• Nie Znaleziono Wyników

Polskie przekłady powieści poetyckich Byrona w okresie romantyzmu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polskie przekłady powieści poetyckich Byrona w okresie romantyzmu"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Wanda Krajewska

Polskie przekłady powieści

poetyckich Byrona w okresie

romantyzmu

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 71/1, 153-174

(2)

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X I , 1980, z. 1 P L I S S N 0031-0514

WANDA KRAJEWSKA

PO LSK IE PR ZEK Ł A D Y PO W IEŚC I PO ETY C K ICH BYRONA W O K RESIE ROM ANTYZM U

Powieści p oetyckie zaczął B yron pisać w latach 1813— 1816, gdy z n a ­ ny już b y ł jako a u to r Childe Harolda, w k tó ry m po raz pierw szy p o jaw ił się bo h ater bajro n iczn y . T rak to w ał je jako d o datek do tego p o e m a tu i, ro zw ijał i u zu p ełn iał w nich cechy swego m elancholijnego w ędrow ca. Dla angielskich czy telnik ó w zw iązki m iędzy ty m i u tw oram i b y ły oczy­ w iste. W Giaurze, Korsarzu i N arzeczonej z Abidos odnajdy w ali te sam e co w Childe Haroldzie k ra je W schodu, k tó re B yron poznał podczas po­ dróży w latach 1809— 1811, w Giaurze podobny opis G recji. N a jb a rd z ie j pociągały jed n ak w ty ch pow ieściach poetyckich psychologiczne p o rtre ty tajem niczych postaci. Jak k o lw iek później p oeta u p raw ia ł n ad al te n g a­ tu n ek , pięć pierw szy ch powieści stanow i osobną grupę. Giaura, Korsarza i Narzeczoną z Abidos łączy w spólne tło D alekiego W schodu, Lara dzieje się w H iszpanii, ale stanow i dalszy ciąg dziejów C onrada z Korsarza,

P a ry zyn a o p arta je st na h isto rii z F e rra ry , ale tem atem n a m ię tn e j m i­

łości wiąże się z pop rzed nim i pow ieściam i. P o em aty te u trw a liły m it b o h a te ra bajronicznego w A nglii i całej E uropie i ro zsław iły im ię au to ra.

W Polsce p rz e k ła d y pow ieści u k azały się w cześniej niż pełn e tłu m a ­ czenie Childe Harolda, im więc p rzy p ad ła u nas ro la w prow adzenia no­ wego ty p u b o h a te ra. N ajp ierw spolszczono Korsarza. R edak cja „T ygod­ n ika Polskiego” — zaniepokojona faktem , że poezje angielskiego b a rd a zupełnie są jeszcze obce naszem u czytelnikow i — zdecydow ała się w r. 1820 opublikow ać tym czasem p rzek ład prozą, „m im o że proza nie m oże nigdy dać w szystkich piękności tego p o e ty ” 2. A nonim ow ym tłu ­ m aczem był B runo K iciński, re d a k to r czasopism a. W ty m sam ym ro k u w yszedł osobno p e łn y p rze k ład tego p o em atu w raz z O blężeniem K o ­

r y n t u w serii „B iblioteka R om ansów i Pow ieści” . Korsarza w y b ra ł K i­

ciński, poniew aż jego zdaniem ów tek st m ógł n a jła tw ie j „obznajm ić z duchem w szelkich in n y ch poem atów B y ro n a ” 3.

1 Zob. M. K. J o s e p h, Byron the Poet. London 1964, s. 37.

2 „Tygodnik Polski i Zagraniczny” 1820, t. 1, s. 265. 3 Ibidem.

(3)

154 W A N D A K R A J E W S K A

D ecyzja ud ostępn ienia Korsarza prozą w y n ik ała nie ty lk o z przyczyn, ja k ie podaw ała red a k c ja „T ygodnika”, ale przed e w szystkim z tego, że w Polsce rozpow szechniony b y ł p rzekład fran cu sk i A m édée P ichota, w łaśn ie prozą. Jak k o lw iek biografia K icińskiego podana w Encyklopedii O rg e lb ra n d a mówi, że biegle znał angielski 4, to najw idoczniej k o rz y sta ł z w e rsji fran cu sk iej. Św iadczą o ty m liczne zbieżności w słow nictw ie i k o n stru k c ji zdań, tam gdzie różnią się one od oryginału.

Ogólnie biorąc, tek st fran cu sk i jest jaśn iejszy i w iern iejszy o ry g in a ­ łow i niż tek st polski, częściowo po p ro stu na sk u te k po k rew ień stw ję ­ zyka angielskiego i francuskiego. N atom iast w w iern y m przekładzie p o l­ skim zdania, k tó re u Pich ota dobrze oddaw ały sty l B yrona, s ta ją się n ie ­ jasn e albo mocno „przesłodzone” .

T łum acz nie trz y m a się zresztą niew olniczo te k s tu francuskiego, u ż y ­ w a in n y ch niż tam odpow iedników słów oryginału. Rozszerza lub sk raca zdania, co zm niejsza jasność n a rra c ji, niek iedy n aw et — choć trz e b a przyznać, że rzadk o — zm ienia ich sens. Na p rzy k ła d pew nej siebie G u ln a rz e tłu m acz każe w yznać, że przychodzi „pełna pom ieszania” . W y­ zn aniem : „ Ja poświęcić się p rag n ę dla tw o jej osoby” , d aje ona dowód sw ej miłości, ale w oryginale i fran cu sk im przekładzie je st coś w ięcej — chęć przew yższenia ry w alk i, bo G u ln ara odważa się na niebezpieczeń­ stw o, na jakie, jak tw ierdzi, nie odw ażyłaby się M edora. W rez u lta c ie ty c h zm ian c h a ra k te r b o h a te rk i K icińskiego zostaje w yidealizow any. Jednocześnie uży te przez niego czasow niki od b ierają w iele d y n am ik i opowieści. S erce p ira ta u B yrona „tańczy triu m fa ln ie na falach [danced

in tr iu m p h o’er waters w ide]” (I, 1, 14) 5, u P ichota — „bije z radości na

skaczących falach [a palpitée de joie sur les flots bondissants]” — w pol­ sk iej w ersji p ira t je st ty m , „co pow ierzył się niebezpieczeństw om m o rza” (I, 1). Znacznie w niej słabsze jest rów nież w zburzenie C onrada w ze­ sta w ie n iu zarów no z opisem angielskim ja k i francuskim . „Z aciśnięte

[clenched]” ręce są w yrazem głębszej rozpaczy niż — w tym w ypadk u

z fran cuskieg o tłu m aczen ia p rz e ję te — „złożone [jointes]”. D ynam ikę ak cji obniża ponadto K iciński opuszczając słowa, a n a w e t całe w ersy, k tó re w oryginale i we fran cu sk im przekładzie w łaśnie ją potęgują. Tak więc w ejście ludzi C onrada nie spraw ia w rażen ia — w sk u tek b ra k u od­ pow iednika słowa „ hastening [pośpiesznie id ący]” (I, 13) — że dzieje się coś niezw ykłego. Z kolei pom ijanie p ew nych szczegółów w opisie ubiorów p ira tó w , jak „corslet [pancerz]” , „cloak [kolczuga]” (I, 7), a zastąpienie ich ogólnym określeniem „zb ro ja” pozbaw ia poem at realizm u ta k cha­ rak te ry sty cz n e g o dla B yrona, zawsze dbającego o dokładność w p rze d ­ sta w ia n iu realiów .

4 Encyklopedia powszechna Orgelbranda. T. 14. Warszawa 1863—1868, s. 614. 5 Przy lokalizacji cytatów podajemy pieśni cyframi rzymskimi, strofy i wersy — arabskimi.

(4)

P O L S K I E P R Z E K Ł A D Y P O W I E Ś C I P O E T Y C K I C H B Y R O N A 155

Ja k k o lw ie k K iciński p rze k ład a ją c Korsarza p rag n ął w prow adzić no­ wą poezję eu ro p ejsk ą, sam zrośnięty b ył z tra d y c ją Ośw iecenia. Nic więc dziwnego, że w sty lu p rze k ład u uw id aczniają się ten d e n c je k lasy cy zu - jące, polegające tu przede w szystkim na stonow aniu głosów nam iętn ości i na p rze strz e g an iu poetyck iej „ d y k c ji” . W yraźnie un ika K iciń ski do­ słow nego tłu m aczen ia w yrazów niezgodnych z „d ecoru m ” i zam ienia je na „ eleg an tsze” (tak zresztą, jak robi to niekiedy Pichot): „decay [roz­ k ład ]” , na „sta ro ść ”, „loathed [czuł w s trę t]” (u P ichota „détestait”) na łagodniejsze „Nie ko ch ał” (I, 11), pom ija lub zastęp u je om ów ieniem tak ie w yrazy, jak: „corse [zw łoki]” , „shrouds [całuny]”, n a w e t ,,sepulchres [grobow ce]” , zam iast „ tru p o w i” każe (wzorem francuskiego tek stu ) „kom u in n em u ” chełpić się u rn ą (I, 1.). W ten sposób usu n ął z p oem atu e lem en t „gotycki” , w k tó ry m lubow ali się angielscy ro m an ty cy . B yron w zo ru je się także na p isarzach neoklasycznych i w iele ich cech p rz e jm u je . Rzecz w tym , że polski p rzek ład te w łaśnie cechy zatraca, a „u k lasy czn ia” po­ em at w in n y sposób. Korsarz, jak w ykazyw ał A ndrzej T retiak , m a w so­ bie dużo antycznego patosu, stą d częste w nim personifikacje. T łum acz ich nie uw zględnia. W prow adza n ato m iast „ Z e firy ” i „A k w ila” tam , gdzie w o ry g in ale m ow a po p ro stu o „ w ia trac h ” .

Uczucia p rzed staw ian e w polskiej w ersji bliższe są często se n ty m e n ­ talizm ow i X V III w. niż rom antyzm ow i. Boleść [grief]” p rzem ien ia się w „jęk i” (I, 16), C onrad „rozrzew nia się [melt]” (I, 16), częściej je s t m o­ w a o łzach (I, 12), „m iłość [love]” staje się „słodkim uczuciem ” , „ tk li­ w ością” (I, 12).

