Marian Płachecki
"O polemice literackiej w powieści",
Danuta Danek, indeks zestawiła
Aniela Piorunowa, Warszawa 1972,
Państwowy Instytut Wydawniczy,
„Historia i Teoria Literatury. Studia”,
t. 32... : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 65/1, 335-350
kstów. A le jeśli — zamiast zaobserwowanym faktem — staje się ono dyrektywą m etodologiczną, jeśli w iedzie do zapoznania sw oistości (bo nie autonomii!) litera tury — prowadzi krytyków do pew nych uproszczeń. W ynikiem tego są przem iesz czenia zarówno w pojm owaniu rangi artykulacji literackich jak i w ich ocenie. W tym drugim przypadku winą za schem at obarcza się np. po prostu — i tylko — anonim ową doktrynę.
Inną z kolei pułapkę stwarza podwójność perspektywy badawczej, związana z podwójnością roli, jaka przypada autorom szkiców: roli badacza oraz roli uczest nika i w spółtw órcy formacji kulturowej. Owa podwójność roli grozi zatratą dy stansu wobec opisyw anych zjawisk. Dlatego chyba w łaśn ie jednorodnemu opisowi często poddane zostały zarówno grupy zjaw isk już zam kniętych jak i zjaw isk w stanie formowania.
Eugeniusz K loc
D a n u t a D a n e k , O POLEMICE LITERACKIEJ W POWIEŚCI. (Indeks ze staw iła A n i e l a P i o r u n o w a ) . (Warszawa 1972). Państw ow y Instytut W ydawni czy, ss. 218, 2 nlb. + errata na w klejce. „Historia i Teoria Literatury”. Studia. Ko m itet Redakcyjny: A l i n a B r o d z k a , M a r i a J a n i o n (redaktor naczelny), J u l i a n K r z y ż a n o w s k i , A n i e l a P i o r u n o w a (sekretarz Redakcji), Z o f i a S z m y d t o w a , K a z i m i e r z W y k a , S t e f a n Ż ó ł k i e w s k i . [T.] 32. Instytut Badań Literackich Polskiej Akadem ii Nauk.
Zapewne, przesadą byłoby twierdzić, że książkę Danuty Danek zrodziło jedno zdanie Bachtina, takie oto: „Utwory Dostojewskiego — to słowo o słow ie, zwraca jące się do słow a” 1. Powiedzm y zatem tylko tyle: przytoczone zdanie na swój indy w idualny, Bachtinowski sposób w ypełnia regułę rozstrzygającą dla mechanizm ów rozwijania książki O polem ice literackiej w pow ieści. Reguła ow a jest logiczną odwrotnością figury retorycznej zwanej zeugmą. Jeśli tam ta nakazuje umieszczać kilką kolejnych jednostek leksykalnego składu zdania w tożsam ym związku syn- taktycznym („widziałem ludzi, powozy, ulice i ogrody”), to ta poleca wprowadzać do zdania tożsamą jednostkę leksykalną w rozmaitych funkcjach składniowych. Z jednej strony mamy w ięc bogactwo jednostek leksykalnych przy tożsam ości relacji gram atycznych, z drugiej natom iast rozmaitość relacji gram atycznych przy toż sam ości jednostek leksykalnych. To ostatnie rozwiązanie znane było retoryce kla sycznej jako poliptoton.
W w ykonaniu Danuty Danek wygląda to tak: „Świadomość, iż sztuka to św ia domość, jest zm ienna historycznie” (s. 5); „Bo oto mamy przed sobą powieść — cy tat i dyskurs w pow ieści — cytat i dyskurs w powieści, który ujaw nia jej arty styczne zorganizowanie. Więc zorganizowanie to [...]” (s. 8); „Ten teatr w teatrze to cytat. Cytat [...]” (s. 80). Napotykam y w tej książce naw et „rzadki w ypadek po lem iki w w ierszu z w ierszem w ramach wiersza, który oba te w iersze przytacza
[...]” (s. 78). Poliptoton służy autorce jako efektow na m atryca terminologiczna — przykładem „wypowiedź o w ypow iadaniu w ypow iedzi literackiej” (s. 130) i „wypo w iedź w dziele o d ziele”. Poliptoton realizow any ponad zdaniem dyktuje sposób użycia cytatu. Formuła Fryderyka Schlegla: „Definicja poezji m oże określać tylko to, czym ona być powinna [...]”, powraca w szkicu Obrona p ro zy trzykrotnie (s. 18,
22, 24), oczyw iście w odm iennych uwikłaniach kontekstow ych (syntaktycznych w skali całej wypowiedzi).
Chwyt ten stowarzysza się w książce Danuty Danek z całą gamą podobnych zabiegów. Nierzadka jest w ięc zeugma, jeszcze częstsze — zw yk łe powtórzenie składników zdania. Do zabiegów tego samego rzędu należą rozmaite nawiązania m etatekstowe.
W szystkie te konstrukcje stylistyczne — poliptoton, zeugma, powtórzenia, tech nika leitm otivu, m etatekst nawiązujący do w ypow iedzi w łasnej bądź przytoczonej po to, aby następstw o jednostek tekstu ukazać jako odchodzenie i powracanie do tożsamego, m etatekst sugerujący odwracalność następstw a lub przekonujący, iż następstwo jako przybywanie nowego obejm uje jedną tylko, wierzchnią w ar stw ę tekstu — w szystko to, a także w ielokrotne rozpoczynanie zdań od spójnika „i” (zob. np. s. 77, 101, 103, 117, 124, 157) służy jednemu celowi: ma zneutralizować ruch rozwijania wypowiedzi. C hw yty te tworzą katalog praktycznych odpowiedzi na pytanie: jak złożyć pełny szereg z m ożliwie najm niejszej liczby elem entów słow nika? Podstawowa dla tej książki zasada syntaktyki w ypow iadania „kryje się, jak zresztą w iele innych k w estii” (s. 104), w jednym z cytatów: „czytelnik dobrze by zrobił [...] n ie domagając się, byśm y szli prosto, jak strzelił. Mamy, tak jak latar nia morska, głowę pełną oczu i obracamy się w okół w łasnej osi, widzim y przeto w szystko nie ruszając się z m iejsca” (Gütersloh, Słońce i księżyc; cyt. na s. 151). Popatrzmy w ięc, jak tjł latarnia się obraca.
Stylistyczna postać trzech tekstów składających się na tom O polem ice lite
rackiej w pow ieści znajduje ekw iw alent w ich organizacji m yślowej.
W rozprawie literaturoznawczej wyróżnić zw ykle można dwie, sw oiście dla każdego autora konstruowane, płaszczyzny czasowe: koncepcje ew olucji literatury i tradycji badawczej. Płaszczyzny te mogą pozostawać w zględem siebie w równo wadze badź jedna m oże przesłaniać drugą. Może być i tak, że tradycja badawcza opisyw ana expressis ve rb is znika w tekście zupełnie. W pierwszej rozprawie książki Danek, w Obronie prozy, na czoło w ysuw a się płaszczyzna tradycji badawczej. W dwóch pozostałych szkicach akcentuje się problemy ew olucji literatury.
Koncepcje tradycji badawczej i dziejów literatury są koncepcjami pewnych roz wijających się szeregów. Tym, co w szeregu najściślej „szeregowe”, są relacje na stępstwa jednostek. O sposobie budowania w rozprawie w izji tradycji badawczej i historii literatury w znacznej m ierze rozstrzyga ujęcie związku sąsiedztwa nastę pujących po sobie okresów. M ożliwe są w tym względzie, najogólniej biorąc, trzy rozwiązania: 1) uznaje się równoważność — pełną sw oistość bądź przeciwnie, pełną tożsamość — kolejnych segm entów szeregu; 2) silniejszą pozycję przypisuje się segm entowi następującemu, zakładając, że o kierunku, w jakim „pójdzie” szereg, decyduje elem ent najdalej w ysun ięty ku przyszłości — ciągnący za nim mogą uzy skać tylko tyle, że na przekór im pójdzie w kierunku przeciwnym , niżby chcieli; 3) silniejszą pozycję przyznaje się elem entow i poprzedzającemu: to on dyktuje k ie runek „marszu”.
