• Nie Znaleziono Wyników

Minęła zima—wszędzie dokoła Zwiastuny wiosny, ptaszkowie leśni Gdzie gaje, bory, pola i sioła,

Zawodzą pieśni.

W bujnych zaroślach wiejskiej zagrody Kędy się piętrzą cieniste drzewa, Witając z wiosną życie przyrody,

Słonko się zwolna w górę pomyka, Nastaje cudny majowy dzionek, Do znojów pracy budząc rolnika,

Nuci skowronek. Przy gołoborzu, na łączki skraju

Dzięcioł swym dzióbkiem po sośnie stuka, A trochę dalej w pośrodku gaju

Kukułka kuka.

Urocza głosem, wdziękiem, postawą, Choć się w jaskrawe nie stroi piórka, Tik, tik, tik, woła—okryta trawą

Mała przepiórka. A dalej w lesie po za wygonem

Gdzie brzmi chór ptasząt w całej swej sile, Podnoszą pienia przeciągłym tonem

Szpaki i gile.

Gdy zaś za górę słońce zapadnie, Kiedy się światy cieniem zamroczą, Złączone w bratnie stadko gromadnie

Wróble świergoczą.

Wszędzie brzmi piosnka, wdzięczna, wesoła, Wszędzie cień znika, ubiega mroczek, Niechże więc dziatki rozmarszczą czoła,

Łzy otrą z oczek.

Niech z młodzieńczego wieku swobodą, Jako wśród gajów ptaszkowie leśni, Pod rodzinnego dworca zagrodą

Zanucą pieśni.

Lecz przed tem trzeba o moi mili Rozpocząć dzionek trudem codziennym. Bo praca winna iść w danej chwili

Torem niezmiennym.

A dla tych którzy szafując chwilką Życia, do zajęć swych się nie garną, Śpiew, śmiech wesela, zostaną tylko

Rozrywką marną.

WIER8ZYZKI DLA DZIECI

LXXXI.

B a r o m e t r .

„Powiedz mi Ojcze,” spyta Manieczka, „Co tam za oknem wisi na ścianie: Niby pudełko, niby skrzyneczka, Ja tego nie znam — objaśnij Manię.” „Jest to barometr: on na to służy, By ludzie zmiany natury znali; On deszcz oznajmia, pogodę wróży, Mówi o słocie, burzy, lub fali.”

„Jakim sposobem?” „Ot ten płyn biały Gdy się podniesie w rurce do góry, Jest zawsze znakiem pogody stałej; Spada, wnet deszcze spływają z chmury.” „Dziwne doprawdy!” „Są dziwy w świeeie Których nie pojmie twój umysł młody, Lecz gdy wyrośniesz kochane dziecię, Ja ci wyjaśnię cuda przyrody;

OD 8-iu DO 12-tu LAT.

A teraz dodam że człow iek może Innemi środki w nagłej potrzebie Zbadać sfer górnych jasne przestrzenie, Przeczuć deszczow e chmurki na dworze: Kierunek wiatru, ruch listka, trawy, Spokojność żabek, ja sk ó łe k loty Stanowią zw ykle pew ne o b ja w y Stałej p og o d y lub dżdżystej sło ty .” „Czyliź tak bardzo na tern zależy, A żeby zbadać co będzie jutro? P ogoda— w lekkiej chodzę odzieży, Zimno—przywdziewam na siebie futro; Deszcz—siedzę w domu, dzień jasny, ładny Biegnę na łąki, pola i łany:

Słowem nie widzę potrzeby żadnej Zgadywać naprzód powietrza zmiany.” „A rolnik, córko? czyś zapomniała Czem jego praca, mozol, zachody; Przy nich deszcz, słota, pogoda stała, Stanowi pomoc albo przeszkody. Znając uprzednio w szystkie koleje Przez ja k ie przejść ma niebieska sfera, On orze, kosi, młóci łub sieje,

I z plonów swoich pożytek zbiera. Ta więc wiadomość potrzebna bardzo Tym których rolna zajmuje praca, A choć próżniacy często nią gardzą, Lecz ona ludzi czynu w zbogaca.

WIERSZYKI DLA DZIECI

LXXXII.

F i o ł e k .

Pilne, posłuszne, potulne dziatki Które czczą cnotę, Boga się boją, Idąc za radą Ojca i Matki, Pełnią jedynie powinność swoją;

Kto zaś się chełpi z najmniejszej rzeczy Jaką dokonał, ten winą własną

Przez samolubstwa wadę niweczy Cennych przymiotów skarbnicę jasną,

A Indzie temu dziwią się bardzo, Gdyż pyszałkami wszyscy dziś gardzą.

Adelka była panną rozsądną, Cichą, spokojną i nienatrętną, Wyrozumiałą, stateczną, rządną, Skorą do pracy, do nauk chętną; Czy to przy lekcyi czy wśród zabawy Nikt się nie zdołał na nią użalić, Ale cóż z tego, gdy własne sprawy Miała obyczaj sama pochwalić,

I skutkiem tego straciła sposób Zyskać uznanie u starszych osób.

„Zwykle,” mawiała, „trudny początek Do nauk, mnie zaś wszystko tak składnie Idzie, bom pilna: patrzcie co piątek, A jak ćwiczenie zrobione ładnie!

Wyręczać Mamę praca niezmierna, Lecz czyż się lenię, powiedzcie proszę? A przytem jestem tak miłosierna, Ostatnie biednym oddaję grosze,

Bo wspierać bliźnich zawsze przyjemnie... Winniście wszyscy brać przykład ze mnie.” Pewnego razu, było to wiosną,

Poszła na łąkę rwać wonne kwiatki; Patrzy—tam fiołki wśród trawy rosną: „Ah, ja z nich zrobię bukiet dla Matki!” Złożyła, niesie: „Dar mej córeczki,” Zawoła Mama, „przyjmę z ochotą: O ja tak łubie wonne fiołeczki!”

„Za co?” „Bo skromność wielką jest enotą, Bo przy uroku jej tajemniczym

Wszystkie przymioty stają się niczem.” „Skromność?” zapyta. „Tak, moje dziecię: Tulipan pyszną przybiera postać,

Lewkonja z dumą wstrząsa swe kwiecie, Bóźa królową kwiatów chce zostać, A ehoć kwiat każdy ma swe zalety, Ten wonią wabi, ów krasą błyszczy, Wszystkie ich dobre strony niestety Chęć samolubstwa tłumi i niszczy;

Jeden się fiołek kryje w zieleni,

Więc też człek skromność fiołeczka ceni.” „Prawda!” zawoła z wstydu rumieńcem, Kryjąc w swe dłonie twarzyczkę łzawą, „Źle własnych zasług zdobić się wieńcem, Trzeba zostawić innym to prawo.

187 OD 8-iu DO 12-tu LAT.

188 WIERSZYKI D LA DZIECI

Ów fiolek co się przed ludzkiem okiem W zielonej trawie skromnie ukrywa, Stokroć piękniejszym zdobny urokiem Niźli w swej krasie róża chełpliwa;

Więc i ja ceniąc te skromne kwiatki, Pragnę być fiołkiem w bukiecie Matki.”

LXXXIII.

Szanujcie czwarte przykazanie.

Powiązane dokumenty