P ra g n ie n ie p rzy b liżen ia postaci polskim czytelnikom kazało tłu m a ­ czowi zm ienić im ię sługi C onrada z „ J u a n a ” na „ Ju liu sz a ” . Szczupłość m iejsca w „T y g o d n ik u ” nie pozwoliła, jak w y jaśn iała red ak cja, dać p rz e ­ k ład u w całości. W ybór frag m en tó w jest znam ienny. W stęp stanow i s'piéW k o rsa rz y z Pieśni I chw alący wolność. Dalsze stro fy opisują p rz y ­ gotow ania do w y p raw y, k tó ra w ym aga ofiary: C onrad m usi w yrzec się szczęśliw ych chw il z M edorą. Z Pieśni II przełożone zostały u ry w k i, w k tó ry c h G u ln ara przychodzi do w ięźnia z p lanem ucieczki, z Pieśni

III — w y ją tk i opisujące w y prow adzenie C onrada na wolność. N ietru d n o

w tej selekcji dostrzec alu zje do sy tu a c ji Polski. Je d n ak ż e c e n zu ra c a r ­ ska, z k tó rą K iciński m iał n ieu stan n e kłopoty, zm uszała do ostrożności. Być m oże dlatego pom inięto ostatn ie w ersy Pieśni I, zagrzew ające p ira ­ tów do w alki. G dy w Pieśni II (strofa 14) G u ln ara m ówi o „ z erw an iu k a jd a n [’tis to break t h y chain]”, polski tłu m acz używ a ostrożniejszego zw rotu: „skrócenie n ęd zy ” . N atom iast dodaje w ers: „Chcę n as oboje zbaw ić” , k tó ry dla ówczesnego P olaka m iał k onotacje p atrio ty czn e. S tro ­ fy te p o jaw ia ją się w przek ład zie w ierszem , co p odkreśla wagę, ja k ą do nich p rzy w iązy w an o . W edług u staleń k ry ty k ó w tłum aczem ty ch fra g ­ m entów b y ł D om inik L isiecki (1801— 1846) e. W spółpracow nik K

(5)

156 W A N D A K R A J E W S K A

go w „T ygodniku P o lsk im ” i „W andzie” tłu m aczy ł w iele z fran cusk iego (głów nie dla T e a tru Narodowego), co pozw ala przypuszczać, że w sw ym przekład zie w y ją tk ó w z Korsarza posługiw ał się, ja k i K iciński, te k s te m P ichota. B yronow ski 10-zgłoskowiec zam ienił tłum acz n a 13-zgłoskowiec, niek tó re w ersy opuścił, inne dodał od siebie — słow em , p o tra k to w a ł ory ­ gin ał z dużą swobodą, nie dbając o oddanie p ięk n y c h m eta fo r i p o e ty c ­ kich zw rotów au to ra . D w orne odezw ania się C onrada do G u ln a ry za­ b rzm iały w przek ład zie jak parodia: „Tyżeś to — rzecze C onrad — o nie­ w iasto tk liw a ” (II, w. 441— 442). Zakończenie pow ieści p rzy b ra ło fo rm ę b allad y jarm arc zn e j, dalekiej od trag izm u stro fy 23 oryginału, w k tó re j przeb ija gorycz w łasnego losu B yrona.

Serce Konrada dla cnoty biło, Los go przymusił do zbrodni, Często go w życiu szczęście zdradziło, Częściej zdradzali niegodni.

t... 1

Tak skończył życie nieznany Korsarz tysiącem zbrodni zmazany A jedną cnotą ozdobny.

Z arów no w ybór fragm entów , jak i sty l p rze k ład a n ia z a ta rły w dużej m ierze elem ent au tobiograficzny poem atu. Tłum acze czy tający now ą lite ra tu rę poprzez neoklasyczną tra d y c ję szukali w niej przede w szyst­ kim m orału. A by go uw ydatnić, Lisiecki każe Conradow i nie ty lk o , jak u B yrona, „być złączonym [linked]” z cnotą, ale nią „ozdobnym ” .

To pierw sze, niezręczne w prow adzenie B yrona do polskiej lite r a tu r y w yznaczyło cechy, k tó re u trw a liły się i ro zw inęły w naszej tra d y c ji przekład o w ej jego powieści, p rzede w szystkim : spłycanie psychologii przeżyć bohateró w , a eksponow anie i idealizow anie pośw ięceń, p o d k re ś­ lanie idei m o raln ej i idei wolności.

P ierw si tłum acze Korsarza nie należeli do w y b itn y ch pisarzy, byli b ard ziej p u b licy stam i niż poetam i, a en tu zjazm i chęć u d o stępnienia ro ­ dakom tw órczości angielskiego ro m a n ty k a znacznie p rzew yższały ich znajom ość języka i zdolności tra n sla to rsk ie. W arszaw a i Lw ów u to ro w ały m u drogę, ale nie m ogły się poszczycić żadnym i pow ażniejszym i osiąg­ nięciam i.

P ełn e tłum aczenie w ierszem , po raz p ierw szy z o ry g in ału , po­ jaw iło się dopiero w 1835 ro k u . Było dziełem A ntoniego E dw ard a Odyńca, a więc ro m a n ty k a z k ręg u M ickiewiczowskiego i ze środow iska wileńskiego, k tó ry p rzeby w ając w A nglii w latach 1829— 1830 m iał m oż­ ność poznać poezję B yrona w jego k ra ju . P rz ek ła d na ogół je st w ierny, nie ma w iększych odchyleń od oryginału. Sw ym p oetyckim sty lem p rz e ­ wyższa Odyniec w ielokrotnie K icińskiego, niem niej i on razi często nie­ zręcznościam i. W w ielu m iejscach p ro ste zdania B yrona s ta ją się w p rz e ­ kładzie zaw iłe lub w ręcz niezrozum iałe. Dość porów nać zdania: „Slight

(6)

P O L S K I E P R Z E K Ł A D Y P O W I E Ś C I P O E T Y C K I C H B Y R O N A 1 5 7

are the ou tw a rd signs of evil thou g ht. / W ith in — w ith in — t ’w as th ere the sp irit w ro u g h t [Nie są w ażne zew n ętrzn e oznaki złej m yśli. / D uch

działał w głębi (serca człow ieka)]” (I, 10, w 227— 228) — „ W stręt m a iść na jaw , złej m yśli katusza! / W ew n ątrz to, w ew n ątrz — tam p ra c u je d u ­ sza!” (I, 10, w. 231— 232). Odyniec zm ienia m eta fo ry i ep itety , ro zszerza opisy, p rz e z co po em at pow iększył się do 1995 w ersów , gd y o ry g in ał liczy ich 1864. T re tia k w p rzypisach do w ydania Powieści p o e ty c k ic h (1924) w skazał szereg o dstępstw od te k s tu oryginału. W ykaz te n m ożna b y jeszcze uzupełnić, trz e b a jed n ak stw ierdzić, że nie zniekształcają one za­ sadniczo fabu ły , n ato m iast stw a rz a ją pod w ielom a w zględam i odm ienn y od B yronow skiego obraz b o h a te ra i zacierają c h a ra k te ry sty c z n e cechy jego psychiki.

Odyniec tw o rzy ł w okresie rom anty zm u, ale kształcił się na U n iw e r­ sytecie W ileńskim , gdzie dom inow ały te n d e n c je klasycystyczne. P rz e ­ jaw iają się one w jego sty lu tra n sla to rsk im , w u n ik an iu m ocniejszych określeń i prozaizm ów . J a k K iciński, woli nie tłum aczyć dosłow nie „ena-

m o u r’ed of deca y” (w. 27) i „corse”, zastępu jąc pierw szy zw rot okreś­

leniem „zakochaniec św ia ta ” (w. 27), a drugi w yraz opuszczając. K lasy - cystycznym naw ykom przypisać trz e b a uzup ełnianie B yronow skich n ie­ dom ówień, p rzez co C onrad u O dyńca stra c ił w iele ze sw ej tajem niczości. P iraci w o ryg in ale d a ro w u ją m u jego m ilczenie nie wiedząc, co się za nim k ry je . Tłum acz wie, że to „h ardo ść” (w. 69). K ilk ak ro tn e opuszcze­ nie w yrazów „sam o tn y ” i „sam otność” osłabia tę eksponow aną w orygi­ nale cechę. C onrad B yronow ski uśm iecha się często, ale nie w ybucha, jak u O dyńca, „głośnym śm iechem ” , k tó ry sugero w ałb y bard ziej o tw a rty ch a ra k te r. Odznacza się dum ą i nie s ta ra się jej u k ryć, jak b y m ożna wnosić ze zdania: „Znać dum ę, k tó re j poskrom ić nie zdoła” (w. 208). T ajem niczą moc ducha b o h a te ra określa Odyniec ro m an ty czn y m „u ro ­ k iem ” i „duszy czarn o k sięstw em ” , ale pom niejsza je nieco przez opusz­ czanie p rzy m io tn ik a ,,stra n g e” . Pow ód, dla którego C onrad m y ślał ze w strę te m o swej przeszłości, pozostaw ia B yron w yobraźni c zy teln ik a, polski c zy teln ik zaś dow iaduje się od razu , że b o h a te r p row adził „życie w y stę p n e ” .

