow stania listopadow ego, stylizow ana przez M ickiewicza na ludow ego wodza p a rty z an tk i, stała się p atro n k ą I Sam odzielnego B a talionu Kobiecego F izylierek, w ludow ym w ojsku polskim (wchodzącego w skład I D yw izji P iech oty im. T. Kościuszki; w 1945 r. owe fizylierki osiedliły się w jednej wsi dolnośląskiej, zw anej obecnie Platerów ką).
Oto najdow odniejsza droga życia i ew olucji M ickiewiczowskiego to posu „dziew icy-bohater” ; ew olucji, dla k tó rej arc h e ty p p rzeb ierank i jest ciągle jeszcze szczytnym , choć ju ż nie szokującym , bo upow szechnio nym obowiązkiem , i to obow iązkiem zawodowym .
W latach okupacji, na teren ie tzw. G eneralnego G u b ern ato rstw a po stać P lateró w n y — sym bol p arty zan tk i ludow ej — „ożyła’’ w najd zi waczniejszy sposób, i to za zgodą władz hitlerow skich, nie znających tego narodow ego toposu ikonograficznego. M ianowicie pojaw iła się na bankn otach 50-złotowych em itow anych w K rakow ie 1 m arca 1940 oraz 1 sierpnia 1941. Jej sztychow ana tam podobizna była po p rostu kopią n ajbardziej spopularyzow anego w izerunku P lateró w n y według ry su n k u D evéria, litografow anego przez de Villaina. Jakże odw ażny m usiał być a rty s ta w ykonujący p ro je k t tego banknotu. W razie odkrycia sym bolu groziła m u co najm niej śm ierć w obozowym k re m a to riu m 46.
W okresie tragicznych w alk narodu w ietnam skiego Em ilia P la te r w M ickiewiczowskim w ierszu patronow ała licznym ofiarnym p a rty z a n t kom 47. Widać, że topos ludow y bohaterskiej dziew czyny (rib. nieobcy jakże odległym historiom pow stań pod wodzą sióstr T rung Trac i Trung Nhi, w 39 r. n.e.) posiada niezaw odną moc eliksiru wolności, owej baśnio w ej „żywej w ody”.
U tw ór tak m ocno osadzony w trad y cji i świadomości narodow ej, aż po jego frazeologiczną, alu zyjn ą codzienność użytkow ania, n ajlep iej p a su je — jako wzorzec sty lizacy jn y — do różnorakich „grotesek n aro do w ych” . O d najdujem y go w groteskow o-parodystycznym i farsow ym ep i logu sztuki Sław om ira M rożka pt. Śm ierć porucznika 48. A utor posługuje się w tym fragm encie traw estacją upowszechnionych toposów, obrazów, frazesów i cytacji z określonych utw orów Mickiewicza i W yspiańskiego, znając łatw ość inw ersyjnego oddziaływ ania takich aluzyjnych znaczeń, uzyskując ab su rd aln ą groteskowość ich obecności w sy tu acji d ram a tycznej. Groteskow ość w yw ołaną również przez m ieszaninę i zderzenie rozm aitych stylów , typów języka (wzniosłego i w ulgarnego, swojego i cudzego) i jego satyryczne przedrzeźnianie.
„F ak ty czn a” śm ierć 153-letniego S tarca (tj. Ordona), k tó ry w gro tesce M rożka przeżyw a osobistą tragedię żyjącego a jednocześnie uśm ier conego literacko (przez Mickiewicza) bohatera, rozgryw a się w epilogu w edług stereotypow ego wzorca śm ierci Em ilii P la te r z ballady M ickie wicza. Ów stereo ty p bowiem stał się narodow ym toposem sak ralizu ją- cym m ęczeńską śm ierć za spraw ę ojczyzny, toposem z panteonu m itów
44 Zob. M. K o w a l s k i , Ilustrowany katalog banknotów polskich. 1916—1966. Warszawa 1967. Na s. 64 fotografia 50-złotowego banknotu z em isji 1 III 1940. Zob. też na s. 39 fotografię banknotu 20-złotowego, emitowanego 20 V I 1931, z po dobizną (w kole) głow y E. Plater. Jest ona spowinowacona z podobiznami zam iesz czonym i na dwu wym ienionych wyżej emisjach okupacyjnych. Natomiast w szystkie inne „ozdobniki” tych banknotów różnią się. Przypuszczam, że ich autorem był W. Borowski.
47 Informację tę zawdzięczam prof. Zygmuntowi S w i e c h o w s k i e m u . 48 S. M r o ż e k , Śmierć porucznika. „Dialog” 1963, nr 5. Utwór powstał w k li m acie gorących dyskusji w ywołanych pojawieniem się w 1962 r. książki Z. Z a- ł u s к i e g o Siedem polskich grzechów głównych.