• Nie Znaleziono Wyników

S C E N A P I E R W S Z A .

( Rzecz dzieje się w wiejskim dworze Karlińskich. — Wieczór. — Izba ubrana w rycerski rynsztunek. — P a n i K a rliń ska kończy czytanie Ż y ­ wotów Świętych.— Zygmunt wsparty na stole j ć j słucha. — Opodal M arta

z robotą.') K a r l i ń s k a (czyta). „ C z w a rty i p ią ty syn p o sze d ł na m ęki; „ S z ó ste m u m a tk a szep tała te słowa:

„ — S y n u , p a trz w niebo, p atrz n a św it ju tr z e n k i,— „ W s z y s tk o to stw o rzy ł z nicości Jeh o w a.

„ O n cię um ocni, — nie lękaj się k ata ,

„ P rz y jm ie j, ja k b ra c ia , śm ierć z w esołą tw arzą! „ P ó jd z ie sz po m ękach do lepszego św iata, „ K ę d y p ra w P a ń sk ic h łam ać ci nie k ażą. „ S y n je j w y słu c h a ł i do zbirów rzecze: , , — M nie A n ty o c h a nie złam ie obaw a; „ W ie d ź cie m ię raczej p o d to p ó r i m iecze, „N iżb y m m iał złam ać M ojżeszow e p ra w a .“

(.Przestaje czytać.') Z y g mu n t .

L u b ię g d y m a tk a P ism o Ś w ięte czy ta L u b m ęczenników za w iarę ży w o ty , G d zie św ięty człow iek o nic się nie p y ta , O d d ając życie dla B o g a i cnoty.

J e g o n a p r z y k ła d na to r tu r y w leką,

S z a rp ią m u ciało pochw yciw szy w kleszcze; L e cz on C h ry stu sa w idząc niedaleko, W p o ś ró d ' m ęczarni uśm iecha się jeszcze.

G dy tego słucham , coś n a sercu milej! O t, m yślę sobie — czy uw ierzysz, mamo? D ziś g d y b y lu d z i za p ra w d ę m ęczyli, J a b y m się zg o d ził u m ęcz y ć ta k samo!

K a r I i ń s k a. K a ż d y p o w in ien ofiarow ać życie,

G d y B ó g n a niego k rz y ż m ęczeństw a zsyła. Z y g m u n t .

G d y b y m nie, m atko, w lekli n a zabicie, T y b y ś zapew ne p o b ło g o sław iła.

K a r I i ń s k a.

Z k ą d ci to przyszło?... och! j a nie w iem sama! L ecz dzisiaj je ste m spokojna w ty m w zględzie: P a n B ó g ofiarą, k rw aw ą A b rah am a

S łab e j niew iasty dośw iadczać nie będzie. R y cersk ich m atek w iekuista ch w ała D o b rz e m i znana z pow ieści i z dziejów ; A le Z ygm uncie, ja b y m nie u m iała B y ć m a tk ą G rachów albo M achabejów . B ie d n a pierś m oja z boleściby p ę k ła P o d dośw iadczenia o k ru tn e g o pró b ą...

J e d n e j ofiary, cobym się nie zlękła: O p ła k a ć ciebie — i u m ierać z to b ą.

• Z y g m u n t .

T y p łaczesz, m atko!... n ie lę k aj się zgoła: D ziś m ęczenników nie m am y n a świecie. A g d y m ię P a n B ó g n a w ojnę pow oła, T o p rz y m ym bo k u będzie szabla przecię. A ra z poszed łszy p o d zaciąg orężny,

Z życiem czy śm iercią— to nic się nie tra c i. Z ostanę m ężnym , ja k mój ojciec m ężny,

A lbo p olegnę ja k siedm iu m y ch b raci. P a trz , ja k to będzie!

{Zdejmuje ze ściany hełm i p a łasz ojcotifski.') K ie d y j a p o d ro sn ę , A ojciec siw y, z g arb io n y i s ta ry , —■ P rz y jd z ie w iadom ość, ja k zw ykle n a w iosnę, Że n aszły P o lsk ę T u rk i lu b T a ta ry .

