Pu,
k
SZKICE
HISTORYCZNE
PRZEZKAROLA SZAJNOCHĘ.
TOM 1.
WARSZAWA.
DRUKIEM JÓZEFA UNGRA. Nowolipki Nr. 2406 (3).
^,08B0JeH0 ĘensypoK). BapmaBa, 7 OKTaSps 1881 roją.
WYDANO Z DUBtDTÓW
Obok czeskićj księżny Dąbrówki, która nam chrześcijaństwo,
a Jagiełłowej Jadwigi, która Litwie chrześcijaństwo przy
niosła, nie miała dawna Polska królowej, której przyjście
do kraju stałoby mu się źródłemtyluwielkichdobrodziejstw,
jak objęcie tronu Piastów przez św. Kingę1). Osobliwie
strony, wktórych to piszem, doznały zbawiennych owoców jój obecności. Św. Kingi posagiem broniła się Mało-Polska odgromów pierwszejburzy mongolskiśj; św. Kingi imię wiąże
się słusznie z odkryciem bocheńskiego skarbcu solnego; św.
Kingiklasztoriżycie klasztorne w Starym-Sądczu napawały
przezdługie wieki całą krainę przyległą, jużto religijną po
ciechą,jużto pomocą ziemską. Znalazłszy kilka ciekawychdoku
mentów2), rzucających wcale nowe światłona czasyibiografię
tej św. patronki naszój przypomnimy tu trzy główne chwile
jej dziejów.
I, Posag.
Śmierć Henryka Brodacza, książęciana Krakowie i Szlązku, zabrała 17-letniemu synowi Leszka Białego, Wstydliwemu
Bolesławowi, dotychczas tylko księciu na Sędomierzu,
w przyszłości zaś dziedzicowi całój ziemi krakowskiej, na der zacnego a potężnego opiekuna. Wdzierał się wtomiast
do opieki rodzony Bolesławów stryj Konrad, książę Ma
zowsza; lecz głośna po całym kraju, a nawet przez samego synowca doznana już gwałtowność i nieprawość stryjowska
stała małoletniemu Piastowicowi za najcięższą niewól;. — Nastąpił wprawdzie bezpośrednio po śmierci Henryka Bro
dacza tak w księztwach wrocławskiem i krakowskióm,
4 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
syn, także Henryk, zwany Pobożnym; ale ten miał wielu własnych, swarliwych synów, potrzebujących ustawicznej
pieczy i ziem szerokich, a przy łatwości pokrzywdzenia
piastunka na rzecz synów rodzonych, któż mógł być pe
wnym, że dziedzic księztw ojczystych będzie oraz dziedzi cem cnoty ojcowskiej? Potrzeba więc było szukać w innych stronach nowej,niewątpliwszej podpory.
W takićm położeniu, czuwające nad losem młodziana
niewiasty książęce, jego własna matka Grzymisława, jego
ciotka Salomea3), księżna słowiańska, małżonka węgier
skiego królewica Kalmana, brata króla Beli IV, a pana za- chodnio-południowej części królestwa, bawiąca przy mężu
w Węgrzech; upatrzyły najzbawienniejszą pomoc w wyswa taniu Bolesława z jedną z królewien węgierskich, córką
króla Beli IV. Byłoto niepospolitą fortuną dla małoletniego
książęcia sędomierskiego. Węgry, ubłogosławionę Dunajem, winem, solą, a zwłaszcza kopalniami rzadkiego podówczas
złota i srebra, należały w średnich wiekach do najzamoż
niejszych państw Europy. Królowie węgiercy słynęli jako bogacze pomiędzy monarchami. Sam Bela IV oświadczał
hardo w swych dokumentach, że ma do syta skarbów izło
ta 4). Bogaty przeto posag wróżył zięciowi węgierskiemu.
A mając złoto, mając ojca w królu węgierskim, mógł młody
Piast nie dbać o opieszałą pomoc swoich własnych „baro- nów“, mógł czy to przeciwko Konradowi czy komukolwiek
innemu, mieć w każdej chwili wojsko zaciężne, otrzymać zbrojne posiłki z Węgier, schronić się tam w chwili niebez
pieczeństwa.
Tak przeważne względy kazały użyć wszelkich środ
ków do zawarcia małżeństwa. Nie zważano na młodociany
wiek Bolesława i królewien węgierskich. Ośmnasty rok oblubieńca, a piętnasty8) najstarszej królewny węgierskiej
Kingi, przeznaczonej zasiąść na tronie polskim, zdały się ówczesnym wyobrażeniom najstosowniejszą porą do stadła małżeńskiego. Nad Bolesławem w Sędomierzu pracował
w tej mierze radą i przedstawieniami krakowski biskup Wi
sław, gorliwy zwolenniksojuszu węgierskiego; u dworu króla
Beli ułatwiała dzieło polska bratowa Salomea. Zaczem już
SZKICE HISTORYCZNE. 13 Książę Bolesław z matką Grzymisławą i młodą żoną ujechał
z dotychczasowej siedziby do Krakowa na zamek. Stołeczny
Sędomierz wraz z całym tłumem okolicznych mieszkańców wszelkiego stanu, szukających bezpieczeństwa za muramj
ludnego grodu, stał się pastwą skupiającej się w mieście
dziczy mongolskiej. Krwawy dzień zdobycia, popieleć (13-go
lutego)r. 1241, zadał mu pierwszą z onych tatarskich klęsk,
które powtarzając się w czasach następnych, mianowicie po
■latach ośmnastu, zamieniły to ludne niegdyś i bogate sta
nowisko całego handlu między Gdańskiem i Bałtykiem a Ki
jowem i Carogrodem, podobnie jak i sam Kijów, w mie
ścinę późniejszych lat. Pomiędzy ofiarami bezlitości tatar
skiej padli w Sędomierzu także opat i wszyscymnisi
pobliz-kiego klasztoru Cystersów w Koprzywnicy 8S), schronieni do
Sędomierza wespół z niezliczoną ilością sąsiedniej szlachty, duchowieństwa, niewiast, ludu wiejskiego, gromadnie teraz wymordowaną albo w niewolników wieczystych zamienioną.
Wielu jeńców zachowano jedynie na to przy życiu, aby
wskazywali Tatarom drogę po dalszej Polsce. Pod sterem
takich poniewolnych przewodników 39) zaciekło się pogań
stwo po spustoszeniu Sędomierza, wzdłuż północnego wy
brzeża Wisły, w ziemię Krakowską, aż pod Skarbimierz.
Ztamtąd, używając zawsze tej samej fortelnościodwrotu po
zornego, mającej na celu ośmielić i wywabić w pole obroń ców kraju, gdyby jacy chcieli jeszcze opierać się najazdowi, cofał się zagon tatarski z całą uprowadzoną zdobyczą na-
zad ku Sędomierzowi. Postęp ten przekonał pogan w isto
cie, że rycerstwo polskie nie straciło wcale chęci oporu. Z Bolesławem Wstydliwym i rodziną książęcą zbiegło wiele ludu z ziemi sędomierskiej w krakowską. Odbywał się
tam właśnie we wsi Kalina 40), pod przewodnictwem woje
wody krakowskiego Włodzimierza 41), sejmik szlachecki, obradujący nad środkami obrony kraju. Wiadomość o cof
nięciu się Tatarów z pod Skarbimierza natchnęła szlachtę zamiarem odbicia jeńców i łupów uprowadzonych. Mimo na
der szczupłój więc garstki poprowadził wojewoda szlachtę
w pogoń za Ordą. Dognano ją o dwanaście mil, na spo
czynku pod Wielkiem-Turskiem, wsią między Połańcem
14 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
postrachem rzeszę łupiezką. Nienawyknigcie do morderczego z nieprzyjacielem ścierania się pierś o pierś, uczyniło ich
tćm dotkliwszymi na rzeź, zrządzoną teraz gwałtownym na tarciem oręża chrześcijańskiego. Zwyczajny fortel wprawił
ich w ucieczkę udaną, odbiegającą nawet zdobyczy, którą
w takim razie pozostawiono umyślnie jako zdrajczą nętę dla chwilowych zwycięzców 42j- Powiódł się podstęp. Rycer
stwo polskie rzuciło siu tłumnie na łup 43). Tymczasem
Ta-tarzy ogarnęli je szerokiem z oddali kołem, grożąc
doszczę-tnem wytępieniem. Wtedy wypadło albo ginąć albo uciekać.
Zamiar dalszej obrony kraju skłonił wojewodę tym razem
do ocalenia się. Mongołowie zwyciężyli powtórnie, lecz po
niesiony w tej bitwie cios tak boleśnie dojął zwycięzcom, że
smutna pamięć polskiej wsi Tursko zachowała się przez
długie lata u synów Złotej Ordy i przeszła nawet w rocz
niki chińskie, wspominające o stracie Mongołów nad Wisłą
pod Tulisseko 44). Nadto znaczna część jeńców znalazła w czasie bitwy sposobność do umknięcia w lasy przyległe
i szczęśliwie uszła niewoli 4B). Poczem zagon tatarski co fnął się ku północy, aż pod Sieciechów, gdzie w Stromiecką
skrywszy się puszczę 46), czekał nadejścia nowych hufców
chrześcijańskich, chcąc wypaść na nie z zasadzki. Gdy atoli przez dni kilka żaden nie pojawił się nieprzyjaciel, wrócili
Tatarzy spokojnie w miejsce głównego zebrania się, do Sę-domierza.
Dopiero teraz ściągnęły się tam wszystkie oddziały armii pod dowództwem samegoż Batu-Chana. Używszy dwu dniowego spoczynku postąpił cały obóz wzdłuż brzegów Wisły, cokolwiek ku północy. Tam rozdzielono się w dwa główne szlaki, mające po złupieniu przeznaczonych sobie
ziem różnostronnych, zejść się w części na Wielkanoc chrze ścijańską w mieście Krakowie. Jeden z tych prądów, wie
dziony przez rodzonego brata Batu-Chana, Ordiuja, i stry jecznego brata Petę czyli Bajdara 47), wziął kierunek pół
nocny ku ziemi Łęczyckiej i Kujawom. Drugi, liczniejszy,
któremu naczelniczył sam Batu, zwrócił się powyżej rzeki Kamionny, na Iłżę, w stronę zachodnią, ku Krakowowi.
