Od czasów głośnej trajedyi Felińskiego, stała się bo-
haterka opowiadania naszego jedną, z najmilszych postaci
fantazyi polskićj. Wiele tśż innych jeszcze prac poetycznych
przyczyniło się do tóm głębszego wpojenia nam jej rysów. Obok Barbary Radziwiłłównę.) Felińskiego, przechowała się trajedya tegoż samego nazwiska pióra Wężyka. Póź
niej jął się tegoż przedmiotu, acz z innej strony, D.
Ma-gnuszewski, autor Barbary jeszcze Gasztotdowej żony.
Obecnie zapowiedziały doniesienia literackie nowy poemat
pod napisem BarbaraRadziwiłłówna, utworu A.E. Odyńca.
Wespół z dramatem ubiegała się także powieść o oddanie
swojego hołdu tej nadobnej dziejów naszych ofierze. Po
mijając różne mniej pamiętne powieści wjęzyku francuzkim
i polskim, przytoczym tu przedewszystkiem wielkie dzieło
A. Bronikowskiego Hippolil Boratyński, malujące śmia łym pędzlem dzieje Barbary. Oswojeni z tymi utworami
czytelnicy, mniemają znać dokładnie historyą pięknej żony
Augusta. Atoli znają oni właściwie tylko poetyczną Bar barę, tylko dowolnie przemoczony, cząstkowy, fantastyczny
przerys jej dziejów. Właściwe ich sceny, opisane po więk szej części własnemi słowy głównych osób i widzów tego
romantycznego dramatu, słowami mnogich listów Augusta, Barbary, Radziwiłłów i t. d., zawartemi w szacownych zbio rach historycznych, jako osobliwie w Michała Balińskiego
Pamiętnikach o Królowej Barbarze, właściwe miejsce i oko
liczność całego, ciągu wypadków są w ogóle zbyt mało
znane. Chcielibyśmy tu przypomnieć je czytelnikom. Ozna
czając zaś tak wyraźnie historyczną intencyę tego opo
przyto-142 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
ezone w niem szczegóły są umiejętnie prawdziwe i auten
tyczne. Nawet drobnostki jak jaskier i fiołki w ogrodzie
Radziwiłłowskim, formę listów Barbary, barwę jej sukni,
wzięliśmy w każdym razie z ówczesnych korrespondencyj, rejestrów, pamiętników i różnorakich zapisków. Nie bę- dziem jednak cytować tych źródeł poszczególnie przy każ
dej wzmiance, ponieważ przyszłoby nam tylko odwoływać się ustawicznie do owych wybornych Pamiętników Baliń
skiego, gdzie wszystkie prawie nasze źródła w 2-ch tomach
są zgromadzone. Im to przynależy wszelka zasługa erudy-
cyi; z naszój strony przybywa tylko chęć wyboru i układu
szczegółów.
I. Schadzki.
Wyjeżdżając przed trzema wieki, w r. 1545,
wscho-dnio-północnym gościńcem za bramy miasta Wilna, widzia łeś po lewój stronie wzdłuż brzegów Wilii, naprzód niższy zamek królewski, oparty o wysokie mury kościoła katedral
nego, a tuż poniżej obszerny dwór Radziwiłłowski, otoczony
dokoła drzewami rozległego ogrodu. Jedyny przedział mię dzy temi obudwoma gmachami tworzyła niezbyt szeroka ulica z rzeczką Wilenką, która jednśm ze swoich ramion
opływając cały zamek królewski, wpadała tu do Wilii. Na zamku przebywał młodszy król Zygmunt, 25-letni młodzie
niec, mający powierzone sobie rządy W. Xięztwa, od Kilku miesięcy wdowiec po swojej piórwszej małżonce, Rakuszance Elżbiecie. Dwór Radziwiłłowski służył za mieszkanie dwom
dostojnym, a również owdowiałym paniom. Piórwszą była pani kasztelanowa wileńska, wdowapopanuwileńskimi het manie W. X. lit., Jerzym Radziwille, z małopolskiego domu Kolanków Wolskich, kasztelanka sędomierska; drugą, jej
córka, młoda, 25-letnia wojewodzina trocka, wdowa po sta
rym wojewodzie trockim Gasztołdzie. Ponieważ pan wileń ski przed czterą, wojewoda zaś trocki przed trzema laty umarł, przoto skończyły już obiedwie panie żałobę swoją
i bywały od dłuższego czasu w kompaniach. Zdarzyło się
im nawet gościć w roku zeszłym kilkakrotnie na pokojach zamkowych, które przed śmiercią młodój królowej Elżbiety
SZKICE HISTORYCZNE. 131 obok klęczącego u drzwi Węgra z kościoła i dopiero na
dworze, pod bożśm niebem wolniej odetchbął.
