• Nie Znaleziono Wyników

Z

okazji 10. rocznicy ogłoszenia Karty Ekumenicznej [w lu-tym 2010 roku] podkreślając rangę tego wydarzenia biskup Zdzisław Tranda mówił: „Przypomina mi się pewna anegdota, którą przed laty opowiedział znany malarz, zmarły przed kilko-ma dniami prof. Jerzy Nowosielski (z Kościoła Prawosławnego) przy okazji jednego ze spotkań po nabożeństwie ekumenicz-nym w Krakowie. Biedny drwal żydowski zajmował się wyrę-bem drzew w lasach i transportowaniem ich drogą wodną do tartaków. Miał niewielką siekierę, z ogromnym wysiłkiem ścinał drzewa, ładował po jednym pniu na nieduży wóz i wiózł nad rzekę, po której ścięte drzewa, połączone w tratwy, spławiał da-lej. Kiedyś pomyślał sobie tak: gdybym miał mechaniczną piłę, gdybym mógł zatrudnić robotników i ścięte drzewa wozić nad rzekę traktorem, to wtedy byłby plusk, to byłaby fala! Profesor Nowosielski spuentował anegdotę w taki oto sposób: gdyby tak połączyć katolicką organizację, ewangelickie zwiastowanie Słowa Bożego, prawosławną pobożność i gorliwość wolnych Kościołów”.

To, co proponuje się w Karcie Ekumenicznej, kończy myśl biskup Zdzisław Tranda, powodować ma, aby powstał „plusk i fala”. Dlatego taki nacisk został położony w Karcie na pojęcie

„wspólnie”. Wspólnie działać, wspólnie prowadzić dialog. Rów-nież w rozdziałach o więzi z judaizmem, o relacjach z islamem oraz z innymi religiami bardzo wyraźnie została podkreślona potrzeba prowadzenia dialogu i rozwijania go. (…) Wszystko

wspólnie. [Zob. W dążeniu do jedności. Wybór kazań ekumenicz-nych z lat 2000–2011, s. 175-176]

Pasterz Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Polsce, ma-łego liczebnie, ale mocnego duchem, kocha swój Kościół, kocha swoją dawną parafię w Zelowie, kocha ludzi, których spotkał na swej drodze, bez względu na ich przynależność religijną czy wy-znaniową.

Trudno sobie wprost wyobrazić styczniową oktawę modlitw o jedność chrześcijan w Warszawie bez jego zawsze dyskretnej obecności. Nigdy też nie odmówił, nawet poproszony w ostat-niej chwili o wygłoszenie homilii, gdy zawiódł umówiony wcze-śniej kaznodzieja.

Siostra Joanna Lossow, której rodzony ojciec był ewangeli-kiem reformowanym, darzyła szczególnym szacunewangeli-kiem i przy-wiązaniem duchownych i świeckich przynależących do tego Ko-ścioła. Jako mała dziewczynka słyszała często w swoim domu rodzinnym w Gryżynie słowa pracujących tam ludzi: „Pan Józef Lossow jest taki dobry, taki szlachetny i prawy, choć … kalwin”.

Po latach, w moim klasztorze na Piwnej, słyszałam niejeden raz z jej ust podobne wyrazy podziwu, szacunku i wdzięczności pod adresem biskupa Zdzisława Trandy – niech nam wybaczy tę po-ufałość – „naszego Biskupa … choć ewangelika reformowanego”.

Na naszej już pół wieku trwającej drodze do jedności wszyst-ko nas łączy. Rodzina Trandów – jak i moja – pochodzi z Kre-sów Wschodnich, ale została wcześniej niż moja przesiedlona do Wielkopolski. Kresy Wschodnie to swoiste „laboratorium jedności” z powodu różnorodności kultur, religii, narodowości ich mieszkańców. Ludzie z Kresów, tak Wschodnich (Lwów) jak i Zachodnich (Poznań, Wschowa, Leszno), nie muszą długo szu-kać, by znaleźć w swoich rodowodach jakichś „obcych”, „innych”,

„swoich” i „nie swoich”. Historię Kościoła Ewangelicko-Refor-mowanego w Polsce współtworzyli od samego początku, oprócz Polaków, przybysze z Francji, Czech, Niemiec, Szkocji, Holandii

s. Maria Krystyna Rottenberg FSK – O czym marzy biskup... 99 i Szwajcarii. Polskość była dla nich samych lub dla ich potomków świadomym i dojrzałym wyborem. Taka sytuacja kształtuje oso-bowości mocne, świadome swoich korzeni, a zarazem głęboko przywiązane do ojczystej ziemi, języka, obyczaju, religii.

Dwaj bracia: Zdzisław i Bogdan urodzili się w Poznaniu, ale obaj zachowali coś z galicyjskiej wrażliwości, otwartości, goto-wości przyjścia z pomocą drugiemu człowiekowi, kimkolwiek by był. Taki był też syn śp. ks. Bogdana, a bratanek ks. biskupa.

Zdzisława Trandy, ich następca jako Proboszcz parafii warszaw-skiej. śp. ks. Lech Tranda. Nie zapomnę nigdy, ile wysiłku wkładał ten ostatni w organizowanie transportów żywności i lekarstw do miasteczka Równe i okolic na Ukrainie, gdzie mieszkają ewan-gelicy reformowani, ale nie tylko oni byli adresatami tych darów, lecz wszyscy potrzebujący.