S praw a tego w y stęp k u jest n ajisto tn iejsza w powieści i sposób po­ tra k to w a n ia jej p rzez O dyńca n ajlep iej u k azu je polską odm ianę b o h a ­ te ra bajronicznego. W ychow any w surow ej tra d y c ji k alw iń sk iej, a u to r

Korsarza m y śli zawsze k ateg o riam i w iny i k a ry . S tąd częste użycie

w poem acie słów „g u ilt [w ina]” i „guilty [w inien]” . O dyniec tłu m ac z y j e najczęściej jako „zb ro d n ia” . P rzesu w a przez to c e n tru m z ain tereso ­ w ania z dziedziny duchow ej do sensacy jn ej. A ngielskiego ro m a n ty k a in te re su je p rzed e w szystkim psychologia jego b o h a te ra — a ty m sam ym i jego w łasn a — zm aganie się z b rzem ieniem nie nazw anej tu w iny, k tó ­ ra m usi być u k a ra n a . Ten aspek t został w dużej m ierze z a ta rty przez Odyńca. W o ryg in ale C onrad stale m a świadom ość w iny i odpow

(7)

iedział-1 5 8 W A N D A K R A J E W S K A

ności za swe czyny. Idąc pożegnać się z M edorą p rzed now ą w y p ra w ą n a rz e k a na los, ale zaraz dodaje: „accuse t h y folly, not t h y fa te [oskar­ żaj tw e szaleństw o, nie swój los]” (I, 13, w. 339— 340). U O dyńca czuje się on całkow icie o fiarą zrządzeń losu: „Losie m ój losie! czuję dłoń tw ą g ro źn ą ” (w. 356). Gdy M edora u B yrona zgaduje, że ascetyczne posiłki jej ukochanego są jego „po ku tą [penance]”, u O dyńca cieszy się tylko, „że i w ty m n aw et różni się od rze sz y ” . W opisie w alki K o rsa rz a z P aszą p o słu g u je się poeta term inologią relig ijn ą. N ad rab ian ie zwłoki to dla C onrada „odpokutow anie [ato nem ent]” opieszałości. Polska w e rsja m ó­ wi „chciał pierw szej pow etow ać zw łoki” (w. 804). Ciężko z ran io n y Con­ ra d zry w a się, b y „to expiate all the ills he w ro u g h t [odkupić w szelkie

zło, jak ie w y rząd ził]” (II, 8, w. 278). W polskiej w e rsji nie ta k im i m yśli k ateg o riam i:

zbrodnia nie ujdzie bezkarnie,

Niech tylko zemsta w ym yśli męczarnie! [w. 921—922]

W y rz u ty sum ienia sta ją się „zgryzotam i” . Owe „remorse” — i to perso n ifik o w ane, pisane przez duże R — jak ie odczuw a C onrad uw ięzio­ ny, to „rozpaczna zgry zo ta”, a dalej „g u ilty bossom [pełne w iny se rc e ]” — to „ s tra c h ”, k tó ry „zgryzotę p rzem óg ł” (w. 1027). C onrad p rze d w y p ro ­ w adzeniem go p rzez G u ln arę z w ięzienia ro zm y ślając o swoim losie św ia­ dom je s t w łasnej w iny, za k tó rą m usi być skazany na m ęki — „he had

brooded lone / O’er promised pangs to sentenced guilt fo re sh o w n ”.

P sy ch ik a b o h atera jest bard ziej skom plikow ana, niż to p o k azu je p o l­ ski p rzekład . „He hated m a n too m u c h to feel rem o rse” (I, 11, w. 262) — św iadczy o gw ałto w ny ch uczuciach Conrada. N ato m iast nic nie w iem y o n ic h ze zdania: „Serce swe z ludzkim ro z b ra ta ł ro d za jem ” (w. 270). N aw et opis w yglądu b o h a te ra m niej su g e ru je nam iętności niż w o ryginale. „B lask czarn y ch oczu” (w. 198) to nie to samo co B yronow ski „ogień

[fire]”, k tó ry płonie w sp o jrzen iu C onrada. „ S zatań sk ie” jego szy d erstw o

w zbudza stra c h i złość, a nienaw iść zabija w szelką nadzieję. O dyniec nien aw iść tę p rzy p isu je jego podw ładnym zam iast jem u sam em u (w. 227).

N am iętn e, rozpaczliw e uczucia w yraża u B yrona często p rzy m io tn ik

„mad [szalony]” lub przysłów ek ,,m a d ly [szaleńczo]” , nie zawsze zacho­

w y w an e przez tłum acza. „ Again — again — th at fo r m he m a d ly pressed [Znów, znów uścisnął ją w szaleńczej n am iętności]” (I, 14, w. 476); w pol­ skim zw rocie „ścisnął z u n iesien iem ” (w. 485) — nie w idać szaleńczej ro zpaczy rozstania, jak a b rzm i w angielskim . Podobnie niew iele w iem y o tru d n o śc i pokonania tęsk n o ty za ukochaną, gdy przed w y ru szeniem z p ira ta m i sp o jrzał na jej wieżę:

Odwrócił oczy, spojrzał w błękit nieba, I w net z Gonzalwem zszedłszy na spód nawy Odkrywa cele i środki wyprawy, [w. 606—609]

Znacznie dobitniej p o kazuje zw ycięstw o nad słabością zdanie an g iel­ skie: „Again he m ans h im se lf and turns aw ay [Znów dodaje sobie od­

(8)

P O L S K I E P R Z E K Ł A D Y P O W I E Ś C I P O E T Y C K I C H B Y R O N A 1 5 9

wagi i od w raca się]” (I, 17, w. 584). C onrad um ie rów nież zapanow ać n a d w zruszeniem na w idok płaczącej Q u in ary . Od raz u m ów i Byron, że łza ta nie znajd zie u C onrada odzewu: „the unanswerable tear [łza bez od­ pow iedzi]” (II, 15, w. 544). O dyniec nazyw a ją poetycznie, „czarnoksię­ sk ą ” (w. 1221), ale nie oddaje przez to rea k c ji na nią C onrada. R ów ne opanow anie i zim ną k re w w yk azu je b o h a te r w bitw ach: „Blood he had

view ed, could v ie w u n m o v e d [K rew w idział i m ógł patrzeć na n ią n ie ­

w zruszon y]” (III, 10, w. 428). Tym czasem O dyniec p rzy p isu je m u o k ru ­ cieństw o czy dzikość m ówiąc, że „w idok k rw i nieraz m ęstw o w nim zagrzew ał” (w. 1713). Podobnie nie m a „dzikości” w uczuciu, jak im go d arzy G u ln ara. Nie p a trz y ona „dziko”, jak chce tłum acz, lecz rzu ca spo jrzenie „m roczne i szybkie [dark and hurried eye]”. Inaczej to k sz ta łtu je ich stosunek w zajem ny.

Sceneria, w jak iej ro zg ry w a się d ram a t C onrada, jest w o ry g in ale surow sza i znacznie b arw n iejsza. W opisach O dyńca b led n ą b a rw y . „Zielona fala [green w ave]” w Pieśni III (1, w. 6) jest u niego ty lk o „fa ­ lą ” , „szafir [sap p h ire]” (1, w. 52) — „b łęk item ” (w. 1294). B łędy w opisie S alam iny surow o osądził T retiak:

Przekład tego ustępu u Odyńca jest zupełnie w olny i nie daje przybliżo­ nego wyobrażenia o jego piękności malarskiej, mimo całej powłoki klasycystycz- nej, jaka na tym ustępie się rozpościera [...] 7.

Słabiej oddana została rów nież w przek ładzie atm o sfera W schodu, k tó ra dodaw ała boh atero m B yronow skim niezw ykłości. Rzadziej p o ja ­ w iają się nazw y o rien taln e, „ h a re m ” zostaje zastąpiony „ p ałacem ” (w. 817), „ m in a re t” — „zam kiem ” (w. 830), „ tu rb a n ” — „głow ą” (w. 807). W p o ró w n an iu bogatej zap łaty do d iam e n tu (w. 1409) opuszczone je s t określenie „diadem S ta m b u łu ” . Zam iast w yrazów tu reckich , u ż y ty c h przez a u to ra i w yjaśn iony ch przez niego w przypisach, tłum acz d aje pol­ skie odpow iedniki: „sza tan ” zam iast „Zatanai” (w. 160), „piekielny d u c h ” zam iast „ A fr it” (w. 781). G u lnara, zw yczajem k obiet W schodu, m a w łosy splecione i ozdobione klejn o tam i. U Odyńca włos jej jest „rozpuszczony” (w. 1069).

N ajciekaw sze zm iany w yw ołane są polonizow aniem pow ieści, p ró b am i zbliżenia jej do polskiej tra d y c ji ro m an ty czn ej i narodow ej. T łum acz

Korsarza, zw iązany p rzy ja źn ią z M ickiewiczem , znał doskonale jego

utw o ry . G łośne b y ły wówczas dw a to m y jego poezji w yd ane w r. 1822 i 1823, K onra d W allenrod ogłoszony w 1828 r. i Dziadów część III — w 1832 ro k u . R em iniscencje tej le k tu ry m ożna dojrzeć w ob razow aniu i s ty lu p rze k ład u . W ydaje się, że zachodzi tu ciekaw e zjaw isko ja k b y „sprzężenia zw ro tn eg o ” w zw iązkach lite ra tu r. N iew ątpliw ie K o rsa rz, c z y ta n y p rzez M ickiewicza w oryginale, b y ł jed n y m ze źródeł W a lle n

-7 A. T r e t i a k , przypisy w: G. B y r o n , Pow ieści poetyckie. KrakówT 1924r

(9)

160 W A N D A K R A J E W S K A

roda. T re tiak w y su n ął przypuszczenie, że stro fa 6 Pieśni III m ogła być

in sp irac ją fra g m en tu o „śm ierci ta je m n e j” w w ierszu Do M atki Polki 8. Tłum acząc znacznie później B yrona — z kolei O dyniec p a trz y na orygi­ n ał poprzez u tw o ry M ickiewicza, przenosząc do swego p rze k ład u frazeo ­ logię M ickiewiczowską. Pow iedzenie, że C onrad „rządzi ich [tj. korsarzy] d u szą” (w. 179), w iern ie zresztą oddające „sways their souls”, p rzy p o ­ m ina w ołanie o „rząd dusz” z Improwizacji, podobnie jak k ilk a k ro tn ie u ż y ty w yraz „m oc” w Śpiew ie korsarzy — gdy w tekście ory ginału w y ­ stę p u je inny.

Opis oczekiw ania C onrada na egzekucję m a w y raźn e odniesienia do sy tu acji w ięźnia politycznego w Polsce. B yronow skiem u b ohatero w i k aż­ dy odgłos p rzy b ram ie zdaje się k rok am i idących po niego strażników , boh atero w i Odyńca — „krokiem opraw cy lub szp ieg a” (w. 1475). G dy angielski K o rsarz oczekuje top ora i stosu {„axe and s ta k e ”), polski — kaźni. T erm in to rozpow szechniony w opisach polskiej m artyrologii. Do ta k ie j sam ej k ateg o rii zw rotów oddających n a stró j należy w Polsce „ k a ­ tu sz a ” , w y raz b y n a jm n ie j p rzez B yrona nie u żyw an y („m yśli k a tu sz a ” w cytow anym już przy k ład zie (w . 231), „U jdzie z nim z więzów lub zginie w k a tu sz y ” — o po stanow ieniu G u ln a ry (w . 1469)).