Jak nasz Krzyżak w tśj chwili, tak wielu Krzyżaków przed nim, tak wielu gościną w Krakowie bawiących Niem
ców, zwłaszcza Prusaków, opuszczało co rok z oburzeniem
katedrę na Wawelu. Domowe podanie o brodach w Krako
wie ciągnęło ich za przybyciem tamże ciekawie do kościoła, a doznany wkościele widok, opisywany zprzestrachem ro
dzinie i przyjaciołom w domu, dodawał coraz więcój wiaro-
godności podaniu. Niebawem stało się ono świętym artyku
łem wiary „ludowej." Azakorzeniwszy się w.ludzie, w ży ciu przeszło ona także w literaturę, w kroniki. Który tylko
kronikarz pruski opisywał odtąd bitwę Grunwaldzką, każdy
miał się święcie do obowiązku przytoczenia szczegółu, iż
zabitym mistrzowi i komturom brody ze skurą odciętoi w Kra
kowie na zamku wofierze zawieszono. Znajdziesz tę wiado mość we wszystkich głównych pisarzach z końcapiętnastego
i pierwszej połowy szesnastego stulecia, w szczególności:
Symona Grunaua Kronice pruskiśj, Tract. XIV. C. XII.
§ 3. (Voigt Histor. Prus. VII) w Kaspra Schiitza Histo-
ryi pruskiej, str. 102, w Kaspra Henneb ergera Opisaniu Prus str. 300.
Nie dość na tern. Jużto swoją ustną, jużto pisemną drogą, rozeszło się straszne podanie niemieckiepoza granice
swojej ojczyzny, po stronach okolicznych. I tak np. doszło ono aż na Ruś, do uszu albo oczu autora wydanój niedawno przez szanownego Teodora Narbutta kroniki ruskiej z 15-go
lub 16-go wieku, zwanej powszechnie: „Kroniką litewską
Bychowca." Jakby od naszego przerażonego Krzyżaka oświe
cony, lub jakby wiadomość swoją dosłownie z przytoczonych
powyżej kronikarzów pruskich przepisał, opowiada ten lato- pisiec litewski (wydanie z r. 1846 str. rękop. 77—78).
„Polowicu choruhwej nemeckick i borody Mistrowu i wsichkunlorówjeho zmer twych obodrawszy, polowicu w ziali,
do Polski a polowicu do Litwy, hde toje borody i choruhwi.
