IV, Droga do korony
V. Na zamku krakowskim
OsiągnęływięcżyczeniaBarbary bardzo bliski ostatecz
nego zamysłu stopień. Śród ciągłego smucenia i utęsk
nienia przebyła oblubienica królewska w tym pierwszym rokuswojój miłości cierniową drogęz „więzienia dubińskiego11
na zamek wielkoksiążęcy, z zamku niższego na ziemię ko
174 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
mowną też radością, przejmowała ta ostatnia meta podróży. Zaledwie z przybyciem króla do Korczyna pewną stało się rzeczą, iż nazajutrz wyruszą królestwo do Krakowa, zaraz
pospieszyła uszczęśliwiona Barbara donieść tę błogą wieść własnoręcznym listem do Litwy, bratu Mikołajowi Rudemu, który pod ten czas opuścić musiał królowę. Rozgoszczenie się na zamku krakowskim wita ochmistrz dworu Barbary, kasztelan lubelski Maciejowski, wliście do podczaszego lit., głębokiem wynurzeniem wesela: „Oto odetchnęła już dusza
moja, gdyżeśmy do tego przecie dopłynęli, z czego już wi
dzę, iż wszyscy ludzie więcej uciechy biorą, aniżeliśmy się nadziewali.11 A w drugim liście donosząc, jak ten i ów, któ
rzy niedawno małżeństwu królewskiemu bluźnili, teraz na
widok niezłomnej stałości króla miękną w swoim oporze i „zabierają znów łasce pańskićj i radziby nazad by jeno
mogli nawrócić,“ pisze uradowany ochmistrz bratukrólowej
„za pewne, żem już i sam odświeżał i prawie odmłódł, wi
dząc i słysząc ku jakiemu się końcu wyjaśniają rzeczy jego
k. m. Imam da-li Pan Bóg tę zupełną nadzieję, że się one nasze smutki i nowomiejskie wzdychania w radość a wesele
wryclile przemienić muszą.11 Tak żywa uciecha ochmistrza
dworu pozwala nam brać miarę o radości Barbary na zamku
krakowskim.
I były wszelkie powody do uciechy. Osadzenie mał
żonki w stołecznym pałacu królów, najjawniejszy dowód ni-czem niezachwianej wytrwałości Augusta, uderzyło umysły
urokiem czynu dokonanego. Brak realnych pobudek do oporu przeciw Barbarze nadał temuż czynowi jeszcze więk
szego znaczenia. Jedno i drugie wywołało temżywszą grę
trzeciej sprężynyumysłowej, gry tak żywej u nas w każdym wieku, żyłki zmienności. Współdziałaniu tychczynników mo
ralnych dopomagały nadto coraz nowe wiadomości, spra
wiając bardzo pomyślne dla sprawy małżeństwa królewskiego
wrażenie. Jedną z takich była wiadomość nowego dowodu
stałości króla. W dziesięć tygodni po zamieszkaniu Bar bary na zamku, uświęcił Zygmunt August swój związek małżeński uroczystymaktem oprawy dla królowej, publicznie
z rozkazu króla ogłoszonym w stolicy, a nadającym Barba
SZKICE HISTORYCZNE. 175 wieńskim, i wielą innemi miastami i dworami w Litwie i na Żmudzi, z wszystkimi płynącymi z nich dochodami i bo-gactwy. Druga wiadomość oznajmiła krajowi upokorzenie się zuchwałego Stadnickiego, który założywszy excepcyą przeciw prawowitości sądów królewskich i zapozwany o to przez
króla, poddał się w końcu majestatowi królewskiemu i wpu- blicznej, solennej scenie, ze skruchą przeprosił Zygmunta. Późniejsza wreszcie wiadomość zwiastowała podobnież prze
jednanie najmożniejszego z nieprzyjaciół królewskich, woje
wody krakowskiego, Piotra Kmity. Po dość długiej
opozy-cyi uległ on naostatek wpływowi okoliczności, uniżył się
Barbarze wKrakowie, odwidził wraz z żoną królestwo oboje w Niepołomicach i uprosił sobie tam zaszczyt podejmowa-
wania wzajem króla i królowej u siebie, w swoim zamku Wiśniczu, błyszczącym z tego powodu przez dni kilka tru
dnym do opisania przepychem najkosztowniejszych uczt, igraszek i cudów gościnności. Gdy tak potężni przeciwnicy
głowę przed królem i królową schylili, nie dziw, że cała rzesza ich popleczników, tłumy bezmyślnych naśladowców5
przechodziły na stronę łaski królewskiej. Jak niedawno pod
koniec roku 1548, wszystko bez dostatecznej przyczyny za-
wrzało dziką żądzą rozerwania ślubów królewskich, tak te
raz w ciągu roku 1549 zajaśniały wszelkie serca również bez dostatecznego powodu, jak słońce po przesunięciu się
przypadkowego obłoku, niespodziewaną życzliwością parze
królewskiej. Czarna tuczą piotrkowska, grożąca zupełną za
gładą, przemknęła wprawdzie bez deszczu, ale któż mógł
być pewnym, że nie zginie w jej gromobiciu. Kto drżałpod
jój chłodnym, ciemnym przeciągiem, ten miał wszelkie po
wody radować się z słonecznój teraz pogody. Słusznie też cieszył się zniej tak serdecznie ów ochmistrz dworu Bar bary i cieszyła się sama Barbara.