C onrad u ra s ta do roli przyw ódcy ludu. Tam gdzie B yron m ówi o nim jako o dowódcy sta tk u (w. 96), Odyniec nazyw a go „W odzem takiego lu d u ” (w. 100). W oli rów nież „cesarstw o [empire]” zastąpić bliższym pol­ skiej rzeczyw istości „p ań stw em ” . Zw rócił uw agę T re tiak na nonsensow ­ ne nazyw anie przez O dyńca o k rętu „n aw ą” (w. 159, 533). Jed n akże w y raz te n m iał wówczas szczególne znaczenie. O dnotow uje go Teresa K ostkie- wiczowa jako jed en z c e n tra ln y c h w poezji p a trio ty c z n ej w. X V III, sym ­ b olizujący o jc z y z n ę 9. W ielokrotnie p o w ta rz a n y w przekład zie n ab iera tak ich w łaśnie konotacji. Inn a sp raw a, na ile b y ła to in te n c ja świadom a, a na ile podśw iadom e odzw ierciedlenie ów czesnych p o staw p atrio ty cz­ nych.

P rzy w szystkich sw ych b rak a c h p rzek ład O dyńca pozostał najlepszym z dotychczasow ych. Są w nim w zloty liry k i dorów n ującej B yronow skiej, najw yższe chyb a w pieśni M edory czy opowieści Derw isza.

D rugą z kolei powieścią, k tó rą poznali polscy czytelnicy, była Narze­

czona z Abidos. W ty g o d n ik u „W anda” , „płci pięknej i lite ra tu rz e po­

św ięconym ” , w anonim ow ym a rty k u le O poezjach Lorda Byrona (1821) um ieszczono k ilk a k ró tk ic h z tej pow ieści w y jątk ó w w polskim p rz e ­ k ładzie 10. Ł atw o dostrzec, czym kierow ano się w ich w yborze. W epizo­ dzie z części 2 poem atu Selim opowiada, jak, ciem iężony przez Paszę,

8 Ibidem , s. 177.

9 T. K o s t k i e w i c z o w a , Poezja patriotyczna końca X V III wieku. G łówne

kom ponenty leksyki. „Pamiętnik Literacki” 1978, z. 1, s. 135.

(10)

P O L S K IE P R Z E K Ł A D Y P O W IE Ś C I P O E T Y C K IC H B Y R O N A 161

t

na pew ien czas w ydostał się z jego pałacu. U B yrona m ówi ogólnie 0 sw ym wyzw oleniu: „W hen first this liberated eye / S u r v e y e d earth [Gdy po raz pierw szy to w yzw olone oko / spojrzało na ziem ię]” (II, 18, w. 345— 346). Tłum acz dodaje tu: ,,Gdy z k a jd a n w yzw olony raz p ie rw ­ szy zobaczyłem / Ziem ię” . D alej p rzy tacza a u to r a rty k u łu piękne w ersy w zyw ające Z ulejkę, by była Selim ow i gw iazdą przew odnią i gołębiem pokoju w b u rzliw ym życiu. C y tat kończy się zdaniem : „Bądź jak owa pod wieczór w ch m u ra ch jasność blada / K tó rej nam wieszczy prom ień przyszłość zapow iada” . W obu ty ch u ry w k ach polski c zy teln ik m ógł łatw o usłyszeć narodow ą n utę. Znam ienne, że na ty m pocieszającym obrazie przyszłości porów nanie się uryw a, chociaż Selim w oryg in ale ciągnie je dalej.

Tłum aczenie jest bardzo swobodne. B yronow ski 10-zgłoskowiec za­ stąpiony 13-zgłoskowcem daw ał słabe pojęcie o sty lu oryginału. Jeszcze m niejsze daw ał pierw szy p ełn y p rzek ład tej powieści poetyckiej, ja k i ogłosił w 1821 r. W ładysław O strow ski. O strow ski p o tra k to w a ł o ry g in ał z całkow itą swobodą, dokonał jed n ak p rzek ład u w ierszem , co św iadczy, że nie poszedł za francu sk im w zorem . Podobnie jak a u to r a rty k u łu w „W andzie” , O strow ski zm ienia ty tu ło w ą „Bride” na „D ziew icę” u w a ­ żając najw idoczniej, że trzeb a popraw ić „b łą d ” poety, skoro b o h a te rk a nie jest w istocie „pan ną m ło d ą” . „P o p raw ia ” rów nież gdzieniegdzie układ, p rzestaw iając albo u su w ając n ie k tó re w ersy lub strofy, gdyż zd a­ niem jego:

Wszelkie pismo drukiem ogłoszone już tym samym staje się własnością P u ­ bliczności; każdemu w ięc jest w olno czynić z niego użytek i przeistaczać go według tego, co za dogodne osądzi [...] u .

Skracanie te k stu B yrona nie przeszkadzało tłum aczow i dodaw ać w in ­ ny ch m iejscach epitety , a n aw et całe zdania. 732 w ersy o ry gin ału ro z­ ro sły się w jego rozw lek łym sty lu do 1385. S ta ra ł się jed n ak zachow ać m e try k ę B yrona, 11- i 8 zgłoskowiec, ale nie wszędzie przejścia te odpo­ w iad ają oryginałow i. O dchylenia od te k stu spłycają psychikę bohateró w . Opis w zruszenia, jakiego doznaje ojciec na w idok Z ulejk i („He m e t the

m aid w ith tears [Pow itał dziew czę łzam i]” (I, 6, w. 169), daje tu efek t

nie zam ierzonego kom izm u: „G dy na nią spojrzał, łzam i skropił lic a ” , podobnie jak zdanie: „K w ili się serce G iafira” (I, 6, w. 188) („His h eart

though stern could ever feel [Jego serce, chociaż surow e, zawsze pod ­

ległe było uczuciom ]” , I, 6, w. 190). Rów nież p rzy rod a p ełn a k o n tra stó w 1 grozy, odzw ierciedlająca c h a ra k te ry m ieszkańców k ra in y W schodu, łagodnieje u O strow skiego p rzez dodane określenia, jak „pow ab p rz y ­ jem n ej k ra in y ” , lub zm iany b a rw — np. z p u rp urow ego nieba na b łę ­ k itn e . U biory m ieszkańców upod ab niają ich do polskiej szlachty. Selim

11 W. O s t r o w s k i , przypis w: G. B y r o n , D ziew ica z Abidos. Przekładania... Warszawa 1921, s. 84—85.

(11)

1 6 2 W A N D A K R A J E W S K A \

uk azu je się Z ulejce w b iałej b u rce („the cloak of w h ite '’), w ciżm ach, z krócicam i za pasem („pistols”), w su k n i ze złotogłow iu („golden plated

v e s t ”). Je st to m ieszanina nazw, z k tó ry c h część p rz e ję ta została p rzez

nasze wojsko od T urków (jak ,,b u rk a ”) i przysw ojona w język u polskim . P o w staje w te n sposób obraz W schodu w zorow any na m o tyw ach z n a ­ n y ch w Polsce, nie całkow icie jed n a k odpow iadający tym , k tó re zn ał B yron ze sw ych bezpośrednich ko n taktów . W ow ym złagodzonym w s u ­ rowości k rajo b raz ie b o h a te r m a rów nież łagodniejszy c h a ra k te r. Z doby­ wa się na „b łag anie” fi, 3), czego w oryginale nie m a, kocha „ tk liw ie ” , m niej w nim aktyw ności — w sk utek podobnej ja k u K icińskiego t e n ­ dencji do tłu m aczen ia czasow ników w yrażający ch czynność czasow ni­ kam i w y rażający m i stan .

Miłość Z u lejki pozbaw iona została subtelności psychologicznej. Z je d ­ nej stro n y jest zbyt stonow ana, gdy w rozm ow ie z Selim em Z u le jk a określa swe uczucia jako „ p rz y jaź ń ” , z drugiej — zam iana „nadziei

[hope]” na „żądze” (I, 13) św iadczy, że O strow ski nie uchw ycił B y ro -

now skiej te n d e n c ji do idealizow ania sto sun ku b o h a te rk i do rzekom ego b rata .

J a k jego poprzednicy, nie docenił O strow ski znaczenia p ro b lem u w in y i k a ry w pow ieściach B yrona. Gdy u z u rp a to r u B yrona dośw iadcza w sty d u i w y rzu tó w sum ienia („S h a m e , regret, rem orse”, II, 15, w. 262), u O strow skiego jedy n ie „żal, litość, słabość niem ow lęcia” (II, 15) sk łan ia go do zajęcia się synem zam ordow anego b rata . Poczucie, iż s p ra w ie d li­ wości stało się zadość, każe zakończyć Selim owi sw e w yznanie k o m en ­ tarz em „Such still to guilt ju st Allah sends / Slaves, tools, accomplices — no friends. [Так to nieczułym na w inę A llach zsyła / N iew olników , n a ­ rzędzia, w spólników , ale nie przyjaciół!]” (II, 16, w. 301). Ta sam a m yśl w przekładzie m a daleko słabszy ton m o ralizatorski: „Gdyż choć A lla w spólników zbrodniarzom udziela, / N igdy im praw dziw ego nie da p rz y ­ jac iela ” (II, 16).

M niej ak cen tu jąc k o n flik ty m oralne tłum acz w ysuw a elem ent sen sa­ cyjny, tłum acząc „guilt [w ina]” jako: „zb ro d n ia” lub „zbro dniczy” . S p rzy ja tem u rów nież używ anie tak ich w yrazów , jak „ stra sz n y ” , „okro p­ n y ” w m iejsce angielskiego przy m io tn ik a „h a rsh ly ” („Com m ówił, Z u le j- ko, straszn y m ci się zdaje, / Lecz jeszcze okropniejsze rzeczy ci w y ­ z n a ję ” — „Ali this Zuleika, harshly sounds / B u t harsher still m y tale

m u s t be [W szystko to p rzy k ro brzm i, / Ale opow iadanie m oje m usi stać

się jeszcze p rzy k rz e jsz e]”), dodatki w ro d za ju w y k rzy k n ik a „O kropna chw ilo!” (II, 25) w opisie w alki z paszą czy „piekło zemście tw ej doga­ dza” (II, 25).

