• Nie Znaleziono Wyników

R o z d z i a ł III.

Ewolucja Formy czyli Ewolucja Grupy.

Ciąg dalszy.

Na pierw szem m iejscu m am y proces inwolucji. Je st to okres, w którym zachodzi ograniczanie się życia w e formie czy narzędziu; jest to proces długi i pow olny, zabierający miljony i miljony lat. W wielkim tym cyklu przyjm uje udział k ażdy rodzaj energji życiow ej. D otyczy on rów nież życia Logosu Sło­

necznego, przejaw iające się przez układ słoneczny. Je st on częścią cyklu życiow ego Ducha planetarnego, przejaw iającego się przez ciało planety, jak n aprzykład nasza Ziemia; w sk ład jego w chodzi to życie, k tóre nazyw am y ludzkiem, oraz te najdrobniejsze iskierki energji, k tóre działają przez atom y chemiczne. J e st to w ielki proces s t a w a n i a s i ę . Ten okres ograniczania się stopniow o zacieśniającego się uw ięzienia i coraz to głębszego schodzenia w m aterję jest zastąpiony p rzez okres p r z y s t o s o w a n i a s i ę , w któ­

rym następuje bliskie ustosunkow anie się życia i formy, w ynikiem czego jest okres w zględnej doskonałości tego stosunku w nętrznego. F orm a przystoso­

w uje się w ów czas do w ym ogów życia. P oczem w z ro st i ekspansja życia w nętrznego idzie rów nolegle z krystalizacją form y, stającej się nieodpowied­

nim środkiem przejaw iania się. W ślad w ięc za krystalizacją formy n astę­

puje okres jej rozkładu. O graniczanie i przystosow anie, w spółpraca, k ry stali­

zacja i rozkład — oto są stopnie, po k tó ry ch k roczy każde życie, lub ideja, w cielona słabiej lub silniej i szukająca w y ra z u w m aterji.

‘) P o w ró c im y jeszcze do tego te m a tu p r z y szczegółow em o m a w ia n iu s z a firu .

Z atrzym ujem y się na tej m yśli w zw iązku z istotą ludzką. P ro ces o g ra­

niczania się w idoczny jest w fakcie przy b ran ia kształtu fizycznego; w tych pierw szych dniach buntu, gdy człow ieka przepełniają pragnienia, poryw y, tęsknoty i ideały, niem ożliwe, zda się, do zaspokojenia i w yrażenia. N astę­

puje później czas p rzy stosow ania się, gdy człow iek zaczyna spożytkow yw ać to, co m a i szukać w y ra z u zapom ocą tych m iljardów drobnych żyć, które składają się na jego narzędzie fizyczne, uczuciow e i um ysłow e. Zasila energją te trz y sw oje narzędzia, zm uszając je do w ykonyw ania sw ych zam ierzeń, do służenia celom, w ypełniając w ten sposób sw ą misję życiow ą — zła lub dobra.

W okresie tym uczy się w spółpracow ać ze sw em i narzędziam i, osiągając to, co nazyw am y dojrzałością. W końcu, w późniejszych etapach życia, następuje krystalizacja form y i niem ożliwość jej dalszego użycia. P rzychodzi w ów czas szczęście w yzw olenia, n azy w an e śm iercią; chw ila w ielka, gdy duch uw ię­

ziony w y zw ala się z ciasnej ra m y kształtu fizycznego. Nasze pojęcia 0 śm ierci są tak błędne; uw ażaliśm y ją za nieodzow ne, nieuniknione zło, pod­

czas gdy w sam ej rzeczy jest ona wolnością, jest w stąpieniem w okres b a r­

dziej czynny, jest w yzw oleniem się życia z narzędzia skrystalizow anego, z formy, która u traciła sw ą zew n ętrzn ą i w ew n ętrzn ą plastyczność.

P ro ces ten d otyczy w szystkich form zarów no, nietylko ciał fizycznych ludzi. Stosuje się do rządów , religij, do myśli filozoficznej i naukow ej. Rozw ój jego zaznacza się w sposób niesłychanie ciekaw y podczas obecnego cyklu.

