• Nie Znaleziono Wyników

Na końcu ulicy Przedmieścia świętego Antoniego, po lewej ręce, nim się dojdzie do rogatek Tronu, dziś jeszcze widać dóm pod numerem 333, dość ładnćj powierzcho­

wności, lubo wszystkie w nim okna opa­

trzone są żelazną kratą. Nad bramą, złotemi literami na czarnej marmurowej tablicy znajduje się napis: „Dom zdrowia." Jest to dom niegdyś Doktora Dubuisson, wyłą­

cznie przeznaczony leczeniu obłąkanych na

umyśle. Tu właśnie, przed trzydziestą laty, jeden człowiek powziął zuchwały plan oba­

lenia tego co się zdawało tak wielkiem w oczach Europy, a tym człowiekiem był Malet. Przypuścił on do swoich zamiarów spół-więźnia, Księdza Lafon,rojalistę, agen­

ta Burbonów, korrespondenta komitetów zawiązanych w Wandei i południowój Fran- cyi ’. Oba zaraz od pierwszej rozmowy po­

dobali się na wzajem. Szlachcic

republikań-1 Oprócz Lafona, znajdowali się w dom uD o- ktora Dubuisson, jako -więźnie, bracia de Po- lignac i du Puyvert. Domyślać się m ożna, że ci nieprzyjaciele Napoleona, zbliżeni do Gene­

rała Maleta sympatyą zobopólnego nieszczę­

ścia, poklaskiwali jego zamiarom. Wszelako jeden tylko Lafon brał czynny udział w spisku.

Bracia Polignac niechcąc po drugi raz narażać życia swego na niebezpieczeństwo, przepro­

wadzeni byli, na własną prośbę, do innego domu zdrowia, przy rogatkach Świętego Jakó- ba, gdzie oczekiwali wypadku, nielękając się nowego dla siebie niebezpieczeństwa.

ski wybornie się porozumiał z Księdzem rojalistą. Wieczorami grywali z sobą w ecarlć lub szachy, a posuwająG«króla, La- fon mówił: Generale, monarchia bierze górę.

Jeśli grając w szachy, Malet dawał szach i mat, m ówił wówczas do Księdza:

— Mój kochany,rzeczpospolita tryumfuje.

Oba wnienawiśei ku Napoleonowi, wy­

bornie się z sobą zgadzali, i pod tym wzglę­

dem najmniejsza niezachodziła sprzeczka.

Po długim namyśle nad rozmaitemi środ­

kami wykonania swego zamiaru, Malet stanął wreszcie na tóm:

Przypuściwszy że Cesarz umarł dnia 8 października pod murami Moskwy, wno­

sił, że Senatowi służy najwyższa władza.

Głosem przeto Senatu postanowił przemó­

wić do narodu i wojska. Przygotował pro- klamacyę do żołnierzy, w którój utyskując nad stratą głowy państwa, zwiastował oba­

lenie rządów cesarskich i przywrócenie rządów ludu, to jest rzeczypospolitój, ogłaszając zarazem skład nowego rządu.

Proklamacya ta była podpisana imieniem wszystkich Senatorów; dekret tegoż Se­

natu mianował Maleta Gubernatorem Paryża i Dowódzcą wszystkich wojsk rozłożonych w obrębie pierwszej w oj­

skowej dywizyi. Potem inne osobne de- kreta rozdawały nowe dowództwa, wyż­

sze stopnie i nagrody wszystkim wojsko­

wym, których Malet spodziewał się użyć do wykonania swego zamiaru. Ztąd wi­

dzimy, że nadzieje swe opierał na dwóch myślach: to jest niespodziewanym podej­

ściu i uwiedzeniu; zamierzał podejść na­

głą wiadomością o śmierci Cesarza, roznie­

sioną po koszarach; uwieść, obiecując w oj­

skowym awanse i odpoczynek.

