• Nie Znaleziono Wyników

Ludzie różnią się pod wieloma względami: cechami ciał, zdolnościami intelek-tu, przymiotami charakteru, urodą i sprawnością. Obraz obiektywny zwykle róż-ni się też od samooceny, przeceróż-niającej bądź róż-niedoceróż-niającej własne możliwości. Interesujące dysproporcje ujawnia zastosowanie k r y t e r i u m e n e r g e t y c z-  n e g o. Niektóre jednostki pobierają energii mniej niż inne, wydatkują jej za to znacznie więcej. Inne osoby skazane są na pobór podwyższony, niewiele oferując z siebie światu zewnętrznemu. Wśród tych ostatnich nie należy więc szukać bo-haterów wielkich akcji eksploracyjnych. Są raczej noszeni i wożeni, niż potrafi ą to czynić sami, zwłaszcza w trudnych warunkach. Niepodobna też oczekiwać, iż potrafi ą podjąć wysiłki nadzwyczajne, jak mówią: ponad własne siły

Podróżników należy zatem szukać przede wszystkim pośród osób o wysokim potencjale energetycznym, takich, których rozpiera m o c ż y c i a, skierowana na ten rodzaj kontaktu ze światem, jaki zawarty jest w pojęciach „e k s t e r i o-  r y z a c j i” i „t r a n s c e n d o w a n i a” (również „e g z o e n e r g i i”). Ludzi obdarzonych tymi cechami wyróżnia zdolność do uruchomienia – jako głównego czynnika napędowego – ekspansji własnej, wewnętrznej siły życiowej. Bezwład pobiera niemal wyłącznie energię ciążenia powszechnego, toteż aby ruszyć się z  miejsca i  wyrwać w  ruchu, choćby jednostajnym, potrzebne są odpowiednie

determinanty zasilania wewnętrznego, c z y s t o  p o d m i o t o w e g o (nieza-leżnego od ewentualnego wsparcia ruchu mocą zewnętrzną). Moc życia skupia się w rozstrzygnięciu kwestii relacji między posiadanymi zasobami sprawczych sił a intencjonalnym z a m i a r e m. Rozwiązanie racjonalne wymaga z pewnością prymatu siły właśnie, wyznaczającej dyspozycje do sprostania zamierzonym pla-nom. Jej brak bowiem, trafnie nazwany b e z s i l n o ś c i ą, dekonspiruje wszelkie iluzje i mrzonki, wykreślając je bezwzględnie z porządku realności.

Pragmatyczny sens mają tedy wyłącznie z a m i a r y p o d ł u g s i ł, ni-gdy zaś zależności odwrotne. Ciekawy casus tworzy jednak stosunek nadwyżki energetycznej do standardowych wymogów poprawnej normalności, wyznaczo-nej statystyczną przeciętną społecznych zachowań. Jeśli w człowieku ujawnia się nadwartość szczególnie zmobilizowanego wigoru i entuzjazmu, ta właśnie ener-gia z konieczności generuje specjalne dla siebie u j ś c i e w program zagospoda-rowania mocy życiowej.

Generalnym rozwiązaniem okazuje się przede wszystkim wszelka t w ó r c z o ś ć – odkrywcza i przetwórcza, prezentacje i popisy, wywołujące podziw i rodzące sła-wę, a także s p e k t a k u l a r n e w y c z y n y p o d m i o t o w e, poświadczające – przed samym sobą i przed innymi – szczególną rangę danego, antropologicznego źródła ekspansji. Takim niezwykłym wydarzeniem jest, oczywiście, oderwanie się od stałego miejsca pobytu, wyruszenie w  drogę, zwłaszcza zaś wytrwałość w jej pokonywaniu, odporność na groźbę słabości własnej i przeszkody zewnętrz-ne. Wędrówka prezentuje się zatem jako jedno z najbardziej wiarygodnych świa-dectw dyspozycji podmiotu. Wtedy to moc życia – skupiona w urzeczywistnieniu najgłębszego sensu słowa „móc” – kierując się zdrowym stosunkiem wynikania, wyzwala z siebie wolę adekwatnego działania. Dokonuje się to w myśl maksymy: „jeśli możesz, to potrafi sz”, idąc zaś krok dalej, uznaję, że „skoro potrafi ę, to po-winienem” – dla owej ujawnionej mocy skonstruować odpowiednie hasło główne i plan realizacyjny. Zamiar budowany jest więc wówczas wedle sił.