W te d y j a sobie ot tę czapkę w łożę, ('W kłada hełm.) Ze strusią, k itą , z blaszan ą p rz y łb ic ą ,

P rz y w d z ie ję p an cerz — czyż w ta k im u b io rze T w oje się, m atk o , oczy n ie zachw ycą? P rz y jd ę do ciebie, przeżegnasz m i czoło, D asz m i św ięcony o b razek n a b lasze; P rz y jd ę do ojca, a ojciec w esoło O t tę mi szablę do b o k u przypasze.

[Przypasuje szablę.) Z b ro jn y rodziców m o d łą i opieką, W sią d ę n a konia, co B ieniasz poda, I w bój polecę daleko, daleko!

K re w p ły n ą ć będzie j a k w rze czu łce woda! M achnę szab licą— spada łe b ta ta rsk i;

K rz y k n ę — a T u rc z y n w n et u ciek n ie z bojów ; A h etm an pow ie: D z iarsk iś chłopcze, dziarski! K re w n ieo d ro d n a K a rliń sk ic h O stojów !

P a tr z , ja k a p o stać dzielna i ju n a c k a !

B rz ę k , b rz ę k szablicą! j a poglądam dum nie... T ym czasem T a ta r podjeżdża z nienacka I w sam o serce łu k n ac iąg a k u m nie. S trz a ła szczęknęła — leci k u m nie, leci, P rz e sz y w a pan cerz, i p ie rsi, i serce; J a się p osłaniam raz, d ru g i i trzeci, (.Kładzie się na krześle.j

P a d a m — i życie sk o ń czy łem w żołnierce. A dusza m oja, g dzie spieszniej n iż p taszę , L e c i do n ieba, do nóg Jezusow i!

I ta m się m odli o zw ycięztw o nasze, A J e z u s naszą, w y g ra n ą stanow i...

T y , m atk o , p ła cze sz — czyż ci serce boli? C zyż ci n iem iło , żem u m a rł ta k pięknie?

{Podbiega ku niej i bierze za rękę.) P rz e b a c z m i, m atko, te n w yskok swawoli!

K a r I i n s k a.

P rz e sta ń , Z ygm uncie, bo m i serce pęknie! Ma r t a .

N iedobre dziecię! B ó g g n iew a się w niebie, J e ś li k to m atk ę aż do łez ro zża li.

R zuć te zab aw k i — jeszcze nie dla ciebie T e n tw a rd y szyszak i te n m iecz ze stali.

( Odpina mu p a łasz i zrzuca hełm.) Id ź zm ów pacierze! — p rzep ro ś P a n a B oga, Żeś dzisiaj m atk ę n iew innie zasm ucił; Zm ów d ru g i pacierz — b y m in ę ła trw o g a, B y ojciec z w o jn y szczęśliw ie po w ró cił. M oże, g d y pięk n ie pom odlisz się o to, Z dołasz up ro sić zlito w an ie boże.

Z y g m u n t . Dobranoc, matko!

K a r I i ń s k a (całując go). D o b ran o c, pieszczoto!

Ma r t a . J a zaraz p rzy jd ę, do snu cię ułożę.

KARLIlŚiSKA, M A R T A . K a r I i ń s k a.

Co to je st, M a rto , że zaw sze w nim świeci Ja k ie ś przeczucie k rw aw e i grobow e?

Ma r t a .

N ic, d obra pani: nasze p olskie dzieci Z aw sze podobnie ro z m a rz ają głow ę. P a trz y na oręż, w ciąż o w ojnach słu ch a, H asa na k o n iu przez pola i ja r y ,

C zy tan iem k ro n ik ro z e g rz ew a ducha, Z Ż y w o tó w Ś w ięty ch uczy się „ofiary.

N ic to nie szk o d zi,— niech p rz y w y k a w cześnie; A czy on N iem iec, by się b a w ił w lalk i?

K a r I i n s k a. Zawsze m i straszno, zaw sze mi boleśnie, G d y on w y p raw ia po kom nacie w alki. W je g o zab aw k ach — uw ażałaś, M a rto — Zaw sze n a k o ń c u do strzeg am śm ierć ciem ną... Och! g d y b y jeszcze je g o m i w y d arto !

B oże m ój, Boże! zlituj się nadem ną! W sz a k te ra z w o jn a — to n iep ró żn a trw o g a, O b szern e pole dla n ie d o b ry c h ludzi.

