• Nie Znaleziono Wyników

"Ach, to była dziewica..." : o Mickiewiczowskiej Platerównie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Ach, to była dziewica..." : o Mickiewiczowskiej Platerównie"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

Bogdan Zakrzewski

"Ach, to była dziewica..." : o

Mickiewiczowskiej Platerównie

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/3, 83-105

(2)

BOGDAN ZAKRZEWSKI

„ACH, TO BYŁA DZIEW ICA...” O MICKIEWICZOWSKIEJ PLATERÓWNIE

W m oim pokoleniu to powiedzenie k o jarzy się jeszcze nieodm iennie z głośną niegdyś balladą M ickiewicza pt. Ś m ierć pułko w nika , pośw ięconą w ydum anej bohaterce pow stania listopadowego, Em ilii P la te r. Z w ie r­ szem, którego balladow a p u enta n ab rała omal sam oistnego życia lite ­ rackiego:

Ach, to była dziewica, To Litwinka, dziewica-bohater, Wódz Powstańców — Emilija Plater!

M oja znakom ita znajom a, gdym gaw ędził z nią o zaw rotnej k arierze P lateró w n y w p atrio ty czn ej legendzie narodow ej, zap ytała z u d an ą naiw ­ nością: „Ale czy rzeczyw iście była ona dziew icą?” P y tan ie pozornie uza­ sadnione, bowiem w pow staniu styczniow ym pojaw iają się rów nież tego ty p u (mniej głośne, oczywiście) bohaterki, na któ re już współcześni pisa­ li p am flety czy paszkw ile, łącząc ich bohaterski zawód z innego rodzaju „posługam i” wobec znakom itych skądinąd przyw ódców pow stania. O P la ­ terów nie tego powiedzieć nie można. Nie dlatego, że była z n a tu ry szpet­ na, a więc m ało p onętna (owoczesna ikonografia rozanieliła jej grube ry sy i wyszczupliła „podsadkow ą” kibić, nadając im rom antyczny w y ­ gląd delikatn ej, szlachetnej „dziewicy” w edług archetypow ych wzorców piękna isto t dokonujących najśw iętszych dzieł!). P rzekazy źródłowe — skąpe zresztą — bardzo wcześnie stylizow ane na żyw oty św iętych „za narodow ą sp raw ę” (rom antyzm m iał całą galerię tych św iętych, np.: A r­ tu r Zawisza, K aro l L evittoux, Teofil W iśniowski), nie m ogły w tej kon­ w encji n aw et aluzyjnie kom prom itow ać tej „dziew icy-bohater” , choć we w spom inkach p am iętnikarskich, a częściej jeszcze w późniejszej b e le try ­ styce „dorabiano” nieco sercowych, tkliw ych jej przygód. W yręczy nas przecież znakom ita anegdota pt. Francuz i dziewica:

Kiedy pewien Francuz przebywający w Warszawie dowiedział się, że na Żmudzi walczy w powstaniu dwudziestoczteroletnia hrabianka Emilia Plater zwana „żołnierzem -dziewicą”, zawołał:

(3)

• '"·: — D w adzieścia cztery lata i jeszcze dziewica!

Obecny przy tym generał Józef Bem natychm iast odparował nietaktownemu m łodzieńcowi:

— Dwadzieścia cztery lata i już bohater, monsieur 1.

Je j „dziew ictw o” , tak „ a u to ry ta ty w n ie ” o d k ry te w balladzie M ickie­ wicza, dotyczyło przecież zupełnie innych, w ażniejszych dla epoki znaczeń.

Tym term in em — w różnych jego fu n k cjach — posługiw ał się M ickie­ wicz w ielokrotnie w swej tw ó rcz o śc i2. Począw szy np. od D ziew icy Dar-

czanki czy od słynnej b allad y Ś w itezia n ka o zbanalizow anym później

incipicie („Jakiż to chłopiec p ięk n y i m łody? / Ja k a to obok dziew ica?”) poprzez np. „m orow ą dziew icę” z K onrada W allenroda, „dziewicze jagody sta w u ” z Pana Tadeusza czy „serce dziew icze” Tadeusza Soplicy i „dzie­ w icę” Zosię, k tó ra „krzy k n ęła boleśn ie” na jego widok, i inne. Prócz folklorystycznego w ykład u („dziewica m o ro w a”) owe przykładow o w y ­ b ra n e k o n tek sty term inów są praw ie jednoznaczne. S ło w n ik języ k a A d a ­

m a M ickiew icza przynosi obok bogatych egzem plifikacji cytacy jny ch ró w ­

nież propozycję ich u k ład u w dw a bloki p rzy h aśle „D ziew ica” : 1) „M ło­ da dziew czyna, p a n n a ” ; 2) „K obieta, k tó ra zachow ała niew inność”. W pierw szym bloku zn alazły się in teresu jące nas w ersy: „Ach, to była dziew ica...” N atom iast p rzy haśle „D ziew iczy” , w blok u cytacy jny m „Odnoszący się do m łodej dziew czyny, panny; dziew częcy” , o dn ajd u jem y inny c y ta t z Śm ierci pu łko w n ika : „Lecz ten wódz, choć w żołnierskiej odzieży, / Jak ie pięk n e dziewicze m a lica?” Ale S ło w n ik — oczywiście nie w yodrębnia toposu dziew icy w heroicznym jego znaczeniu.

N as in te resu je k o n tek st pogłębiony sym bolicznym znaczeniem toposu i jego aluzyjnością b ib lijn ą czy n aw et antyczną. Dziewica — virgo in ­

tacta — n ietk n ię ta , czysta, jak b y virgo V estalis (w św iątyni W esty płonął

stale podsycany przez w estalk i ogień, sym bol trw ałości p ań stw a rzym ­ skiego), a więc godna realizacji n ajśw iętszych spraw , także narodow ych. P rzeciw staw ne sobie pojęcia „czystości” i „nieczystości” w y stęp u ją w k u l­ tu rze w ielu ludów p ierw o tn ych i w w ielu religiach staroży tny ch. Czy­ stość ową utożsam ia się ju ż to z czystością fizyczną, już to — m oralną. Pojęcia czystości i nieczystości ry tu a ln ej m ają ogrom ne znaczenie w w ie­ lu w ierzeniach i obyczaj o wościach. Ta „odw ieczna” świadomość k u ltu ­ row a znaczenia ow ych pojęć w iąże je często z w yobrażeniem topicznym owej czystości. J e st nim dziew ica sakralizow ana lub przeznaczona do w ielu w zniosłych, św iętych celów i ofiar. A więc jej upostaciow aniem byw a najczęściej d ziew ica-bohater (virago), często m ęczenniczka za w ia­ rę, za ojczyznę, za w łasną cnotę. Tysiące tak ich dziewic plącze się po różnorakich legendach i żyw otach, jakże często p rzetw arzan y ch i adapto

-1 Cyt. za: Stańczyk, czyli śm iejm y się przez cały rok. Warszawa -1970, s. -10. 2 Zob. Słownik ję zyka A dam a Mickiewicza. T. 2. Wroclaw 1964, s. 338—339.

(4)

w anych w b u jn ej litera tu rz e straganow o-odpustow ej. Jej czytelnicy szczególnie chętnie sm akow ali, adorow ali ów wzorzec niedościgły, uw i­ k łan y zawsze w jakieś piram id aln e sytuacje, wiążące się np. z p e rw e r­ sy jn ą erotyk ą, zatajan iem płci lub obojnactw em , z w ym yślnym i m ęczar­ niam i itd. Dlatego ten ty p bohaterek m a liczne potom stw o literackie, g w aran tu je bowiem szeroką i skuteczną kom unikatyw ność społeczną owe­ go toposu, uskrzydla jak b y w yobrażenia ludzkich tęsknot za ideałem . Nie należy natom iast — z istotnych a wiadom ych względów — utożsam iać owego toposu dziew icy-bohater z... am azonką, jak to robią badacze le­ gendy P lateró w n y, przy innej zresztą okazji.

Dziewica O rleańska była w legendzie now ożytnej najgłośniejszą re a ­ lizacją tego toposu, szczególnie bliskiego czasom M ickiewiczowskiej P la ­ terów ny: m łoda wieśniaczka, w yrazicielka uczuć patrio tyzm u m as ludo­ w ych F rancji, św ięta m ęczenniczka (jej beaty fik acja i kanonizacja n a stą ­ piła dopiero w XX w.), rozsław iona owocześnie w litera tu rz e (W olter, F. Schiller), w m uzyce (F. Liszt, G. Verdi), w rzeźbie (F. Rude), w m a­ larstw ie (P. D elaroche, J. A. D. Ingres). W iemy, że Mickiewicz jako s tu ­ d en t rów nież sięgał po ów m otyw „zbezczeszczony” przez W oltera, p rze­ kładając frag m en ty jego La Pucelle d’Orléans, które zaty tuło w ał D zie­

wica Darczanka.

N iebyw ały rozgłos europejski bohaterstw a Emilii P la te r i ballado­ wej o niej legendy M ickiewicza zawdzięcza się w głównej chyba m ierze ow em u uludow ionem u i m esjanistycznem u toposowi dziew icy-bohater, nieodm iennie kojarzonem u z Jo anną d’Arc. Potw ierdza to w sposób k la­ syczny P ie rre Simon Ballanche w natchnionym w stępie do książki Józefa Straszew icza E m ilie c-sse Plater, sa vie et sa m ort, gdzie p orów nuje

„la vierge polonaise” z Jo anną d ’Arc:

Emilie Plater se crut une mission semblable pour sa malheureuse patrie. Comme Jeanne d ’Arc, elle n ’eut d ’autre sentiment que celui d’une mission auguste et sainte: ce fut le souffle même de sa vie héroïque. Elle mourit en m êm e temps que cette Pologne tant aimée 3.

