• Nie Znaleziono Wyników

Prawdopodobieństwo jako kategoria teoretycznoliteracka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Prawdopodobieństwo jako kategoria teoretycznoliteracka"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Anna Martuszewska

Prawdopodobieństwo jako kategoria

teoretycznoliteracka

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/3, 137-159

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V III, 1987, z. â £>L IS S N 0031-0514 ANNA MARTUSZEWSKA PRAW DOPODOBIEŃSTW O JA K O KATEGORIA TEORETYCZNOLITERACKA 1

W obu polskich słow nikach term inów literackich kategoria praw do­ podobieństw a nie pojaw iła się jako odrębne hasło, nie uzyskała bowiem jeszcze u nas rangi term in u sensu stricto teoretycznoliterackiego. P o­ dobnie przedstaw ia się sytu acja w znanych mi francusko- rosyjsko- i niem ieckojęzycznych tego rodzaju publikacjach, z jednym znam iennym w yjątkiem . Je st nim stosunkow o bardzo szerokie omówienie tego term in u w poświęconym francuskiem u pseudoklasycyzm owi i Oświeceniu słow­ nik u P etera-E ck h ard a Knabego 1, k tó ry docenia rangę problem u praw do­ podobieństw a w w ypow iedziach teoretycznych i w litera tu rz e tego okre­ su. W angielskojęzycznych słow nikach czy przew odnikach encyklope­ dycznych odnoszących się do zjaw isk literackich term in ten pojaw ia się jednakże, i to nie tylko w aspekcie historycznym , lecz także (a n aw et przede w szystkim ) jako zw iązana z m im etyzem i realizm em kategoria współczesnej teorii lite ra tu ry 2.

W arto zwrócić uw agę na podstawowe charak terysty czne cechy róż­ ny ch ujęć pojaw iających się w tych słownikach. N ależy do nich przede w szystkim w ielorakość term inologii, przy pomocy któ rej zjaw ia się pro­ blem atyk a praw dopodobieństw a. Obok angielskiego „verisimilitude” w y­ stępuje także, często zresztą n aw et w ty ch sam ych publikacjach, jego francuski odpowiednik „vraisemblance”, z tak im sam ym podstaw ow ym objaśnieniem oraz inform acją o podziale n a ,,vraisemblance ordinaire” 1 P. E. K n a b e , Schlüsselbegriffe des kunsttheoretischen Denkens in Frank­

reich von der Spätklassik bis zu Ende der Aufklärung. Düsseldorf 1972, s. 472—

479.

2 Por. H. S h a w , Dictionary of Literary Terms. New York 1972. — J. T. S h i p ­ l e y , Dictionary of World Literary Terms. Forms. Techniques. Criticism. New, enlarged and completly revised edition. London 1970. — К. В e с к s ο n, A. G a n z ,

A Reader’s Guide to Literary Terms. A Dictionary. London 1961. — J. A. C u d -

(3)

i „vraisemblance extraordinaire” 3. Prócz ty c h term inów spotykam y jed ­ n ak rów nież cały szereg pojęć zbliżonych znaczeniowo. W słow niku Sha- w a jest to m .in: „probality” (pojm ow ane nie w sensie m atem atycznym , lecz jako praw dopodobieństw o pow iązane z w iarygodnością), obok tego term in u m am y też takie, jak „credibility” i „belief”, a literack i c h a ra k ­ te r przyw o ływ an ych zjaw isk jeszcze silniej podkreśla hasło ,,plausi­

b i li ty ” 4. W pozostałych słow nikach, w k tó ry ch pojaw ia się problem atyka

praw dopodobieństw a, niekoniecznie w y stę p u ją w szystkie te hasła, dw u­ k ro tn ie za to spoty kam y term in ,,bienséances” 5, na co w a rto zwrócić uwagę, gdyż zarów no on, jak zw iązana z nim p ro blem atyka tego, co je s t w lite ra tu rz e uznaw ane za „przyzw oite” i „dopuszczalne” , co je j „przysto i”, odsyła nas znowu w yraźnie do francuskiego pseudoklasy- cyzm u 6. To w idzenie kateg o rii praw dopodobieństw a w jej ujęciu histo­ ry czn ym (nie ty le zresztą chodzi tu o faktyczne uw ikłanie zjaw isk lite ­ rackich w zm ienne podczas przebiegu procesu historycznoliterackiego konw encje, ile o p rzem iany w ujęciach teo rety czny ch tej kategorii) jest stosunkow o najszerzej — poza ograniczającym się w zasadzie do jednej epoki słow nikiem K nabego — p rezentow ane w słow niku Shipleya, się­ gającego aż po A rysto telesa, Cicerona i P lu ta rc h a, przedstaw icieli re n e ­ sansu i w reszcie francuskiego pseudoklasycyzm u oraz Χ ΙΧ -w ieczną po­ wieść realisty czn ą i jej założenia. Tak szerokie, chociaż z n a tu ry rzeczy ograniczone ram am i jednego z haseł, ujęcie historyczne je s t jed n ak w y ­ jątk iem . Pozostałe słow niki i przew odniki encyklopedyczne, w których pojaw ia się k ategoria praw dopodobieństw a, tra k tu ją ją z zasady jako w spółczesny term in teoretycznoliteracki. Oto stosunkow o n a jb ard ziej re ­ p rez e n ta ty w n e ujęcie Shaw a:

P r a w d o p o d o b i e ń s t w o [...]7 pojaw ienie się lub pozór prawdy. D zie­ ło, którego akcja i postacie [characters] w ydają się czytelnikowi „do za­ akceptowania” [to be „acceptable”] i „sensowne” [to „make sense’’] jako ade­ kwatna reprezentacja rzeczywistości, jest określane jako posiadające prawdo­ podobieństwo. Ta w łaściw ość czy też oparcie się na faktach [the actuality] i realizm Steinbeckow skich Gron gniewu bądź siła wyobraźni W niewoli uczuć Maughama jest osiągnięta przez zręczną selekcję, i prezentację tego, o czym czytelnik jest przekonany, że stanow i m aterię życia [the stuff of life]. Termin może być swobodnie tłum aczony jako „podobieństwo do prawdy [like tr u th ]” 8.

3 Zob. C u d d o n , op. cit. — S h i p l e y , op. cit. 4 Zob. S h a w , op. cit.

5 Zob. C u d d o n , op. cit. — S h i p l e y , op. cit.

6 Dla spraw iedliwości trzeba dodać, że termin „bienséances” w ystępuje również "w Słowniku term in ów literackich pod red. J. S ł a w i ń s k i e g o (Wrocław 1976).

7 W opuszczonym fragm encie pojawiają się dwa synonim y tytułow ego hasła

V e r i s i m i l i t u d e „likehood” i „probability”, których po polsku nie sposób jednak

oddać inaczej, jak terminem „prawdopodobieństwo”. 8 S h a w , op. cit., s. 393.

(4)

P R A W D O P O D O B IE Ń S T W O ., 139

Uw ażne p rzypatrzenie się tak sform ułow anem u hasłu pozwala w nim odkryć cechy znam ienne dla niem al w szystkich jego słow nikow ych ujęć. N ależy do nich przede w szystkim tendencja do in te rp re ta c ji kategorii praw dopodobieństw a literackiego jako pojętego dość abstrak cy jn ie i nie­ precy zy jn ie „podobieństw a do p raw d y ”. Z tą w łaśnie ten den cją wiąże się pojaw ianie się jako haseł term inów obocznych, zbliżonych znaczeniowo, ja k „w iarygodność” i „niew iarygodność” („credibility”, „ belief”, „dis-

belief”). Spraw ę tę niem al wszyscy autorzy słow ników w iążą z re p re ­

zentatyw nością całego dzieła literackiego bądź jego przynajm niej n ie­ któ ry ch elem entów , tj. przy jm u ją, że aprobujące uznanie przez czytel­ nika jego praw dopodobieństw a lub w iarygodności prow adzi do tra k to w a ­ nia tegoż dzieła jako reprezentatyw nego wobec rzeczywistości pozalite- rackiej. K olejnym , chociaż nie pojaw iającym się w niektó rych ujęciach, ogniw em łańcucha myślowego staje się rola czytelnika, k tó ry ocenia przed­ staw ione w utw orze w ypadki i postacie jako m niej lub bardziej w ia ry ­ godne i praw dopodobne, a w związku z tym przesądza spraw ę rep rezen ­ tatyw ności tych w ypadków i postaci oraz całego utw oru.