W szystko zdaje się być zachw iane; zmienia się s ta ry porządek rzeczy, n ad ­ chodzi okres przejściow y; w każdej dziedzinie m yśli rozpadają się daw ne for­

my, lecz w tym celu jedynie, by w yzw olić w ięzione w nich życie, które zacznie budow ać form y bardziej dostosow ane, bardziej odpow iednie do sw ych w ym ogów . Z astanów m y się, dla przykładu, nad daw ną form ą religijną chrze­

ścijaństw a. P ragnę się za strzec przed niezrozum ieniem mej myśli. W żadnym w ypadku nie chcę d ać' do zrozum ienia, że słabnie duch C hrystjanizm u, nie tw ierdzę rów nież, iż jego odw ieczne i w ielkie p ra w d y m ogą b y ć błędne.

Usiłuję jedynie zaznaczyć, że ta forma, p rzez k tó rą duch ów p rzejaw ia się, obecnie nie odpow iada w zupełności celowi i staje się ograniczeniem . Te sam e wielkie praw dy, te sam e ideje podstaw ow e w ym agają bardziej odpowiedniej formy. Myśliciele chrześcijańscy m uszą obecnie zdać sobie spraw ę z różnicy między żyjącą praw d ą C hrystjanizm u i skrystalizow aną formą teologiczną.

Impuls ży w o tn y nadał C hrystus. W ypow iedział p ra w d y w ieczne i żyw e 1 rzucił je w św iat, by p rz y b ra ły formę i słu ży ły cierpiącej ludzkości. Zostały one odrazu ograniczone przez form y; nastąpił czas, gdy form y te (dogm aty i doktryny religijne) w z ra sta ły stopniow o i k ształto w a ły się. N adeszły wieki, gdy treść i forma poczęły w spółpracow ać i gdy ideały C hrystjanizm u znaj­

dowały w y ra z w tej formie. Obecnie rozpoczął się okres krystalizacji;

w zrastająca w szakże św iadom ość chrześcijaństw a widzi pew ne ograniczenie w dogm atach teologów. W ielkie usiłow anie dogm atów , w ciągu w ieków całych w znoszone przez teologów i księży, z n atu ry rzeczy musi ulec roz- padnięciu się, w celu w szakże, b y w yzw olić życie w nętrzne, by umożliwić mu stw orzenie lepszych i doskonalszych narzędzi przejaw ienia się, b y sprostać swojemu wielkiem u zadaniu.

Ten sam proces dostrzegam y w najrozm aitszych szkołach filozoficznych Każda z nich w y ra ż a sw e cele w pew nej poszczególnej formie, nie należy

18 273

w szakże zapominać, że poza w szystkiem i formami m yślenia jest T reść Jedyna, usiłująca przejaw ić się przez m nogość pojęć.

Jakiż jest cel poza tym nieskończonym procesem w ytw arzania form i łączenia ich w w iększe zespolenia? Ja k a jest jego u k ry ta przyczyna i jakie zam ierzenia? Je st niem, jak się zdaje, zdobycie pew nych w łaściw ości, rozsze­

rzenie się św iadom ości, zdolność urzeczyw istniania się, ew olucja inteligencji, rozw ój cech psychicznych. W ielka Istność, zw ana Logosem czy Bogiem, działa i żyje w układzie słonecznym .

O kreślony cel i zam ierzenie istnieje dla atom ów w szystkich typów i ga­

tunków . Cel posiada życie atom u chemicznego, w idzim y go zarów no w ato­

mie w iększym — człow ieku; przyjdzie dzień, g d y się ujawni przy czy n a bytu atom u planetarnego i w ielka Ideja słonecznego układu. C zy jest możliwem w krótkiem studjum z a w rze ć pew ną koncepcję tego celu? Sądzę że m ożem y w y tw o rz y ć pew ne szerokie, ogólne pojęcie, jeśli podejdziem y do tem atu z należytym szacunkiem i intuicją, m ając zaw sze w pamięci, że tylko ignoranci skłonni są do dogm atyzow ania i tylko b rak w iedzy praw dziw ej skłania do gubienia się w szczegółach w spaniałych szem atów .

P rzekonaliśm y się może, że atom chem iczny ujaw nia cechę inteligencji;

okazuje zm ysł rozróżniania i w łaściw ości selekcyjne. A w ięc drobniuchne życie, z a w a rte w kształcie atom u, w ykazuje pew ne w łaściw ości psychiczne?