I w zgodzie jak b y z M ickiewiczowską koncepcją ludow ej ballady: śm ierć rodzi życie, ów m istyk woła:

Elle [tj. Polska] a été crucifiée, et du haut de sa croix elle a crié à l’Euro­ p e: „Pourquoi m ’avez-vous abandonnée?” [...] Et le fruit de l’expiation sanglante n’est point perdu. La gloire et le salut su rviven t à la m o r t 4.

Zarów no w polskich w ierszach n a jej cześć, np. K onstantego G aszyń­ skiego czy A ntoniego E dw arda Odyńca, jak i w obcych, np. Ju sty n a M au-3 P. S. B a l l a n c h e , w stęp w: J. S t r a s z e w i c z , Emilie c-sse Plater, sa

vie et sa mort. Paris 1835, s. xij. Straszewicz również pisze (s. 29), iż Orleanka

była niedościgłym wzorcem dla Platerówny. 4 Ibidem, s. x.

(5)

rice’a 5, Luizy A nny Tw am ley 6, i w licznych niem ieckich, np. w an o n i­ m ow ym Die G räfin P la te r 7 czy u E rn sta O r tle p p a 8, topos „dziewicy orleań sk iej” lu b zam iennie „dziew icy-bohater” jest n a ogół w ste re o ty ­ pow ym guście. Jeg o u n iw ersaln a eksploatacja poświadcza zapotrzebo­ w an ie epoki na takiego b o h a te ra now ych czasów, pośw iadcza w ielką po­ pularno ść tego toposu w realizacji idei „ducha czasu” . D latego np. ta k głośne u znanie zdobyła ów cześnie grecka b o h aterk a Bobolina, walcząca o wolność swego narodu. U nas pośw ięcano jej w iersze (np. Józef D unin B o rk o w sk i9) i p rzy rów n y w an o do niej, oczywiście, naszą dziew icę-bo- h a te r: „Cześć ci, polska Bublino! cześć ci, P laterów no!” 10.

Ale naw et w „zw yczajnym ” doniesieniu dziennikarskim (n b . n ie­ praw dziw ym ) P la te ró w n a i jej tow arzyszka M aria Raszanowiczów na są nazw ane z racji swego bohaterskiego w ojow ania — dziewicami: „K u rier P o lsk i” z 31 lipca 1831 (nr 583) info rm u je: „P rzy by ła do W arszaw y panna P la te r, dowódca ułanów żm udzkich, w raz z d ru g ą dziewicą, swoim a d iu ­ ta n te m ” . Przecież tak by nie kom unikow ano wówczas o przyj eździe zw y ­ kłych podróżniczek „z to w a rz y stw a ’'.

M ickiewicz zdaw ał sobie spraw ę, iż eksponow any przez niego topos d ziew icy-bohater jest niezaw odnie k o m u n ikaty w n y dla szerokiego od­ bioru patrio ty czn y ch treści ballady, k tó ra przecież była b alladą o p rz y ­ szłym pow staniu, dla przyszłego p o w stania ludowego. D ziew ica-bohater była dla poety w yobrażeniem cnoty, k tó rą definiow ał m. in. w sw ym h a ­ śle słow nikow ym :

C[nota] kobieca — czystość ciała. Od przeszłego wieku już i w pismach o kobietach c n o t a znaczy często p a t r i o t y z m . [D 7, 265]11

ä Élégie (cyt. za: S t r a s z e w i c z , op. cit., s. 336):

Salut à toi, salut vierge, auguste héroïne,

Jeanne d ’Arc de la France! oh! quel front ne s’incline D evant ta vie et ton cercueil!

6 From verses to the M em ory of the countess Emilia Plater (cyt. jw., s. 346):

A n d oh! if „the l i o n will turn and flee From a maid in the pride of her p u r ity ”,

7 Den wie Johanna, als das Land der Franken (cyt. jw., s. 342—343):

Von frem der schaar m it Untergang bedroht,

[ ... I

Und m it Johanna du ein gleich geschmeide,

s Gräfin Plater. W: S. L e o n h a r d , Polenlieder deutscher Dichter. T. 1.

Krakow 1911, s. 139.

9 J. D u n i n B o r k o w s k i , W ybór poezji. Wydał i opracował A. W a ż y k . Warszawa 1950, s. 76.

10 Na obchód 29 listopada, utwór anonimowy drukowany w „Zjednoczeniu” (1831, nr 32). Cyt. za: J. Z n a m i r o w s k a , Liryka powstania listopadowego. W ar­ szawa 1930, s. 146.

11 W ten sposób lokalizujem y cytaty z edycji: A. M i c k i e w i c z , Dzieła.

Wyd. Jubileuszowe. Warszawa 1955. Pierw sza liczba po skrócie wskazuje tom, następne — stronice.

(6)

B ohaterstw u w yjątkow ych (dla dziejów narodu) kobiet rom antyzm z reguły przydaw ał a try b u t dziewictwa, sakralizującego ich w ielkie po­ słannictw o, korzystając z obiegowych odniesień do carmen patrium , pieśni walczącego ry cerstw a polskiego — Bogurodzica, Dziewica. Wiadomo także, iż uw znioślający a try b u t dziew ictw a uzyskiw ały naw et uliczne nierządnice, oczyszczone ogniem idei rew olucyjnych i wolnościowych, w im ię k tó rych w alczyły, a nieraz um ierały.

M ickiewiczowska dziew ica-bohater sankcjonow ała jak by rozrost owego toposu w litera tu rz e naszej po r. 1831, szczególnie w w ariancie: dziew ica- -wieszcz. Tym m ianem obdarzano w ybitne wówczas P olki-patriotki, k tó re w alczyły o sp raw y n ajistotniejsze dla narodu. I to zarów no szablą jak piórem . Ju lia M olińska, poetka i publicystka, żyjąca — jak głośno jej to wypom inano — „na w ia rę ” z Ignacym W oykowskim, była rów nież „dziew icą” , chociaż nie „dziew icą-bohater” ; w w ierszach dedykacyjnych, któ re składali jej rów ieśni poeci, nazyw ano ją: „w ieszcza-dziew ica” . W ten sposób święcił ją w im prow izacji Franciszek Ż y g liń sk i12, k tó ry w swych utw orach aż n adto szafow ał tą rangą. Otóż „wieszcza-dziew ica” , tj. J u ­ lia W oykowska, ów zaszczytny ty tu ł zyskała dzięki sw ym profetycznym w ierszom rew olucyjnym , przepow iadającym ry ch ły gniew i zem stę ludu, zagładę dworu, i nową, spraw iedliw ą społecznie, wolną Polskę. U G u­ staw a E h renberga rów nie częsty jest m otyw dziewicy w znaczeniu pa- triotki, boh aterk i czy m łodej „ p raw ej” w iejskiej dziew czyny, w yobraża­ jącej lud, przeciw staw ionej starej nierządnicy — m agnaterii; a więc dziew czyna ta sym bolizuje nową Polskę (zob. np. Szlachta w ro ku 1831).

M ickiewicz podkreślał niejednokrotnie konieczność zbierania i o p ra ­ cow yw ania zbioru żywotów św iętych m ęczenników za spraw ę narodow ą. Z nał fu n k cję takich wzorców biograficznych, p o dtrzym ujących i a k ty w i­ zujących ducha narodow ego. Zdaw ał sobie spraw ę, że będą one le k tu rą popularną, tak jak legendy hagiograficzne. W liście do Joachim a L ele­ w ela pisał, iż chce nam ów ić L eonarda Chodźkę:

Niechby on zaczął układać Martyrologię polską, katalog alfabetowy m ę­ czenników narodowych od czasu konfed[eracji] barskiej [...], jeśli się podej­ mie, poślę mu moje m yśli i postaram się o m ateriały.

List był pisany z D rezna 23 m arca 1832, na pięć dni przed pow staniem

Śm ierci pu łko w n ika l W listopadzie (?) tegoż roku napisał Mickiewicz L itanię pielg rzym ską , będącą jak b y poetyckim uogólnieniem ow ych kon­

cepcji. W ty m kontekście łatw iej nam zrozum ieć genezę legendy narodo­ wej o śm ierci P lateró w n y oraz rolę, jaką ta śpiew ana ballada m iała pełnić w życiu narodow ym . Ballada w łaśnie o jej śmierci, a nie o bohaterskich czynach p arty zan tk i, bo śm ierć w edług koncepcji Mickiewicza i ro m a n ty ­

(7)

ków jest ekstaty cznym apogeum żyw otów m ęczenników narodow ych, ona rodzi życie: czyn.

Pow stanie w iersza o P lateró w n ie w iąże się na ogół z relacjam i o niej uzyskanym i przez poetę np. od b rata , Fran ciszka M ickiewicza, od Józefa Straszew icza, Ignacego D om eyki czy W incentego M atuszewicza. Nie są­ dzę przecież, aby m iały one ju ż zakrój hagiografii ludow ej. Nb. m itolo- gizaeję P la te ró w n y rozpoczęły w cześniej np. gazety w arszaw skie i po­ znańskie 13. T rzeba przecież zdecydow anie podkreślić — ubiegając p rzy ­ szłe w yw ody analityczne — iż M ickiewicz kreow ał P lateró w n ę na ludo­ w ą bohaterkę, a więc zajął z g ru n tu „opozycyjne” stanow isko wobec owoczesnej „ro d zin n ej” h agiografii o bohaterskim życiu w łaśnie h r a ­ b i a n k i . I ten jego m odel p rzy jęła tra d y c ja narodow a.