J a m am w ry c e rstw ie śm iertelnego w ro g a ,— B ó g w ie do czego zem sta go p o b u d zi!

Ma r t a . T y , pani, w roga m iałabyś n a ziemi! A n io ł dobroci!... nie w ierzę ni tro ch a.

K a r I i ń s k a. N ie w szystkie w ro g i w ro g am i naszem i, Czasem w ró g sroższy— te n , k tó ry nas kocha! W iesz o szalonej S ta d n ic k ic h rodzinie, K tó r a po k ra ju n a jb e z k a rn iej broi.

Je d e n , S tan isław , co najgłośniej słynie, P r z e d la ty rę k i d o p fa sz a ł się m ojej. J a m p o g a rd z iła — b ra k ło n a odw adze Z d zikim szaleńcem stan ą ć n a kobiercu; A n im sądziła, że ty le sprow adzę K lęsk i n a siebie i na d ro g ich sercu. K o c h a ła m , M arto , dzielnego m łodziana, Co się p rz e d żadną p o tęg ą nie cofa; A le S ta d n ic k ic h zem sta spodziew ana

D osięgła celu — zab ili K rzy szto fa. D o m m ego ojca, k ę d y się broniono, P o sz e d ł w p erzy n ę; ja m ledw ie u ciekła. C hciałam p o d g ru b ą k la sz to rn ą zasło n ą S k ry ć się od oczu p o słan n ik ó w p iek ła; L e c z gdzie są m u ry ? gdzie w aro w n e k ra ty , C oby p rz e d m ożnym sła b y c h osłoniły? T am p rześladow ca silny i b o g a ty

Z n alazł nieszczęsną — g ro z ił sw em i siły . N ie chciałam p rz e to n a raż ać na s trz a ły D ziew ic C h ry stu sa, ży jący c h spokojnie. K a s p e r K a rliń sk i, ry c e rz osiw iały, Co p ięciu synów u tr a c ił n a w ojnie, P rz y s z e d ł do fo rty i rz e k ł ze szczerotą*. — „ D a jc ie mi r ę k ę uspokójcie trw ogę. „ W ie m co ci g ro z i; lecz, k ra sn a D o ro to , „ J a od S ta d n ic k ic h obronić A v a s m ogę. „ M am w łasne ram ię, dw óch synów ry c e rz y ,

„ M a m m iłość szlach ty , opiekę n a tro n ie , •— „ I b iad a tem u, k tó ry się zam ierzy

„ N a b ezpieczeństw o g łow y, k tó re j bronię. „ S tra c iłe m żonę — rvy budźcie m i żoną.; „M ów cie, D o ro to , zg o d a czy nie zg o d a?“ Ś cisn ęłam rę k ę od szab li zm arszczoną; B ły sła m u ogniem szlach etn a ja g o d a ...

Ma r t a . P a trz ę ja k w obraz naszego p aniska, G d y m u ru m ień cem sk raśn ieją ja g o d y . N a ta k i zap ał, co m u z oczu b ły sk a, N ie k a żd y ry c e rz zdobędzie się m ło d y .

K a r I i ń s k a. N ie p am ię ta ją c na w łos je g o siw y,

D a ła m się chętnie zap rzęg n ąć do ja rz e m ... B y ła m szczęśliw a, i on b y ł szczęśliw y, G dyśm y p rz y się g li w iarę p rz e d o łtarzem . M ego sp o k o ju o d tą d nic nie w zru szy ; K o ch am go M arto , a on m ię osłania. C nota, za słu g a i szlachetność duszy W ięcój niż m łodość b u d z i przyw iązania! G dy codzień w idzę je g o p iękną duszę, G d y codzień słyszę je g o p ięk n e c z y n y , J a k nie m am kochać, k ie d y czcić go m uszę? O n m ój n a ziem i obrońca je d y n y .

A to pieszczone b o h atersk ie dziecię, K tó re B ó g p rz y s ła ł n a pociechę naszą,

K o cham n a d w szystko, n a d w szystko na św iecie... T y lk o m ię ja k ie ś sny bolesne stra sz ą .

T e je g o c ią g łe p rzec zu cia m ęczeństw a, J e g o zabaw ki, co ciągle śm ierć w różą...

Och! w iele, w iele p o trzeb a mi męztwa! Boże, daj silę, bo cierpieć m am dużo!