w zamku krakowskom w cerkwi św. Stanisława, a w T'I ilni
takie u św. Stanisława zawieszony sut.11
Wreście, rozpleniwszy się tym sposobem po przestrzeni
132 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
czasu. Wiek 16-ty podał ją 19-mu; Grunau, Schiitz, Henne- berger - Kotzebuemu. I ten w swojej „Dawniejszej histo-
ryi Prus“ tom III, str. 372, nie pominął krwawćj pa miątki w kościele katedralnym krakowskim, nie omieszkał wzdrygnąć się nad okrucieństwem Polaków. Jeszcze tylko
potrzeba było, aby podanie pruskie, podbiwszy sobie tyle
zdań, tyle ziem, tyle wieków, zliołdowało ostatecznie wiarę samych Polaków. Iowo zdarzyło się przed kilkunastu laty: '
iżzacnyTeodor Narbutt, autor 9-tomowćj Historyi Litewskiej, jedynego w swoimrodzaju a w naszych stronach, ze wstydem wyznać przychodzi, prawie wcale nieznanego dzieła, praco wał właśnie nad tomemszóstym, a w nim nad historyą bitwy grunwaldzkiej. Opisując śmierć wielkiego mistrza Ulryka, nie •
wiedział zrazu, czy ma przyjąć wiadomość o jego i komtu- rów brodach odciętych: gdy wtćm przypomniałsobie zdarze
nie swojej własnej młodości, które rozstrzygnęło jego nie- ’
pewność. Dla zabawnej treści tego młodocianego wspomnie
nia, przytaczamy je tu wlasnemi słowy autora, jakdłio wje-<o
„Historyi Litwy,“ w 6-m tomie, 6-m dodatku? na str. 45—47
jest umieszczone.
„Pamiętam"—mówi czcigodny dziajopis Litwy —, gdym jeszcze chodził do szkół w Wilnie, jak opowiadał przed oj cem moim ksiądz Korzeniewski, proboszcz kościoła św. Jana i zawiadowca przy fabryce kościoła katedralnego, mój kre
wny po matce: Po przeniesieniu nabożeństwa, mówił on
z tego kościoła do św. Jana, skarbiec kościelny, ulokowany wjedym ze składów kapitulnych, pod ostatnie czasy zamie
szali krajowych i po zgonie księdza biskupa Massalskiego, przyszedł wwielki nieporządek. W końcu gdy wejście do miasta wojska rossyjskiegozagrażać poczęło, rozmaici urzęd nicy kapitulni, obawiając się o reszty bogactw kościelnych
loztiatę, pobrali do przechowania paki i kufry bedace w skarbcu. Jeden z niższych tych urzędników, rozumiejąc
ze lo jest skryty podział, prawem własności, gdyż w nocy
rZGCZy dU UtryCia Przed okiem ™potrzeb-
do skład kaWrW’ Staiał S1§ C°Ś na SW0J’^ CZgŚĆ d0Stać- Trafił do składu podciemny wieczóri tam znalazłszy jeszcze ogromną
SZKICE HISTORYCZNE.
133
„iż
da-Z“TmiSiS“r'e? 1,52:11 «
l»m do „„jogo mie^Loi“Skarb ta "r!!e“
-toia ^wierzył się swej troski jednemu przełożonemu ™
wn-'-TAleVamiętaj ksieże.“-mawiał przełożony
™»«O°Z mieTW wWilnie 1 '™Ie »» ™ ™«y
pozostało. Być mogło, że i ta skrzynia do tej kollekcyi kójoiC LrHo1”'-/'21' miejSCU ŚWiste“
SP^-- ojme, dziś kto wie, co z mej wykłuć się może Lenić!
Łe‘‘PrZy k°ŚCiele P°stawić- lul) odesłać ad locum prl
hv.M KSI!dZ na drugi.e Postał. Lecz miejsce skarbcu iuż
nvch Zajg e lla skład gipsów, marmurów połamanyoli i
róż-Xe±X TT ZdarZył.Sig Wkrótce i 'rzeci
po-zrobił wniosek T* opowiadan 0 dziwnej szkatule,
ziooił wniosek, ze przełożony przesadzone rzeczy wymyślił zapewne aby się wjego ręce dostał ten skarb Z ty
Wnet „6C doradzi! „dbid i „bMJż oo jc3t w ibdku 8
Moslibr do”™- ““ ~ rzek! ksiądz.