Otóż w iększość polem ik Danuty Danek z cudzym i w ersjam i tradycji badawczej sprowadza się do przeciwstaw iania rozwiązania trzeciego dwom pozostałym. Opcję za trwałą przeszłością przeciwstaw ia autorka stanow isku aprobującemu w św iecie m yśli równow agę m ożliwych postaw (taki sens ma polem ika z Januszem Sław ińskim , radykalnie oddzielającym w spółczesne rozum ienie „języka poetyckiego” od trady cyjnych teorii poezji). Przeciw staw ia tę opcję także poczynaniom modernizacyjnym: tak np. zdaniem autorki szkoła praska, w brew oświadczeniom prom inentów, nie
w niosła nic zasadniczo nowego do rozstrzygnięć form alistów ani nawet, w zakresie „formy w ew n ętrznej” słowa, do koncepcji Humboldta. Szukać precedensów — oto co narzuca się autorce przy zetknięciu z cudzym i koncepcjami.
Poliptoton, najw yrazistszy chw yt stylistyczny rozpraw Danuty Danek, im pli kuje regresywną koncepcję szeregu słownego. Za każdym razem, gdy chw yt ten jest realizowany, „to, co nastąpi”, okazuje się jedynie gramatyczną parafrazą i rozwinię ciem „tego, co już dane” ; okazuje się w ariacją zasadniczo tożsam ego znaczenia. Na każdy elem ent następujący patrzy autorka z perspektywy poprzedniego. I nie po to, by zbadać, jak poprzedni um ożliwił pojaw ienie się nowego, zaprzeczającego mu choćby częściow o sw ym znaczeniem — a po to, by wykryć, jak poprzedni zyskuje potw ierdzenie w następnym. Taka postawa wobec dynamiki kontekstu znaczenio w ego (by użyć terminu Mukarovskiego), jest głęboko znam ienna również dla m yślo wej konstrukcji dyskursu Danuty Danek. Poliptoton jest tu w ięc nie tylko pod staw ow ą figurą w ysłow ienia (elocutio), lecz także — podstawową figurą sensu (res). Konstrukcję m yślow ą Obrony p ro zy determinuje fakt, iż autorka umieściła pro blem atykę szkoły praskiej w optyce tradycyjnych filozoficznych rozróżnień między „istotą” a „zjaw iskiem ”. Celem rozprawy jest reinterpretacja pojęcia „funkcji poetyckiej”. (1) Wychodzi autorka od pytania o zakorzenienie owej funkcji w dziele. Sporządza kwestionariusz z trzema odpowiedziam i: spełnianie „funkcji poetyckiej” jest w łaściw ością sam ego dzieła; „właściwością postawy odbiorcy wobec przedmiotu” (s. 15); w reszcie — i dzieła, i postawy odbiorcy. Cytaty z artykułów Mukarovskiego poświadczają, że uważał on za m ożliwy do przyjęcia każdy z tych wariantów, za leżnie od okoliczności. O tym, że w sposób najbardziej zdecydowany opowiadali się prażanie za lokalizacją poetyckości w samym dziele, ma świadczyć argumentacja przekonująca, iż (2) dla Jakobsona „funkcja poetycka” to tyle co ponadczasowa „istotą” a „zjaw iskiem ”. Celem rozprawy jest reinterpretacja pojęcia „funkcji ta zakotwiczona byłaby w dziele niezw ykle głęboko: tam gdzie jest ono tożsame ze w szystk im i dziełam i znanymi historii. W ynika stąd w niosek o (3) norm atywizm ie praskiej koncepoji poetyckości. Ma być ona programem dzieła idealnego, a nie op i sem utw orów rzeczywistych. Ma być także (4) utajoną hierarchią gatunków. W h ie rarchii tej poezja stoi najwyżej i jej też — a nie prozy — dotyczy „funkcja poe tycka”. Argumentacja: prażanie kojarzyli „funkcję poetycką” z „językowością” dzieła literackiego. (5) „Język — to w praskiej koncepoji poetyckości m niej-niż-zdaniowe elem enty językow e w spółtworzące w ypow iedź [...]” (s. 38). Elem enty te występują dobitniej w poezji niż w prozie, ergo „funkcja poetycka” jest w łaściw ością utworów poetyckich, a nie narracyjnych. Do w niosku tego prowadzi autorka także inną drogą. Pyta, (6) „Co — w edług koncepcji praskiej — pozostaje znaczeniowego w słow ie w spółtw orzącym w ypow iedź poetycką [...] po pozbawieniu go referencjonalności, tj. odniesienia do zewnętrznego przedmiotu” (s. 45). I odpowiada: „forma w ew nętrzna”. W studiach prażan ożyw a stara Humboldtowska idea: „»autonomiczna wartość zna ku« i »komunikat dla niego samego« to również tyle, co forma wew nętrzna znaku i komunikatu — forma w ewnętrzna słow a” (s. 49).
W yjściowa opozycja istota—zjawisko m oże rozwiązać się co najwyżej w prze ciw staw ienie substancja—forma, ale nie w opozycję relacja (tj. norma) — substancja (tj. w ypełnienie, realizacja normy). Dlatego u Danek w ogóle nie może się pojawiać kwestia relacyjności. Autorka po prostu nie może uwierzyć zapownieniom forma listów i prażan, że realizują funkcjonalną — w holistycznym sensie — koncepcję dzieła literackiego. Także w pojęciu „języka” narzuca się autorce wyobrażenie ele mentów składowych, a nie ich powiązań (zob. cytow any już fragment ze s. 38). W takiej perspektywie całościowe okazuje się to, co jednolite, nie zaś to, co w okre
ślony sposób złożone z elem entów niższego poziomu. Danek aprobuje w ięc decyzję W ołoszynowa i Bachtina: zarzucenia lingwistycznej praktyki subsum owania niż szych jednostek znaczeniowych w wyższe. Stwierdza — logicznie — iż (7) „narzędzia opisow e praskiej koncepcji poetyckości [...] są [...] »m niej-niż-całościow e«” (s. 41). W przeciwieństw ie do kategorii Bachtinowskich; Bach tin m ianow icie każde słowo opisuje jako „ c z y j ą ś (mającą swój podmiot) w y p o w i e d ź w sw ojej k o n k r e t n e j c a ł o ś c i o w o ś c i ” (s. 41). Istotnie, zgoda: dla Bachtina całościowość wypowiedzi to jej podmiotowa jednolitość, w sensie pew nego stałego, „homofonicz- nego” lub „polifonicznego”, nastawienia w obec cudzego słowa.
Tak by można zreferować siedem twierdzeń głównych om awianego artykułu. W szystkie są dla m nie w ątpliw e. N ie w tym sensie, iżby były zasadniczo fałszyw e: są prawdziwe w ten co najmniej sposób, że zostały podane jako przekonujące na ogół interpretacje cytatów wybranych z artykułów prażan. Są w ątpliw e, gdyż po liptoton, generalna reguła stylistyczna i znaczeniowa, która je „w ytw orzyła”, de form uje moim zdaniem koherencję propozycji praskich. Przystępuję do refutacji.
A d 1. Pytanie, czy „funkcja poetycka” związana jest z dziełem samym, czy
z postawą odbiorcy, jest anachronizmem i — dlatego w łaśn ie — otwiera całą serię problemów pozornych. N ie istnieje dla prażan (a w cześniej dla Tynianowa) ani dzieło jako „istota”, ani dzieło jako „zjawisko”. N ie ma nic takiego jak dzieło poza obiegiem społecznym, poza lekturą. Ani też nic takiego jak odrębny od „dzieła w sobie” w ytw ór lektury ow ego dzieła. Tekst literacki rozważa się w tej tradycji badawczej jako t e k s t c z y t a n y , nierozdzielną całość produktu lektury i jej społecznego substratu. Przeciw nie w ięc niż u Ingardena, w edług którego — po pierwsze — w prow adzenie dzieła do obiegu społecznego zanieczyszcza jego rzeczy wiste, w sobne jakości i który — po drugie — za optym alną uznaje lekturę w yzw o loną od uwikłań społeczno-historycznych. Danuta Danek, ow szem , zestawia koncepcje Ingardena z ideami Mukarovskiego, po to jednakże, by wykazać, że ten ostatni „wyrzuca” przedmiot oznaczany poza znak, a w związku z tym pozostawia „nie- obsadzone” „pole” przedmiotów przedstawionych. Można by się z tym zgodzić, gdyby nie fakt, że autorka dla celów konfrontacji Ingardena z Mukarovskim odm ów iła jakiejkolwiek znaczeniowości — poza denotacją i „obciążeniem sem antycznym mor- fem ów ” — znakom wypow iedzi poetyckiej interpretowanym z pozycji Mukarov- skiego. Tymczasem w koncepcji prażan każdy z takich znaków ma swój udział w dwojakim c a ł o ś c i o w y m z n a c z e n i u w y p o w i e d z i : w e w skazyw aniu na uniwersum życiow ego doświadczenia autora i czytelnika oraz w „płaszczyźnie tem atycznej” tekstu. W łaśnie „temat”, o którym Bohuslav Havrânek pisał, że „nie można [go] utożsamiać z rzeczywistością pozajęzykową, [gdyż] ich stosunek może być także rozm aity” 2, wydaje się odpow iednikiem Ingardenowskiego „świata przed stawionego”.
