• Nie Znaleziono Wyników

JiA N T A T A . I N l ’ R O D U K C Y A . Nr. 1. C h ó r . A niołów i ludzi I p ta s z ą t śpiew anie N iechaj się ro zbudzi, N iech gło śn ą zostanie W szech św iata m odlitw a p o ran n a;

R az, d ru g i i trz e c i N ad ziem ią zaw iśnie, I w g ó rę poleci, N a ziem ię w y try sn ie ,

J a k deszczyk m ajow y, ja k m anna. N iech w je d n o uczucie P o łą c z y św iat cały, I zleje się w niżcie P o tę ż n a pieśń chw ały: H o z a n n a K ró lo w i, hozanna!

O n w p iersia ch aniołów , i lu d zi i ptaków , D a ł św iętą p o trzeb ę śpiew ania;

B ó g m ocy niebieskich je s t B ogiem śpiew aków , O n niebo p rz e d nim i odsłania.

W ię c k ie d y n am p ie rsi ro z ż a rza i pali D o pieśni ta chęć n ieu stan n a, P o słu szn i n a tc h n ie n iu będziem y śpiew ali:

H o z a n n a K ró lo w i, hozanna!

Nr. 2 . R e c i t a t i v o .

N ieg d y ś we W ło sz e c h b y ł pięk n y m łodzieniec Z w any F ra n c isz k ie m z B ern ard o n ó w rodu. P o d w ó jn y pieśni i m u z y k i w ieniec

S k ro ń je g o chw ałą o p asał za m łodu. D o dźw ięków w iersza, do m u zy k i g ran ia N am iętnym ta k te m je g o p u lsa biły ; L ecz N ieb u w ięcój pośw ięcił kochania, Z całeg o serca, ze w szystkiej swój siły. J a k p ierw szy ch w ieków p u ste ln ik sędziw y, P ra c ą , m o d litw ą i p o stem się k rzepi;

L u b ił p u s ty n ię i n a tu ry dziw y, T a m m u się m odlić b y w ało najlep iej. T a m g d y go ogień ro z p ro m ie n ia boży, U k lą k łsz y w cieniu g a łę z isty m drzew a, T a k się zadum a, że piosnkę ułoży,

I pocznie śpiew ać, nie w iedząc, że śpiew a. N ieraz g d y g o rz a ł w tej św iętej zabaw ie, W d u szy nadziem ska zjaw iła się siła, A p rz e d oczam i m iew ał sny n a jaw ie, K ra in a cudów p rz e d nim się o d k ry ła .

J e d n e g o ra z u w noc ciem ną m ajow ą, N a ro zm y ślan iach k lęcz ał w edle drzew a; W te m na g a łą z c e po n a d sam ą g ło w ą S ło w ik czarodziej piosenkę zaśpiew a. T a k a go rw a ła do śpiew u ochota,

Z e tw o rz y ł cu d a g a rd z io łk ie m śpiew aczem , T ry s k a tre la m i, p ieści się, szczebiota, I ja k b y rzew n y m ro zleg a się płaczem . F ra n c isz e k słu ch ał — i łz y lejąc z pow iek, G łośno z a w o ła ł:— , , 0 B oże m ój, Boże! „ J a k rw ią najśw iętszą o d k u p io n y człow iek, „C zem u ż ta k c u d n y ch hym nów C i nie złożę? „ B ra c ie słow iku, nie uciekaj z drzew a! „ S e rc e m i rw ie się do pieśn i p taszęcó j; „B ę d z ie m y śpiew ać — k to kogo prześpiew a, „ T e n swego S tw ó rcę m iłu je g oręcej!“ I ta k w y d a li w alkę w cześć Je h o w y

Ś w ię ty w y zn aw ca i śpiew ak gajow y. Ne. 3.

S ł o w i k . N ie w am , nie w am ,

D olecieć tam ,

G d zie nasza p ieśń dostrzeli: N ad p ię tra chm ur, G d zie pie ją chór P ta szk o w ie i anieli!