Atom zostaje w budow any w najrozm aitsze form y w najrozm aitszym czasie i stopniach sw ojego rozw oju i za każdym razem odnosi korzyść określoną w zależności od stopnia św iadom ości i życia istności ożyw iającej daną formę.

Dla przy k ład u w eźm y atom , w chodzący w skład jakiejś form y w królestw ie m ineralnem . Cechuje go nietylko zdolność rozróżniania, ale i pew na umie­

jętność dostosow yw ania się. W śró d roślin ukazują się rów nież dw ie te cechy, w ra z z trzecią, nową, k tó rą m ożnaby nazw ać w rażliw ością. Inteligencja pier­

w otna atom u zy sk a ła w ięc nieco, przechodząc z jednej form y do drugiej.

W zrosła jego św iadom ość ogólna i reagow anie na kontakty. P rzy jrz y m y się bliżej i szczegółow iej tem u procesow i, studiując ew olucję świadom ości. O bec­

nie pragnę tylko zaakcentow ać, że w św iecie roślinnym form y zbudow ane z atom ów w ykazują nietylko dużą inteligencję i zdolność przystosow yw ania się, lecz posiadają rów nież w rażliw ość, czyli to, co w śró d roślin odpowiada uczuciom — m iłości i nienaw iści. P o śród zw ierząt dostrzegam y nietylko w szy stk ie cechy poprzednie, lecz rów nież instynkt, k tó ry dnia pew nego roz­

winie się w kw iat rozumu. W człow ieku w szy stk ie te cechy osiągają stopień najw yższy, człow iek bow iem jest m akrokosm em dla niższych działów natury.

Jest on jakgdyby bóstw em dla sw ojego m ałego św iata; posiada nietylko św iadom ość, ale i s a m o ś w i a d o m o ś ć w dodatku. Buduje sam, jak Logos, sw oje narzędzia przejaw iania się; system swój poddaje kontroli zapomocą praw przyciągania i odpychania, na podobieństw o Logosu, zasila energją i jednoczy w z w artą całość tro istą sw ą naturę. Je st jednią w trójni, i trójnią w jedności.

P rze d każdym atom em układu słonecznego jest przyszłość. Celem naj­

drobniejszego atom u jest w ra z z przesuw aniem się w ieków i eonów przejście przez form y w szystkich k rólestw natury, by ostatecznie stać się cząstką składow ą człow ieka.

R ozszerzm y i to pojęcie — aż na tę W ielką Istotę, k tóra jest życiem naszej planety i k tó ra św iadom ością sw ą ogarnia w szy stk ie królestw a natury.

Czyż ogrom Jej św iadom ości, rozszczepiającej w miljony form, nie jest celem do osiągnięcia dla ludzkiego atom u? B yć m oże — w bezkresie w ieków osiąg­

niemy rozpiętość takiej św iadom ości, podczas gdy św iadom ość tej niepojętej Istności w zniesie się do św iadom ości całego układu słonecznego. C zy nie jest logiczną hipotezą tw ierdzenie, iż m iędzy św iadom ością atom u chemicznego, a św iadom ością Słonecznego Logosu nie istnieją przepaście, lecz rozw ój stopniow y i stopniow e przechodzenie w form y coraz to w yższe.

G dy pojęcie to w budujem y w naszą św iadom ość, gdy jasnem się nam stanie, że poza każdym przejaw em jest określony cel i treść, gdy uśw iado­

mimy sobie, że najm niejsze w ydarzen ie jest w ynikiem św iadom ej woli Kie­

row niczego i że w szystko posiada określony cel i zam ierzenie — natenczas zdobędziem y klucz do siebie i otoczenia. Jeśli uśw iadom im y sobie naprzykład, że m ożem y budować, rozw ijać i oczyszczać ciała nasze fizyczne, że m ożem y kontrolow ać naszą naturę uczuciową, że odpowiedzialni jesteśm y za rozw ój naszego um ysłu; gdy uśw iadom im y sobie jasno, że nasze istotne „Ja " jest czynnikiem ożyw iającym troistość naszej istoty i że z chw ilą w yzw olenia się, odejścia tego czynnika, ciała nasze dezyntegrują się — w ów czas może pojmiemy, czerń jest dla naszej planety Istność nią rządząca i przejaw iająca się prze m aterię, lądy, religje, organizacje. Zrozum iem y w ów czas tajem nicę księżyca — tego trupa p rz estw o rzy , zrozum iem y, czem będzie nasz układ słoneczny z chw ilą odejścia zeń Życia Logosu, którego chw ilow ym przejaw em są ciała niebieskie.

