• Nie Znaleziono Wyników

U w a g i w s t ę p n e .

G ranica m iędzy fo rm a m i ży jąc em i i nieży jącem i je s t co raz d alej o d su ­ w ana p rzez naukę. P o ję c ie „ m a rtw e j n a tu ry " ju ż nie istn ie je , n aw et p ro c h pod naszem i sto p am i je s t żywy, bow iem żyw e są skład n ik i chem iczne, a pył, k tó ry zryw a się z ziem i, je s t ty lk o ro z k ru sz o n ą sk ałą i m ieści w sobie mil jo n y m in ja tu ro w y ch k ry sz ta łó w .

K ryształy zaś — p rz e ja w ia ją u k ry te, niem niej silnie p u lsu ją c e życie, podobne życiu kw iatów i zw ierząt. T y lk o tem p o ich p rz em ian i pro cesó w je st o w iele p o w o ln iejsze o d życia tych ostatnich.

K ryształy je d n a k ro d z ą się, rosną, ż y ją i m o g ą być z a b ija n e chem icz­

267

nie lub elek try czn o ścią. S tu d jo w an iem ta je m n ic z e g o życia k ry sz ta łó w z a j ­ m u je się w iedza, zw ana p la sm o lo g ją . W ed łu g je j orzeczenia „ k ry sta liz a c ja nie je s t zw ykłem , m echanicznem zg ru p o w an iem m artw ych atom ów , ale je s t to ro d zen ie się!“

D ziałanie św iad o m eg o życia w y tłacza sw o je p iętn o w procesie w zrostu k ry sz ta łó w . J e s t o n o zupełnie p o d o b n e do życia pierw otniaków , tylko, że k ry sz ta ł b ierze sw ój p o k a rm z z e w n ątrz i b u d u je p o za sw o ją pow ierzchnią zew n ętrzn ą, n a to m ia st p ie rw o tn ia k spo ży w a p o k a rm w ew nętrznie i rośnie rów nież od w ew nątrz.

K ryształy, p o d o b n ie ja k isto ty żyw e, m o g ą być stery lizo w an e i p o z b a ­ w ione pło d n o ści śro d k a m i chem icznem i lub elek try czn em u M ożna je zatem zab ijać, ja k rów nież w strzym yw ać ich w zro st. Są żyw e ta k sam o, ja k świat roślinny, k tó ry o b serw u jem y w je g o ty sią c k ro tn y c h przem ianach. I je st rzeczą ja s n ą , że je ż e li m a te r ja ro ślin n a lub zw ierzęca je s t żyw ą, ted y i ich sk ład n ik i chem iczne są żyw e, bo nie istn ie je w p rz y ro d zie żad n a p rzem iana

„ m a rtw e j m a te r ji“ w inną, św iadom ą celu i k ie ru ją c ą się logicznem i p r a ­ w ami.

Życie w y jść m oże ty lk o z życia, i g ra n ic a, gdzie k o ń czy się fizyczne, a zaczy n a fiz jo lo g ic z n e — je s t b ard zo tru d n ą do uchw ycenia.

N aw et m etale, co do k tó ry c h zg o d z o n o się, że są ty lk o m artw em i k o m ­ p ila c ja m i ściśle o k re ślo n y c h sk ład n ik ó w chem icznych — p o sia d a ją swe u ta jo n e , tajem n icze życie.

P ro f. J. H u n d e r B ose z u n iw ersy te tu w K alkucie, w ychow anek szkół ang ielsk ich i a u to ry te t nauk o w y w świecie zachodnim — w sw ej książce p. t. : „ W raż en ia św iata ż y ją c e g o i n ie ż y ją c e g o “, d a je ciekaw e rew elacje n a te m a t w szechobecności życia i je g o p rz ejaw ian ia się. Za p u n k t w yjścia p rz y jm u je zasadę, że św iadectw em obecności życia w m a te rji je s t je j w ra ż ­ liw ość na zew n ętrzn e pobudki. I w w ielu dośw iadczeniach w ykazał, iż tak zw. m a te r ja n ieo g ra n iczn a : m inerały, m etale i t. p. je s t w rażliw ą na pobudki ze w n ętrzn e i że je j w rażliw ość je s t p o d o b n a, o ile nie identyczna, do w ra ż ­ liw ości m a te rji, s k ła d a ją c e j ciała roślin, zw ie rzą t i ludzi. S konstruow aw szy p re c y z y jn e g a lw a n o m e try do m ierzenia ow ej w rażliw ości, stw ierdził i w y­