Ale jakże dziwną była ta jej uciecha! Jak cały jej los
dotychczasowy, tak i obecna jej radość niezwykłymi jaśniała rysy. Im głębsze, wnętrzniejsze było źródło, z którego ona
płynęła, tern mniej spodziewaną postacią zdumiała wszyst kich teraźniejsze zadowolenie królowśj. Widząc ją tak bliską
kresu ostatnich życzeń, a przecież zawsze jeszcze potrzebu jącą względów i życzliwości ludzkiej, aby ten kres ostatni
176 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
w rzeczy osiągnąć, wyobrażano sobie powszechnie, iż Bar bara podwójną dobrocią i uprzejmością zechce sobie pozys
kać i ubezpieczyć serca poddanych. Toć jej pierwsze wy
stąpienie na ziemi koronnśj, owa scena przywitania się Bar bary z królem pod Radomiem, tern najwięcej podobały się
wszystkim, iż świadczyły o pokorze i potulności nowśj kró
lowej. Tejże samej pokornśj słodyczy i uprzejmości oczeki wano od niśj także na zamku krakowskim. Tymczasem
ludzkieżądania i wyobrażenia płynęły wjednę stronę, a wro dzone usposobienie Barbary, pod wpływem następujących po sobie wypadków, wcale odmienny wzięło kierunek. Bar bara wydała się teraz oczom ludzkim dumną, nadętą, nie
przystępną. Ta sprzeczność pomiędzy tem, co według roz
sądnych oczekiwań ludzkich koniecznie nastąpić miało, a co
skutkiem danych zkądinąd warunków nastąpiło w rzeczy wistości,sprzeczność zachodząca prawdopodobnie nawet po
między własnymi zamiarami Barbary a nieuniknionemi
wy-nikłościami jej charakteru i losów, nadaje osobliwszy urok obecnemu ustępowi jej życia. Skupia się w nim tyle
różno-stronnych promieni światła, iż można go zaprawdę poczytać
za najpoetyczniejszą chwilę w życiu Barbary.
