• Nie Znaleziono Wyników

O krągła rocznica urodzin A ndrzeja Frycza M odrzew skiego przebiega w Polsce bez nadzw yczajnych oznak zainteresow ania jed n ą z najw ybitniejszych postaci kultury polskiej i zarazem jed n y m z niew ielu tej kultury reprezentantów znanych szeroko Europie Zachodniej jeszcze w epoce przedrozbiorow ej. Z nam ienne je st to, iż M o­ drzew skiego łączy z tym i kilkom a zaledw ie polskimi intelektualistam i (m yślę tu o Janie Dantyszku, o Stanisław ie O rzechow skim , o „łacińskim ” Janie K ochanow ­ skim, o Szym onie Szym onow icu i o M acieju K azim ierzu Sarbiew skim ) to właśnie, iż pisał po łacinie, w dojrzałym , znakom icie funkcjonalnym języ k u ponadnarodo­ wej, hum anistycznej wspólnoty kulturalnej - Respublica litterarum . Jest jeszcze inna cecha jeg o tw órczości, także łącząca M odrzew skiego z w ym ienionym i w cześ­ niej autoram i. T o m ianow icie hum anitas jak o przedm iot m yśli nadrzędny, scalają­ cy i porządkujący tem atykę poszczególnych utw orów , pisanych zarów no m iarą wierszową, jak też i od tej miary wolnych, czyli należących do dziedziny prosa oratio.

O czyw iste jest, że obie w spom niane tutaj w łaściw ości dzieła A ndrzeja Frycza M odrzew skiego tj. latinitas i hum anitas w łaśnie, które do europejskiej sła­ wy pisarza się kiedyś przyczyniły, obecnie, lub ściślej m ów iąc w przeciągu ostat­ niego pięćdziesięciolecia, rów nie skutecznie pam ięć o nim i o jeg o m yśli osłabiły, jeśli jej w ręcz nie unicestwiły. Co do pierwszej w łaściw ości, przyczyna w ydaje się być bardziej czytelna. Tekst napisany po łacinie je st od wielu ju ż lat na poziom ie kultury popularnej praktycznie nieczytelny. M ożna, rzecz jasn a, obw iniać o ten stan św iadom ości społecznej system edukacyjny, który nauczanie podstaw łaciny na poziom ie szkolnym , a naw et i akadem ickim od daw na już spisał na straty. T rze­ ba jed n ak rów nież uśw iadom ić sobie przy tej bodaj sposobności, ja k dalece przy­ czyniła się do tego stanu rzeczy, odw ołująca się do rom antycznego nacjonalizm u ideologia „rodzim ości” kultury, która jeszcze do niedaw na przecież ukazyw ała proces kształtow ania narodow ego języ k a artystycznego jak o „w alkę” z panow a­ niem języ ka łacińskiego. Przyjm ow ano bowiem skw apliw ie za d o b rą m onetę w do­

brej albo i w złej w ierze różnego rodzaju apologetyczne, faktycznie zaś często re- klam ow o-w ydaw nicze ośw iadczenia, które kom entow ały polskojęzyczne publika­ cje przy użyciu obiegow ej topiki lingw istyczno-patriotycznej. D o niedaw na jeszcze przeto m ożna było dow iedzieć się z podręczników , że tw órczość pisarzy polskich upraw iana po łacinie z narodow ą literaturą niewiele ma w spólnego i musi być z niej tak czy inaczej w yodrębniana. Filologia klasyczna natom iast rów nież wobec tej tw órczości (jako przecież „nie-klasycznej” ) nie okazyw ała w ielkiego zaintere­ sowania. O becnie zainteresow anie polską literaturą now ołacińską, dzięki wysiłkom kilku ośrodków uniw ersyteckich w Polsce w yraźnie się ożyw ia, w ciąż jednak w św iadom ości pow szechnej panują daw ne przesądy, pom im o okoliczności zew ­ nętrznych tak oczyw iście zdaw ałoby się sprzyjających, a m ianow icie mimo dysku­ sji nad głębokim zakorzenieniem się w tradycji europejskiej kultury polskiej, któ­ rego łacińska tw órczość Polaków je st właśnie bardzo wiarygodnym dokum entem .

