• Nie Znaleziono Wyników

Na zamku krakowskim

W dokumencie Szkice historyczne. T. 1 (Stron 173-198)

IV, Droga do korony

V. Na zamku krakowskim

OsiągnęływięcżyczeniaBarbary bardzo bliski ostatecz­

nego zamysłu stopień. Śród ciągłego smucenia i utęsk­

nienia przebyła oblubienica królewska w tym pierwszym rokuswojój miłości cierniową drogęz „więzienia dubińskiego11

na zamek wielkoksiążęcy, z zamku niższego na ziemię ko­

174 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

mowną też radością, przejmowała ta ostatnia meta podróży. Zaledwie z przybyciem króla do Korczyna pewną stało się rzeczą, iż nazajutrz wyruszą królestwo do Krakowa, zaraz

pospieszyła uszczęśliwiona Barbara donieść tę błogą wieść własnoręcznym listem do Litwy, bratu Mikołajowi Rudemu, który pod ten czas opuścić musiał królowę. Rozgoszczenie się na zamku krakowskim wita ochmistrz dworu Barbary, kasztelan lubelski Maciejowski, wliście do podczaszego lit., głębokiem wynurzeniem wesela: „Oto odetchnęła już dusza

moja, gdyżeśmy do tego przecie dopłynęli, z czego już wi­

dzę, iż wszyscy ludzie więcej uciechy biorą, aniżeliśmy się nadziewali.11 A w drugim liście donosząc, jak ten i ów, któ­

rzy niedawno małżeństwu królewskiemu bluźnili, teraz na

widok niezłomnej stałości króla miękną w swoim oporze i „zabierają znów łasce pańskićj i radziby nazad by jeno

mogli nawrócić,“ pisze uradowany ochmistrz bratukrólowej

„za pewne, żem już i sam odświeżał i prawie odmłódł, wi­

dząc i słysząc ku jakiemu się końcu wyjaśniają rzeczy jego

k. m. Imam da-li Pan Bóg tę zupełną nadzieję, że się one nasze smutki i nowomiejskie wzdychania w radość a wesele

wryclile przemienić muszą.11 Tak żywa uciecha ochmistrza

dworu pozwala nam brać miarę o radości Barbary na zamku

krakowskim.

I były wszelkie powody do uciechy. Osadzenie mał­

żonki w stołecznym pałacu królów, najjawniejszy dowód ni-czem niezachwianej wytrwałości Augusta, uderzyło umysły

urokiem czynu dokonanego. Brak realnych pobudek do oporu przeciw Barbarze nadał temuż czynowi jeszcze więk­

szego znaczenia. Jedno i drugie wywołało temżywszą grę

trzeciej sprężynyumysłowej, gry tak żywej u nas w każdym wieku, żyłki zmienności. Współdziałaniu tychczynników mo­

ralnych dopomagały nadto coraz nowe wiadomości, spra­

wiając bardzo pomyślne dla sprawy małżeństwa królewskiego

wrażenie. Jedną z takich była wiadomość nowego dowodu

stałości króla. W dziesięć tygodni po zamieszkaniu Bar­ bary na zamku, uświęcił Zygmunt August swój związek małżeński uroczystymaktem oprawy dla królowej, publicznie

z rozkazu króla ogłoszonym w stolicy, a nadającym Barba­

SZKICE HISTORYCZNE. 175 wieńskim, i wielą innemi miastami i dworami w Litwie i na Żmudzi, z wszystkimi płynącymi z nich dochodami i bo-gactwy. Druga wiadomość oznajmiła krajowi upokorzenie się zuchwałego Stadnickiego, który założywszy excepcyą przeciw prawowitości sądów królewskich i zapozwany o to przez

króla, poddał się w końcu majestatowi królewskiemu i wpu- blicznej, solennej scenie, ze skruchą przeprosił Zygmunta. Późniejsza wreszcie wiadomość zwiastowała podobnież prze­

jednanie najmożniejszego z nieprzyjaciół królewskich, woje­

wody krakowskiego, Piotra Kmity. Po dość długiej

opozy-cyi uległ on naostatek wpływowi okoliczności, uniżył się

Barbarze wKrakowie, odwidził wraz z żoną królestwo oboje w Niepołomicach i uprosił sobie tam zaszczyt podejmowa-