2

H istorię kategorii praw dopodobieństw a w badaniach lite r a c k ic h 'n a ­ leżałoby zacząć od sofistów. Znane za pośrednictw em P lu ta rc h a zdanie Gorgiasza:

ten, kto wprowadza w błąd, jest sprawiedliwszy od tego, kto nie wprowadza, a ten, kto się daje w błąd wprowadzić, jest mądrzejszy od tego, kto się nie daje 9

— odnosi się do tragedii, k tó ra w kontekście początków zarów no teorii m im etyzm u i iluzjonizm u, ja k relatyw izm u filozoficznego tra k to w a n a je s t jako swoiste złudzenie rzeczywistości, quasi-rzeczywistość. Owo złu­ dzenie — o ile można się tego domyślić na podstaw ie zachow anych szczątków wypow iedzi sofistów o retoryce — powinno być jed n ak oparte n a praw dopodobieństw ie jako na głównej zasadzie organizacji. N a takie rozum ienie koncepcji sofistów naprow adzają nas także słowa polem izują­ cego z nim i Platona. W Fajdrosie ustam i Sokratesa potępia on ich za to, iż sądzą, że:

Kto chce być tęgim mówcą, tego nie powinna nic obchodzić prawda w odniesieniu do tego, co sprawiedliwe i dobre w postępowaniu ludzkim i w lu ­ dziach samych [...], bo przecież w sądach nikomu nie chodzi o prawdę w tych rzeczach, tylko o przekonanie. A przekonywają prawdopodobieństwa, w ięc one powinny obchodzić przyszłego mistrza wymowy. Toż nieraz w oskarżeniu lub 9 Zob. E. S a r n o w s k a - T e m e r i u s z , Zarys dziejów poetyki. Od starożyt­ ności do końca XVII w. Warszawa 1985, s. 36. — H. M a r k i e w i c z , Główne

proble m y w ie d zy o literaturze. Wyd. 5, przejrzane i uzupełnione. Kraków 1980,

(5)

w w ym ow ie nawet i faktów nie należy przedstawiać, jeżeli m iały przebieg nieprawdopodobny, ale prawdopodobieństwa. W ogóle mówca powinien szukać tylko prawdopodobieństwa, a prawdzie powiedzieć: bywaj zdrowa, nie wracaj. Bo cała sztuka mówcy tkw i w tym, żeby cały czas miał prawdopodobieństwa za sobą 10.

I niech n as nie m yli stosunkow o dość obszerne i pozornie obiektyw ne refero w an ie przez P lato n a sofistycznej kategorii praw dopodobieństw a, a naw et być może do końca nie należy utożsam iać poglądów au to ra Pań­

stw a z w łożonym znow uż w usta Sokratesa stw ierdzeniem :

się ludzie prawdopodobieństwem karmią dlatego w łaśnie, że jest ono do prawdy podobne. A podobieństwa [...] w każdym wypadku najlepiej i najpiękniej w y ­ najdować potrafi ten, kto prawdę zna n .

W gruncie rzeczy bowiem P lato n — ja k tego dowodzi także dalsza część Fajdrosa — ap ro b u je jedynie p r a w d ę w sztuce, lite ra tu rz e i w y­ mowie. S tąd też końcowe sform ułow anie na in te resu jąc y n a s tem at:

zanim ktoś nie pozna prawdy w każdej materii, o której m ówi czy pisze Γ—1> pokąd nie potrafi mów swoich tak układać i zdobić, ażeby duszom bogatym i subtelnym mógł podawać rzeczy haftowane i dźwięczne, a duszom prostym proste — tak długo nie potrafi być artystą i mistrzem w narodzie mów, ba ani nie nauczy nikogo, ani nie przekona 12.

Za właściwego znanego n am tw órcę kategorii praw dopodobieństw a literackiego należy jednakże uznać A rystotelesa, posługującego się nią zarów no w stosunku do tragedii, jej fab uły i sposobu p rezentacji postaci, ja k w zastosow aniu do epiki:

zadanie poety polega nie na przedstawieniu wydarzeń rzeczywistych, lecz takich, które m ogłyby się zdarzyć, przy czym ta możliwość opiera się na praw ­ dopodobieństwie i konieczności. Historyk i poeta różnią się [...] tym, że jeden m ówi o wydarzeniach, które m iały m iejsce w rzeczywistości, a drugi o takich, które mogą się wydarzyć. [...] poezja wyraża przecież to, co ogólne, historia natom iast to, co jednostkowe.

I w in n y ch p a rtiac h P o e t y k i :

Poeta powinien przedstawiać raczej zdarzenia niem ożliwe, lecz prawdo­ podobne niż możliwe, ale nieprawdopodobne.

Ze względu na efekt artystyczny lepiej jest przecież przedstawić rzecz w ia ­ rygodną, chociaż niem ożliwą, niż możliwą, lecz nie trafiającą do przekona­ nia 1S.

U w ikłanie teo rii praw dopodobieństw a literackiego w całokształt A ry- stotelesow skiej koncepcji naśladow nictw a rzeczyw istości w sztuce sp ra ­

10 P l a t o n , Fajdros. Przełożył oraz wstępem , objaśnieniami i ilustracjam i opa­ trzył W. W i t w i с к i. Warszawa 1958, s. 46.

II Ibidem, s. 48. 12 Ibidem, s. 123.

18 A r y s t o t e l e s , Poetyka. Przełożył i opracował H. P o d b i e l s k i . Wroc­ ław 1983, s. 26, 79, 87. BN II 209.

(6)

P R A W D O P O D O B IE Ń S T W O .., 141

wiło, że później (tj. zwłaszcza w dobie renesansu i pseudoklasycyzm u) zo­ s ta je ona ujm ow ana w yłącznie w tym ostatnim kontekście i uznaw ana za niezbędny w aru n ek naśladow nictw a literackiego, widzianego często jako prosta kopia. Można jedn ak zauważyć n aw et w przytoczonych tu fragm entach, że A rystotelesow i jed n ak nie tylko o to tu chodzi, lecz tak że o teoretyczne ujęcie ogólnego statusu lite ra tu ry w relacji do obiek­ tyw n ej rzeczywistości oraz do czytelnika.

Zarów no w rzym skiej teorii litera tu ry , jak w literackich koncepcjach doby renesansu kategoria praw dopodobieństw a pojaw ia się stosunkow o często, należąc (zwłaszcza w poetyce późnorenesansow ej) do pojęć pod­ staw ow ych. U jęcia te, podkreślające szczególnie związek praw dopodo­ bieństw a z teorią mimesis (postulat jego przestrzegania jest bowiem m o­ tyw o w an y przede w szystkim koniecznością naśladow ania n a tu ry przez sztukę), nie zdają się jed n ak wnosić czegoś zasadniczo nowego czy od­ m iennego do koncepcji A rystotelesa.

Szerzej n atom iast w arto się przyjrzeć kategorii praw dopodobieństw a w ujęciu X V II-wiecznego francuskiego klasycyzm u, k tó ry ją podniósł do rangi podstaw ow ej reg u ły twórczości, reg uły odnoszonej zarów no do fabuły, jak do kreacji postaci, oraz powiązanej z zasadą trzech jedności u . P raw dopodobieństw o zostaje tu uznane za istotną cechę poezji (tj. lite ra ­ tu r y sensu stricto), a w toczonym w końcu lat trzydziesty ch X V II w. sporze o Cyda C orneille’a odniosła sukces ta strona, k tó ra głosiła p ry m a t praw dopodobieństw a nad praw dą, naw et historyczną. Dla głównego te ­ o re ty k a tej kategorii, Jean a Chapelaina, jak rów nież dla w ypow iadają­ cego się w ielekroć na jej tem at René R apina i innych przedstaw icieli francuskiego klasycyzm u tego okresu, sąd o praw dopodobieństw ie jest p rzy ty m przede w szystkim pow iązany z odbiorcą dzieła sztuki (widzem bądź czytelnikiem ), jako praw dopodobne jest bowiem trak to w an e „w szystko to, co jest zgodne z opinią publiczną” 15. W Sztuce poetyckiej Boileau zasada ta została u jęta podobnie:

Jamais au spectateur n ’offrez rien d ’incroyable: Le vrai peut quelquefois n ’être pas vraisemblable. Une merveille absurde est pour moi sans appas: L’esprit n’est point ému de ce qu’il ne croit p a s ie.

14 Zob. R. B r a y, La Formation de la doctrine classique en France. Paris 1951, s. 191—239. — Ph. V a n T i e g h e m , Główne doktryny literackie w e Francji.

Od Plejady do surrealizmu. Przełożyły M. W o d z y ń s k a i E. M a s z e w s k a .

Warszawa 1971, s. 37—61. — W. T a t a r k i e w i c z , Historia estetyki. T. 3. Wroc­ ław 1967, s. 396 n. — R. P r z y b y l s k i , Klasycyzm , czyli P ra w d z iw y koniec K r ó ­

le stw a Polskiego. Warszawa 1983, s. 82—83. — P. Ż b i k o w s k i , K la syc yzm po- stanisławowski. Doktryna estetycznoliteracka. Warszawa 1984, s. 73—142.

15 Zob. zwłaszcza B r a y (op. cit.) i K n a b e (op. cit., s. 474).

13 Cyt. za: K n a b e , op. cit., s. 473. Przekład polski (za: T a t a r k i e w i c z ,

op. cit., s. 621): „Nie dajcie widzom rzeczy nieprawdopodobnych; / Prawda może

czasam i nie być wiarygodna; / Najcudowniejszy absurd jest dla mnie bez w dzię­ ku; / Umysł nie może wzruszyć się tym, w co nie w ierzy”.

(7)

W idać tu w yraźnie, że owo w ym aganie praw dopodobieństw a wiąże się już nie tylko czy n aw et nie ty le z m im etyczną koncepcją sztuki, ile z jej fu nk cjam i u ty lita rn y m i (bezpośrednio jest tu m owa o „w zruszaniu” odbiorcy, ale w dom yśle istnieje też jego „p rzekonyw anie”, możliwe p rze­ de w szystkim dzięki przykładom i argu m en tom uznanym przezeń za w iarygodne).