D ruga ze w spom nianych w łaściw ości puścizny literackiej M odrzewskiego, czyli hum anitas, rów nież nadm iernej popularności pisarza dzisiaj nie sprzyja. Mó­ wi się bow iem o niej, lub raczej m ówiło kilkadziesiąt lat tem u, używ ając raczej określenia „hum anizm ”, który jeszcze wcześniej, w wieku XIX, kiedy powstał i kiedy w szedł do szerokie obiegu, nacechow any został ideologicznie. Znam ienne jest, że edycję jed y n eg o dotąd now oczesnego w ydania dzieł zebranych M odrzew ­

skiego rozpoczęto przed pięćdziesięciom a laty, także w okolicznościach rocznico­ w ych, ale z innym - niż dzisiaj skłonni jesteśm y przyjąć - ideologicznym kom en­ tarzem . O koliczności zew nętrzne, które w ów czas tej edycji w jakim ś bodaj stopniu się przysłużyły i które z pożytkiem dla nauki i kultury narodowej um iano mimo wszystko w ykorzystać, na dłuższą metę dzisiejszej recepcji myśli M odrzew skiego jed n ak „zaszkodziły” . Podręcznikow o zaszeregow any do „m yślicieli postępow ych” (głów nie ja k o krytyk K ościoła - co przecież w ym aga kom entarza!) i zredukowany, chyba w łaśnie z tego pow odu do kategorii autorów tzw. publicystyki okresu O dro­ dzenia i R eform acji („publicystyka” kiedyś brzm iało dum nie), ów jeden z najwy­ bitniejszych europejskich filozofów - m oralistów zdaje się być dzisiaj postacią w ym agającą „prom ocji” lub m ówiąc bardziej historycznie - mecenatu.

Przecież jed n ak nie o popularność M odrzew skiego i jeg o pism nam chodzi. N ajw ażniejsze, przynajm niej z punktu w idzenia współczesnej edukacji moralnej

i kulturalnej, je s t z pew nością w ytłum aczenie wolnym od ideologii i zarazem przy­ stępnym językiem głów nych pojęć w korpusie jeg o dzieł zaw artych i ukazanie ich doraźnej, ale i ponadczasow ej niekiedy aktualności, wcale przecież nie oczywistej. W tym zaś przedsięw zięciu w łaśnie idea kluczow a - hum anitas - skupia na sobie najw ięcej uw agi, najwięcej bowiem potrzeba starań, aby ją odideologizow ać, aby spraw dzić jej historyczną pojem ność i opisać j ą językiem w spółczesnej wiedzy o R enesansie i o R eform acji.

Pierw szym , ja k sądzę, pożądanym skutkiem takiej refleksji je s t uwolnienie sylw etki intelektualnej A ndrzeja Frycza M odrzew skiego od kłopotliwej aureoli „publicysty”, uw ypuklenie zaś sensu antropologiczno-filozoficznego jeg o tw órczo­ ści, funkcjonalnie pow iązanego z klasyczną form ą wyrazu czyli z retoryką jego

prozy1. Takie mniej więcej nastaw ienie widoczne jest w publikacjach popularno- m onograficznych ogłoszonych w ciągu kilku ostatnich dekad, zw łaszcza od drugiej połowy lat sześćdziesiątych poczynając2, ja k rów nież w licznych rozprawach 0 charakterze studiów szczegółow ych, w których często pojaw ia się tem at „utopii”3 w szerszym kontekście filozofii politycznej4. Nie jest m oim zam iarem dokonyw a­ nie w tym m iejscu pobieżnego choćby naw et przeglądu najnow szego stanu badań nad dziełem A ndrzeja Frycza M odrzew skiego, a w ypow iedziane w cześniej uwagi m ają tylko oddać spraw iedliw ość publikacjom , które m im o w szystko w ykraczają poza tradycyjne tem aty, od dość daw na aż po dzień dzisiejszy z tym przedm iotem badań kojarzone.

