Zbliżając się do placu Vendóme, Malet wyprawił porucznika i dwódziestu pięciu żołnierzy, na zajęcie stanowiska uwnijścia do bióra głównego sztabu, na rogu placu Vendóme, z prawój i przeciwnej strony pałacu zamieszkanego przez generała Hu- lin, z rozkazem, aby niewypuszczać nikogo ze sztabu. Potćm oddał temu oficerowi pakiet do adjutanta Doucet, komendanta placu. Pakiet ten zawićrał wiadome
pa-piery, doniesienie o zgonie Cesarza, akta senatu, proklamacye i nominacyę genera
ła Malet’a na gubernatora Paryża; wre
szcie nominacyę Doucela na generała bry-' gady i assy gnący ę dla niegoż na sto tysięcy franków. Do tego przydał instrukcyę w kształcie listu, w którym oświadczał Doucetowi przyjemność jakiś] doznawał wchodząc z nim w stosunki służbowe, i prosił go aby wysłał takie a takie rozka
zy do półków, rozłożonych w Saint-Denis, Saint-Germain i Yersalu, również i do konsystujących w Paryżu. Opuścił tylko straż 10 kohorty, którą był użył do are
sztowania prefekta i ministra policyi. Dodał także: „iż znając jego stosunki przyjaźni z gubernatorem Paryża, chciał mu oszczę
dzić niemiłego zlecenia i dla tego sam przyjął to na siebie." Nakoniec polecał mu zatrzymać u drzwi swoich aż do dal
szego rozkazu oddział żołnierzy pod do
wództwem oficera, który mu wręczy de
pesze; potćm zawróciwszy ku lewćj stro
nie placu, wszedł do Hulin’a.
Już rozedniało. Gubernator Paryża je
szcze nie wstał; pani Hulin przeglądała Monitora, który pokojówką podała do łóżka, szukając nowin z Rossyi, kiedy przyśpieszone kroki i głośna rozmowa sły szeć się dały w przyległym pokoju.
— Cóż za hałas! — rzekła pani Hulin do męża — i kto ma śmiałość uprzykrza się ci tak rano?
—■ Zapewne Doucet, lub kto ze szta
bu,— odpowiedział generał pozićwając,—
musi to być z powodu służby i cóś nowe
go, zaraz wstaję.
— Lecz niewpuszczaj tu nikogo— rze
kła pani Hulin, — nie chcę aby mię w i
dziano w nocnym czćpku.
9
98
Ledwie dokończyła te słowa, aż drzwi się z trzaskiem otworzyły. Pani Hulin za
kryła się kordłą. Malet, którego dla mun
duru wpuszczono aż do tego pokoju, wszedł prosto do alkowy i nagle odsuwa- , jąc firanki:
— Generale,— rzekł do Hulina— przy
kre mam spełnić polecenie; rząd c i udzie
lił dymissyę, a mianując mię na twe miej
sce, rozkazał aresztować ciebie. Oddaj mi twą szpadę i pieczęć pićrwszćj dywizyi.
Słowa Maleta, bardziej jeszcze jak jego niespodziewane przyjście, zmieszały Hu- lin’a do tego stopnia, iż za całą odpowiedź zaledwie mógł wyjąkać:
— Generale... nie sądziłem źle się za
służyć... lecz taki jak ja żołnierz, zna tyl
k o ... posłuszeństwo dla rządu... jednak
że... moja wierność Cesarzowi...
99
— Cesarz zginął pod murami M o
skwy,— przerwał Malet— oto jest uchwa
ła Senatu, ustanawiająca inny rząd. Słu
chaj !
Kiedy Malet zaczął czytać, Hulin wy
skoczył z łóżka, włożył szlafrok, przyglą
dając się twarzy swego następcy, którego nie znał wcale, którego nigdy nie widział, a przez instynkt powziął podejrzenie, że jest oszustem; lecz sam jeden będąc w tej chwili, co ma począć? Szczęściem, żona wyprowadza go z kłopotu, mówiąc z alko
wy, gdzie Malet jej niedostrzegł:
— Lecz mój kochany, jeśli ten pan cie
bie ma zastąpić, musi mieć rozkazy; niech więc wprzód je pokaże.
— To prawda — odpowiedział Hulin energicznie. — Gdzie są rozkazy mój pa
nie? pokaż mi rozkazy!
100
— Przejdźmy do twego gabinetu gene
rale, wnet ci je pokażę -—zimno odpowie
dział Malet.