Zw iązek kategorii praw dopodobieństw a z oczekiw aniam i odbiorcy, z jego p u n k tem w idzenia, dokonuje się we francu sk im klasycyzm ie także dzięki jej bliskości w zględem kateg o rii bienséances. Ta ostatnia opiera się n a p ojaw iającym się rów nież w Poetyce A ry sto telesa pojęciu „stosow- ności”, tj. odpowiedniości zharm onizow anych ze sobą cech prezen to w a­ nego św iata w sto su nk u do tego, co czytelnik lub w idz uznaje za jego „ n a tu rę ”, a ty m sam ym zw iązku m iędzy w idzeniem tego św iata przez a u to ra a g ustem odbiorcy. Bienséances sta ją się więc w sk ra jn y m ujęciu podstaw ow ą k ategorią przesądzającą o tym , co „nadaje się” do lite ra tu ry

sensu stricto f co posiada „w łaściw ą” form ę w yrazu, przez to zaś — pod­

staw ą k ształtow ania praw dopodobieństw a utożsam ianego z tym , co opinia większości w idzów czy czytelników uznaje za w iarygodne.

W X V II-w iecznych fran cu sk ich ujęciach praw dopodobieństw a w arto zwrócić jeszcze uw agę n a rolę podziału na praw dopodobieństw o zw yczaj­ n e („vraisem blance ordinaire”) z jed n ej stro ny , nadzw yczajne zaś („vrai­

sem blance extra ordin a ire”) — z drugiej. P ierw szym m ianem , za Castel-

vestro, obejm ow ano zjaw iska częste czy w ręcz po w szech n e17, d rugim — w y stęp u jące ta k rzadko, że stają się aż niew iarygodne. W obręb ty ch o statn ich zaliczano n iek tó re p rzy n ajm n iej elem en ty cudowności (np. ponadludzkie cechy herosów), czyniąc ty m sam ym „ fu rtk ę ” dla m ożli­ wości ich pojaw iania się w epopei i w traged ii, a zarazem , co je st dla n a s tu istotne, w yznaczając ram y tego, co m ożna uw ażać za praw dopodob­ ne. Z jed n ej stro n y określa je sam a możliwość pojaw ienia się jakiegoś zjaw iska (choćby realizow ana ty lko jednokrotnie), z drugiej — powszech­ ność jego w ystępow ania. Im bardziej zbliża się ono do owej powszech­ ności, ty m w ięcej będzie m iało cech praw dopodobieństw a zwyczajnego.

W znaczeniu o w iele bliższym pojętem u dość niep recy zyjn ie praw do­ podobieństw u życiow em u niż jak iejk olw iek opinii publicznej n a ten te m a t — kategoria praw dopodobieństw a tow arzyszy w X V III w. n a ro ­ dzinom p o w ie ści18. Zarów no bezpośrednie w ypow iedzi jej pierw szych tw órców oraz k ry ty k ó w , ostro odgraniczające postulow ane dla niej p raw ­ dopodobieństw o od znam ien n ej dla rom ansów cudowności, jak p rak ty k a tw órcza, w k tó re j pierwszoosobowe form y n a rra c ji służą na rów ni z

kon-17 Zob. B r a y , op. cit., s. 199 n.

18 Zob. M. A l l o t , Novelists on the Novel. London 1960, s. 3—82. — I. W a t t ,

Narodziny powieści. Studia о Defoe’em, Richardsonie i Fieldingu. Przełożyła

(8)

P R A W D O P O D O B IE Ń S T W O .. 143

kretnością i szczegółowością opisów uw iarygodnianiu przedstaw ionych zdarzeń, spraw iają, że rola tej kategorii w rodzącej się powieści jest b a r­ dzo duża. Za znam ienne można tu uznać stanow isko Fieldinga, który w swojej Historii życia Toma Jonesa przyw ołuje co praw da A rystotelesa i bezpośrednio się z nim zgadza, twierdząc:

fabuła powinna być nie tylko utrzymana w granicach m ożliwości i prawdo­ podobieństwa ludzkiego postępowania, ale dostosowana do charakterów osób działających 19

— zarazem jed n ak tra k tu je rolę powieściopisarza jako „dziejopisa” i do­ puszcza możliwość ukazyw ania przezeń zjaw isk niezw ykłych, nie posia­ dających ap ro b aty opinii publicznej.

Χ ΙΧ -wieczne w ystępow anie kategorii praw dopodobieństw a w zastoso­ w aniu do lite ra tu ry nie wiąże się już tak bezpośrednio ze znajom ością i k o nty n u acją ujęcia S tag iry ty . Z jednej stro n y w ystępow anie to polega n a posługiw aniu się ty m pojęciem przez znaczną część k ry ty k i litera c ­ kiej. Żąda ona — w zw iązku z p rzy jęty m przez siebie założeniem m im e- tyzm u — praw dopodobieństw a przedstaw ionej w u tw orach rzeczyw is­ tości (niem al w yłącznie chodzi tu jednak o naiw nie pojęte praw dopodo­ bieństw o życiowe). P o stu lat ten najczęściej sprow adza się do potępienia w szelkich elem entów fan tasty k i i rom antycznej frenezji, posiada więc p rzy ty m oczywiście bardzo w yraźne oblicze antyrom antyczne. Jako za­ gadnienie arty sty czne in teresu jąca n as tu kategoria pojaw ia się także k ilk ak ro tn ie w sform ułow anych bezpośrednio w ypow iedziach o sztuce w ielkich tw órców i przedstaw icieli powieści realistycznej — szczególnie Balzaka i Dickensa, z polskich zaś P ru sa i Sienkiewicza. Zwłaszcza Bal­ zak zdaje sobie doskonale spraw ę z tego, iż:

historyk obyczajów [tj. powieściopisarz] podlega prawom twardszym niż te, które władają historykiem faktów; musi uczynić wszystko prawdopodobnym, nawet to, co prawdziwe; gdy w dziedzinie w łaściwej historii niemożność uspra­ w iedliw iona jest tym, że się zdarzyła20.

Sienkiewicz i P ru s o p erują pojęciem praw dopodobieństw a nato m iast przede w szystkim w związku z problem atyką powieści historycznej, w k tó rej — analogicznie do badań Cuviera, rekonstruującego postać kopal­ nego zw ierzęcia z zachow anych ułam ków jego kości — „należy odtw a­ rzać praw dopodobnie”, co au to r Trylogii bardziej p ojm uje jako „zgodnie z poziomem kulturow ym , wiedzą i doświadczeniem życiow ym czytel­ n ik a ”, podczas gdy tw órca Lalki domaga się zgodności z historią i usiłuje zbliżyć tę kategorię do praw dopodobieństw a traktow anego jako istniejąca

19 H. F i e l d i n g , Historia życia Toma Jonesa, czyli Dzieje podrzutka. Prze­ łożyła А. В i d w e 11. Т. 1. Warszawa 1955, s. 446.

20 H. B a l z a c , Chłopi. Przełożył i wstępem opatrzył T. Ż e l e ń s k i ( Boy) . Warszawa 1948, s. 193.

(9)

obiektyw nie śred nia ary tm ety c zn a w y d a r z e ń 21. Z polskich X IX -w iecz- n y ch ujęć praw dopodobieństw a literackiego w arto jeszcze przypom nieć o p artą na Spielhagenie koncepcję Teodora Jeske-C hoińskiego, u w ażają­ cego je za głów ną zasadę, k tó ra pow inna organizować u k ład treści dzieła literackiego, ta k jak przedm iotow ość w inna generow ać jego f o r m ę 22. P raw dopodobieństw o Jeske-C hoiński rozum ie jedn ak przede w szystkim jak o unik an ie przez tw ó rcę w y d arzeń przypadkow ych i niew iarygodnych, rezyg n ację z fa n ta sty k i i idealizacji postaci, k ategoria ta w ięc w jego w i­ dzeniu prow adzi do ujęć bliskich płaskiem u m im e ty zmówi.

Spośród badaczy Χ ΙΧ -w iecznych w arto jeszcze przypom nieć H ippo- ly te ’a T aine’a, nie zajm ującego się jed n ak bezpośrednio literack im p ra w ­ dopodobieństw em . W jego teorii zbieżności cech utw oru, convergence, stanow iącej sw oistą k on ty n u ację pseudoklasycznej bienséance, pojaw ia się in te re su ją c y podział tej kategorii na w ew nętrzną, w iążącą się ze stop­ niem um otyw ow ania i logicznym układem im m an entn ych , w ew nętrzn ych cech dzieła literackiego, oraz zew nętrzną, określającą stopień bliskości tegoż dzieła wobec rzeczyw istości pozaliterackiej 23.