Zazwyczaj we w cześniejszych refleksjach dotyczących myśli filozoficznej Frycza M odrzew skiego oraz jeg o kultury literackiej jak o cecha przew ażająca ujaw niała się skłonność do porów nań z pow szechnym i w zorcam i renesansow o-hu- m anistycznym i, przede wszystkim włoskim i. To naturalne w końcu spojrzenie po­ równawcze opierało się na założeniu swoistej dla Renesansu jednorodności w zor­ ców i norm w ynalezionych i określonych przez hum anistów w łoskich, którzy dla swych „kolegów ” z Europy Północnej, w każdym zaś razie zaalpejskiej. byli w dziedzinie stylu, a także często i innych jeszcze w yznaczników idei hum anitas pierw szorzędnym i autorytetam i. Również i w przypadku Frycza M odrzew skiego daw ała znać o sobie charakterystyczna dla hum anizm u północnego topika, kiedy np. słowa uznania ze strony Justyniana z Krety pisarz uśw ietnił porów naniem do prom ieni słońca sięgających do Polski zza Alp'. Jest nie tylko ten jed en, ale kilka znacznie w ażniejszych powodów, aby tw órczość M odrzew skiego przestudiow ać jeszcze dokładniej w łaśnie w kontekście hum anizm u renesansow ego północnego, dostrzegając w niej w zorce dla tej formacji kulturowej bardzo charakterystyczne 1 zarazem nie odczytując tej twórczości w yłącznie jak o reprezentatyw nej dla Re­ formacji, jak że przecież w Europie Środkowej zróżnicow anej. Zjaw iskiem , lub ra­ czej zespołem zjaw isk, które określa obszar wspólny dla tych rozm aitych w końcu założeń w yjściow ych je s t hum anizm chrześcijański w jeg o w łaśnie zaalpejskiej postaci0. M ożna się spierać co do żyw otności idei na ten nurt się składających, jednakże ich obecność w tw órczości M odrzew skiego musi zw racać na siebie uwa­ gę. Znacznie łatwiej dzisiaj, aniżeli było to m ożliwe przed pięćdziesięciom a laty,

1 le n k ie ru n e k reflek sji, zn ac z n ie rzad ziej albo te ż u b o czn ie p o d e jm o w a n y , n ie z n alaz ł o so b n o w yrazu w o b sze rn ie jsz y ch ro z p ra w a ch , w y ją tk ie m je s t szk ic J. S t a r n a w s k i e g o z am iesz cz o n y w „ F ilo m a c ie ’' (1 9 8 8 , nr 388) o ra z ro z p ra w k a J. M a l i n o w s k i e j . P o lsk i cyc e ro n ista A n d r z e j F ry cz M o d rze w sk i a ła c in a k o śc ie ln a . „V ox Pali u m " 1988, n r 14.

1 M. K o r o l k o , A n d r z e j F ry cz M o d rzew ski. H u m a n ista , p is a r z , W arsz a w a 1978 o ra z J. S t a r n a w s k i , A n d rze j F ry cz M o d rzew ski. Ż yw ot, dzieła, sta w a , ł ó d ź 1981.

‘ N o w sz y s z e re g stu d ió w n a ten tem at z a p o c z ą tk o w ał C B a c k v i s ro z p ra w ą L e c o u ra n t utopienie d a n s la

P o lo g n e d e la R en a issa n c e (1 9 6 7 ) w y d an a po p o lsku (N u r t u to p ijn y >v P o lsc e w d o b ie R e n e sa n su ) w zbiorze:

C. B a c k v i s . S zkic e o k u ltu rze sta ro p o lsk ie j, w y b ó r tek stó w i o p ra c o w a n ie A. B i e r n a c k i , W arsz a w a 1975, zaś w śró d o statn io o g ło szo n y c h p u b lik a c ji d zieło F ry cza M o d rz ew sk ie g o o m a w ia w ty m św ietle A. K r z e w i ń s k a ,

P o c zą tk i u to p ii ir lite ra tu rze s ta ro p o ls k ie j, T oruń 1994.