W ytw orzona w te n sposób groza różni się od atm osfery „ g o ty ck iej” , k tó rą często w prow adza B yron do swoich utw orów . Z angielskiej po­ wieści „g o ty ck iej” zaw ędrow ały tu p rzede w szystkim duchy. Tak więc n a rra to r określa p am iętn ą noc jako „the ghostly n ig h t ” (II, 24), tłu m acz

(12)

P O L S K I E P R Z E K Ł A D Y P O W I E Ś C I P O E T Y C K I C H B Y R O N A 163

natom iast opuszcza p rzy m io tn ik ; „Pirate p h a n to m ’s pillow ” zam ienia się w polskiej w ersji w „p ośm iertne wezgłowie p ira ta ” . Polski p rze k ład po­ zbaw ił p oem at asp ek tu nadprzyrodzoności, ta k c h a ra k te ry sty c z n e j d la angielskiego rom an ty zm u .

Różne sposoby polonizow ania w skazują jed nak , że tłum aczow i cho­ dziło o coś więcej niż p rzed staw ien ie sen sacy jn ej historii. Z jed n e j s tro ­ n y w ydaje się, że zachow yw ał ostrożność wobec ro sy jsk iej c e n zu ry — „M oskiewskie psy [Muscovite dogrs]” zam ienia na „m oskiew skich żoł­ n ie rz y ” . Ale w w ielu inn y ch w ypadkach swoboda p rze k ład u prow adzi do w ysunięcia idei wolności. B yron nazyw a paszę „ ty ra n e m ” , lecz t łu ­ m acz stosuje to o kreślenie częściej niż au tor, p odkreślając, że w alk a S e­ lim a z ciem iężycielem to nie tylk o spraw a sporów rodzinnych, ale s p ra ­ w a wolności. Do opowieści Selim a dodaje zdanie: „ Ja za drogą m i w ol­ ność chcę w alczyć z zapałem ” (II, 13), a w stro fie 20, gdzie B yronow ski b o h ater m ówi ty lk o „I have a love of freed o m too [kocham w olność]” — jeszcze znam ienniejsze: „rozpaczam w niew oli” .

Pod w zględem literack im p rzek ład O strow skiego nie p rze d staw ia żadnych w artości i jeśli może dzisiaj wzbudzić zainteresow anie, to tylkci jako próba przybliżenia polskim czytelnikom b o h atera b ajro n iczn ego i w yrażenia jego u stam i polskich narodow ych treści.

Tendencje przystosow yw ania te k s tu angielskiego do potrzeb polskiego czytelnika w idoczne są rów nież w Przypisach do „Dziewicy z A b id o s”. Skrótow e w yjaśn ien ia a u to ra tłum acz ro zw ija w p ełnych zdaniach. Do­ datkow o odsyła czy teln ik a do polskich źródeł, jak np. w przypisie 3, o poecie Sadim : „Obacz w w yborze pisarzy polskich w dziełach J u lia n a N iem cew icza tom II, k a rta 342” . Opuszcza n ato m iast źródła, k tó re w sk a ­ zuje Byron. P om ija także szereg szczegółów dotyczących w schodnich ubiorów , nie dostrzegając wagi, jak ą a u to r p rzy k ła d ał do tak ic h k o n k re ­ tów . Czasem uzupełnia objaśnienia, np. w iadom ością, jac y baszow ie m ieli w zm iankow ane przez B yrona sz ta n d a ry z p o tró jn y m i ogonami, lub że w ym ieniona k a te d ra jest kościołem anglikańskim . W tłu m aczeniu k ilk u p rzypisów popełnił błędy. W przypisie 38 podaje, że niew olnicom tu re c ­ k im zw yczaje nie pozw alają „publicznie żałość sw ą w y n u rz a ć ”, gdy ty m ­ czasem odnosi się to do niew olników . W cytow anej w ostatnim p rzy p isie anegdocie zm ienił córkę na siostrę K siężnej, w h isto rii o Baszy A ry o - k a s tru — so rb et na lody, widocznie szukając nazw y b ard ziej u nas zna­ n ej. Nie b y ły to sp raw y b a g ateln e dla pierw szych czytelników polskich. J a k tw ierdzi S tan isław W asylew ski, przy p isy w zbudzały w ielkie z a in te ­ resow anie i duże znaczenie przyw iązyw ano do ich tłu m aczenia 12.

N astępna próba udo stęp n ien ia The Bride of Abidos w iele b ra k ó w pierw szej usu n ęła, ale i ona nie oddała w pełni c h a ra k te ru powieści tu re c ­

12 S. W a s y l e w s k i , U św itu rom antyzm u. P ierw sze sądy o Byronie w Polsce (1816—1822). „Pamiętnik Literacki” 1913, s. 159.

(13)

104 W A N D A K R A J E W S K A

kiej. Tym razem p o em at otrzy m ał ty tu ł Narzeczona z A b y d o s , k tó ry p rz y ­ ją ł się potem pow szechnie. P rz ek ła d O dyńca w y dany w 1838 r. w L ipsku m im o licznych odchyleń uw ażać m ożna za dość w iern y i m im o częstych niezręczności sty listy czn y ch — za istotnie poetycki. T re tiak w sw ym k il­ k a k ro tn ie ju ż w spom nianym k ry ty c z n y m opracow aniu p oem atu w ykazał szczegółowo błędy, dodatki, zm iany treści, b y w a ją one niekiedy, jego zdaniem , bezsensow ne. Z ty m w szystkim nie m a u O dyńca rażących śmieszności, jak ie sp o ty kam y u O strow skiego, ani „u lepszan ia” te k stu oryginału. Tłum aczy O dyniec 13-zgłoskowcem, zm ienia u k ład ry m ów i liczbę zgłosek tam gdzie i a u to r (I, 12), ale zm ienia inaczej, dostosow u­ jąc je do polskiej prozodii. Z aletą tej w e rsji jest bard ziej rom an ty czn a niż we w cześniejszych p rzek ład ach p rez e n ta c ja ch arak teró w .

Nie u n ik n ął jedn ak że O dyniec błędów pierw szego tłum aczenia. Rów ­ nież np. nie docenia dum y b o hatera, każąc m u p atrzeć na G iaffira „z urąg ow isk iem ” zam iast „d u m n ie ” jak u B yrona. N iew ątpliw ie opis miłości Selim a do Z u lejki (I, 13) m a w ięcej poezji i bliższy jest B yronow - skiem u, ale zupełnie m y ln ie Odyniec pozbaw ia Z ulejkę nam iętności, do­ dając prośbę do ukochanego: „Dosyć, Selim ie! [...] / [...] ach! p rze stań m ię prosić!...” (w. 433— 434). W oryginale przeciw nie: w yznaje ona, że i w jej żyłach ten sam żar płonie („What f e v e r in t h y veins is flushing / M y ow n have nearly caught the sa m e ”, w. 396— 397). Z u lejk a wcale nie zastanaw ia się, czy uczucia jej m ogą być grzeszne. „Czyżby te dotąd uczucia bez w iny / G rzechem dziś b y ły ” (w. 464— 465) — tak a m yśl jest jej obca. G rzechem w y daje jej się n ato m iast u k ry w a n ie ich p rze d ojcem i to żądanie Selim a ją niepokoi. W ersja polska nie oddaje głębokiej nie­ w inności dziew czyny tu re c k ie j.

Szczęście m iłości u B yrona nie jest nigdy w olne od trag izm u . S poj­ rzenie Selim a „rozbłysło”, gdy p rzek o n ał się o uczuciach Z ulejki, lecz nie m a w nim pro stej „radości” , jak chce tłu m acz (I, 13). Podobnie i w innych m iejscach „ ro zjaśn ien ie” n a stro jó w b o h ateró w sprzeczne jest z B yronow ską koncepcją nam iętności. B ohaterow ie jego uśm iechają się

{„smile”) tylko, a nie śm ieją się, jak p o ró w n an a do Ew y w r a ju Z ulejka

O dyńca (I, 6, w. 177). P rz y ty m p e rso n ifik acja sm u tk u („Sorrow”, I, w. 163) n ad aje w iększe znaczenie cierp ien iu w życiu b o h ateró w niż opis sm u tk u w przekładzie.

K o n ty n u u jąc n iejako ustalo n ą już polską tra d y c ję tra n s la to rs k ą O dy­ niec widzi dzieje b oh ateró w nie ty le w kateg o riach m oralny ch, co jako historię sensacyjn ą i, jak inni, na ogół nie tłu m aczy w y razu „guilt” jako „w in a” . „Słuchaj i zadrżyj! — bo pow ieść stra sz liw a ” — dodaje od siebie (w. 726). Z d ru g iej s tro n y czyni z niej rów nież opowieść se n ty m e n ta ln ą uzup ełniając n a rra c ję Selim a: „Jeżeli sm u tn a, nie ja ją pisałem / Ogniem m ych w stydów i łzam i boleści” (w. 678— 679), i dodając w y k rzy k n ik i w rodzaju: „Lecz ach! na próżno A bdalli czekano!” (II, 14, w. 772).

(14)

P O L S K I E P R Z E K Ł A D Y P O W I E Ś C I P O E T Y C K I C H B Y R O N A 105

niż u au to ra, co d aje najczęściej n ie fo rtu n n e re z u lta ty , o dbierając jej zagadkow ość. Z u lejk a B yronow ska nie wie, dlaczego nie p o tra fi w yznać b ra tu sw ej miłości. O dyniec d aje jej pewność, że to „w styd dziew iczy” (w. 287). Serce jej słysząc w yznanie Selim a doznaje jakichś złych p rze­ czuć (II, 11, w. 170) — u Odyńca jest to przeczucie śm ierci (w. 701). Se­ lim obiecuje Z ulejce — zagadkow o — że chociaż nie jest jej b rate m , łączące ich w ięzy będ ą silniejsze („That tie is w id e n e d ”, w. 195), O dy­ niec upraszcza jego uczucia każąc m u powiedzieć: „Miłości b ra ta nie t r a ­ cisz w S elim ie” (w. 723). B yron nie m ówi nic o przyczynach zabójstw a ojca Selim a p rzez G iaffira. Tłum acz zaś w y jaśn ia: „By u rzą d jego i sk a r­ by zag rab ił” (w. 730). U przedza w ypadki widząc „złą w różbę” w fakcie, że Z u lejk a zapom niała wziąć różaniec idąc na spotkanie z b ra te m (II, 5, 582).

