• Nie Znaleziono Wyników

I WOJNA ŚWIATOWA 3.1. NA BAŁKANACH

4.1. ŻYCIE WDOWY

Wydarzenia rewolucyjne, które przetaczały się przez Rosję, nie ominęły też innych zakątków dawnego imperium carskiego – w tym oczywiście

Ukra-4 АИВРАН, ф.4, о.1, К. В. Оде-Васильева, Моя связь с Украиной…, s. 3.

5 Ibidem, s. 6.

6 Ibidem, s. 3.

iny. Arabka, porzucając Kronsztadt i Piotrogród, podświadomie uciekała od politycznej i społecznej zawieruchy. Jednak te dosięgły ją w prowincjo-nalnej Denisowce. Bezwiednie wzięła udział w historycznych wydarzeniach, przed którymi miała nadzieję się ukryć. Najpierw społeczny niepokój, a póź-niej przetaczające się przez wsie i miejscowości fale przemocy i wreszcie wa-runki komunizmu wojennego i wspomnianej już dyktatury aprowizacyjnej spowodowały wzrost protestów mieszkańców wsi. Narastający bunt pogłę-biał jedynie spiralę strachu, doprowadzając do prawdziwej wojny chłopskiej praktycznie na terytorium całego kraju. Jako kobieta samotna Ode-Wasiljewa była narażona na różnego rodzaju niebezpieczeństwa. Musiała sobie radzić w różnych nietypowych i groźnych sytuacjach, chociażby podczas spotkań z żołnierzami obu stron wojny domowej. Niosły one bowiem ze sobą ryzyko grabieży, gwałtu lub nawet śmierci. Czerwoni polowali na prawdziwych bądź wyimaginowanych przeciwników ideologicznych, wrogów klasowych. Z ko-lei Biali, ogłaszając się zbawcami kułaków, często wkraczając do wsi okradali ich i gwałcili ich córki.

W tym czasie stworzone przez gen. Ławra Korniłowa, a po jego śmierci w 1918 roku dowodzone przez gen. Antona Denikina (1872–1947) siły Ar-mii Ochotniczej prowadziły na południu Rosji operacje przeciwko bolszewi-kom. W wyniku udanej ofensywy na terytorium Ukrainy, jesienią 1919 roku położyły one kres reżimowi radzieckiemu na tym terenie8. Jednostki Białych pojawiły się też w Denisowce. We wspomnieniach Arabka opisywała żołnie-rzy Czerkiesów – muzułmanów, któżołnie-rzy pojawili się w jej domu. Przeszuki-wano zabudowania, szukając broni, wrogich żołnierzy, agitatorów. Kławdia Wiktorowna miała szablę, która została jej po mężu, i której używała jako topora. To znalezisko postawiło ją w dość niezręcznej sytuacji, a jej konse-kwencje mogły okazać się tragiczne. Posługując się językiem arabskim, wy-korzystując wszelkie formuły i skojarzenia z islamem, udało się jej przebłagać mężczyzn. Przekonała ich, by zabrali szablę, a jej i dzieciom nie robili krzyw-dy. Nie wiadomo, co ocaliło kobietę. Użyte argumenty, religijne odniesienia, czy też sam fakt, że żołnierze mieli do czynienia z Arabką. Najwyraźniej jej obecność na ukraińskiej prowincji była tak niespodziewana i zaskakująca, że gdy dotarło do nich, kim jest i skąd pochodzi, zabrali pamiątkę po mężu i od-jechali9.