X X -w ieczna re in k a rn a c ja praw dopodobieństw a jako kategorii litera c ­ kiej wiąże się bardzo ściśle ze stru k tu ralizm em . Nie tylko dlatego, że tem u w łaśnie zagadnieniu pośw ięcony został specjalny n u m e r „Com m u­ n icatio n s”, w k tó ry m zn a jd u jem y a rty k u ły niem al w szystkich czołow ych p rzedstaw icieli stru k tu ra liz m u francuskiego 24, ale także, i głównie, z tych powodów, że p rezen tow ana tu koncepcja praw dopodobieństw a — a po­ średnio także całej lite ra tu ry — przy n ajm n iej zalążkowo tk w i w w ielu in n y ch pracach stru k tu ra listy c z n y c h (zwłaszcza w pracach form alistów rosyjskich, w ich teo rii m otyw acji) i stanow i wręcz „k lasyczny” p rzykład stru k tu ra listy c z n e g o u jęcia stosunku dzieła literackiego do pozaliterac­ kiej rzeczyw istości. Isto ta tego ujęcia polega przede w szystkim na bardzo o stry m odcięciu się od ty c h koncepcji literackiego praw dopodobieństw a, k tó re kategorię tę tr a k tu ją jako praw dopodobieństw o życiowe, tj. uży­ w a ją jej do oceny ty p u m im etyzm u utw oru, zakładając, że jest on od­ zw ierciedleniem rzeczyw istości rea ln ej i w zw iązku z ty m pow inny się w nim pojaw iać ty lk o tak ie zjaw iska, które w tej rzeczyw istości w y stę ­ p u ją stosunkow o często, z dużym stopniem praw dopodobieństw a. Takie

21 Zob. B. P r u s , „Ogniem i m ieczem ”, powieść z dawn ych lat Henryka Sien­

kiewicza. „Kraj” 1884. — H. S i e n k i e w i c z , O powieśc i historycznej. „Słowo”

1889. — A. M a r t u s z e w s k a , Należy odtw arzać prawdopodobnie... (O pojęciu

praw dopodobieństw a w polskiej k ry ty c e pozytyw isty czn ej). W zbiorze: Prace ofia­ row ane H enrykow i Markiewiczowi. Pod redakcją T. W e i s s a . Kraków—Wrocław

1984.

22 T. J e s k e - C h o i ń s k i , Teoria powieści. „N iw a” t. 24 (1883).

23 H. T a i n e , Filozofia sztuki. Przełożył A. S y g i e t y ń s k i . Wyd. 2. T. 1. Lw ów 1911, s. 23—35.

(10)

P R A W D O P O D O B IE Ń S T W O .., 145

trak to w an ie in teresu jącej nas tu kategorii zostaje przez Tzvetana Todo- rova, ale przecież nie tylko przez niego, zupełnie odrzucone i obdarzone m ianem naiw nego. Jeżeli można używać — zdaniem autorów tekstów opublikow anych w przyw oływ anym num erze „C om m unications” — poję­ cia praw dopodobieństw a na określenie jakiejś relacji posiadającej w sto­ sunku do dzieła literackiego zew nętrzny ch arakter, to najw yżej jest to relacja m iędzy owym dziełem a anonim ow ym i rozproszonym tekstem , k tó ry stanow i opinia publiczna (inaczej, zwłaszcza przez Metza, określana m ianem extra -tek stu 25).

W innym znaczeniu i n a innym poziomie można mówić o praw dopo­ dobieństw ie jako o w ew nętrznej zasadzie organizacji tekstu literackiego, wiążącej się z jego przynależnością do określonego gatu nk u i koniecznoś­ cią podporządkow ania się jego praw om (w ty m sensie — jako m otyw a­ cja, czyli uzasadnienie istnienia i funkcji poszczególnych elem entów tego tek stu — problem ten pojaw ia się u form alistów rosyjskich oraz u przed­ staw icieli praskiej szkoły stru k tu ra ln ej). To w łaśnie ujęcie praw dopodo­ bieństw a staje się dla Todorova oraz dla innych autorów opublikow a­ nych w om aw ianym num erze „Com m unications” (poza — w pew nej m ierze — Rolandem B a rth e s’em) podstawowe. Tym bardziej, że tw órca

P o etyki prozy zdecydow anie odm iennie u jm u je tak i sposób organizacji

tek stu literackiego, k tó ry usiłuje odesłać czytelnika do rzeczywistości po- zaliterackiej jako p u n k tu odniesienia. W ty m ostatnim aspekcie praw do­ podobieństw o zwie „m aską p raw te k stu ”, form ułując jego definicję n a ­ stępująco:

dziś mówi się o prawdopodobieństwie dzieła o tyle, o ile ono [tj. to dziieło] usiłuje nas przekonać, że jest zgodne z rzeczywistością, a nie ze swoim i w łas­ nymi prawami; inaczej m ówiąc to, co prawdopodobne [le vr aisem blable], jest maską, którą przybierają prawa tekstu i którą powinniśmy przyjąć [nozis

devons prendre] jako relację w obec rzeczyw istości2e.

W zw iązku z ty m kategoria literackiego praw dopodobieństw a w ujęciu Todorova przejaw ia się na dwóch poziomach: 1) na poziomie p raw tekstu; 2) na poziomie m askow ania tychże praw , czyli w ty ch zabiegach re to ­ rycznych, któ re usiłują owe praw a ukazać jako zależne od rzeczyw is­ tości pozaliterackiej („soumissions au referen t”).

I n iech nas nie m yli nieco odm ienne stanow isko R olanda B arth es’a, k tó ry sądzi, że przejaw iające się w prozie nowoczesnej (przynajm niej od F lau b erta) jako swoista „realność” (tj. uszczegółowiony i pełen odwo­ łań do pozaliterackich konkretów opis) praw dopodobieństw o literackie nie jest już bezpośrednio zw iązane z praw am i tekstu. Badacz ten bowiem

25 Ch. M e t z , Le Dire et le dit au cinéma: vers le déclin d ’un vraisemblable. Jw.

23 T. T o d o r o v , Poétique de la prose. Paris 1971, s. 94. — Zob. też T. T o d o - r o V, Introduction. „Communications” 1968, nr 11.

(11)

uw aża, że m am y w ty m w y p ad k u do czynienia tylko z „efektem re a l­ ności”, k tó ry tw orzy jed yn ie ,,ilu z ję .re fe re n c ja ln ą ”, nie odsyłając w g ru n ­ cie rzeczy w cale do pozaliterackiej rzeczyw istości, lecz stanow iąc cel sam dla siebie 27. K oncepcja ta w istocie jest daleko bliższa stw orzonej przez Todorova kateg o rii praw dopodobieństw a jako m aski i swoistego zabiegu retorycznego (przyw oływ ane przez B arth es’a opisy „up raw dopodobniają” bowiem p rzedstaw ioną w u tw o rze rzeczywistość) niż jakiejk olw iek kon­ cepcji praw dopodobieństw a zew nątrzliterackiego.

Z ajm ujący się podobnym i problem am i nieco później Jo n a th a n C uller (któ ry przy w ołu je zresztą prace Todorova) sprow adza pojęcie literack ie­ go praw dopodobieństw a n a tro ch ę in n y g r u n t 28, w iążąc je z w yekspo­ now anym jako naczelny problem em konw encji i „osw ajania się” z nią czytelnika (tj. aprobow ania jej jako znanej, pow iązania jej z w zorcem , k tó ry jest już w jakiś sposób p rz y ję ty i zrozum iany oraz zaakceptow any). W ujęciu C u llera praw dopodobieństw o — rozp atry w an e przezeń na pię­ ciu różnych poziomach, uporządkow anych w edle coraz „w ęższej”, coraz , bardziej jednostkow ej płaszczyzny odniesienia — jest trak to w an e jako stosunek zachodzący m iędzy dziełem literack im a wszelkiego innego ro­ d z a ju tekstam i. P ojaw ia się tu więc jako sw oista relacja in te rte k stu a ln a,

k tó ra z p u n k tu w idzenia C ullera dotyczy zarów no stosunku lite ra tu ry do te k s tu przysw ojonego społecznie, pojm ow anego jako „praw dziw e życie”, ja k jej zw iązków z całym system em k ulturo w ym , a wreszcie odwołań poszczególnych utw orów do tra d y c ji czy in ny ch k o n k retn y ch utw orów (przy pomocy ironii bądź parodii).

3

Ten k ró tk i przegląd różnych ujęć kategorii literackiego praw dopodo­ b ieństw a w p rzek ro ju h istorycznym pozwoli n am chyba spostrzec, że w gruncie rzeczy k ategoria ta dotyczy zjaw isk różnych, choć ze sobą pow iązanych. Łączy je to, że p u n k tem w yjścia analizy ich w szystkich je st samo dzieło literackie, jego n a tu ra i ukształtow anie. Dzieli zaś to, że owo ujm ow ane w różnych znaczeniach i aspektach praw dopodobieństw o stosow ane je st raz do opisu zjaw isk zachodzących na sam ej pow ierzchni tegoż dzieła, in n y m zaś razem — p o jaw iających się w jego s tru k tu rz e głębokiej; w n iek tó ry ch w yp ad k ach służy do p rezen tacji relacji św iata przedstaw ionego w u tw orze wobec rzeczyw istości pozaliterackiej (częściej zresztą — wobec opinii publicznej o tej rzeczywistości), kiedy indziej zaś — ośw ietlaniu w zajem nych relacji różnych części u tw o ru i ew en tu ­

27 R. B a r t h e s , L’Effet de Reel. „Communications” 1968, nr 11.

28 J. C u l l e r , Kon w encja i oswojenie. Przełożył I. S i e r a d z k i . W zbio­ rze: Znak — styl — konwencja. Wybrał i w stępem opatrzył M. G ł o w i ń s k i . Warszawa 1977.

(12)

P R A W D O P O D O B IE Ń S T W O .., 147

alnie n aw et jego stosunku wTobec wzorca gatunkow ego i szeroko pojętej tra d y c ji literackiej.