wania wzajem króla i królowej u siebie, w swoim zamku Wiśniczu, błyszczącym z tego powodu przez dni kilka tru­

dnym do opisania przepychem najkosztowniejszych uczt, igraszek i cudów gościnności. Gdy tak potężni przeciwnicy

głowę przed królem i królową schylili, nie dziw, że cała rzesza ich popleczników, tłumy bezmyślnych naśladowców5

przechodziły na stronę łaski królewskiej. Jak niedawno pod

koniec roku 1548, wszystko bez dostatecznej przyczyny za-

wrzało dziką żądzą rozerwania ślubów królewskich, tak te­

raz w ciągu roku 1549 zajaśniały wszelkie serca również bez dostatecznego powodu, jak słońce po przesunięciu się

przypadkowego obłoku, niespodziewaną życzliwością parze

królewskiej. Czarna tuczą piotrkowska, grożąca zupełną za­

gładą, przemknęła wprawdzie bez deszczu, ale któż mógł

być pewnym, że nie zginie w jej gromobiciu. Kto drżałpod

jój chłodnym, ciemnym przeciągiem, ten miał wszelkie po­

wody radować się z słonecznój teraz pogody. Słusznie też cieszył się zniej tak serdecznie ów ochmistrz dworu Bar­ bary i cieszyła się sama Barbara.

Ale jakże dziwną była ta jej uciecha! Jak cały jej los

dotychczasowy, tak i obecna jej radość niezwykłymi jaśniała rysy. Im głębsze, wnętrzniejsze było źródło, z którego ona

płynęła, tern mniej spodziewaną postacią zdumiała wszyst­ kich teraźniejsze zadowolenie królowśj. Widząc ją tak bliską

kresu ostatnich życzeń, a przecież zawsze jeszcze potrzebu­ jącą względów i życzliwości ludzkiej, aby ten kres ostatni

176 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

w rzeczy osiągnąć, wyobrażano sobie powszechnie, iż Bar­ bara podwójną dobrocią i uprzejmością zechce sobie pozys­

kać i ubezpieczyć serca poddanych. Toć jej pierwsze wy­

stąpienie na ziemi koronnśj, owa scena przywitania się Bar­ bary z królem pod Radomiem, tern najwięcej podobały się

wszystkim, iż świadczyły o pokorze i potulności nowśj kró­

lowej. Tejże samej pokornśj słodyczy i uprzejmości oczeki­ wano od niśj także na zamku krakowskim. Tymczasem

ludzkieżądania i wyobrażenia płynęły wjednę stronę, a wro­ dzone usposobienie Barbary, pod wpływem następujących po sobie wypadków, wcale odmienny wzięło kierunek. Bar­ bara wydała się teraz oczom ludzkim dumną, nadętą, nie­

przystępną. Ta sprzeczność pomiędzy tem, co według roz­

sądnych oczekiwań ludzkich koniecznie nastąpić miało, a co

skutkiem danych zkądinąd warunków nastąpiło w rzeczy­ wistości,sprzeczność zachodząca prawdopodobnie nawet po­

między własnymi zamiarami Barbary a nieuniknionemi

wy-nikłościami jej charakteru i losów, nadaje osobliwszy urok obecnemu ustępowi jej życia. Skupia się w nim tyle

różno-stronnych promieni światła, iż można go zaprawdę poczytać

za najpoetyczniejszą chwilę w życiu Barbary.

Jestto w całćj pełni tego wyrazu chwila zwycięztwa, szczęścia, pokoju, wypoczynku. Licząc ją od wjazdu na za­

mek krakowski aż do najbliższego głośnego potem czynu,

do koronacyi, trwa ta słoneczna chwila blisko dwakroć tak długo jak cały dotychczasowy przeciąg małżeństwa królew­ skiego. Po tak licznych zmianach i wstrząśnieniach od wrześ­

nia 1547, aż do lutego 1549» wypoczywa teraz skołatana

niepokojami Barbara, w zupełnej prawie zaciszy zewnątrz, od lutego 1549 aż do grudnia 1550, blisko dwa lata. Przez

cały ten czas, po tylokrotnym rozstawaniu się na długie ty­

godnie i miesiące, żyli oboje kochankowie w nieprzerwanym już z sobą połączeniu. Temu szczęściu każdej powszedniej

miłości towarzyszyło drugie, niewątpliwie wyższe w oczach Barbary, szczęście uznania jej ślubów królewskich przez

cały naród. Brakującyjeszcze temuż uznaniu zaszczytostatni,

dyadem królewski, dość już pewny w przyszłości, aby nie mógł pobudzić więcej do bolesnych niepokojów i powątpie­