Obudwom głównym szlakom służyli za przewodników Ru- sini 48), do coraz ściślejszych niestety związków niewoleni
•4
SZKICE HISTORYCZNE. 15 przez Ordę. Skierowanie zaś obudwóch oddziałów w ziemie
zachodniego porzecza Wisły, wzdłuż dawnych, równolegle
z Wisłą biegących handlu bałtyckiego gościńców, azupełne
milczenie o jakimkolwiek przezziemię Lwowskąi Przemyską
pochodzie, skłaniajądo wniosku, że cały trakt między Wisłą
a Karpatami był nierównie bezludniejszym i uboższym, a ztąd mniej powabnym dla Tatarów od Pozawiśla. Temci
sroższemu spustoszeniu uległy zamożniejsze krainy po le
wym brzegu. Osobliwie ucierpiały okolice, napiętnowane śla
dami stóp Batu-Chana i jego bohaterów. Byłyto właśnie
powiaty najuprawniejsze, pod wzorowym onego czasu zarzą
dem kościoła zakwitające, posiadłości biskupie około Iłży.
Bolesne wspomnienie zrządzonych tam przez Ordę klęsk
i spustoszeń przeżyło pamiątkę wszelkich najazdów nieprzy
jaciół późniejszych. Przez długie wieki następne zachowała
droga pierwszego pochodu tatarskiego, wiodąca pobliżem Iłży
na biskupie sioła Prandocin i Rzęchów, groźnąnazwę Szlak Batu-Chana 49). Jeszcze po dziśdzień opowiada lud tameczny
o przejściu płomiennśj nawały pierwszych Tatarów 60).
Dążyła ona, jak wiemy, ku Krakowowi. Mimo porażek
pod Opolem i Turskiem, nie zaniechał naród dalszej obro
ny. Przesiadując z matką i żoną w zamku krakowskim, do
pomagał mu w tern młody książę Bolesław posagowymi św. Kingi pieniędzmi. Stanęły za nie znowużroty zaciężne, czę sto podówczas, a zwłaszcza w obecnej wojnie tatarskiśj
uży-wnne 61). Wsparte niemi rycerstwo krakowskie i sędomier-skie zamierzyło wzbronić Tatarom, mianowicie skierowanym
do Krakowa Batu-Chana zagonom, przystępu do stolicy.
Schroniły się tam wraz z Bolesławem tłumy bezbronnej lu
dności wszelkiego stanu, duchowieństwa świeckiego i z
po-blizkicli klasztorów obojśj płci, starców, niezdolnych już oręża, szlachetnych niewiast z dziewicami i dziećmi. Zasła
niając ich ostatni przytułek w murach krakowskich, stawała szlachta w najwłaściwszym znaczeniu do walki o własną
krew i rodzinę. Nie zważając tedy nadoświadczoną już prze
wagę broni tatarskiej, na stosunkową szczupłość swych wła
snych sił, przedsięwzięli Krakowianie i Sędomierczyki, pod
dowództwem swoich wojewodów i kasztelanów, Włodzimie
Ra-16 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
ciborowica sędomierskich 53), oprzeć się nadciągającemu Ta-tarstwu, w pół drogi między spustoszonemi już biskupiemi
Kielcami, a przeznaczoną dopiśro ku złupieniu Wiślicą,
u wsi Chmielnika koło Szydłowa. W niedzielę Białą czyli
ostatnią przed Palmową, w drugiej połowie marca, zbliżyły
się tam ku sobie obiedwie nierówne siły nieprzyjacielskie,
nie przystępując jeszcze do bitwy. Stanowcza różnica mię dzy azyatyckim sposobem wojowania Tatarówaeuropejskim rycerstwa Polski i Węgier, czyni wszystkie prawie
zwycięz-twamongolskie, tak w Polscejak na Szlązku i w Węgrzech,
co do pojedyńczych szczegółów bitwy, zupełnie podobnemi do siebie. Zawsze wodzowie tatarscy kierują z uboczy ru
chami swoich wojsk, podczas gdy naczelnicy chrześcijańscy rzucają. się na oślep w szeregi nieprzyjacielskie. Zawsze
całe wojsko mongolskie tworzy podwójną linię bojową, z któ rych pierwsza, złożona zwyczajnie z innoplemiennych, po-niewolnych sprzymierzeńców tatarskich, jużto rzeczywistą
już udaną ucieczką naprowadza Chrześcian na zastępy od
wodu, złożone z rodowitych Tatarów, oskrzydlające ich po
spolicie i zgniatające—gdy przeciwnie rycerstwo chrześciań- skie, choćby nawet dorównywało liczbą Tatarom, skupia się
w jeden sztywny i nieruchomy kłąb, wespół walczący i gi
nący. Zawsze rycerstwo europejskie spuszcza się wielcena swoją szczęśliwą gwiazdę, zaniedbując powszednich środków bezpieczeństwa, jak np. czuwania podczas noclegu, ostrożno
ści w pogoni; Tatarzy korzystają przemyślnie z każdej oko
liczności, zbroją się w nocy, uderzają w pierwospy 8S). Ta
kimi tćż fortelami tatarskimi odznaczyła się bitwa, która
nazajutrz o świcie zawrzała pod Chmielnikiem. Rycerstwo
polskie, ściśnięte w jeden zastęp, którego lewą ścianę two
rzyli Krakowianie, prawą Sędomierczyki, rzuciło się natar
czywie na piśrwszą ławę nieprzyjacielską i po kilkugodzin
nej walce przywiodło ją do ucieczki. Zapamiętała pogoń, przy nadwątlonych rozpoczęta już siłach, zwabiła niebacz nych zwycięzców z łatwością w szeroko rozpostarte ramiona
drugićj ławy tatarskiej, która tak znanym późniejszej dobie
historyi naszćj, a już teraz pierwszy raz w wyrażenie wcho
dzącym „tańcem tatarskim11 M) dokoła okrążyła Polaków,
SZKICE HISTORYCZNE. 17
dowódzcy, obaj wojewodowie, Włodzimierz i Pakosław; ka sztelanowie Klimunt i Jakub Raciborowic, trupem swoim zaścielili pebojowisko. Przy nieb dali gardło najprzedniejsi rycerze: Krystyn Sułkowic z Niedźwiedzia, Wojciech
Stam-poczyc, Mikołaj Witowie, Ziemięta, Grabina i Sulisław.
Wpisane zapewne w stare kalendarze kościelne, pod dniem
bitwy chmielnickiej z pobożnym dodatkiem: Oretur proeis,
przeszły ich imiona w późniejszą, księgę dziejów, a według tej zalecenia S5), godzi się i dzisiejszemu pokoleniu mieć
ich w wdzięcznej pamięci.
Po klęsce rycerzy chmielnickich nikt już nie śmiał
wzbraniać Ordzie Krakowa. Właściwy tymi czasy książę
krakowski, Henryk Pobożny, zamieszkałyzwyczajniew
swo-jem ojczystśm księstwie wrocławskim, i tamże obecnie do
rycerskiego zbrojący się oporu, zdał swoją nadwiślańską
stolicę ochronie Opatrzności. Ukryty w zamku krakowskim Bolesław sędomierski, musiał teraz z matką i żoną ucho
dzić coprędzej z miasta. Utraciwszy znaczną część skarbów
w bezskutecznej obronie kraju; pozbawiony klęską Chmiel
nicką ostatniej drużyny zbrojnćj, któraby w tej chwili mo
gła zasłonić mu ucieczkę; mając przy sobie tylko garstkę
najwierniejszych dworzan i domowników, towarzyszących mu
raczej z przychylności i dobrej woli, niż z obowiązku i wna
dziei zapłaty, użył młody książę reszty posagu do zacią
gnięcia z poblizkich stron zachodnich nowej drużyny ocho tniczej, nowej straży orężnej, i pod słabą jćj tarczą uda się z rodziną w błędną drogę tułactwa. Za przykładem
książęcia poszła znaczniejsza część narodu.Zamożniejsi schro
nili się za granicę, do sąsiednich Węgier i Moraw. Wielu z skorych do zupełnego przesiedlenia się mieszczan ówcze
snych, opuściło stolicę krakowską, aby gdzieindziej zagnieź
dziwszy się, niepowrocie więcej nad Wisłę. Lud ubogi roz biegł się z calem mieniem w góry przyległe, w lasy, na
trzęsawiska. Ocalałe jeszcze rycerstwo krakowskie i
sędo-mierskie, niezachwiane w swojem postanowieniu opierania
się Ordzie, lecz przeświadczone już o niepodobieństwie opo
ru w ziemi Krakowskiej, poniosło swój oręż w dalsze
strony Polski, ku zachodowi, na Szlązk, pod rozkazy Po
bożnego księcia Henryka, właściwego pana Krakowa. Tylko
18 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
mała gaistka krakowskich i okolicznych mieszkańców zo
stała w opuszczonej stolicy. Przenosząc próbę przytułku
w miejscu warownóm nad niedolę i niebezpieczeństwo opó
źnionej ucieczki, zaniknęli się wszyscy w kościele św. An
drzeja, w pobliżu zamku, poza obrębem miasta. Byłto gmach
starożytny, struktury byzantyńskiej M), o grubych murach, nizkich, krągłych sklepieniach, rzadkich oknach. Ze względu na warowność budowy został on już przed laty sześciu, w ciągu wojen między Henrykiem Brodaczem a Konradem z Mazowsza, przybudowaniemjednśj albo dwu baszti
„opar-kanieniem“ całego miejsca, zamieniony w twierdzę doryw czą67), mogącą pomieścić jakątaką załogę i potrzebny zapas
żywności. Ztąd też jako wmury forteczne schroniła się po
została ludność krakowska do kościoła ś. Andrzeja, ocze
kując tam z męczeńską rezygnacyą nadejścia pogan/
Ci, z pobojowiska chmielnickiego do Krakowa zmie
rzając, zburzyli w drodze starożytną Wiślicę 58), ostatniego
zapewne śladu dawnćj sławy i zamożności pozbawioną tym
ciosem. Stanął Batu-Chan pod Krakowem w niedziele kwie
tny 59) dnia 24 marca. Zupełna bezludność i wyprzątnienie
miasta przedstawiały już przed wkroczeniem Tatarów widok
samowolnego spustoszenia. Ztąd zawiodło się srodze pogań
stwo w nadziei łupów w Krakowie. Miał mu to wynagro dzić kościół ś. Andrzeja, w którym Tatarzy mniemali'wi
dzieć skarbiec wszelkich bogactw i dostatków krakowskich.