1 W. V o i s e, P o lish R en a issa n c e P o litic a l Theury: A n d r z e j F ry cz M o d r ze w sk i [w:] The P o lish R e n a is sa n ­

ce in its E u ro p e a n C,ontext, red. S. F i s z m a n . B lo o m in g to n 1988.

' P rzy ta c z am za M . K o r o l k o , op. cit., s. 18.

‘ A. B o r o w s k i , P o jęc ie i p r o b le m ,,R e n e sa n su p ó łn o c n e g o ". P rzyc zyn e k d o g e o g ra fii h is to ry c zn o lite r a c ­

rozw ażać łącznie, nie zaś rozdzielnie właśnie hum anitas Frycza M odrzew skiego i jeg o refleksję filozoficzno-polityczną, a także teologiczną. U przedzenie wobec takiej syntezy trafnie scharakteryzow ano jak o „C harybdę zakorzenionej w nauce ortodoksji, która odm aw ia hum anizm owi renesansow em u jakiejko lw iek swoiście filozoficznej zaw artości”7.

P rzytoczona tu (w przypisie 7) opinia nie tylko koryguje niektóre nazbyt pochopne uogólnienia inspirow ane fundam entalnym i ustaleniam i P. O. Kristellera, który w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia ponow nie zw rócił uwagę bada­ czy R enesansu na „literacki” czy raczej filologiczny (nie zaś ideologiczny!) sens pojęcia hum anizm u renesansow ego. Poza ową korektą podkreśla się bowiem coraz częściej konieczność now ego spojrzenia na retorykę now ołacińską bez równie tradycyjnych w obec renesansow ej „w ym ow y” uprzedzeń. M ożna mieć zatem na­ dzieję, że nam ysł nad artystyczną (bo retoryczną naturalnie) form ą tekstu filozo­ ficznego nie będzie ju ż u i nas rów nież uważany za ja ło w ą ekstraw agancję, bez w zględu na to, czy dotyczyć będzie prozy A ndrzeja Frycza M odrzew skiego, czy Tom asza M orusa, czy też K artezjusza albo Im m anuela Kanta.

Jeżeli w ten zasadniczy sposób będziem y się odnosili do prozy filozoficz­ nej M odrzew skiego, to dostrzegając w niej nie tylko krytykę, lecz przede w szyst­ kim p a ren ezę czyli w sparte wzorcem pouczenie o tym, ja k pow inny działać naj­ w ażniejsze instytucje publiczne oraz ja c y ludzie powinni spraw ow ać w nich swoje funkcje, łatwiej dostrzeżem y zw iązki pom iędzy treścią tych pouczeń a w zorcow ą rów nież form ą owej prozy. N auka elokw encji ma zresztą w projekcie „udoskona­ lenia państw a” szczególne miejsce, pozostaje bowiem w ścisłym zw iązku z do­ brym funkcjonow aniem ludzi spraw ujących swe urzędy, co zresztą nasuw a nieod­ parcie bardzo aktualizujące refleksje. O tóż wiele, rzekłbym naw et, że niestety aż nazbyt w iele ze sform ułow ań M odrzew skiego zachow ało do dzisiaj uderzającą aktualność, ja k choćby ta oto, zaw arta w rozdziale XI. księgi D e m orihus (O oby­ czajach) dzieła C om m entariorum de Repuhlica emenclanda lihri c/uinc/ue refleksja nad tym, „...czego trzeba senatow i, a i w szystkim doradcom , aby wszystko brali pod uwagę, gdy sąd swój w ypow iadają”8:

R ec te ig itu r uiris p rin c ip ib u s, q u i ta n ta m rerum su stin e n t m olem , p ra e cip itu r. ut an im is in tcn tissim is tliu m ultu- m q u e e t sim u l o m n ia c o n sid e re n t, in o m n e s re ip u b lic a e p artes p en itu s in tro sp ic ia n l, n e g o tiu m , d e q u o futura sil