SZKICE HISTORYCZNE. 177 kiem tęsknoty, który nie dozwalał przystępu przesytowi

fortuny, tym cieniem, który podnosił światło obrazu. A je­

dno i drugie, ten dźwięk tęsknoty i ten cień przy świetle,

zdawały się tóm potrzebni ejszemi teraźniejszemu szczęściu

Barbary, im bardziśj ona w powszechności okazywała się

uzdolnioną, do biernego raczój utęskniania za szczęściem,

niźli czynnego używania go, do marzeń raczój niźli do na­ miętności. Wszystkie znane nam rysy charakteru i fizyono- mii Barbary, jój dziwnie rozmarzone spojrzenie oczu, jój

zewnętrzna powierzchowmość ruchów, jój wewnętrzny upór

wpewnóm zachceniu, wielokrotnie przez najbliższych świad­ ków zarzucany jój, wszystko wskazuje na taki temperament

melancholijny, wpowolnóm, upornóm, tęsknóm rozmiłowany

marzeniu. Jestto zawsze rodzajem omdlenia, czyli, jak

naj-przywiązańszy z tego czasu poufnik królowój, Stanisław

Ko-szucki, w liście do podczaszego litew. po łacinie wyraża się, rodzajem rozprzężenia umysłu, quaedam solutio animi, któ- reto osłabienie umysłowe wiąże się zwyczajnie, a wiązało

się zwłaszcza w tym razie, z wątłością, słabowitością ciała

Niechże to wątłe i słabowite ciało ulegnie w porze swojego

szczęścia rzeczywistemu cierpieniu fizycznemu, a owo roz­

przężenie umysłu nabędzie ztąd oczywiście tóm jaskraw­

szego pozoru, i sprawi, że sposób używania szczęścia przez

taki subtelny, marzący umysł przybierze w stanie istotnego

rozniemożenia się ciała, jeszcze dziwniejszy dla oczu ludz­ kich widok.

A stało się to właśnie w obecnym razie. Już w kilka dni po wyjeżdzie na zamek krakowski uczuła się Barbara dotkniętą cierpieniem fizycznóm, które jako dawną jój do­ legliwość dość lekce sobie ważono, i które też w rzeczybez

dalszych na pozór skutków minęło. Atoli w rok późniejroz­

winął się zaról tych dawnych cierpień wniebezpieczną cho­ robę raka. Już wtedy, na dziewięć miesięcy przed spodzie­

waną dopiero koronacyą, a na rok cały przed zgonem zna­

lazło się życie królowój w niebezpieczeństwie. Trwało to

niebezpieczeństwo przez ciąg kilku tygodni. Listy króla z tój pory, pisane do brata Barbary, podczaszego lit. Mikołaja Rudego, tchną najczulszą niespokojnością. Ileż jednak

178 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

sądku i umiarkowania w tój boleści Zygmuntowej! Spotykają Augusta zwyczajnie pomówienia o zabobonną wiarę w moc

guseł, w cudowną pomoc czarowników i czarownic. I pod­

czas tej śmiertelnej choroby Barbary daje się słyszeć

kilko-krotna wzmianka o takićj „w sztuce magicznśj dobrze

umie-jętnój niewieście, o babie, któraby była perita et bene t>er-

sata in arte incantamenlorum‘‘ zpolska: biegła w zdejmo­ waniu uroków. Ale nie król to, nie światły Zygmunt Au.

gust, zaleca i proteguje te czarodziejki. Wyprawia je kil­

kakrotnie do siostry podczaszylit., Mikołaj Radziwiłł, wierny w tem zabobonnej wierze swojego kraju, Litwy, gdzie przy nierównie niższym stopniu oświaty przechowywały się jesz­ cze pod strzechą sielską i na dworze Radziwiłłowskim prze­

sądne wyobrażenia o władzy czarów, uroków i guseł. Ze

strony Augusta ujmuje nas przeciwnie delikatność, z jaką

on, nie śmiąc odrzucić wprost ofiarowanej przez brata cza­ rodziejki litewskićj, odracza zawsze przysłanie jćj do Polski.

