• Nie Znaleziono Wyników

Carl Sophus Lumholtz (1851-1922), norweski podróżnik, przyrodnik i etno-graf, jest pierwszym etnologiem na długiej liście badaczy, którzy w ciągu minio-nego stulecia odwiedzili Miedziany Kanion i opisali życie i światopogląd jego mieszkańców. Nie był co prawda pierwszym podróżnikiem i  pisarzem, który opisał to plemię. W latach 1889-1990, dwa lata przed pierwszą bytnością Lum-holtza wśród Tarahumara, przebywał wśród nich Frederic Schwatka, amerykań-ski ofi cer i podróżnik polamerykań-skiego pochodzenia, który w roku 1893 wydał relację z  tego pobytu zatytułowaną In the Land of Cave and Cliff Dwellers10. Jednak monografi a ta ma charakter bardziej reporterski i nowelistyczny, nie jest trakto-wana jako źródło naukowe. Dopiero dzieło Lumholtza Unknown Mexico uznane zostało w etnologii za bogatą matrycę wiedzy o Tarahumara i stało się przed-miotem odniesień kolejnych badań terenowych oraz akademickich dysertacji.

Lumholtz z wykształcenia był teologiem, z zamiłowania natomiast przyrod-nikiem. Studia teologiczne ukończył pod naciskiem rodziców, a od załamania nerwowego, związanego z  uciążliwym studiowaniem scholastyki i  metafi zy-ki, do których nie miał polotu, uratowały go samotne eskapady po środkowej Norwegii, podczas których oddawał się z lubością i poczuciem uzdrowienia – jak przyznał po latach – obserwacjom i zbiorom botanicznym i zoologicznym. Wtedy też narodziło się w nim marzenie o poznaniu całego świata: „Ogarniała mnie coraz większa miłość do natury, aż pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że wielkim nieszczęściem byłoby umrzeć, nie zobaczywszy całego świata”11. W  1880 roku, zachęcony przez swojego profesora uniwersyteckiego, wyje-chał do Australii z  zamiarem poszerzenia swej kolekcji i  pogłębienia wiedzy z zakresu historii naturalnej. Wkrótce Lumholtz zrozumiał, że dla uzyskania 9 S. Lenchek, dz.cyt.

10 F. Schwatka, In the Land of Cave and Cliff Dwellers, Th e Cassel Publishing Compa-ny, New York 1893, domena publiczna, on line: http://babel.hathitrust.org/cgi/pti-d=uc1.$b270337;view=1up;seq=1;size=75, dostęp 5.03.2016.

11 C.S. Lumholtz, My life of exploration, “Natural History. Th e Journal of the American Mu-seum”, 1921, Vol. XXI, No. 3, s. 226, https://ia800303.us.archive.org/18/items/mylifeofe-xplorat00lumhrich/ mylifeofexplorat00lumhrich.pdf, [dostęp 24.02.2016].

lepszych wyników badawczych dobrze będzie przyłączyć się do Aborygenów i korzystać z ich wsparcia i praktycznej wiedzy. Spędził z tubylcami 14 miesięcy, dzięki czemu obudziła się w nim nowa, etnografi czna pasja. Do Norwegii wró-cił po czterech latach, gdzie na podstawie zebranych danych napisał monografi ę

Among Cannibals (1889).

Pasja podróżowania i badań przyrodniczych i etnografi cznych nie pozwoliła mu długo pozostać na miejscu. W latach 1890-1910 Lumholtz odbył z przerwa-mi sześć ekspedycji badawczych do północnego Meksyku, pod auspicjaz przerwa-mi i przy fi nansowym wsparciu Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej w  No-wym Jorku. Owocem tych podróży jest dwutomowe dzieło Unknown Mexico;

a record of fi ve years’ exploration among the tribes of the western Sierra Madre; in the tierra caliente of Tepic and Jalisco; and among the Tarascos of Michoacan, wydane w 1902 roku. W pierwszym woluminie zawarte są obszerne zapisy dotyczące obserwacji przeprowadzonych podczas pobytu wśród Tarahumara. W  czasie I wojny światowej Lumholtz przebywał przez dwa lata na Borneo, nie dotarł-szy, jak planował, na Nową Gwineę, wyniki badań z tej podróży opublikował w  monografi i Th rough Central Borneo (1920). Realizację ponownego projektu wyjazdu na Nową Gwineę przerwała choroba gruźlicy i śmierć w 1922 roku12.