F abu ła M ickiewiczowskiej ballady o Em ilii P la te r jest sprzeczna z re ­ lacjam i au tenty czn y m i o jej czynach i okolicznościach śm ierci. Badacze tej spraw y nieodm iennie i jakże chętn ie w y ty k a ją czy raczej w yliczają owe sprzeczności. Z apom ina się także nieraz, że — po lata ch — p oeta jako profesor Collège de F ran ce m ów ił bez m itotw órczego bałw ochw al­ stw a o swej b oh aterce na w ykładzie z 17 czerwca 1842:

Znane jest nazwisko hrabianki Plater, tej młodej i delikatnej panny, po­ chodzącej z arystokratycznego rodu, która podniosła powstanie w swym p ow ie­ cie; brała ona udział w w ielu bitwach, należała do tych, co oparli się posta­ nowieniom dowódców chcących przejść granicę pruską; pragnęła po klęsce przebić się przez nieprzyjacielskie wojska; zmarła z trudów i wyczerpania. [D 10, 380]

W śród w spom nianych k o n fro n tato ró w w arto przytoczyć opinie choćby dw ojga najnow szych. D anuta C iepieńko-Zielińska w swej książce o Em ilii P la te r pisze:

Pod w pływ em [...] opowieści powstał [...] słynny wiersz Śmierć pu łk ownik a, z którego każde dziecko dowiaduje się już w szkole, kim... nigdy nie była Emilia Plater.

[...] nigdy nie uzyskała stopnia pułkownika, nigdy „rota strzelców” nie stanęła u w rót domu, gdzie konała, nigdy — nie mówiąc już o innych oko­ licznościach jej śm ierci — łożem śm iertelnym nie był „pastuszy tapczan” w „chatce leśnika” u .

O w iele bogatsze konfrontacje, na szerszym m ateriale, głównie z epo­ ki rom antyzm u, p rzeprow adza Józef Bachórz w bardzo cennym a rty k u le O E m ilii P later i „Śm ierci p u łk o w n ik a ”. (R e fle k sje sc ep ty ka ) oraz w fe­ lietonie pt. Panna Plater, c zy li kło p o ty am azonki. W felietonie in te re ­ sująco szkicuje rodzenie się legendy p atrio ty czn ej o P laterów n ie:

18 Zob. J. M a c i e j e w s k i , Mickiewicza wielkopolskie drogi. Poznań 1972,

κ. 346—347.

14 D. C i e p i e ń k o-Z i e 1 i ń s к a, Emilia Plater. Warszawa 1966, s. 29<h 291—292.

(8)

po klęsce powstania listopadowego decydującą rolę odegrała [...] polska zbio­ rowa potrzeba posiadania w ielkiego i niezwykłego bohatera historii w spół­ czesnej oraz wzoru osobowego dla przyszłości. Nie mógł tym bohaterem być żaden z ocalałych dowódców, obwinianych przecież o współodpowiedzialność za przegraną. Mogli być i bywali wodzowie polegli (np. gen. Sowiński), ale atrybut niezwykłości z daleko w iększą oczywistością przysługiwać mógł k o­ biecie niż mężczyźnie.

Intencji ukazania idealnego wodza, kochanego przez wojsko, wiernego św iętej sprawie aż do końca, nieugiętego i ofiarnego — zostały podporządko­ wane w szystkie korektury i przeinaczenia, jakich romantycy dokonywali na biografii Em ilii Plater 15.

Bachórz konsekw entnie odbrązaw ia legendarne bohaterstw o P la te - ró w ny za pośrednictw em m ateriałów źródłowych, układanych staran n ie w łańcuch jej niepow odzeń i upadków (tak, w łaśnie upadków z konia i om dleń); za pomocą stw ierdzeń, iż żadnym chw alebnym czynem żoł­ nierskim się nie odznaczyła. Pisze (ale to już chyba w granicach nie za­ m ierzonej „fan tazji h istory k a lite ra tu ry ” !):

Na dobrą sprawę nie wiadomo, czy choć raz w potyczce wypaliła w k ie­ runku wroga z pistoletu, który stale miała przy boku 16.

Jednym słowem, tra k tu ją c ją jako am azonkę, a więc zawodową żoł­ nierkę, i to „niew ydarzoną” , lub jak — m ówiąc językiem współczes­ n y m — wyczynowca np. ze znakom itego klubu sportowego, jest nie ty le zawiedziony, co radośnie uświadom iony, iż jej spraw ność i tężyzna fi­ zyczna nie d o rastają do ran g i nadanej jej przez owocześnie k ształtu jącą się legendę. No cóż, ujęcie historyczne problem u walczącej kobiety jest nieco inne od zagadnienia prem iow ania sukcesów choćby dobrze nam znanej nie tak daw no w ydajności tra k to rz y stk i lub olim pijki. Je st inne przede w szystkim dlatego, iż w ym aga r o m a n t y c z n e j legitym acji czynu oraz rom antycznej jego kw alifikacji, oceny i rozum ienia. U p arta w ola w alki „dziew icy” sym bolizującej idee wolnościowe (n b . odpraw ianej w ielokrotnie z oddziałów partyzanckich), wderność (mimo w ielu p rze­ szkód) aż do końca, do ostatka — narodow ej spraw ie (rzecz jasna — nie jest to w ykw item legendy), znaczyły dla owoczesnych więcej lub ty le co najw iększe zw ycięstw a w potyczkach partyzanckich.

F akt, iż P lateró w n a w zięła udział w pow staniu (co w edług B achorza większość owoczesnych potępiała, a według... M ickiewicza — znikom a tylko mniejszość!), nie u p raw n ia do snucia przez niego wyw odów na te ­ m at absurdalności „uznania zasady służby wojskowej k obiet”. W esprzyj­ m y się jednak arg u m en tacją M ickiew icza-profesora, gdy egzem plifikując ten ty p bohaterstw a w ym ienił nazwisko drugiej niew iasty, bliskiej sobie, bardzo w ted y czczonej przez ogół patriotyczny, m ianowicie K laudyny

15 J. B a c h ó r z , Panna Plater, czyli kłopoty amazonki. „Literatura” 1975,

nr 43.

(9)

Potockiej, k tó ra w czasie pow stania krąży ła po szpitalach i s p o j r z e ­ n i e m s w y m dodaw ała o tuchy żołnierzom w śród najboleśniejszych ope­ ra c ji” (D10, 380; podkreśl. B. Z.). Nie żądał zatem od niej n aw et k w ali­ fikacji, spełniania posług san itariu szk i (choć w rzeczyw istości nią była!). I w łaśnie Potockiej ofiarow ał Mickiewicz w D reźnie kopię w iersza Śm ierć

pułkow nika.

I jeszcze jed en a rg u m e n t polem iczny z re p e rtu a ru egzem plifikacji B achorza w jego a rty k u le, dotyczącej obrazu Delacroix, sym bolizującego W olność (o któ ry m będzie tu jeszcze mowa). U Bachorza owa W olność „w czapce fry g ijskiej i z k arab in em w dłoni” prow adzi ,,lud na b a ry k a ­ dę” 17. Taka in te rp re ta c ja obrazu, ak cen tu jąca tylko te dw a zasadnicze sym bole rew olucji (karabin oznacza tu czynną walkę), jest niezgodna z sy ­

tu acją obrazu, z w yobrażeniem fu n k cji owej ,,córy lu d u ”. Ona wiedzie lud do walki: w p raw ej, w yciągniętej w górę ręce dzierżąc rozw inięty szta n d a r, w lew ej, opuszczonej i w pół zgiętej trzy m ając „ k a ra b in ” z n a ­ sadzonym bagnetem . To jest gest chorążego rew olucji, a nie przyw ódcy atakującego bronią. P odk reślam owe różnice in te rp re ta c y jn e w odczyta­ n iu fun kcji „W olności” z obrazu D elacroix. W yjaśniają one także, w swoi­ sty sposób, istotę różnic w naszych poglądach n a tem at rom antycznej koncepcji p osłannictw a i roli „dziew icy -b oh ater” .

Bachórzow a dehero izacja „ekscentrycznej h rab ia n k i” je st zatem te n ­ dencyjna, w brew pow oływ aniu się na jego praw a h isto ryk a lite ra tu ry , k tó ry nb. zdziera nieraz ow ą legendę skalpelem ... psychoanalitycznym .

W arto tu ta j przytoczyć tra fn ą reflek sję A leksandry O kopień-S ław iń- skie j :

Rozbieżność między rzeczyw istym przebiegiem wypadków a ich poetyckim przedstawieniem ani nie dyskw alifikuje historycznej roli tego ostatniego, ani nie jest w stanie osłabić jego społecznej dominacji, jeżeli tylko wizja poetycka odpowiada narodowym oczekiwaniom i ideałom. Mit stworzony przez poetę nabiera w ów czas wartości historycznego faktu, od którego nie ma odwołania, choćby naw et świadom i rzeczy kronikarze albo naoczni św iadkow ie twierdzili, że było zupełnie in a c z e j18.

W stw ierd zen iach badaczy (nie u Bachorza), w ym ieniających owe sprzeczności, odczuć m ożna n ieraz saty sfak cję „uczonego h isto ry k a ”, k tó ry obnaża nieścisłości zaszczepionej przez w ielkiego poetę legendy. Owa sa­ ty sfak cja m a u k ry ć nieraz bezradność in te rp re ta c y jn ą p rzy w yjaśnianiu takiego ch w y tu arty sty czn eg o poety. N iejeden wszakże dodaje, że sztuka literack a w pełni uspraw ied liw ia tę fik cję życiorysow ą P lateró w ny . Ge- nolog orzeknie rów nież, iż g atu n ek tej b allad y sankcjonuje nie ty lk o „cudow ność” jej p u en ty , tj. rozpoznanie w bohaterze czczonym przez

/

17 J. B a c h ó r z , O Emilii Pla ter i „Śmierci pułk ownik a”. (Refleksje sceptyka).

„Prace Historycznoliterackie” t. 2 (Gdańsk 1973), s. 48.