Aż wreszcie ulitował się Bóg pierwszego smutku Augusta

i dozwolił mu cieszyć się jeszcze przez trzynaście miesięcy

ukochaną małżonką. Barbara wyzdrowiała. Atoli niepodobna przypuszczać, aby zjadliwa, jdługo wewnątrz rozwijająca się

choroba nie wpłynęła także na umysłowe usposobienie kró­ lowej, tak przed samym wybuchem cierpienia, jako i po

nim. Przeco nietylko melancholijny sam z siebie tempera­ ment, nietylko nader bolesne doświadczenia i zgryzotypierw­

szego roku związku z Augustem, alić jeszcze tajny wpływ tlejącej w zanadrzu choroby, przyłożyły się wespół do ujas-

krawienia obecnej pory szczęścia Barbary tak dziwno-barw- nem światłem, jakiem ona raziła wzroki spółczesnych a nie­

wymownie żałośnie zachwycić może oko dzisiejsze.

Szczęście tryumfującej Barbary uśmiecha się do nas

wszelkimi wdziękami smutku. Radość z osiągnięcia królew­

skiej stolicy na Wawelu opromieniona jest dokoła wspom­

nieniem łez, wylanych w Dubinkach i Radomiu. Nadzieja bliskiej korony świeci na podścielonym całunie obawyśmierci. Już ta mara grobowa, wykarmiona dawną wątłością zdro­

wia, cierpieniem i chorobą, głęboko zajrzała w duszę Bar­ barze. Odtąd wkażdśm spojrzeniu oka Barbary, w każdern jej zamyśleniu się, w każdym coraz powolniejszym, coraz

SZKICE HISTORYCZNE. 179 obojętniejszym o ziemię ruchu, przebija się cień tego śmier­

telnego uroku. Atoli im jawniejszy, tem staranniej bywa on

zwykle ukrywany przed ludźmi, tajony w samotności. Ztąd

też i Barbara unosiła go rada w najsamotniejszą głąb’ swo­

ich komnat królewskich. Ku największemu zdziwieniu ca­

łego dworu opanowało królowę zamiłowanie odludności. Usu­

wała się biedna na całe dnie i tygodnie z przed oczu dworu.

Wówczas każdy widok obcśj postaci ludzkiój bywał jśj

przykrym. „Kiedy się na pokoju zawrze" — donosi wierny

sekretarz Barbary, zacny Koszucki, panu podczaszemu lit.,

Mikołajowi Radziwiłłowi — „dzień albo kilkanaście już jej

nie widziść. Ani tam sługa wchodzi żaden, nakoniec i pana

Lubelskiego (ochmistrzadworu) nie wpuszczą. Zakołatawszy

musi bez wpuszczenia ze wstydem odejść." Nawet widok

panien przybocznych bywał nieraz natrętnym upragnieniu

zupełnej samotności. Wtedy niejednśj, która nie w porę ją

przerwała, niecierpliwe z ust królowśj padało słowo. Tylko

do Augusta utęskniała odludna jej posępność. Zdało się,

jakby w przeczuciu niedługiego z nim połączenia, chciała

Barbara daną sobie jeszcze porę żywota przeżyć z nim wy­

łącznie wswej samotności. Trzymała go tśż ustawicznie przy

swoim boku, zazdroszcząc każdej chwili, poświęconśj prze­

zeń sprawom publicznym. Zresztą, wyjąwszy Zygmunta i ko­

ronę, to podwójnesłońce jej życia, okazywała się Barbara obojętną dla wszystkich i wszystkiego. W szczególności obcą jśj była chęć powiększenia swojego wpływu w pań­

stwieprzezwspieranie próśb cudzych swoją protekcyą. Swoje własne szczęście, całe swoje jestestwo, tak podkopanśm czując, nie mogła Barbara służyć za podporę szczęściu cu­

dzemu. Nie przyczyniała się więc pospolicie za nikim u Au­

gusta albo przyczyniała się oziębłe. Arównież oziębłą znaj­

dowała ją także każda przyjemnostka powszednia, każda sprawa pożycia codziennego, jeśli nie łączyła się z nią spo­

sobność podniesienia swojej godności królewskiej w oczach narodu. Dnia koronacyi oczekiwała Barbara z niewysłowio-

nem upragnieniem; gdy król w świetną podróż po Wielko- Polsce wybierał się, Barbara przeciw radzie własnśj rodziny,

zażądała koniecznie udziału wjej zaszczytach królewskich; ale gdy wypadło udać się wraz z królem do kościoła, lub

180 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

w inne miejsce, trudno jój było opuścić samotność pokojową, i długo natenczas musiał król z panami stać w sieni, nim królowa nareszcie ubrała się...