7 „ C h a ry b d is lo o m s in th e fo rm o f a w ell-e stab iish e d o rth o d o x y w hich d en ies R en a issa n c e h u m an ism any sp ec ific p h ilo s o p h ic a l co n te n t. It d o e s so by d e fin in g h u m a n ism in ex clu siv e ly lite ra ry a n d ed u ca tio n a l term s, as a m o v e m e n t d e v o te d to the c u ltiv a tio n o f boncie lite ra e and the studia h u m a n ita tis. A c co rd in g ly , it is arg u ed . the in v o lv e m e n t o f h u m a n is ts w ith the larg er q u e stio n s o f re lig io n , m o ra ln y , a n d p o iitic s m u st be d istin g u ish ed from th e ir p ro p e r role as h u m a n ists. In su ch in stan ees, the a rg u m e n t goes. th e hu m an ist is to be v iew ed as b rin g in g an a rra y o f te c h n ica ! lite ra ry a n d rh e to rica l sk ills to b e ar on issues cx irin sic to the d iscip lin e itself. A n d . it is urged. the v ariety o f id e o lo g ic a l s ta n d p o in ts w h ich h u m an ists can be seen to a ssu m e in th ese are as te stifie s to th e lack o f a ny sp ec ific p h ilo so p h ic a l c o n te n t to h u m a n ism as such. A p p io a ch e d in this w ay. th e re lo re , the p o litical literaturę o f n o rth e rn h u m a n ism p re sen ts, stric tly as a h u m a n ist c o rp u s, a m odę o f d isco u rse , n o m o rę — a fo rm , so to speak, w ith o u t su b sta n tia l c o n te n t.'’ B. B r a d s h a w , T ra n sa lp in e h u m a n ism , [w:] T h e C a m b rid g e H isio ry o f P o litica l

T h o itg h t 1 4 5 0 -1 7 0 0 , red. I. H. B u r n s , M. G o l d i e , C am b rid g e 1991. s. 9 5 -9 6 . C h a ra k te ry sty c z n y d ia trad y cy jn e­

g o (w z ły m z n a c z e n iu ) z ac h o d n io e u ro p e jsk ie g o o b ra z u k u ltu ry eu ro p e jsk iej j e s t c ałk o w ity b rak w tej książce n a zw isk a A n d rz e ja F ry cza M o d rz ew sk ie g o .

* T e k s t w p rz e k ła d z ie p o lsk im p rz y ta c za m w g: A. F r y c / M o d r z e w s k i , W y b ó r p ism , oprać. W. V o i - s e , BN S. I, n r 2 2 9 , W ro c ła w 1977, s. 109 in. Przek ład E dw ina J ę d r k i e w i c z a .

co n su ltatio , c o g n o scan t: te m p o ra , loca, p erso n as, reru m p ra e se n tiu m statu m p e rp e n d an t; sem p e r a d u o c e n t in c o n siliu m ra tio n em . res su p erio re s c u m p ra e se n tib u s co n fe ra n t aiq u e ex illa ru m sim ilitu d e in e re b u s fu tu ris eo n su - lant in q u e iis m e d ita n d is m u ltu m te m p o ris co llo cen t. Ideo H o m eru s in d ig n u m e sse p u ta t u iro p rim ario totam d o rm ire n o c te m , c u iu s tu te la e p o p u lic o m m issi sunt et in cu iu s cu ra p e n d en t m o m e n ta re ru m m a x im a . A tq u e hanc s en te n tia m tanti fa c it u ir ille, ut e am non alłcu i G raeco ru m acc o m m o d e t, sed D eu m o p tim u m m a x im u m in tro d u cat, qui eam pro ferat. Q u o d q u id e m p ra e ce p tu m c u m ad o m n e s p ertinet rectam u irtu tis u ia m in g re sso s, tu m tu m in p rim is ad su m m u m hoc re ip u b lic a e c o n siliu m : ut qu o d tem p u s u u lgus p ro fan u m d a t c o m e ssa tio n ib u s et lu sionibus, hoc illi p arlim quieti d e n t, p a rtim c o n siliis incjuirendis re ip u b licae recte g u b c rn a n d a e 9.