F r a n c i s z e k . O n sam n au c z y ł pieśni I p ta sz k a i cheruba! N ie w am , śpiew acy leśni, N ie w am , n ieb iescy , chluba!

P a n u sam em u sława! O n pieśniom daje treść, O n dźw iękiem je napaw a!

S ł o w i k.

Z nam pieśń człow ieczą, znam: T o tw a rd y c h słów igraszka!

L u d zie, nie w am , nie wam P ie śn ią p rześcig n ąć ptaszka!

F r a n c i s z e k . B ra c ie śpiew aku drzew! C złek się nie u p o k o rzy :

S iln iejszy jeg o śpiew N ó tą m iłości bożej!

S ł o w i k .

P ta sz k o w a m odlitw a strzelista, głęboka! O n P a n a ogląda w w idniejszym zakresie, O n cu d a n a tu ry ogląda z w ysoka,

M odlitw ę na sk rz y d łach do niebios doniesie, Bez egoizm u plam ,

A w yśpiew aną prościej!... L u d z ie , nie w am , nie wam P rześcig n ąć nas w miłości!

F r a n c i s z e k . B ra c ie śpiew aku, kniej! B y godnie kochać P a n a ,

W y m acie środków m niej, B o p taszk o m łz a nie dana! M y czujem ty lk o sam i U ro k m iłości bożej:

G d y człow iek zlany łzam i W ziem skim się p ro c h u k orzy, Myślą, p rzeb ieg a góry,

N u rtu je o tc h ła ń w o d y , P rz e b ija czarn e ch m u ry , L e c i n a k się ży c m ło d y ,

D o gw iazd, do m lecznych dróg, i w idzi ze w szech stro n ,

Z e w szędzie Bóg! Że w szędzie On! O n w chw ale m a je statu

Z a ło ż y ł w szędzie tro n ; W słońcach i W p y łk u kw iatu,

W szędzie On! Z aw sze On!

A chcecie u jrzeć M ocarza, Co słow em św iaty utw arza? P a trz c ie n a tej g ó ry szczyty!

S tro m a, stra sz n a ze wszech stron! T am człow iek n a k rz y ż p rz y b ity :

T o On!

Z p o d cierniow ej k o ro n y k re w z czo ła m u try sk a: C iżba w idzi w nim lich y cel u rąg o w isk a.

B ła g a o k ro p lę w ody p rz y k o w an do drzew a; A z ro z d a rte j swej p ie rsi z d ro je k rw i w ylew a, Z d ro je ła sk i dla lu d zi — i w skonania chw ili M o d li się za opraw ców , co go um ęczyli!

K ie d y p a trz ą n ań ciekaw i, G dy się z n ę c a zg ra ja sług, O kiem św iatu błogosław i:

T o m iłość boża, to D u c h w cielony!... O gdzież te słowa? o gdzież te tony? G d zie je s t piosenka, co w ry m p o sp lata T ę wielką, m iłość B o g a do św iata?... K o ch am C ię, B oże, ca łą istotą!

T łu m n e u czu cia p iersi mi g n io tą, T y sią c e hym nów szum i w m ej głow ie; L ecz nie w yśpiew am , lecz n ie w ysłow ię! N ajw yższa pieśnią, g d y w p ro c h się korzę, Ję c z ą c ze łzam i: „ K o c h a m C ię, B oże!“

Nr. 4 . R e c i t a t i v o .

U k lą k ł F ra n c isz e k w niebieskim zachw ycie, O czy w y tę ż y ł k u niebios oddali.

Z d a się, że z p ie rsi u leciało życie; O no się ty lk o w g łę b i serca pali.

T w arz m u się m ieni gorącem , to zim nem , S nadź k ip i w m yślach to radość, to trw o g a, P ie rś u ro c z y sty m k o ły sze się hym nem , K tó re g o żad en nie sły szy p ró cz B oga. A słow ik, sied z ąc na g a łę z i drzew a, W y s iłe k człeka u w aża z o ddali, J e d n ą piosenkę szczebiotliw ic śpiew a, J e d n ą m o d litw ą P a n a B o g a chwali.