Zaledwie Hulin wszedłszy pierwszy, odwrócił się, aby rzec do Maleta: Obaczmy twoje rozkazy, ten ostatni wydobywszy z. za pasa pistolet, strzelił mu prosto w twarz, m ówiąc:
— Oto moje rozkazy! 1
Hulin upadł, mocno w szczękę ranio
ny. Na odgłos strzału pani Hulin wy
skakuje z łóżka i rzuca się w pół naga do gabinetu męża, wydając krzyk okropny.
Malet zamyka oboje, spokojnie schodzi na
1 Hulin miał wzrostu sześć stóp, i posiadał odpowiednią temuż siłę; Malet przeciwnie był małego wzrostu i Hulin łatwo by go /.gniótł, gdyby miał czas do tego. T o jest przyczyna, dla której Malet pozbył się go w podobny spo
sób.
101
dół, przebywa plac Vendóme i idzie do adjutanta Doucet, mieszkającego w antre
solach. Ten, równie jak Hulin, leżałjeszcze w łóżku, kiedy porucznik wysłany od Ma
leta stawił się z depeszami. Nic z tego nie- rozumiejąc, zapytuje porucznika o tern co zaszło w koszarach.
— Widziałem jak kohorta wzięła się do broni, — m ówił ten — udałem się za ge
nerałem Lamotte (Malet) do więzienia la Force, gdziem widział jak uwolniono ge
nerałów Lahorie i Guidal‘a, potóm towa
rzyszyłem generałowi Lamotte (Malet) aż na plac Yendóme, ztąd przyszedłem tutaj, t on zaś udał się do generała Hulin ’a, gdzie musi być teraz. Patrz, mój generale, — do
dał — oto nasz oddział stoi u bramy gu
bernatora Paryża.
I rzeczywiście mógł to widzićć z okien pomieszkania Doucefa. Ten niemogąc wal
ił*
102
pić o tóin na co patrzy i co mu powiedział młody officer, nie śmie atoli nic brać na siebie, lękając się odpowiedzialności. Ma
let rozkazywał mu aresztować adjutahta Laborde, któremu niedowierzał. Że adju- tant mieszkał w tymże co i Doucet pałacu, kazał go więc przywołać, razem odczyty
wali papiery nadesłane przez Maleta, gdy ten wracając od Hulin’a , wszedł do poko
ju , gdzie się oba znajdowali.
— Dlaczego adjutant Laborde nie jest w areszcie, jakto rozkazałem?
Te były pierwsze słowa Maleta, który obracając się do Labord’a dodał:
— Mości panie! proszę do aresztu!
Laborde zrazu się opiera, zaczyna się sprzeczka, po której adjutant wychodząc rzekł:
— Aby być w areszcie, muszę ztąd wyjść:
bo to nie jest moje mieszkanie.
103
Wychodzi. Lecz zaledwie zszedł na dół, postrzegł generalnego inspektora policyi pana Pasques, któremu sierżant z 10 ko
horty, stojący na warcie, zabraniał wstępu.
Pasąues przypadkiem zaszedł do bióra głó
wnego sztabu, aby zasięgnąć wiadomości o jednym Angliku, którego wczora miał aresztować, a nie mógł go znaleźć w Pas
sy, gdzie się ten miał ukrywać. Laborde z dziedzićńca krzyczy na żołnierzy aby go wpuścili, co uczynili, albowiem nawykli być posłusznemiadjutantowi, którego zna
li doskonale.
Ten opowiedział inspektorowi policyi o tóm co się dzieje, zwierzył się mu ze swych ^powątpiewali i zaprowadził do pokoju Doucet‘a. Zaledwie tam wszedł Pasąues, aż się scena nagle zmieniła. Nie
spodziewane przybycie inspektora policyi,
104
dobrze znajomego Maletowi ', pozbawiło ostatniego przytomności, szczególnie kiedy pan Pasques rzekł dość mocnym głosem;
— Panie Malet, wiesz dobrze że nie mo
żesz wychodzić od pana Dubuisson beze- mnie. Dla czegóż cię tu widzę o podobnej porze i w takim mundurze?
I obracając się do Douceta:
-1- Generale, — przydał, — jest w tem
1 Za czasów Cesarstwa, więźnie-stanu, któ
rzy mieli pozwolenie mieszkać w domach zdro
w ia, wychodzić ztąd niem ogli, chyba dla na
der ważnych pobudek, za szczególnem po
zwoleniem ministra policyi, i to w towarzy
stwie agenta policyi wojskowej. Zwykle podo
bny dozór poruczano panu Pasąues, temuż sa
memu, który aresztował Moreau, Pichegru, a później Maleta. Nadto, miał on rozkaz zwie
dzać, przynajmniej raz na tydzień, wspomnio- ne domy zdrowia, i oglądać w przypadku po
trzeby tego lub owego w ięźnia, który był mniej lub więcej podejrzanym.