Nie była to ostatnia „przygoda” Kławdii Wiktorowny z żołnierzami De-nikina. Innym razem została wezwana do domu miejscowego prawosławnego

8 D. R. Marples, op. cit., s. 78.

duchownego. Miała, jako żona lekarza i pielęgniarka, przyjść z pomocą jego rzekomo chorej córce. Kiedy Arabka dotarła na miejsce, okazało się, że cór-ka jest ocór-kazem zdrowia, a duchowny wezwał ją, gdyż akurat gościł u siebie 20 żołnierzy. Oddział nudził się i Ode-Wasiljewa, jako kobieta bywała w świe-cie, miała zabawić rozmową przybyszy. Tak przynajmniej zakładał gospodarz. Oczywiście nie brał pod uwagę niezręczności sytuacji i konsekwencji ewen-tualnego wymknięcia się zdarzeń spod kontroli. Kobieta – wyraźnie wystra-szona, wiedząc, jak to wszystko może się zakończyć i zdając sobie sprawę, że ucieczka nic nie pomoże, postanowiła użyć jakiegoś fortelu. Zanim przedsię-wzięła jakiekolwiek kroki, przyszła nieoczekiwana pomoc z najmniej spodzie-wanej strony. Syn duchownego, udając nagłe wezwanie do chorego, wywołał ją z domu i opresji. Sukces był jedynie połowiczny. Zniecierpliwiony gospo-darz i jego goście zapewne wkrótce zaczęliby jej szukać. Trzeba było ukryć się na dłużej. Jej wybawca zdawał sobie z tego sprawę równie dobrze jak ona. Natychmiast po wyjściu z domu zaprowadził Arabkę do pewnego chłopa. Z pomocą gospodarzy, ukryta w sianie, przeczekała tak następne trzy dni. Jej dzieci, które zostały same, gdy inscenizowano nagłe wezwanie do domu du-chownego, znalazły się pod opieką starszej kobiety – wtajemniczonej i posła-nej przez tę samą chłopską rodzinę. Prowadzone w tym czasie poszukiwania Kławdii Wiktorowny pozostały bez rezultatu. Zagroda, w której ją ukryto, była poza wszelkim podejrzeniem. Znajdowała się w bezpośrednim sąsiedz-twie domu duchownego, a jej mieszkańcy byli jego częstymi gośćmi. Nikt nie domyślał się, że to właśnie u nich ukrywa się Arabka. Kobieta próbowała do-ciec, co powodowało mężczyzną, który postanowił jej pomóc i uchronić ją od gwałtu lub nawet śmierci. Początkowo nie znała jego motywacji. Dopiero później okazało się, że Iwan Wasiljew w swoim czasie wyleczył syna i żonę gospodarza z tyfusu. W ten właśnie sposób postanowił spłacić swój dług10.

Przed rewolucją październikową na Ukrainie, będącej spichlerzem impe-rium, dominowały wielkie majątki posiadaczy ziemskich – w okolicy, gdzie przebywała Ode-Wasiljewa, rodzin takich jak Leontowicze czy Jabłonowscy. W olbrzymich gospodarstwach sukcesywnie zaczęto stosować zasady racjo-nalnego planowania i zarządzania areałem, inwentarzem i zasobami ludzki-mi. Wyłączne oparcie się o siłę rąk mas chłopskich nie było najefektywniejsze. Stąd próby dywersyfikowania działalności – obok produkcji wprowadzano elementy przetwórstwa i usług. Sama produkcja rolna zyskiwała wsparcie ma-szyn i nowoczesnych rozwiązań w folwarkach. Czasy okołorewolucyjne

niosły na wieś niepokój, czy to w postaci wojska i zewnętrznej agitacji, czy też nastrojów podsycanych wśród samych chłopów.

Upadek dotychczasowego porządku sprawił, że chłopi na Ukrainie, po-dobnie jak na terenie całej Rosji, zaczęli się organizować w komitety rolne na poziomie wsi lub gminy. Członkowie tych organizacji, by nie dopuścić do działań żywiołowych, decydowali się na zagarnięcie nie tylko „pańskiego” sprzętu rolniczego, ale i stad bydła, zawłaszczenie pastwisk, lasów i nieużyt-ków. Przy tej okazji kierowano się oczywiście rozmaitymi pobudkami, nie tylko racjonalnymi czy wyważonymi. Wręcz przeciwnie – często za hasłami przejęcia środków produkcji rolnej (gruntów, inwentarza, maszyn i urządzeń) tak naprawdę stała chęć zemsty, wyrównania prawdziwych bądź wyimagino-wanych krzywd w imię sprawiedliwości dziejowej. Odwlekanie przez władze reformy rolnej tylko pogłębiało kryzys i anarchistyczne nastroje. Szybko chęć ochrony i pozyskania atrakcyjnego, potrzebnego z własnej perspektywy ma-jątku kończyła się zajęciem pańskich posiadłości. Przy czym łupiono je i gra-biono na ślepo, by jak najszybciej pozbyć się raz na zawsze znienawidzonego posiadacza11.