Jestto w całćj pełni tego wyrazu chwila zwycięztwa, szczęścia, pokoju, wypoczynku. Licząc ją od wjazdu na za
mek krakowski aż do najbliższego głośnego potem czynu,
do koronacyi, trwa ta słoneczna chwila blisko dwakroć tak długo jak cały dotychczasowy przeciąg małżeństwa królew skiego. Po tak licznych zmianach i wstrząśnieniach od wrześ
nia 1547, aż do lutego 1549» wypoczywa teraz skołatana
niepokojami Barbara, w zupełnej prawie zaciszy zewnątrz, od lutego 1549 aż do grudnia 1550, blisko dwa lata. Przez
cały ten czas, po tylokrotnym rozstawaniu się na długie ty
godnie i miesiące, żyli oboje kochankowie w nieprzerwanym już z sobą połączeniu. Temu szczęściu każdej powszedniej
miłości towarzyszyło drugie, niewątpliwie wyższe w oczach Barbary, szczęście uznania jej ślubów królewskich przez
cały naród. Brakującyjeszcze temuż uznaniu zaszczytostatni,
dyadem królewski, dość już pewny w przyszłości, aby nie mógł pobudzić więcej do bolesnych niepokojów i powątpie
SZKICE HISTORYCZNE. 177 kiem tęsknoty, który nie dozwalał przystępu przesytowi
fortuny, tym cieniem, który podnosił światło obrazu. A je
dno i drugie, ten dźwięk tęsknoty i ten cień przy świetle,
zdawały się tóm potrzebni ejszemi teraźniejszemu szczęściu
Barbary, im bardziśj ona w powszechności okazywała się
uzdolnioną, do biernego raczój utęskniania za szczęściem,
niźli czynnego używania go, do marzeń raczój niźli do na miętności. Wszystkie znane nam rysy charakteru i fizyono- mii Barbary, jój dziwnie rozmarzone spojrzenie oczu, jój
zewnętrzna powierzchowmość ruchów, jój wewnętrzny upór
wpewnóm zachceniu, wielokrotnie przez najbliższych świad ków zarzucany jój, wszystko wskazuje na taki temperament
melancholijny, wpowolnóm, upornóm, tęsknóm rozmiłowany
marzeniu. Jestto zawsze rodzajem omdlenia, czyli, jak
naj-przywiązańszy z tego czasu poufnik królowój, Stanisław
Ko-szucki, w liście do podczaszego litew. po łacinie wyraża się, rodzajem rozprzężenia umysłu, quaedam solutio animi, któ- reto osłabienie umysłowe wiąże się zwyczajnie, a wiązało
się zwłaszcza w tym razie, z wątłością, słabowitością ciała
Niechże to wątłe i słabowite ciało ulegnie w porze swojego
szczęścia rzeczywistemu cierpieniu fizycznemu, a owo roz
przężenie umysłu nabędzie ztąd oczywiście tóm jaskraw
szego pozoru, i sprawi, że sposób używania szczęścia przez
taki subtelny, marzący umysł przybierze w stanie istotnego
rozniemożenia się ciała, jeszcze dziwniejszy dla oczu ludz kich widok.
A stało się to właśnie w obecnym razie. Już w kilka dni po wyjeżdzie na zamek krakowski uczuła się Barbara dotkniętą cierpieniem fizycznóm, które jako dawną jój do legliwość dość lekce sobie ważono, i które też w rzeczybez
dalszych na pozór skutków minęło. Atoli w rok późniejroz
winął się zaról tych dawnych cierpień wniebezpieczną cho robę raka. Już wtedy, na dziewięć miesięcy przed spodzie
waną dopiero koronacyą, a na rok cały przed zgonem zna
lazło się życie królowój w niebezpieczeństwie. Trwało to
niebezpieczeństwo przez ciąg kilku tygodni. Listy króla z tój pory, pisane do brata Barbary, podczaszego lit. Mikołaja Rudego, tchną najczulszą niespokojnością. Ileż jednak
178 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
sądku i umiarkowania w tój boleści Zygmuntowej! Spotykają Augusta zwyczajnie pomówienia o zabobonną wiarę w moc
guseł, w cudowną pomoc czarowników i czarownic. I pod
czas tej śmiertelnej choroby Barbary daje się słyszeć
kilko-krotna wzmianka o takićj „w sztuce magicznśj dobrze
umie-jętnój niewieście, o babie, któraby była perita et bene t>er-
sata in arte incantamenlorum‘‘ zpolska: biegła w zdejmo waniu uroków. Ale nie król to, nie światły Zygmunt Au.
gust, zaleca i proteguje te czarodziejki. Wyprawia je kil
kakrotnie do siostry podczaszylit., Mikołaj Radziwiłł, wierny w tem zabobonnej wierze swojego kraju, Litwy, gdzie przy nierównie niższym stopniu oświaty przechowywały się jesz cze pod strzechą sielską i na dworze Radziwiłłowskim prze
sądne wyobrażenia o władzy czarów, uroków i guseł. Ze
strony Augusta ujmuje nas przeciwnie delikatność, z jaką
on, nie śmiąc odrzucić wprost ofiarowanej przez brata cza rodziejki litewskićj, odracza zawsze przysłanie jćj do Polski.