Tożsamość przedmiotu i produktu lektury dzieła jest w yjściow ym założeniem metodologii Tynianowa i prażan; to stąd wiodą w szystkie ich drogi. Zestawione w toku lektury z innymi, znanymi odbiorcom utworami, dzieło literackie ujawnia sw oją przynależność do system u. Okazuje się układem w zględnie ustabilizowanych r e l a c j i wypełnianych przez nieskończenie zmienną substancję językową. W y maga w ięc definiowania relacyjnego, a nie substancjalnego. To jedna droga. Inna: ujm owane w ten sposób dzieło funkcjonuje jako — prawda, że specyficzne — n
a-2 B. H a v r â n e k , Zadania ję zy k a literackiego i jego kultura. W zbiorze:
Praska szkoła strukturalna w latach 1926—1948. W ybór m ateriałów . Redaktor tomu
r z ę d z i e wym agające odpowiedniego użycia. Tym samym odrzuca się problema tykę m im esis włączając dzieło za tę cenę do ideologicznej praktyki społecznej. Sta tykę sensu zastępuje się jego dynamicznym, na odbiorcę obliczanym rozwijaniem. Najszersza zaś i najważniejsza z ow ych dróg prowadzi do koncepcji tego, co w lite raturze literackie: „funkcji poetyckiej”.
Koncepcje dominowania „funkcji poetyckiej” i podporządkowania jej innym funkcjom są koncepcjami osiągania (wymuszania) — poprzez określone reguły bu dowy tekstu — dwóch typów lektury: postawy odbiorczej skoncentrowanej na tekście jako przedmiocie znakowym (ukierunkowanej na kompozycję jego elementów) i po staw y skoncentrowanej na tekście jako powiadomieniu. Obrończyni prozy pomija tę konstatację, banalną przecież, bo w ydobywającą intencję wyraźną w e wszystkich formułach praskich definiujących „funkcję poetycką”. Pom inięcie to, skojarzone z optyką istota—zjawisko, zniekształca poważnie koncepcję prażan. Bo zinterpreto w ać praską koncepcję poetyckości, nie znaczy bynajm niej: wskazać elem enty, któ rych ona dotyczy (tymczasem Danek zastanaw ia się: dzieła czy postawy odbiorczej? elem entów „m niej-niż-zdaniowych” czy ponadzdaniowych?). Znaczy natomiast: po wiedzieć, j a k, zdaniem prażan, osiąga się poetyckość. Podać sposób, regułę, układ relacji w yw ołujący pożądany skutek.
Autorka uważa słynną form ułę Jakobsona o projekcji ekw iw alencji na oś sze regu za „jedyne [...] bardziej od tamtych [tj. najogólniejszych] konkretne i szcze gółowe określenie funkcji poetyckiej” (s. 21). N ie jest to jednakże określenie ani jedyne, ani najjaśniejsze, ani najczystsze z punktu widzenia „praskiej szkoły struk turalnej w latach 1926—1948” (by posłużyć się sform ułowaniem tytułowym anto logii wydanej przez M. R. Mayenową). Jakobson w sw ych późnych artykułach powiada: poetyckość osiąga się przez intensyfikację w ewnętrznej symetryczności tekstu. „Dominacja” funkcji poetyckiej w poezji to tyle, co wyższy niż w w ypo w iedziach potocznych stopień zorganizowania (czyli symetrii) tekstu. Odpowiedź ta nie m oże zadowolić, jeśli w ziąć pod uwagę, jak dalece stopień zorganizowania tekstu — jakiegokolwiek — uzależniony jest od cierpliwości interpretującego. Dla czego teksty poetyckie m iałyby być zorganizowane konsekwentniej od powiado mień praktycznych czy naukowych, skoro należą do równorzędnych języków funk cjonalnych? Logiczniej jest przyjąć, że zorganizowane są po prostu inaczej, w isto cie jednak w Jakobsonowskiej Poetyce w św ietle ję zyk o zn a w stw a abstrakcyjny schem at funkcji wypowiedzi przytłumił w ęzłow ą dla prażan kwestię języków i sty ló w funkcjonalnych, a wraz z nią jeszcze istotniejszą problematykę „aktualizacji”. K w estie te zniknęły całkow icie dla Danek (pojęcia „aktualizacji” używa raz tylko, w zdaniu: „I słow a takie to w łaśnie słowa, w których wydobyta jest, jest zaktuali zowana ich forma w ew nętrzna” ; s. 50).
Tymczasem osiąganie „funkcji poetyckiej” to tyle co „aktualizowanie” rozma itych elem entów językowych. W Tezach Praskiego K ola stwierdza się, że „ j ę z y k p o e t y c k i d ą ż y d o u w y d a t n i e n i a a u t o n o m i c z n e j w a r t o ś c i z n a ku , ż e w s z y s t k i e p ł a s z c z y z n y s y s t e m u j ę z y k o w e g o , k t ó r e w j ę z y k u p o r o z u m i e w a n i a s i ę p e ł n i ą t y l k o r o l ę s ł u ż e b n ą , u z y s k u j ą w j ę z y k u p o e t y c k i m w a r t o ś ć a u t o n o m i c z n ą m n i e j l u b b a r d z i e j w a ż k ą . Ś r o d k i w y r a z u n a l e ż ą c e d o t y c h p ł a s z c z y z n i s t o s u n k i z a c h o d z ą c e m i ę d z y t y m i ś r o d k a m i , k t ó r e w j ę z y k u p o r o z u m i e w a n i a s i ę z m i e r z a j ą d o z a u t o m a t y z o w a n i a s i ę , w j ę z y k u p o e t y c k i m , p r z e c i w n i e , z m i e r z a j ą d o a k t u a l i z a c j i ” 3. 3 Tezy Praskiego Koła. W zbiorze: Praska szkoła struktu raln a w latach 1926—
W św ietle Tez „aktualizacja” to kształtowanie w tekście procesu lektury — lektury skupionej na syn taktyce tekstu, a przy tym ciągłej; czytelniczej rekonstrukcji tekstu biegnącej rów nolegle do narastania jego jednostek znaczeniowych. Przeciw ieństwem „aktualizacji” jest „automatyzacja”, pojęcie o dobrej, „form alistycznej” tradycji. „Automatyzacja” im plikuje odbiór nastawiony na powiadom ienie, a przy tym nie ciągły, antycypacyjny. Czytelnicza rekonstrukcja wyprzedza narastanie tekstu. Lek tura staje się następstwem przewidywań i potwierdzeń co do przyszłego kształtu wypowiedzi, podczas gdy „aktualizacja” znaków odbiera im przewidywalność.
Pojęcie „automatyzacji” jest u prażan daleko prostsze od „aktualizacji”. Jest tylko negatywnym tłem tej ostatniej. Oba pojęcia określają pozycję znaku wobec kontekstu (w ramach wypowiedzi) i konsytuacji. Oba w ięc mają charakter syn- taktyczny, opisują w ew nętrzne związki elem entów wypowiedzi (rzadziej — kon sytuacji). Jednakże, trzeba podkreślić, że kierując uwagę badaczy na syntaktykę (kompozycję) tekstów, pojęcia te zaopatrywały wszystkie konstatacje syntaktyczne w p r a g m a t y c z n e podglebie. Sprawiały, że konstatacje ow e opisyw ały roz wiązania syntaktyczne przedsiębrane ze w zględu na oczekiw any efekt odbiorczy. U m ożliwiały tym sam ym przejście od poetyki do socjologii literatury.
Oba wspom niane pojęcia definiuje się dystrybucyjnie: „aktualizacja” jest skut kiem um ieszczenia danego znaku w kontekście, w którym w ystępuje rzadko (w któ rym jest „nacechowany”), „automatyzacja” — w kontekście zw yk łym danemu zna kow i (nienacechowanym). Z jednej strony mamy w ięc kom binację znaków o fre k w encji zmierzającej w danym środowisku nadawczo-odbiorczym do zera, z dru giej — kombinację o frekw encji zmierzającej do nieskończoności. Sami prażanie ujęcie to w erbalizow ali jako przedstawienie naruszenia i pełnego respektowania normy.