Przystąpiono zatem do szturmu; lecz gdy ten z powodu
nie-usposobienia Mongołów do podobnego rodzaju wojny, nie
powiódł się od razu, musiano rozpocząć oblężenie. Kutemu przeznaczał zwyczaj tatarski zbyt szczupłą zawsze liczbę. Do oblęgania największych grodów nie używano więcej jal-
3 do 4 tysięcy ludzi «>). O kościół ś. Andrzeja kusiła się
jeszcze mniejsza w stosunku garstka. Tak małej sile mogli podołać oblężeni. Walcząc o życie, broniono się z bohater
ską odwagą. Oblężenie przeciągnęło się, a tymczasem przy
wiedziony został przed Batu-Chana kapłan chrześcijański,
znaleziony w opustoszałem mieście za kratą jakiejś celi sa
mo tnój, która pokutniczym obyczajem czasu onego, służyła
na wpół-zamurowanemu, przypadkową tylko jałmużną ży
SZKICE HISTORYCZNE- 19
Batu-Chan, jak przebaczył walecznemu obrońcy Kijowa, wo
jewodzie Dmitrowi, tak też kazał puścić wolno ascetę kra kowskiego 01). Nie znalazłszy zaś spodziewanych łupów w Krakowie, korzystano z pobytu w nim jedynie do wypo
częcia, do obliczenia dotychczasowej zdobyczy, do oczekiwa
nia reszty oddziałów wojskowych, mających z północnój na
dejść wycieczki. Obozowało pogaństwo tym sposobem przez cały wielki tydzień w Krakowie, patrząc na bezskuteczne oblężenie kościoła. W poniedziałek wielkanocny nadciągnął zagon łęczycki, zburzywszy w drodze klasztor Norbertanek
w Witowie, gdzie z wyjątkiem trzech panien, które w las
zbiegły, wszystkie zresztą zakonnice, z schronionym do kla
sztoru ludem sąsiednim, męczeńską poniosły śmierć 6a). Po
łączenie się obudwóch wojsk pogańskich obchodzono wobo
zowisku krakowskiem hucznymi okrzyki i tryumfy. Poezem,
nie chcąc trawić tym razem więcej czasu przy oblężeniu
kościoła, odkładając do niedalekiśj przyszłości powetowanie
teraźniejszego zawodu, zapalono miasto, i kilku znowuż szlakami w dalszy ruszono pochód. Główny zagon skierował
się na Szlązk, ku Wrocławowi, gdziemiała złączyć się z nim
reszta tłumów tatarskich, plądrująca tymczasem Wielko-
polskę, i ku Odrze ztamtąd dążąca. Mniejsza część wojska w której prawdopodobnie znajdował się sam Batu-Chan
pospieszyła przez góry krakowskie do Węgier, dokąd po mniejszeczaty tatarskie (jak to przy rozlewie tak niezmier
nej siły wojennej inaczej być nie mogło) wdzierały się czę
ściowo jeszcze przed zajęciem Krakowa. Dopiero po zu
pełnym ustąpieniu Tatarów, przy ostatnich połyskach doga sającego pogorzeliska, ośmielili się oblężeńcy świętego An
drzeja otworzyć bramy kościoła. Pusty, zgorzały Kraków
potrzebował nowego z gruntu odbudowania i zaludnienia.
Takim sposobem przesunęła, się burza Mongolska po
nad Krakowem i Sędomierzem. Byłyto tylko dwie małe
cząstki Polski ówczesnśj, nie obejmujące jeszcze tego z jćj
krajów, w którym miała zajść główna walka z pogaństwem, t. j. Szlązka 63). Lignicką tamże walkę poparł w znacznej
mierze oręż rycerstwa a prawdopodobnie i zaciągów ksią-
żęcia Sędomierskiego. Wszakże mimo szczupłość samegoż
wo-20 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHA”.
nadwisIansTklch> Położona pod Opolem, Turskiem
chmielnikiem nie była jeszcze ostateczną ich zasługą po większoną pozmej znamienitym udziałem w bitwie lignic-lej, znaleźli Tatarzy już w dotychczasowej walce z miesz kańcami tych małych krain daleko wigcćj oporu niż zdoby
czy, więcej trudów niż zysku. Książątko krajowe przenio sło nędzę tułaczą nad oddanie hołdu Chanowi. Rycerstwo
jajowe zrywało się razporaz do walki zapamiętałej. Stolica Bolesławowa powitała pogan próżną łupów bezludnią. Dro ga na Zachód stawała się coraz przykrzejszą i niewdzięcz-niejszą Należało więc spieszyć do celu, którym (jak wiemy}
były właściwie Węgry. Skłoniły Ordę ku temu jeszcze bar
dziej wypadki, zdarzone w dalszej ku Zachodowi wyprawie
mianowicie bitwy na Szlązku i w Morawach. Drogo opła
cone zwycięztwo pod Lignicą, gdzie cała czwarta cześć ar mii złożona była z samych Krakowian i Sędomierzan
nawet stolicy Wrocławskiej nie przyniosło w zysku Tata’ rom. Miasto zostało podobnież jak Kraków opuszczone na
wet spalone; warownia zaś oparła się wszelkim szturmom
pogańskim. W Morawach, dokąd Tatarzy w drodze do Wę
gier wpadli, nie tylko żadne z miast oblęganych, ani Berno
ani Ołomuniec, nie dostały się w ręce Tatarów, lecz nadto
sami Tatarzy ponieśli dotkliwą stratę pojmaniem i zabiciem jednego z „królewiców“ Mongolskich przez Chrześcijan pod
Ołomuńcem 6o). Największe jednak niebezpieczeństwo zagro
ziło poganom w Węgrzech. Zdołała wprawdzie przeważ
brom mongolskiej odnieść nakoniec zupełnezwycięztwo nad Madziarami i posiąść na kilkanaście miesięcy całe króle
stwo. Wszakże fortuny tej dobiła się Orda “dopióro obawa ostatecznej zagłady. W głównej bitwie węgierskiej nad izeką Sajo, stoczonej przeciw Tatarom, przez równą lub na
wet liczniejszą od Ordy siłę chrześcijańską, była straszna
a lataiów chwila, wktórej cała ich armia miała pójść już
lozsypkę. Natenczas sam Batu z orężem w ręku rzucił się przed swoje szyki ustępujące, wołając: „Stójcie! Jeśli
pierzchniemy, nikt z nas nie ujdzie. A jeśli mamy ginąć, to gminy wszyscy! Przepowiedział Dżangis-Chan, że kiedyś
wszyscy wytępieni będziemy. Mażli to stać się dziś: znieś-myz ocważnie. “ 6«). Dopiero tak rozpaczliwe natchnienie,
SZKICE HISTORYCZNE. 21
dopiero użycie najfortelniejszych. środków, do jakich np. li
czyło się niekiedy wsadzenie na koń worów wypchanych 67),
mających nastraszać Chrześcian mniemanym zdała widokiem
nowo-przybyłych pułków mongolskich, przeważyło szalę
zwy-cięztwa na stronę pogan. Wynagrodzili oni sobie wpraw
dzie wszystkie niebezpieczeństwa i trudy całorocznym poby
tem w bogatem państwie Arpadów. Z północnych Węgier
wtargnął jeden zagon tatarski po raz drugi do Polski,
wpadł do Krakowa, zrządził więcćj szkody niż pierwszym
razem, zamordomał onego kapłana-pustelnika, ocalonego od
Batu-Chana, i przez góry oświęcimskie wrócił do Węgier68).
Lecz dalśj ku Zachodowi przedzierać się śród takich nie
bezpieczeństw w ubogie ziemie chrześcijańskie; nie zgadzało
się wcale z rozsądkiem Ordy, który jak z jednśj strony dzi
wił się wielce, gdy kto nie brał, co jakimkolwiek sposobem wziąć się dało 69), tak z drugiej, pomimo wszelki fanatyzm,
nie miał wcale ochoty kruszyć sobie rogi o mur chrześcijań
stwa zachodniego. Chociaż więc ani w Polsce, ani w Wę
grzech nie spotkała Tatarów żadna większa przegrana, cho
ciaż po całorocznej gościnie nad Dunajem nie groziły im
w dalszych krajach europejskich żadne nowopodjęte środki
bezpieczeństwa i ostrożności; cofnęli się Mongołowie samo
wolnie kilkoma znowu szlakami, w większćj części w kie
runku południowym, częściowo zaś przez zaoszczędzone so
bie do powrotu okolice gór halickich, z krwawych progów
katolickiego Zachodu nazad ku Donowi i Wołdze, uwożąc z sobą w dalekie stepy Azyi całe cmentarze trupów 70) po
ległych z ręki chrześcijan europejskich.
Nie pogłosce więc o śmierci W. Chana Oktaja winno były dalsze kraje Zachodu powstrzymanie Tatar od swoich granic: doszła ich ta pogłoskadopiśro wrok cały po bitwie
pod Lignicą i ustąpieniu z granic niemieckich 71). Nie temu
lub owemu wypadkowi pojedyńczemu należy to przypisać:
żaden z osobna nie wpłynął stanowcze na losy
światobór-czej wyprawy pogan 72). Nie powstrzymała Tatarów nawet, wielka ofiara lignicka a tern mnićj którakolwiek z drobnych,
acz pomyślnych utarczek morawskich; grasujący na Szlązku
i w Morawach oddział tatarski nie miał bynajmniej myśli
22 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
planu spieszył 7S) połączyć się z resztą wojsk w Węgrzech.
W ogólności, nie z Szlązka lub Moraw, lecz z głównego
koncentracyjnego stanowiska w królestwie Beli, po całoro
cznym tamże spoczynku, mógł dalszy ku Zachodowi nastą
pić pochód. Że jednak nie nastąpił, zawdzięcza Europa
nie czemukolwiek innemu jak tylko ogólnemu wrażeniu, ja
kie wzbudziły w Ordzie wszystkie z kolei usiłowania oporu
nad Wisłą, Ordą, Morawą i Dunajem — usiłowania (jak już wspomniano) drobne z pojedyncza i bezskuteczne, lecz
razem nader dotkliwe i w żadne z okupionemi korzyśćmi nie mogące iść porównanie. Że zaś w tej powszechnej za słudzetak chlubny udziałmógłwziąćnaród BolesławaWstydli
wego, że go wzięły poszczególnie szczupłe księstwa kra
kowskie i sędomierskie; należy w znacznej części przypisać pomocy św. Kingi. Godzi się też, pamiętać jej wdzięcznie to dobrodziejstwo.