Innym czynnikiem wewnętrznej charakterystyki jest poznawcza siła c i e k a-  w  o  ś c i. Zaspokajana bywa ona na ogół w  codziennym, biernym oglądzie danego nam fragmentu świata. Wiemy to, co jest nam podsunięte w  obrębie zajmowanej, stałej pozycji, my sami zaś zachowujemy się jak typowi odbiorcy cudzej, zewnętrznej oferty. Pożytek oraz satysfakcja poznawcza równa się wa-lorom ofert wtedy właśnie, kiedy to, co ciekawi mnie, konkretnego człowieka, jest całkowicie wypełnione otrzymanymi danymi. Poznający podmiot nie po-trzebuje wówczas niczego więcej do szczęścia, albowiem w jego potencjale epi-stemicznych potrzeb nie ma już miejsca na żadne nowe doznania. Standardowo wyposażony człowiek staje się raczej skromnym konsumentem dostarczanej mu strawy, kontentując się bez reszty zestawem wartości, przypisanym mu do da-nego kawałka ziemi.

Zupełnie odmienny stosunek poznawczy charakteryzuje osobę o  p o d w y ż -s z o n y m p o t e n c j a l e c i e k a w o ś c i. Minimalne potrzeby zo-stają za-spokojone w ramach wyjściowej pozycji biernego odbiorcy, natomiast pozostała, niewykorzystana reszta gotowości domaga się zwiększonego udziału p o d n i e t oraz rozszerzonego spectrum s p e ł n i  e ń. Niepodobna doszukać się ich na miejscu, zakładając, iż lokalne atrakcje i racje zostały już do cna wyeksploatowa-ne, a każda, kolejna repetycja powiewa nudą i poczuciem straty czasu. Pozostaje wtedy tylko jedna szansa, mianowicie rozszerzenie kręgu doznań poprzez uru-chomienie akcji poszukiwawczej, a więc wprawienie samego podmiotu w r u c h e k s p l o r a c y j n y.

Proste pytanie „d l a  c z  e g o  i  d z  i  e s z?” zamyka się odpowiedzią o podwójnym wyposażeniu. Po pierwsze, ruszam w drogę, bo popycha mnie wewnętrzne pragnienie znalezienie czegoś, czego nie ma dla mnie tutaj. Ale też po wtóre, wszczynam poszukiwania, gdyż odczuwam brak tego, co jest mi potrzebne i niezbędne w danej, lokalnej ofercie. Z kwestią przyczyny nieroze-rwalnie wiąże się problem mocnej n e g a c j i. Niełatwy skądinąd problem „quo

vadis?” lekko tylko dotyka sekretu celowości ludzkich poszukiwań. „Dokąd” oznacza bowiem jedynie żądanie opuszczenia dotychczasowego miejsca; chodzi więc o wskazanie na raczej „d o k ą d k o l w i e k, byle nie tutaj wciąż”, gdzie zaś konkretnie, odpowiemy dopiero w ramach projekcji teleologicznej. Z pew-nością gdzieś, w  innych punktach globu (kosmosu, bytu), przypuszczając, iż przynajmniej na część wątpliwości uzyskamy jakiś odzew.