105
cóś, czego pojąć nie mogę; każ, go przy
trzymać natychmiast, wszystko biorę na siebie; sam pobiegnę do ministeryum do
wiedzieć się co to znaczy.
Tymczasem Malet wstał z krzesła i oparł się o kominek. Widząc się zgubionym, się
gnął ręką po drugi pistolet, który miał u pasa. Laborde zgadując jego myśl , rzuca się ku niemu i chwytając go woła:
— Do mnie, straż! na pomoc dragoni!
Natychmiast wachmistrz i trzęch drago
nów wpadli do pokoju, a przy pomocy Douceta i pana Pasąues zdołali przemódz Maleta, który krzyczał:
— Dragoni, Cesarz nie żyje!
— Fałsz! — żywo odpowiada Laborde.
— Dragoni! jestem gubernatorem Pa
ryża,
— Niewierzcie! — zawołał Laborde.
— Za ten gwałt odpowiecie Senatowi,
1 0 6
— Nie słuchajcie go!., włożyć mu knebel!
To rozbójnik, buntownik!
— Któż tu mówi o rozbójniku, bunto
wniku?— zawołał Rateau wpadając do po
koju.
— Dragoni! — krzyknął Laborde, — ująć tego człowieka, to emigrant, szuan!
— Ja emigrant, szuan! — zawołał Ra
teau, cofając się o kilka kroków, — głupcy jesteście! jestem Rateau, rodem]zBordeaux,
adjutant obecnego tu generała.
— Jest to fałszywy adjutant— odpowia
da Laborde. — Nuże żandarmy, rozbroić go i związać!
— Chcesz więc natychmiast być roz
strzelanym?— mówi Rateau, dobywając pałasza na obronę swego generała.
W tćjże chwili nadeszli żandarmy, zra
zu zdawali się wahać, rzucają się potćm na Rateau, wiążą go i chustką gębę mu
107
zatykają. Już mieli tak samo postąpić i z Ma- letem, gdy ten rzekł do dragonów mocno go naciskających:
— Puszczajcie mię, na honor, nic nie zrobię i nic mówić nie będę.
Poprzestano na bacznćm strzeżeniu go, nie czyniąc mu żadnego gwałtu. Lecz gdy się to działo w antresolu głównego sztabu, inna scena odbywała się na piętrze, mię
dzy Realem a porucznikiem Regnier, któ
ry wedle odebranego rozkazu niedozwalał wychodzić radcy staną
— Jestem hrabia Real, — rzekł ten do upartego oficera.
— Nie ma już wcale hrabiów, — odpo
wiedział oficer, urągając się.
— Czyż nie należysz do 10 kohorty?
— Niema już żadnćj kohorty.
— Lecz mam honor powiedzieć, że przy
chodzę od Jego Excellencyi.
108
— A ja panu powtarzam, że już nióma Escellencyi,— odrzekł tymże tonem R e- gnier K
Te odpowiedzi dały nakoniec poznać Realowi duch spisku: Malet przywołał wspomnienia rzeczypospoiitćj, a Real zro
zumiawszy część prawdy, cofnął się spie
sznie.
O wpół do dziesiątej Laborde i Doucet, po naradzeniu się postanowili pokazać żoł
nierzom z balkonu Maleta i Rateau, oto
czonych żandarmami, wołając do zgroma
dzonego ludu:
— Przyjaciele! Cesarz nie umarł! Ojciec wasz żyje. Niech żyje Cesarz!
— Niech żyje Cesarz, — odpowiedzieli żołnierze.
•Nieszczęśliwy Regnier za ten jedynie po- stępek skazany został na śmierć.
109
— Przyjaciele! — mówił znowu Dou- cet, — byliście oszukani przez niegodnych spiskowych.
— Precz ze spiskowemi! niech żyje Ce
sarz!— powtarzano na placu.
— Zbójcy w krotce odbiorą karę zasłu
żoną, — dodał Laborde.
— Tak, tak, rozstrzelać ich! — wołali jedni.
— Nie, trzeba ich gilotynować, — krzy
czeli drudzy.
O dziesiątej uradzono, że Malet, Rateau i wszyscy ci, których zdołają pochwytaó, jako należących do spisku, pod silną stra
żą będą zaprowadzeni do ministeryum po
licyi, dla niezwłocznego ich wybadania. Ito natychmiast wykonano. Potóm rozkaza
wszy półkom, które się zebrały na placu Yendóme, aby każdy wrócił do swoich ko
10
i
szar, Laborde pobiegł do prefektury po
licyi i do ratusza, gdzie drarnat był mnićj tragiczny, lecz może ważniejszy w swych skutkach.
IW