S C E N A T R Z E C I A .

T E Ż I ZY G M U N T (wpada z listem w ręku). Z y g m u n t .

L is ty od ojca! nasz B ieniasz s ta ry P r z y b y ł z O lszty n a...

K a r I i n s k a. O! dzięki ci Boże! {Łamie pieczątkę i czyta:') ,,M iła D oroto! n a s ta ł czas o fia ry ...“

Z y g m u n t B ieniasz p y ta , czy w idzieć się może?

K a r I i ń S k a. P ro ś, n iech tu w ejdzie.

S C E N A C Z W A R T A . C IŻ I B IE N IA S Z (w zbroi, hełmie i burce).

K a r I i ń s k a.

A ja k ż e się macie? B i e n i a s z (z ukłonem).

N otandum tedy, ja k o ś P a n B ó g chow a,

A re sz tę w pań sk ich liściech w y czy tacie. P a n i czy zdrow a? i M a rta czy z d ro w a? P a n ic z ja k p taszek, trz p io ta się i w ie rc i,—

N otandum tedy, że sw aw olnik w ielki.

A m y zaledw ie u m knęliśm y śm ierci, D z ię k i opiece B o g a R odzicielki! S ejm elek cy jn y w ielce b y ł g o rący , C i chcieli Szw eda, a ci A u stry a k a ;

N otandum tedy, ch cący czy nie chcący,

T łu k ła się w szable p a rty a w szelaka. Z am ojski, h etm an i k an cle rz k o ro n y , S k ła d a ł swe w o ta na szw edzkiego pana; Z borow scy zasię i szlachta z ich stro n y T rz y m a li sp raw ę M aksym iliana.

W ięc k u zg ad n ien iu n ie tru d n a przy czy n a: S n u ł się tłu m szlach ty po W a rsz a w ie całej, M iody i piw a i w ęg iersk ie w ina,

N otandum tedy, sro d ze p odrożały!

K a r I i ń s k a. C zy tajm y listy .

(Czyta:) „ N a s ta ł czas ofiary... „ J u ż Z y g m u n to w i k o ro n a o ddana. „ A le Z borow skich przeciw ne z am iary „ C h c ą m ieć n a tro n ie M aksym iliana. „ D łu g o b y p rzy szło opow iadać pono „ T e zobopólne w aśni i sw aw ole. „ S z o p ę w y b o rcz ą po n ocy spalono, ,A k rw ią sp ły n ę ło elekcyjne pole. „P o m im o N iem ców fakoyi zdradzieckićj, „ G d y p ry m a s królem Z y g m u n ta ogłasza, „ B isk u p kijow ski, J a k ó b W o ro n ie c k i, „ O k rz y k n ą ł N iem ca. A choć szlach ta nasza „ I k raj m iłu je, i p ra w a stanow i,

„ I sw oich sw obód nie opuszcza m arnie, „ C h c ą c się zasłużyć Z b o ro w sk ich dom ow i „ P o d sz ta n d a r N iem ca ochoczo się garn ie.

„ M a m y dw óch k ró ló w — n a czem to się skończy?... „N ie ch aj k to zechce p rz e k o n a n ia zm ienia,

„ K a s p e r K a rliń s k i n ig d y się nie złączy „ Z e stro n ą N iem ców n a p rz e k ó r sum ienia. » P o m im o całej Z borow skich czeredy

» Z y g m u n t m ym królem ... w y b ra łe m ... p rz y siąg łe m . » B ęd ę go b r o n ił.“

B i e n i a s z . W ię c notandum te$y,

Z e p rz y jd z ie tru c h le ć w n iep o k o ju ciągłym . G dzie p an, ta m s łu g a — ju ż obyczaj ta k i, C hoć żad en za to i gro sza m i n ie da, C zy to n a p a d n ą niem ieckie żo łd ak i, C zy p rz y jd z ie nędzę ucierp ieć od Szw eda. U ciecze m ą d ry , n a d sta w i się g łu p i; A czy w y g ra n a n asza czy n ie nasza, C ała się m o carstw p o lity k a sk u p i N a stary m , b ied n y m k a rk u B ieniasza.

N otandum je d n a k choć n ało ży ć głow ą,

K arlirisk ich dom u n ig d y n ie o puszczę. K a r I i ń s k a (czytaJ.