Stanąwszy raz na takim programmacie,

35

Malet i Lafon wzięli się do dzieła. Lafon pracował nad przygotowaniem uchwał Se­

natu, które miały ogłosić zniesienie rządu cesarskiego, a utworzenie tymczasowego rządu. Malet zawsze zapalony republika­

nin, dawał piórwsze miejsce Generałowi Moreau, nieprzyjacielowi Cesarza. Zatrzy­

mywał na urzędzie panaFrochot, Prefekta departamentu Sekwany, aby nie sprawić nieładu w administracyi; wyborowi zaś Lafona zostawił dwóch innych członków rządu tymczasowego. Panowie Montmo- rency i de Noailles wskazani byli przez te­

go ostatniego; lecz ani on, ani Malet nie- zgadzali się co do naznaczenia piątego członka, jeden podawał Massenę lub Bra­

ne, a drugi Księcia z domu Burbonów li­

nii starszej, lub nawet Księcia Orleańskie­

go. Chciano tym sposobem dać miejsce wszelkim nadziejom i żądzom wyniesienia

36

się. Nakoniec, ostatnia uchwała Senatu tworzyła gwardyę narodową na zasadach 1789 roku, główne jej dowództwo po­

wierzano panu de la Fayette.

Kiedy Lafon układał akta srciągające się do organizacyi władz cywilnych, Malet tymczasem z rzadką dokładnością zajmo­

wał się przygotowaniem rozkazów, doty­

czących wojska. Jednego tylko spólnika mieli w tym więziennym spisku, to jest ka­

prala ze straży miasta Paryża, nazwiskiem Rateau, znajomego i spółziomka Lafona.

Ten był ich Sekretarzem i pięknie przepi­

sywał fałszywe uchwały Senatu i fałszywe rozkazy, ze szczerem przekonaniem, iż prze­

pisuje na czysto historyę wojen z czasów rewolucyi, nad którą od dawna miał jako­

by Malet pracować.

Zewnątrz więzienia wszystko się przy­

gotowywało z równąż gorliwością i

taje-37

mnicą Niedawno został wypuszczony na wolność ksiądz hiszpański Caamagno, który był dla tychże przyczyn co Lafon zam­

knięty w domu Doktora Dubuisson. Przed jego wyjściem zwierzył mu się Lafon o za­

machu, który Malet zamierzał wzniecić, mówiąc mu, jak i sam sądził, że spisek nie- miał innego celu nad przywrócenie

Fer-’ Oddawna, pisze Lafon w swojej Historyi spisku Maleta, więźnie domu zdrowia praco­

wali nad zawiązaniem stosunków zewnątrz;

udało się im przełamać wszelkie trudności; za­

prowadzono czynną i bezpieczną korrespon- dencyę z innemi w ięźniam i; nawet z kardyna­

łami osadzonemi w Y incen nes, którzy odbie­

rali instrukcye. Utrzymano wszelkie stosunki zawiązane we Francyi południowej przezMar- grabiego Puyvert (tego samego, który został Gubernatorem zamku Yincennes w epoce re- stauracyi), a Hrabia Alexy de Noailles przygo­

towywał opinią wRennes i całej Bretanii, zapro­

wadzając towarzystwa przeznaczone do roz- krzewiania ducha rojalistowskiego.

4

38'

dynandowi Królowi hiszpańskiemu w ol­

ności i tronu, uwolnienie Papieża więzio­

nego w Fontainebleau i przywołanie do Francyi Burbonów, prawych jćj monar­

chów. Caamagno, umysłu ograniczonego!

zapaleniec, pochwalił ten plan i skwapliwie ofiarował szczupłe swe mieszkanie, najęte przy ulicy Neuve-Saint-Gilles w pobliżu placu królewskiego, na przyjęcie spisko­

wych i skład rzeczy potrzebnych do wyko- i nania zamiaru. Oprócz tego księdza, La­

fon skłonił ku sobie, niezwierzając się ato­

li z niczem, młodego Wandejczyka Bou- treux, uczącego się prawa w Paryżu i sta­

rającego się o urząd w wydziale oświece­

nia publicznego, na którego zupełnie mógł rachować.

Gdy tak były rzeczy przygotowane, Ma­

let czekał tylko przyjaznej okoliczności. Na­

reszcie osądził, że już nadeszła pożądana

39

chwila.

W

rzeczy samej, ostatni biulletyn z dnia 27 września donosił o wejściu Fran­

cuzów do Moskwy, tudzież że pożar pochło­

nął ów jedyny przytułek wielkiej armii.

Śród przerażenia z powodu tego wypadku, Francya odbierała od Napoleona i głó­

wnego sztabu rzadkie tylko wiadomości, nic stanowczego nie donoszące. Smutek i niespokojność panowały w Paryżu, a w y­

socy urzędnicy nieukrywali swej obawy.