Pojęcie „aktualizacji” jest bardziej skomplikowane, gdyż definiuje się je syn- taktycznie również w ściślejszym sensie. T ezy stwierdzają np.: „ P a r a l e l i z m struktur fonicznych, realizowany przez rytm wiersza, rym itd., stanow i jeden z naj bardziej skutecznych zabiegów przy aktualizacji różnych płaszczyzn językowych. Konfrontacja artystyczna zbliżonych do siebie struktur fonicznych w ydobyw a zbież ności i różnice struktur syntaktycznych, morfologicznych i sem antycznych” 4. Cytat ten ujaw nia podstawowy mechanizm aktualizacji w ew nątrztekstow ej : w prow adze nie regularności („paralelizmu”) w obrębie jednostek z jednego poziomu języko w ego nasuwa odbiorcy pytanie o regularność organizacji innych poziomów. Czytel nik stara się w yśledzić, czy w poszczególnych płaszczyznach tekstu jednostki zn a czeniow e łączone są paralelnie, czy też rozbieżnie; czy w toku rozwijania w ypo w iedzi pokrywają się segmentacje jej poszczególnych poziom ów semantycznych. Tym sam ym w centrum uwagi staje „autonomiczna w artość” komunikatu, jego w ew nętrzna budowa.
Wiadomo, że dla metodologii form alistów i prażan znam ienne było nom ote- tyczne ujęcie zjaw isk literackich. Jednakże już w dojrzałych pracach szkoły for malnej, u Tynianowa zwłaszcza, ujęcie to — dalekie od m echanistycznego racjo nalizmu — respektowało całą kom plikację praw rozwoju kultury. Tynianow kom pli kacji tej oddawał sprawiedliwość powołując koncepcję niewspółbieżnej ewolucji. Przyjm ował, że nieprzejrzystość historii w skali całości kultury w ynika z nakła dania się na siebie uporządkowanych, logicznych szeregów ew olucyjnych poszcze gólnych dziedzin kultury: „Ewolucja literatury, jak i innych szeregów kulturowych, nie przebiega ani co do tempa, ani co do charakteru (ze w zględu na specyfikę
materiału, którym operuje) analogicznie jak ewolucja szeregów, z którymi jest zw iązana” 5. Wydaje się, że rozwiązanie to prażanie w ykorzystyw ali dwojako: dla skonstruowania programu badań nad historią języka oraz dla zbudowania pojęcia „funkcji poetyckiej”. W spółistnienie języków i stylów funkcjonalnych w obrębie całościowej kultury językowej oraz w ewnątrztekstowo rozumiana „aktualizacja” stały się głów nym i polami realizacji zasady niewspółbieżnej ewolucji. Drugie z tych pól przesłoniły późne prace Romana Jakobsona. Zarówno w Poetyce w św ietle
ję zyk o zn a w stw a jak i w jego interpretacjach poszczególnych tekstów poetyckich
widzim y, że to, co było środkiem w iodącym do celu, sam o stało się celem. „Para- lelizm ” w yrugow ał „aktualizację”.
A d 2. Na poparcie tezy, iż dla Jakobsona „funkcja poetycka” jest tożsama
z ponadczasową „istotą”, „poezja” zaś z historycznie określonym „zjawiskiem ”, przytacza autorka następujący fragment artykułu Co to je s t p o e z ja : „Już pow ie działem, że treść pojęcia »poezja« jest labilna i czasow o zmienna, ale funkcja poe tycka — poetyckość, jak podkreślali »formaliści«, jest elem entem sui generis, któ rego nie można mechanicznie sprowadzać do innych elem entów. Ten elem ent można ukazać i usamodzielnić, tak jak są ukazane i usam odzielnione chw yty arty styczne w kubistycznych obrazach. [...] Najczęściej poetyckość jest częścią złożonej struktury, ale częścią, która w sposób konieczny przetwarza pozostałe elem enty i współokreśla wartość całości [...] Niech tylko w dziele językow ym zdobędzie do m inujące znaczenie poetyckość, poetycka funkcja, m ówim y o poezji” (cyt. na s. 18). Obawiam się, że nie najszczęśliwiej w cytacie tym rozmieszczono znaki w ypuszcze nia fragm entów tekstu. W artykule Jakobsona po słowach „współokreśla wartość całości” następujące bardzo istotne porównanie: „podobnie jak olej nie jest osob nym daniem, ale także nie jest przypadkowym dodatkiem, m echanicznym skład nikiem , zmienia smak całego jedzenia [...]” 6.
Otóż olej jest czymś, czego nie można w ziąć na widelec, czymś, co nie ma określonego kształtu; opuszczone przez Danek kulinarne porównanie dopowiada, iż przeciwstawienie: poetyckość — pozostałe „elem enty” tekstu, trzeba rozumieć jako opozycję: relacyjne—substancjalne. Zwłaszcza że tuż po ostatnich słowach zacytowanych przez autorkę otwierają nowy akapit pytanie i odpowiedź: „Ale w czym się przejawia poetyckość? — w tym, że słow o jest odczuwane jako sło w o [...]” 7. Odnotujmy: „w tym, że”, nie zaś „w tym a tym ” — jak byłoby chyba, gdyby szło rzeczyw iście o powiązanie e l e m e n t ó w z poziomów „istoty” i „zja w iska”. W szystkie te obserwacje wskazują, że w cytow anym artykule Jakobson — w brew opinii Danuty Danek — ujm uje poetyckość relacyjnie, a nie substancjalnie. Tezę o „ponadczasowości” „funkcji poetyckiej” należy rozumieć jako uznanie nie zm ienności najogólniejszej zasady w iązania elem entów tekstu artystycznego, zasady wypełnianej przy użyciu nieskończenie w ielu historycznie określonych środków ję zykowych. Mówiąc w duchu szkoły praskiej: poetyckość osiąga się zawsze bądź to dzięki naruszeniu panującej normy, bądź to dzięki wprowadzeniu wyrazistego paralelizmu na jeden lub kilka poziomów językowych tekstu. Są to jednakże coraz to inne normy i poziomy stale różne. Ujęcie takie nie tylko nie likwiduje, lecz
5 Ю. Тын я н о в , О литературной эволюции. W: Архаисты и новаторы. Ленинград 1929, s. 41.
6 R. J a k o b s o n , Со to je st poezja? W zbiorze: Praska szkoła strukturalna
w latach 1926—1948, s. 126.
um ożliwia historyzm w badaniach literackich; pozwala w idzieć w ewolucji lite ratury napięcie między ciągłością a nieciągłością, między ew olucją a rewolucją.
A d 3. Zatem, jeśli nawet koncepcja szkoły praskiej jest skrycie normatywna,
to z pewnością nie dlatego, by postulowała niezm ienność „istoty” poezji. Przeciwnie, akceptacja tezy o stałym — w określonym sensie — m echanizm ie poetyckości chroni przed stronniczością poszczególnych interpretacji historycznych. Każe uznać, że w szystkie historyczne realizacje „funkcji poetyckiej” są w zględem siebie równo prawne. Prażanie nie byli gorszego zdania o romantykach niż o futurystach.
A d 4. Przy relacyjnej interpretacji pojęcia „funkcji poetyckiej” nic nie stoi na
przeszkodzie, by funkcję tę w iązać zarów no z poezją — i to n ie tylko liryczną — jak z prozą. Wystarczy przyjąć, iż w poszczególnych gatunkach „poetyckość” jest efektem naruszania odm iennych norm i wprowadzania paralelizm u w odmiennych płaszczyznach językowych; tak też postąpił Janusz Sław iński, uznając, iż „W prze kazie narracyjnym funkcja autoteliczna w yraża się poprzez sw oistą nadorganizację w yższych układów znaczeniowych i odpowiada jej w strukturze przekazu i n t e r f e r e n c j a w i e l k i c h f i g u r s e m a n t y c z n y c h ” 8. Jakobson pisał : „ta sa ma metodologia lingwistyczna, którą posługuje się poetyka przy analizie stylu m etaforycznego poezji rom antycznej, daje się znakom icie zastosować do tkanki metonimicznej w prozie realistycznej” 9. Różnica polega na tym, że w prozie „para- lelizm y nie są tak bardzo wyraźne i tak ściśle regularne jak »paralelizm cią gły« [...]” 10. Jest to w ięc różnica „wyrazistości” i stopnia trudności przedmiotu dla penetracji naukowej — a nie zróżnicowanie wartości. Danek na poparcie domysłu o przewadze poezji nad prozą w hierarchii gatunków szkoły praskiej przytoczyła opinię M ukarovskiego, w m yśl której liryka „jest głównym terenem rozwoju języka poetyckiego [...]” (O ję zyk u poetyckim,·, cyt. na s. 22). Z równą słusznością można by twierdzić, że wyżej cenili prażanie prozę, gdyż ta „przynosi poetyce problemy bardziej skom plikowane [...]” n .