Od tego ro d za ju u zu p ełnień odróżnić trzeb a podobne do nich tylko na pozór, a w rzeczyw istości w yn ik ające ze znanej ju ż n am te n d e n c ji do polonizow ania. N ależy tu ro zbudow any obraz nadużyć Baszy: „ A n d

ask the squalid peasant how / His gains repay his broiling brow [I zapy­

taj w ynędzniałego chłopa, jak ą / D ostaje zapłatę za p o t swego czoła]” (II, 15, w. 258— 259) — „ P a trz na te lu d y ko n ające z nędzy. / Z k rw i, z łez ich ty ra n ład u je w swe sk rzy n ie / Stosy k lejn o tó w i w ory p ien ię­ dzy!” (w. 795— 797). D alej O dyniec m ocno zm ienia zakończenie strofy: „Lecz przy szed ł dzień z daw na żądany, / Że nas łączące czas zerw ać k a jd a n y !” (II, 15, w. 808— 809) — oryginale: „He cannot curb his h a u g h ty

mood, / Nor I forgive a f a th e r ’s blood [On nie p o tra fi poham ow ać sw ej

zuchw ałości, / A ja — darow ać k rw i ojca]” .

Rów nież w n astęp n ej stro fie tłum acz uzup ełnia k ró tk ie stw ierdzen ie Selim a, że G iaffir po pew nym czasie przen ió sł się z R um elii nad D u­ n a je m do Azji, k o m en tarzem o w yzyskiw aniu przezeń ludności: „G dy ją sw ym zdzierstw em w yssał i w yplenił, / J a k sęp przeleciał do świeżego k r a ju ” (w. 398— 399). W opisie uczuć b o h a te ra, gdy poczuł się po raz pierw szy w olny, um ieszcza O dyniec dodatkow e zdanie: „Z nikł z m yśli obraz cierp ień i k atu szy ...” (w. 902), słow em „k atu sze” w yraźn ie czyniąc aluzję do m arty ro lo g ii polskiej. Jeszcze dobitniej n aw iązuje do niej swo­ bodnie przetłu m aczo n y fra g m en t o G recji, w k tó ry m patrio ci sn u ją m a­ rzenia o w yzw oleniu: „Rozm owa zawsze: jak sk ruszyć jej p ęta? / J a k w skrzesić z g robu ducha daw ny ch G reków / I w k rw i ty ra n ó w zmyć w styd ty lu w ieków ?...” (w. 937— 939) — „On visionary schem es de­

bate, / To snatch th e Rayahs fro m their fate [R ozpraw iają o p lan a c h na

przyszłość, / J a k w y rw ać losowi po d bity przez m uzułm anów lu d ]” (II, w. 382— 383). G iaffir n azy w an y jest „ ty ra n e m ” częściej niż w orygi­ nale. O skarżenie tak ie rzu ca m u nie au to r, lecz tłum acz w zakończeniu

Pieśni II: „B iada ci, ty ra n ie , biada. / Ona ci nie odpowie — ha! i nie p rz e ­

baczy!” (w. 1202— 1203).

(15)

IG G W A N D A K R A J E W S K A

ro m anty czn ej w Narzeczonej z A bydo s pogłębiły się. W stro fie 24 Pieś­

ni II T re tiak w w ersie „ P a d a ją dru d zy — lecz na k sz ta łt m ro w isk a ”

(w. 1114) d ostrzegał w pływ R e d u ty Ordona, a w w. 578 stro fy 5 tejż e pieśni: „Leżą w nieładzie, ale p ełn ym w d zięk u” — analogie do opisu po ­ k o ju Zosi w Panu Tadeuszu. R em iniscencje dźw iękow e tego p o e m a tu w yk azu je T re tiak w zw rocie „zżym a się i d ąsa” , zw racając uw agę, że zupełnie nie odpow iadają one treści zdania. P ierw szy w ers stro fy 3 P ieś­

ni II, będący bardzo sw obodnym p rzek ładem oryginału, n asu w a rów nież

sk o jarzen ia z początkiem Pana Tadeusza: „Oby m i jeszcze dano na te b rzegi w rócić” . W m etaforze: Th a t w o rm tha t will not sleep [Ten rob ak, k tó ry nie zaśnie]” (II, 27, w. 646), zm ienionej przez O dyńca na p o ró w n a ­ nie: „ J a k ro b ak lęgnie w se rc u ” (w. 1235) — słychać echa Marii M alczew ­ skiego.

P olonizuje także tłum acz tu re c k ie tło powieści zbliżając je do z n a ­ nych czytelnikom polskim realiów . J a k i inni tłu m acze — zam iast u ż y ­ wać n azw y o rien taln ej zastęp u je ją om ów ieniem . O grody Gul, z w y ­ jaśnien iem znaczenia w przypisie, s ta ją się u niego „różanym i o g ro dam i” (w. 8), P eri (czarodziejka) — „ k a p ła n k ą ” (w. 601), W ul-W ulleh — ,,pła- czennic jęk a m i” (w. 1207), cam noloio — „różańcem ” (w. 579), R ay ah — „ G re k am i” (II, 20). M alow ane dachy, c h a ra k te ry sty c z n a cecha pałaców m uzułm ańskich, są u niego po p ro stu „ stro p a m i” . W inn ych w ypad k ach zm ienia nazw y na bliższe polskiej tra d y c ji. I ta k np. ,,cities and Serais [m iasta i se ra je ]” s ta ją się „pałacam i i ogrodam i” (w. 949). T re tia k za­ rzuca Odyńcow i fałszyw y opis u zb ro jenia p ira ta (II, 9), odbiegający od oparteg o na ścisłych in fo rm acjach obrazu B yrona. Z apom ina tłum acz, że b o h a te rk a jego jest m u zu łm an ką i w sw ej pobożności pow ołuje się często na P ro ro k a i A llacha. P rzez pom ijanie niekied y ty ch w yrazów w polskiej w e rsji p o em atu (I, 13) jej Boga u podabnia do Boga chrześci­ jańskiego, A den przek ształca w Eden (II, 20, w. 967). J a k zauw aża T re ­ tiak, tłu m acz dodając do w ypow iedzi Selim a (I, 12, w. 381) zdanie „Bóg sam nas chyba, nie ludzie ro zd w o ją” nie liczy się z fatalisty czn y m c h a ­ ra k te re m relig ii m ah o m etań sk iej 13. Łagodzi O dyniec surow ość scenerii. Nie udało m u się zachow ać „onom atopeicznego z a b arw ie n ia ” opisu D ar- dan eli (w. 269), w iecznie p o k ry te k w iatam i m iejsce na grobie Z u lejk i nazw ał „ro zw eselający m ” (w. 1266).

W rez u lta c ie Narzeczona z A by do s w przekład zie O dyńca u tw ierd ziła w polskiej świadom ości literack iej zniekształcony ju ż poprzednim i p rz e ­ k ład am i obraz b o h a te ra bajronicznego.

N astęp n e tłum aczenie, A ntoniego Zaw adzkiego (1846), było a rty s ty c z ­ nie słabsze, ale sprostow ało p a rę błędów p o w tarzan y ch w p o przedn ich w ersjach . Zaw adzki, m ówiąc o „słupie w idm a ro zb ó jn ik a ” , p ierw szy pod­ k re ślił n adp rzy ro dzo n ą niezw ykłość m iejsca, gdzie zginął Selim . Tłum acz

(16)

P O L S K I E P R Z E K Ł A D Y P O W I E Ś C I P O E T Y C K I C H B Y R O N A 1 6 7

te n nie dodaje nic od siebie, a jego te k s t liczy o 14 w ersów m niej niż oryginał. M imo jed n ak w ierności treściow ej wobec pow ieści B yrona — jest próbą chybioną. Nie stosow ana dotąd m etry k a: w strofach 1— 4 — 10- i 8-zgłoskowiec, w stro fie 5 — 12-zgłoskowiec, oddala od B y rona b a r­ dziej niż poprzednie w ersje.

Dość niespodziew anie najw ięcej p rzek ład ów doczekała się P aryzyna, k tó re j k ry ty k a angielska niew iele poświęciła m iejsca w okresie ro m a n ­ tyzm u. N ajw cześniej zain tereso w ał się nią Ignacy Szydłow ski (1793— 1846), poeta i k ry ty k literack i, dobrze zn any w W ilnie 14. W ro k u 1822 ogłosił w „D zienniku W ileń sk im ” sw oje „naślado w an ie” P a r y z y n y . Dość w iern ie oddaje ono treść powieści. O dchylenia od te k s tu o ry g in ału są niew ielkie i dotyczą drob n ych rzeczy.

Z m iany sty listyczne, jak ich Szydłow ski dokonuje, zm ierzają do n a ­ d ania P a ryzynie znam ion poetyki neoklasycznej. K ilk ak ro tn ie w p ro w a­ dza greckich bogów na m iejsce B yronow skiej m etafo ry k i zaczerpniętej z przyrody, np. „As tw ilig ht m e lts beneath th e m oon [Gdy księżyc roz­ tap ia p ó łm ro k]” (I, 14) — „A m rok dnia, sre b rn y m raż o n y prom ieniem , / Pierzcha i w ładzę zostaw uje F e b ie ” (1). W ia try p rzek ształca tłum acz w Zefiry. P rz y ro d a jest dla B yrona nie ty lk o tajem nicza, ale i o k ru tn a . Słońce szydzi sw ą jasnością z ponurego losu kochanka P a ry z y n y skaza­ nego na śm ierć: W hich rose upon that he a v y day / A n d m ocked it with

its steadiest ray [K tóre w stało n ad ty m ciężkim dniem / I szydziło z nie­

go sw ym n ajsiln iejszy m pro m ien iem ]” (16, w. 409— 410). Z upełnie nie da je pojęcia o ty m w y rz u t sfo rm uło w an y przez tłum acza: „Słońce, tyś p atrzeć nie pow inno na dzień ten bez trw o g i” . W śród tak ich zabiegów klasycyzow ania tej n ajro m an ty czn iejszej z B yronow skich pow ieści za­ b rak ło — rzecz p arad o k saln a — najw ażniejszego: jasnego sty lu . Tam gdzie a u to r p rzem aw ia językiem n a tu ra ln y m i prostym , tłu m acz sto­ su je zw roty dziw aczne i niezrozum iałe. Rozszerza opisy, zm ienia lub do­ d a je m etafory , w sk u tek jed n ak pew nych opuszczeń te k s t zm niejszył z 586 w ersów o ry g in ału do 566 w „n aślad o w an iu ” . 8-zgłoskowiec począt­ kow ych stro f oddaje 11-zgłoskowcem, stro fę 14-w ersow ą — 16 w ersam i, 20-w ersow ą — 24 w ersam i. Oczywiście u w aru n k o w an e jest to w łaściw oś­ ciam i polskiej w ersy fik acji, w efekcie jed n ak zatraciła się m elodyjność poem atu. A zw iązek jego z m uzyką jest bardzo w yraźny. Zakończenie stro fy 1, jak w y jaśn ia B yronow ski przepis, skom ponow ane było do m u ­ zyki, stro fa 15 zaś im itu je dźw ięk dzw onu. Nie słychać go w polskim tłum aczen iu.