-WPantóS‘o 7 P""'”””1"- - „Albdż to Fan dziś o tern sig dowiedziałeś? Wiedzże że i a od
Kem ItytoÓS JUŻ °d tyg°dnia 0
o tein.“ 7 1 szukałemzręczności wybadania u WPana bliżej
W, 1p krzyszl'0 więc do tego, że ksiądz udał się do biskuna rzecz cała 7 n Z“'ZQdzajaceS° dyecezyą podówczas,, wyznał
pyty wał śmiałT TrTCie SZkatUły- Biskup długo wy-
T , J T J zksiędza, w końcu zebrawszy kilku z o-
134 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
„Jakież było zdziwienie nasze, — mówił ksiądz Korze
niewski, obecny przy tćm,— kiedyśmy oprócz niezmiernej ilości pyłu, przykrywającego zawinięcie, nic więcój nie zna leźli. W rzeczy samej to zawinięcie zdawało się magicznym, lekkie, obwiązane porwanymi sznurami kolorowego jedwabiu
rozmaitej grubości; najcieńszy był jak palec, inne splecione po szmuklersku. Po rozwinięciu postrzegliśmy, że to były
szczątki chorągwi i chorągiewek. Inne miały ślad fręzlów złotych, srebrnych i kutasów, na innych były naszyte jakieś
znaki, niewyrozumiałe dla dawności i zepsucia. Ten zaś cały pęk gałganów obejmował w sobie rzecz dziwną. Był to sznur pleciony zjedwabiu czerwonego, długi więcej sążnia,
do którego wplecione były na długości około półpięta łok
cia, brody ludzkie rozmaitej długości i barwy, prosto jakby ze skóry odarte, siwe, czarne, ryże i t. d. Nikt nie umiał objaśnić, coby ten feston z bród znaczył. Jedni wno
sili, że to jakiś zabytek z czasów poganizmu; drudzy, że Żydom kiedyś za jakieś świętokradztwo odartopopiół brody ze skórą żywym-, i te na pamiątkę zachowane być musiały przy kościele, razem z trofeami zwycięztw, których szcząt
kiem były owe chorągwie. “
„Rzecz poszłaby w zapomnienie wieczne1'—kończy sza
nowny Narbutt —„gdybym nie znalazł w kronice rękopisnćj
litewskiej Bychowca str. 77—78wyraźnego śladu o brodach krzyżackich podczas bitwy pod Grunwaldem z poległych przełożonych zdartych. Były więc te brody w kościele katedralnym wileńskimzawieszone razem z chorągwi połową. Lecz tak już dawno zdjęto pamiątki te, że nikt o nich nie pamiętał. Nawet podanie poszło w zapomnienie. Stało się to zdjęcie zapewne podczas przerabiania kościoła po poża rze, w r. 1610 przydarzonym. Przeto mogło leżeć w skrzyni okutćj sto ośmdziesiąt i kilka lat. Gdzieby się podziałynie wiem; gdyż i ksiądz Korzeniewski już nie żyje. Możew skła
dach kapitulnych czy katedralnych, znalazłby się ślad jaki
SZKICE HISTORYCZNE.
„De Jagellomim familia,'* w Pistoryusza Zbiorze do his-toryi polskiśj służącym, w tomie II, na str. 288. *)
) Oto początek i koniec własnych słów Deciusza: „Ridebam ego face tom m prosimis Sigismundi regis nuptiis mihi injectam a Mar-
chiano inilite ąuaestionem... ąuod in templis yidisset Maryanorum
olim.caesorom militum crines atąue barbas certis hastis ad Divi
Stanislai tumulum affixas apparere Verum ego quod Tartarorom
signa essent et caudae, quae Turcorum Tartaroromąue imperato
rom atąue ducum eąuorum collis affiguntur ex partis victoriis...