Najpewniej nie w yróżniali oni jednak ani poezji, ani prozy. Jeśli zajmowali się przede wszystkim tą pierwszą, to ze w zględu na jej badawczą „łatwość”. Fono logia stw orzyła m ocne podstaw y dla badań nad paralelizm em jednostek z „niskich” poziom ów językowych. Jak badać „wyższe jednostki znaczeniow e”, pomiędzy któ rymi należało szukać paralelizmu w prozie — to dopiero trzeba było ustalić. W roku 1940 Mukarovskÿ pisał: „przychodzi kolej na prozę i jej rozwój — problem [...] nierozwiązalny bez dokładniejszego poznania budowy dynam icznych jednostek zna czeniow ych [...]” 12. N ie on zawinił, że kolej nie przyszła: podobnie jak nie Tynia- now zawinił, że w środowisku Opojazu nie pow stała strukturalna socjologia litera tury. Ci ludzie zrobiliby to, gdyby zdążyli.
A d 5. Prażanie używ ali dwóch pojęć „języka” : wąskiego, utożsam iającego język
z gram atyką i zasobem słownym , oraz szerokiego, w m yśl którego język jest o g ó ł e m norm w ypow iedzi złożonej z elem entów językowych w w ąskim sensie. Przy 8 J. S ł a w i ń s k i , Sem an tyka w y p o w ie d zi n arracyjn ej. W zbiorze: W kręgu
zagadnień teorii pow ieści. Pod redakcją J. S ł a w i ń s k i e g o . W rocław 1967, s. 28.
9 R. J a k o b s o n , P oetyka w św ietle język o zn a w stw a . W zbiorze: W spół czesna teoria badań literackich za granicą. A ntologia. Opracował H. M a r k i e
w i c z . T. 2. Kraków 1972, s. 63—64. 10 Ibidem , s. 63.
11 Ibidem .
12 J. M u k a r o v s k ÿ , O ję zy k u poetyckim . W zbiorze: Praska szkoła stru k tu
tym drugim rozumieniu, intendującym ku sem iologii, zakres przedm iotowy gram a tyki (i słow nictw a) nie w yczerpuje zakresu języka. Do języka tak pojętego w cho dzą w s z y s t k i e jednostki znaczeniow e wypowiedzi. Także „wyższe” — fragm ent, rozdział itd. „Czy jednak są to jeszcze jednostki językowe? Są nimi w tym zn a czeniu, że są częściam i w ypow iedzi językowej. T o , c o p o w s t a ł o z e z n a k ó w j ę z y k o w y c h , n i e m o ż e w y k r a c z a ć p o za o b r ę b j ę z y k a . Jeśli nie m ówi o nich gramatyka, to tylko dlatego, że ich struktura nie podlega prawom gramatyki, bo najwyższą jednostką gramatyczną języka jest zdanie. W i dzieliśmy jednak, że zdanie jest strukturą nie tylko syntaktyczną, ale i znacze niową. A w szystkie zasady budowy zdania [...] mogą być stosow ane również do analizy struktury wyższych od zdania całości” (cyt. na s. 44; podkreśl. M. P.). Powyższy cytat z artykułu M ukarovskiego O ję zyk u p oetyckim przekonująco chyba poświadcza, że dla szkoły praskiej „język” to nie tylko „m niej-niż-zdaniowe ele menty językow e w spółtworzące w ypow iedź”, jak chce Danek. Zdaniem prażan, również „temat nie wym yka się analizie lingw istycznej, której celem i dziedziną pracy jest cała struktura utworu poetyckiego. Lingwistyczny sposób pracy oznacza tu kierunek m etodologiczny, a nie ograniczenie przedmiotu badania naukowego” 13. N ie było w ięc w teorii prażan żadnych utajonych przesłanek, które kazałyby ogra niczyć poetyekość tylko do poezji.
A d 6. Na pytanie: „Co — w edług koncepcji praskiej — pozostaje znaczenio
wego w słow ie w spółtworzącym w ypow iedź poetycką [...] po pozbawieniu go refe- rencjalności [...]?”, odpowiedź w łaściw a brzmi: w kład w całościow e znaczenie w y powiedzi. Tylko w wersjach skrótowych, aforystycznych i zorientowanych pole micznie praskie definicje poetyekości przeciwstawiały ją relacji oznaczania tak ostro, jak form uła Danuty Danek. W artykule O ję zy k u p oetyckim Mukarovskÿ stwierdza, że realizowanie „funkcji poetyckiej” nie tłum i dla odbiorcy żadnej z trzech funkcji Bühlerowskich, a tylko uniem ożliw ia jednoznaczną kwalifikację funkcjonalną w ypow iedzi. Sprawia, że „wyraz językowy sw obodnie oscyluje między nimi [tj. funkcjam i], [...] wyraz językow y przy nastaw ieniu estetycznym jest w olny od jednostronnego zw iązku z którąkolwiek z tych funkcji, bo jest »nachylony« nad sobą sam ym [...]” 14. Zasada „swobodnej oscylacji” obowiązuje zarówno w sto sunkach m iędzy funkcjami, jak i w sferze działania pojedynczej funkcji. Dlatego „w poezji, gdzie góruje funkcja estetyczna, problem prawdziwości nie istnieje, nie ma sensu: w tym wypadku w ypow iedź językowa »wskazuje« nie tylko tę rzeczy wistość, która stanow i jej bezpośredni temat, lecz także zbiór wszystkich rzeczy wistości, u niversum jako całość lub, dokładniej m ówiąc, całe doświadczenie życiow e autora czy odbiorcy” 15. Można chyba przyjąć, że ów „zbiór w szystkich rzeczyw i stości” to budowana w spólnie przez autora i czytelnika danego tekstu w izja świata: rozchwiana, „oscylująca” realizacja funkcji poznawczej w warunkach dominowania „funkcji poetyckiej”. Ukonstytuowanie tak pojętego całościowego znaczenia w ypo w iedzi jest w ynikiem ścierania się słow nikow ych znaczeń słów z „dynamiką kon tekstu znaczeniowego”.
Czemu jednak Danuta Danek sądzi, że sem antyka słow a poetyckiego ogranicza się zdaniem prażan do denotacji i rozłożenia sensu m iędzy elem enty budowy słowotwórczej wyrazu? W ynikło to chyba stąd, iż tradycyjna opozycja istota—zja wisko impregnuje m yśl autorki wobec problemów relacyjności. A także stąd, iż
13 Ibidem, s. 196. 14 Ibidem, s. 135. 15 Ibidem, s. 136.
przy poszukiwaniu precedensów rozwiązań praskich uwagę autorki zajęła zbież ność przejawów działania funkcji poetyckiej na poziomie m orfem ów z Humbold- towską koncepcją „formy w ew nętrznej”. Przy obranej przez Danek postaw ie wobec tradycji naukowej w yróżnione staje się to, co powróciło do teraźniejszości z prze szłości — z im dalszej, tym lepiej. Jeden z w ielu równorzędnych (przynajmniej potencjalnie, jeśli nie w praktyce badawczej prażan) poziomów* tekstu wykorzysty wanych przez funkcję poetycką przymuszono do monogamicznego związku z poe- tyckością, gdyż dla konstatacji szkoły praskiej odnoszących się do tego poziomu wiersza znaleziono w przeszłości najwyrazistszy precedens.
A d 7. To paradoks, że w łaśnie szkole praskiej zarzuca Danek posługiwanie się
w związku z podstawową kwestią poetyckości „narzędziami m niej-ni ż-całościowy- m i”. Jakże pogodzić ten zarzut z konstruktywizm em prażan, z ich przywiązaniem do kategorii „struktury”, z centralnym pojęciem „paralelizmu”, z postawieniem problemu „dynamiki znaczeniowej kontekstu znaczeniowego” jako postępującego domykania rozwijającej się w ypow iedzi? Nie wiem , doprawdy.