18 А. О к o p i e ń -S ł a w i ń s к a, „Śmierć porucznika”. W zbiorze: C zytam y

(10)

lud — jego rzeczyw istej płci — kobiety, dziewicy; ale że ten typ ballady chętnie hero izuje tzw. bohaterów historycznych, odbierając im historyczną osobowość, indyw idualność, a zastępując je stypizow anym i cecham i b a­ śniowego nieraz bohatera.

Zapom ina się nieraz o spraw ie najistotniejszej: M ickiewicz kreow ał P lateró w n ę n a bohaterskiego m ęczennika narodowego, k tó ry z ra n ginie, u m iera za ojczyznę. U m iera według prastary ch , przekształcanych sche­ m atów ikonograficznych (jakże często uludow ianych) — jak św ięty m ę­ czennik z m alow ideł kościelnych lub jak w ielki wódz z k ry p t k a te d ra l­ nych, w apoteozie swojego czynu: w praw dzie na ,,pastuszym tapczanie” , ale ten tapczan, ,,krzyż w ręku, w głowach siodło i b u rk a [a więc głowa sarkofagow o podwyższona!], / A u boku kordelas, d w u ru rk a ” — nieod­ parcie kojarzą się z sarkofagam i w ielkich bohaterów , a jednocześnie z w yobrażeniem m ar baśniow ych bohaterów o pokroju ludowym . S ty li­ zacja na śm ierć ludowego b o hatera (to nie hrab ian k a um iera ani „św iąto­ bliw y w ódz” , jak m ylnie ak cen tu ją badacze) z wielom a realiam i ludo­ w ym i: „chatka leśnika” (ludowe d e m in u tiv u m !), śm ierć w ubogiej izdebce na „pastuszym tapczanie”, „tłum y w ieśniacze” , „lud p ro sty ”, a „naw et sta rz y Kościuszki żołnierze” opłakujący wodza 19, ów koń okulbaczony, z k tórym żegna się b ohater, wszystko to ma swoje poświadczenie w u lu ­ bionych m otyw ach pieśni i baśni ludow ej, w legendach hagiograficznych posługujących się typow ym m otyw em apoteozy śm ierci m ęczennika.

W balladzie M ickiewicza czynnikiem apoteozującym jest lu d prosty, o płakujący i b eaty fik u jący swego bohatera stylizow anego na ludowo.

Umierający pułkownik — to żołnierz nie lada, jak świadczą okoliczności zgonu. Ale najwym owniejszy, na pierwszy plan wysunięty rys jego wielkości — to ten, że zyskał on serca wieśniacze 20 :

Wódz to był wielkiej mocy i sławy, Kiedy po nim lud prosty tak płacze

I o zdrowie tak pyta ciekawy.

A luzje do inw ertow an y ch m otyw ów z żywotów św iętych, pisanych lub w yobrażanych w sztuce kościelnej, oraz owa stylizacja ludow a m iały zapew nić balladzie Mickiewicza szeroką popularność. Jed n ak zgon lite ­ rackiej P lateró w n y — jak chcą niektórzy, nie ew okuje „krzepiącym m o­ rałe m ” o pośm iertnej nagrodzie w niebie, choć przynosi w tym względzie sty lizację ludow o-hagiograficzną, potrzebną rów nież np. dla w ym ierza­ nia balladowego czasu dram atycznego zbliżającej się śmierci. Zgon ów je st w yłącznie apoteozą śm ierci bohaterk i ludow ej, k tó ra życie oddała ojczyźnie. Podkreślm y: um iera żegnając się z tym , co m iała najśw iętszego

19 Warto przypomnieć przy tej okazji, że Platerówna umiała odtwarzać lu ­ dowe lam entacje żałobne. Zob. W. B r u c h n a l s k i , Emilia Platerówna jako

folklorystka, „Lud” 1906, z. 2, s. 185.

(11)

w sw ym życiu żołnierskim , jak b y za chw ilę chciała z ty m ry n sztu n k iem i okulbaczonym koniem , ,,w każdej sław nym po trzebie” — w yruszyć w now y bój. Ta ułuda gotowości do now ej w alki z w rogiem nie w ygasa n a w e t po śm ierci pułkow nika. W ręk ę dano m u krzyż — znany w tej obrzędowości sym bol rozstan ia się z życiem. Cały ry n sz tu n e k — jak w le­ gendach o śpiących rycerzach — złożono p rzy zm arłym , by go zbudzić w stosow nej porze. Jego idei jed n ak budzić z uśpienia śm ierci nie p o trze­ ba: ona zaczęła swe życie autonom iczne w łaśnie poprzez zgon m ęczennika narodow ego, i to w ad o racji ludow ej.

Balladow a dem askacja płci zm arłego pułkow nika odbyw a się również: w edług specyficznej koncepcji, m ianow icie nie za pośrednictw em żołnie­ rzy, dla k tó ry c h nie było to tajem nicą, ale za pośrednictw em samego lu d u . W łaśnie w sytuacji, gdy „Z ran n y m św item dzwoniono w k aplicy” (w lu ­ dow ych w ierzeniach dusza opuszcza ciało w sty k u nocy z brzaskiem św itu), gdy żołnierze m usieli opuścić chatkę leśnika, „Bo już M oskal b ył w tej okolicy” , w łaśnie w te d y „P rzyszedł lud widzieć zwłoki ry c e rz a ”. O gląda je zatem z bliskości, ch arak tery sty czn ie upozow ane i jak b y w po­ chyleniu n ad nim i o dkryw a p raw dziw ą płeć bohatera. W tedy dopiero zgrzebny opowiadacz (z in n ej p e rsp ek ty w y n a rra c y jn e j) eksklam acyjnie w yjaśnia ludow i, że ty m b o h atersk im wodzem pow stańców jest L itw inka, „dziew ica-bohater” — E m ilia P la te r (nb. jego w yjaśnienie m a p o ety k ę e p ita fijn ą o w y jątkow o w sp ó łg rający ch rym ach). Dla ludu, rzecz jasna, jej nazw isko niem e — jest w yłącznie oznaczeniem toposu „dziew icy-bo- h a te r” , k tó ra złożyła swe życie w o f i e r z e z a o j c z y z n ę .

Takich w zorców heroizm u narodow ego trzeb a było dostarczyć w spół­ czesnym . Takie hagiografie narodow e nieodm iennie w zru szają najszersze m asy, a ich reakcje, n astro je, dążenia decydow ały wówczas o w ielkich ru chach narodow ow yzw oleńczych, społecznych. D la nich M ickiewicz stw o­ rzy ł „ofiarę życia” P lateró w n y , sty lizu jąc ją n a b oh aterk ę p a rty z a n tk i ludow ej.

O ideale Polki m ów ił w w ykładzie z 1842 r. analizując Marię M al­ czewskiego. D la naszego tem a tu opinia to niezw ykle w ażna z k ilk u p rzy ­ czyn: poprzedza cytow aną już c h a ra k te ry sty k ę Em ilii P la te r z tegoż w ykładu, w skazuje na czynniki pow odujące ew olucję „idealnego ty p u ” Polki oraz podkreśla „w ielkie zagadnienie w yzw olenia kobiety” , k tóre w Polsce jest „znacznie dalej posunięte niż w którym kolw iek k r a ju ” (D 10, 380).

Ostatnie powstanie ■— m ów ił M ickiewicz — w ydało kilka przedstawicielek tego idealnego typu. W idzieliśmy już, jak fakty jedynie mają moc rozw ią­ zywania w ielkich zagadnień, jak legiony skruszyły dawną stanowość, jak rządy Napoleona zrównały warstwy społeczne w K sięstw ie Poznańskim i w K ró­ lestw ie Polskim . Napoleon, jak nadmieniłem, domagał się naprzód ofiary. Taką jest nieunikniona droga ludzkości: potrzeba najpierw ponieść ofiarę.

(12)

aby nabyć jakieś prawo. Tym to sposobem wyzwala się w Polsce kobieta; ma ona tutaj większą w oln ość. niż gdziekolwiek indziej, jeszcze więcej szano­ wana, czuje się towarzyszką mężczyzny. Nie przez rozprawianie o prawach kobiet, nie przez obwieszczanie urojonych teorii zdobędą kobiety znaczenie w społeczeństwie, ale przez ofiary.

W Polsce kobieta bierze udział w spiskach wraz z mężem i braćmi, z na­ rażeniem życia niesie pomoc więźniom, bywa sądzona jako zdrajczyni stanu, zsyłana na Sybir; niejedna kobieta z wyższych warstw społecznych odbierała z rąk kata chłostę na placu miejskim. Toteż nie brak im odwagi siąść na koń i prowadzić do boju szeregi. [D 10, 379—380]

P ro feso r w dalszym ciągu sw ych w yw odów stw ierdza, iż ty lko jed ­ nostkow e głosy opinii społecznej (warszaw skiej) nie akceptow ały kobiety- -żołnierza, podczas gdy „ogół narodu, przeciw nie, uznaw ał bohaterstw o owych niew iast i um iał je ocenić” (D 10, 380). A więc w dziesięć la t

po napisaniu ballady o P lateró w n ie problem ów — w swej ew olucji —

nie p rzestaw ał poety zajm ow ać jako nauczyciela narodu.

W ysoką rolę, jak ą rom antyzm w yznaczył kobiecie bohaterce i jej ofierze w w alce za wolność, spopularyzow ał po 1830 r. sły n n y obraz Eugène’a Delacroix: La L ib erté guidant le peuple, nazyw any także La

L iberté sur les Baricades. Ową W olność w yobraża młoda, piękna, silna,

do pół obnażona kobieta na barykadach, poryw ająca lud do a ta k u sw ym eksplozyw nym gestem chorążego rew olucji. Obraz pom yślany jako w spom nienie rew olucji lipcowej, stał się w krótce powszechnym hym nem ku chw ale wolności. (Nb. podobne toposy — m niej głośne — spotykam y w rodzim ych ikonicznych jej apoteozach, np. z okazji K o nstytu cji 3 m aja.)