SZKICE HISTORYCZNE. 143 bizmiały ustawicznemi ucztami. Nie przyszło jednak wów czas do żadnego przyjaźniejszęgo zbliżenia między zamkiem a dworem, a z niedawną śmiercią królowój, ‘'przerywającą
szereg dotychczasowych festynów dworskich, przerwały się także wszelkie pomiędzy nimi stosunki.
Zmarła królowa, jakkolwiek piękna, cnotliwa i po wszechnie wielbiona, nie posiadał miłości-, swego młodego
małżonka. Ztąd nie bolał on srodze po jój stracie, a będąc nadzwyczajnie czynnym i lubiąc wielce zabawy, znosił
z trudnością posępność obowiązkowój po Elżbiecie żałoby.
Widząc to młodzi panowie otaczający Zygmunta Augusta, starali się wszelkimi sposobyrozweselić się nieco. Wmiejsce publicznych festynów dworskich nastąpiły teraz prywatne
igraszki i krotofile, w których młody król zapomniał z to warzyszami o wielkiej różnicy stanu i folgował chciwieucie
sze. W rzędzietych towarzyszów można wymienić Stanisława Kiezgałłę, stolnika w. litewsk., szwagra Mikołaja Radzi
wiłła Czarnego, stryjecznego brata pani wojewodziny troc kiej, i Stanisława Dowojnę, podówczas starostę mereckiego, później wojewodę połockiego, również bratanka Radziwiłłów.’
Osobliwie ten ostatni, dworak przebiegły, obeznany z rze miosłem lekarskiśm, pełen sekretów i sentencyj medycz nych, zresztą dwujęzycznik i krętacz, dbał o zadowolenie
młodego króla. W gronie takich towarzyszy bywała często
mowa o najpiękniejszych kobićtach w kraju. Jednego razu wspomniano panią . wojewodzinę trocką. Król przypomniał
ją sobie niewyraźnie z przeszłorocznych festynów. Głośne pochwały, oddawane niezrównanym wdziękom wojewodziny, skłoniły króla do ponowienia sobie jej miłego widoku. Oto
czony gronem szlachetnśj młodzieży dworskiój udał się Au
gust w odwiedziny do sąsiedniego dworu Radziwiłłowskiego. Gościnna wycieczka króla przyniosła obudwóm stronom wielką przyjemność. Zygmunt August przekonał się o rzad
kich w istocie wdziękach pani wojewodziny, którym jakkol wiek wjbiedny, nic zarzucić nie umiał. Jej nadzwyczajnie regularne rysy twarzy, alabastrowa cera, delikatna budowa
wiotkiej postaci, byłyto jeszcze zalety które zpanią woje wodziną.dzieliło wiele szlachetnych córek Litwy. Ale czćm
144
DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
to była jój niewymowna słodycz wejrzenia, będąca w miłej harmonii z łagodnością jej mowy, z nadobną nawet powol
nością jój ruchów. Widząc ją zdała, można było w tych spokojnych wdziękach upatrzyć brak potrzebnej do ich uzu
pełnienia żywości charakteru. Bliższe jednak wpatrzenie się w, piękne oblicze pani wojewodziny, zapoznając z jój peł-
nem głębokiego marzenia okiem, z promienną dumą jój wy niosłegoczoła, odsłaniało za to skarb innych, wspanialszych wdzięków. Zamiast żywości zewnętrznej, ileż najpiękniej
szego życia, bo życia duszy, jaśniało w tóm zamyślonem oku.