Autorka pisze: „wówczas, kiedy szkoła praska wykracza poza [...] m niej-niż- -całościowość [...], nie m oże też utrzymać sw ojej koncepcji poetyckości — w yłania koncepcję gestu sem antycznego” (s. 45). Jednakże poetyckość ma się do „gestu sem antycznego” nie tak jak elem enty poniżej zdania do elem entów powyżej niego czy do pełnego zestawu elem entów tekstu poetyckiego, lecz tak jak ogólna zasada funkcjonowania do jej konkretnego w ypełnienia w dziele. I świadczy o tym nawet cytat, którym posłużyła się autorka! — w przytoczonym przez nią w yim ku z arty kułu O ję zyk u poetyckim pisze Mukarovskÿ o „»formalnym«, a jednak k o n k r e t n y m »geście semantycznym«, który organizuje d z i e ł o jako jednostkę dyna miczną od najprostszych składników do najogólniejszego planu” (cyt. na s. 45; podkreśl. M. P.). Autorka sam a zresztą stwierdza dalej, że gdy „mówi się w szkole praskiej o geście semantycznym, wów czas [...] przechodzi się z płaszczyzny rozwa żań w okół poetyckości na płaszczyznę d z i e ł a sztuki poetyckiej” (s. 66). Rzecz w tym, iż przechodzi się nie od w ew nętrznego świata zdań do dzieła ukonstytuo w anego z jednostek wyższych niż zdanie, ale od ogólnej reguły strukturalnej do jej uszczegółowionej realizacji w danym dziele.
To, czego nie dostaje prażanom — umiejętność docierania do całościowości wypowiedzi — m ieli zdaniem autorki osiągnąć W ołoszynow i Bachtin. Sądzę jed nak, że kategorie Bachtina nie są bardziej, lecz i n a c z e j „całościowe” niż kate gorie szkoły praskiej. Dla prażan gwarancje całościowości rozłożone są równomier nie w e w szystkich płaszczyznach w ypow iedzi artystycznej. Trzeba w ięc je opisyw ać tak, jak przedstawiają się w poszczególnych płaszczyznach („paralelizm”), a także — obserwować ustosunkowanie płaszczyzn w zględem siebie („aktualizacja”, niew spół- bieżna ewolucja poziomów znaczeniowych). Stąd zagadnieniem w ęzłow ym staje się w ielopłaszczyznowa syntaktyka tekstu. Stąd za najbliższy kontekst dzieła uznaje się w ielopiętrow e, jak ono, układy tradycji literackiej i ew olucji jęźyka. Tym czasem u Bachtina gwarancje całościowości mieszczą się bez reszty w jednej tylko płaszczyźnie dzieła — światopoglądowej. W ypowiedź uzyskuje status całości jako pewna elem entarna postać życia ideologicznego, konfrontowania ideologij (a nie jako światopogląd określony). W szystkie komplikacje syntaktyczne — nb. trakto wane zawsze jako zbiór przykładowych realizacji — rozwiązują się w którąś z dwu sytuacji tego typu: zinternalizow any w tekście (mówię tak, gdyż tekst jest dla Bachtina prywatną w łasnością osobowości mówiącego, jest niem al-osobow ością — czego św iadectw em częste personalizacje „słowa”) autorytarny bądź dem okratyczny dialog światopoglądów. Stąd najbliższym kontekstem dzieła okazuje się społeczne
życie ideologiczne; literatura uczestniczy w nim bezpośrednio, a nie poprzez w łą czanie się w swoją autonomiczną tradycję. Stąd też term inologia filozoficzna (dia- lektyka cudzego spojrzenia, „uprzedm iotowienie” osobowości) i socjologiczna (wpływ hierarchii społecznej na literaturę) przeważa u Bachtina nad w yspecjalizowaną ter minologią literaturoznawczą 16.
Obrończyni prozy w ysokim murem odgrodziła Bachtina od koncepcji prażan. Zbyt wysokim. W propozycjach tych w idzieć trzeba raczej repliki dialogu przebie gającego w tożsamej dla uczestników sytuacji duchowej. Sytuacji, której podsta w ow ym i wyznacznikam i były z jednej strony wstrząs, jakiego dokonała w europej skim życiu ideologicznym rewolucja październikowa, z drugiej — reakcja na uprosz czenia Saussure’ow skie i „form alistyczne”.
Łączy Bachtina z prażanami niem al rów nie w iele, jak dzieli. Łączy ich punkt w yjścia: uznanie całościowości w ypow iedzi artystycznej. I Bachtin, i prażanie wiążą z gatunkiem w yróżnianym (ewolucyjnie, nie aksjologicznie) cechę autoteliczności. T yle że u Bachtina to powieść sama przedstawia swój język, u prażan zaś — poezja. Sym etrycznie do O brony prozy, lecz z w iększą racją, można by przeprowa dzić obronę poezji przed Bachtinowskim kultem powieści (zwłaszcza jeśli uwzględ nić artykuł Słow o w p o ezji i słow o w p r o z ie 17). Z autotelicznością gatunku w y różnianego w iąże się w obu wypadkach przyznawanie m u w iększego niż pozostałym gatunkom stopnia relacyjności, niższego — substancjalności. Język poetycki jest dla prażan językiem o zredukowanej substancji. Według Mukarovskiego „Język poe tycki m a [...] bardzo mało w łasnych środków językowych [...]” 18. Korzysta z cu dzych. „Tym rów nież różni się język poetycki od innych w arstw językowych (każda z nich bowiem poza ogólnym zasobem językowym używ a zasadniczo tylko w łasnych środków) i jednocześnie w ten sposób ściśle się z nimi łączy, staje się pośredni kiem w ich wzajem nych kontaktach i'w p ły w a n iu na sieb ie” 19. W edług Jakobsona „dzieło poetyckie” „jest zasadniczym i świadomym celu organizatorem ideologii. W łaśnie poezja broni przed automatyzacją, przed zardzewieniem naszych formu łek [...]” 20. Analogicznie u Bachtina każda z powieści polifonicznych jest w stopniu daleko w yższym niż utwory homofoniczne „punktem w idzenia”, propozycją po znawczą, a w daleko niższym stopniu — określonym światopoglądem, propozycją ontologii. „Rzeczą w ażną jest w yjaw ienie f u n k c j i idei w św iecie polifonicznym Dostojewskiego, nie zaś jedynie w ykrycie ich s u b s t a n c j i h o m o f o n i c z - n e j” 21. Parafrazując znane określenie Próchna B eren ta 22 powiedzieć by można, że dla Bachtina powieść polifoniczna jest koliskiem powieści homofonicznych, 16 Przewaga ta . sprawia, iż w ielu podstawowych tez Bachtina, zwłaszcza tyczą cych relacji osobowych w powieści, nie można ująć w terminach teoretycznolite- rackich.
17 М. Ба х т и н , Слово в поэзии и слово в прозе. „Вопросы литературы” 1972, z. 5. Przedruk z niew ielkim i skrótami w : „Literatura na Św iecie” 1973, z. 6.
18 Mukarovskÿ, op. cit., в. 136. 19 Ibidem , s. 137.
20 J а к о b s ο n, Co to je st poezja ?, s. 127—128.
21 B a c h t i n , P roblem y p o etyk i D ostojew skiego, в. 141.
22 Chodzi oczyw iście o konkluzję poświęconego Berentow i rozdziału W spółczes
n ej pow ieści p olskiej (cyt. za: S. B r z o z o w s k i , W spółczesna pow ieść i krytyk a literacka. Warszawa 1971, s. 130): „Dlatego Próchno to w łaściw ie kolisko monolo
gów, to transpozycja jednej i tej samej treści duchowej, rozpaczy, na różne psychicz ne tony”.
z których każda „należy” do jednej postaci. I u prażan, i u Bachtina zatem gatunek wyróżniony n ie jest gatunkiem wśród gatunków. Przenosi się go na nieco inną płaszczyznę. Zawiesza w pół drogi m iędzy językami przedmiotowymi — czyli pozo stałym i gatunkami — a nadbudowanym nad nimi m etajęzykiem . Gatunek w yróż niony nie jest jednym z nich, lecz organizuje ich współżycie. Jest nie tyle sposobem opisyw ania czy koncepcją świata, co techniką bądź koncepcją u ż y w a n i a j ę z y k ó w (gatunków). Jest w niższym od nich stopniu „sem antyczny”, w w yższym — „pragmatyczny”. Wpaja odbiorcom w łaściw ą postawę w obec innych języków. Orga nizuje społeczną praktykę językową. W obu koncepcjach, praskiej i Bachtinowskiej, cel organizatorskich poczynań języka wyróżnionego jest identyczny: ma on chronić
życie ideologiczne przed autorytarnymi skostnieniami.