Aż wreszcie ulitował się Bóg pierwszego smutku Augusta
i dozwolił mu cieszyć się jeszcze przez trzynaście miesięcy
ukochaną małżonką. Barbara wyzdrowiała. Atoli niepodobna przypuszczać, aby zjadliwa, jdługo wewnątrz rozwijająca się
choroba nie wpłynęła także na umysłowe usposobienie kró lowej, tak przed samym wybuchem cierpienia, jako i po
nim. Przeco nietylko melancholijny sam z siebie tempera ment, nietylko nader bolesne doświadczenia i zgryzotypierw
szego roku związku z Augustem, alić jeszcze tajny wpływ tlejącej w zanadrzu choroby, przyłożyły się wespół do ujas-
krawienia obecnej pory szczęścia Barbary tak dziwno-barw- nem światłem, jakiem ona raziła wzroki spółczesnych a nie
wymownie żałośnie zachwycić może oko dzisiejsze.
Szczęście tryumfującej Barbary uśmiecha się do nas
wszelkimi wdziękami smutku. Radość z osiągnięcia królew
skiej stolicy na Wawelu opromieniona jest dokoła wspom
nieniem łez, wylanych w Dubinkach i Radomiu. Nadzieja bliskiej korony świeci na podścielonym całunie obawyśmierci. Już ta mara grobowa, wykarmiona dawną wątłością zdro
wia, cierpieniem i chorobą, głęboko zajrzała w duszę Bar barze. Odtąd wkażdśm spojrzeniu oka Barbary, w każdern jej zamyśleniu się, w każdym coraz powolniejszym, coraz
SZKICE HISTORYCZNE. 179 obojętniejszym o ziemię ruchu, przebija się cień tego śmier
telnego uroku. Atoli im jawniejszy, tem staranniej bywa on
zwykle ukrywany przed ludźmi, tajony w samotności. Ztąd
też i Barbara unosiła go rada w najsamotniejszą głąb’ swo
ich komnat królewskich. Ku największemu zdziwieniu ca
łego dworu opanowało królowę zamiłowanie odludności. Usu
wała się biedna na całe dnie i tygodnie z przed oczu dworu.
Wówczas każdy widok obcśj postaci ludzkiój bywał jśj
przykrym. „Kiedy się na pokoju zawrze" — donosi wierny
sekretarz Barbary, zacny Koszucki, panu podczaszemu lit.,
Mikołajowi Radziwiłłowi — „dzień albo kilkanaście już jej
nie widziść. Ani tam sługa wchodzi żaden, nakoniec i pana
Lubelskiego (ochmistrzadworu) nie wpuszczą. Zakołatawszy
musi bez wpuszczenia ze wstydem odejść." Nawet widok
panien przybocznych bywał nieraz natrętnym upragnieniu
zupełnej samotności. Wtedy niejednśj, która nie w porę ją
przerwała, niecierpliwe z ust królowśj padało słowo. Tylko
do Augusta utęskniała odludna jej posępność. Zdało się,
jakby w przeczuciu niedługiego z nim połączenia, chciała
Barbara daną sobie jeszcze porę żywota przeżyć z nim wy
łącznie wswej samotności. Trzymała go tśż ustawicznie przy
swoim boku, zazdroszcząc każdej chwili, poświęconśj prze
zeń sprawom publicznym. Zresztą, wyjąwszy Zygmunta i ko
ronę, to podwójnesłońce jej życia, okazywała się Barbara obojętną dla wszystkich i wszystkiego. W szczególności obcą jśj była chęć powiększenia swojego wpływu w pań
stwieprzezwspieranie próśb cudzych swoją protekcyą. Swoje własne szczęście, całe swoje jestestwo, tak podkopanśm czując, nie mogła Barbara służyć za podporę szczęściu cu
dzemu. Nie przyczyniała się więc pospolicie za nikim u Au
gusta albo przyczyniała się oziębłe. Arównież oziębłą znaj
dowała ją także każda przyjemnostka powszednia, każda sprawa pożycia codziennego, jeśli nie łączyła się z nią spo
sobność podniesienia swojej godności królewskiej w oczach narodu. Dnia koronacyi oczekiwała Barbara z niewysłowio-
nem upragnieniem; gdy król w świetną podróż po Wielko- Polsce wybierał się, Barbara przeciw radzie własnśj rodziny,
zażądała koniecznie udziału wjej zaszczytach królewskich; ale gdy wypadło udać się wraz z królem do kościoła, lub
180 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
w inne miejsce, trudno jój było opuścić samotność pokojową, i długo natenczas musiał król z panami stać w sieni, nim królowa nareszcie ubrała się...