M ickiewiczowski topos potw ierdził słuszność w yboru wzorcowej bo­ h ate rk i, i to nie tylko na gruncie rodzim ej k u ltu ry polskiej. Z apotrze­ bow anie św iatow e na ten typ k o biety-bohaterki m usiało wTówczas być duże, zważywszy, iż w krótce po „niebohaterskiej” śm ierci P lateró w ny rozpoczęła się omal błyskaw iczna k a rie ra legendy o jej w ielkich czynach. Legendy, k tó ra tak szybko owocowała w k u ltu rze europejskiej z kilku przyczyn. Po pierw sze, ze wspom nianego zapotrzebow ania na tego ty pu wzorzec, żyjący w świadomości szerszej jako topos Jo ann y d ’Arc, k tó ry W ielka R ew olucja F ran cu sk a upostaciow ała w kobiecie sym bolizującej cele tej rew olucji. Po drugie, klęska pow stania listopadowego nie była spraw ą tylko naszą, ale całej postępow ej Europy. P laterów n a — a k to rk a tego pow stania — stała się nagle wyobrażeniem , w cieleniem jego tr a ­ gizmu, b o h aterstw a wielkiego, nie dającego się ujarzm ić narodu. Po trzecie, enigm atyczne inform acje o jej czynach w ojennych i biografii żołnierskiej pozw alały szybciej p rzy strajać to życie legendą. Po czw arte, stylizacja śm ierci tej dziew icy na b ohatera ludowego zapew niała jej pow szechniejszą popularność światową.

(13)

o P lateró w n ie św iadczy wiele fak tó w zn anych dobrze historykom lub m niej spopularyzow anych. N iektóre — jako klasyczne wzorce — w y ­ padnie pow tórzyć dla uzyskania odpow iedniej arg u m en tacji o fu nk cjo ­ nalności toposu zrealizow anego w balladzie Mickiewicza.

„La couronne poétiq u e” została już w y z y sk a n a 21; publicystycznych

w ystąpień, okazjonalnych napom knień i a rty k u łó w ty p u biograficznego (często — jak je w ted y określano — to „horrenda” !) było sporo. P la - teró w na jako pierw sza bodaj ze w spółczesnych kobiet polskich dostała się do leksykonów eu ropejskich (np. F. A. B rockhausa) na rów ni z ta ­ kim i boh ateram i o sław ie św iatow ej, jak król J a n III, Tadeusz Kościusz­ ko i książę Józef P o n ia to w sk i22. M iała n aw et sw oją sam ozw ankę (cha­ ra k te ry sty c z n y m otyw dla m isty fik acji rom antycznych różnych M akren, stygm atyczek, m esjaszów i sp rytnych... „królew iczów arra k a ń sk ic h ” czy b aronów de Richem ont):

Gdy z początkiem 1832 r. jakaś awanturnica oszukująca publiczność fran­ cuską w Lionie przedstawiła się tam jako Platerówna, przyjęto ją z zapałem; dopiero senator francuski a w ielki przyjaciel Polski generał Lafayette, dowie­ dziawszy się od Cezara i W ładysława Platerów o niew ątpliwej śmierci Emilii, uwiadom ił o tym władze i w yprowadził z błędu rozentuzjazmowanych Fran­ cuzów 23.

Była rów nież heroiną p o p u larn y ch wówczas w e F ran cji bulw arow ych m elodram atów , u k ład an y ch przez naszych em igrantów (np. A leksandra W arkulew icza czy J. O. G lińskiego 24) i Francuzów . Szczególnie m elodra- m a t-m on stre A ugusta Le P oitev in de l ’Égreville, pt. L es Polonais. É v é ­

n e m e n t historique en quatre actes et en douze tablaux, w ystaw iony

22 g rudn ia 1831 w C irque O lim pique, cieszył się olbrzym im powodze­ niem , g ran y bez p rzerw y om al przez cały rok, a oglądany przez nasze znakom itości em igracyjne, np. Joachim a Lelew ela (widział rów nież siebie na scenie ,,w jaratacce i czapce ro g a te j” ! 25), M ickiewicza, Słowackiego, Chopina. N aszych widzów baw iły niepom iernie i jednocześnie d enerw o ­ w ały potw orne duby histo ry czn e о pow staniu listopadow ym i jego bo-21 Nowych inform acji o utworach poświęconych Platerównie, poza pracami K. Ż u r a w s k i e g o (Dziewica-b ohater. Życiorys Emilii Platerówny. Lwów 1913, s. 43 i passim ) oraz B a c h ó r z a, dostarcza książka M. S t r a s z e w s k i e j : Ż y ­

cie literackie Wielkiej Emigracji we Francji. 1831— 1840. Warszawa 1970, s. 420

i passim.

22 S. G a r c z y ń s k i w liście z Drezna pisze 2 2 IV 1833 do E. Garczyńskiej (cyt. za: Z. S u d o 1 s к i, Stefan Garczyński w świetle nowych źródeł. „Archiwum Literackie” t . 11 <1967), s. 297): „Nie Polacy wt Dreźnie, ale pan Brockhaus w Lips­ ku, drukarz, chce w dalszym ciągu Conversations-Lexicon, który wydaje, życie panny Plater um ieścić’'.

23 Ż u r a w s k i , op. cit., s. 43—44. W ybrałem tę w ersję jako przeznaczoną dla „maluczkich”.

24 Zob. S t r a s z e w s k a , op. cit., s. 299, 420. 25 Ibidem, s. 70—71.

(14)

ha terach. Tak np. Chopin w liście do Tytusa W ojciechowskiego z dnia 25 g ru d nia 1831 pisał:

Dają też teraz na teatrze [...], gdzie tylko dramy i tableau z końmi w y ­ stawiają — całą historię ostatnich naszych czasów. Ludzie latają jak szaleni widzieć te w szystkie kostiumy. — Pannę Plater, która także tam gra rolę z indywiduami, którym dają nazwiska na kształt Lodoiski, Faniski — i tak jedna się nazywa Floreska — jest generał Gigult jako brat Platerównej, itd .2* A Słowacki w liście do m atki o tym że w idow isku pisał 24 stycznia 1832:

Nie możecie sobie wystawić, jak są głupi Francuzi — jak chcąc coś w ydać w ielkiego, właśnie z prostoty wpadają wT deklamacją śmieszną. [...] Smutne to było dla nas — i czasem łzy się kręciły w oczach, czasem śm ieliśm y się do rozpuku 27.

N atom iast jeden z uszczypliw ych felietonistów francuskich pokpiw ał: Jeżeli tylko zajmiecie pierwsze loże, będziecie mogli Kałmuka pociągnąć za wąsy albo poczęstować tabaką hrabiankę Plater, tęgą, dziarską amazonkę, która siedzi na koniu jak dwóch Franconich 28.

M elodram at Les Polonais, jego paryska realizacja sceniczna, a także jego odbiór w śród przeciętnych w id z ó w 29 są klasycznym w prost dowo­ dem na chw ytliw ość tak przeobrażonego tem atu, zrealizowanego w edług sm aku publiki paradyzow ej, m ianowicie z przeistoczeniem ikonograficz­ ny m stereo ty p u polskiej O rleanki — przeistoczeniem w guście ludow o-

-patetyczno-cyrkow ym .

A lina W itkow ska w książce o M ickiewiczu tra k tu je „drobne” u tw o ry M ickiewicza związane z pow staniem listopadow ym , a napisane po jego upadku, jako utw ory, dzięki któ rym stał się ,,e x post poetą pow stania listopadow ego, a z pewnością tw órcą jego legendy”. I arg um en tuje:

To on powołał do pośmiertnego życia „dziewicę-bohatera” — usentym en- talnioną [!], uwzniośloną i upięknioną zarazem (bo urodziwa nie była) Emilię Plater; to dzięki Reducie w przeświadczeniu Polaków wysadza się w powietrze bohaterski porucznik Ordon, choć ten dzielny żołnierz dożył na emigracji

późnych lat, przeciętych decyzją sam obójstwa30.

26 Korespondencja Fryderyka Chopina. Zebrał i opracował B. E. S y d o w. T. 1. Warszawa 1955, s. 209.

27 Korespondencja Juliusza Słowackiego. Opracował E. S a w r y m o w i с z. T. 1. Wrocław 1962, s. 92—93.

28 „Journal des Débats” z 22X11 1831. Cyt. za S t r a s z e w s k a , op. cit., s. 70. 29 „Le V oleur” z 23X11 1831 pisał (cyt. jw., s. 386): „Wielka liczba Polaków wraz z ich narodowym komitetem była obecna na tym przedstawieniu; wszyscy widzowie byli wzruszeni; mocne brawa świadczyły o całej sympatii, jaką czcigodna sprawa polska w yw ołuje w e Francji; dzielni wygnańcy byli rozczuleni i nieraz łzy popłynęły z oczu ofiar bohaterskich”.

(15)

Nic bardziej m ylącego nie m ogło w yniknąć z podążania du ktem t r a ­ d ycyjn ej in te rp re ta c ji. M ickiewicz nie był e x post poetą pow stania listo ­ padowego. Om al w szystkie bow iem drobne u tw o ry jego zw iązane z po­ w staniem n apisane były nie tyle dla jego u p am iętn ien ia i stw orzenia legendy, co przede w szystkim dedyk o w an e potom nym dla pro jekcji no­ wego, przyszłego pow stania. Na jego przyszłe hasło czeka — w m arze­ niach i m ajak ach nocnych — in tern o w an y żołnierz ludow y z Pieśni

żo łn ierza :

Już bym tej nocy nie zasnął, A czekałbym na kaprala, Gdyby znowu w ram ię klasnął Krzycząc: „Pódźwa na Moskala!”