S ł o w i k . J a znam , j a znam M oich piosenek skalę:

N ie nam , nie nam Śpiew ać o bożej chw ale!

C zu ł ziem ski p y ł, Z e m u n a ziem i ciasno:

W g ó rę się w z b ił, U p a d ł p o d pieśnią, w łasną.

P ta sz k o w ie m y

M ę d rsi od ziem skich dzieci! J a k dusza śni,

T a k się p iosenka kleci. B ez żad n y ch zm ian C iągniem y h ym n zaczęty: T y ś B óg, T y ś P a n , T y św ięty , św ięty , św ięty!

R e c i ł a t i v o. I na p ro m ien iach p o ran n e g o sło ń ca P ły n ą sło w ik a czarodziejskie to n y . C ała n a tu ra po w tarza bez k ońca: „ O św ięty, św ięty! o n ieo g arn io n y !“

I cichy w ie trz y k , i je z io ra fala, I stare dęby, i ch m u rk i w lazurze, S tw orzenie chórem Je h o w ę w ychw ala, S ło w ik rój w iedzie w p rz y ro d z e n ia chórze. W te m z po za gaju, z n ad w odnój w ilgoci, E c h e m p rz y p ły w a pieśń ziem skiego św iata. Z blizkiego zam ku, gdzie się w ieża złoci, O d g ło s p iosenek b iesiad n y c h d o lata. Z bliża się, z b liża— to z huczn ej biesiady W ra c a ry c e rstw o i orężem dzw oni; Z a nim i śpieszą m in stre ló w g ro m a d y Z pio sen k ą w u stac h , z h a rfam i we d łoni. Z w esołym śm iechem p o stę p u je rzesza, Słychać jój łoskot od wąwozów góry;

E c h o je j pieśni sw aw olnie się m iesza Z u ro c z y ste m i h ym nam i n a tu ry .

N r. 5. P I E Ś Ń . J e d e n z r y c e r z y .

Hój! nie m asz n a św iecie ja k życie rycerza! G d y w alczy w tu rn ie ju , g d y goni n a ostrze, G d y p iersi u z b ro i, g d y ciosy w y m ierza,

G d y szta n d a r swój ziem i n ad w ojskiem rozpostrze, A w rogów to p o rem nasiekłszy do syta,

D o zam ku sw ych p rzo d k ó w zajeżdża gromadą., T am k a żd y ry c e rz a w esoło pow ita,

D ziew ica uśm iechem , tru b a d u r balladą., I ru sz a do k n iei polow ać na zw ierza! Hej! nie m asz na św iecie ja k ży cie ry c e rz a !

Ch ó r .

Hój! nie m asz n a św iecie ja k ży cie ry cerza!

J e d e n z[ r y c e r z y .

H ej! niem asz n a św iecie ja k życie rycerza! N iedźw iedzia lu b dzika g d y w bije n a o strze, I z łow ów n ap o w ró t g d y w trą b k ę u d erz a, G d y sz ta n d a r g ościnny n ad zam kiem ro zp o strze; A potóm z d ru ż y n ą , p rz y p e łn y m p u h arze,

B ra te rsk o u c z tu je d n i całe, P rz y w o ła m instrelów , opiew ać im każe

K o ch an ie , zw ycięztw o i chw ałę, I now e w y p ra w y na w rogów zam ierza! Hój! nie m asz n a św iecie ja k życie ry cerza!

Ch ó r .

H éj! nie m asz n a św iecie j a k życie rycerza! J e d e n z m i n s t r e l ó w .