We wsi, w której mieszkała Arabka, chłopi dysponowali zagarniętą młoc-karnią parową. Korzystali z niej wszyscy okoliczni wieśniacy. Osoby pracujące przy maszynie otrzymywały za swój trud wynagrodzenie w naturze. Kławdia Wiktorowna, by ratować od śmierci głodowej siebie i dzieci, zdecydowała się właśnie tam poszukać pracy. Samo jej pojawienie się w tym miejscu wywołało zdziwienie i niemało ironicznych uwag. Swój pierwszy dzień kobieta opisała szczegółowo w nieopublikowanych do tej pory wspomnieniach zatytułowa-nych Моя связь с Украиной (Mój związek z Ukrainą)12.

Praca przy maszynie zaczynała się o świcie. Kocioł młockarni opalano do-stępnym na miejscu paliwem – słomą pomieszaną z wyschniętymi odchoda-mi krowiodchoda-mi czy końskiodchoda-mi. Ponieważ słoma pali się szybko, osoba obsługująca kocioł musiała się dobrze natrudzić, być w ciągłym ruchu. Arabka była niena-wykła do tak ciężkiej pracy. Szybko pojawił się ból pleców, nóg. Jednak dziel-nie trzymała się do pierwszej przerwy w porze śniadania. Duma dziel-nie pozwoliła się jej poddać. Była tak wyczerpana, że zamiast w czasie przerwy jeść z innymi, położyła się i odpoczywała. Później nadal pracowała przy kotle – aż do obiadu. Chłopi żartowali sobie z „paniusi” – jak ją nazywali. „Paniusia”, gotowa wyć z bólu, znalazła w sobie jeszcze tyle siły, aby na te niewybredne uwagi

odpo-11 N. Werth, op. cit., s. 63.

wiadać żartami. Serca mężczyzn zmiękczyła śpiewając podczas odpoczynku popularną pieśń ukraińską Виють вiтри, виють буйни (Wieją wiatry, wieją

porwiste), którą znała jeszcze z Palestyny. Nauczyciel śpiewu w seminarium był Ukraińcem. Oprócz obowiązkowej w cyklu kształcenia nauki śpiewu ko-ścielnego, seminarzystki poznawały rosyjskie i ukraińskie pieśni ludowe. Ich nauka miała miejsce wyłącznie wtedy, gdy w pobliżu nie było dyrektorki se-minarium. Ucząc się wówczas tych pieśni, Arabka nawet nie przypuszczała, że kiedyś mogą okazać się jej tak pomocne w praktyce przełamywania lodów i zdobywania zaufania wśród miejscowej ludności. Ciężka praca i okazana mimowolnie wspólnota znaków kulturowych sprawiły, że zbliżyła się do ob-sługujących młockarnię ludzi. Szybko przestali postrzegać ją jako „paniusię”, a nawet zaczęli jej trochę pomagać13. Po krótkim odpoczynku mogła wrócić do swojego zajęcia z poczuciem, że udało jej się uratować honor14.