Po pierw sze bowiem pojaw ia się tu problem atyka w i a r y g o d n o ­ ś c i zdarzeń i postaci przedstaw ionych w utw orze, jak rów nież p rezento­ w anej w nim przestrzeni i czasu, ich p o d o b i e ń s t w a d o p r a w d y . L ite ra tu ra , zwłaszcza ta świadomie oparta na założeniach m im etycznych, od początków swego istnienia dbała o taką p rezentację św iata przez nią opisyw anego, by mógł on uchodzić za obraz św iata rzeczyw istego (naw et zresztą rezygnując z m im etyzm u sensu stricto, chętnie stosuje i l u z j ę i s t n i e n i a przedstaw ionej rzeczywistości; o czym świadczy choćby bogactwo szczegółów, w ty m także topograficznych — nie jest tu w ty m w y padku isto tn y fakt, że są one zupełnie fikcyjne i nie posiadają odpo­ w iedników w rzeczyw istości realnej — oraz m im etyzm fo rm aln y we współczesnej nam fantasy, np. w cyklu Tolkiena Władca pierścienia).

W zw iązku z ty m dążeniem do uzyskania w iarygodności pojaw ia się cały szereg skonw encjonalizow anych chwytów, które można by obdarzyć w spólnym m ianem m e c h a n i z m ó w czy t eż z a b i e g ó w u p r a w - d o p o d o b n i a j ą c y c h . Pokrótce w ym ienię główne spośród nich:

1. P rzejaw iająca się zwłaszcza w początkowej p a rtii u tw oru dążność do takiej kreacji jego czasu i przestrzeni, by m ogły być poczytane za frag m en t rzeczyw istości istniejącej realnie. Główną rolę odgryw a tu przyw oływ anie historycznego czasu i znanych z h istorii w ydarzeń oraz autenty cznej, k o n k retn ej przestrzeni (stąd rola toponom astyki) bądź ich posiadających rangę praw dopodobieństw a odpowiedników (fikcyjne n a ­ zw y przestrzeni, utw orzone na wzór nazw autentycznych, ty p u „Soplico- w o”; posługiw anie się ogólnie przy jęty m i jednostkam i m iar przestrzeni i czasu, etc.).

2. Dążność do takiej kreacji postaci, k tó ra zaśw iadczałaby obiektyw ­ ne, niezależne od literackiego, istnienie ty ch postaci lub choćby możliwość tego istnienia. T utaj znów isto tn ą rolę pełni onom astyka, czyli w ty m w ypadku obdarzenie bohatera im ieniem i nazw iskiem auten tyczn ym (od­ syłającym albo do konkretnego człowieka, faktycznie żyjącego, albo też do zbioru osób posługujących się tym i im ionam i i nazw iskam i, np. do „K ow alskich”) bądź fikcyjnym , ale brzm iącym praw dopodobnie. Obok niej liczy się fizjonom ika, jako dość powszechnie — zwłaszcza w X IX w. — p rzy ję ty sposób w nioskow ania o charakterze człowieka na podstaw ie jego zew nętrznego w yglądu. W grę wchodzi jeszcze olbrzym ia rola typizacji, pozw alającej trak to w ać przedstaw ioną postać jako należą­ cą do kręg u ludzi, któ rzy posiadają takie a nie inne cechy (ludzi „w ogó­ le ”, tj. przynależnych do rzeczywistości realnej).

3. P rezen tacja w szelakich rekw izytów jako zjaw isk typow ych bądź pow szechnych, tj. w pisyw anie ich do określonego rodzaju zjaw isk istn ie­ jących w pozaliterackiej rzeczywistości poprzez bezpośrednie typizujące zabiegi (np.: „Nie był to dw ór w ielkopański, ale jeden z ty ch stary ch

(13)

szlacheckich dworów, w k tó ry ch niegdyś m ieściły się znaczne dostatki i w rzało życie ludne, szerokie, w esołe” 29) lub poprzez posłużenie się ich faktyczną — znaną doskonale czytelnikow i z autopsji — powszechnością czy wręcz codziennością (np. b o h aterk a nuci przebój m odny w czasie, w któ ry m rozgryw a się akcja; w bloku, w k tó ry m m ieszka, psu je się stale winda).

4. Z m ierzanie do uzyskania w iarygodności istnienia opisyw anego św iata poprzez szczegółowość dotyczącego go opisu (stosowanie tego za­ biegu przez w spółczesną n am fa n tasy m a ju ż c h a ra k te r w tó rn y, opiera się bowiem na pow szechnej znajom ości i aprobacie konw encji realistycznej powieści Χ ΙΧ -w iecznej, a także n a znajom ości fun kcji pełnionej w niej przez uszczegółowione opisy).

5. P osługiw anie się form am i odw ołującym i się do au tenty cznie w y ­ stęp u jący ch form w ypow iedzi p ozaliterackich (pam iętnika, dziennika, lis­ tu , dialogu-rozm ow y), czyli m im etyzm em fo rm aln ym 30.

W szystkie te zabiegi upraw dopodobniają — a ty m sam ym u w iarygod­ n ia ją — św iat przed staw io n y w u tw orze literackim , przyw ołując ko ntekst św iata istniejącego realn ie, w k tó ry ten * pierw szy św iat w pisują. Nie przesądzają jed n a k b y n ajm niej do końca o praw dziw ości ani n aw et o oparciu n a zasadzie praw dopodobieństw a życiowego przedstaw ionej w utw orze rzeczyw istości (czy o zgodności z opinią publiczną na tem àt tego, co uchodzi za praw dopodobne), chociaż je sugerują. N iejed no kro t­ nie — zwłaszcza w g atu n k ach literack ich zw iązanych z fan ta sty k ą — spo ty kam y n iek tó re z w ym ienionych tu zabiegów uw iarygodniających (szczególnie czw arty, p olegający n a roli pełnionej przez uszczegółowiony opis, ale czasem rów nież — dotyczy to przede w szystkim fan tasty k i grozy — także pozostałe), chociaż p rzedstaw iony św iat nie odpowiada rzeczyw istości znanej z em pirii. We w spom nianej fan tasty ce grozy sto­ sunkow o duże n asilenie ty c h zabiegów w początkow ych p artiach utw o ru , a ty m sam ym p rez e n ta c ja przedstaw ionego tam św iata jako realnego, jest sw oistą zasadą ściśle zw iązaną z założeniem istnienia „szczeliny” 31 m ię­ dzy racjonalistycznym obrazem tego św iata a niesam ow itością i z u k a ­ zaniem „w łaściw ego” oblicza (tj. groźnego i niesam ow itego w łaśnie) rze ­ czywistości. K ied y w „zw yk ły m ” dom u u jaw n ia się o północy „ trz y n a sta ” ko m n ata ze straszący m ta m duchem , obraz „ n o rm a ln e j” rzeczywistości zaprezentow anej w utw orze m usi ulec przew artościow aniu, choćby w po­

24 E. O r z e s z k o w a , Nad Niemnem. W: Pisma zebrane. T. 21. Warszawa 1951, s. 20.

80 Ten funkcjonujący w Polsce przede w szystkim w pracach M. Głowińskiego termin poszerzam o pojęcie dialogu-rozmowy.

S1 Zob. R. C a i l l o i s , Od baśni do „science fiction”. W: Odpowiedzialność i styl. Eseje. Wybór M. Ż u r o w s k i e g o . Słowo w stępne J. B ł o ń s k i e g o . War­

(14)

P R A W D O P O D O B IE Ń S T W O . 149

czątkow ych p artiach tegoż u tw oru była ona jak najściślej zlokalizowana n a m apie i umieszczona w historycznym czasie. Podobnie szczegółowe upraw dopodobnianie zjaw isk przedstaw ianych w litera tu rz e dydaktycznej (w erystycznej, nie posiadającej charak teru sensu stricto alegorycznego) by najm niej nie przesądza do końca o istotnej n atu rz e prezentow anego tam św iata. W litera tu rz e tej bowiem postacie aprobow ane ze w zględu n a to, że są nośnikam i pożądanych postaw społecznych bądź m oralnych, dokonują niew iarygodnych — n a m iarę baśni czy n aw et m itu — boha­ terskich czynów i m uszą w brew w szelkiem u życiowem u praw dopodobień­ stw u zwyciężyć (jedynie w ostateczności — zwyciężyć m oralnie).

Roli zabiegów upraw dopodobniających nie sprow adzałabym jed n a k — ja k to czyni Todorov — do roli m aski u kryw ającej właściwe praw a te ­ kstu. Faktycznie bowiem takiej roli nie u siłują one na ogół pełnić. Chociaż np. we w spom nianej tu litera tu rz e dydaktycznej sugerują, że św iat (ale św iat w łaśnie, a nie tylko ten jego „ frag m en t”, k tóry został w niej przed­ staw iony) tak i jest czy powinien być, ja k ten opisany, to przecież nie p otrafią ukry ć za sobą „naszego” bohatera, k tó ry stosunkow o często w y ­ stępuje tu w roli fikcyjnego przykładu na realnie spotykane zjaw iska. Podobnie jest w n iek tó ry ch nowszych odm ianach fantasty ki, naukow ej zwłaszcza. Zabiegi uw iarygodniające mogą tu próbować narzucić czytel­ nikow i sugestię, że w realn y m świecie przyszłości ludzkość spotka się z problem am i zbliżonym i do przedstaw ionych w utw orze, w znikom ym jed nak stopniu u siłu ją m u wmówić, że m a on do czynienia z opisem realnej rzeczywistości, a nie z dziełem literackim , gdyż uniem ożliw ia to fikcyjny, um ieszczony w przyszłości, czas akcji. L ite ra tu ra bow iem — przede w szystkim zaś lite ra tu ra nam współczesna — n a d e r często (zwła­ szcza gdy adresow ana jest do wyrobionego czytelnika, posiadającego w ie­ dzę hum anistyczną i wysoki poziom k u ltu ry literackiej 32) świadom ie i bezspornie p rezen tu je się w swej w łasnej postaci, jako l i t e r a t u r a , kokietując swego odbiorcę grą w literackość. Zjawisko to, znam ienne za­ rów no dla powieści S te rn e ’a, jak dla współczesnej prozy autotem atyczn ej, w a rte jest przypom nienia. I chociaż m aksym alne nasilenie „literackości” i idącej z nią w parze kreacyjności nie pokryw a się niem al nigdy z ta - kim że nasileniem w ystępow ania zabiegów upraw dopodobniających, p rze­ cież się ta k absolutnie nie w ykluczają. Istn ieją bow iem u tw o ry literackie świadom ie i bezpośrednio sygnalizujące, że chodzi w nich o ukazanie m o ż l i w o ś c i w ystępow ania różnych zjaw isk czy wręcz n aw et a lte r ­ n a ty w n y c h światów.