k azał, że re a k c je — w fo rm ie linij i zało m ó w na w iru jący m w alcu — d a ­ w ane p rz e z cynę i inne m etale, były zupełnie ta k ie sam e, ja k ie daw ał żywy m ięsień. I im siln ie jsz e b y ło p o d ra ż n ie n ie m etalu , tern siln iejsza staw ała się re a k c ja i w y raźn iej zary so w y w ała odpow iedź. P o d o b ień stw o „ o d p o ­ w iedzi“ m etalu i żyw ego m ięśnia b y ło zdum iew ające. Co w ięcej — tak sam o, j a k w żyw ym o rg a n iź m ie m ięsień w ykazyw ał zm ęczenie, — p rzy m etalu k rz y w a lin ja , z a re je s tro w a n a p rz ez igłę, staw a ła się co raz słabszą, w m iarę ja k sz ta b a nuży ła się p rz ez ciąg le p o d ra żn ian ie. P o chw ilow ej p rzerw ie re a k c je m etalu i m ięśnia b y ły znów silniejsze, zg o d n ie z praw em w ypoczynku.

D ośw iadczenia p ro f. B ose p o szły jeszcze d alej i w ykazały, że pew ne środki lecznicze, w yw oływ ały ta k ie sam e sk u tk i u m etali, ja k i u zw ierząt:

n iek tó re pod n iecały , inne sp ro w a d zały bezw ład, a inne zabijały. P ew ne trucizny chem iczne u n ieru c h am iały m etale, w y w o łu jąc w rażenie m artw o ty , zastosow yw ano w ów czas a n ty d o tu m i — m etal znów zdrad zał p ełn ą z d o l­

ność odpow iad an ia na bodźce zew n ątrzn e.

P o d obne dośw iadczenia czyniono z roślinam i. O k a zało się, że rów nież części roślin zdo ln e są do p o d n iecan ia się, m ęczenia, d e p re sji i — za m ie ­ rania. Dr. A nnie B esan t ta k o p isu je je d n o z dośw iadczeń, p rz y k tó re m obecną b y ła w K alkucie: „ J e s t coś b o lesn eg o , g d y się widzi, ja k m ały k rążek św iatła, re je s tru ją c y pulsow anie rośliny, p o ru sz a się w co raz to słabszych krzyw iznach, g d y na roślinę działa trucizna, w reszcie p ad a w k o ń ­ cową — rozpaczliw ie p ro stą lin ję i — staje... C zuje się, ja k g d y b y p o p e ł­

niono tu m o rd e rstw o i — rzeczyw iście p o p ełn io n o je !"

O b serw ac je w iedeńskiego fizyka P rz ib ra m a rów nież w y k a zu ją u ta jo n e , lecz niem niej isto tn e życie u k ry sz ta łó w . S tw ierdził on m ianow icie, iż k r y ­ ształy soli, k tó re p o p rz ed n io p o d d a n e z o stały silnem u sp raso w an iu (id e n ­ tyczne ze stłuczeniem żyw ego m ięśnia), — naśw ietlan e radem — u jaw n iły k o lo r żółto -ciem n o zielo n y aż do c z arn e g o , k tó ry po k ilk u dniach w ykazał ju ż ja śn ie jsz e prążki. Ja śn ie jsz e te p rę g i o b ję ły sto p n io w o całe m iejsce 0 n ad w yrężonej stru k tu rz e („ z ra n io n e “). P ow oli k ry sz ta ł p rz y b ie rać zaczął stru k tu rę n o rm aln ą, to zn. sam odzielnie p o w racał do p ie rw o tn e g o , z d ro ­ w ego stanu.