Spróbujm y znaleźć zastosow anie prak ty czn e dla naszych pojęć. Żyjem y w okresie w strz ąsó w i rozpadania się system ató w m yślow ych, w okresie ostrego krytycyzm u, dotykającego dogm atów religijnych i dok try n społecz­

nych. R ozpada się rów nież w py ł w iele uprzednich pojęć naukow ych, chw ieją się w podstaw ach tw ierdzenia daw nej filozofii. Żyjem y w czasach trudnych, musimy jednak pam iętać, że życie, przejaw iające się skroś rozm aite formy, stało się zbyt silne, że się w nich nie zm ieszczą, że stają się one dlań w ięzie­

niem i ograniczeniem . I pam iętać musimy, że ten okres przem iany zaw iera w sobie najw iększą obietnicę, jaką znają czasy. Niema w ięc m iejsca na roz­

pacz i pesym izm. R adości i oczekiw ania m am y być pełni. O dczuw am y lęk, bowiem zagrożone są jakgdyby p o d staw y pojęć religijnych i filozoficznych, piastowanych przez długie w ieki; pochodzi to stąd, że zrośliśm y się z f o r m ą , że mile nam są ograniczenia. Życie burzy daw ne formy, b y zbudow ać nowe i posuwać się w rozwoju. To, co dziś m a miejsce — ułatw i pracę przyszłym budowniczym św iata.

Myśl ta w y d a się nam m oże zb y t fantastyczną i nierzeczyw istą. W szakże hipotezy naw et nie należy odrzucać bez uprzedniego zbadania. Chw ieją się podstawy życia rodzinnego, społecznego i tw ierd z a nauki m aterjalistycznej.

Czem są cyw ilizacje? R eligja? R a sy ? Są to form y tylko, skroś które p rzeja­

wić się usiłuje troiste życie Logosu. Podobnie jak nasza Jaźń w y ra ż a się przez ciało fizyczne, naturę uczuciow ą i m yślow ą, tak też i On w y ra z znaj­

duje przez całokształt życia natury, p rzez narody, rasy, religje, system y filozoficzne i naukowe. I w ra z z pulsow aniem Jego życia, skroś boskie Jego ciało — my, komórki i atom y tego ciała, w ra z z Nim p rzeżyw am y każdą zm ia­

nę, przechodząc z jednego stadjum w drugie. W raz z postępem czasu i rozw o­

jem naszej świadom ości coraz to jaśniejszym będzie dla nas W ielki Plan, czy­

niąc możliwą ew entualną w spółpracę z nim.

18* 275

P ragnę streścić zasadniczą m yśl tego rozdziału: M aterja nieorganiczna nie istnieje, atom zaś każdy jest życiem. W szystkie form y żyją, i każda z nich jest narzędziem św iadom ości jakiejś istności. O dnosi się to do form prostych, oraz ich ag reg ató w zarów no. B yć może rzuci to pew ne św iatło na tajemnicę nas sam ych i naszego układu słonecznego.

M. W iktor (K raków )

Chirozofja

Ciąg dalszy.

Ocena chirom antycznej prognozy z naukow ego punktu w idzenia jest b a r­

dzo trudna i chyba nigdy nie da się z całą dokładnością powiedzieć, gdzie się kończy chirom ancja jako m etoda i system , a gdzie w chodzą w grę zdolności m etagnom iczne. Nie należy jednakże w nioskow ać, jakoby cała chirom ancja nie m iała żadnego realnego podłoża i b y ła jedynie jakim ś fantastycznym , nieuchw ytnym m irażem , opartym w yłącznie na zdolnościach jasnowidzenia i medjumiźmie. Nie ulega bow iem w ątpliw ości, że m iędzy zew nętrznym kształtem ciała, a charak terem i psychicznem i w łaściw ościam i z jednej strony, zaś charakterem a chorobą z drugiej strony, istnieją ścisłe, przyczynow e zw iązki w zajem ne. Nasz ze w n ętrzn y w ygląd jest bow iem formą i obrazem duchow ego oblicza. I ta w łaśnie, ściśle naukow a obserw acja, iż pew ne ducho­

w e p rzeżycia i stan y człow ieka w y w o łu ją ściśle określone skutki fizyczne, stw o rz y ła naukę em piryczną, t. zw . charakterologję, której gałęzią jest chiro­

mancja.