Najmniej dwóch tygodni wymagała droga z Moskwy; był już dzień 19 października, a od 27 biulletynu rząd nieudzielił żadnej urzędowej wiadomości. Nazajutrz dnia 20 we W torek, w chwili kiedy mieszkańcy Domu Zdrowia skończywszy obiad wsta­

wali od stołu, by przejść do salonu na ga- wędkę, Doktor Dubuisson, przez otwarte drzwi swego gabinetu, postrzegł człowie­

ka spieszni e wy chodzącego, którego wszak­

40

że nie poznał. Pobiegł więc za nim, był to Malet, ubrany w surdut granatowy, w ka­

peluszu okrągłym z szerokiemi skrzydłami.

— Jako, Generale— rzekł Doktor tonem wym ówki, biorąc go pod rękę — tak to nadużywasz mego zaufania? Mając powód do myślenia że nie pierwszy raz wymykasz się podobnym sposobem, oświadczam, że natychmiast złożę o tern rapport.

— Czyliż chciałbyś mię zgubić do ostatka, Doktorze? odrzekł Malet ze smutkiem.

— Generale, znasz całą odpowiedzial­

ność, jaka na mnie ciąży. Dałeś mi słowo, że niewyjdziesz ztąd na krok, liczyłem do­

tąd na twój honor; odtąd zaś już nie wierzę.

•— Tak jest, wyznaję Doktorze — przer­

wał spiesznie Malet,— wychodziłem już kil­

ka razy, chciałem widzićć mego ojca, który, jak sam wiesz, bardzo jest słaby i daleko ztąd mieszka.

41

— Jestem przekonany że miałeś chwa-*

lebne tylko zamiary; lecz przedewszy- ■ stkiem pełnić muszę moje powinność, nie mam najmniejszej chęci do poróżnienia się z rządem; dziś wieczór zdam rapport.

— Czyń co ci się podoba — odpowie­

dział Malet z gniewem;— wióra tylko, że jeśli jutro będę odprowadzony do więzie­

nia la Force lub Yincennes, tobie przypi­

szę nowe moje nieszczęście.

I oba mocno wzruszeni wrócili do domu.

To zdarzenie otworzyło oczy doktorowi Dubuisson; lękając się, jeśli nie rozkazu zamknięcia swego zakładu,(co już się przy­

trafiło jednemu z jego kolegów), to przy­

najmniej ściągnienia na się ostrćj nagany ze Strony rządu, przedsięwziął zalecić szcze­

gólną dawać baczność na Maleta ogrodni­

kowi swemu, (temu to właśnie, którego Ma­

42

ry, wedle świadectwa doktora Pressat, uła­

twił mu ucieczkę)i zdać tego jeszcze wie­

czora rapport policyi, aby go ona nie uprzedziła. Malet zaś wynurzył swą oba­

w ę przed Lafonem, gdy zostali sam na sam; lecz ostatni tak mu odpowiedział:

— Uspokój się. Znam Dubuissona; wy­

borny człowiek, nie wykona pogróżki, tym bardzićj, iż ifiniemam, że w duszy jest roja- listą.

— Mniejsza oto, nie trzeba jednak tra­

cić czasu — rzekł Malet, — chwila jest po temu, napisz do Bateau, niech jutro wie­

czór przychodzi tu z hasłem: jeśli policya nadeszle swych agentów po jutrze, będzie już dla niej za późno. Idźmy! — dodał z za­

pałem ściskając rękę księdza — jesteśmy między śmiercią a swobodą, od nas zależy rozstrzygnięcie!

43

Nazajutrz rano, kiedy Dubuisson w ró­

cił do pokoju Maleta, ten z miną oboję­

tną zapytał go, czy zdał rapport?

— Niewątpliwie, generale, — odpowie­

dział doktór, — nie tracę nigdy czasu; z re­

sztą, rad byłem, iż przekonam ciebie, że nikt mię bezkarnie nie oszukuje.

Słowa te oburzyły Maleta, który zmie­

niając ton i obejście się, odrzekł doktorowi z ironicznym uśmiechem:

— Ach, mości doktorze, któż kiedy my­

ślał oszukiwać ciebie. Zwaryowałeś! wię- cćj jesteś chory jak którykolwiek z twoich pacyentów! wierz mi, pójdź wziąść kro- plistą kąpiel.

— Generale! zawołał obrażony doktór.

— I có ż !— mówił Malet— idź tedy przy­

najmniej innym dawać tę kąpiel, jeśli tyle dbasz o twoję powinność. Co do mnie,

44

wcale ani twoich starań, ani twych od­

wiedzin i proszę zostawić mnie samego.