Mniej więcej w tym samym czasie wieści o losie Arabki dotarły do jej bra-ta – Salma. Powracający z Rosji do Palestyny rodacy przywieźli wiadomości o tym, że siostra została wdową i sama z trójką dzieci, w bardzo ciężkich wa-runkach, mieszka na Ukrainie, pozbawiona praktycznie środków do życia. W tej sytuacji brat wezwał ją do powrotu. Zgodnie z obowiązującym oby-czajem w razie trudności materialnych dom ojca, a po jego śmierci – brata, zawsze powinien stać otworem dla córki/siostry. Kobieta, która z tego domu wyszła, mogła tam wrócić lub korzystać z gościnności i pomocy jego miesz-kańców w zasadzie bez ograniczeń15. Apele brata były zatem jak najbardziej na miejscu. Tym bardziej że wraz z utratą męża znikał wymagany tradycją parasol ochronny, jaki roztaczał on nad kobietą. Tę rolę powinien przejąć ojciec lub najbliższy męski krewny. Zapewne troska Salma nie była podyk-towana jedynie względami tradycji. Bliskie relacje z siostrą dodatkowo zde-cydowały, że otoczenie jej opieką i zapewnienie bezpiecznego i w miarę do-statniego życia uznawał on za swą powinność. Jednak Kławdia Wiktorowna uparcie odmawiała. Jak się wydaje, główną przyczyną takiego obrotu sprawy były kwestie obyczajowe. Po części przywykła już do europejskich warunków i wzorców kulturowych. Dla kogoś, kto postanowił postawić niemal wszystko na jedną kartę, odrzucić, a przynajmniej oddalić się od obyczajowości arab-skiej, wychodząc za wybranego samodzielnie cudzoziemca, powrót

oznaczał-13 Ibidem, s. 5.

14 Ibidem, s. 6.

15 D. Bensimon, E. Errera, Żydzi i Arabowie. Historia współczesnego Izraela, Warszawa 2000, s. 283.

by przekreślenie części własnych doświadczeń. Poza tym kobieta nie miała pewności, jak oceniono by jej pojawienie się w Nazarecie. Ślub z Rosjaninem nie został dobrze przyjęty wśród samej rodziny. Zapewne otoczenie było jesz-cze bardziej krytyczne. Zresztą ona sama czuła, że jej czyn okrył najbliższych hańbą. Swoim powrotem nie chciała przyczynić się do oczernienia już nie siebie i swoich córek, ale gotowych przyjść jej z pomocą krewnych. Opuściła Palestynę m.in. po to, by wyciszyć wrzawę wywołaną swoimi wyborami. Teraz po raz kolejny na ciężką próbę mógłby zostać wystawiony honor jej ukocha-nego brata i jego rodziny16. Z innych źródeł wynika jednak, że Ode-Wasilje-wa nie miała innej alternatywy niż pozostanie w ZSRR. Brat przez dOde-Wasilje-wa lata czynił starania, gromadząc stosowne dokumenty, które pozwoliłyby siostrze powrócić do Palestyny. Władze mandatowe nie wyraziły jednak na to zgody – widziały w niej element destabilizujący17. Decyzją urzędników bohaterce monografii przyszło więc zmagać się z trudnościami z dala od rodzinnego Nazaretu.

Wraz z nagłą śmiercią Iwana Wasiljewa w Denisowce zabrakło lekarza. Od sierpnia 1919 do maja 1920 roku wieś była pozbawiona jakiejkolwiek pomocy medycznej. Ponieważ Kławdia Wiktorowna jako jedyna miała do-świadczenie medyczne i pewną orientację – bo przecież nie rozległą wiedzę – w tej dziedzinie, wyniesioną jeszcze z seminarium w Bajt Dżali, a utrwaloną na kursach dla sióstr miłosierdzia prowadzonych przez Czerwony Krzyż wraz z rozpoczęciem działań I wojny światowej, postanowiła sama opiekować się okolicznymi mieszkańcami. Tym bardziej że zagrożenie epidemią poszczegól-nych chorób zakaźposzczegól-nych nie malało. Pracowała jednocześnie jako pielęgniarka i felczer, a jej pacjentami byli mieszkańcy dwóch dużych wsi, każda po 300– 400 gospodarstw. Jak sama wspominała, był to jeden z najcięższych okresów w jej życiu. Nie tylko pod względem fizycznym (choć pracowała dzień i noc, praktycznie nie widując się z dziećmi, którymi w tym czasie zajmowała się opłacona dziewczyna ze wsi), ale i psychicznym. Bardzo źle znosiła brak męża. Tęskniła za swoją arabską rodziną, za ojczyzną, bo jak na razie wszystko na Ukrainie było dla niej obce18. W najtrudniejszych chwilach, kiedy ledwo żywa wracała od swoich chorych i w domu zdejmowała z siebie wszy