Dla jego przyszłych wzorców b o h aterstw a każe zginąć Ordonowi:

' lecz wiem , gdzie dusza Ordona.

On będzie Patron szańców! — Bo dzieło zniszczenia W dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tw orzenia;31

Wobec w iadom ości o zw ycięskiej bitw ie pow stańców każe zrezygno­ wać N aczelnikow i (Nocleg) z najtrag iczn iejszej zem sty osobistej, d a ru je on życie m o rd ercy swej rodziny:

„Idź wolny! Precz od nóg m ych — byś nóg mych nie podlił! Jam dziś karać nikogo niezdolny...”

W iadomo, iż pierw ow zorem N aczelnika był W incenty M atuszewicz, jeden z n ajo k ru tn ie jsz y c h wodzów, opraw ców -m ścicieli. Nie dla jego reh a b ilita c y jn ej legendy (był drezdeńskim znajom ym Mickiewicza) po­ w stał ów utw ór, ale dla w zorcow ej p ro jek cji p ostaw y etycznej pow stańca- -m ściciela. O Śm ierci p u łko w n ik a nie w spom inam y tu, odnośne bowiem propozycje in te rp re ta c y jn e wyłożono w innym m iejscu tego szkicu.

A że te in ten cje M ickiewicza b y ły ta k w łaśnie rozum iane, świadczy dow odnie ciągła recepcja narodow a ty ch utw orów , żyjących nie tyle jako w spom nienie i czczenie pow stania listopadow ego i „ k o n k retn y ch ” jego bohaterów , co jak o p a trio ty c z n y wzorzec n a dziś i na jutro. Tak je pam iętam śpiew ane i deklam ow ane jeszcze przez m oich rodziców, tak je rozum iałem jako dziecko nie znające h istorycznych realiów i le ­ gendy, tak je wreszcie odbierałem jako h isto ry k lite ra tu ry , zdum iony i zarazem w strz ą śn ię ty w pew nej chwili, że żyją jeszcze w ustach, w śpiew ie m oich uczniów.

Śm ierć p u łko w n ika , ja k tw ierd zą niek tó rzy znaw cy twórczości Mic­

kiewicza, nie jest najlepszy m utw orem w śród jego w ierszy zw iązanych z pow staniem listopadow ym (chociaż np. W. B orow y jest innego zda­ nia). A jedn ak ten utw ór, a nie R eduta Ordona, zdobył najw iększą po­

(16)

pularność. Model kreow any w edług naszego najpopularniejszego w zorca „m ęczennika za spraw ę narodow ą” operuje rów nież niezaw odnym od­ wołaniem do trad y cji wzorowego żołnierza — Stefana Czarnieckiego. S popularyzow ał go przecież m. in. M azurek Dąbrow skiego, a przede w szystkim w owych czasach Ś p iew y historyczne Ju liana U rsyna N iem ­ cewicza (wskazyw ano nieodm iennie na określony topos śm ierci N iem ce- wiczowego bohatera, topos świadom ie w prow adzony przez Mickiewicza). Czarniecki osłabiony w sk u tek w ielu odniesionych ra n um iera w chacie w iejskiej, żegnając się z koniem (stereotyp u trw alo n y we w spom nianej dum ie N iem cewicza oraz w bardzo p opularnej akw areli Ju liusza K ossa­ ka) i sw ym i rynsztunkam i. U Mickiewicza:

Kazał konia Pułkownik kulbaczyć, Konia w każdej sławnego potrzebie; Chce go jeszcze przed śmiercią obaczyć, Kazał przywieść do izby — do siebie, Kazał przynieść swój mundur strzelecki,

Swój kordelas i pas, i ładunki; Stary żołnierz — on chce, jak Czarniecki,

Umierając sw e żegnać rynsztunki.

C zarniecki był jed nym z nielicznych wodzów, o k tó ry m pam ięć prze­ trw ała w pieśni ludow ej. M ickiewiczowskie odw ołanie było rów nież zabiegiem celow ym w tej stylizacji, zabiegiem apelującym także do zakorzenionego głęboko i popularnego w świadomości narodow ej toposu wielkiego bohatera.

W cytow anym w yżej fragm encie pożegnania przedśm iertnego z ry n ­ sztunkiem żołnierskim zastosował M ickiewicz ch arak tery sty czną anaforę w sty lu pieśni ludow ej: „ K a z a ł konia [...] kulbaczyć”; „ K a z a ł p rzy ­ wieść do izby” ; K a z a ł przynieść swój m u n d u r”.

Pożegnanie przedśm iertn e z rynsztun k iem m a bodaj nie jedno tylko pośw iadczenie prow eniencji „uludow ionej”, jak choćby we fragm encie pieśni z m otyw em ostatnich życzeń skazanego n a śm ierć wodza (i tu znów — anafory):

Podaj, chłopcze, skrzypce, Podaj m i oboje,

Niech ja zagram senatorom, Patrząc na śmierć swoję. Podaj, chłopcze, szablę, Podaj mi i olstrę,

Niechże ja się nią nacieszę Jak rodzoną siostrą. Podaj, chłopcze, konia, Podaj mi wronego, Pojadę ja na przeprośbę Pana P u łask iego82.

82 Cyt. za: J. S. B y s t r o ń , Historia w pieśni ludu polskiego. Warszawa 1925, s. 72.

(17)

M ickiewiczowskim odw ołaniem posłużył się alu zyjn ie w B en io w skim Słowacki, parodiując n iezbyt chyba szczęśliwie intencje au to ra ballady:

Nasz bohater Dom swój opuszczał ze swym starym sługą, Jak opuszczała swój dom panna P later....

A kiedyś, dawniej, Czarnecki z kolczugą 33

Rów nież k o m en tato r ow ej „d y g resy jn ej fu g i” nie w yczuł stylizacy j- ny ch inten cji M ickiewicza, pisząc m. in.: „W rzeczy sam ej h etm ański gest pożegnania z koniem bojow ym źle pasu je do śm ierci u kry w ającej się po klęsce pow stania P la te r ó w n y 34. (Nb. ów „gest” żegnania się u m ierającego żołnierza z koniem lub konia ze zm arłym żołnierzem do stą­ pił pow szechnej n o b ilitacji — w pieśni ludow ej.)

O popularności i żyw otności tej ballad y zadecydow ały rów nież inne w ażkie czynniki, np. jej m eliczność. U tw ór rychło był śpiew any, a wTięc przeznaczony do szerokiego i n ajb ard ziej zem ocjonalizow anego odbioru. Posiada co n a jm n ie j dw ie m elodie. Pierw szą, w y b ran ą przez M ickiewicza, „na n u tę pierw szych czterech w ierszy N on p m andrai z N ozze di Figaro” M ozarta 35. Ta ulubiona M ickiewiczowska aria, grana przez F rejen d a na flecie, w tó ru je K onradow ej Pieśni z e m s ty z Dziadów części III. D rugą m elodię skom ponow ał A lb e rt Sow iński i w ydał z tekstem polskim oraz francuskim w zbiorze M élodies polonaises. A lb u m lyrique (Paris 1833).

B alladę stylizow ał M ickiewicz w edług gustów „m aluczkich” , i to za­ rów no w zakresie „zgrzebnych” środków arty sty czny ch, jak też naw ią­ zyw ania do ludow ych tra d y c ji niepodległościow ych — kościuszkowskich. 33 J. S ł o w a c k i , Beniowski, pieśń I, w. 337—340. W: Dzieła wszystkie. T. 5. W rocław 1954, s. 63.

34 S. T r e u g u 11, „Beniowski”. K r y z y s in dyw id ualizm u romantycznego. War­ szawa 1964, s. 46. A w dalszym ciągu pisze: „Ten zgrzytliwy efekt historycznego porównania podchwycił Słow acki parodystycznie, celowo za M ickiewiczem koja­ rząc nazwiska Czarnieckiego i Emilii Plater. Śmierć pułkownika drukował M ickie­ wicz w t. VIII Poezji (Paryż 1836); gdy tom ten ukazał się na rynku, Słowacki akurat podróżował Nilem, a po powrocie do Europy, widać jeszcze w czasie p isa­ nia Beniowskiego, uważał w iersz o Platerównie za nowość, liczył na chwytliwość aluzji”. Fragment ten wym aga kilku sprostowań. Otóż Słowacki poznał balladę M ickiewicza bardzo wcześnie. Już 2 2 I V 1832 pisze do Odyńca przebywającego w Dreźnie (Korespondencja Juliusza Słowackiego, t. 1, s. 114; podkreśl. B. Z.): „Znam im prowizację M ickiewicza o p a n n i e P l a t e r”. Pierwodruk tej ballady ukazał się również znacznie wcześniej, bo w połowie r. 1833, wraz z przekładem francuskim i nutami. Owa pieśń balladowa, wkrótce szeroko znana, nie była — oczywiście — w czasie pisania Beniowskiego „nowością”, a o chwytliwość tej aluzji Słowacki nie potrzebował się niepokoić. Podjął drwiąco ów motyw, znając ogromną popularność ballady M ickiewicza (podobnie jak i „śpiewu historycznego” Niem cewicza Stefan Czarniecki, z m otywem „opuszczenia domu”). Nb. passus z li­ stu Słowackiego: „panna P later” — upoważnia również do nieco innej komentacji, niż to ma m iejsce u Treugutta.

(18)

W spraw ie pierw szej są to np.: ch arakterystycznie potrak tow an y ballado- -opowiadacz, sztafaż ludow y w spółgrający z rycerską trady cją, ludow y nastrój lam en tacji żałobnej, świadom a prostota w zakresie w ielu elem en­ tów stylu, języka, w ersyfikacji, obrazow ania. W acław Borowy podkreślał: I znów to utwór o ogromnej prostocie i oszczędności słowa, utwór idealnie przystępny — niby jakaś pamiątka ludowa. A przecież brzmi niezwykle! Cze­ mu? Bo zastosowawszy styl zgrzebny, nadał mu Mickiewicz sw oisty puls rytm iczny 36.