Rola zabiegów czy m echanizm ów uw iarygodniających przedstaw ioną w dziele literackim rzeczywistość polega na czymś innym . One bowiem stanow ią isto tn y elem ent właściwego utw orow i realistycznem u porozu­

82 Zob. B. S u ł k o w s k i , Powieść i czytelnicy. Społeczne uwarunkow anie zja­

(15)

m ienia a u to ra z czytelnikiem co do n a tu ry przedstaw ionego św iata i jego zw iązków z rzeczyw istością pozaliteracką. Inaczej m ówiąc — w spółtw o­ rzą one zaw ieran y m iędzy nadaw cą a odbiorcą dzieła literackiego p a k t r e f e r e n c j a l n y 33, k tó ry może n a w e t lepiej byłoby obdarzyć m ia­ nem p a k t u m i m e t y c z n e g o . O dw ołując się bow iem do rzeczy­ wistości pozaliterackiej — przypom nijm y p rzy okazji, że nie bez powodu najw iększe nasilenie zabiegów uw iary god niający ch przypada n a po­ czątkow e p a rtie u tw o ru — sygnalizują, że św iat przedstaw iony w dziele, w k tó ry m się zn ajd u ją, je st w jakiś sposób re p re z e n ta ty w n y wobec tam ­ tej rzeczyw istości, że stanow i jak iś rodzaj jej naśladow nictw a, kopii czy też m odelu. Oczywiście p a k t ten nie m usi być do końca dotrzym any, ale to już dalsza spraw a w iążąca się także z p ro b lem aty ką praw dopodobień­ stw a n a in n y ch poziom ach dzieła literackiego, już nie tylko na sam ej jego pow ierzchni.

4

Podstaw ow a trud no ść rozw iązania p ro blem aty ki literackiego praw d o ­ podobieństw a wiąże się — ja k ju ż częściowo sygnalizow ałam — z jed ­ nej stro n y z pew nym u bóstw em naszej term inologii, ujm ującej za po­ m ocą tego sam ego słowa zjaw iska ta k jed n ak różne ja k podobieństw o do p raw d y i m ożliwość w ystępow ania określonych elem entów , dającą się n a w e t ująć liczbowo (z p u n k tu w idzenia rac h u n k u praw dopodobień­ stw a czy też staty sty k i); z drugiej zaś stro n y — ze złożonością sam ej isto ty dzieła literackiego, jego wielopoziomowości, n a tu ry jego fikcji, a także ze zróżnicow anym stosunkiem tej ostatniej do rzeczyw istości re a l­ nej. P ró b u jąc dalej uporządkow ać pojaw iające się tu problem y, należało­ by sięgnąć do rozróżnienia dokonanego przez T aine’a w zględem k o n w er­ gencji, czyli mówić raz o praw dopodobieństw ie w ew n ętrzn y m dzieła lite ­ rackiego, drugi raz zaś — o praw dopodobieństw ie zew nątrzliterackim . Pojęcie p r a w d o p o d o b i e ń s t w a w e w n ą t r z l i t e r a c k i e g o stosować m ożna by do c h a ra k te ry sty k i w ystępow ania w pojedynczym utw orze albo w g ru p ach u tw orów określonych zjaw isk i elem entów ich budow y z k o n k retn ą częstotliw ością. N ależałoby więc posługiw ać się ty m term inem , kiedy mówi się o częstotliw ości poszczególnych części m ow y czy n aw et pojedynczych słów w dziele literackim ; kiedy stw ierdza się możliwość pojaw ienia się w d an y m g a tu n k u określonej m atry cy fa b u ­ larn e j, schem atu bądź ste re o ty p u fabularnego, postaci z kręg u fan tasty cz­ nego lub zw iązanej z lite ra tu rą realistyczną, czasem n a w e t k reacji b ędą­ cej opisem a u ten ty czn ej osoby. Oczywiście^ częstotliw ość w ystępow ania

83 Zob. Ph. L e j e u n e, Fakt autobiograficzny. Tłumaczył A. W. L a b u d a , „Teksty” 1975, z. 5, s. 42—44.

(16)

PR A W D O P O D O B IE Ń S T W O .., 151

ty ch zjaw isk będzie różna w rozm aitych g atunkach literack ich i odm ien­ ny ch epokach historycznoliterackich czy prądach, rządzą nią bowiem praw idłow ości powiązane z konw encjam i. Rzecz jasna przy tym , że moż­ liwość badania praw dopodobieństw a pojaw iania się poszczególnych ele­ m entów zależy także w sw oisty sposób od rozw iązania problem u istn ie ­ nia i c h a ra k te ru ty ch elem entów i dotyczących ich praw idłowości, cho­ ciaż statysty czn a n a tu ra większości w ew nątrzliterackich zjaw isk nie może chyba budzić wątpliwości.

W w ypadku badania częstotliwości w ystępow ania różnych elem entów w ew nątrz dzieła literackiego można więc mówić o praw dopodobieństw ie tego w ystępow ania, i to n aw et o praw dopodobieństw ie w sensie m atem a­ tycznym , pow iązanym z probabilistyką. Zarówno bowiem frekw encja określonych słów czy innych zjaw isk o charakterze językow ym (różna oczywiście w rozm aitych gatunkach i w odm iennych epokach historycz­ noliterackich, a n aw et w twórczości danego pisarza), jak możliwość po­ jaw ienia się ko n k retn y ch chw ytów kom pozycyjnych, odm ian schem atów fab u larn y ch czy typów bohaterów (znowu zrelatyw izow ana w stosun­ k u do gatunków i epok bądź prądów ) etc. — w ystępu ją z różnym stop­ niem praw dopodobieństw a, k tó re da się w yrazić stosunkiem liczbowym. Oczywiście możliwość przedstaw ienia go w takiej w łaśnie postaci za­ istn ieje dopiero po dokonaniu szeregu bardzo żm udnych badań s ta ty ­ stycznych. Ale już dzisiaj doskonale wiadomo każdem u badaczowi lite ­ ra tu r y i w ielu n aw et średnio oczytanym jej odbiorcom, że np. praw do­ podobieństw o spotkania postaci smoka jest znaczne przy lek tu rze baśni ludow ej ty p u magicznego, nieco m niejsze — przy obcowaniu z g a tu n ­ kiem obdarzonym m ianem fantasy, zupełnie zaś znikom e podczas czytania Χ ΙΧ -w iecznej powieści realistycznej (choć i tam — teoretycznie p rzy ­ najm niej — postać ta może się pojawić w przytoczonej przez bohatera baśni). Podobnie jest z częstotliwością w ystępow ania np. słowa „ g irlan ­ d a ”, k tó ra zupełnie odm iennie k ształtu je się w polskiej poezji ro m an ­ tycznej niż we współczesnej nam realistycznej prozie. Macochę prześlad u­ jącą niew inną, cnotliw ą a piękną pasierbicę m ożem y spotkać albo w baśni, albo w p opularnym rom ansie (przypom nijm y sobie powieść A gniesz­ ki G ü n th e r Św ięta i jej błazen), natom iast być może, iż nie zetkniem y się z nią w cale we współczesnej poezji... Choćby ten o statni przykład udo­ w adnia chyba w w ystarczającym stopniu, że chodzi tu o praw dopodo­ bieństw o ściśle w ew nątrzliterack ie, nie posiadające na ogół żadnego bez­ pośredniego związku z częstotliwością ew entualnego pojaw iania się ty ch zjaw isk w życiu realnym . Można też — celem odcięcia tej kategorii od innych lub choćby jej odróżnienia od pozostałych rodzajów praw dopo­ dobieństw a w zastosow aniu do dzieła literackiego — używać w ty m w y ­ padku słowa „probab ilisty k a”, gdyż chodzi tu o zjaw iska, k tó ry c h czę­ stotliw ość w ystępow ania da się policzyć i ująć w praw idłow ości ty p u sta ­ tystycznego, ty m sam ym też — po dokonaniu tych zabiegów — m ożna

(17)

przew idzieć szansę ich pojaw ienia się w określonych gatunkach, epokach i p rąd ach historycznoliterackich. N ależy jed n a k przy ty m pam iętać, że owa możliwość „policzalności” je s t ty m większa, im bardziej lite ra tu ra , w stosunku do k tó rej te poczynania podejm ujem y, będzie pozbawiona p iętna w ielkiej indyw idualności i oryginalności, im bardziej będzie skon­ w encjonalizow ana.