M ówi nam to w yraźnie, że — p o d o b n ie, j a k k ażd y ż y ją c y o rg a n iz m — re a g u je i k ry sz ta ł na z ran ien ia i am p u ta c je , o d p rę ż a ją c się p o tem i — w y ­ k az u ją c tak ie sam o „u leczen ie“, j a k k a ż d y żyw y m ięsień człow ieka lub zw ierzęcia.

W szystkie te dośw iadczenia dow odzą, że ta k m etale, j a k k ry sz ta ły i ro śli­

ny, o ra z o rg a n iz m y zw ierząt i ludzi, tw o rz ą je d n o w ielkie p u lsu ją c e życie, k tó re w rów ny sp osób m oże być sztucznie po d n iecan e, w zm acniane i n a r k o ­ tyzow ane, ja k i osłabiane, z a b ija n e lub w p ro w ad za n e w sta n le ta rg u . O d p o ­ wiedź k aw ałk a stali, p o d d a n e g o w pływ ow i tru ciz n y chem icznej, w y k azu je stopniow e trz e p o ta n ie się i osłabnięcie, aż o statec zn ie stal zam iera, z u p e ł­

nie ta k sam o, ja k czyni to zw ierzę, p o d o b n ie o tru te . P o za sto so w an iu a n ti­

dotum — p o w ró t do życia je s t zupełnie identy czn y u zw ierzęcia, ja k 1 w m etalu : je s t to sto p n io w e p o w racan ie do sił, k tó re re je s tr u ją c a igła znaczy co raz w y raźn iej.

R ów nież trucizny, z a b ija ją c e m etale, są sam e żyw e i m o g ą być zkolei zabijane p rzez inne sk ład n ik i chem iczne. H ie ra rc h je p a n u ją tu te sam e, ja k w świecie p rz ejaw io n y m : p ra w a „siln iejszeg o ,, są zaw sze niezaw odne i m ogą służyć ta k sam o Życiu i D obru, ja k Złu i Śmierci...

Ale poszukiw anie Życia nie k o ń cz y się n a m etalach, p rzechodzi siłą faktu na w szystkie fo rm y św iata m in era ln e g o . W n ik ają c w te n cudow ny świat tajem n ic — stw ierd zam y now e p ra w a: że a to m y — będące k ażd y dla siebie o drębnym św iatem — p rz e ja w ia ją cechy ch a rak tery sty c zn e, które nazw ać by m o żn a — w z ajem n ą s y m p a tją i a n ty p a tją . P o su w a ją się one w zdłuż łinij sw oich p rz y c ią g a ń i z a w ie ra ją zw ią zk i: — „m a łż e ń stw a “, tw orząc znane nam fo rm y m a te rja ln e . I ta k np. je śli w eźm iem y dw a ato m y w odoru i je d e n ato m tle n u i um ieścim y je blisk o je d e n d ru g ie g o , to rzucą się w zajem na siebie, tw o rz ąc spółkę, zw aną d ro b in ą w ody. M ożna p o w ie ­ dzieć, że śluby i rozw ody są częścią życia atom ów .

U czony niem iecki H aeckel m ów i o życiu atom ów , ja k o życiu isto t świadomych siebie: „N ie m o g ę p rzed staw ić sobie — pisze o n — n a jp r o s t­

szego chem icznego lub fizy czn eg o p ro c esu bez przy p isy w an ia ruchów cząsteczek m a te rja ln y c h nieśw iadom ym u c z u c i o m . . . Idea p o k re w ie ń ­

269

stw a chem icznego p o le g a na fakcie, że różne elem en ty chem iczne d o strz e ­ g a ją różnicę w c h a ra k te rz e innych elem en tó w i w zw iązku z tern d o z n a ją p rz y je m n o śc i lub o d ra zy w k o n ta k c ie z niem i. Na te j zasadzie w y k o n u ją też odpow iednie ru c h y .“