W Warszawie, w czasie stanu wojennego, parafia ewangelic-ko-reformowana była bodaj pierwszą, która podzieliła się otrzy-manymi z zagranicy darami, z kościołem św. Marcina na Starym Mieście, gdzie już 13 grudnia 1981 rozpoczął swą działalność Prymasowski Komitet Pomocy Pozbawionym Wolności i ich Ro-dzinom. I to trwało tak długo, jak długo sytuacja tego wymagała.

Miałam szczęście widzieć z bliska niezliczoną ilość razy, w prezbiterium kościoła św. Marcina i w wielu innych kościołach Stolicy, księdza biskupa Władysława Miziołka i księdza biskupa Zdzisława Trandę. Złączeni mocną więzią modlitwy o jedność chrześcijan, byli dla mnie i są nadal uosobieniem tego, co biskup Władysław wyraził w swoim herbie: MINISTRARE – znaczy służyć, a biskup Zdzisław słowami: minister Verbi Dei – sługa Słowa Bożego. Warszawska ekumenia miała i ma w osobach nieodżałowanego. śp. Biskupa Władysława Miziołka jak i obec-nego wśród nas Czcigodobec-nego Jubilata biskupa Zdzisława takich duchowych mistrzów.

Kiedy zmarł ks. Tomasz Bojasiński, biskup Tranda żegnał Go w imieniu Polskiej Rady Ekumenicznej w przeddzień

pogrze-bu w Laskach, jako kapłana, przyrodnika, entomologa, artystę – zakochanego w pięknie stworzenia – i żarliwego ekumeni-stę. O tym ostatnim rysie Zmarłego powiedział: „Myślę, że wiele przez mądry ekumenizm możemy się uczyć wzajemnie od siebie” […] „Bo właśnie mądry ekumenizm prowadzi do zbliżenia, do poznania się wzajemnego, do pogłębienia więzów braterskich. Droga do jedności jest daleka, długa, trudna, ale droga do zbratania się, do współżycia, do współdziałania jest prosta. Na niej potrzeba miłości, wzajemnej miłości. I czyż to nie jest ogrom Bożej mądrości, cudownej Bożej mądrości, że on (ks. Tomasz) patrzył na nas z miłością, i że my dzisiaj, także my z Kościołów nierzymskokatolickich, możemy go z miłością i serdecznością wspominać”. [Zob. Aby byli jedno. Pasja życia siostry Joanny Lossow, s. 214].

Życie naszego Czcigodnego Jubilata – biskupa Zdzisława Trandy, słusznie nazywanego „budowniczym mostów”, nie było usłane różami. Nie wszystko w jego macierzystym Kościele, jak i w Polskiej Radzie Ekumenicznej w latach, kiedy był Przewod-niczącym, szło po jego myśli. Kontrowersji nigdy nie brakowało, na tematy polityczne i społeczne, kwestie moralne i bioetyczne, ale jak pisze na łamach „Jednoty” [11-12, 2010, s. 4] Dorota Niewieczerzał: „zawsze fascynowała mnie w Nim niezwykła umiejętność słuchania ludzi. Będąc jego rozmówcą wiesz, że z cierpliwością i prawdziwym zainteresowaniem wysłucha do końca tego, co masz do powiedzenia. Jest to w moich oczach dowód czegoś więcej niż tylko dobrego wychowania. W tym właśnie pełnym szacunku i gorliwej otwartości w stosunku do drugiego człowieka ks. Zdzisław wyraża swoją odpowiedź na Boże wezwanie”. W pełni podzielam opinię Autorki powyższe-go świadectwa.

Podziwiałam jego „siłę spokoju”, kiedy nastał w naszym kraju czas dzikiej niekiedy lustracji na podstawie IPN-owskich „teczek”, jego troskę o to, by ferując nawet słuszne skądinąd wyroki nie

s. Maria Krystyna Rottenberg FSK – O czym marzy biskup... 101 niszczyć człowieka: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”. Zło-żoność każdej sytuacji pozostawiała zawsze w jego przekonaniu miejsce najpierw na „domniemanie niewinności”, a następnie i w każdym przypadku na chrześcijańskie miłosierdzie.

Wracając do pytania zawartego w tytule: O czym marzy bi-skup Zdzisław Tranda? A jest to przecież nasze wspólne marzenie – a więc plusk i fala – marzenie o jedności, o pokoju, o pojedna-niu, o wspólnocie, o komunii: wołanie o niemożliwe. Wszak to Bóg jest Panem historii i tylko On jest sprawcą jedności. Ludzką rzeczą jest marzyć – mimo wszystko.

Nasze nadzieje i zwątpienia splatają się z adwentowym ocze-kiwaniem: „Lud, który chodzi w ciemności, ujrzy światło wiel-kie, nad mieszkańcami krainy mroków zabłyśnie światłość”

(Iz 9,1). To już bliska droga do wyśpiewania: „Blasku chwały Bożej Ty, światło z światła narodzone, spraw by serca ku Twej czci w górę były podniesione”. Aleksandra Błahut-Kowalczyk, teolog luterański i poetka podpowiada: „tu drga już w powietrzu myśl, że to, co niemożliwe, staje się możliwe”. [Jednota 11-12, 2010, s. 34].

Warszawa, 10 października 2015

Maria Krystyna Rottenberg FSK