Na tej podstaw ie i z tych w ychodząc przesłanek, m usimy uw ażać chiro­

m ancję za naukę dośw iadczalną, opartą na obserw acji skutków i przyczyn, przyczem przedew szystkiem pow inna ona dla m edycyny mieć wielkie p rak ­ ty czn e znaczenie. S tanow isko takie w ym ag a w pierw szym rzędzie dokładnej rew izji dotychczasow ych m etod chirom ancji i jej reguł. Je st to p raca olbrzy­

mia, w ym agająca czasu i licznego zastępu pracow ników , o zdrow ym k ry ty ­ cyzm ie i w ybitnym zm yśle obserw acyjnym . P rac ę taką podjęto już w ostatnim czasie w Niemczech, w e F rancji i w Anglji, a dotychczasow e w yniki w sk a­

zują na to, iż o tw o rz y ona przed nam i liczne i bardzo doniosłe możliwości praktyczne, na k tóre dotychczas nauka nie zw róciła jeszcze uwagi, uzupełni i ro z szerz y naszą w iedzę o psycho-fizycznych zw iązkach i zależnościach czło­

w ieka, pogłębi naszą znajom ość psychiki ludzkiej.

Takie stanow isko w obec chirom ancji zajmuje w yżej wspom niany Dr. Schrenck-Notzitig, badacz bard zo o strożny i kry ty czn y . Pisze on:

(„H andlesekunst u. W issenschaft“).

„...Od w ra żeń dotykow ych, cieplnych i bolesnych należy odróżnić w ra ­ żenia m ięśniowe, czyli w rażen ia innerw acji mięśni..., inform ujących nas p rz e­

dew szystkiem o ak ty w n y m czy p asyw nym stanie mięśni i ich kontrakcji, oraz o różnicach ucisku w yw ołanego od zew nątrz. Normalnie w szystkie te w rażenia pozostają w sferze naszej podśw iadom ości, a dochodzą do św iado­

mości dopiero z chw ilą celow ych ruchów mięśni, spow odow anych naszą

wolą, zaś na skutek przyzw yczajenia, stają się autom atycznem u E nergja mo- toryczna, p ow stająca w centrach nerw ó w m otorycznych, przed staw ia w ięc czynność duchow ą. Szczególnie zaś ręka jest doskonałym środkiem pom oc­

niczym studiow ania procesów psychom otorycznych, będących w y razem oscylacji bodźców i zaham ow ań. W iem y, że także podśw iadom e nasze życie psychiczne m oże się objaw iać w drobnych ruchach mięśni, tow arzy szący ch każdem u procesow i psychicznem u. Zjaw isko t. zw . kum berlandyzm u p o tw ier­

dza to w yraźnie.

R ów nież m ięśniow a ak tyw ność palców stała się przedm iotem licznych naukow ych badań. O kazało się, że jest ona w znacznym stopniu zależną od psychicznych czynności, co więcej, że ruch mięśni palców jest jednym z naj­

subtelniejszych i najbardziej bezpośrednich reakcji na czynności psychiczne.

Mięśnie znajdują się — w edług badań R ihtera — stale w stanie napięcia i podrażnienia. Im pulsy n erw o w e m otorycznych ośrodków m ózgow ych są nieodłączne od w szelkiego w rażen ia zm ysłow ego, od w szelkiego czucia i w y ­ obrażenia. Szczególnie w y raźn ie objaw ia się w szelka psychiczna działalność w ow ym organie, k tó ry na skutek sw ej w zględnej niezależności i m orfologicz­

nie silnie zróżnicow anej czynności, stał się głów nym pośrednikiem m iędzy naszym ciałem a otoczeniem ■— t. j. w ręce, k tó ra stanow i pew ne określone kryterium m entalności jej właściciela...