Ciekawość ujawnia wtedy swą niezwykłą właściwość, stając się motorem na-pędowym niewykluczone nawet, że wszelkiej wędrówki. Niepokój poznawczy, podsycany niezadowoleniem z  dotychczasowego miejsca na ziemi (jako spe-tryfi kowanego punktu obserwacyjnego) przyczynia się do podjęcia stosownej decyzji: „wyruszyć”. Nie potrzeba żadnych impulsów zewnętrznych, by znaleźć się w  drodze. Jej kierunek i  program zostają wyznaczone przez intelektualny kaprys podrażnionego a niezaspokojonego umysłu, który chce widzieć i słyszeć to, czego doznać dotąd nie był w stanie, który chce wiedzieć wszystko, co było przed nim zakryte w nieznośnym, statycznym trwaniu. Człowiek chce wreszcie dowiedzieć się czegoś istotnego o  s o b i e s a m y m: czy naprawdę pragnie zmiany swej egzystencji, czy potrafi zdobyć się na odwagę wymarszu, czy umie zapanować nad niepewnością i rozterką, czy podoła wykorzystaniu swej życio-wej energii, mimo nieprzyjaznego otoczenia i wyczerpania osobistego impetu przy usuwaniu przeszkód zwłaszcza?

Wartości poznawcze, wyrażone w głębiach pojęcia „ciekawości”, nie są za-pewne jedynym faktorem p o c z u c i a  b r a k u. Niezaspokojona ciekawość jest tutaj jedynie wyrazistym przykładem. Podobne znaczenia mają dostrzeżone niedostatki, ułomności i zniekształcenia, występujące także w innych

dziedzi-nach aksjosfery. Kontentujemy się pięknem przyrodzonego, rodzimego otocze-nia, nie możemy się atoli oprzeć podejrzeniu, wyrażonemu tęsknotą do innych krajobrazów i  wyższych wartości, iż możliwe jest piękno większe, głębsze, okazalsze i subtelniejsze, niż nadane nam z góry. Warunkiem sine qua non jego zaznania jest wyprawa poza miejscowy krąg doświadczeń.

Odczuwamy satysfakcję z powodu moralnego poziomu naszej rodziny i śro-dowiska sąsiedzkiego, odkrywamy wszelako przemożne pragnienie dotarcia do znacznie dojrzalszego pułapu etyczności, obyczajności i powagi prawa. Jeśli nie ma go tutaj, wewnątrz naszej kultury, to istnieje może gdzieś indziej, w krainach odległych, choć niekiedy tylko doskonałych baśniowo. Chwalimy nasze urzą-dzenia technologiczne, sprawność infrastrukturalną i organizacyjną, chcieliby-śmy znaleźć jednak takie społeczeństwa, w których wszystko jest na lepszym po-ziomie (notabene niekoniecznie rozwojowo bardziej zaawansowanym). Podobnie rzecz się ma z bezpieczeństwem, ochroną zdrowia, radością zabawy i wszelkimi innymi walorami. To, co najistotniejsze, rozgrywa się w naszym wnętrzu – albo w  indywidualnych przeżyciach, prących do zmiany miejsca, albo zbiorowych, wyrażanych w  kontestacyjnej kulturze i  pędach migracyjnych ruchów, albo w gatunkowych przygotowaniach do wielkich, kosmicznych podróży.

Czy wszyscy ludzie są jednakowo wyposażeni w  samoczynny mechanizm podmiotowego przetwarzania hierarchii wartości? Czy każdego z nas stać na otwarte zakwestionowanie dotychczasowego stylu życia, powtarzalnego i mo-notonnego, z zamkniętym horyzontem doznań i perspektyw? Czy jesteśmy wy-posażeni w identyczną zdolność budzenia w sobie nowych, świeżych pożądań i ambicji oraz, co ważniejsze, umiejętność przejścia od woli rozmarzenia ku woli czynnej, z konsekwencją akcji od startu do mety. Pytania powyższe nie znajdu-ją jednoznacznej odpowiedzi, wydaje się wszak najbardziej rozsądne przyjęcie tezy o wyraźnym z r ó ż n i c o w a n i u osobowości i temperamentów ludzkich. Istnieją podróżnicy z samej swej istoty, ale po drugiej stronie egzystują osobni-cy o naturze osiadłej. Pomiędzy skrajnymi postawami rozciąga się przestrzeń stanów pośrednich. Wędrowcy też zresztą czasem oddają się wypoczynkowi, a ludzie statycznego trybu życia podporządkowują się sporadycznie namowom zewnętrznym, pozwalając się przewieźć do odległych zakątków wczasowych.