Tak posępnóm było szczęście Barbary. Ijakby jeszcze nie dość smutku wnióm było, omraczał je nadto cień nie-wyrozumiałości ludzkiój. Wszystkie wytknięte tu rysy obec­

nego stanu Barbary, jój samotność, jój przypadkowa nie­ cierpliwość w obejściu się, jój więzienie króla u siebie a oziębłe przyczynianie się za proszącymi, nawet ta powol­

ność w ubieraniu, dały powód do tyluż skarg i zarzutów. Tęsknotę do odosobnienia poczytano za pychę i pogardzanie ludźmi. Nieprzypuszczony do królowój kasztelan lubelski,

ochmistrz dworu, użalał się: „Wżdym ja jest rada pańska. Pan sam kiedy przyjdę, każę mi siedzieć, a moja pani ku zelżywości mojój nie każę mię ku sobie wpuszczać. Toż za to, żem się ja dla niój wszystkiój Polszczę obrzydził? Rych-ło-to wiary mej pani moja zapomniała! Jeźli nami tak

rychło gardzić chce, niech się tego ostrzega,by jój Pan Bóg za się nie skarał"... Podobnież narzekała cała drużyna dworzan. Wszyscy oni narazili się zdawna krewnym i pa­ nom, poświęcając służby swoje Barbarze. Pragnąc za to

przynajmniój uprzejmego spojrzenia pani, utyskiwali żałoś­

nie: ,,Byśmy za to, cośmy się braci swój sprzykrzyli, nic

więcój nie mieli, tylko tę jedną pociechę, iżby nasza pani

rada na nas patrzyła, tobyśmy o nic więcój nie dbalii każdy

z nas radby gardło swe dla niój położył; ale widzimy, że i pani o nas nie dba i do domów po co nie mamy!" Przy­ kre słowo, powiedziane przez Barbarę jednej z panien

dworu,wywołało długą,niemiłąsprawę. Rozpieszczonapanna wszczęła szeroki o to lament. Zjechał ojciec, niejaki pan Skotnicki, aby odebrać córkę z fraucymeru królowój. Mogło

to jeszcze bardziój poruszyć języki ludzkie. Wstawili się

tedy krewni Barbary i ochmistrz Maciejowski do pana Skot­

nickiego, prosząc o pozostawienie córki u dworu. Jedna

z nieprzyjaciołek królowój, pani kasztelanowa Wojnicka, poduszczała ojca przeciwnie, aby ją wziął koniecznie.'—Naj­

mniejsza drobnostka urastała w rozgłośne obwinienia. Pa­

nowie senatorowie, zniewoleni wraz zkrólem do czekania

SZKICE HISTORYCZNE. 181

cha: „Ta pani nikomu nie czyni wczas, jedno sobie. Jeśli

na radę pańską (senatorów) nie dba, toby wżdy tego strzedz miała, aby jćj król nie czekał!" Cóż dopiśro, gdy oba-

czono, iż król ustawicznie przesiadywa w komnatach (Bar­

bary, i że „na sprawach rzeczypospolitćj bardzo bywa pło­

chy a tęskliwy dla tęskności bez królowój jejmości!" Oso­

bliwie zaś rozszerzał się powszędy żal ku królowej, iż nie

dość gorąco wstawia się u króla za tymi, którzy ją proszą,

o protekcyą. „Prze Pana Boga" — pisze zacny sekretarz

Barbary, Koszucki, do rodzonego jćj brata, podczaszego —

„racz jej waszmość radzić, chociaż przez list, aby się chut-

liwiśj przyczyniła za tymi, którzy się wżdy jeszcze o przy­

czynę do jejmości garną; boć się ich już wiele odraża, dla

tego, że się frigide przyczynia, choć o błahe rzeczy proszą;

a mogłaby jejmość tym sposobem wielką miłość zjednać...