H éj! nie m asz n a św iecie n a d życie m in strela! O n śpiew a na dw o rach m ocarzy, O n sercom zbolałym rad o ści udziela,

O n m ężnych do b o ju ro zżarzy . P o w ie rn ik m iłości i b icia serc św iadom ,

S ercam i ja k zechce ta k w łada; G dzie p rz y b y ł — sąsiedzi donoszą, sąsiadom ,

I zaraz zakipi biesiada:

B o p rz y b y ł z pieśniam i p o sła n n ik wesela! H éj! nie m asz n a św iecie n a d życie m instrela!

C h ó r r y c e r z y .

N iech ży je p o g ro m ca i w rogów i zwierza! C h ó r m i n s t r e l ó w . N iech ży je z pieśniam i p o słan n ik wesela!

R y c e r z e .

H éj! nie m asz n a św iecie n a d ż y cie ry c e rz a ! IV) i n s t r e I e.

H éj! nie m asz n ad ży cie m instrela!

N r. 6. R e c i t a t i v o .

Z brzękiem zbroicy, tę tn ie n ie m podkow y, Z chóram i pieśni, w edle u c z ty p raw a, P rz e c ią g a ł o rszak biesiady św iatow ej, K ę d y F ra n c isz e k B ogiem się n apaw a.

O c k n ą ł się, g ło śn ą o b u d zo n y w rzaw ą, U c h y lił g łow ę i uw ażnie słu ch a. T a k ty piosenki bijące ta k żw aw o, N ie b y ły obce d la m łodego ucha. C en ił ry c e rz y ja k w szyscy w spółcześni, J a k o obrońców k ra ju i kościoła;

K o ch ał m instrelów , bo zn ając cel pieśni, W ie d z ia ł co n ó ta sm u tn a i w esoła. D o dźw ięków w iersza, do m u zy k i g ran ia N am iętn y m ta k te m je g o p iersi b iły .

B óg, co k raj d u c h a p rzed piew cą odsłania, R y m o tw ó rczem i o b d a rz y ł go siły.

P o c z u ł n a tch n ien ie k u św ieckiej piosence, O p iew ać boje, ło w y i p u h a ry ,

I m im ow oli z a d rż a ły m u ręce

J a k b y szukając dźw ięcznych s tru n c y ta ry . A le c y ta ry p o d rę k ą nie by ło ,

Z a tę sk n io n po niej ja k po cack u dziecię; A tu n atch n ien ie z n ie p rz e p a rtą siłą W io d ło m yśl jeg o po ty m p ięk n y m świecie W k ra in ę bojów , zw ycięztw a, kochania, G d zie leży n iw a dla pieśn i b ogata... D aw no F ra n c isz e k sam sobie zab ran ia T y c h m a rn y c h uczuć znikom ego św iata. A je d n a k serce rw a ło się k u ziem i, C h c ia ł sw oje ziem skie w ypow iedzieć żale: W y b r a ł n ajśw iętszą p o m ięd zy ziem skiem i, P ie ś ń o sw ym k ra ju i o je g o chw ale. W ię c chociaż z sobą nie m iał swej c y ta ry , G ło s w y d a ć z p ie rsi o d w a ży ł się śm ielej. D o b raw szy słow a do m uzycznej m ia ry , T a k ą pieśń p o sła ł za echem m instreli:

Nr. 7 . P I E Ś Ń F R A N C I S Z K A . N iem a na św iecie, niem a, J a k ta ziem ia bogata! M ięd zy m orzam i trzem a K ró lu je b e rłe m św iata. N ie m asz bogatszej strony, J a k o k ra j m ój rodzony.

Ś w iat zdum iew a m ocarka, W szy stk o zbiega się do niej. R zym , N eapol, g ró d M ark a, T o trz y k w ia ty jó j sk ro n i. N ie m asz sław niejszej stro n y , J a k o k ra j mój rodzony!

T u choć ziem ia bez p racy , U ro d z a jn a i św ięta;

T u n ajlep si śpiew acy, N ajpiękniejsze dziew częta. N ie m asz w eselszej stro n y , J a k o k ra j mój rodzony!