M oże nieco za d łu g o za trzy m ałam się na stw ierdzaniu praw dy, że Życie o b e jm u je cały w szechśw iat i p u lsu je w e w szystkich — naw et n a j ­ d ro b n iejszy c h i n a p o z ó r „ m a rtw y c h “ ato m ach . Ale p o trz e b a uprzytom nić sobie te n fa k t, w czuć się w eń, by zrozum ieć — że je s t ja k a ś rzeczyw ista, niezniszczalna nić, łącząca życie człow ieka z życiem rośliny i kam ienia, z życiem innych p la n e t i ca łe g o K osm osu.

* *

*

Ileż razy staw aliśm y o czaro w an i p rz ed w itry n am i ju b ileró w , p o jąc w z ro k tajem n iczem p ięk n em k le jn o tó w , ow ych drobnych, barw nych, b ez­

cennych cudów n a tu ry . B yłaż to ty lk o p u sta chęć zdobienia się, właściw a n aro d o m dzikim ? P o części i to, ale i „ in sty n k ty “ dzikich k ry ją w sobie w iele p o dśw iadom ej celow ości. P u stą i bezm yślną dla nas je s t chęć n a b y ­ w ania b arw n y ch szkiełek, n a to m ia st tę sk n o ta za praw dziw em i k lejn o tam i, w y c zarow anem i p rz ez Czas, p o w ietrze, o gień, w odę i ziem ię, k ry je w sobie ciche w ołanie N atu ry , aby zbliżyć się do je j n ajcu d o w n ie jszy ch tw o ró w i — zrozum ieć ich g łę b o k ą w a rto ść i cel...

Ju ż w zam ierzch łej sta ro ż y tn o śc i docen ian o u k ry tą m oc kam ieni szla­

ch etnych i p o siad an o w ielką o nich w iedzę. Z B abilonji, k tó ra słynęła z p rz e ­ pychu w k le jn o ta c h , z E g ip tu — p rz y n iesio n o j ą do H ebrajczy k ó w .

N ajw yższy k a p ła n Izraelitó w nosił na piersiach — na z n a k godności i p o tę g i — 12 kam ieni szlachetnych, z k tó ry c h k ażd y sym bolizow ał je d n o z 12 p o k o le ń żydow skich. Nie był to w y raz próżności, ale g łęb o k o u ję te m iste rju m , k tó re g o znaczenie zaledw ie słabo w yśledzić m ożem y z K abbały, k sięg i p e łn e j m ądrości i u k ry ty c h tajem n ic.

G recy, a p ó źn iej R zym ianie, rozw inęli w y so k o k u lt kam ieni. P o zo stałe za b v tk i archaiczne w fo rm ie ró ż n o b arw n y c h Kamei św iadczą n a jle p ie j o ich w ysokim kunszcie.

Ilek ro ć ludzkość p o w ra c a ła do sta ro d a w n y c h w ierzeń, do w iedzy a s tro ­ lo g iczn ej i alchem icznej, w rów nym sto p n iu in tere so w ała się znaczeniem kam ien i szlachetnych, ich p o tę g ą ta je m n ą , ich w pływ em na ludzi, czego d o w o d y sp o ty k a m y w rozlicznych h isto rja c h „szczęśliw ych“ lub „nieszczę­

śliw ych“ kam ieni.

„N ieszczęśliw e“ kam ienie zasadniczo nie istn ie ją . K ażdy z nich posiada ty lk o — p o d o b n ie j a k człow iek — sw o ją w ib ra cję, b arw ę i to n , sw oją liczbę, za m k n ię tą w budow ie k ry sz ta łu , k tó ra je s t w yrazem ich „duszy“ — po d o b n ie, j a k w ib ra cja, b arw a, to n i liczba m ieszczą w sobie tajem nicę Ja ź n i człow ieka. O ile w ib ra cje człow ieka i d an e g o kam ienia harm o n izu ją z sobą, w zg lędnie h a rm o n ijn ie się u z u p e łn ia ją , k am ień je s t „szczęśliw y“

i m oże odd ać w iele u słu g sw em u w łaścicielow i, w razie przeciw nym — k l e j­

n o t przy n o si raczej niepo w o d zen ia i s ta je się „ w ro g ie m “ sw o jeg o pana.