Co gdyby było, takby się tą uprzejmą ludzkością wsławiła, iżby ją wrychle miano za jednę świętą panią. Więcej w Pol­

szczę ubogich niż bogatych! Gdyby wszyscy w niej ufanie

swe kładli, jeden dla brata, drugi dla swata, trzeci też dla

sam siebie, i życzyliby jćj tem więcśj miłości pańskiej i sa- miby za nię Boga prosili, na koniecby ją czasu potrzeby

nietylko panu Poznańskiemu albo wojewodzie krakowskiemu,

ale i samemu cesarzowi Ferdynandowi obronili. Nie wierz

waszmość temu, by to na paniech jedno zależało, aby ją za panią przyjęli. Toćcito wiele i na pospólstwie zależy, które

gdyby w niej się rozmiłowało, musieliby panowie ustąpić) gdyby wszyscy hurmem zawołali: „Bodaj zabit, kto jćj za panią nie chce mićć!"

Nie ze złego więc serca, jak widzimy, pochodziły te

żale do Barbary. Owszem, przemawia w nich po najwięk­ szej części obrażonśj miłości skarga. Ale w tćm właśnie leży traiczność położenia Barbary. Miłość ludzka żądała od niej, czego ona żadną miarą spełnić nie mogła. Barbara

miała uprzejmie uśmiechać się do swego dworu, kiedy pierwsze poczucia śmierci okrążyły jej duszę przestraszoną!

Barbara miała gorąco przyczyniać się u króla o nowe dla starosty wielu starostw starostwo, kiedy jej własne, jćj całe szczęście gasło tuż przed oczyma, a nie było ręki na ziemi, któraby je na nowo rozpromienić zdołała! Barbara

182 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.

miała wreszcie troszczyć się więcśj o rzeczpospolitą niż

o Augusta, kiedy każda chwila ich miłosnego odosobnienia wiązała ją do niego okropnymurokiempożegnania na wieki, urokiem chwili ostatniej!

Powypadkach, łatwo usprawiedliwiaćBarbarę. Wszakże

przed katastrofą, gdzież serca ludzkie o tak tkliwym, do­

myślnym wzroku, iżby im dano było spostrzedz subtelne, z księżycowych promieni utkane pasmo przyczyn, dla któ­

rych każda podobna ofiara zawistnych losów, niezdolną jest

wyjść z pożądanym uśmiechem naprzeciw naszym najprzy­

chylniejszym życzeniom, dla których ona mimo swego po­ zornego blasku i szczęścia, sama stokroć żałośniejszą jest

od nas i do naszego spółczucia, a nie obwiniania ma prawo!

Najosobliwszy zaś widok uderza oczy, gdy z taką zbolałą ofiarą i takiem pasmem misternych przyczyn i względów,

zetknie się żelazna dusza wielkiego m ęża w pełni siły i hartu Z osobna, i owa bolejąca i ta żelazna dusza, są po swo­ jemu piękne i wzniosłe; w styczności z sobą, przyjdzie im prawie nieochronnie przedstawić przykład tak wrogiego so­

bie wzajem niezrozumienia się, tak jaskrawej dysharmonii, jaka np. widziść się daje w stosunku Barbary z stryjecznym jej bratem, Mikołajem Piadziwiłłem Czarnym, marszałkiem W.X.lit., jednym z największych mężów i najoryginalniejszych

charakterówwieku Zygmuntów, człekiembitnym, rozumnym, dziwnie jowialnym, a całą duszą przychylnym swojśj sios­

trze stryjecznśj/ Dla swojej mądrości umyślnie na dwór

Zygmunta Augusta do rady w spólnych sprawach rodzinnych

powołany, miał on obowiązek wpływać na sposób postępo­ wania Barbary. Pogromca Moskwy pod Orszą, wjeżdżający do Wilna w tryumfie na koniu zabitego wodza nieprzyja­

cielskiego; potężny możnowładca, będący wstanie przez czas długi, aż do śmierci, powstrzymać osobistym wpływem prze­

ciwne swoim wyobrażeniom złączenie się dwóch narodów,

unię Korony z Litwą, ma teraz być doradzcą wątłej, cho­

W dokumencie Szkice historyczne. T. 1 (Stron 173-198)

Powiązane dokumenty