W w y szukanej frazeologii spłyciła się tu ta j rów nież psychologia bo­ h ateró w . J a k poprzed n i i następ n i tłum acze Szydłow ski nie uchw ycił kalw ińskiej tra d y c ji, k tó ra zaw ażyła na B yronow skim tra k to w a n iu

14 Zob. L. U z i ę b ł o, Ignacy S zydłow ski. Wycinek z „Tygodnika Ilustrowanego (b. r.) nr 40 (Biblioteka IBL, Warszawa). — Encyklopedia pow szechna Orgelbranda, t. 24, s. 857.

(17)

168 W A N D A K R A J E W S K A

grzesznej m iłości kochanków . W ty m jed n ak poem acie niezrozum ienie tego p rob lem u zniekształciło m yśl au to ra bardziej niż w innych. Chodzi bow iem nie ty lk o o różne tłum aczen ia słow a „guilt”, k tó re w ie lo k ro t­ nie po w tarza się w powieści, wciąż w y stęp u je w rozm ow ach i św iado­ m ości bohaterów , ale także o zatarcie aluzji bib lijn y ch , k tó re u jm u ją m iłość H ugona i P a ry z y n y w k ateg o riach m oralnych . W B yronow skim :

„to covet the a nother’s bride [pożądać żony kogoś innego]” (5), je s t w y­

raźn e naw iązanie do dziew iątego p rzykazania, czego nie ma w polskim : „kochankę przy zyw a żądzam i” . W ostatnich chw ilach przed egzekucją Hugo jest sk ruszonym grzesznikiem , k tó ry się w yspow iadał i p rzy g o to ­ w u je się na śm ierć. „His m a ntling cloak before was stripped [P rzedtem odarto go z płaszcza]” (12) k o jarz y się z u krzyżow aniem Jezusa, z o d a r­ ciem Go z szat. „Stripped” — u ży te jest w Ewangelii św. M ateusza, podobnie i „vest” w y stęp u je rów nież w opisie zdarcia tu n ik i u św. Ja n a. D odanie przez Szydłow skiego p rzy m io tn ik a w w yrażeniu: ,,z b o h a ty r- skich ra m io n ” , stw arza inny k o n tek st, czyniąc z H ugona pokonanego r y ­ cerza zam iast pogodzonego z Bogiem i ze śm iercią i uznającego sw ą w inę grzesznika. Dopiero z ostatnich w ersów dow iadujem y się, że poległ w ła­ ściw ym w inow ajcy zgonem.

Św iadom i grzechu, lecz nie w y rzek ający się swej nam iętności k o chan­ kow ie w P a ry zynie są b ardziej ro m antyczni w oryg in ale niż w p rz e k ła ­ dzie. P a ry zy n a m a w sobie coś z „fem m e fa ta le ”. B yron m ów i o jej

„fatal charm s” (14). Szydłow ski w yrażenie to opuszcza, czyniąc ją w za­

m ian „P ary z y n ą m iłą ” . Z kolei nie p asu ją do tego o kreślenia „dzikie sp o jrz e n ia ” , jak im i ją dalej obdarza, zam iast, jak au to r, kazać jej p a trz eć szeroko o tw arty m i oczami: „H er eyes u n m o ved , b u t fu ll and w id e ” (14).

P rz ek ła d Szydłow skiego doczekał się k ilk u w ydań, co zaw dzięczał pow ażnej pozycji w św iecie literack im W ilna, jak ą cieszył się jego a u to r aż do pojaw ienia się M ickiewicza. P rzez szereg lat daw ał nie znającym o ry g in ału fałszyw e w yobrażenie o poezji B yrona. Nie popraw iło sy tu acji słabsze jeszcze „naśladow anie” pióra Ignacego K ułakow skiego w ydane w G rodnie w r. 1828 an i tym b ardziej p rze k ład prozą W andy M ałeckiej, w y raźnie z Pichota, w yd an y w ty m sam ym ro k u w W arszaw ie.

Je d e n jeszcze p rzek ład prozą, dokonany w r. 1829, pozostał w o kre­ sie ro m an ty zm u nieznany, bo d ru k iem ukazał się dopiero w 1912 roku. T rudno tego żałować, jakkolw iek au to rem jego b ył Z ygm unt K rasiński, bo rów nie jak poprzednie daleki jest od doskonałości. Zgodzić się trzeb a z oceną W indakiew icza, że jest „zadziw iająco lic h y ” i uw ażać go m ożna tylk o za „ćw iczenie szkolne m łodego poety, zanim nauczył się angiel­ sk ieg o ” . Istotnie, k ilk a zdań zdradza niezrozum ienie sensu. Na p rzy k ład w edług ory g in ału szał kochanków jest tak silny, że gdyby nie ustał, za­ biłby ich serca (3). K rasiń sk i zaś pisze: „Ich w estch nien ia są ta k p ełne głębokiej radości, jak gdyby szczęśliw y szał, k tó re m u podległe ich serca, nigdy się nie m iał zakończyć”. W stro fie 9 tłum acz staw ia p rzed sądem

(18)

P O L S K I E P R Z E K Ł A D Y P O W I E Ś C I P O E T Y C K I C H B Y R O N A 1 6 9

Azy oboje kochanków w k a jd a n a c h — gdy tylko Hugo sk u ty je st k a jd a ­ nam i. W iele zdań p oeta skraca lub opuszcza, u ry w a powieść po w. 4 o statn iej stro fy . Być może nie daw ał sobie ra d y z tru d n ie jsz y m i fra g ­ m entam i. Je d n ak ż e g ó ru je n ad dotychczasow ym i tłum aczeniam i po ety c- kością obrazow ania. P rz y ty m np. w zdaniu „G w iazdy się zgrom adziły na sklep ien iach n ie b a ” (1), uderza dosłow nością p rzek ład u („And in the

s k y the stars are m e t [A na niebie sp o tkały się gw iazdy]”), jak ie j b ra k

u K ułakow skiego: „C zysty k ry sz ta ł wód dwoi jasn y ch gw iazd ty sią c e ” . Ale nie wszędzie m eta fo ry są tra fn e . Czasem zbyt długie p o ró w n an ia zm n iejszają dram atyczność akcji. N iezręcznie brzm i określenie „Oczy św ietne niegdyś rad o śc ią ” (10) czy „iskra w zd ry g n ien ia” (18). I mimo w szelkich nieporadności więcej w ty m p rzekładzie frag m en tó w p o ety c­ kich niż w om aw ianym poprzednio.

N ad p rzek ład em Ignacego B arankiew icza, opublikow anym w 14 lat później, nie w arto by się zatrzym yw ać, gdyby nie stanow ił w pew ny m sensie now ej in te rp re ta c ji powieści. S p ra w a w iny i k a ry w y suw a się w nim na pierw sze m iejsce, ale tłu m acz n a d a je jej c h a ra k te r m oraliza­ torski, nie m ający nic w spólnego z B yronow ską analizą psychologiczną.

P a r y z y n a zam ieniła się w p o w iastkę k u p rzestro dze czytelników . U w i­

d aczn iają to dodane kom entarze, jak: „O gdy niew iasta w cnocie za­ w ini / Z bóstw a, czym była, jak a jest n isk a ” (10), ale najd o b itn iej a k c en ­ tu je zakończenie stro fy 17 (u B yrona 16): „K oniec już scenie, pom nij człow iecze / Na śm ierć H ugona — i rząd ź się c n o tą ” .

N ajlepszy z przekładów , p ióra F elik sa D zierżykraj M oraw skiego (1853), n azyw ając „guilt [w inę]” i „g u ilty love [grzeszną m iłość]” (13) „zbro d­ n ią ”, przek ształca dość zasadniczo ro m an ty czn ą trag ed ię miłości na opo­ wieść o p rzestęp stw ie i karze, jakkolw iek ju ż bez u m oralniającego po­ uczenia jak u B arankiew icza. M oraw ski m a specjalną p red y le k cję do czasow nika „ry czeć” . T rąba u niego — i to arch an ielsk a — „ z ary k - n ie ” (6), Hugo „ ry k n ą łb y z ż a lu ” (11), a nad jego nieszczęściem n ieje d n a „ry czy p ierś m atc zy n a ” (18).

W lata ch dw udziestych X IX w. uw agę tłu m aczy przy ciągał przede w szy stk im Giaur. „N aśladow ał” go Szydłow ski, M ałecka p rze k ład a ła p ro ­ zą, O strow ski w ierszem . W szystkie te pró by m a ją te sam e b rak i co po­ p rzed n ie. R a d y k aln ą zm ianę przy n ió sł dopiero ko n genialny p rze k ład M ic­ kiew icza.