W przytoczonym urywku w yeksponow ano doniosłość rozwagi w sprawach o doniosłości państw ow ej, którą to właściw ość działań politycznych reprezentuje tutaj czynność „długiego, w spólnego rozw ażania” czyli oczyw iście „debaty” sej­ mowej, zatem czynność naturalnie retoryczna. W ynika stąd, iż retoryka, nie od­ dzielona jeszcze tutaj od dialektyki, spełnia rolę zasadniczą w praw idłow ym funk­ cjonowaniu państw a, konkretnie zaś w procesie podejm ow ania decyzji o znaczeniu powszechnym. N a uwagę zasługuje jednak rów nież przyw ołanie nie tyle samego autorytetu H om era (topos auctoritatis), ile raczej jeg o idei w ychow aw czej czyli tak charakterystycznej dla hum anizm u renesansow ego H om erike paideia. Przyw iąza­ nie to bowiem tłum aczy przyw iązanie się wielu pisarzy polskich tej epoki, z Ko­ chanowskim na czele do tem atu wojny trojańskiej i do pow iązanych z nim w ątków pobocznych.

D oniosłą rolę retoryki jak o fo r m y m yślenia i działania uw ypukla jeszcze dobitniej ciąg dalszy przytaczanego urywku:

O m n in o e n im e x te m p o ra !ita s illa clicendi de reb u s m axiim s fu g ien d a est. E ten im a c o n siliariis non tam cclcritas ex ig ilu r. t|u a m scn te n tia e p o n d u s, q u o d certe iu stu m esse non p o lest, nisi p ra e u isis et c irc u m sp e c tis p lu rib u s rebus, ut ex iis elig a tu r id, c ap tetu r, ab o sten tatio n e m ag is q u am a re c to iud icio u id e tu r p ro se m el a b aliq u o sin e p raem e- d itatio n e d icta sint, ea c u m te m e rita te d e fe n d an tu r. [...J Q u a m o b rc m qui de reb u s g ra u ib u s d ata o p era ex tem p o re et lo q u an tu r ipsi et alio s loqui u e lin t o sten tato res sunt iudicancli. qui a u tem n e g o tiis non re c te p riu s ex p en sis u en ian t in sen atu m , hoc e st in te m p lu m et sac ra riu m re ip u b licae. hi scia n t se D eo m e rita s d a tu ro s p o en as m ałe gestae re ip u b lic a e. Q u id u e ro se iliis sen tien d u m edst, qui in hoc sac ra riu m u en iu n t a n im is g la d ia to riis, ita ad in iuste n o c en d u m a licu i p arati, u t id uel s u o p ericu lo ten tare non d u b ite n t? N on p o te st a n im u s ira, o d io uel aliqua p e rtu rb atio n e in citatu s nec ra tio n e reg i, nec u eritati assen tiri. (...) E rgo et c o m m o tio n e s a n im i p ra u a e uiris p rin cip i- bus c o m p rim e n d a e su n t ac ta n q u a m in g y ru m ratio n is d u cen d ae. cl d isse n sio n es u ita n d a e, q u a e ex ira, o d io et aliis p e rtu rb a tio n ib u s e x u lta n tib u s e t tu rb u len tis e x istere s o le n t10.

" W szy stk ie p rz y to c z e n ia tek stó w łaciń sk ich p o ch o d zą z ed y cji: A. F r i c i i M o d r e v i i , O p e ra om nia.