Doktór wyszedł. Malet oświadczywszy chęć pozostania w kwaterze (pewno dla swobodniejszej narady z Rateau), niestawił się na obiad; lecz Rateau przyszedł dopie­

ro nazajutrz, ponieważ był aresztowany za upicie się dniem pized tem. Malet za­

lecił mu aby znajdował się tego jeszcze wieczora wraz z Boutreux przy ulicy Neu- ves-Saint-Gilles i starał się przedewszy- stkiern przynieść mu hasło, bez czego nie- mógłby nic począć.

— A propos!— dodał ze zwykłą sobie pewnością— był u mnie wczora generał Lamotte; mówiłem mu o tobie, niezwło­

cznie zostaniesz officerem.

Bardzo jesteś dobry, mój generale;

lecz mam ledwo dwa lata służby i nie

by-45

— Uczniowie szkoły Saint-Cyr czy dłu­

żej służą od ciebie?

— Oni mają naukę.

— Czyliż nie piszesz ślicznie?

— Na honor! generale, prawda, że ma­

my starych officerów tak nieumiejętnych...

ach!... Razu jednego, kapitan muzyki na­

pisał w swym rapporcie flute przez trzy t. Szczęściem, drugi officer uczynił mu uwa­

gę , że ten wyraz pisze się tylko przez dwa t;

kapitan więc musiał zostawić jedno na po­

tem , lecz zdawał się z tego nie bardzo kon- tent.

— Ty byś nie popełnił takiej omyłki — rzekł Malet z uśmiechem — i dla tegonie- przeglądam zgoła tego co ci się daje do przepisywania.

— Nie żebym się chwalił— odpowie­

dział Rateau, pochlebiony temi słow y—

lecz znam dość dobrze inój język.

46

— N o w ię c dziś w ieczorem o dziew ią­

t e j, u lica Neuve-Saint-GiIIes, u P . C aam a- g n o , gdzie ju ż b y w a łeś nie raz.

— A c h ! ta k , u tego k sięd za , który się zawsze przebiera p o c y w iln e m u — rzek ł Rateau ton em ża rtobliw ym .-— L e c z , m ój g e n e ra le , o d ziew ią tej, to za p ó ź n o : nie dozw alają w ych od zić z koszar po capstrzy­

k u , który bębnią o s ió d m ć j; nadto ju tro piątek i dziś w ie cz ó r b ęd zie przegląd w k o ­ szarach, a lb o w ie m ju tro m am y w y s tą p ić na plac Y en d om e >.

— H a , w ię c bądź u Caam agno o szó­

ste j; to daleko bezpieczniej i czekaj na

' W owej epoce, co piątek każdego tygodnia, oddział z każdego półku stojącego załogą w Pa­

ryżu, występował o godzinie dziesiątej na plac Vendom e, gdzie czytano wtedy wyroki sądu wojennego pierwszej dywizyi i odbywała się degradacya skazanych na karę wojskowych.

47

mnie. Gdybyś się spóźnił z powrotem, bądź spokojny, napiszę do twych naczelników, i wezmę wszystko na moję odpowiedzial­

ność.

SCHADZKA.

Dnia 22 października 1812 roku, wie­

czorem, gdy wszystko już było w pogoto­

wiu, Malet, jak zwyczajnie, grał w szachy z księdzem Lafon. Wygrywając ciągle, nie mógł się wstrzymać od wykrzykników kil­

kakrotnych: „Wszystko idzie dobrze!“ Zda­

w ał się nader wesołym, co dowodzi, że zu­

pełną miał nad sobą władzę. O dziesiątej wrócił do swego pokoju, gdzie wkrótce przyszedł Lafon. Tu, po raz ostatni

roz-52

trząsali pamiętną swoję uchwałę senatu, którą odczytać mieli żołnierzom w kosza­

rach, ministrom i urzędnikom, mającym być przytrzymanemi w ich pałacach.

O północy, Malet wnosząc że w całym domu śpią wszyscy, oznajmił Lafonowi, że czas już działać.

Za umówionym znakiem wyszedł ogro­

dnik na ich spotkanie w ogrodzie, zarzucił na mur od uliczki linę, dla łatwiejszego przebycia Łój zapory. Malet wlazł pier­

wszy , skoczył lekko na drugą stronę i do­

pomógł zejść Lafonowi, mniej zręcznemu od niego; potem szli wzdłuż wielkiej ulicy Przedmieścia S. Antoniego ku placowi Ba- stylii. Lubo jedną myślą powodowani , na­

der atoli odmiennych doznawali uczuć.