Podczas swojego pobytu w Meksyku Lumholtz trzykrotnie, począwszy od stycznia 1892 roku, odwiedził Tarahumara, w  sumie spędził z  nimi prawie dwa lata. Początkowo w ekspedycjach towarzyszyli mu profesorowie i studenci uniwersyteccy, w  większości przyrodnicy, kiedy jednak środki fi nansowe się wyczerpywały, Lumholtz pożegnał się ze swym zespołem, został sam, zda-ny na pomoc „cywilizowazda-nych” przewodników i  tłumaczy indiańskich, któ-rzy doprowadzili go do trudno dostępnych osad „pogańskich” (ang. gentiles), „nieskażonych” (ang. uncontaminated) cywilizacją, Tarahumara. Lumholtz po-woli zaskarbił sobie ich przyjaźń i  zaufanie, choć nie było to łatwe. Przestał być dla Indian nieprzewidywalnym chabochi, kiedy stopniowo przyjmował ich styl życia, śpiewał ich pieśni, uczył się ich języka, okazując zawsze lojalność i przyjaźń. Indianie na początku myli usta i ręce po posiłkach w jego towarzy-stwie, dla pokonania złych mocy, którymi według nich pokalani są biali ludzie, jednak porzucili tę manierę13. Otwarli się na obcego przybysza i  przyjęli za swego. Uczestnicząc w ich codziennym życiu, obrzędach, tańcach, biesiadach Lumholtz zebrał bogate zbiory, zrobił wiele rysunków, które do dzisiaj ujmują artyzmem wykraczającym daleko poza czysto informacyjny przekaz. Opisał 12 H.J. Gibbney, Lumholtz, Carl Sophus (1851–1922), [w:] Australian Dictionary of Biography,

National Centre of Biography, Australian National University, on line: http://adb.anu.edu. au/biography/lumholtz-carl-sophus-4047/text6439, published fi rst in hardcopy 1974 Volu-me 5, (MUP), [dostęp 14.02. 2016].

szczegółowo pejzaże barrancas, roślinność (odkrył nieznany gatunek sosny, na-zwany jego nazwiskiem: Pinus lumholtzi), faunę, chaty i jaskinie Tarahumara, ich stroje, charakter, zdrowie, niezwykłą odporność fi zyczną, mity, kosmolo-gię, tańce teriomorfi czne (taniec rutuburi, „przekazany” Indianom przez indy-ka czy yumari – przez jelenia), tańce synkretyczne (wielindy-kanocne matachinas), szamanizm, pieśni (wraz z notacją nutową), instrumenty muzyczne, kult hikuli (halucynogennego kaktusa peyotlu), biesiady (tesvino, indiańskie „bachanalie”, mocno zakrapiane piwem kukurydzianym tesguino), zabawy, gry i zawody spor-towe (w tym biegi rarajípari i rowé-mala) połączone z zakładami. Nie sposób wymienić wszystkie szczegóły jego drobiazgowych eksploracji i  zapisów, nie to zresztą jest przedmiotem prezentowanego tutaj szkicu. Interesuje mnie za-sadniczo prezentacja postawy etnologicznej wobec plemion tradycyjnych, jej przemiany i teoretyczne, krytyczne przewartościowania własnych założeń.

W samym podejściu Lumholtza do badanych ujawnia się znacząca ewolu-cja, wskazująca na coraz bardziej pogłębiony, nieprzedmiotowy kontakt. Co prawda nazywa w  swych zapisach Aborygenów i  Indian „dzikimi” (savages,

wild men), „barbarzyńskimi rasami” (barbaric races), „ludźmi prymitywnymi” (primitive men), „dużymi dziećmi” (big children), „poganami” (pagans), używa również określenia gentiles/gentile Indians choć zawsze przy tym dodaje, wy-czuwając jego niestosowność: „so-called gentiles”, „tak zwani gentiles”, tłumacząc we wstępie do Unknown Mexico, że przydomek ten zastosował w całej książce zaledwie kilka razy14. Gentile w języku angielskim znaczy: „innowierca”, „goj”15, użycie takiego określenia w  stosunku do plemion tradycyjnych wskazuje za-tem na postawę etnocentryczną zakorzenioną głęboko w  poczuciu wyższości judeochrześcijańskiej cywilizacji Zachodu wobec innych kultur i  religii. Ta arogancka postawa wyższości legitymizowała wcześniej konkwistę Nowego Świata, sprowadzającą się do „brania w posiadanie szpadą i krzyżem”, do aktów mordowania, szczucia psami, bezwolnego nawracania i zniewalania tubylców. Ryszard Kapuściński w swoich wykładach Ten Inny porównuje konkwistę do XX-wiecznego holokaustu: „Koniec europejskiego średniowiecza i  początek czasów nowożytnych – wielka wyprawa Europy na podbój świata, zniewolenie Innego i grabież tego, co posiadał, zapisała w dziejach naszej planety karty krwi i okrucieństwa. Skala praktyk ludobójczych tamtej trwającej ponad trzy wieki epoki zostanie przewyższona dopiero w  XX wieku, kiedy przybierze maka-bryczną postać Holokaustu”16. Polski podróżnik i pisarz-reportażysta zauważa przy tym, że „biali chrześcijanie” legitymizowali swoje działania ekstermina-cyjne pogaństwem i barbarzyństwem „nagich dzikusów”. Nagość Indian – jak 14 Tamże, s. xxi.