Uznawał je osobliwie Bolesław. Nie zaraz atoli na
deszła pora wywdzięczenia się. Mnogie okoliczności odwlo
kły wypłatę długu posagowego. Naprzód wypadało młode
mu księciu otrząść się wwędrownego pyłu ucieczki. Trwała
ona nad spodziew długo. Z kraju do kraju gnała Bolesława
burza mongolska. Zdało się, jakby rozpasane pogańswo cią gnęło z zamiaru w ślady uciekającej przed niem świętobli
wej rodziny książęcej. Ledwie Bolesław z matką i" żoną
zwrócił się do Krakowa, już Orda za niemi całą krakow
ską zalała ziemię. Ledwie Bolesław przez góry zbiegł do Węgier, już Tatarzy w trop za nim przez Tatry nad Dunaj
wpadli. Zagrożony od nich w ziemi węgierskiej, sćhrania
się Bolesław ku Zachodowi do Moraw, w mury jakiegoś klasztoru cysterskiego, najprawdopodobniej opactwa w
sta-romorawskiej stolicy Welehradzie 74); lecz tam zalewa mu drogę inny nawał Tatarów, dążący od północy, z Szlązka ku Węgrom. Zbacza więc tułacz książęcy z rodziną nazad
do Polski, opróżnionej już od Tatarów, i w zamku nadDu
najcem pod Sądczem 7S) oczekiwa końca niedoli...
Gdy wreszcie tatarska przeminęła niedola, rozwarło
się nowe źródło zamieszek. Po kolejnćj śmierci obudwóch
opiekunów Bolesławowych, zacnych Henryków Brodacza i Po bożnego, jęli teraz przeciwko młodemu księciu
sędomier-SZKICE HISTORYCZNE. 23
skiemu dobijać się o stolicę krakowską dwaj niegodni
spół-zawodnicy, syn Pobożnego Bolesław, imioniskiem Rogatka, i stary stryj Wstydliwego, Konrad z Mazowsza. Od pierw szego uwolniła Sędomierczyka samaż szlachta Krakowska,
wygnaniem znienawidzonego Rogatki. Nad drugim, Konra
dem Mazowieckim, dał mu Bóg na pobojowisku pod
Su-chodołem, w dwa lata po napadzie tatarskim, stanowcze
w końcu zwycięztwo. Powiodło się Bolesławowi odzyskać
całkowicie ojczyste księstwo krakowskie. Potrzeba je było
teraz na nowo po spustoszeniu tatarskiem osadzić i zalud
nić. Uczynił to według możnościBolesław. Świadczy otóm
zwłaszcza odbudowanie Krakowa, postanowione przywilejem nowej lokacyi z roku 1257. Ta dokumentalna podstawa ca
łego bytu późniejszej stolicy Jagiellońskiej, to jej powtórne założenie było w ten sposób tylko napadu tatarskiego na
stępstwem. W tymże samym roku podarzyło się także wy
nagrodzić św. Kindze dobrodziejstwo posagowej pomocy
w walce z pogaństwem. Trzema miesięcy przed wydaniem
aktu nowej fundacyi miasta Krakowa, w marcu r. 1257,
w czasie pobytu rodziny książęcśj w Korczynie, sporządzo ny został na korzyść św. Kingi dokument, mocą którego
książę Bolesław Wstydliwy za spotrzebowane sumy posa
gowe zapisał jśj tytułem wiana 76) całą ziemię sandecką. Ułożony z niezwykłśm owemu czasowi krasomówstwem, od czytany w książęcym dworze korczyńskim, w obecności
obojga małżonków, tudzież świetnego zgromadzenia książąt,
jakoto: Kaźmierza Kujawskiego i Ziemowita Mazowieckiego, wielu prałatów, wojewodów, kasztelanów i innych urzędni
ków, opiewał nasz dokument, jak następuje 77):
„ W imię Pańskie Amen; Czytamy w piśmie św., jako
po stworzeniu protoplasty pierwszego, formierz ludzi Pan Bóg, chcąc aby pokolenia rodu ludzkiego w coraz bujniej
sze z pierwotnego pnia swego rozkrzewiły się pomnożenie;
przewidując, przeokazując i jawnie przedstawiając w sobie jedność Trójcy nierozdzielnćj, wyrzekł te słowa: Nie dobrze
być człowiekowi samemu; uczyńmy mu pomoc podobną je mu—aby tą ustanową i tym przywilejem zbawiennym rosła obficie pomiędzy wyznawcami wiaryprawdziwej, na obszarze
potom-24 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
X' rtp±4P°^ r°“
Bo-) — c J7 Bolesław, z przejrzenia Bożego książę i potomnym któ^T-i Oznajmiam? wszystkim obecnym
i p omnym, których dojdzie wiadomość karty niniejsze! ” iż
starając się od najwcześniejszych lat naszych, być we wszyst-
I pos usznymi skinieniu i rozkazom Stwórcy Wszechmo
gącego, jakotćż gwoli tern lenszemn i • • • VVSzechmo’
łasce Rnż4i , lepszemu i spokojniejszemu przy
j w- 1 ? lz^dzeniu państwem naszóm, idąc za mądrą ra-
2K :Chreie oj“’
kich naszych do .f61™,V zg°dnie z postanowieniem wszyst-moe “aSZych1dostoJnik°w i panów, wezwawszy Boga w
po-gundaP ą5zy S1S związkiem małżeńskim z J. M. Kune-
Z 4Ubrel u J’ WFrSkieg°’ BeH’ ^Iko zło-
’ ebiem i kamieniami drogiemi, wedłno- nnatrunu- ■ 1 wspaniałości królewskiej świetnie uboo-acoim& lecz nr d”
ZtkJ™tS’“ltai i JdZt
V 01 a z natchnienia bożego, w dniach najgwałtowniejsza potrzeby naszój, udzieliła nam hojnie pociechy -nemsklego, jak „ tóm dostatecznie prJ0M
X «”ecT,z’eg0' “
g y asze, latarzy ogniem i mieczem spustoszyli nod gl? nam krainę, MlaIj Mgle i niespodzianie ‘Z zie? i
HZi™ krW1 chrzeŚciJ’ańskiśJ; g^ z zagładą i rozsyp
ką, rolnika wszystko zdawało się iść w zaełido i r”? nam została możność rozkazywania wszystek dawS obyczajem ksi^cym i mil, wszystkim Z Z
pleniZy a toZ7 skarbcu naszym
nego otMzala ZTT* ”™ d‘'“}’na rJ'cerst’'a
c M z ĆJ z wspaniałego umysłu wrodzone!
szczodrobliwości, owszem chwalebnej rozrzutności ni*
M 0M
tość
bogactw
t
"
oi
“
l
”™::
pizywiedzeni byliśmy niedostatku, ile Ze „ie mogliśmy
S‘y’3^^’’ rjCWSt'™ nasLu
zwy-<J „ ypłacic żołd—wtedy przerzeczona czcigodna i prze-»«“ "la?ŻOnl"‘ Wkocbataa, widz,o ras w tak ciężkim frasunku, pobudzonaniewymownym i n;p
omylnóm współczuciem gorącój miłości swo J 11 !
afektom nas™™ „ • • a J 0SC1 swojej, jaka zawsze
SZKICE HISTORYCZNE. 25
duszy, ofiarowała pokilkakrotnie przerzeczone pićniądze po
sagu swego ku wypłacie żołdu pomienionego, z tym jednak
że dodatkiem, zastrzeżonym sobie w obecności niektórej
szlachty ziem naszych, iżbyśmy (dawszy jćj wierzytelność)
obowiązali się wypłacić sumę rzeczoną w swojóm miejscu i czasie, szczerze i całkowicie i bez żadnego umniejszenia;
co tćż uczyniliśmy, dając jśj należytą rękojmię naszych
przyrzeczeń, i obowiązując się wiernie i uroczyście wypła
cić (jak powiedziano) tak wielką sumę w swoim czasie
i miejscu, przynagleni do tego bodźcem konieczności gwał
townej. Ale iż śród częstych a różnorakich nieszczęść, ko
lejno po sobie następujących, nie byliśmy w stanie uiścić
się z obietnicy, i widzimy się nieudolnymi do wypłaty tak
wielkiój sumy; zatem powodując się mądrą radąwielebnego
ojca, księdza Prandoty, biskupa Krakowskiego, tudzieżidąc
za postanowieniem i jednomyślną wolą, jakoteź przyzwole
niem wszystkich naszych panów, nadajemy Jej, udzielamy
i przekazujemy nieodwołalnie w posiadanie wieczyste zie
mię Sandecką, rzetelnie i całkowicie, bez najmniejszego
uszczuplenia, z wszelką władzą książęcą, jak sami takową, dzierżyliśmy, z zupełnem prawem cełł, z wszystkiem, co
tylko do pomienionej ziemi należy: z lasami rozciągającemi się aż do granic węgierskich, z rzekami, rybołówstwem, sta
wami, karczmami, młynami, łąkami, pastwiskami i
wszel-kiemi innemi przynależytościami i przyległościami,
jakiem-kolwiek nazwanemi imieniem tak, iżby Jej wolno było
sprzedać ziemię rzeczoną, zamieniać, darować, wynająć, lub
jakimkolwiek wywłaszczyć się z niśj sposobem. W którejto
ziemi nie pozostawiamy następcom naszym żadnego innego
prawa, jak tylko jedyne, na korzyść pomienionćj małżonki naszćj najukochańszej ustanowione prawo obrony, opieki i podpory, aby wrazie powołania nas przez Boga z więzie
nia cielesnego w drogę wieczystą, przesławna Pani rzeczo
na, wsparta pociechą i pomocą przeciw nawałnościom złych
czasów, nie wydała za życia ani po śmierci ziemi rzeczonej w ręce ludu innego, ani odrywała takowej w gniewie swoim
od narodu polskiego, lecz aby owszem tężsamą zawsze ma
cierzyńską miłość i niezachwianą wierność, jaką
na-DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
dal mu zachowując, tuliła go nieustannie ku sobie po zwy-
szalnadaroZnl d°tyChaS°W^ Aby nasza
nienaru-szalna darowizna, owszem (prawdziwej mówiąc) nienoró
°,d rslugi
.<« 2 -2* podlegaj,cej
zności, i aby nikt za podszeptem ducha złości i nienra-tnie w °drZUCIWSZJ P.recz b°J’aźń Bożą, nie śmiał
wielokro-spommoną Panią lub jćj prawych następców jakiemi-
o wiek krzywdami i napaściami trapić niesłusznie, kaza-
ismy kartę mniejszą, starannie wtym celuułożoną,
utwier-c ziutwier-c pieczęcią naszą. Działo sig w Korczynie, wsi naszej
wraku od urodzenia Pańskiego tysiącznym dwusetnym
mmśc?ertJXz S1Ódmym’ duia 2’g° miesiąca marca. W obe
cności świadków następujących: prześwietnych książąt Kazi-.n.em kutego i Wckieg()i zienl0Jiu m
go, Janusza proboszcza gnieźnieńskiego i kanclerza księcia Kazmierzowego; Pełki kanclerza krakowskiego i sgdomier-J-u8?’- kt]orego rekił przywilej niniejszy wydany* został-kama1? krak°Wskięg0> Siegniewa sędomierskiego, Abra