Ludow a stylizacja narzucała autorow i zrezygnow anie z indyw iduali­ zacji zarów no rysów zew nętrznych swej bohaterki, jak i jej życiorysu oraz czynów żołnierskich: skonstruow ał je w edług praw ideł poetyki lu ­ dowej, w edług m itotw órczych pojęć o ludow ym bohaterze. Te pojęcia były m u — jak się w ydaje — potrzebniejsze dla ew okow ania nowego ty p u bohatera niż m itotw óreze koncepcje ujęcia historycznej postaci. Zapo­ m inają lub nie dostrzegają tego badacze zaprzątnięci konfrontow aniem ty ch koncepcji z p raw dą o rzeczyw istej Platerów nie.

Tak np. Bachórz w yznaczając granice tego, jak wolno, a jak nie w olno poecie apoteozować b ohaterstw a P lateró w n y („zgodnie ze sta rą tra d y c ją historiograficzną”), zabrania chłopskiem u rym opisow i — F e r­ dynandow i K urasiow i (jego w iersz Platerów na pow stał w r. 1901) ■— ta k pisać:

Gdzie się zjawi, szablą błyśnie, Wróg pada jak łan na niwie, I przez matnie się przeciśnie Zawsze cało i szczęśliwie 37.

Przecież to nie „rekord górnolotności w sław ieniu ry ce rk i” , lecz zw ykła stereotypow a stylizacja na baśniowego bohatera, przejaw iająca się rów nież w fak tu rze pierw szej części w iersza. Od takich stereotypów rym ow anka K urasia aż się roi. Rzecz jasna, iż korzystał on rów nież z podniet ballady M ickiewiczowskiej.

Kiedy w ielki poeta czerpie z opowieści, które ukształtowały się w fantazji wspólnoty ludzkiej, nie obiektywizuje on tylko swej jednostkowej sfery doznań. Reagując z niezwykłą wrażliwością na słowa i obrazy, które już wyrażają em ocjonalne doświadczenie wspólnoty, poeta tak je organizuje, by w pełni zużytkować ich siłę ewokatywną. W ten sposób osiąga on oraz obejmuje w e władanie wizję przeżycia rodzącego się między jego duszą a otaczającym ży­ ciem i przeżycie to, jednostkowe i zbiorowe zarazem, przekazuje innym tak, by zdolni byli adekwatnie zareagować na użyte słowa i obrazy 3S.

Badaczom nie podoba się rów nież p u en ta balladowa: zbyt sztuczna i zbyt patety czn a w przedstaw ionej sytuacji. Owa puenta, jak tłum

aczy-36 В o r o w y, op. cit., t. 2, s. 33. 37 Cyt. za: Ż u r a w s k i , op. cit., s. 47.

38 M. B o d k i n , Wzorce archetypowe w poezji tragicznej. Przełożył P. M r o c z ­ k o w s k i . „Pamiętnik Literacki” 1969, z. 2, s. 217.

(19)

liśm y, spełniała w ażne fu n k cje dla polskiego m odelu Dziewicy O rleań ­ skiej. Trzeba ją in terp reto w ać w sposób historyczny, ale zarazem nie wolno jej trak to w ać jako upostaciow ania m an ifestu „heroistycznego in ­ dyw idualizm u ” — ja k robią to n iek tó rzy badacze, n astaw ieni w yłącznie na śledzenie leg en d y o p raw dziw ej P lateró w n ie. Ale nie o tę jej rolę w yłącznie nam idzie.

W utw orze M ickiew icza n astęp u je dem askacja praw dziw ej płci P u ł­ kow nika, co nie ty lk o n ie um niejsza, ale potęguje jego bohaterstw o i apoteozę śm ierci P la te ró w n y w ro li ludow ej bohaterki. Z jakże innego m ate ria łu zbudow ał M ickiewicz p u e n tę „przebieranki... psychicznej” w balladzie Nocleg, pośw ięconej rów nież bohaterow i pow stania listo p a­ dowego. W Ś m ierci p u łko w n ik a p oeta sięgnął do w ypróbow anego ste re o ­ ty p u literackiego „p rzeb ieran k i” , n ad ając m u głęboką fun k cję heroiza- cyjną.

Ow a p u e n ta naw iązu je w sposób św iadom y do arch ety p ó w przeb ie­ ran ek („dziew czyna chłopcem ”), k tó re w okresie ro m anty zm u cieszyły się w yjątk o w ym wzięciem. M otyw ów ma, w edług Krzyżanow skiego, dw a ukieru n ko w an ia: tragiczne albo kom iczne (np. Viola w Szekspirow ­ skim W ieczorze T rzech K ró li) 39. D la naszych rozw ażań podział ten nie jest najw ażniejszy, n ato m iast bardzo istotn a jest egzem plifikacja K rz y ­ żanowskiego, k tó ry Śm ierć p u łko w n ik a uznał za n ajb ard ziej rep re z en ta ­ ty w n y w naszej lite ra tu rz e przy k ład pierw szego ukierunkow ania, w fu n k ­ cji — w edług m nie ■— h eroizacyjnej.

W spom niany a rc h e ty p w y stę p u je w całej lite ra tu rz e od. daw ien d a w ­ na; tak że w lite ra tu rz e ludow ej: w b ajk ach (w edług sy stem aty k i m ię­ dzynarodow ej — T 514), legendach, przypow ieściach, podaniach, face- cjach. W różnego ty p u tragediach, kom ediach (z m otyw em np. „z chłopa k ró l”), farsach, m elodram atach, szopkach, jasełkach. W ielkim powodze­ niem cieszyły się np. uludow iane później niesam ow ite h istorie o kobier- tach, k tó re w p rzeb ran iu , zataiw szy płeć, żyły w k laszto rach m ęskich, dem askow ane dopiero po śm ierci (historie te zdobiły n a w e t hagiografię naszą i o b cą!)40, czy pow ieści o Jo ann ie p a p ie ż y c y 41 i ich liczne po­ tom stw o w ariantow e. Obficie owocował ów arc h e ty p (tra k to w an y t r a ­ gicznie lub kom icznie) w św ieckiej tem atyce szczególnie średniow iecza i rom antyzm u, z typow ą p rze b iera n k ą na rycerza, żołnierza, d ok on ują­ cych nieraz arcy b o h atersk ich czynów, w y n ag rad zan y ch zresztą w s ty p i­

89 Zob. J. K r z y ż a n o w s k i , Dziewczyna chłopcem. W zbiorze: Słownik folk­

loru polskiego. Warszawa 1965, s. 93—94. Stąd czerpię niektóre przykłady.

40 Zob. S. J o d ł o w s k i , Ś w ię ty Marynus. (Kościelno-ludowe podanie o d zie­

wicy-zakonniku). „Lud” 1932.

41 J. K r z y ż a n o w s k i : Powieść o Joannie papieżycy. W: W w ieku Reja

i Stańczyka. Szkice z d zie jów odrodzenia w Polsce. Warszawa 1958; Romans polski wieku XVI. Warszawa 1962, s. 197—204.

(20)

zow any sposób. G enialną jego realizację arty sty czn ą przynoszą p rz e p ra ­ w y bohaterskiej B rad am an ty z A riostowego Orlanda szalonego.

W naszym folklorze i litera tu rz e podejm uje ów arch ety p m. in. śre d ­ niowieczne podanie krakow skie o Nawojce, k tó ra w przebran iu m ęskim studiow ała n a U n iw ersytecie Jagiellońskim , czy powieść K raszew skiego

B iały K ń ą ż ę (1882) 42.

W lek tu ro w o -te a tra ln y m zasięgu mógł M ickiewicz zetknąć się z ow ym m otyw em przeb ieranek w stary ch i now ych powieściach różnego ga­ tu n k u (np. u W altera Scotta czy Byrona), szczególnie aw anturniczych. C hętnie stosow ali ten m otyw auto rzy kom edii i fars, np. A leksander F red ro ; w spom nijm y też ty tu ł „komedii w 1 akcie z francuskiego p rze­ łożonej” : Panna p u łko w n ik huzarów (1822), granej wówczas w e Lw ow ie i w W arszaw ie 43.

Tłum aczona przez M ickiewicza D ziewica Darczanka (n b . w łaśnie w ocalonych jej fragm entach) nie pozbawiona jest tego typ u m otyw ów , bezecnych w praw dzie i przew rotnych: przebieranki i obojnactw a płcio­ we, w alka dziewicy z jej gwałcicielami, H erm afrodyt, „który stając się w dzień m ężczyzną, a w nocy niew iastą, chciał Jo ann ę i D iunoa użyć dla dogodzenia sw ym chuciom ”. Bardzo szybko przecież Mickiewicz sakralizow ał ów m otyw przebieran k i w najw iększym dostojeństw ie G ra­ żyny palonej na stosie:

Niewiasta, choć ją męska zbroja kryje, Niew iasta z wdzięków, a bohater z ducha;

I przy dał ostatniem u w ersow i „eru d y cy jn e” objaśnienie, zaśw iadcza­ jące nie tylko o wadze ideow ej owego m otyw u, ale i o w łasnym zain te­ resow aniu się tym toposem , legitym ow anym w odległej historii.

Także jako recenzent Jagiellonidy D yzm y Tomaszewskiego zw rócił szczególną uw agę na walczącą w m ęskim stro ju Elmini, odwołując się do niedościgłego wzorca K lory n d y z Jerozolim y w yzw o lon ej Tassa (zob. D 5, 177— 178).