tyfuso-16 We wspomnieniach pisze również o tym, że chciała zobaczyć na własne oczy, do jakich zmian doprowadzi rewolucja październikowa, ale – w mojej opinii – był to tylko wybieg związany z życiem w tych specyficznych czasach – АИВРАН, ф. 4, о. 1, К. В. Оде-Васильева, Niebieski zeszyt, s. 4–5.

17 АРАНСПбФ, ф. 1026, о. 3, д. 684, л. 8.

we, marzyła, by umrzeć i połączyć się z mężem. Nie myślała nawet o córkach, o tym, co stałoby się z nimi, gdyby jej zabrakło. Na szczęście okazało się, że jej organizm był na tyle silny, że nigdy nie uległa chorobie, nawet jeśli przyszło jej walczyć z tyfusem czy ospą19. Z czasem też przywykła do ludzi, wśród któ-rych przyszło jej żyć. Pacjenci, sąsiedzi, ci, którzy ją poznali, okazywali tro-skę i wdzięczność za okazaną pomoc, nazywając ją po prostu Okładią. Także sytuacja bytowa rodziny Ode-Wasiljewej uległa znacznej poprawie. Pacjenci odpłacali się za okazaną pomoc, przynosząc swojej wybawicielce rozmaite podarki. Przede wszystkim – z uwagi na miejsce – były to produkty rolne. Z czasem ich ilość przewyższyła bieżące potrzeby kobiety i jej dzieci. Nie były w stanie wykorzystać wszystkich otrzymanych dóbr.

Jak wspomina Arabka, wówczas to właśnie oddaliło się od nich widmo głodu, którego tak się bała na początku swego wdowiego życia na Ukrainie20. Żeby zrozumieć tę sytuację, należy pamiętać, że w tym czasie zarówno per-sonel medyczny, jak i pedagogiczny otrzymywał wprawdzie wynagrodzenie – w naturze, w wysokości jednego puda żyta na miesiąc – jednak nie zależało ono od liczebności i potrzeb rodziny. Zresztą często deputat ten przekazy-wano nieregularnie z uwagi na zmienność władz. Nic dziwnego, że prezenty od pacjentów uzupełniały, a w gorszych okresach utrzymywały rodzinę Ode-Wasiljewej, pozwalając jej zapomnieć o ciężkich chwilach.

Niesienie pomocy medycznej na ukraińskiej wsi odbiegało od typowej pracy lekarza. Często wiązało się z pozamedycznymi okolicznościami, a już na pewno wymagało wiele samozaparcia i zapobiegliwości. Najistotniejszym problemem, z którym zmagała się Kławdia Wiktorowna, był niedostatek lekarstw. W tej sytuacji musiała korzystać z darów przyrody, stawiając na naturalne metody terapii – jak choćby ziołolecznictwo. „Szałwi, rumianku czy mięty rosło tu pod dostatkiem”21. Latem zbierała znane sobie zioła, suszy-ła je, by wywarem leczyć swoich pacjentów. Szczególnie tych, którzy jesienią, po zakończeniu prac polowych, mieli znacznie więcej czasu i czy była taka ko-nieczność, czy też nie lubili się leczyć i przyjmować lekarstwa. Tak specyficzna grupa podopiecznych stanowiła kolejny niezwykły element związany z pracą na wsi. Sezonowi pacjenci zazwyczaj uskarżali się na ból w piersiach, brzuchu czy nogach, domagając się stosownego lekarstwa na wymienione dolegliwo-ści. Żyjąc wśród tych ludzi, Arabka szybko zorientowała się w sytuacji:

19 АИВРАН, ф. 4, о. 1, К. В. Оде-Васильева, Моя связь с Украиной…, s. 11.

