• Nie Znaleziono Wyników

VI

NA RATUSZU.

Boccheampe, ów Korsykanin, więzień stanu, trzymany w la Force, uwolniony przez Maleta i mianowany Prefektem de­

partamentu Sekwany, przybywszy na p!ac Greve, przechadzał się tylko do koła, nie śmiejąc wejść na ratusz.

Z trudnością mówiąc po francuzku, w ubiorze niepoczesnym, pojął, że nie osobą swoją, ani .też mową, ułatwi zaję­

cie posady, która mu była niejako narzu-10*

114

coną. Czekał więc z niecierpliwością aż się rozwiną same wypadki, gdy w tern Souiier, stosownie do rozkazu Maleta, przyszedł na plac Greve z kompanią swo- jej kohorty, i obracając się do odźwiernego

głównej bramy ratusza, zapytał:

— Mam depesze i list do Pana Prefekta, czy można go widzieć?

— Wyjechał na w ie ś:— odpowiedział odźwierny.

Souiier czekał. W rzeczy samej wezora, wedle zwyczaju, Frochot pojechał na noc do wiejskiego domu w Nogent nad Se­

kwaną. Z rana 23 października, spokojnie wracał do Paryża. Gdy koło godziny 8 mi­

jając szpital Sierot pmy ulicy Przedmieście S. Antoniego, ujrzał jadącego ku sobie na swoim koniu stajennego Francard‘a, któ­

ry mu wręczył kartkę ołówkiem napisaną ręką Yillemsensa, jego przyjaciela, naczel­

115

nika pierwszego wydziału wojskowego:

„Czekają na P. Prefekta." Niżśj zaś dwa słowa prawie zmazane, bez żadnego sensu, nakształt łacińskich „Fecit imperator". Fro­

chot przyśpieszył kroku, siląc się nad wy­

czytaniem dwóch niezrozumianych słów.

Zaniechał wreszcie, kartka wypadła mu z ręki, gdy zaś podniósł ją jakiś chłopak, wyraźnie wtedy wyczytał słowa: „Fuit imperator“ (niema już Cesarza), które oznajmowały o mniemanej śmierci Napo­

leona. Frochot zaciął konia i przybył na plac Grćve, napełniony już /obierzami i ludem. Wysiadł na dziedzićńcu środko­

wym i wnet spotkał Pana de Yillemsens, który blady i strwożony, potwierdził mu nieszczęsną wiadomość; doniósł oraz, że minister policyi przychodził do niego, i że oficer oddziału stojącego na placu, ma rozkaz aresztować Pana Lapićrre, jedne­

116

go z wyższych urzędników bióra wojenne­

go , którego słusznie czy nie słusznie mia­

no za Jakobina.

Przerażony takiemi wiadomościami, Frochot wszedł do swoich pokojów;

Souiier tuż za nim, mówiąc, że ma coś ważnego jemu tylko objawić. Frochot wprowadził go do gabinetu.

— Panie Prefekcie — rzekł wtedy Sou- lier, tonem człowieka znużonego fizyczne- mi cierpieniami — musiałeś odebrać dziś rano adressowany do Pana papier?

— Nie, Panie — odpowiedział Frochot zmięszany -— lecz zaraz go poszukam.

— Mniejsza o to — rzekł Souiier wyj­

mując z kieszeni zapieczętowane pismo — chcićj ten list przeczytać: zawiera on roz­

kazy komendanta Paryża, w skutek któ­

rych mam sobie poruczone dowództwo straży na ratuszu.

117

Frochot spojrzał naprzód na podpis, a widząc nazwisko Maleta zamiast Hulina, zadziwiony spytał:

— Cóż to za jeden ten generał Malet?

— Jest to naczelnik, albo jeden z no­

wych naczelników głównego sztabu dy- wizyi.

— Nie znam go wcale, nigdym o nim nie słyszał— odpowiedział Frochot.

I zaczął czytać: lecz szwajcar prefektu­

ry wszedł z oznajmieniem, że minister po­

licyi chce z nim mówić.

— Prosić — odpowiedział Frochot, na­

prawiając ubiór zgnieciony szybką jazdą.

W tójże chwili szwajcar zawołał!