15 Wielki Słownik PWN-Oxford, PWN i Oxford University Press, Warszawa, 2006.

przedstawia to z kolei Tzvetan Todorov – była dla „Kolumba hermeneuty” sym-bolem ich niższości, barbarzyństwa, zwierzęcości, pozwalała ich defi niować, nazywać, traktować i wykorzystywać wedle własnych projektów i interesów17. Podobnie postępował Kortez w Meksyku.

Etnocentryzm stał u podłoża nowej dyscypliny akademickiej, tj. cultural

an-thropology (nazywanej z czasem zamiennie etnologią), która narodziła się pod koniec XIX stulecia w Oxfordzie. Dominującym wzorcem konceptualizacji

sa-vages był wówczas ewolucjonizm, wpisujący hermeneutykę kultur pierwotnych w prosty i „optymistyczny” schemat postępu „od prymitywów do cywilizacji”, co więcej, uprawiali tę sztukę interpretacji profesorowie, opierający całą swą wiedzę o  „prymitywach” wyłącznie na zapisach misjonarzy, awanturników--podróżników, fi lozofów Oświecenia i pozytywizmu, historyków i lingwistów, nie opuszczając przy tym ścian uniwersytetów.

Na tym tle postawa norweskiego etnografa wydaje się jednak nowatorska, zapowiada bowiem istotny przełom w antropologii kulturowej. Związany jest on z badaniami Bronisława Malinowskiego wśród tubylczych plemion wysp Oceanii i  Pacyfi ku w  latach 1914-1918 (a  więc w  tym czasie, kiedy Lumholtz już jako doświadczony badacz przebywał na Borneo, nie dotarłszy zgodnie z  pierwot-nym planem na Nową Gwineę, gdzie mógł się spotkać lub przynajmniej usły-szeć o Malinowskim). Ich efektem było stworzenie nowej, funkcjonalistycznej, metodologii. Jej fundamenty to: badania terenowe, nauka języka autochtonów, zasięganie informacji wprost od badanych, interpretowanie kultury synchro-nicznie (a  nie diachrosynchro-nicznie, tj. wedle idei historycznego postępu) w  kontek-ście tworzących ją instytucji kulturowych, funkcjonalnych, czyli zaspokajających podstawowe potrzeby biologiczne i społeczne. Wszystkie te dyrektywy stosował w  swych badaniach Lumholtz, dochodził do nich spontanicznie, intuicyjnie, i  przynosiły one owoce, chociaż norweski etnolog pozbawiony był krytycznej świadomości konieczności systematycznego i poddanego przemyślanej strategii metodologicznej przygotowania, przeprowadzania i interpretowania badań. Nie ma w jego monografi ach żadnych uwag metodologicznych. W istocie te opasłe tomy są swobodnym zapisem wydarzeń i obserwacji, ujętym zaledwie w schemat tematyczny rozdziałów, w których wiedza etnografi czna przeplata się z opisami krajobrazów i okazów przyrodniczych. Nie można jednak odmówić dziełu Lum-holtza naukowego obiektywizmu i  elegancji wykładu. Obiektywizm Lumholt-za mieści się luźno w  pozytywistycznym modelu ewolucjonizmu, ale pod jego powierzchnią pulsuje czysto ludzki, osobisty ton. Dzięki temu „rzekomi goje” Nowego Świata, zamieszkujący nieziemskie kaniony Sierra Madre Zachodniej, 17 T. Todorov, Podbój Ameryki. Problem innego, tłum. J. Wojcieszak, Fundacja Aletheia,

są opisywani bardziej podmiotowo, jako wrażliwi towarzysze wspólnych trudów dnia codziennego, polowań, pracy, świąt i rozrywek, chociaż Lumholtz nie za-pomina, że Indianie są dla niego przede wszystkim obiektem jego ciekawości, pasji poznania i zobowiązań naukowych. Czuje się jednak w jego wypowiedziach również nieinstrumentalne, moralne i osobowe zobowiązanie wobec Indian. Do-strzega on niszczący wpływ cywilizacji współczesnego Meksyku na prastarą kul-turę. Pisze na koniec o Tarahumara z wielką troską i obawą, że grozi im całkowite wymarcie: „Przyszłe pokolenia nie znajdą żadnego śladu Tarahumara poza tym, co dzisiaj naukowcy uzyskają z ich ust oraz z badania ich urządzeń i obyczajów. Stanowią oni dzisiaj interesujący relikt czasu, który dawno minął; jako przed-stawiciele jednego z  najważniejszych etapów w  rozwoju człowieczeństwa; jako jedno z tych cudownych pierwotnych plemion, które były fundatorami historii człowieka”18. Primitive tribes nie są już barbarzyńskimi i dzikimi ludami, ale „oj-cami założycielami” cywilizacji. Pozytywistyczny scjentyzm zostaje przełamany w tej wzniosłej apologii kontrastem neoromantycznej fascynacji.