5

N ajbardziej k o n tro w ersy jn y m problem em w teorii literackiego p raw ­ dopodobieństw a okazuje się spraw a istn ienia tego jego rodzaju, któ­ ry uprzednio tu już nazw ałam p r a w d o p o d o b i e ń s t w e m z e- w n ą t r z l i t e r a c k i m . N iem al zupełnie p rzem ilczają ten rodzaj p raw ­ dopodobieństw a teorie X V II- X V III-w ieczne. S tru k tu raliśc i zaś albo je w ręcz n egują, albo też zastępują, tra k tu ją c jako jedno z ujęć literack ie­ go praw dopodobieństw a relację m iędzy tek stem literack im a „rozproszo­ n y m ” i „anonim ow ym ” tek stem opinii publicznej. Takie postaw ienie sp ra­ w y prow adzi — niekoniecznie zresztą bezpośrednio — do w niosku, że nie istn ieje żadne odzw ierciedlenie rzeczyw istości realn ej w litera tu rz e , k tó ra (i to ty lk o w n ajlep szym razie) odnosi się do opinii publicznej, a nie do owej o biektyw nie istn iejącej rzeczywistości. P raw dopodobień­ stw o staje się w ty m w y pad k u kateg o rią służącą sw oistem u z a m a z y ­ w a n i u zw iązków lite ra tu ry z tą rzeczyw istością. To bowiem, co n a ­ zy w any opinią publiczną, jest w gruncie rzeczy także odzw ierciedleniem pozaliterackiej rzeczyw istości, a nie nią sam ą, i to najczęściej odzw ier­ ciedleniem w k rzy w y m zw ierciadle pow szechnie p rzy ję ty c h złudzeń i za- fałszowań...

Pojaw ienie się k ateg o rii opinii publicznej i sam a możliwość tego po­ jaw ien ia się zw iązane są n a jb ard ziej z w y stęp u jącą w pojęciu p raw d o­ podobieństw a logicznego (ujm ow anego w kontekście w nioskow ania su­ b iektyw nie niepew nego) sp raw ą roli przesłanek. W definicji logicznego praw dopodobieństw a, podanej przez K azim ierza A jdukiew icza, spoty k a­ m y takie sform ułow anie:

Nie można [...] m ówić o praw dopodobieństwie logicznym jakiegoś zdania po prostu, lecz tylko o prawdopodobieństwie logicznym tego zdania z uwagi na takie a takie in form acje84.

We w nioskow aniu sub iek ty w n ie niepew n ym bow iem ■— zdaniem tego badacza — „w y starczy [...] zw iązek słabszy niż w ynikanie, k tó ry n azy ­ w am y upraw dopodobnieniem w niosku przez p rzesłan k i” 35. Owe p rzesłan­ ki z pew nością w iążą się z w iedzą w nioskującego, w iedzą, k tó ra może

84 K. A j d u k i e w i c z , Logika pragmatyczna. Warszawa 1965, s. 119. 85 Ibidem, s. 118.

(18)

P R A W D O P O D O B IE Ń S T W O ... 153

mieć c h a ra k te r naukow y, ale także może być o parta na opinii publicz­ nej na tem at danego zjaw iska. Jednakże z zasady w nioskow anie <— w ty m także w nioskow anie subiektyw nie niepew ne — zm ierza przecież w stro ­ nę uzyskania wniosków. B ynajm niej nie chodzi więc w nim tylko o po­ rów nanie w iedzy w nioskującego (w której skład może wchodzić opinia publiczna) z założeniem, lecz o możliwość dojścia przez to w nioskow a­ nie — w oparciu o przesłanki dostarczone przez wiedzę w n ioskujące­ go — do u stalenia stopnia praw dopodobieństw a w ystąpienia jakiegoś zdarzenia czy zjaw iska, a naw et dojścia d o p r a w d y .

C zytelnik dzieła literackiego również klasyfikuje pojaw iające się w nim zjaw iska — przy czym oczywiście także klasyfikuje z p u n k tu w i­ dzenia w łasnej w iedzy o świecie, posiadanego w ykształcenia i poglądu na ten św iat oraz indy w id ualn ych predyspozycji um ysłow ych, a w grę p rzy okazji może wchodzić także opinia publiczna n a ten tem at, jeśli ją podziela — pod kątem tego, co w ty m dziele i w tych zjaw iskach uznaje za praw dopodobne, za mogące istnieć w życiu realnym . Zw łasz­ cza w tedy, gdy tra k tu je lite ra tu rę jako m im etyczne odzw ierciedlenie rze­ czywistości, gdy szuka w niej w łaśnie jakiegoś odbicia n u rtu ją c y c h go problem ów . Ale być może nie tylko w tedy, lecz naw et wówczas, gdy od­ biór jego nie cechuje się m im etycznym s ty le m 36. Zawsze bowiem — czy czytelnik ten uznaje teorię odbicia rzeczywistości przez sztukę, czy też nie — potrafi zastanaw iać się np. n ad tym , ja k możliwe jest, aby postać sch arakteryzow ana na początku u tw o ru w określony sposób, za­ chow yw ała się ta k a tak w jego n astępn y ch p artiach (choćby — czy m ożliwa jest m etam orfoza postaci, zwłaszcza tak absolutna, jak z roz- rzu tn ik a n a skąpca lub z kosm opolity na patriotę).

P ojaw iające się w tym w ypadku praw dopodobieństw o posiada już c h a ra k te r zew n ątrzliterack i i jest kategorią służącą do orzekania o moż­ liwości istnienia zjaw isk w ystępujących w świecie przedstaw ionym u tw o ­ r u w rzeczyw istości realn ej. Dotyczy więc ono spotykanych w ty m utw o ­ rze przedm iotów i postaci, k reacji ch a ra k te ru tych ostatn ich oraz prze­ biegu ich losów. Być może należałoby w związku z ty m i trzem a głów­ nym i zakresam i w obrębie tej właśnie kategorii w yodrębnić następu jące ty p y praw dopodobieństw a:

1. Praw dopodobieństw o odnoszące się do możliwości istnienia w świe­ cie realn y m określonych postaci, przedm iotów oraz przedstaw ionej w u tw orze czasoprzestrzeni, rozstrzygające spraw ę ich statusu. Można by je nazw ać ontologicznym lub egzystencjalnym . W arto zauważyć, że fak ­ tycznie posługujem y się tą kategorią dzieląc fikcję na realn ą z jednej strony, fantastyczn ą zaś — z drugiej.

86 Zob. M. G ł o w i ń s k i , Style odbioru. Szkice o komunikacji literackiej. Kra­ ków 1977.

(19)

2. P raw dopodobieństw o psychologiczne, k tóre odnosiłoby się do k re a ­ c ji w n ętrza psychologicznego i postępow ania postaci, bez w zględu na jej s ta tu s ontologiczny (za praw dopodobne bądź nie przecież można uznaw ać także czyny k rasn o lu d k a czy hobbita albo jakiegoś m ieszkańca inn ych p lanet, ty m bardziej zresztą, im bardziej są ci bohaterow ie zantropom or- fizowani).

3. P raw dopodobieństw o fab u la rn e pow iązane z oceną m ożliwości re a l­ nego p ojaw iania się tak ich czy inn y ch zdarzeń (np. ucieczki bohatera z zam kniętego pom ieszczenia) oraz określonych rozw iązań fab u larn y ch (np. ślubu czy śm ierci heroiny).

Te rozróżnienia są jed n a k być może już m nożeniem bytów ponad po­ trzeb ę. W ażniejsze od nich je st zdanie sobie spraw y z k ilk u zagadnień zjaw iających się w kontekście zew nątrzliterackiego praw dopodobieństw a. Po pierw sze — posiada ono c h a ra k te r zrelatyw izow any. W chodząca bo­ w iem tu jako przesłanka wiedza odbiorcy jest różna i takie czy inne zjaw iska literack ie są uznaw ane za praw dopodobne zarów no w zw iązku z w ykształceniem , dośw iadczeniem życiow ym , w iekiem i predyspozycja­ m i um ysłow ym i określonego czytelnika (np. jego sceptycyzm em bądź naiw nością, skłonnością do ulegania opiniom publicznym ), ja k z epoką, w któ rej on żyje (uznaw anie np. czarow nic czy cudotw órców za istoty m ogące istnieć realn ie i działać w sposób nadprzy rod zon y zależy w pew ­ n y m stopniu od w ierzeń znam iennych dla danej epoki i dom inującej w niej opinii publicznej n a ten tem at, ale w pew nym także — od szeregu cech k o nkretnego odbiorcy z jego sceptycyzm em i zdolnością do podej­ m ow ania sam odzielnych sądów n a czele).