F ra g m e n ty Giaura zaczął M ickiewicz tłum aczyć, zapew ne z fra n c u s ­ kiego, jeszcze p rzed r. 1821, kied y to nauczy ł się na ty le angielskiego, że m ógł czytać B yrona w oryginale. C hm ielow ski przypuszcza, że poeta zarzucił p ierw sze próby, gdy ukazało się „n aśladow an ie” Szydłow skie­ go 15. A u to ry te t tego pisarza nie pozw alał iść z nim w zawody. Je d n ak ż e w D reźnie M ickiewicz pow rócił do Giaura. E streich er odnotow ał pierw sze

15 P. C h m i e l o w s k i , kom entarz w: G. B y r o n , Giaur. JJlamki pow ieści tu ­

(19)

170 W A N D A K R A J E W S K A

w ydanie p a ry sk ie w r. 1834, jednakże w now ej edycji um ieścił uwagę, że „jak się zdaje, nie istn iało ” . W tak im razie pierw sze p ojaw ienie się dzieła przypadłoby na rok 1835.

P rzek ład M ickiew iczow ski b y ł już p rzedm iotem w szechstronnych s tu ­ diów 16. W arto jed n a k podkreślić jeszcze k ilk a jego znam ien nych cech. Dopiero w M ickiew iczow skim przekład zie w y razy „guilt [w ina]” i „sin [grzech]” doczekały się w łaściw ych odpow iedników , a zbrodnia G iaura pokazana została w k ateg o riach m o ralnych, w jakich ją b o h ater w oryginale przeżyw a. Z darza się w praw dzie i M ickiewiczowi tłum aczyć te w y razy w p a ru m iejscach jako „zbrod nię” (w. 871, 973), ale nie osłabia to dom inującej m yśli utw o ru , poniew aż w yrazy „g rzech” i „ p o k u ta” po­ jaw iają się z kolei w inn y ch w ersach nie będących dosłow nym tłu m a ­ czeniem , np. „it soothes h im to abide / For some dark deed he will not

n a m e ” (w. 800— 801) — p rzekształca się w p ytan ie: „Czy za grzech jak i

pok utę o dp raw ia?” (w. 779), a „inward pain ” (w. 794) — w „ducha złego su m ien ia” (w. 772). T endencja ta nie w ypływ ała z głębszego zrozum ienia przez M ickiewicza kalw iń sk iej atm osfery, w jak iej w ychow yw ał się a n ­ gielski poeta. Słusznie p rzy p om inają k ry ty c y , że w okresie tłum aczenia

Giaura M ickiewicz pozostaw ał pod silnym w pływ em chrześcijańskich

m istyków i, jak w y n ik a z jego przedm ow y, in te rp re to w a ł utw ó r B yrona w duchu m istyki, b y m ógł służyć idei re lig ijn e j. Jeżeli w ydobyw a tłu ­ m acz bardzo isto tn y asp ek t pow ieści B yronow skich, zniekształca go w in ­ nym k ieru n k u , n ad ając ekspiacji G iaura c h a ra k te r b ardziej katolicki, niż to uczynił au to r. Gdy w oryg in ale jest m ow a ogólnie o m odlitw ach, na k tó ry ch zakończenie czeka G iaur (w. 891), M ickiewicz m ów i o „nieszpo­ ra c h ” (w. 868). Podobnie ,,countless p rayer [niezliczone m o d litw y ]” (w. 972) zam ienia na „m sze bez lik u ” (w. 948), w opisie zachow ania ta ­ jem niczego m nicha dodaje w ers: „ani się k łan ia przed Bogurodzicą” (w. 783), „a h o ly tale [św ięta opowieść]” (w. 1204) tłu m aczy jako „w iara objaw iona” .

Z zadziw iającą w iernością odtw arza M ickiewicz atm osferę W schodu. J a k n ik t z polskich tłu m aczy p rzed nim , zgodnie z oryginałem mówi o „ su łta n ce ” , a nie „kochance słow ika” , o G ulach i A ry tach (w. 784), zachow uje pozdrow ienie „salem” (w. 358) i ty lk o p a rę ra z y zam ienia A llacha na „Boga lub „niebo” (np. w. 1083). J e s t naw et od au to ra do­ kładn iejszy . W y k rzy k n ik n a rra to ra : „O św. F ran ciszk u !” popraw ia na: „O św. Bazyli!” , bo tego św iętego raczej w zyw ali zakonnicy praw osław ­ nego obrządku.

Ale jednocześnie ta k rain a W schodu upodabnia się do Polski na sk u ­ tek używ ania przez poetę w yrazów staropolskich i w prow adzania pol­ skich realiów . Irackiego w praw dzie pochodzenia nazw a „ k a ra b e la ” była w Polsce pow szechniejsza niż „ b u ła t” w y stęp u jący u O strow skiego jako

16 Zob. Z. D o k u r n o , O M ickiew iczow skich przekładach z Byrona. „Pamiętnik Literacki” 1956, zeszyt specjalny.

(20)

P O L S K I E P R Z E K Ł A D Y P O W I E Ś C I P O E T Y C K I C H B Y R O N A 1 7 1

odpow iednik „scitim ar” . Z am iast „ tu lip a n a ” pojaw ia się bardziej sw ojski „fiołek” (w. 413). Lepiej odpow iada polskiej atm osferze w yraz „ b ra n k a ” niż „n iew olnica” u ży w an y dotąd p rzez tłum aczy (w. 456).

U jejsk i przypuszczał, że powodem , dla którego M ickiewicz w y b rał

Giaura do tłum aczenia, b y ły ap ostrofy do ojczyzny zaw arte w części

w stępnej po em atu . D zieje G recji utożsam ia tu tłu m acz z losem Polski, a dokonuje tego za pom ocą nieznacznych ty lk o m odyfikacji sty lu przy zachow aniu w zasadzie w ierności tekstow i. D odatek M ickiewicza: „Ty, z duchów orlich w yrodzony p łazie” (w. 108) n aw iązu je do polskiej sym ­ boliki, w prow adzony w y raz „ojczyzna” (w. 120) pogłębia w ym ow ę p a trio ­ tyczną tek stu . T aką sam ą fu n k cję sp ełn iają dodane słowa: „w olni” , „w ol­ ności o łta rz e ” (w. 123, 137).

Chociaż, jak pisał U jejski, w Giaurze odnajdow ał M ickiew icz swe w łasne uczucia i oddaw ał swój przek ład do d ru k u jako ich „p am iątk ę i n ag ro b ek ” , nie zdołał w iern ie w yrazić nam iętności B yronow skich ko­ chanków . Może w łaśnie dlatego, że b y ł to już dla niego „ n a g ro b e k ” w łasnych przeżyć. Spow iedź G iaura istotnie bliska jest w yznaniom So­ plicy, ale też styl, jak im ją p rzed staw ia M ickiewicz, m a w iele elem en ­ tów epickich, obcych oryginałow i. J e st sp raw ą geniuszu, że p rz y zacho­ w an iu m eta fo ry k i a u to ra język p rze k ład u to język M ickiew icza. O ile w tłum aczeniach O dyńca rem in iscen cje z polskiej poezji ro m an ty czn ej m ieszały się z ten d en cjam i k lasycystycznym i, o ty le tu sty l jest jedno lity, in d y w id u aln y , ty lko w bardzo rzad kich w padkach przypom ina, że m am y do czynienia z przekładem , a nie z oryginałem . To pierw szy w p e łn i a r ­ ty sty c z n y p rzek ład B yronow skiego Giaura. M ickiew iczow ski 11-zgłosko- wiec, jak k o lw iek nie zm ienia go tłu m acz tam , gdzie B yron przechodzi n a inne m etru m , n ajbliższy się okazał angielskiej w ersy fik acji. Dzięki dużej k o nden sacji opisów p rze k ład je st n aw et o 30 w ersów k ró tsz y od o ryginału.

Dość sw obodnie p o tra k to w a ł M ickiewicz objaśnienia poety. N iektóre opuścił, inne zm ienił, część dodał od siebie, podobnie ja k O strow ski. Ja k on, w idział p otrzeb ę w yjaśn ien ia w y razu „giaur” czy „ kalajor” , niekied y ko m en to w ał szczegóły o ryginału, np. w zm iankę o chlebie i soli (w. 341) u zu p ełn ił w iadom ościam i o zw yczaju dzielenia się chlebem i solą.

N ajkró tsze b y ły w Polsce przekładow e dzieje Lary. Pow ieść ta za­ in tereso w ała ty lk o jednego poetę za środow iska w ileńskiego, Ju lia n a K orsak a (1806 lub 1807— 1855). Celem jej było n iejako u zupełnienie w iz e ru n k u K orsarza. Udało się to K orsakow i ukazać tylko w pew nej m ierze, bo pod w ielom a w zględam i L ara jego różni się od o ry g inału . J a k i poprzednicy, K o rsak m ówi nie o grzechach i w inie b o h a te ra, lecz o jego zb rodniach, o „zbrodniczej głow ie” (w. 831), gdy w angielskim tekście je s t tylko, że b y ła ona „szk arad na [obnoxious] ” (II, 8. w. 193). Opuszcza szereg przy m io tn ik ó w p od k reślający ch tajem niczość i sam otność L ary. C iekaw e n ato m iast, że K o rsak zaciera a ry sto k ra ty c z n y asp ek t powieści.

Cytaty

Powiązane dokumenty

5 Poka», »e w przestrzeni Hausdora punkty s¡ domkni¦te, a ci¡gi zbie»ne maj¡ tylko jedn¡

[r]

Zgromadzona w publikacji wiedza o polskich przekładach Shake- speare’a została uporządkowana wedle postaci dwudziestu siedmiu tłuma- czy, których prace ukazały się w XIX lub –

Grupa Ady odwdzięczyła się przedstawieniem teatralnym dla maluchów o misiu, który trafił do przedszkola i niczego nie potrafił robić samodzielnie: nie umiał sam jeść,

Każda taka klasa jest wyznaczona przez pewne drzewo de Bruijna, możemy więc uważać, że λ-termy to tak naprawdę drzewa de Bruijna.. λ-wyrażenia są tylko ich

Wydaje mi się, że historia Polonii w tym mieście, podobnie jak historia Polonii amerykańskiej, nie jest jeszcze zamknięta i że nie tylko kolejne fale emigracji z Polski

Podmiot liryczny przyrównuje to oczekiwanie do straży nocnej, która z utęsknieniem wypatruje świtu jako końca swojej pracy. Na zakończenie osoba mówiąca zwraca się do

Przeczytajcie uważnie tekst o naszym znajomym profesorze Planetce i na podstawie podręcznika, Atlasu geograficznego, przewodników, folderów oraz map