Chorobliw e odchylenia od norm y, zm iany na skutek złej przem iany m a­

terii, deform acje, — wogóle cała patologja ręki pod w zględem anatom icznym i fizjologicznym, m oże stanow ić w ażne w skazów ki i punkty zaczepne dla chirom antycznej diagnostyki. C yan o ty czn y w ygląd skóry, nabrzm ienia sta ­ wowe, zgrubienia kości, nienorm alny rozrost, deform acje paznokci i t. p„

pozw alają w nioskow ać o pew nych stanach chorobow ych. Tu tak że należą zaburzenia w działaniu mięśni, jak np. drżenie, paraliże, skurcze (askineza i hiperkineza, ataxia, k o n trak tu ry i t. d.). P atogeniczne sym ptom y tego rodzaju są klinicznie bardzo w ażne i m ogą pozw olić na daleko idące wnioski 0 ogólnych psychicznych danych odnośnej osoby, nie m ów iąc już o schorze­

niach specjalnych (jak np. h isteria i inne new rozy, stan y osłabienia, złej p rze­

miany m aterji, chorobach um ysłow ych i t. d.). P rzypom inam dalej degenera- tyw ne zm iany antropologiczne, różnice m iędzy poszczególnem i typam i rąk!

W ręce posiada organizm ludzki, zarów no pod w zględem życia indyw i­

dualnego jak i psycho-socjalnego p ierw szorzędny narząd ekspresji zew n ętrz­

nej. Ma do pew nego stopnia słuszność A naxagoras, jeśli z w raca uw agę na to, iż człowiek zaw dzięcza po w ielkiej części sw oją w iedzę i przew agę życiow ą użyciu sw ej ręki. Dla Egipcjan b y ła ona sym bolem siły, dla R zym ian w ie r­

ności. Uścisk i g est ręki stanow ią niezaw odny środek poznania indyw idual­

ności psychicznej danej jednostki. Sposób podaw ania ręki p rz y pow itaniu 1 pożegnaniu pozostaw ia pew ne określone w rażenie o ch arak terze danej osoby, np. o jej sile woli, otw artości, lojalności, o jej serdecznem lub oziębłem odnoszeniu się, skrom ności, zdecydow aniu, podstępie, im pulsyw ności, ducho­

wej rów now adze lub podnieceniu i innych psychicznych w łasnościach...

Z pow yższych krótkich u w ag w idać już, jak dalece psychika jednostki może się m anifestow ać w ruchach ręki. N ietrudno w ięc zrozum ieć, dlaczego chrześcijańska sekta t. zw . b a rb a ry tó w utrzym yw ała, ż e r ę k a j e s t s y n ­ t e z ą c a ł e g o l u d z k i e g o ż y c i a .

2 7 7

Można w reszcie w w ykonaniu sztuki tej dojść do takiej w praw y, jaką ma Sicler, dla którego cała ręka, ze w szystkiem i znakami, przedstaw ia jeden w ielki hieroglif, k tó ry potrafił odczytyw ać, niczem stronice książki. L ekarze średniow ieczni staw iali na podstaw ie rąk diagnozy, a po dziś dzień czyni się to jeszcze na W schodzie.

R ęka m oże nam rów nież odsłonić — analogicznie do psychoanalizy — intym ne stro n y naszego ży cia duchow ego, i to nietylko na podstaw ie żyw ej g ry mięśni, odzw ierciedlającej elem enty psychiczne, lecz także dzięki pewnym trw ałym , anatom icznym śladom, będącym następstw em określonych ducho­

w y ch w łasności i przeży ć organizm u (np. chorób, czynności zaw odow ych i t. d.). R ów nież i ręka ulega z biegiem indyw idualnego rozw oju pew nej m eta­

m orfozie. R ęka dziecka -ócio letniego jest inną, niż w okresie dojrzewania, a ta różni się znow u od ręki osoby dorosłej. R ęka m łodego dziew częcia jest inną, niż ręk a starszej, dojrzałej kobiety. Zmienna sieć linij rąk m a w ięc pew ne psycho-biologiczne znaczenie. C ały m echanizm ruchów m ięśniowych, różnica, w ruchliw ości poszczególnych członów , stan skóry w ra z z tkanką, leżącą

m orfozie. R ęka dziecka -ócio letniego jest inną, niż w okresie dojrzewania, a ta różni się znow u od ręki osoby dorosłej. R ęka m łodego dziew częcia jest inną, niż ręk a starszej, dojrzałej kobiety. Zmienna sieć linij rąk m a w ięc pew ne psycho-biologiczne znaczenie. C ały m echanizm ruchów m ięśniowych, różnica, w ruchliw ości poszczególnych członów , stan skóry w ra z z tkanką, leżącą

Powiązane dokumenty