, , Z borow scy szlachtę p o d swój sz ta n d a r zow ą, » Z b ie ra ją k ’sobie niep o czciw ą tłu sz czę .

„ A le p o d w odzą Z am ojskiego J a n a , » C h o rąg w ie w iern y ch k ra jo w i P o lak ó w » I d a n a p rzeciw w o jsk M ak sy m ilian a, „ K tó r y chce sztu rm em u d e rz y ć na K ra k ó w . „ W ię c w szy stk ich fo rtec n a g ran ic zn ej stro n ie

„ P o d w odzą starcó w p iln u je k w ia t m łodzi; „ M u ró w O lsz ty n a j a od N iem ców bronie, „M ę ż n y H o łu b e k w R ab szty n ie dow odzi. „ A chociaż N iem cy n ac ie ra ją biegle, „ O b ro n in i tw ierd z e za pom ocą bożą, , , D opóki ceg ła zostanie na cegle,

„ D o p ó k i tru p ó w n a tru p a c h nie zło ż ą .“ B i e n i a s z (do siebie). J a c h ciałb y m w ró cić n a w ioskow ą ciszę; L e c z ja k uw ażam , żadnej ra d y niem a.

N otandum tedy, k ie d y pan ta k pisze,

T o pew nie słow a sw ojego do trzy m a. K a r 1 i ń s k a (czyta). „ J e d e n niepokój, co m em sercem m iota, „ J e d n a m ię d rę c z y tro sk a pokryjom a: „ C z y m oja d o b ra i lu-asna D o ro ta , „ C z y m oje dziecię bezpieczne je s t doma? „ B ra c ia S ta d n ic c y z Z y g m u n tem trz y m a ją „ I szlachtę dla nas g ro m ad zą n a R u si; „ T y lk o S tan isław z za p rz e d an ą zg rają

„ G d z ie ś w w aszych stro n ach obracać się m usi. „ J a m tu ta j sp raw ą o jczystą zajęty

„ N ie m ogę ru sz y ć k u dom ow ej stronie; „ L e c z m oje sy n y M a rc in i W a le n ty „ W k ró tc e pośpieszą k u Avaszej obronie. „ D z iś B ien iasza do w as po sy łam y ,

„ N ie c h lu d w ioskow y zgrom adzi we dw orze, „ R o z d a m u strz e lb y , p o zam yka b ram y , „ O k o p ie ro w y ...“

C1Ż I S T A D N IC K I (który sta ł we drzwiach przez chwilę » słuchał). S t a d n i c k i .

Za późno ju ż może! D w ó r otoczony, a w ioska w pożarze.

(Do B ieniasza:)

N ie tru d ź się starcze, k to ś za ciebie czyni. W K a rliń sk ic h dw orze tu m y gospodarze.

(Do K arlińskićj:) J a k się m iew acie, m iła gospodyni?

, »

K a r i i n s k a (z rozpaczą). T o on! o Boże!

B i e n i a s z ( dobywając oręża). J a ciosu nie chybię! C zy chcesz m ieć czoło na dw oje ro zd arte? W y n o ś się zaraz!

S t a d n i c k i (wytrącając mu oręż). P re c z m i, s ta ry grzybie! H o la, pachołcy! w eźcie go p o d w artę!

( Wchodzą zbrojni ludzie i uprowadzają B ien ia sza .) K a r I i ń S k a (jprzerażona). O n p rz y sz e d ł tu ta j... ze złem i zam iary. R a tu n k u ! ludzie!... mój mężu! mój mężu!

S t a d n i c k i (z szyderstwem). U cisz się pani! d alek o tw ój stary! W z b y t za rd z e w iały m ufałaś orężu.

W z g a rd z iła ś serc em — te ra z tw ój k o ch an ek Z p o g a rd ą p a trz y n a tw oje m ęczarnie. S tad n ick i szatan , nie c ic h y b a ra n e k , J e g o nie m ożna zniew ażać b ezk arn ie.

T y ś w m oich re k a c h — O lsz ty n za góram i, D o m ęża tw oja nie doleci skarga.

K o c h an k o moja! m y je ste śm y sam i, P rzem o c tw e śluby z K a rliń sk im potarg a!

M a r t a (padając na kolana). P an ie! zlituj się!