Trzeba rów nież podkreślić, iż sław ę Jo an n y d’Arc, „co w m ężczyźń- skiej szacie A nglików g nała precz szeregi” 44, spopularyzow ał w łaśnie „sam ” Napoleon, przygotow ując się do w o jn y z Anglią, że gloryfikow ał ją później znakom ity h isto ryk Ju le s M ichelet — przy jaciel Mickiewicza.

P rzy k ład y tego rodzaju przebieranek m ożna by m nożyć, czerpiąc n ie ty lk o z owoczesnego piśm iennictw a, w któ ry m ten topos szczególnie bujnie się rozw ija, ale w skazując na jego biorącą początek w odległej starożytności ciągłość, siłę żyw otną w określonych czasach oraz na ewo­ lucję aż po naszą współczesność. (Z w ielu jedn ak względów nie m am y

42 Zob. K r z y ż a n o w s k i , Dziewczyna chłopcem, s. 93—94. 43 Komedia według E. A. S с r i b e’a.

44 F. V i l l o n , Ballada o paniach minionego czasu. W: Wielki testament.

(21)

takich am bicji. Podobnie m usieliśm y je spętać rygo ry sty czn ie przy om a­ w ianiu toposu „d ziew icy-bohater” i jego bogatych m utacji, np. ro dzi­ mych.)

Nic więc dziw nego, iż ta stereotypow a p uen ta posiadająca tak odległe i żyw otne w świadom ości pow szechnej p aran tele, które z czasem w eszły szeroko do twórczości plebejskiej, ludow ej, m usiała oddziaływać n a j­ spraw niej w odbiorze „m aluczkich”, w ich świadomości k u ltu ro w ej, oraz oddziaływ ać niezaw odnie na masowego odbiorcę tej śpiew anej ballady. A n a niego przecież M ickiewicz liczył przede w szystkim i jem u dedyko­ w ał sw oją balladę.

M ickiewiczowska balladow a p rzeb ieran k a podejm uje w pew nym se n ­ sie rów nież m otyw tak częsty u poety, m ianow icie „przeobrażenia bo h a­ teró w ” : Alfa w K onrada, G ustaw a w K onrada, Jack a Soplicy w księdza Robaka. Ów m o ty w in te re su je nas głów nie z uw agi na jego ideow ą w y ­ mowę:

Do poezji przeobrażeń charakterowych wnosi [...] M ickiewicz nowe słowo, ukazuje ludzi, dla których ojczyzna jest najw iększym trybunałem moralnym, ludzi, dla których obowiązek patriotyczny jest źródłem największej inspiracji i najw iększej siły. Z tej inspiracji i z tej siły w łaśnie w ynikają ich przeob­ rażenia 45.

Dla naszej współczesności żywot Em ilii P la te r jest ju ż tylko wzorcem p retekstow ym , sygnałem w yw oław czym , uosobieniem bo h aterstw a i po­ św ięcenia za spraw ę narodow ą. To znaczy: wie się na ogół bardzo m ało o jej faktycznym i leg en darn y m życiu, n ato m iast życie to upostaciow ało najw znioślejszą ofiarę. Topos P la te ró w n y przechodzi — oczywiście — przez wiele przeo b rażan ych wzorców, ko n struow anych dla różnych p a- triotyzm ów . Takie są p raw a rozw oju narodow ych toposów, k tóre dostały się do krw iobiegu narodow ego życia i jego zw iązków z trad y cją. Z n a ­ rodowego toposu P lateró w n y , stw orzonego w balladzie Mickiewicza, korzystały i k o rzy stają n ieraz różnorakie ideowo orientacje. Nie dlatego, aby był on w ieloznaczny ideowo. Sięgano po ów topos „różnym i rę k a ­ m i” — jak by pow iedział poeta ro m an tyczn y G ustaw E hrenberg: „czar­ nym i od p łu g a ” i sytym i „w onnym cy g arem ”.

„B o h aterk a” pow stania listopadow ego, stylizow ana przez M ickiewicza na ludow ego wodza p a rty z an tk i, stała się p atro n k ą I Sam odzielnego B a­ talionu Kobiecego F izylierek, w ludow ym w ojsku polskim (wchodzącego w skład I D yw izji P iech oty im. T. Kościuszki; w 1945 r. owe fizylierki osiedliły się w jednej wsi dolnośląskiej, zw anej obecnie Platerów ką).

Oto najdow odniejsza droga życia i ew olucji M ickiewiczowskiego to ­ posu „dziew icy-bohater” ; ew olucji, dla k tó rej arc h e ty p p rzeb ierank i jest ciągle jeszcze szczytnym , choć ju ż nie szokującym , bo upow szechnio­ nym obowiązkiem , i to obow iązkiem zawodowym .

(22)

W latach okupacji, na teren ie tzw. G eneralnego G u b ern ato rstw a po­ stać P lateró w n y — sym bol p arty zan tk i ludow ej — „ożyła’’ w najd zi­ waczniejszy sposób, i to za zgodą władz hitlerow skich, nie znających tego narodow ego toposu ikonograficznego. M ianowicie pojaw iła się na bankn otach 50-złotowych em itow anych w K rakow ie 1 m arca 1940 oraz 1 sierpnia 1941. Jej sztychow ana tam podobizna była po p rostu kopią n ajbardziej spopularyzow anego w izerunku P lateró w n y według ry su n k u D evéria, litografow anego przez de Villaina. Jakże odw ażny m usiał być a rty s ta w ykonujący p ro je k t tego banknotu. W razie odkrycia sym bolu groziła m u co najm niej śm ierć w obozowym k re m a to riu m 46.

W okresie tragicznych w alk narodu w ietnam skiego Em ilia P la te r w M ickiewiczowskim w ierszu patronow ała licznym ofiarnym p a rty z a n t­ kom 47. Widać, że topos ludow y bohaterskiej dziew czyny (rib. nieobcy jakże odległym historiom pow stań pod wodzą sióstr T rung Trac i Trung Nhi, w 39 r. n.e.) posiada niezaw odną moc eliksiru wolności, owej baśnio­ w ej „żywej w ody”.

U tw ór tak m ocno osadzony w trad y cji i świadomości narodow ej, aż po jego frazeologiczną, alu zyjn ą codzienność użytkow ania, n ajlep iej p a ­ su je — jako wzorzec sty lizacy jn y — do różnorakich „grotesek n aro do ­ w ych” . O d najdujem y go w groteskow o-parodystycznym i farsow ym ep i­ logu sztuki Sław om ira M rożka pt. Śm ierć porucznika 48. A utor posługuje się w tym fragm encie traw estacją upowszechnionych toposów, obrazów, frazesów i cytacji z określonych utw orów Mickiewicza i W yspiańskiego, znając łatw ość inw ersyjnego oddziaływ ania takich aluzyjnych znaczeń, uzyskując ab su rd aln ą groteskowość ich obecności w sy tu acji d ram a ­ tycznej. Groteskow ość w yw ołaną również przez m ieszaninę i zderzenie rozm aitych stylów , typów języka (wzniosłego i w ulgarnego, swojego i cudzego) i jego satyryczne przedrzeźnianie.

„F ak ty czn a” śm ierć 153-letniego S tarca (tj. Ordona), k tó ry w gro­ tesce M rożka przeżyw a osobistą tragedię żyjącego a jednocześnie uśm ier­ conego literacko (przez Mickiewicza) bohatera, rozgryw a się w epilogu w edług stereotypow ego wzorca śm ierci Em ilii P la te r z ballady M ickie­ wicza. Ów stereo ty p bowiem stał się narodow ym toposem sak ralizu ją- cym m ęczeńską śm ierć za spraw ę ojczyzny, toposem z panteonu m itów

44 Zob. M. K o w a l s k i , Ilustrowany katalog banknotów polskich. 1916—1966. Warszawa 1967. Na s. 64 fotografia 50-złotowego banknotu z em isji 1 III 1940. Zob. też na s. 39 fotografię banknotu 20-złotowego, emitowanego 20 V I 1931, z po­ dobizną (w kole) głow y E. Plater. Jest ona spowinowacona z podobiznami zam iesz­ czonym i na dwu wym ienionych wyżej emisjach okupacyjnych. Natomiast w szystkie inne „ozdobniki” tych banknotów różnią się. Przypuszczam, że ich autorem był W. Borowski.

47 Informację tę zawdzięczam prof. Zygmuntowi S w i e c h o w s k i e m u . 48 S. M r o ż e k , Śmierć porucznika. „Dialog” 1963, nr 5. Utwór powstał w k li­ m acie gorących dyskusji w ywołanych pojawieniem się w 1962 r. książki Z. Z a- ł u s к i e g o Siedem polskich grzechów głównych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

działalność uczelni mająca na celudziałalność uczelni mająca na celulepszelepsze usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się

51 Marek Tomalik nazywa to „przypisaniem do jakiejś krainy” (Tomalik 2011, 7).. części z emigrantów sprawia, że każdy znajdzie tu trochę domu, choćby w postaci polskiego

Wymień metody amortyzacji aktywów trwałych i opisz, czym się charakteryzują 36.. Opisz zasady wyceny przychodu i rozchodu stosowane w obrocie materiałowym

i porodu przedwczesnego oraz Panie w wieku 25 do 49 roku życia na badania profilaktyczne

Podczas gdy Immanuel Kant stawiając pytanie „czym jest człowiek?” starał się człowieka — światowego obywatela, który jest obywatelem dwóch światów, uczynić

[r]

GDZIE CO JEST – CZYLI O CZYTANIU ZE ZROZUMIENIEM, CZ. Połącz w pary rysunki i ich opisy. Opisz w podobny sposób ten rysunek... GDZIE CO JEST – CZYLI O CZYTANIU ZE

RGZLQRJURQLQLHOHİ\RERNMDEâND.. GDZIE CO JEST – CZYLI O CZYTANIU ZE ZROZUMIENIEM, CZ. Przyjrzyj się uważnie, jak na tej półce ułożone są owoce. a) Przeczytaj te cztery