—- Jaśnie Wielmożny Minister policyi generalnej!

Frochot biegnie na spotkanie.

To nie był książę Rovigo, lecz osoba nieznajoma. Nowo przybyły miał order

118

legii honorowćj; Frochot więc grzecznie go przyjął.

Nie jestem ministrem — rzekł niezna­

jomy 1 — owszem przychodzę do Pana dowiedzieć się czy nie ma go na ratu­

szu?

— Nie, panie, powiadano mi, że tu przychodził, lecz na nieszczęście mnie nie zastał.

— Przepraszam Pana Prefekta, przysy­

ła mię księżna, która jest w smutku i trwodze.

— Niestety, któżby tego nieuczuł? Gzy wiadome przynajmniej jakie szczegóły?

— Żadne, prócz lego, że gwałtem był porwany ze swego pałacu dziś rano o świ­

cie.

1 Był to P. Renoult, lekarz ministerium P o ­ licyi.

— Jak t o , porwany! o kim Pan mówisz?

— O ministrze, Panie prefekcie.

— Ale ja mówię o Cesarzu!

— To co innego, jedni mówią że umarł, drudzy że nie.

— Ach! wielki Boże! trzeba przynaj­

mniej wiedzieć czego się trzymać.

— Nie żyje!— rzekł Souiier, który pod­

czas tćj rozmowy milczał.

— Czy to urzędowa wiadomość ? zapy­

tał Frochot.

— Tyle nawet urzędowa iż musiałeś Pan odebrać, jak już miałem honor tylko co powiedzićć, donoszącą o tem prokla- macyą Senatu, którą dziś w nocy czytano nam w koszarach.

— H a! więc wszystko się wyjaśnia — rzekł Frochot —■ mianowano nowego mi­

nistra , a książę Rovigo pewno aresztowa­

ny. Czy wiadomo kto go zastąpił?

119

Na zaprzeczającą odpowiedź obecnych Frochot przydał:

— Mój Boże! mój B oże! co za kłop ot!

jaka niepewność! trzeba się z tego wydo­

stać!

A zadzwoniwszy, rozkazał szwajcarowi aby powóz podano; potem obróciwszy się ku nieznajomemu, z lekkim ukłonem rzekł:

—■ Proszę oświadczyć księżnój Rovigo moje spółubolewanie.

Odszedł nieznajomy, a Frochot znowu zaczął czytać i dowiedział się, że kształt Ce­

sarskiego rządu jest obalony; że rząd tym­

czasowy, do którego i on należy, ma zebrać się o godzinie dziewiątój na ratuszu, i zwo­

łać lud dzwonem na gwałt. 1 Ten środek

1 Rząd tymczasowy ułożony przez Maleta, składać mieli: Carnot, prezydujący; generał Moreau, wiceprezydent; generał Augereau, b. marszałek Cesarstwa; Bigonnet, b.

prawo-120

zupełnie rewolucyjny, do reszty pomięszał mu zmysły.

— To nie Pana Lapierre chcą areszto­

wać — rzekł sam do siebie — ale mnie.

A udając spokojność, zapytał Soulier’a:—

Czego Pan żądasz odemnie ?

— Lokalu na pomieszczenie kommissyi rządu tymczasowego, tudzież dla mojego sztabu,

— Dla kommissyi jest miejsce w wiel­

kiej sali, sztab zaś może być na dole w ra­

tuszu; ręczę, że tam będzie bardzo dogo­

dnie.

Znowu zadzwonił Frochot, a gdy wszedł

dawca, Frohcot b. prefekt departamentu Se­

kwany; Florent-Guyot, b. prawodawca; Destutt de Trący, senator; Mathieu de Montmorency;

generał Malet; Alexyde Noailles; vice-admirał Truguet; Volney, senator; iG arat, senator.

11

122

— Niech zaraz przychodzi P. Bouinn (naczelnik sekretaryatu prefektury) i eko­

nom.

— Stangret JW . Pana zapytuje czy ma przywdziać paradną liberyę? rzekł woźny.

—• Właśnie pora myślćć o liberyi!—

krzyknął Frochot — niech jedzie w koszuli, jeśli chce, tylko prędko.