Ł a s k i św ieże a świeże, P ły n ą n a n ią ja k rosa: T u n ajp raw si ry c erze, T u n ajczystsze niebiosa. N ie m asz szczęśliwszćj strony! J a k o k raj mój rodzony!

O! ja k chlubnie, ja k m iło W y zn ać p rzed św iatem bożym,

Z e tu g ło w ę położym ! B o nie m asz m ilszej stro n y J a k o k ra j mój rodzony!

N r. 8. R e c i t a t i v o .

K ie d y ta k m ów ił — u d e rz y ł b lask słońca. J ę k n ą ł dzw on ra n n y w po b lizk im kościele, P o w ażn e echo o p ag ó rk i trą c a ,

N ad dolinam i ja k o m g ła się ściele.

U m ilk ło p tactw o , ścich n ął w ia tr w dąbrow ie, O g a rn ą ł echo dzw on ro zk o ły san y ,

Ję c z ą c i m ru cząc w u ro czy stó m słow ie: ,,M ódlcie się P a n u n ad p a n y !“ T e n ję k F ra n c isz k a duszę opam ięta; O n p r z e ta r ł oczy b a d a ją c czy nie śni: „ W ita j m i, dzw onów h arm onio św ięta, „ C o od św iatow ej odryw asz m ię pieśni! „ P ię k n y je s t w praw dzie mój k raj ro d o w ity , „N ie dziw , że z p ie rsi pio sen k ę w ym am i; „ A le p iękniejsze są niebios b łę k ity , „ Ś w ię tsz a ojczyzna po n a d b łę k ita m i. „T a m , ta m daleko — tam dla pieśni d ro g a „ L e ć duszo m oja do B o g a, do B oga!“

k r . 9 .

M O D L I T W A F R A N C I S Z K A . P a n ie , P a n ie , B oże mój!

P rz eb ac zen ie św ięte daj, Ż em na ziem ski n ó cił stró j, Ż em za n ad to k o ch a ł kraj!

Ż em na ch w ałę lu b y c h stro n Ś m iał oderw ać pieśni ton!

Ź ró d łe m pieśni T y ś je s t sam, T obie słu ż y h ym nów treść; J a m się w ażył, choć to znam , W in n ą stro n ę m yśli wznieść! O to b ła g a ziem ski syn P rz e b a c z en ia sw oich win!

P rzeb aczen ie, B oże, daj Za m yśl ziem ską w serca dnie, Ż e g d y w spom nę ojców k raj, Coś do pieśni duszę rwie! A g d y m B o g a p ieśn ią czcił, T o z a b ra k ło m a rn y c h sił!

Z iem ska pieśni! dość ju ż dość B y ć n arzęd ziem ziem skich chwał! T y b y ś m ogła w serce w róść, — Bóff nie n a to serce dał!O

Och! ju ż n ig d y w cien iu d rzew M nie nie skusi ziem ski śpiew!

N r. 10. R e c i t a t i v o .

B ó g p rz y ją ł św iętą ofiarę człow ieka, O fiarę b a rd a , co swe s tru n y zryw a. I oto sły ch ać z w ysoka, z daleka, M u zy k a ja k aś dźw ięczna, pieszczotliw a P ły n ie z b łę k itu n a d g ó ry , n a d gaje, D rg a w rd z e n i drzew a, po g ałązk ach la ta ,- —

G ło s się dla uch a znajom ym być zdaje, P rzecię ż to dźw ięki nie ziem skiego św iata. Są. tu i h y m n y i p ta sz ą t piosenka,

A w szystko zlane w ta k cu d n y m d oborze, Z e się słu c h ają c m im ow olnie k lę k a

I u ch a od niej oderw ać nie m oże. Och! lecz nie k ażd e śm iertelnika ucho G odne u sły szeć te św ięte rozgw ary! T rz e b a b y ć g o d n y m m iłością i sk ru ch ą; U nieść się duchem p rzez p o tę g ę w iary . B liżój... w y raźn iej... n a d g ęstw in ą drzew a T ry s k a ją to n y dźw ięczne i bogate:

T o chór an io łó w n ad F ra n c isz k ie m śpiew a, B y ziem skiej pieśni n ag ro d zić m u stra tę .