S t a d n i c k i .

M ilcz, stw orzenie głupie! A uznaj w e m nie zw ycięzcę i w ładcę.

Z y g m u n t (z mieczem ojcowskim podbiegając ku niemu). W id zisz te n oręż? chy b a po m ym tru p ie Z dołasz k u m ojej p rz y b liż y ć się m atce!

S t a d n i c k i (porywając go za ręce). A tu ś m i zuchu! nie w iedziałem zgoła, Że w aszm ość żyjesz n a ty m p ię k n y m świecie. P a n i D o ro to , p o w iłaś anioła;

S ta ry K a rliń sk i snadź koch a to dziecię. T a k ieg o starca p o d życia o sta tk i K u p id o jeszcze ro zp ło m ien iać może! B ard zo p o d o b n y do ojca, do m atki; W ielce w inszuję!

K a r I i ń s k a.

P u sz c z a j go, potw orze! S t a d n i c k i (stawia Zygmunta na ziemi i silnie trzyma go

za ramiona'). P a n i D oroto! czy on kocha syna?

K a r I i ń s k a. W y d rz e za n ieg o tw oje nędzne życie!

S t a d n i c k i (chłodno). D obrze! niech o dda fo rte c ę O lsz ty n a, W te d y p ieszczotkę waszą, zobaczycie.

T e ra z m ałego uprow adzam zucha: Z a k ła d m iłości m a być z a k ła d w ojny. J e ś li K a r liński m y ch słów nie u słu ch a, W ten czas, chło p ak u , m ożesz b y ć spokojny. Twą. p ię k n ą głów kę tą sam ą szablicą I w łasną r ę k ą ro z p ła ta m na dw oje. H o la, pachołcy!

(W chodzi kilku zbrojnych ludzi.') N iechaj go pochw ycą, N iechaj n a siodło p rz y w ią ż ą go moje; I w tejże chw ili niech dziesięć h u ssarzy P ę d e m p io ru n u p o d O lsz ty n dopada, Z dać go do ścisłej C zachrow skiego stra ż y , I zapow iedzieć, że to p ta k n ielada.

( Pisze kartlcę i oddaje żołnierzowi.) Z y g m u n *•

P u ść, bo ta szabla g ło w ę ci rozwali! M a r t a (klękając). P a n ie , m iej litość!

K a r I i ń s k a.

O n litość m ieć może! (Patrząc na syna:) N a co m u ręc e ta k m ocno zw iązali? T o ta k ie słabe i w ą tłe niebożę!

Z am rze w am w drodze!... T y g ry sie! tyranie! K rw i tobie trzeba?... w ysączę j ą rada! Pij!... żłopaj!... ciesz się!...

(K lęka .)

U litu j się panie! P rz e b a c z , co m a tk a b e z p rz y to m n a gada! O d d a j m i syna!.... J u ż je g o pow lekli!...

Z y g m u n t ( szamocąc się z ioinierstwem). J a w as zabiję! puśćcie m ię do m atki!

K a r I i ń s k a.

C zekajcie chwilę!... o siepacze w ściekli!... J a w ydobędę sił m oich ostatki!

Spieszycie konno!... j a pieszo polecę, J a w as d o p ęd zę,— pozw ólcie m i gonić!

(Żołnierze wyprowadzają Zygm unta,) Id ź d ro g i synu! idź w bożej opiece! J a k rew p rzeleję, ja łzy będ ę ro n ić ,— T rafię do k ró la... dla m nie w szystko je d n o , C zy M aksym ilian, ozy Z y g m u n t się zow ie... A k ró l n ad matką, z litu je się b iedną,

W a s n a to r tu r y osądzi, panowie! P o czek aj, synu! p o k rzep się nadzieją! J a w ślad za to b ą polecę ja k strzała!... K a tu jc ie , ludzie!... n o g i m i się chw ieją... S y n u m ój, sy n u ...

(U pada zemdlona.') S t a d n i c k i .

W sz a k ona zem dlała. W p iłe m w jó j serce p a z u ry ty g ry s ie . R a tu n k u ! w ody, p a c h o łc y , przynoście!... P a n ie K arliń sk i! a n i w aśei śni się, J a c y w tw y m d om u g o sp o d arzą goście.

Powiązane dokumenty