Łączy prażan z Bachtinem energetyczne ujęcie znaczenia i w ynikające stąd zainteresow anie rozwijaniem tekstu. P roblem y p o etyk i D ostojew skiego można by w całości zinterpretować jako przeciwstawienie dwu koncepcji rozwijania powieści, realizowanych w utworach homo- i polifonicznych. W iadomo zaś, jak ważne były dla Mukarovskiego spraw y przybywania tekstu. W ystarczy przypomnieć jeden frag ment artykułu O stru ktu ralizm ie: „Zanim [...] odbiorca zgłębi pełny sens, musi prześledzić proces jego narastania. A w łaśn ie od tego procesu najwięcej w dziele sztuki zależy”. I dalej : „dzieło sztuki kładzie [...] nacisk nie na ostateczny, jedno znaczny stosunek do rzeczywistości, ale na proces, w którym stosunek ten po w staje” 23.
Energetyczne ujęcie znaczenia skłania do traktowania każdego z elem entów dzieła, a i sam ego dzieła, jako n a r z ę d z i a wym agającego od ludzi w łaściw ego użycia. Dzieło pojęte jako żyw y proces nie może być „zwierciadłem przechadzają cym się po gościńcu”. I Bachtin, i prażanie odrzucają m im esis na rzecz społecz nego u ż y c i a literatury.
Poliptoton jako m echanizm kształtowania tradycji badawczej krzywdzi nie tylko teraźniejszość w zględem przeszłości — co dotąd pokazywałem. Sprowadzanie odmienności koncepcji odległych w czasie jedynie do zróżnicowania indeksów cza sowych (a nie zawartości) krzywdzi również przeszłość wobec teraźniejszości. Da nuta Danek nie dostrzega, że Jakobson faktycznie odszedł do koncepcji prażan; w Obronie prozy cytuje autorka P oetykę w św ietle ję zyk o zn a w stw a na jednej płaszczyźnie z pracami M ukarovskiego z okresu Praskiego Koła. Tymczasem różnice są istotne, i to w łaśn ie dla rozum ienia funkcji poetyckiej. Mówiąc najkrócej : Bach- tinowska krytyka lingw istyki rozmija się — w brew sugestiom Danek — z progra mem badawczym prażan. Staje się natom iast zasadna w odniesieniu do późnych prac Jakobsona. A rtykuły takie jak „P rzeszłość” N orw ida, G ram atyka p o ezji i p o
ezja g ram atyki czy powoływana już P oetyk a w św ietle ję zyk o zn a w stw a różnią się
od koncepcji praskich w dwóch zasadniczych punktach. O jednym w spom niałem już w yżej: „paralelizm” przesłonił cel, jakim była dla prażan „aktualizacja” środ ków językowych. Druga kw estia jest równie istotna: funkcjonalne uwarunkowania tekstu zostały przeniesione z osi tekst—publiczność do abstrakcyjnego schem atu aktu komunikowania. U prażan w s z y s t k i e funkcje przebiegają między dziełem a odbiorcą. U Jakobsona — tylko jedna. Ci pierwsi nigdy nie próbowali (dlatego właśnie) wyczerpać katalogu funkcji. Jakobson orzekł raz na zawsze, że jest ich sześć. Skoro tylko jedna w iąże tekst z odbiorcą, logicznie pojawia się pytanie
23 J. M u k a r o v s k ÿ , O stru k tu r alizm ie. W: W śród zn aków i stru k tu r. W y bór, redakcja i słowo w stępne J. S ł a w i ń s k i . W arszawa 1970, s. 31.
0 bytowe zakorzenienie pozostałych; do jakich zaw ikłań pytanie to prowadzi, prze konuje Obrona prozy.
Zastąpienie „aktualizacji” „paralelizmem ” i w yprow adzenie funkcji tekstu poza relacje lektury, posunięcia w istocie polem iczne wobec prażan, zw iększyły bardzo abstrakcyjność modelu tekstu. Funkcję poetycką oderwano od społecznego obiegu dzieła; dla prażan każde środowisko (w sensie historycznym i geograficznym) użyt kowników języka dysponuje w łasnym kompletem aktualizacji. W optyce Jakobsona w ysoce w ątpliw e stało się, czy dzieło literackie posiada historyczną swoistość. Tekst w ryzach paralelizmu przemienia się w zm iniaturyzowany model s y s t e m u zbu dowanego na zasadach ekw iw alencji. Linearność („metonim iczność”) tekstu stała się zaniedbanym, czysto negatywnym tłem jego strukturalności („metaforyczności”). Lirykę, wiersz krótki, dający się objąć jednym spojrzeniem, a w ięc nie narzuca jący swej linearności, uczyniono praktycznie jedynym obiektem egzemplifikacji. Dzięki tem u wszystkiem u niezw ykle łatw e stały się w praktyce badawczej przejścia od wypow iedzi do system u, zwłaszcza językowego, niezw ykle trudne natom iast — przejścia od wypowiedzi do odbiorcy w całej jego społeczno-historycznej konkret ności. Okazało się nagle, że poetyce lingwistycznej bliżej jest do teorii informacji, zajmującej się obiegiem kom unikatów w urządzeniach technicznych, niż do socjo logii i historii literatury.
Jakże inaczej u Bachtina! Akcent spoczywa nie na abstrakcyjnej normie lite rackiej, lecz na jej konkretnym użyciu; racjonalizm owi Jakobsona odpowiada perso nalizm i socjologizm Bachtina: scjentyzm ow i pierwszego — filozoficzne i antropo logiczne ukierunkowanie poglądów drugiego. W żywotnej dziś tradycji literaturo znaw stw a w iąże te osobowości stosunek napiętego dialogu. Tymczasem obrończyni prozy zestawia je tak, jakby łączyła je relacja dopełniania się w obrębie jednolitej, homofonicznej świadomości teoretycznej. Uznając, iż w schem acie Jakobsona brak „miejsca ujm ującego stykanie się w ypow iedzi z w ypow iedzią” (s. 8), „poszerza” schemat ów o „dialogową (dwugłosową)” „funkcję Bachtinow ską”. Równocześnie jednak przyznaje, że Jakobson przedstawił „zamknięty (tj. wyczerpujący) schem at funkcji językowych [...]” (s. 55). Przepraszam, jedno z dwojga. Albo wyczerpujący, albo w yczekujący dopełnienia. Co do m nie — opowiadam się za pierwszą z tych m ożliwości. Schem at Jakobsona j e s t wyczerpujący. N ie w ym aga inkrustacji Bach- tinem. Można go przyjąć bądź odrzucić, nie można dopełnić. J e s t w tym schem a cie, przynajmniej potencjalnie, m iejsce na „stykanie się w ypow iedzi z w ypow iedzią”. Tyle, że „stykanie” ow o zostaje zneutralizowane, sprow adzone do relacji w ypo wiedź—system. W optyce Jakobsona w ypow iedzi stykają się ze sobą na dwa tylko sposoby: jako odm ienne realizacje tej samej normy system owej bądź jako reali zacje odm iennych norm. W ypowiedź odsyła natychmiast, gorącą linią (co ułatwia
nb. Jakobsonowska „funkcja poetycka”), do system u. Zderzenie wypow iedzi nie
może w nieść nic w ięcej nad zderzenie system ów. W obrębie Jakobsonowskiej funk cji metajęzykowej, jeśli nie ograniczać jej do stem atyzowanej „autorefleksji” tekstu 1 systemu, m ożna znaleźć m iejsce dla tego, co Danuta Danek nazywa „funkcją dialogową”. W ypowiedź kontaktuje się z w ypow iedzią o tyle, o ile obie odsyłają do system u (systemów). Nie ulega w ątpliw ości, że nawiązanie do w ypow iedzi przy należnych do tego sam ego system u m ieści się w obrębie funkcji metajęzykowej. Sprawą do rozstrzygnięcia jest to, czy m ieści się w niej także nawiązyw anie w y powiedzi do tekstów c u d z y c h , czy też odniesienia te należy uważać za przejaw funkcji konatywnej. Być m oże najbliższa koncepcji Jakobsona byłaby hipoteza, iż w takich wypadkach funkcja konatyw na realizuje się poprzez m etajęzykową: w y powiedzi kontaktują się poprzez systemy.