V olum en p rim u m . C o m m n e ta rio ru m d e rep u b lica e m en d a n d a lib ri qu in q u e, e d id it C. K u m a n i e c k i , M C M L III

[W arszaw a 1953), s. 7 5-76. T e k st p rz e k ła d u p o lsk ieg o p rzy taczam w g: A. F r y c z M o d r z e w s k i , W yb ó r pism ... „S łu szn ie sit; ted y p o le c a lu d zio m zn ac z n y m , k tórzy d ź w ig ają tak ie b rzem ię na b a rk a ch , ab y j a k n a ju w aż n ie j, d łu ­ go i w sp ó ln ie ro zw ażali w szy stk o , w g ląd ali w e w sz y stk ie części R ze c z y p o sp o lite j do głęb i i p o z n aw a li spraw ę, nad k tó rą b ę d ą m ieli rad zić. A b y ro zw ażali czas, m iejsce, o so b y , istn iejący stan rzeczy: a b y ro z u m przy zy w ali zaw sze na p o śre d n ik a w n a ra d zie; aby zestaw iali rzeczy d a w n iejsz e z o b ecn y m i i n a p o d staw ie ich p o d o b ie ń stw a sądzili o p rzy szło ści, a n a te ro z w a ża n ia n ie szczęd zili czasu. D lateg o to H o m er u w a ża za n ie g o d n e czło w iek a, w k tórego ręku w ład za, aby sp ał c a łą noc, skoro je g o o p ie c e p o ru czo n e s ą lu d y i sk o ro n a je g o g ło w ie s ą n a jw ię k ­ sze spraw y. A ta k ą do ty ch słó w w ag ę p rz y w ią zu je ów p o eta, że w k ła d a j e w u sta n ie b y le k o m u z G re k ó w , ale w p ro w a d za sam e g o b o g a n a jw ię k sz e g o i n ajlep szeg o , aby j e w y p o w ied ział. A c h o ć to w sk a z a n ie o d n o si się do w szy stk ich , k tó rzy w stąp ili n a rz e te ln ą d ro g ę cn o ty , to je d n a k n ajb ard ziej do tej n a jw aż n ie jsze j ra d y w rz e cz y p o - spolitej. C zas, k tóry p o sp ó lstw o o b ra c a n a b iesiad y i zab aw y , oni p o w in n i p o św ięc ić c z ę ś c ią n a sp o cz y n e k , c z ę ­ ścią na szu k a n ie sp o so b ó w , j a k rz ą d zić d o b rze p a ń stw e m ” .

111 Ibidem , s. 76. W p rz e k ła d zie p olskim : „W o g ó le u n ik ać trzeb a d o ry w c z o śc i m ó w ie n ia o sp ra w a c h b a r­ dzo w ielk iej w agi. N ie ty le b o w iem w y m a g an a je s t od d o rad có w szy b k o ść, ile w a g a ich z d an ia, k tó re z p e w n o śc ią nie m oże być słu szn e, je śli p rzed tem b a rd zo w ielu rzeczy n ie ro z p a trz ą i nie p rz e m y ślą, aby z n ich w y b ra ć to, co n a jp o trzeb n iejsze. Jeżeli ju ż k toś j e s t tak sk w a p liw y w tej d o ry w czo ści, w id o c z n ie nie z u czc iw e g o sąd u to w y n i­ ka, ale z chęci p o p isy w an ia się, w której je s t sp o ro p ró żn o ści. C zę sto się b o w iem zd arza , że ktoś o b staje z u porem

Uryw ek ten, ja k cały prawie tekst „K om entarzów ” pośw ieconych ulepsze­ niu czy udoskonaleniu „państw a jak o dzieła sztuki” (J. B urckhardt) odwołuje się nie tylko do instancji rozum u, ale i do ważkości słowa (logos) myśl rozum ną wyra­ żającego, którego naturalną sz k o łą je st w łaśnie szkoła wym owy. W ynika ten wnio­ sek oczyw iście i z pouczeń na tem at szkoły jak o instytucji, która przygotow uje do spraw ow ania w ładzy „filozofów i nauczycieli, których postaw iono niejako na strażnicy spraw boskich i ludzkich” ". Jest to zarazem bezpośrednie naw iązanie do K w intylianow ej idei dobrego m ówcy jak o człow ieka szlachetnego (orator - vir bo­

Powiązane dokumenty