Lafon zadumany i niepewny pytał gene­

rała:

53

— Czy niewątpliwą masz nadzieję prze- eiągnienia na naszą stronę pułków straży Paryzki&j ?

Malet spokojny i pewny, odpowiedział:

Teraz wszyscy wojskowi pragną p o­

koju ; z resztą nie dam ich dowódzcom cza­

su do namysłu.

Lecz prefekt Frochot może pomyśli o Królu Rzymskim ?

— Będzie myślił tylko oswojćj prefcktu-rze... Wreszcie, po śmierci Bonapartego cóż znaczy Król Rzymski? Któż o nim po­

myśli? chyba tylko matka? Obaczysz mój kochany: chcę aby jutro o tejże godzinie Fontanes 1 miałdonas panegirykw imieniu Senatu.

1 Fontanes był wówczas wielkim mistrzem uniwersytetu.

5*

54

— Jak to! czyliż go nie usuniemy?

— Co ci się zdaje! gdzieżbyśmy znaleźli lepszą trąbę na głoszenie naszego tryumfu?

— Wielki Boże! — rzekł Lafon, — jak się o tśm dowie Bonaparte....

— Czyliż się nigdy nie przenikniesz my­

ślą, że ten człowiek już nie żyje?— przer­

wał Malet z niecierpliwością,— czyż nie- mam tu niezaprzeczonego na to dowodu?

I mówiąc te słowa, ściskał pod pachą gruby portfel, zawierający uchwały sena­

tu, odezwy, rozkazy dzienne, rozporządze­

nia , listy konfidencyonalne, instrukcye, sło­

wem całe bióro nowego rządu, jaki zamie­

rzał ustanowić. Lafon zaś wziął z sSbą ma­

łe tylko zawiniątko z odzieżą świecką, która miała mu służyć do przebrania się.

Oba mimo ulewnego deszczu, wkrótce przybyli na ulicę Neuve-Saint Gilles, i w e­

szli do księdza Gaamagno, który z najży­

55

wszą niespokojnością na nich oczekiwał, wespół z kapralem Rateau i korrepetyto- rem Boutreu, przybyłemi już dawno na oznaczone miejsce schadzki. Rateau wy­

dał Maletowi hasło wojskowe, o którem wywiedzie się potrafił.

Lafon chcąc zdaleka tylko przypatrywać się wypadkom, przez ostrożność powie­

dział Maletowi, iż skoczywszy z muru, strą­

cił sobie nogę, a to żeby mióe powód do pozostania w odwodzie. Pierwsze jego sło­

wa w mieszkaniu hiszpańskiego księdza, do którego wszedł kulejąc, były:

— Ach! mój Boże! myśliłem że tu nigdy nie 'dowlokę się.

— Cóż ci jest, kochany bracie? spytał Caamagno ?

-— Niestety! wywichnąłem sobie nogę przeskakując mur.

— Pocóż było, mości Lafon, przeskaki­

wać mur, — rzekł Rateau — i przychodzić o tej porze, kiedy tu niema kogo spowiadać?

Malet przerwał rozmowę, pytając Caa- magno, czy przedmioty które miały być przysłane „od rządu“ , już przyniesione.

Za całą odpowiedź Hiszpan wskazał na tłomok leżący w kącie. Malet skwapliwie go otworzył i wyjął dwa mundury, jeden generała, drugi ądjutanta, dwa pałasze, parę krucic, szarfę kommisarza policyi, a obracając się do Rateau i Boutreux:.

— Panowie — rzekł — wielką nowinę wam zwiastuję. Cesarz nieżyjc!

— Ach! co za nieszczęście!— zawołał Rateau, porywając się z krzesła.

— Nie koniec na tśm — mówił dalój Ma­

let,— Senat uznał za konieczne uczynić nie­

które zmiany w kształcie Rządu i zastąpić kilku urzędników, jakoto: komendanta Pa­

57

ryża, ministra i prefekta policyi, osobami, na których patryotyzm i gorliwość może rachować. Mnie powierzył wykonanie te­

go; oto pismo mianujące mnie genera­

łem, z pełną władzą działania w imieniu Senatu.

Potem zwracając się do Rateau, rzekł:

— Kapralu Rateau, życzyłbyś awansu ?

— Tak jest, generale, w ogólności w oj­

skowi, a w szczególności kaprale nic inne­

go bardziej sobie nie życzą.

— Otóż, na moje prośby minister W o j­

ny mianował cię moim adjutantem, w sto­

pniu porucznika.