Po w tóre — praw dopodobieństw o zew n ątrzliterack ie niem al n ig d y nie p rzy b iera k onretnego c h a ra k te ru liczbowego (choć m ożna by np. zasta­ naw iać się, jak i stopień praw dopodobieństw a przyzn ałb y fab u larn em u rozw iązaniu Cierpień młodego W ertera czytelnik zn ający sta ty sty k ę sa­ m obójstw n a przełom ie X V III i X IX w.). J e s t ono bow iem c h a ra k te ry ­ zow ane w p rak ty c e p rzy pom ocy niep recy zy jn y ch określeń w rodzaju: „m ożliw e”, „niem ożliw e”, „w iary go d ne”, „niew iary go dn e”, „rzadkie”, „częste”, „logiczne”, „nonsensow ne”. Skala ty ch ocen rozciąga się przy ty m od różnego stopnia niew iarygodności przez w iarygodność po po­ w szechność, p rzy czym oczywiście za n ajbardziej praw dopodobne będą uw ażane zjaw iska spotykane powszechnie. W iąże się z ty m — zwłaszcza w sferze zdarzeń utw o ru , co do pewnego stopnia uzasadnia potrzebę po­ sługiw ania się pojęciem praw dopodobieństw a fabularnego — fak t, że za­ in tereso w anie n iek tó ry ch typów czytelników (np. odbiorców lite ra tu ry po pularn ej) zdecydow anie w zrasta w zw iązku z pojaw ianiem się w utw o ­ rze zdarzeń co praw d a em pirycznie m ożliw ych, ale ta k rzadko w y stę ­ p u jący ch w św iecie realn y m , że są niem al niew iarygodne (przypom nij­ m y choćby popularność znanego z pieśni dziadow skich i w ielu ujęć n a r ­ rac y jn y ch w ą tk u o synu, którego rodzice — właściciele czerw onej ober­

(20)

P R A W D O P O D O B IE Ń S T W O ., 155

ży — zab ijają dla pieniędzy, nie rozpoznawszy go). W stosunku do n ie­ k tó ry ch gatunków literack ich być może należałoby więc posługiw ać się w yw odzącym się z francuskiego pseudoklasycyzm u rozróżnieniem na praw dopodobieństw o zw yczajne i nadzw yczajne.

Po trzecie — w arto jeszcze zwrócić uw agę na zjaw isko chyba całkiem jasne, a m ianowicie, że omówione tu zabiegi upraw dopodobniające tek st literack i w pewien sposób niejako „przyw ołują” w łaśnie ten rodzaj p ra w ­ dopodobieństw a (czyli praw dopodobieństw o zew nątrzliterackie), dom aga­ jąc się jak b y oceny św iata przedstaw ionego u tw oru w edle k ry te rió w tego w łaśnie praw dopodobieństw a. W różnych gatunkach i odm ianach lite ­ ra tu r y toczy się jed n ak swoista, często bardzo in teresu jąca gra m iędzy ow ym upraw dopodobnieniem (bynajm niej nie przesądzającym przecież 0 faktycznym istnien iu zjaw isk analogicznych do przedstaw ionych w świecie realnym ) a wiedzą czytelnika o świecie pozaliterackim , pozw ala­ ją c ą m u lub też nie pozw alającą na um ieszczanie tam zaprezentow anych w utw orze postaci oraz ich losów, a także na ich ocenę z p u n k tu w idze­

nia możliwości ich realnego istnienia i określonego działania.

Takie ujęcie praw dopodobieństw a jako kategorii zew nątrzliterackiej, k tó rą jest w tym w ypadku o tyle, że chociaż dotyczy zjaw isk przed sta­ w ionych w dziele literackim , jednakże w klasyfikacji czy też w ocenie rodzaju (lub stopnia) tego praw dopodobieństw a wchodzą w grę k ry te ria pow iązane z wiedzą odbiorcy o świecie pozaliterackim , pełniące tu rolę p rzesłanek — pozwala być może na zaliczenie jej do ty ch kategorii, k tóre szczególnie wiążą się w łaśnie z owym odbiorcą, i w pisanie jej do tych sposobów up raw ian ia poetyki, które ten fak t biorą przede w szystkim pod uwagę. W grę m ogłaby wchodzić zarówno poetyka odbioru w u ję ­ ciu E dw arda Balcerzana, jak związana z grupą pracow ników U niw ersy­ te tu W arszawskiego teoria poetyki pragm atycznej, czy wreszcie postulo­ w an a przez Jan u sza Sław ińskiego koncepcja socjologii form literackich (mimo w szelkich istniejących m iędzy tym i ujęciam i różnic, w tej chwili n ie is to tn y c h )37.

N ajbardziej ważkie mogą być jednak konsekw encje przyjęcia tego w łaśnie rodzaju praw dopodobieństw a literackiego dla teo rii realizm u 1 p raw d y w literatu rze. Jeżeli bowiem koncepcję p raw d y oprzem y na klasycznej jej definicji i jeżeli konsekw entnie teorię realizm u rów nież w yw iedziem y z klasycznej koncepcji praw dy — czyli u jm iem y go jako zgodność opisu czy też obrazu rzeczywistości przedstaw ionej w dziele li­ terack im (przede w szystkim oczywiście zgodność jej cech istotnych,

głę-87 E. B a l c e r z a n , P e r s p e k ty w y „poetyki odbioru”. W zbiorze: Problem y so­

cjologii literatury. Wrocław 1971. — Problemy poetyki pragmatycznej. Warszawa

1977. — J. S ł a w i ń s k i , Socjologia literatury i poetyka historyczna. W zbiorze:

(21)

bokich) z praw am i rządzącym i rzeczyw istością pozaliteracką 38 — pu n k ­ tem w yjściow ym w szystkich ty c h p orów nań z w ielorakich względów m u­ si być praw dopodobieństw o literack ie. W ty m w ypadku jest ono jed n ak trak to w an e nie jako p o z ó r czy u daw anie bądź i l u z j a p r a w d y (te asp ek ty om aw ianych zjaw isk pojaw iały się w prezentow anej kon­ cepcji, g dy była m ow a o m echanizm ach upraw dopodobniających czy uw iary go d n iający ch rzeczyw istość przedstaw ioną dzieła literackiego), lecz jako j e d n o z c z ę ś c i o w y c h o b l i c z p r a w d y . D odatkow ym uzasadnieniem tego ujęcia mogą — być może — stać się rozw ażania n ad n a tu rą p raw rządzących św iatem p rzyro dy i społeczeństw a ludzkiego i nad ich sta ty sty c z n y m ch arakterem , określającym w rezultacie praw do­ podobieństw o zdarzeń p o ten cjaln ych 39. L ite ra tu ra bow iem — w rócę jesz­ cze do tej spraw y w dalszym ciągu rozw ażań — mówi o tym , co w o kreś­ lonych w a ru n k a ch m ogłoby się zdarzyć.

R elacja m iędzy praw dopodobieństw em a praw dą w lite ra tu rz e jest tu więc odm iennie tra k to w a n a niż w najciekaw szym i n ajszerszym ujęciu tego p roblem u n a polskim gruncie, pióra M ichała Głowińskiego. Badacz ten bow iem stoi na stanow isku, że:

prawdopodobieństwo i prawda to mają przede w szystkim wspólnego, że soli­ darnie odwołują się do wyobrażeń czytelnika, aktywizują jednak inne rejony jego św iad om ości40.

Praw dopodobieństw o więc — zdaniem a u to ra Gier powieściowych — bardziej ap eluje do w yobrażeń odbiorcy na tem a t budow y św iata i rzą­ dzących n im reguł, u jego podstaw z n ajd u je się m im etyczna teoria sztu­ ki, tw o rzy więc „ w aru n k i dla pojaw iania się w utw orze literack im p raw ­ d y ”, podczas gdy ta ostatnia „ap eluje do w iedzy, w ia ry i przekonań czy­ telnika, dotyczących ko nk retów [...]” 41. W ydaw ałoby się, że w obrębie tej naw et koncepcji rela cja owa pow inna być ustaw iona a k u ra t odw rot­ nie (gdyż rolą k o n k retó w w dziele literack im je st w grun cie rzeczy u p ra w ­ dopodobnianie, a p raw d a przejaw ia się w łaśnie poprzez ogólną teorię s tru k tu ry św iata), ale to już, być może, nie są spraw y tak bardzo istotne. Podstaw ow a różnica tk w i tu w rozum ieniu p raw d y w litera tu rz e , k tó ra to p raw da w ujęciu Głow ińskiego „ je st przede w szystkim stosunkiem w ypow iedzi do w ypow iedzi” 42, czyli o p arta jest na k ry te riu m k o h eren ­

S8 Ujęcie to najbardziej zbliża się do realizmu widzianego jako reprezentatyw­ ność homologiczna. Zob. M a r k i e w i c z , op. cit., s. 252.

89 W. K r a j e w s k i (Konieczność. Przypadek. Prawo statystyczne. Warszawa 1977, s. 114) pisze: „Rachunek prawdopodobieństwa um ożliwia obliczanie prawdo­ podobieństwa rozmaitych zdarzeń na podstawie znanego prawdopodobieństwa innych zdarzeń”.

40 M. G ł o w i ń s k i , Powieść i prawda. W: G ry powieściowe. Szkice z teorii

i historii form narracyjnych. Warszawa 1973, s. 17.

41 Ibidem, s. 18. 42 Ibidem, s. 31.

Cytaty

Powiązane dokumenty

I już krówka szła w podskokach, Bo spotkała jakieś zwierzę, Które mniejsze było

cych  w  otoczeniu,  motywów  zainteresowania  społeczeństwa  tym,  co  minęło, 

Dobrej zabawy!.

Okazało się, że sprawy, w które premier został wciągnięty, były dużo bardziej złożone niż wszystkim się wydawało, a prawda opisana w dotychczasowej,

Można więc dla takiej funkcji napisać formalnie

Udowodnij, że funkcja kawałkami ciągła na odcinku [a, b] jest ograniczona (przy a i

Głosi ono ogólnie, że własności przysługujące układom złożonym i prawidłowości, którym te układy podlegają, sprowadzają się (w różny sposób) do:

(W istocie rzeczy przypuszczenie, że istnieje tylko jeden świat, poddany temu samemu zbiorowi niezmiennych i logicznie apodyktycznych praw, nie wydaje się już prawdziwe,