hama mazowieckiego wojewodów; Bogufała sędomierskiego
stolnika S??® klanów; Warsza
tolmka, Sulisława koniuszego sędomierskiego, tudzież nie
zliczonych innych duchownych i świeckich osób.“
II. Pierścień.
rozwefeLni1?"Wtrbtgil *. niebezPieczeństw odeszły chwile lat kilka po pierwszćj burzy tatarskimi
ZJTStj?'’ ?mi wwdopodotafe
do ojca'78) Kró SlS1VSIęTa Krakowska w odwiedziny J )■ Kiól Bela obwoził córkę dla rozrywki no vń>
podróż kuT SWeg° PańStWa- Migdzy innemi wrócono' podióz ku stronom gór karpackich, w krainę Marino rnąi-n
nXTJokorSie WZdłiUŻ południowycłl granic Pokucia.
Słv-dz mei Oic ee P nadzwyczaJnie Watych kopalń soli ro-
Jzimej. Ojciec księżny krakowskiej chciał ucieszyć sweo-o mi ego gościa widokiem podejmowanej w kopalniachpracy
SZKICE HISTORYCZNE.
górniczej. Zatrzymał się podróżny dwór królewski u jednej
Z żup tutejszych, otwierających się kilku szachtami czyli szybami w solną głąb’ ziemi. Niezwyczajny obraz podziem-0 trudu kopaczy zabawił wielce księżnę młodzieńczą.
Żywe atoli przywiązanie do ziemi po tamtej stronie gór do
narodu nadwiślańskiego, znane nam z poprzednich słów do
kumentowych, zasępiło zabawę myślą: czemu i kraina Kra
kowska nie osiągnęła tak pożądanego błogosławieństwa
niebios? , ,
Polska nie znała jeszcze podówczas swych własnycn
skarbów solnych. Rodziło wprawdzie całe podgórze Kra
kowskie niemało soli, lecz była to prawie wyłącznie sól
warzona, tak zwana surowica.-Wydobywano ją od najda
wniejszych czasów na górze Soła79), w Bochni, wWieliczce,
tudzież wwielu innych miejscach przyległych. O surowicy Bocheńskiej czytamy już za czasów Kazimierza Sprawiedli
wego, między latami 1178 a 1194, kiedy pewien pan kra
kowski, zwany Micliora, nadał Miechowitom znaczny dochód z soli Bocheńskiej80). Jeszcze dawniejsze wzmianki
zna-chodzą się o Wieliczce. Ta była zapewne jeszcze w wie
kach pogaństwa głoŚDą z żup swoich. Za czasów Bolesława
Krzywoustego, w pierwszych latach XII-go stólecia, o cały wiek przed napadem mongolskim i św. Kingą, pobierali
Benedyktyni Tynieccy, od dawnćj już pamięci, prawdopo
dobnie jeszcze od panowania Bolesława Chrobrego, znamie nitą intratę, solną81). Na kilka lat przed przyjściem św.
Kingi, miał opiekun Bolesławów, Henryk Brodaty, zape
wnioną sobie część dochodów wielickich 82). Ze te
różno-stronnie przekazywane dochody płynęły z soli dwojakiej, warzonej i kopalnej, przekonywują ówczesne wyrazy doku
mentowe, jak np. wyraz surowica w dokumencie zr. 1105, odnoszący się jedynie do soli wodnej, i wyraz kopalnia,
salisfodina, w dokumencie mówiącym o czasach Leszka
Białego 8S), odnośny tylko do soli kryształowej, ile że
o warzonój używano zwykle wyrazów fons, gurgites,
coc-lura salis.—'Vo też najpoważniejsi nowsi i starocześni pisa
rze przypuszczają wydobywanie soli kamiennćj w Wieliczce
jeszcze za czasów Kazimierza Sprawiedliwego 84) założyciela klasztoru sulejowskiego, obdarzonego przezeń r. 1176
do-28
dzieła karołą Szajnochy.
^.wstiei.,. I~r
pierwotną, która według^? L^6!^ SW0J'^ nazw§ starożytnych tłumaczenia słowami^/W d°knineiltack dług analogii z innemi t ™™. MaZn™ Sal^ i we. miasteczka Stara-sól pod8 SambnT 1UZWami’ nP- z nazwą
tyle co Wielka, Wieliczka sój r 1“^ Właściwi*
8W- Kingą warzelnie i kopałnie 77 W§C dawno P^d
była mianowicie w Bochni^ól źrdT? W ZI6mi krakowskiej dłowa i kamienna. Cl-Że Uk ^T-" W Wieliczce ź™ źródłowej w najmniejsze zpóźniąB b soIi mogła iść w porównanie tak J ,Bochn1^ górniczą nie Wieliczki, nbogićj jeszcze podówczas wiosk^i' b°gaCtW°
kilkadziesiąt po zasłynieniu Bochni do d°piei'° w Iat
monej s'), nie wystarczało bynajmniei podnie' bom ludności okolicznej. Mhifa ? C°dziennym potrze-
Krakowska wszelki powód do‘ ubolewT d°brotliwa ksi§żna
jem, iż nie posiada takiej urodzaj ? kl'a'
zdziwiały gości królewskich kopalnie Mn J’ Właśaie
Wpodobnem usposobieni o”
do ojca, aby jej darował jeden z^zybó^ ksigŻna PoIska
właśnie znad powierzchniJziemi k°paIni> wW
a którym życzliwa matka Indu pOgadano w tćj chwili niedostatkowi swojej drogiej ojcz znT^ w pomoc zdawała się tćm mniej niezwykła im • r°^a ŚW' tak w Węgrzech jakoteż wPohce^’iJkT JVCzasach owych, ska szła pospolicie jużto darem iuż 1 koPalnia królew-żytości, w podział i posiadanie wielu ZaległóJ
na3e-oddalonych, a niekiedy nawet zagTani° 1Ueraz wca3e
służebników królewskich. U1UbieÓCÓWlak ^iki uczynił jej zadość król Bela n/ P?0Śba SWÓJ
ctarem szyb zażądany. Dobroć niw’ P zyzna,ac św. Kindze
dzieńczą. W natchnieniu ig-aszki ksieźn§ffił
°-'W wposiadłość dar rofzSŁ UmyŚIiła oaa
biedź, aby niczyja protestacra • ’ Jakoby ehcąc zapo ry przyszłości. Dopełniano podówZs“T ZapfZeczać
czema się różnymi symboli™ takieg0
uwłaszczę-W, llTO;
btiżt0 zsobą
darowa-SZKICE HISTORYCZNE. 29
jiego 89), b^dź wreszcie godłem pierścienia 90), którym albo pan łaskodawczy wwiązywał obdarzonego wnową, posiadłość,
albo sam obdarzony brał ją wrzuceniem obrączki swojej w jawne odtąd dzierżenie. Św. Kindze podobał się ten osta
tni, najwłaściwszy w tćj chwili sposób. Zdjęła wiec nie
wielki złoty pierścionek z palca i z uprzejmym uśmiechem
wrzuciła go wgłąb szybu tuż pod stopami91). „Wszyscy
co tam natenczas byli, za żart to raczój, niźli jako rzecz
istną przyjmowali11 M). Tymczasem błogi ten żart wprowa dzał księżnę i ziemię Krakowską rzeczywiście wużywanie szybu darowanego. Pierścień św. Kingi spadł pomiędzypra
cujących w głębi górników, a jużto jednocześnie z powraca jącą nad Wisłę księżną, jużto w poblizkiej temu chwili cią gnęły liczne do Polski wozy, naładowane solą z szybu
Mar-mo-ruskiego, i wędrowali tam z Mannoruszu górnicy solni,
mianowicie kopacze z szybu św. Kingi, zawezwani do żup krakowskich, w celu lepszego onych urządzenia, zbadania
i rozszerzenia.
Jakoż okazują się wPolsce około tego czasu, to jest
o samój połowie stólecia, istotnie ślady nowopodejmowanycli trudów wtej mierze. Osobliwie zajmowano się nowszą żupą Bocheńską. Miał w tein główny udział braciszek Benedykty nów Tynieckich, późniejszy opat tego klasztoru, Wierzbięta.