ocienionym lekko narysowaną rzęsą! Klasztorne wychowanie
pań polskichnakazywało im zazwyczaj ukrywać światło tego
wewnętrznego życia pod korcem pobożnej skromności i po kory. Wdowi stan pani wojewodziny, nie pozbawiając ją uroku młodój dziewicy, pozwalał przebijać się temu światłu w śinielszóm niekiedy spojrzeniu oka, w wyrazistszym tonie
słowa tkliwego. Nadto było wychowanie niewieście daleko
swobodniejsze w Litwie niż w Polsce; zląd ^eż panie litew skie znały się, oddawna na sztuce nadobnego uwydatniania
swych wdzięków, jeżeli nie chcemy powiedzieć, osidływania nimi serc męzkich. Mogła tedy piękna litewska wdowa tóm
snadniej zająć młodego króla polskiego, ile że on śród ognis
tych spojrzeń włoskiego fraucymeru swej matki Bony wy-losłszy, a klasztornym zwyczajnie ułożeniem córek Korony zniechęcony ku paniom polskim, pragnął właśnie swobod niejszego objawu wdzięków i uczuć niewieścich. Teraz zna
lazł on tę swobodę, obfitego życia wnętrznego, połączoną w nader uroczy sposób z naturalną skromnością łagodnego usposobienia i ucieszył się tóm, jakby na widok najpowab niejszej jaką mu się kiedyś ujrzóć podarzyło piękności.
Podobnież i wrażenie, sprawione obecnością Augusta,
nie było wzajem niepomyślne królowi. Wysmukły słusznego’
wzrostu młodzieniec, pociągłej melancholijnej twarzy, wznio słego czoła, kruczego włosa, nie potrzebował być królem,
aby się mógł podobać. Blask korony upiększał go dwójna
sób w oczach matki i córki. Obiedwie oczekiwały z cieka
wością, czy też odwiedziny królewskie wkrótce się powtórzą.
Odwiedziny powtórzyły się. Owszóm, powtarzały się
SZKICE HISTORYCZNE.
145
za’Z-i741pan°’ ?JSl^pka 11 matki i córki jakiemuś dziwnemu śli "tec/Tl f6 mi,an0 J'eszCze Powierzyć sobie swych
my-„ra, i Pieta. wjeUi^
zajmowały się widocznie coraz troskliwszym uprzyieinnia-em kiolowi odwiedzin we dworzeRadziwiłłowskim baczyły
czytana z nich wieść zdała się być dość pewną aby ośmie
z có“£ i°iWyrzeczenia wP°UM umowie
coiką słowa miłości królewskiej. Pani wojewodzina wie-™otćm 16piej mż matka’ ale ™ nie mówiła. Stała sie
ylko nieco weselszą i żywszą, co młodego króla tćmwiecćj
zachwycało. "
Jawna już dla rodziny miłość króla w wojewodzinie
mogła wprawdzie zadziwiać, lecz nie obrażać. Córka domu
Radziwiłłów me zdała od tronu urodziła się. Niepodobna jej było zostać miłośnicą królewską, lecz podobna było
ko-onie uwieńczyć jej skroń książęcą. Toć pradziad młodego
m? /UgU8ta, Jagiełł°’ P°dzielił si§ tronem z nieza.
Szlachciank% P°1SM; dla czegożby prawnuk
. i S? ZSązku z P^kną córą rodziny, ważącej potęgą
łowSi °S{ kraj* s7°jeg0’ Niel§kał si§ wi§c dwór
Radziwił-mwski żadnego ztąd uszczerbku swój dobrćj sławie; ale
spo-nk niJgS5tego, o czern był pewnym, że się nie sta-o 2 1 f r°™ieŻ °bojgt1^ spokojnością myśleć
tern, co Slg stac mogło_ Możliwość ślubnegQ poł^czeQia kiola z wojewodziną zajęła głównie umysły Radziwiłłów.