Tak posępnóm było szczęście Barbary. Ijakby jeszcze nie dość smutku wnióm było, omraczał je nadto cień nie-wyrozumiałości ludzkiój. Wszystkie wytknięte tu rysy obec
nego stanu Barbary, jój samotność, jój przypadkowa nie cierpliwość w obejściu się, jój więzienie króla u siebie a oziębłe przyczynianie się za proszącymi, nawet ta powol
ność w ubieraniu, dały powód do tyluż skarg i zarzutów. Tęsknotę do odosobnienia poczytano za pychę i pogardzanie ludźmi. Nieprzypuszczony do królowój kasztelan lubelski,
ochmistrz dworu, użalał się: „Wżdym ja jest rada pańska. Pan sam kiedy przyjdę, każę mi siedzieć, a moja pani ku zelżywości mojój nie każę mię ku sobie wpuszczać. Toż za to, żem się ja dla niój wszystkiój Polszczę obrzydził? Rych-ło-to wiary mej pani moja zapomniała! Jeźli nami tak
rychło gardzić chce, niech się tego ostrzega,by jój Pan Bóg za się nie skarał"... Podobnież narzekała cała drużyna dworzan. Wszyscy oni narazili się zdawna krewnym i pa nom, poświęcając służby swoje Barbarze. Pragnąc za to
przynajmniój uprzejmego spojrzenia pani, utyskiwali żałoś
nie: ,,Byśmy za to, cośmy się braci swój sprzykrzyli, nic
więcój nie mieli, tylko tę jedną pociechę, iżby nasza pani
rada na nas patrzyła, tobyśmy o nic więcój nie dbalii każdy
z nas radby gardło swe dla niój położył; ale widzimy, że i pani o nas nie dba i do domów po co nie mamy!" Przy kre słowo, powiedziane przez Barbarę jednej z panien
dworu,wywołało długą,niemiłąsprawę. Rozpieszczonapanna wszczęła szeroki o to lament. Zjechał ojciec, niejaki pan Skotnicki, aby odebrać córkę z fraucymeru królowój. Mogło
to jeszcze bardziój poruszyć języki ludzkie. Wstawili się
tedy krewni Barbary i ochmistrz Maciejowski do pana Skot
nickiego, prosząc o pozostawienie córki u dworu. Jedna
z nieprzyjaciołek królowój, pani kasztelanowa Wojnicka, poduszczała ojca przeciwnie, aby ją wziął koniecznie.'—Naj
mniejsza drobnostka urastała w rozgłośne obwinienia. Pa
nowie senatorowie, zniewoleni wraz zkrólem do czekania
SZKICE HISTORYCZNE. 181
cha: „Ta pani nikomu nie czyni wczas, jedno sobie. Jeśli
na radę pańską (senatorów) nie dba, toby wżdy tego strzedz miała, aby jćj król nie czekał!" Cóż dopiśro, gdy oba-
czono, iż król ustawicznie przesiadywa w komnatach (Bar
bary, i że „na sprawach rzeczypospolitćj bardzo bywa pło
chy a tęskliwy dla tęskności bez królowój jejmości!" Oso
bliwie zaś rozszerzał się powszędy żal ku królowej, iż nie
dość gorąco wstawia się u króla za tymi, którzy ją proszą,
o protekcyą. „Prze Pana Boga" — pisze zacny sekretarz
Barbary, Koszucki, do rodzonego jćj brata, podczaszego —
„racz jej waszmość radzić, chociaż przez list, aby się chut-
liwiśj przyczyniła za tymi, którzy się wżdy jeszcze o przy
czynę do jejmości garną; boć się ich już wiele odraża, dla
tego, że się frigide przyczynia, choć o błahe rzeczy proszą;
a mogłaby jejmość tym sposobem wielką miłość zjednać...