N r. I I . C h ó r a n i o ł ó w . W esel się sy n u człow ieczy! P a n k o n te n t z ofiary tw ojej: W zam ianę zn ik o m y ch rzeczy , M u zy k ą niebios cię poi. O n a tw e serce ro zżarzy , O d ziem skiej pieśni uleczy! W chórze niebieskich p ie śn iarzy W e se l się sy n u człow ieczy!

C h ó r s ł o w i k ó w . E j, d ro b n iż m y ptaszk o w ie,

P ie śn ią w zruszam y las,

M odlim y się Je h o w ie, ,

J a k o n a u c z y ł nas! E j, w eźcie nas anieli,

W eźcie w niebieski chór! N iech nasza pieśń w ystrzeli

A ż pod o błoki chm ur, I ta m — i tam , U niebios bram , O d b ije w tór!

F r a n c i s z e k . W obec p ta sz k a i anioła, P ie śń człow iecza ta k a błaha! W te n c z as ty lk o w zrosnąć zdoła, K ie d y zaprzeć się nie w aha, K ie d y ziem skie m inie cele, G d y miłością, bożą płonie, G d y się śpiew ak krzy żem ściele, G d y w y ciąg a w niebo dłonie! J a m izern y w m ej pokorze, J e d n y m hym nem w ciąż zadzw onię: C h w ała T o b ie w ielki Boże!

C h w ała T o b ie na Syonie! N r. 12. C h ó r o g ó l n y . A n io łó w i ludzi I p ta sz ą t śpiew anie N iechaj się ro zb u d z i, N iech g ło śn ą z o stan ie W szech św iata m o d litw a p o ranna;

R az , d ru g i i trz e c i N a d ziem ią zaw iśnie, » I w g ó rę poleci,

N a ziem ię w y try śn ie,

J a k deszczyk m ajow y, ja k m anna.

N iech w jed n o uczucie P o łą c z y św iat ca ły , I zleje się w nócie P o tę ż n a pieśń chw ały: H ozan n a K rólow i, hozanna!

O n w piersiach aniołów , i lu d zi, i p ta k ó w D a ł św iętą potrzeb ę śpiew ania. B ó g m ocy niebieskich je s t B ogiem śpiew aków ,

O n niebo p rz e d nim i odsłania. W ię c k ie d y n am p iersi ro z ż arza i pali

D o pieśn i ta chęć n ieu stan n a , P o słu szn i n atc h n ie n iu będziem y śpiew ali:

H o zan n a K ró lo w i, hozanna! 1857. Wilno.

D R A M A T H I S T O R Y C Z N Y

W TRZECH AKTACH.

OS OB Y: K A S P E R K A R L IŃ S K I, dowódca zamku. D O R O T A , jego żona.

Z Y G M U N T, icli syn.

P IE N IĄ Ż E K , namiestnik K arlińskiego w Olsztynie.

L IC H T E N S T E R N , dowódca niemieckich wojsk M aksymiliana. S T A N IS Ł A W ZE Ż M IG R O D U S T A D N IC K I, starosta zygwalski. A D A M C Z A C H R O W S K I, namiestnik Stadnickiego.

Z B O R O W SK I ) g tronnicy M aksym iliana. G Ó R K A )

B IE N IA S Z , giermek K arlińskiego. M A R TA .

S Z L A C H T A , stronnicy M aksymiliana. Dwaj Chorążowie w zamku olsztyńskim. Dwaj Puszkarze tamże.

Rzecz dzieje się w roku 1587, w pierwszym akcie w wiejskim dworze K arlińskich, w drugim w obozie M aksymiliana pod Olsztynem, w trz e ­

Powiązane dokumenty