W roku 1248, w dokumencie dla klasztoru Staniąteckiego,
nazywa go książę Bolesław Wstydliwy, tak ze względu na jego pracę jakoteż koszta niemałe, wielce zazłużonym około
żupy Bocheńskiój93). Atoli użyte przy tern wyrażenie żupni-
cze caldarium, panew, warzelnia, zastosowywane niezmien
nie tylko do soli źródłowśj 94), służy skazówką, że w roku 1248 znano w Bochni jeszcze tylko sól wodną. Tymczasem czyniono wciąż dalsze próby kopania w różnych miejscach
poblizkich, czyto nowych źródeł, czy też kamiennej szuka
jąc soli. Przy jednej z takich prób, we dwa lata po onej wzmiance o żupniczych trudach braciszka Wierzbięty, roku
1251, zajęci wygłębianiem studni górnicy, prawdopodobnie węgierscy, może nawet ciż sami, w obec których św. Kinga swój pierścionek w szyb Marmoruski wrzuciła, dokopali się w Bochni twardych pokładów soli. Dano o tern upragnio-
30 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
obojgu, a zwłaszcza księżnie Kindze, która zewszechmiar
najgorliwszy wtem brała udział. — Z błogosławioną, nowiną,
przynieśli górnicy do Krasowa zarazem ów złoty pierścio
nek Marmo-ruski, opowiadając,iż go znalezionowpierwszym
rozbitym bałwanie szybu nowego. Od tej chwili pamięć szczęśliwego odkrycia skarbów Bocheńskich, będącego nie jako tylko następstwem onego „żartu11 w kopalni zakarpa- ckiej, zespoliła się nierozerwanie z jego narzędziem, z cudo wnym pierścieniem św. Kingi....
Więcej o nim atoli mówiono niźli pisano. Zaciągnął
wprawdzie wszystkie opowiedziane tu o nim szczegóły dzie-jopis Długosz w swoją księgę o życiu św. Kingi, ułożoną w dwa wieki po Bolesławie Wstydliwym; lecz pismo jego, nigdy w kraju oryginalnie drukiem nieogłoszone, bardzo
rzadkich miewając czytelników, nie wypłynęło dostatecznie na. wyobrażenia ogółu. Dopiero w drugiej połowie XVI
stó-lecia, gdy niepoparte pismem podanie już wcale fałszywe przybrało rysy, prawiąc o posagowem przez św. Kingę
sprowadzeniu soli, za pomocą ślubnej obrączki do żup
wielickich zamiast bocheńskich, spisał tradycyęłacińskim
wierszem szlązki poeta Szreter 95): jednakże jawna jćj
myl-ność w tym kształcie, wzbudziła przeciwko niej jeno coraz większą niechęć uczonych. Cała powieść o uczestnictwie
św. Kingi w otwarciu żupy bocheńskiej, została policzoną w rząd bajek gminnych 96).
Obecnie jej odświeżenie mniema tóm słuszniejsza mićć
sprawę, iź oprócz przywiedzionych dotąd okoliczności/przy chodzą mu w pomoc wyraźne świadectwa i pomniki histo
ryczne. Zaczynając od mniej stanowczych, moglibyśmy wy mienić tu kapliczkę drewnianą, wystawioną przy gościńcu
do Bochni, wmiejscu gdzie pierwszy bałwan soli odkryto,
a jeszcze w XVII wieku jako pamiątkę tego wypadku po
kazywaną w). Drugim, nierównie wymowniejszym pomnikiem
jest całe miasteczko Bochnia, założone na gruncie .dawnei
ubogiej wioski tegoż nazwiska, w tymże dopiero czasie roju 12o.398), t. j. we dwa lata po odkryciu kopalni, gdy dla świeżego jej urządzenia dwór książęcy często teraz w Bochni przebywać zacząła zyskowny targ nowej soli, liczną w tę stronę przynęcił ludność; podczas gdy dawniej
SZKICE HISTORYCZNE. 31
sza Wieliczka, przyćmiona teraźniejszą, świetnością, Bochni, z niemiecka Salzberg 10°) nazwanój, jeszcze przez 30 i kilka
lat wsią będąca, dopiśro roku 1290 mieszczaństwa dostą
piła. Dalsze dowody zawierają się w spółczesnych lub
bliskoczesnych zapiskach roczników przeadługoszowych ■
z których kilka, jak np. Bocznik Krakowski i Sieniawski,
opiewają wyraźnie: „R. P. 1251 odkryto w Bochni sól twar dą"101). — Tężsamą datę przyjął w swojśj Historyi trzy
mający się starych roczników Długosz102), a określenie
przezeń nowo odkrytej soli wyrazami „durum et compac
tom, twarda i miąższa, którą wydobywają w dużych bry
łach i t. d.“, jednobrzmiącemi z powyższemi zapiskami ro
czników, naprowadza jawnie na myśl, iż wyrazy te mają
odróżniać nowoodkrytą sól kopalną od znanej zdawna wa
rzonej. — Najważniejsze wreszcie świadectwo możemy w,-
kazać w własnych słowach książęcia Bolesława "Wstydliwego,
wyrzeczonych w dokumencie testamentowym, wydanym czterą
dniami przed śmierciąlo3), dnia 6 grudnia r. 1279, na ko
rzyść kościoła krakowskiego1W). Przekazując mu znaczny
dochód z żupy bocheńskiej, oświadcza umierający książę
wyraźnie, że kopalnia bocheńska została dopiero za jegc
czasów odkrytą, a polecenie samegoż zapisu szczególnej
opiece i egzekucyi św. Kingi, zdaje się wskazywać w niej
główną nowo-odkrytej żupy patronkę. Oto jest cały doku
ment w przekładzie polskim 105).
„W imię Pańskie. Amen. My Bolesław Krakowski i
sędomierski z przejrzenia Bożego książę prześwietny.
Chcemy mieć wiadomo wszystkim, a mianowicie tym, któ rzy sądownictwu podlegają naszemu, i oznajmiamy pismem
niniejszym: jako wieś, którąśmy po imieniu naszśm kazali
nazwać Bolesław, założoną, przez nas niezbyt daleko od bi
skupiej wsi Sławkowa, postanowiliśmy dla zbawienia duszy
naszej poświęcić panu Bogu, i dajemy takową kapitule ko
ścioła krakowskiego, matki naszój, mianowicie kanonikom,
w formie darowizny zupełnej; którato wieś ma być wieczy ście dzierżoną przez nich i jedynie na użytek kanoników obracaną, i dajemy ją z całkowitym okręgiem, obwiedzionym pewną granicą, z wszelkiemi przynależytościami, dochodami,
DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
szelką, bez najmniejszego uszczuplenia, jak takową sami
otychczas posiadamy. Chcąc zaś pomienionemu kościołowi
.emwiększą okazać hojność, zapisujemy rzeczonym kanoni
om podobnież dla zbawienia duszy naszój, dwieście grzy
wien srebra z żupy soli bocheńskiej, której skarby na ĆBłÓgKWSZeChm0^Cy Za “aSZ^ -a^
. WH ° yc iaczył, którąto sumę ciż kanonicy j ają pobierać rokrocznie po wszystkie wieki. Owóż te obie- twie darowizny, uczynione przez nas jako prawego pana i dziedzica, polecamy i chcerny mieć zachowane nienaruszal
nie i pod zagrożeniem sądu Bożego, od wszystkich naszych astępców, jak do tego prawem Bożem i ludzkióm upo-waźmem jesteśmy, obowiązując ich ku temu. Któreto daro-ZZia IT JUZ Przez,naS uczyjlioue, potwierdzamy teraz
ostatnią wolą naszą, rozkazując umocnić je pismem j ubli-czem, w obecności małżonki naszój, przezacnój Pani Kune-gundy, córki przesławnego króla Węgrów, Beli ś. p. którei
między innemi zwłaszcza zapis niniejszy poszczególnie do wykonania poleciliśmy; tudzież w obecności wielu szlachty
i panów naszych, rozkazując niektórym z nich przyłożyć
i pizywiesic imiona i pieczęcie swoje karcie ninieiszći Mianovvicie zaś pieczęcią naszą, lubo tylko mniejszą, gdy
igkszój nie mogliśmy w tój chwili mieć do użycia, jakoteż pieczęcią przerzeczonej ukochamy małżonki naszej, ku wie
czystej prawomocności i nigdy nie wygasłej pamięci kaza hsmy utwierdzić pismo niniejsze. Działo się w KorczynS
~ ---. Imiona zas szlachty
wspo-są ^stępujące: Pan Warsz, kasztelan krakowski i- p. 1279, dnia 6 grudnia,
ranionej i t. d.“
III.
Klasztor.
Po śmierci Bolesława Wstydliwego miała św. Kinga według zwykłej powieści zamknąć się natychmiast w mu-
rach klasztoru sandeckiego. Wdowa Bolesławowska uczyniła
oaleko więcój. . Zbudowała ona sobie naprzód ten klasztor
Atórego wcale jeszcze nie było. Przypisują niekiedy zało
SZKICE HISTORYCZNE. 33
się to atoli jedynie ztej przyczyny, iż wszelkie znaczniejsze
fundacye i darowizny owej epoki bywały pospolicie wprzód
wielokrotnie ślubione, uchwaalne, nawet pisemnćm stwier dzane postanowieniem, nim w rzeczywiste późniój szły
uiszczenie107). Podobnież stało się z fundacyą klasztoru
Klarysek w Starym-Sądczu. Uchwalili ją pospołu oboje mał
żonkowie książęcy, lecz przywiodła do skutku samaż wdowa
Bolesławowska. Nastąpiło to nie pierwśj, jak w kilka lat
po śmierci książęcia krakowskiego. Sam dokument funda-
cyi ze strony księżny Kingi, stanął dopiero w siedm mie
sięcy po tern zdarzeniu. Był on zarazem aktem jednającym różne nieporozumienia dotychczasowe. Osiadłszy po stracie
męża w swojemksięztwie sandeckiśm, doznała św. Kinga nie
spodziewanej przykrości od Bolesławowego następcy, Leszka
Czarnego. Zdaje się, iż idąc w ślady ówczesnych książąt
szlązkich, prześladowców biskupów i duchowieństwa, me
dozwalał Leszek księżnie sandeckiśj obrócić zapisaną przez
męża ziemię na fundusz klesztoru zamierzonego. Dopiero
pośrednictwo braciszka Bogusława, zesłanego umyślnie w cha
rakterze legata de latere, na odbywający się w Starym-Sąd
czu zjazd między księżną Kingą a Leszkiem Czarnym,
za-godziło strony zwaśnione. Nowy książę krakowski przyznał
wdowie książęcej prawo założenia klasztoru i uposażenia go swoją ziemią, poczem w przytomności księcia i księżny,
w obec niezwykłej liczby zakonnego i świeckiego ducho
wieństwa, tłumnie zgromadzonych panów i szlachty, ogło
szony został następujący dokument fundacyjny™8):
„W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen. Spra
wia niekiedy nadmiar złości światowej, iż nietylko to, co
dla dobra śmiertelnych, lecz nawet co postanowione bywa
ku czci i chwale Jedynego i Przedwiecznego Boga , podlega
częstokroć unieważnieniu,jeśli mu podpisy świadków i świa
dectwo dokumentowe wiekuistćj nie nadadzą trwałości.