20 АИВРАН, ф. 4, о. 1, К. В. Оде-Васильева, Niebieski zeszyt, s. 5.

Na miłośniczki wizyt lekarskich na koniec wymyśliłam sposób: w dwóch dużych butlach trzymałam wywar z korzenia waleriany i mię-ty. Wysłuchawszy skarg takiej pacjentki, zwykle nalewałam do menzurki odrobinę zawartości jednej z butelek, podchodziłam do chorej i z najwyż-szą powagą mówiłam: – To bardzo silne lekarstwo, proszę wypić tylko łyk i usiąść na ławce, muszę sprawdzić, jak ono zadziała. Po kilku minutach pytałam, jak czuje się pacjentka. W odpowiedzi słyszałam, że już lepiej. Wówczas dawałam jej dopić lekarstwo do końca i zalecałam pójść do domu i położyć się na piecu do następnego dnia. Rezultaty terapii były zadziwiające. Następnego dnia chora pojawiała się z kurą bądź czymś in-nym jako wyrazem wdzięczności za to, że została wyleczona22.

Oczywiście poza osobami o lekkiej skłonności do hipochondrii zdarzały się przypadki poważne. Każdego z pacjentów Kławdia Wiktorowna starała się więc traktować indywidualnie. Jeśli nie była w stanie postawić właściwej diagnozy, odsyłała go do lekarza, który mieszkał w innej wsi, lub też wzywała felczera.

W 1920 roku we wsi Denisowka okrzepła władza radziecka. Jednak mimo zakończenia głównych działań militarnych wojny domowej, trudno było mówić o całkowitym uspokojeniu sytuacji. W niektórych rejonach konflikt wciąż jeszcze się tlił, sporadycznie wybuchając na lokalną skalę. W swoich wspomnieniach Arabka przywołuje oddział ukraińskiego anarchisty Nestora Machno (1888–1934), który działał na terytorium praktycznie całej Ukrainy. Machnowcy stanowili masowy ruch powstańczy chłopów z południa kraju. Polityczną ideologią jego przywódcy był anarchizm, jednak z uwzględnieniem pewnej miejscowej specyfiki, tym samym odróżniając go od doktryn anarchi-zmu rosyjskiego. Przede wszystkim przejawiano uczucie silnego przywiąza-nia do własnego terytorium23, co można tłumaczyć chłopskimi korzeniami ruchu. Sam Machno był postacią niezwykle barwną i zapisał się na kartach historii Ukrainy. Był zasadniczo zwolennikiem idei Ukraińskiej Republiki Ludowej, co jednak nie przeszkadzało mu, od czasu do czasu, przechodzić na drugą stronę barykady i walczyć po stronie bolszewików24. Ostatecznie w li-stopadzie 1920 roku zwrócił przeciw nim wszystkie swoje siły. Walkę prowa-dził aż do końca sierpnia 1921 roku, by później zbiec do Rumunii, gdzie on sam i jego oddziały zostały rozbrojone25. We wspomnieniach Ode-Wasiljewej

22 Ibidem, s. 9–10.

23 J. Hrycak, Historia Ukrainy 1772–1999. Narodziny nowoczesnego narodu, Lublin 2000, s. 153.

24 D. R. Marples, op. cit., s. 77.

25 Mieszkał w Polsce, skąd go wydalono w 1924 roku, późniejsze lata spędził w Paryżu. Zob.: ibidem, s. 92.

machnowcy nie zapisali się jako bohaterowie. Wręcz przeciwnie – wspomina, że członkowie oddziałów zwykle grabili wieś, zmuszając przedstawicieli no-wej władzy radzieckiej do ucieczki lub w najlepszym razie ukrycia – choćby w stogach siana26. Machnowcy nie byli jedynym ugrupowaniem, które prze-winęło się przez wieś. W Denisowce pojawiały się różne grupy, które nie dość, że burzyły spokój mieszkańców, także korzystały z ich dobytku. Nierzadko też prowadziły mniej lub bardziej przymusowy zaciąg w swoje szeregi. Zda-niem Arabki, zdarzało się, że rodzina nie wiedziała nawet w jakiej armii i pod jakimi sztandarami służą ich mężowie, synowie czy bracia27.