Zupełnie inaczej stosunek w ypowiedź—w ypowiedź pojm uje Bachtin. Tu, odw rot nie, wszystko co ważne, rozgrywa się m i ę d z y w ypow iedzią a system em . Tak dalece, że w tej „pionowej” relacji zacierają się punkty w yjścia i dojścia: za mknięta, jednostkowa w ypow iedź i jej macierzysty system . Uwyraźniają się nato miast „poziome” relacje w y p o w i a d a n i a , tj. tego, co „m iędzy”, co dzieje się między kolejnym i jednostkami znaczeniowym i danej wypowiedzi, m iędzy różnymi wypowiedziam i, a w ostatecznym wym iarze — między nieredukowalnym i podmio- towościami mówiących. W ypowiedź zderza się z wypowiedzią, nim którakolwiek z nich „dotrze” do sw ego systemu. Jakobsonowskiej, ustatycznionej i przestrzennej syntaktyce w y p o w i e d z i odpowiada Bachtinowska — dynam iczna i rozciągła w czasie — syntaktyka w y p o w i a d a n i a . N ie w ydaje się, by można było ujęcia te połączyć. Schemat Jakobsona „uzupełniony” Bachtinowską „dialogowością” staje się niepojętą hybrydą. Także dialogowość sama, skojarzona z ow ym schematem, nasiąka w ew nętrznie sprzeczną wieloznacznością.
D wie kolejne rozprawy w książce Danek om awiają rozmaite formy realizow a nia „funkcji polem icznej” przez powieść jako gatunek. Formy te dzieli autorka na dwie grupy: „cytaty struktur” i „wypowiedzi w dziele o dziele”. Oto jak zostaje wprowadzony pierwszy z powyższych terminów: „nie istnieje parole nie w cielające określonej langue. Dlatego cytat empiryczny, cytat parole — jest zarazem z ko nieczności cytatem struktury, cytatem langue [...]” (s. 75).
Pojęcie cytatu zakłada przeniesienie pewnego w ycinka określonego tekstu po między segm enty innego tekstu. Skoro tak, to drugie z przytoczonych przed chw ilą zdań im plikuje przeświadczenie, iż w tekście cytującym relacja w ypow iedź—system w iąże poszczególne fragmenty tego tekstu w sposób n i e z a l e ż n y : z osobna odcinek przeniesiony, z osobna jego sąsiedztwo w szeregu. Jest tu coś z Jakobso- nowskiego pośpiechu w przechodzeniu od w ypow iedzi do system u. Danuta Danek gwarantuje czytelnikom : „reguła interpretowania elem entu dzieła w kontekście jego całości jest [...] realizowana w e wszystkich zawartych w rozprawie niniejszej [O cytatach stru ktu r (ąu asi-cytatach )] analizach [...]” (s. 98). W analizach — być może. A le nie w dyskursywnej eksplikacji pojęcia „cytatu struktury”. Jeśliby się zgodzić, że relacja części wypowiedzi do system u jest za każdym razem upośred- niana przez kontekstow e uwikłania elem entów wypow iedzi, przez jej całościowość, trzeba by też przyznać, że cytat parole (zresztą jedyny możliwy) nigdy nie jest „cytatem struktury” ; albowiem, z chw ilą przeniesienia w cudze środowisko, langue cytowanej parole staje się chw iejną wypadkową jej langue macierzystej i langue środowiska, kontekstowych ram cytatu.
To w ew nętrzne pęknięcie wypracowanej przez autorkę koncepcji w ypow iedzi cytującej, traktowanie tekstu jako niespójnej w gruncie rzeczy sum y odcinków aktualizujących paradygmaty ściśle odrębne, zaważyło na całym ujęciu problem a tyki sam oświadom ości literatury. Pew ne rozwiązania m yślow e um ożliw iło, inne odsunęło. Um ożliw iło np. przyjęcie założenia, iż „wypowiedzi w dziele o d ziele” są zasadniczo prawdziwe, w sensie bezpośredniej przekładalności na kategorie ana lityczne. Założenie to trzeba odrzucić, jeśli uważa się, że w dziele literackim nie ma żadnego punktu czy wycinka, z którego można by spojrzeć na inne jego frag menty od zewnątrz, skoro w szystkie elem enty dzieła uczestniczą w całości t o ż s a m e j . Z drugiej zaś strony — w spom niane pęknięcie nie pozwoliło wprow adzić do rozważań nad sposobami istnienia m etatekstu w tekście ani nadrzędnego piętra autorskiego, ani problematyki f u n k c j i spełnianych przez m etatekst w ew nątrz dzieła (autorka wyróżnia całkiem zew nętrznie odm iany m etatekstu um ieszczane w pozycjach skrajnych szeregu i w pozycjach inherentnych). Warto w tym m iejscu
przypomnieć uwagę o „uodpornieniu” m yśli autorki na problematykę relacyjności dzieła.
Naszkicowana wyżej koncepcja w ypowiedzi cytującej nie pozostaje bez w pły w u na samo pojęcie „cytatu”. Zostaje ono w ytrącone ze sw ej słownikowej stabil ności. Przymusza się je, by oznaczało zarazem p r z e n i e s i e n i e pewnego segm en tu szeregu do innej syntagm y (zob. np. s. 96) i r e a l i z a c j ę paradygmatu w sze regu. To zaś z kolei reorganizuje cały zakres przedmiotowy w iązany z problematyką cytatu. Oto w szelka aktualizacja paradygmatu poczyna uchodzić za przeniesienie, a w ięc za cytat: „wszelka poetyka realizowana [...] zawiera [...] stosunek w yznaw - czy do samej siebie. Mieści się on w samym fakcie realizacji [...]. W szelka poetyka realizowana zawiera w ięc informację o sobie. [...] Ma w ięc charakter cudzysłow o w y ” (s. 77). Przypis towarzyszący tej deklaracji nie pozostawia w ątpliw ości: to, co Michał Głowiński w iązał z „nową powieścią” francuską 24, zacierając różnicę między użyciem w tekście reguły system u a m ówieniem o tym użyciu, Danuta Danek roz szerzyła na całą literaturę. Jednakże w ypełnienie bądź naruszenie normy system u stw arza dopiero okazję do m ówienia o sposobie użycia owej normy. Ponadto zaś nie: „poetyka realizow ana [...] zawiera [...] stosunek do samej siebie”, lecz użycie danej poetyki bez sygnałów dystansu poświadcza, że cieszy się ona aprobatą podmiotu m ówiącego. Aprobata ow a jest relacją wiążącą jednostkę bądź zbiorowość z obra nym językiem — nie jest relacją w ew nątrzjęzykow ą ani tym bardziej w ew nątrz- tekstową. Nie może w ięc mieć „charakteru cudzysłowowego”.
W spominałem już, że w rozprawach O cytatach struktu r (ąu asi-cytatach ) i W y
p ow iedzi w dziele o dziele akcent spoczywa na konstruowaniu pewnej w izji ew o
lucji literatury, a nie tradycji badawczej, jak w Obronie prozy. Jakże jednak w ią żą się ze sobą problemy sam oświadomości i dziejów literatury? Autorka słusznie zauważa: „Funkcjonowanie cytatu dzieła w dziele stanow i szczególnego rodzaju projekcję diachronii przemian historycznoliterackich w synchronię jednego dzieła. Można powiedzieć, że dzieło, w którym funkcjonuje relacja: struktura cytow ana — struktura realizowana, może być rozpatrywane jako model procesu historycznolite rackiego — w tym zakresie, w jakim, z jednej strony, proces ten jest relacją m ię dzy dziełam i literackim i (w szczególności relacją polemiczną), i jednocześnie w tym zakresie, w jakim, z drugiej strony, proces ten jest relacją między indywidualnym
[...] dziełem a rzeczywistością pozaartystyczną” (s. 85—86).
Jeśli tak — to jaką koncepcję dziejów literatury im plikuje przedstawiony w książce Danek model tekstu z cytatem ? Na pytanie postawione w ten sposób nie można odpowiedzieć. Można natom iast po zapoznaniu się z pełnym tekstem roz praw stwierdzić, czy proponowana w nich w izja ew olucji literatury znajduje ana logie w koncepcji dzieła literackiego. Otóż tak, w książce Danek analogie te są w y raźne. A polegają na tym, że ujęcie tekstu cytującego i ujęcie dziejów literatury są dwoma zastosowaniam i tej samej figury m yślowej. Oczywiście, poliptotonu.
Cytat jako przeniesienie: ta sama jednostka tekstowa powraca w nowym, póź niejszym w czasie (i to nie bezpośrednio, gdyż aby cytat był rozpoznawalny, jego źródło musi stać się wartością społeczną) środowisku tekstowym. Np. romanse ry cerskie powracają w Don Kichocie. Cytat jako realizacja cudzego paradygmatu: ujmując go w ten sposób gwarantuje się tożsamość powracającej jednostki teksto wej. Zapewnia się, że wszystko, co uległo zmianie, to tylko jej szeregowe powią zania z kontekstem.
Podobnie w budowanej przez autorkę w izji procesu historycznego rządzi zasada 24 Zob. M. G ł o w i ń s k i , Pow ieść jako m etodologia powieści. W : Porządek,