Co gdyby było, takby się tą uprzejmą ludzkością wsławiła, iżby ją wrychle miano za jednę świętą panią. Więcej w Pol
szczę ubogich niż bogatych! Gdyby wszyscy w niej ufanie
swe kładli, jeden dla brata, drugi dla swata, trzeci też dla
sam siebie, i życzyliby jćj tem więcśj miłości pańskiej i sa- miby za nię Boga prosili, na koniecby ją czasu potrzeby
nietylko panu Poznańskiemu albo wojewodzie krakowskiemu,
ale i samemu cesarzowi Ferdynandowi obronili. Nie wierz
waszmość temu, by to na paniech jedno zależało, aby ją za panią przyjęli. Toćcito wiele i na pospólstwie zależy, które
gdyby w niej się rozmiłowało, musieliby panowie ustąpić) gdyby wszyscy hurmem zawołali: „Bodaj zabit, kto jćj za panią nie chce mićć!"
Nie ze złego więc serca, jak widzimy, pochodziły te
żale do Barbary. Owszem, przemawia w nich po najwięk szej części obrażonśj miłości skarga. Ale w tćm właśnie leży traiczność położenia Barbary. Miłość ludzka żądała od niej, czego ona żadną miarą spełnić nie mogła. Barbara
miała uprzejmie uśmiechać się do swego dworu, kiedy pierwsze poczucia śmierci okrążyły jej duszę przestraszoną!
Barbara miała gorąco przyczyniać się u króla o nowe dla starosty wielu starostw starostwo, kiedy jej własne, jćj całe szczęście gasło tuż przed oczyma, a nie było ręki na ziemi, któraby je na nowo rozpromienić zdołała! Barbara
182 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
miała wreszcie troszczyć się więcśj o rzeczpospolitą niż
o Augusta, kiedy każda chwila ich miłosnego odosobnienia wiązała ją do niego okropnymurokiempożegnania na wieki, urokiem chwili ostatniej!
Powypadkach, łatwo usprawiedliwiaćBarbarę. Wszakże
przed katastrofą, gdzież serca ludzkie o tak tkliwym, do
myślnym wzroku, iżby im dano było spostrzedz subtelne, z księżycowych promieni utkane pasmo przyczyn, dla któ
rych każda podobna ofiara zawistnych losów, niezdolną jest
wyjść z pożądanym uśmiechem naprzeciw naszym najprzy
chylniejszym życzeniom, dla których ona mimo swego po zornego blasku i szczęścia, sama stokroć żałośniejszą jest
od nas i do naszego spółczucia, a nie obwiniania ma prawo!
Najosobliwszy zaś widok uderza oczy, gdy z taką zbolałą ofiarą i takiem pasmem misternych przyczyn i względów,
zetknie się żelazna dusza wielkiego m ęża w pełni siły i hartu Z osobna, i owa bolejąca i ta żelazna dusza, są po swo jemu piękne i wzniosłe; w styczności z sobą, przyjdzie im prawie nieochronnie przedstawić przykład tak wrogiego so
bie wzajem niezrozumienia się, tak jaskrawej dysharmonii, jaka np. widziść się daje w stosunku Barbary z stryjecznym jej bratem, Mikołajem Piadziwiłłem Czarnym, marszałkiem W.X.lit., jednym z największych mężów i najoryginalniejszych
charakterówwieku Zygmuntów, człekiembitnym, rozumnym, dziwnie jowialnym, a całą duszą przychylnym swojśj sios
trze stryjecznśj/ Dla swojej mądrości umyślnie na dwór
Zygmunta Augusta do rady w spólnych sprawach rodzinnych
powołany, miał on obowiązek wpływać na sposób postępo wania Barbary. Pogromca Moskwy pod Orszą, wjeżdżający do Wilna w tryumfie na koniu zabitego wodza nieprzyja
cielskiego; potężny możnowładca, będący wstanie przez czas długi, aż do śmierci, powstrzymać osobistym wpływem prze
ciwne swoim wyobrażeniom złączenie się dwóch narodów,
unię Korony z Litwą, ma teraz być doradzcą wątłej, cho