— Ja! oficerem, adjutantem! —-zawołał Rateau, skacząc z radości i klaszcząc w rę­

ce .—-Co za szczęście. Niech żyje Cesarz!

— On umarł! mówię c i,— krzyknąłMa­

let grzmiącym głosem. — Jutro otrzymasz patent. Oto masz mundur oficerski, ubierz

58

się. Potem obracając się do Boutreux, mó­

w ił:

— W edług danej mi instrukcyi, winie- nem mieć przy sobie urzędnika dla ogłasza­

nia postanowień senatu; skutkiem udzielo­

nej mi nadzwyczajnej władzy, mogę cię panie, mianować kommisarzem policyi ; czy przyjmiesz ten urząd?

— Tak, generale.

— W eź więc tę szarfę i pójdź za mną w imieniu prawa.

W chwili, kiedy Malet i dwaj jego zwo­

lennicy, ubrawszy się w mundury, zabie­

ra! i się do wyjścia, gwar jakiś dał się sły- szćć w domu, Malet nadstawił ucha, La­

fon zbladł.

— Wielki Boże! czyliżbyśmy byli zdra­

dzeni? rzekł ostatni po cichu.

— Nie lękaj się, bracie — odpowiedział Caamagno— Bóg nas'ma w swojej opiece.

— Zdaje się, że idą na wschody — zi­

mno rzekł Malet — któżby przychodził o tej porze?

— Lokatorowie zapewne, co się spó­

źnili z powrotem — obojętnie odpowiedzią) Rateau.

— Lecz słyszę mówiących — zawołaj pomięszany mocno Lafon— uchodźmy ztąd.

— Nielgkajże się,Panie Lafon — rzekł Rateau tonem drwiącym — nikt ci tu nie myśli uczynić nic złego; widząc cię, można- by mniemać,że należysz do orszaku idącego na ścięcie.

— Słusznie m ówi, uspokój się— dodał Malet po cichu, biorąc Lafona za rękę; — jeśli jesteśmy odkryci, ucieczka na nic się nie przyda: czyliż nie przededrzwiami znaj­

duje się gilotyna?

W rzeczy samej byli to dwaj

lokatoro-w ie , zecery z drukarni, lokatoro-wracający trochę podchmieleni.

Malet z towarzyszami wyszedł na ulicę Neuye-Saint-Gilles zostawiwszy w domu Lafona i Caamagno, o którym już więcśj nie było słychać potem 1 i udał się ku naj~

bliższym koszarom przy ulicy Popiucourt, , zajmowanym przez dziesiątą kohortę.

Było już około drugiej godziny po pół­

nocy.

Malet zbliżył się do bramy koszar i rzekł;

— Przychodzę odj komendanta Paryża.

Otworzono bramę , łecz dowiedziawszy się że nieznajomy mu dowódzca Soulier nie mieszka w koszarach, kazał zaprowa­

dzić siebie do jego mieszkania jednemu żoł­

1 Ksiądz ten w roku 1830 liczył się między duchownemi parafii Świętego Gerw azego w Pa­

ryżu.

nierzowi i zameldował się pod nazwiskiett generała Łamotte.

— D ow ódzco! — rzekł do półkownika Souiier, którego zastał chorego na mocną gorączkę — przychodzę z wielką nowiną, o której, jak widzę, nie wiesz. Cesarz zginął pod murami Moskwy w dniu 9 tego mie­

siąca. O to rozkaz Senatu do ciebie, pół- kowniku.

I rzucił na łóżko pakiet obejmujący mnie­

many dekret senatu, proklamacyg do żoł­

nierzy i nominacyą Souiier na generała bry­

gady.

Souiier ujrzawszy generała, chciał po­

wstać, lecz na słowa: „Cesarz nieżyje!“

odpadł na łóżko prawie bez przytomności, powtarzając z boleścią:

— Cesarz nie żyje! o nieba! co za nie­

szczęście!

— Niestety! co za nieszczęście! — po-6

wtórzył Rateau — wszyscy toż samo mó­

wią.

W tedy korzystając z pomieszania pół­

kownika Souiier, Malet rozłożył przed nim postanowienia Senatu, które, między inne- mi, mianowały generała Malet komendan­

tem Paryża, w miejsce Hulin’a; potem do­

dał:

— D owódzco, rozkaż swojćj kohorcie

— D owódzco, rozkaż swojćj kohorcie

Powiązane dokumenty