Przeto niech wiedzą obecni i potomni, iż my Kunegundis
wdowa po księciu Bolesławie ś. p. dziedzicu niegdyś Kra
kowa i Sędomierza, pani i księżna sandecka,, bacząc
pobo-żnćj rozwagi okiem, i ścisłem rozważając zastanowieniem,
jako nic w dniu onego sądu ostatecznego tak się nie przyda,
ani może ubłagać surowości Sędzi owego, który
34 DZIEŻA KAROLA SZAJNOCHY.
wprowadzają
— postanowi
ła Rodzi -wym żywot, niesprawiedliwym zaś zgon wydziela wieczysty
ak uezynfa bngcbnjnnści i mil„sierdzi«’ które
sprawców swoich będąc orszakiem ! " ich w podwoje szczęśliwości nigdy nieustające _ p„
kSnie z zt^T WnimpeWną liczbg osób’ mianowicie i sieme z zgiomadzemem i konwentem sióstr, aby wyrzekł- dmej w nocy i kroczyły przed Nim w świątobliwości i nra-
śdeżke rSasna^b S1§ T^16 1 Świata’ pr2ez Wką raczei .uezkę i ciasną bramę obierając wnijście do życia- przez co
bami żywot^T1 ^zelkiemi potrze
1 z Meikimi
przystał tl/11'-' JMe tym WS1“m z pr“a
mltlswna
•
udziez z wszelkleui prawem i władzą wszelka
dajew^mówiln WłaSnym podlegaly dotychczas rządom";’
prawem dziedzic P^eizeczonemu klasztorowi i konwentowi, cUcznóm, w spokojne i niezachwiane po wieki
bami żywota doczesnego, aby im spokojniej tóm gorecei
fyTswet VaDU i?yły uży“ sobi" 25
pZnac Tdv nT Z8S m°dłÓW P°m0C^ 1 P^dem. - towvS Oh mc Je Od niedostatku w rzeczach świa
towych, aby zawsze opływały w skarby duchowne daiemy m, zapisujemy i tytułem wieczystej darowizny szczeń
^przymuszoną wolą, nieodwołalnie Ukazuj im po' dochodel S'dCZ tP°bOrem Celnym 1 ^SZe^im i^go
dżiny których7?16111’ DaSZe Wsie j
Luc± Barciczy’ Golkowiczy
Scezer T ’ 5aSS°UIC1) Cyracha’ Zarehane, Zagorino
grodze’ ^ssacłl0wl“y, Dąbrowa, Mokra,
Pode-ChelSch StJessi In KochorowW> Biticzy,
ganici Mv p , a’ Ibina’ Małe Swinarsko, Be-
z rzekamii nłv’ •1 W°’ Przeszeciniclia 1 Weternicha ™),
SZKICE HISTORYCZNE. 35
posiadanie, z tym jedynym wyjątkiem, iż dla utrzymania życia naszego i gwoli potrzebom naszym, zachowujemy so bie, dopókąd żyć będziemy, z wymienionego powyżój cła
dwieście grzywien srebra lanego, corocznie pobierać się mających. Przerzeczone zaś miasto i wsie, z wszelkiemi prawami, sądami, winami, pożytkami i przynależytościami
pomienionemi, posiadane przez nas prawem daru ślubnego
czyli tytułem posagu albo wiana, postanowiliśmy nadać
klasztorowi pomienionemu jako prawa onych pani i księżna, przekazując je i assygnując w ręce wielebnego w Chrystusie ojca naszego, braciszka Mikołaja, ministra-prowińcyała, przyjmującego je i układającego się o nie imieniem kla sztoru wspomnionego, powagą wielebnego księdza Mateusza,
św. Marty in Porticu dyakona kardynała, opiekuna iobrońcv rzeczonego zakonu św. Franciszka, wyznawcy pomienionego. Nikomu tedy z śmiertelnych nie wolno naruszać niniejszego darowizny naszej zapisu lub zuchwałą wykraczać przeciw
niemu śmiałością. Ktoby zaś poważył się uczynić to, ten
niechaj ściągnie na siebie gniew Boga Wszechmogącego
i SŚ. przerzeczonych, i wraz z niesprawiedliwymi w dniu pomienionego sądu ostatecznego, niech otrzyma swrój dział.
Zaczem ku tern najpewniejszej jawności wszystkiego, co tu wy-
rzekło się, kazaliśmy spisać i pieczęciami naszemi utwier
dzić kartę niniejszą. Działo się to publicznie wSądczu,w obec
przemożnego pana Leszka, prześwietnego księcia Krakowa, Sędomierza i Sieradza, który podtenczas jawnie oświadczył,
iż możemy uczynić sprawiedliwie darowiznęrzeczoną i który także pieczęcią swoją umocnił kartę niniejszą. W roku Pańskim tysięcznym dwusetnym ośmdziesiątym, indykcyi
siódmej, w oktawę śś. Apostołów Piotra i Pawła. W obe
cności świadków następujących: Komesa Warsza, kasztelana
krakowskiego; księdza Prokopa, kanclerza książęcia pomie nionego; komesa Pełki, kasztelana sędomierskiego; komesa Zegoty, kasztelana lubelskiego; komesa Marcina kasztelana brzezińskiego; jakoteż wobec następujących kapłanów za
konnych i ojców wielebnych: przerzeczonego ministra prowin-cyała; braciszkaSzczepana gwardyana strygońskiego, braciszka
Bogusława, lektora braci zakonu kaznodziejskiego, zesłanego wcharakterze legata de latere, do zawarcia zgody między
36 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
wspomniouym książęciem-panem a uami; braciszka Jana ku stosza, braciszka Borysława,lektora braci Minorytów;tudzież
bardzo wielu innych zakonnych i świeckich księży, jakoteż
szlachty i innych godnych ludzi.“
Dopiero po ułożeniu tego aktu rozpoczęto budowę
klasztoru. Lubo zakonnice św. Klary i księżna Kinga w roku
1287 mieszkały już w Starym Sądczu, nie była ona wów czas zapewne ukończoną jeszcze zupełnie. Wiadomo bo
wiem z dziejów uo) i podziśdzień głośno o tem pomiędzy
ludem sąsiednim, że podczas nowego w tymże roku najścia Tatarów na Polskę, świętobliwe niewiasty sandeckie schro
niły się z dotychczasowego mieszkania w mieście na zame
czek w Pieninach. Nie byłoby to snąć nastąpiło, gdyby ukończone już mury klasztorne, te zwyczajne twierdze onego
czasu, mogły były udzielić zakonnicom warowniejszćj od
zameczku pienińskiego ochrony. Podobnież i przyjęcie za konu przez owdowiałą księżnę krakowską ociągnęło się do
nieco dłuższego czasu. Być może, iż jeszcze za życia męża,
a zwłaszcza bezpośrednio po owdowieniu, przybrała św.
Kinga obyczaje klasztorne; lecz zakonnicą w właściwem sło wa tego znaczeniu jeszcze ona wówczas (zda się) nie była. Nie znachodzi się bowiem żadna o tem wzmianka w piśmie
powyższśm. Czytamy w niem owszem o utrzymywaniu oso bnego jeszcze przez księżnę dworu, opędzanem dochodami
z reszty niedarowanych włości ziemi sandeckiśj, rozciągają
cej się znacznie po tamtą stronę gór, w granicę SpizkąU1),
jakoteż ową na cle w Starem-Sądczu zastrzeżoną intratą
200 grzywien, czyli około 15,000 zł. dzisiejszych. Przeci wnie w latach następnych, kieUy św. Kinga rzeczywiście
zakonny wiodła już żywot, wydawane przez nią dokumenta używają stale wyrażenia, obcego aktowi z r. 1280: „My
Kunegundis, wdowa po książęciu krak. Bolesł., Pani
San-decka, w zakonie św, Franciszka poświęcona usłu
dze B ożśj“ 112).
Im dłuższych zaś przygotowań wymagało utworzanie
klasztoru i przywdzianie szaty zakonnej, tem godniejszą
wdzięczności, bo trudniejszą do spełnienia, okazuje się po
łożona obojgiem zasługa wdowy książęcćj. Przyniosła ona
SZKICE HISTORYCZNE. s7 z głównych, było przejście zapisanych klasztorowi włości
sandeckich z pod prawa książęcego w swobodę dóbr kościel
nych, używających, jak wiadomo, nierównie pomyślniejszej
od świeckich doli. Dalszem dobrodziejstwem przybywały całemu okręgowi połączone zwykle z klasztorami zakłady dobroczynne, użyczające pomocy chorobom i kalectwu, przy
tułku ubóstwu okolicznemu. Szły następnie pomyślne
skutki właściwej ówczesnym klasztorom staranności i pracy
około użyźnienia i przyozdobienia ziemi klasztornśj, zwil
żonej niebawem takiemi przemyślnie skierowanemi stru
gami, zakwitającej wnet niejednym z takich miodonośnych gajów lipowych, jakiemi według legendy udarzyła św. Kinga
nową osadę klasztorną, zaszczepiając swoją różdżgę lipową
w grunt jałowy, sprowadzając w bezwodną okolicę klasztoru
„dziwnym sposobem, przez pagórki przeciwne, aż wsam klasztor, strumień Przesiecznicę, gdzie do tej pory potrze
bom miejsca tego hojnie wody dodaje“ 114). Ubłogosławiona
tak okolica klasztoru stawała się wreszcie celem częstych świątecznych, odpustowych pielgrzymek, któremi jej wpływ
zbawienny rozlewał się szoroko po całej ziemi sąsiedniej Jednóm słowem, tysiączne promienie pociechy, pomocy, oby
czajności, uzamożnienia i okrasy żywota tryskały z ogniska
nowozałożonój osady świątynnój, a wyświtająca znich nie
znacznie zorza oświaty, otoczyła już za życia jćj twórczy
nię tym światłokręgiem świętych, który po trzech stuleciach
uwieńczył wniebowziętą—zgasłą na ziemi wiat 12 po zało
żeniu klasztoru, r. p. 1292.