Postanowiono zezwolić na wszystko, coby króla przyzwy czajało do towarzystwa wojewodziny. Matka kasztelanowa nie środków81V\aWet rStf2ymaĆ Od zasi^“enia rady i pomocy Siodków nadziemskich. Czy to dla zbadania losów przy- krófow vCZynS7°h d°jŚCia sposobów’ którymiby młoda -miłość
-newska dała się rozżarzyć i utrzymać, udawała się stara 0 sztuk magicznych, praktykowała z wróżkami litewskiemi
Niemcem, Ha§nerem> g«sła i czary, sprowadziła
wet az z Błonia pod Warszawą, jakąś sławną wróżkę w tym celu. Bracia wojewodziny, Mikołaj Rudy, podczaszy
. ’ it., lodzony, i Mikołaj Czarny, marszałek w. lit., stry jeczny, naturalni opiekunowiewdowy, patrzyli z pobłażaniem
na zalecanie sig króla do siostry. Jeśliż matka i bracia dla
Dzieła Karola Szajnochy T 1.
146 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
korony córki i siostry tyle wyrozumienia i względów mieli,
dziwnaż, iż sama wojewodzina lubowała w nadziei tego za szczytu, który jej własną skroń miał ozdobić?
Toteż długo już ciągnęła się znajomość Zygmunta Au
gusta z wojewodziną trocką. Z czasem odwidziny ceremo
nialne zamieniły się w poufne schadzki prywatne. Dawno
już wyznał w nich August miłośćswoją wejewodzinie i otrzy mał znak wzajemności. Miało to przecież być tajemnicą
przed matką i braćmi. Takaż tajemnica osłoniła takżecoraz
częstsze schadzki miłosne. Odbywały się one w ogrodzie
dworu Radziwiłłowskiego. Dla ułatwienia ich sobie, kazał młody król zbudować most na Wilence5, przedzielającśj za
mek od dworu. Tymto mostem, łączącym prawie bezpośred
nio tylną furtę zamku niższego z furtą Radziwiłłowską, po spieszał król wieczorami do ulubionego ogrodu. Byłto ob szerny ogród włoski, otoczony cienistemi szpalerami litew skich lip i jodeł. W tylnśj części ogrodu znajdowały się roz ległe sady wiszeń, jabłoni i innych drzew owocowych. Bliż
sza pałacu część błyszczała rybnemi sadzawkami. Dokoła wód kwitnęły rozmaite rodzaje kwiatów, zasadzanych w duże
bukiety. Tu woniały krzewy bzu, rozmarynu i nardów, tam
jaskra i bukszpanu, owdzie lawendy i fiołków. Cały ogród, z swoim przepychem roślin, z wznoszącym się w środku pa łacem, wystawionym niedawno przez architektów włoskich,
z niezwykłego podówczas materyału, bo z cegieł, uchodził
w oczach tamtowiekowśj Litwy za dziw cudzoziemskiej
wy-tworności i elegancyi. Odpowiadała im tóż delikatność uczuć
pary miłośnej, szukającej schronienia w cieniach ogrodu. Znany melancholijny temperament Augusta i łagodne, do
marzenia i samotnych dumań skłonne usposobienie wojewo
dziny, wykluczały z tych schadzek wszelką zmysłowość i na miętność. Trefiła je obca tym północnymstronom
sentymen-talność, zaszczepiona obojgu kochankom wczesną edukacyą włoską, przystającą nader zgodnie do wrodzonej miękkości
serc. Gdyż i pani wojewodzinaotrzymała wychowanie w duchu'
dworu królowej Bony, a niejedno z tajnych słówek miłości
włoskim szeptało dźwiękiem. Niejedna tćż z słodkich nie
spodzianek tego miłośnego pożyciaobdarzała kochankę i kraj
połud-SZKICE HISTORYCZNE. 147 niowych. I jak najromantyczniejszy onego wieku czciciel
płci pięknej, rycerski król Francyi, Franciszek I, mało co przedtem zaprowadził łabędziena Sekwanie, tak i wytworny syn Bony ucieszył jednego razu kochankę niespodzianym
widokiem sprowadzonych przez się łabędzi. Osadzone na małej, wierzbowemi krzewy porosłej wyspie Willi, w pobliżu ogroduEadziwiłłowskiego, były one długo dla miastaWilna
wdzięczną, pumiątką miłości młodego króla.