Chłopi odnosili się nieufnie praktycznie do każdej władzy – czy to bia-łych, których celem było ocalenie Świętej Rusi przed Antychrystem, czy bolszewików, którzy chcieli obalenia dotychczasowego porządku. Niechęć miejscowych umacniał stosunek samych władz. Ludność, doświadczona woj-ną i rewolucyjnym chaosem, dalej była traktowana instrumentalnie, czego przykładem były chociażby rekwizycje zboża – często dokonywane z uży-ciem przemocy. Ode-Wasiljewa w tych niespokojnych czasach zmuszona była utrzymywać kontakty z lokalnymi władzami. Cechą charakterystyczną pro-wincjonalnych decydentów i całego nowego aparatu urzędniczo-biurokra-tycznego była „dyktatura papieru”. Załatwienie czegokolwiek, najdrobniejszej nawet sprawy wymagało czasu. Zebranie niezbędnych dokumentów, podpi-sów, załączników mogło trwać tygodniami czy nawet miesiącami28. Stąd jej częsta obecność w radzie gminy.

Początkowo traktowano ją nieufnie i podejrzliwie. Bolszewicy wprowa-dzili zasadę, zgodnie z którą istotną rolę odgrywało pochodzenie społeczne. To „niewłaściwe”, czyli nieproletariackie, było hańbiące i stawało się powo-dem prześladowań. Dodatkowo rezerwa wobec „niepewnej klasowo” cudzo-ziemki w prowincjonalnym urzędzie przybierała formę niewybrednych uwag czy żartów. Zwykle jej pojawieniu się w gminie towarzyszył śpiew: „kto był nikim, zostanie kimś”, kończący się chóralnym okrzykiem: „na pohybel in-teligencji”29. Określenie to miało jak najbardziej pejoratywny wydźwięk. W leksykonie samego Lenina uznane było za jedną z największych inwek-tyw30. Początkowo Ode-Wasiljewa przejmowała się nową dla niej sytuacją, ale z czasem nauczyła się odpowiadać nawet na niewybredne zaczepki.

Twierdzi-26 АИВРАН, ф.4, о.1, К. В. Оде-Васильева, Моя связь с Украиной…, s. 11.

27 Ibidem, s.12.

28 J. Smaga, Narodziny i upadek…, s. 77.

29 АИВРАН, ф. 4, о. 1, К. В. Оде-Васильева, Моя связь с Украиной…, s. 12.

ła, że najpierw stara inteligencja musi nauczyć młodą władzę czytać i pisać, a dopiero później będzie można ją pogonić31 – nie zważając chyba na ewen-tualne konsekwencje ciętego języka. Zresztą wydaje się, że początkowo nie za bardzo orientowała się w niuansach ideologicznych zmian. Dla bolszewików i rzeszy ich bezwiednych naśladowców i orędowników inteligencja była grupą podejrzaną. Przywiązanie nawet prowincjonalnych władz do tego dogmatu – w sytuacji, w której jedynymi przedstawicielami grupy na wsi byli w zasadzie nauczyciele – dziwiło Arabkę. Nie rozumiała tej niechęci – dlaczego ludzie potrzebni lokalnej społeczności mieli stanowić zagrożenie. Dla bolszewików – na co zwraca uwagę Józef Smaga – stanowili oni podejrzany relikt minionej epoki32, dla niej nie. Z czasem jednak zyskała zaufanie członków rady gminy.