Nie mieliśmy zamiaru wchodzić tu wbliższe szczegóły
żywo,ta św. Kingi. Szło nam jedynie o wyraźniejsze przy
pomnienie kilku głównych chwil jćj zawodu, uwydatnionych przytoczonymi dokumentami historycznymi. Religijna strona jej pamięci znalazła w pobożnem uczuciu całego narodu od
powiednią. sobie cześć uwielbienia. Poświadczone owemi
pomnikami świeckie zasługi księżny sandeckićj są dość
jawne i wielkie, aby i księga dziejów wymowniejszą niż
38 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
PRZYPISKI.
1) Imię to brzmi w dokumentach Kynga i Cunegundis; Pierwsze było narodowem, drugie wersyą łacińską. Ztąd też uczeni Bollan- dyści w swoich Act. SS. Jul. V. 661, a jeszcze przed nimi Skar ga w swoich Żyw. ŚŚ. dali pierwsze miejsce imieniu Kinga. 2) Dwa z tych dokumentów wydrukowane są w dziełach: Wizerunek
św. doskonałości w bł. Kunegundzie pannie, księżnie Polskiej ja śniejący. Kraków 1718 str. 94. 131—i Supplementum Analectorum terrae Scepusiensis, auctore J. Bardossy Leutsch. 1802 str. 87. 157. Trzeciego z roku 1279, nigdzie dotąd, o ile nam wiadomo, drukiem nie ogłoszono.
3) Dług. Hist. VI. 662.
4) Dok. z r. 1238. Katona Hist. crit. V. 822.
5) Główne źródło, Długosz, podaje jako datę urodzin św. Kingi, w jednem miejscu (Hist. VI. 663) rok 1205, w drugiem (żywot św. K. w Act. SS. Jul. V. 673) rok 1234. Ponieważ atoli te obadwa lata nie mogą utrzymać się w obec krytyki, przeto i wy dawcy Act. SS. (Jul. V. 667) i historyk węgierski Katona (Hist. crit. V. 437) przyjęli na mocy największego prawdopodobieństwa rok 1224.
e) Dług. Vita S. Kingae w Act. SS. Jul. V. 677. B. 688. D. 7) Dług. Hist. VI. 663.—Czacki Dzieła 1843. I. 201. Tablica ewalua-
cyi monet od r. 1300 do 1786. Dalsze zastosowanie tej samej miary ewaluacyjnej od r. 1300 do 1240, jakoteż od r. 1786 do
1840 wykaże powyższą liczbę dzisiejszą.
3) Historia Salonit. Schwandt. Script. rer. hung. III. 601. 9) Roger Miser. Carm. Schwandtner Script. rer. hung. II. 299. J°) Wszystkie przytoczone tu szczegóły, według opisu spółczesnych
missyonarzy europejskich, Wilhelma de Rubruc i Jana de Plano- Carpini, bawiących, w lat kilka po pierwszym napadzie Tatarów, na dworze Wielkich Chanów. „Recueil de Voyages et de Memo- ires, publie par la societe de Geographie. Paris 1839. V. 213. 603. ii) Plano-Carpini p. 663. 664. Hist. Mong. w Recueil de Voyages.
V. 634. 13) Plano-Carpini.
13) Plano-Carpini. p. 611, Graciles in cingulo.
14) W stanowczych bitwach z Chrześcijanami bywali Tatarzy niekie dy w mniejszej liczbie, ile że większa część armii pogańskiej zwy czajnie za łupem po kraju rozpraszała się. Odnoszone wtedy zwycięztwa winni byli poganie jedynie swojej umiejętności wojen nej. I tak o głównej bitwie w Węgrzech nad rzeką Sajo mówi
SZKICE HISTORYCZNE. 39
współczesny pisarz węgierski. Hist. Salonit. Schwandtn. III. 609. „Licet autem maxima esset multitudo eorum, major tamen in illo certamine fuisse dicitur copia Ungarorum; sed non est gens in
mundo, quae tantam liabeat bellandi peritiam, ąuae ita sciat ci 16) Piano- Carpini p. 594.
w) Itinerarium Wilhelmi de Rubruk w tymsamym Recueil de Voya-
ges. V. 3.
69.-17) Katona Hist. crit. V. 786.
18) Tamże V. 850.
19) List. ces. Frydr. II. do króla angielskiego. Pray Annal. R. H.
1. 363.
20) Plano-Carpini p. 694. „Non libenter congrediuntur“. — Hist. Sa
lonit. Schwandt. III. 609. „Ipsi Tartari non se libenter morti
exponunt.“
sł) Plano-Carpini. p. 720. 2*) Roger Miser. Carm. p. 301.
23) Hist. Salonit. w Schwandt. Script. rer. hung. III. 603.
24) Ilammer-Purgstall Gesch. der gold. Hordę. 107. 108.—Ipatiewska
lietopis, w Połno.je Sobranie II. 177.
25) Roger M. C. p. 301. Wstęp do Plano-Carpini p. 461.
3e) Tamże p. 665.
21) Ipatiew. lietopis. Pol. Sobr. II. 177.
28) Świadectwa kronik spółczesnych, przytoczone w Wstępie do Pla
no-Carpini. p. 461. „In exercitu ąuidem Bathy sunt sexcenta mil-
lia pugnatorum, videlicet CLX millia Tartarorum et CCCCL mil- lia tam christianorum ąuam aliorum infidelium."
29) List Cesarza Frydr. II. (Pray Annal. R. II. I. 264) „eos undiqne circumdabant.“
30) Tenże sam list w kilka tygodni po najściu Tatarów na Węgry, uło żony według powieści posła węgierskiego biskupa Wacyeńskiego Szczepana, ztąd najwiarogodniejsze świadectwo zdarzeń wspo mnianych. „Indeterminatus exercitus eorum in tres partes infeli-
ces divisus processit."
-l'l Roger u Schwandtn. I. 302. „Inter Rusciam et Cumaniam per sil- vas trium dierum perrenit ad dińtem Rudanam“ t. j. ciągnąc przez trzy dni lasami między Rusią a Wołoszczyzną przyszli Ta- tarzy do Rudnej-Bani, miasta w północnym Siedmiogrodzie.
•-) Tamże. „Fluvium qui Zerech (Seret) dicitur transenntes perve- nerunt...“
■') Podany tu opis pochodu Tatarów przez Polskę, jakkolwiek polega
jący na głównych świadectwach spółczesnych i zgodnej z niemi powieści polskich kronikarzy Bogufała i Długosza, musi przecież różnić się od zwykłych podań dzisiejszych, będących niestety ar
tykułem wiary wszystkich Historyj uniwersalnych. Usprawiedli wimy go więc dokładnie w osobnym dopisku pod nazwą: Szlak Batu-Chana.
40 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY.
retrocedentes (t. j. oddalając się od gór węgierskich) ad 4 vel 5
dietas, intacta confinia Hungariae dimiserunt, ut quum reverte-
rentur, tam pro eąuis ąuam pro se victualia invenirent et rumo- res ad Hungaros minime pervenirent.“
35) Plano-Carpini p. 715. „Quia excepta Christianitate nulla est terra
in orbe, ąuam ipsi non teneant." 86) Plano-Carpini p. 693.
87) O bitwie pod Opolem, niewspomnianej ani w Długoszu ani w Na
ruszewiczu, donosi spółczesny Bogufał (Sommersb. II. 60): „Quibus
(Tatarom) prope Oppol Boleslaus Oppoliensis et Wladislaus Sati-
domiriensis duces occurrerunt et preliari cepenmt. Sed terga vertentes fugerunt." Roepell (Gesch. Pol. 468) i niektórzy dziejo- pisowie, jak np. Palaclty (der Mongolen Einfall im J. 1241. Prag 1842. p. 394.) przyjmują bitwę pod Opolem jako wypadek niewąt pliwy, lecz szukają tegoż Opola mylnie na Szlązku, sprzeciwia jąc się całemu tokowi powieści Bogufałowej i wszelkim innym
okolicznościom. Opowiada bowiem Bogufał te zdarzenia w nastę pującym porządku: „Qui (Tatarzy) terram Sandomiriensem vasta- verunt... Quibus prope Oppol duces occurrerunt... Et sic deinceps pervenerunt.“ Prócz tego wiemy, że gdy Tatarzy przez Kraków wtargnęli do ziemi szlązkiej, Bolesław Wstydliwy znajdował się już w ucieczce za granicą. Wreszcie żadna z kronik szlązkich lub czeskich, wyliczających różne bitwy z Tatarami na Szlązku
i w Morawach, nie wspomina o bitwie pod Opolem nad Odrą.
Jestto więc nieochybnie miasto Opole w pobliżu Wisły, między Lublinem a Sędomierzem, gdzie Bolesław Wstydliwy dopiero usposobił się do ucieczki. Że onto a nie kto inny kryje się pod błędną nazwą Bogufałową „Wladislaus dux Sadom.na to wszy scy, Roepell. Palacky itd. jednomyślnie zgadzają się. Trudniejszą do oznaczenia jest nazwa „Boleslaus dux Oppoliensis". Pomiędzy szlązkimi książętami Opola, nie zna historya ówczesna żadnego Bolesława. A choćbyśmy nawet przyjęli, że ten mylny Bolesław jest właściwie znanym w owych latach Władysławem Opolskim, tedy zachodzi jeszcze pytanie: zkąd temu odległemu od Sędomie- rza książęciu tak niezwyczajna wówczas ochota spieszenia do
walki u cudzych granic? do walki, o której ziomkowie samegoż księcia, kronikarze szlązcy, wcale nie wiedzą? Bliższym tej walce
nad Wisłą u granic mazowieckich mógłby się zdawać Konrada Mazowieckiego syn Bolesław, zmarły w kilka lat po napadzie Tatarów, a wspominany właśnie w styczności z wypadkami tegoż
napadu (Ipatiew. Lietop. Połn. Sobr. II. 178). Dlatego mimo nie
wyjaśnionej tem jeszcze nazwy albo myłki „Dux Opoliensis", po
chodzącej może od samegoż sędomierskiego Opola, przenieśliśmy go warunkowo nad Władysława Szlązkiego. Za natrąconem tu pochodzeniem nazwy „Opoliensis" od poblizkiego Sędomierzowi Opola, zdaje się przemawiać okoliczność, iż Konradowie Bolesław panował rzeczywiście przez jakiś czas w krainie sędomierskiej,