I biorąc ztąd powód do wymknięcia się, Frochot otworzył drzwi i spotkał P. Bou- bin.

— Gzy powiedziano ekonomowi, aby kazał postawić w tćj sali bióro i krzesła?—

zapytał— ręczę, że nie! proszę, mój kocha­

ny panie Bouhiu, każ mu to powiedzieć i dopilnuj niech wszystko będzie gotowe.

Kommissya Rządowa ma się natychmiast zebrać.

Potem obracając się do Soulier’a, dodał:

123

— Przepraszam pana, jestem niezmier­

nie znużony, muszę zmienić obuwie, za chwilę wracam.

I odszedł do swoich pokojów, kazawszy woźnemu uprzedzić stangreta, żeby czekał i powozem w dziedzińcu u małych wscho­

dów; lecz po chwili w rócił P. Bouhin za­

dyszany, mówiąc:

— Panie prefekcie, adjutant Laborde jest tam i chce mówić z panem na osobno­

ści. Przychodzi z rozkazem Ministra W oj- ny, aby odwołać kohortę, a zastąpić ją in­

nym oddziałem wojska.

Prochot w rócił znowu i zastał Labord a sprzeczającego się zdowódzcą Souiier o to, kto ma pozostać na straży ratusza, a żadne słowo ich rozmowy nie dozwalało mu zro- zumićć co się dzieje.

Lecz rzuciwszy okiem w o k o ło , postrze­

ga p. Saulnier, (sekretarza generalnego

mi-124

nisteryum policyi), przy oknie żywo rozma­

wiającego z tymże samym Lapierre, który miał być aresztowany; bieży więc do nich:

■— Cóż to wszystko znaczy?— zapytał — okropna nowina, czyliż jest prawdziwa?

— Jaka nowina? rzekł Saulnier.

— O śmierci Cesarza!

— Ach! nie, nie prawda.

— Jak to w ięc, żyje? — zawołał Fro­

chot— czy jesteście tego pewni?

— Niezawodnie — odpowiedział Saul­

nier.

— A ch !... krzyknął Frochot uniesiony radością.

I w zapale, rzucił się na szyję Saulnier’a, serdecznie go ściskając; ściskał takie La- pierra. Gdy Laborde zbliżył się, i tego ca­

łow ał: Souiier chce m ówić, Frochot nie daje mu czasu, rzuca się w jego objęcia, wołając:

125

— Czyż tak wielki prawodawca, tak wielki bohater, mógłby umrzeć?

W tem woźny prefektury wrócił z oznaj­

mieniem, że powóz hrabiego czeka na wska- zanem miejscu. Prefekt bieży ku niemu i ściskając go także, woła:

,— Wszakże mówiłem wam, że to być nie może, aby cesarz umarł, widzicie sami.

Lecz już nie potrzeba wymykać się z ra­

tusza cichaczem, Frochot rozkazuje aby przed paradną bramę zajechał powóz.

— Przy wielkich wschodach — zawo­

łał — w galowej liberyi!

Nakoniec wszystko zaczyna się wyja­

śniać. Jeden Souiier opićra się wezwaniu Laborda o ściągnięcie kohorty.

— Mam rozkazy — mówi on, — wszy­

scy mamy rozkazy; czytajcie raczej sami.

— Lecz te podpisy są fałszywe — woła Laborde — rozkazy zmyślone; Malet jest

11*

126

buntownikiem i chciał obalić rząd cesar­

ski.

— Panie— dodał Frochot,— daj się prze­

konać, niech żołnierze odejdą natychmiast do koszar, pójdź ze mną, ja do nich prze­

mówię.

Wyszedłszy na ganek ratusza, Frochot w i­

dząc tłumy ludu obok żołnierzy, podniósł­

szy głos aby wszyscy słyszeć mogli, mówił:

— Francuzi! fałszywój trwogi was na­

bawiono, wieść o śmierci Cesarza jestbe- zecnóm kłamstwem; wzywam was przeto abyście wrócili do swoich domów.

Potćm wsiadł w powóz i udał się do ar- cykanclerza, zdać mu sprawę z tego co za­

szło w ratuszu i odebrać dalsze rozkazy.

Powiązane dokumenty