D zieje się tu to sam o, co z to n am i np. sk rzypiec lub fo rte p ia n u : pod n ie ­ w p ra w n ą ręk ą pew ne to n y zle w a ją się z sobą, tw orząc m elo d y jn y ak o rd ,

gdy inne rażą d y sh a rm o n ją i m o g ą, — sto so w an e czas dłuższy, — sp o w o ­ dować p ow ażne sch o rzen ia w o rg an izm ie słu ch ająceg o .* )

T ajem n ica szczęśliw ych i nieszczęśliw ych kam ieni zam y k a się w s p o ­ sobie r e a g o w a n i a c z ł o w i e k a n a e m a n a c j e d an e g o k le jn o tu ; d la te g o k am ień — dla je d n y c h p rzy n o sząc y niepow odzenie — innym , k t ó ­ rych w ib ra cje h arm o n izo w ać b ędą z w ib ra c ją kam ienia, —- p rzyniesie radość i szczęście.

W k ry sz ta ła c h kam ieni szlach etn y ch k ry je się w ielka i niezg łęb io n a tajem n ica. S p ecjaln e p rz y rzą d y , ch w y ta ją ce na sw ych kliszach p ro m ie n io ­ w anie pew nych ciał, w y k a zu ją, że praw dziw e k ry sz ta ły , k tó re stw o rz y ła n a tu ra w ciągu mil jo n ó w lat, p rz e sy c a ją c je sw o jem i em an a cjam i — w y d a ją z siebie ja k b y św iatło, będące d o w o d em ich w e w n ę trzn e g o życia; n a to m ia st kam ienie sztuczne, ta k zw ane sy n tety czn e, p o w o łan e do b y tu sztu k ą ch e­

m iczną, są pod w zględem o w ego p ro m ien io w a n ia zupełnie głuche i m artw e...

D lateg o też, pisząc obecnie o ez o tery czn em znaczeniu kam ien i szlachetnych, mówić będę t y l k o o k am ieniach isto tn y c h — a nie syntetycznych.

N auka o ficja ln a , in te re su ją c a się w szelkiem i p rz ejaw a m i życia k ry s z ta ­ łów, nie rozw iązała je d n a k w szystkich je j tajem n ic. Z badała w praw dzie ich sk ład chem iczny, o ra z n ie k tó re w aru n k i, w ja k ic h one ro sn ą. N a to m iast co do barw y, — k tó ra m ieni się w nich w szystkiem i odcieniam i p u rp u ry , złota, zieleni, b łękitu, p o m ara ń czy o ra z fio letu , s tw a rz a ją c n a jb o g a tsz e odm iany, od n ajb led szy ch do n ajin ten zy w n ie jsz y ch , — o rz e k ła ze zd u m ie­

niem, że „natura ciała, b arw iące g o k ry sz ta ły , nie z o sta ła jeszcze bliżej p o zn a n ą". Nie uch y lo n o ta k ż e zasło n y , k tó r a za k ry w a ow ą tw ó rc zą Siłę, k sz ta łtu ją c ą k ry sz ta ły w ich ch a ra k te ry sty c z n e , sobie ty lk o w łaściw e i n ie ­ zm ienne form y. A ow e „ fo rm y “ to są w łaśnie Liczby, w y ra ż a ją c e się w p o ­ szczególnych g ru p a ch k ry sz ta łó w i za m k n ię te w ich układ zie ze w n ętrz n ej budow y. Owe liczby, k tó re są „o sn o w ą czasu, p rz estrze n i, w ym iarów , ruchu, form y. Bez ściśle o k re ślo n e g o liczbow ego sto su n k u ele k tro n ó w do p r o ­ tonu, nie m o g łab y istnieć m a te r ja fizyczna; zm iana te g o sto su n k u zm ienia rodzaj elem entów chem icznych.“ T ak ted y w liczbach i ich w zajem n y m do siebie sto su n k u u k ry te są w szystkie ta je m n ic e i p ra w a W szechśw iata.

I o to liczby te stan o w ią m o w ę i d u s z ę k ry ształó w ! P rze z nie w yraża się, o b jaw ia w ew n ętrzn a taje m n ic a , z a m k n ię ta w cudow nym , lśn ią­

cym, żyw ym h iero g lifie, ja k im je s t k a ż d y p raw dziw y k le jn o t. D usza ta przem aw ia do nas, w zyw a — lub o d trąc a... I d la te g o na w idok jed n y ch kam ieni odczuw am y w zruszenie, n ieo k re ślo n ą bliżej tę sk n o tę o ra z chęć posiadania ich, p odczas g d y inne nie budzą n asz eg o za in tereso w an ia, albo też są pow odem niew y tłu m aczo n eg o lęk u i niechęci. T o w łaśnie g ło s instynktu, k tó ry m ów i nam o po k rew ień stw ie duchow em z danym k ry s z ta ­ łem, albo o w ib racjach , k tó re m o g ą uzu p ełn ić pew ien konieczny, a m oże zbyt slaby lub z g o ła zn ik o m y to n w te j h arfie E o lsk iej, ja k ą je s t nasza dusza... Inne zupełnie w yraźn ie p rz em aw iają do nas swą obcością, o s trz e ­ g ając n ie ja k o p rz ed d y sh arm o n ijn em i dla nas w ibracjam i...

K ażdy k ry sz ta ł, to za m k n ię ty w sobie, w łasny św iat liczb, i k a ż d y — m ógłby nam w yjaw ić n ajp rz ed ziw n ie jsz e o sobie tajem n ice.

*) Z obacz T o m iry Z ori „ U k ry ta p o tę g a m u z y k i“. (C ena 1 zł, do n a b y c ia w adm in. „ L o to su “).

271

O szafirze m ożn ab y pisać całe tom y. J e g o k ry ształ, o układ zie h e k sa ­ g o n aln y m , m ieści w sobie liczbę n ajw yższych w tajem niczeń: 22. O n to posłużył w sta ro ż y tn o śc i do u tw o rz en ia św iętego pism a runicznego, w k t ó ­ rym stresz czo n a je s t w iedza o W szechśw iecie. S zafir to znak * (I— X = le zo u s C hristos); to m ądrość, w k tó re j K abbała zam y k a sw ój w ykład o d z ie ­ sięciu S e firo ta c h .1) S zafir, to „k am ień m ąd ro śc i“, o k tó ry m mówi P ism o św.:

„A z w ierzchu na ro z p o sta rciu , k tó re było n ad g ło w ą ich, było p o d o b ień ­ stw o stolicy na w ejrzen iu , ja k o k am ień szafirow y, a nad podobieństw em stolicy, na nim z w ierzchu na w e jrzen iu , ja k o o so b a człow ieka.“ (Eze- c h ie l) . 26.)

Ś redniow ieczni alchem icy tracili życie całe n ad rozw iązaniem ta je m ­ nicy szafiru, w k tó ry m tkw i „m ag n u m m a g is te rju m “ . W ierzono bowiem , że k to rozw iąże h ie ro g lif szafiru, zdobędzie ow o „ m a g iste rju m “, ow o w ta ­ jem n iczen ie o n ajg łę b sz y c h tajem n icac h św iatów .

B ow iem słusznie pow iedział P y ta g o ra s : „W iedza liczb, o ra z u m ie ję t­

ność k o n c e n tro w a n ia w oli o tw ie ra ją nam p o d w o je W szechśw iata, będąc dw om a p ierw iastk am i (p odstaw am i) m a g ji.“ C. d. n.

Alice A. B ailey

a u toryzow an y p rze k ła d T o m lry Zori

Powiązane dokumenty