• Nie Znaleziono Wyników

(…)

G

dzie jest światło, tam pojawiają się też smugi cienia. W ostat-nich (…) latach ruch ekumeniczny przeżył wiele faz: po entuzjastycznej fazie początków, kiedy to wielu sądziło, iż jedność chrześcijan leży już w zasięgu dłoni, nastąpiły fazy otrzeźwienia i zawodu, niekiedy okresy kryzysów i doskwierającej depresji.

Można by tu zwrócić uwagę na trzy fenomeny ze sfery oficjalnej ekumenii. Przerwany na dobre – według niektórych – dialog z Kościołami prawosławnymi został podjęty na nowo. Rzymska Komisja Dialogu ze Światową Federacją Luterańską przygotowu-je, po wielu porozumieniach, dokument o apostolskości Kościoła.

A Wspólnota Kościoła Metodystów przyłącza się do Wspólnej Deklaracji o konsensie między Światową Federacją Luterańską i rzymskim Sekretariatem do Spraw Ekumenizmu „w podstawo-wych prawdach nauki o usprawiedliwieniu” (dokumentu podpi-sanego uroczyście przez dwa wymienione gremia w Augsburgu 31 X 1999). W świetle tych danych trudno mówić o zastoju czy

„zimie” w ekumenicznych zbliżeniach 2.

W tym miejscu należałoby może wziąć głębszy oddech i wy-chylić się poza (domniemane) oczekiwanie, iż tu i teraz winien nastąpić szczegółowy bilans aktualnie podejmowanych na niwie

1 Za: ks. A. J. Skowronek, Stan i perspektywy ekumenii, „Studia Bobolanum”

1 (2008) s. 5–9.

2 W. Kasper, Die Zukunft der Őkumene, http:/schoenstatt.de/news/2005; tenże, Őkumene zwischen Ost und West, „Stimmen der Zeit“ 2003, s. 151–163.

ekumenii wysiłków i inicjatyw. Samo suche wyliczenie dziesiąt-ków oficjalnych dokumentów-świadectw ekumenicznych po-rozumień, uzgodnień i zbliżeń jest niemożliwe już z tej racji, że rozsadziłoby wąskie ramy krótkiego eseju. Ograniczymy się za-tem do najważniejszego, węzłowego punktu kontrowersji między luteranami i Watykanem, kwestii usprawiedliwienia grzesznika przez łaskę albo z uczynków, od którego rozwiązywania będzie zależała najbliższa i finalna przyszłość ekumenii. Z pola widzenia wyłączone zostają Kościoły prawosławne, dla których ta sprawa nie jest tematem dialogu z Kościołem ewangelickim, albowiem w Kościele wschodnim nauka o usprawiedliwieniu nigdy nie odgrywała centralnej roli – także nie u greckich Ojców Kościoła.

Nauka o usprawiedliwieniu z łaski, przez wiarę stanowi – we-dług teologii luterańskiej – articulus stantis et cadentis ecclesiae („artykuł, na którym Kościół stoi i upada”). Wydaje się, iż oczom wielu aktualna sytuacja ekumenii jawi się tak, jakoby po stronie zarówno ewangelickiej jak i katolickiej przeważał pogląd, że ów drugi musi przejść do mojego obozu z rozwiniętym sztandarem.

Rzym zdaje się zaś ze swej strony postulować, by uzgodniona między Watykanem i Światową Federacją Luterańską augsburska Deklaracja o usprawiedliwieniu (1999) była tak długo podda-wana zabiegom relektury, aż pokryje się w pełni z Dekretami Soboru Trydenckiego. Natomiast teologowie luterańscy doma-gają się bezwarunkowego przyjęcia klasycznej luterskiej nauki o usprawiedliwieniu jako jedynego kryterium, na bazie którego mierzone być muszą wszystkie inne dogmatyczne wypowiedzi.

Tego warunku nie spełnią jednak nie tylko teologowie katoliccy, lecz także anglikanie, metodyści czy baptyści, a przede wszystkim także teologowie prawosławni, ponieważ w takiej konstelacji rzeczy wszyscy razem musieliby stać się luteranami.

Podejmowanej ciągle problematyce usprawiedliwienia z wiary świeże kontury nadać może promowana niedawno przez Jana Pawła II na Doktora Kościoła (1997) prosta kobieta, którą trudno

ks. Alfons Józef Skowronek – Stan i perspektywy ekumenii 119 podejrzewać o uprawianie teologicznego rzemiosła: św. Teresa z Lisieux. Jest to tym bardziej intrygujące, że głosu udziela jej szwajcarski teolog ewangelicki, Frank Jehle, z zamiłowaniem oddający się pracy nad jej życiem i dziełem3. U Teresy z Lisieux trudno oczywiście doszukiwać się dosłownej luterańskiej formuły simul iustus et peccator (człowiek „jednocześnie usprawiedliwio-ny i grzesznik”), treściowo jednak w jej pismach obecnej. Jehle cytuje obficie z dzieł sławnej i popularnej świętej. Oto seria nie-powiązanych ze sobą a wspaniałych, teologicznie nienagannych wypowiedzi Teresy. „Mocny Bóg lubi okazywać swą moc przez to, iż posługuje się nicością”. „Nie, ja nie jestem święta; nigdy nie dokonywałam czynów ludzi świętych. Jestem maleńką duszą, któ-rą Bóg obsypał łaskami”. „Czuję się, jak celnik, wielką grzesznicą”.

„Czuję się tak nędznie”. Ujmująca w swej prostocie i głębokiej wierze jest znana przypowieść św. Teresy o windzie. „Żyjemy w stuleciu odkryć, człowiek teraz już nie podejmuje trudu wcho-dzenia po schodach, u bogatych schody doskonale zastępuje win-da. I ja chciałabym znaleźć taką windę, która podniesie mnie do Jezusa, jestem bowiem za mała, by piąć się po uciążliwych stop-niach doskonałości. Dźwig, który ma wynieść mnie do nieba, to Twoje ramiona, o Jezu. Do tego ja nie muszę rosnąć, przeciwnie, muszę pozostać małą. (...) Istnieje dźwig, który podniesie mnie do nieskończonych pomieszczeń miłości. (...) Jezus sam będzie musiał płacić wszystkie koszty podróży i uiścić cenę za wstęp do nieba”. Jest to postawa absolutnej bierności, daleka od wszelkiej myśli o osobistym „zasługiwaniu sobie” na niebo!

Tutaj, niejako na półmetku tych refleksji o stanie ekumenii, można pokusić się o doraźną ocenę obecnego jej stanu i przy-szłości. Można posuwać się naprzód na tym polu, formułując ra-czej konstruktywne pytania, i to wcale nie takie nowe. Wspólnie

3 Vortrag von Frank Jehle vor der Evangelisch/Römisch-katholischen Gesprächs-kommission der Schweiz in Bern am 28. August 1988, http://www.mypage.

bluewin.ch.

z braćmi i siostrami innych Kościołów powinniśmy przedysku-tować np. takie kręgi spraw: Jaką metodę zastosować w ekume-nicznym dialogu? Jak swe funkcje postrzegają eksperci dialogów?

Co rozumiemy przez jedność? Czy jedność oznacza jednolitość?

Czy luteranie muszą stać się katolikami a katolicy luteranami?

Albo też bardziej operatywne byłoby może mówienie o „pojed-nanej różnorodności”? Albowiem metoda „wszystko albo nic”

zabija w zarodku ekumeniczny dialog i zawraca go w końcu na drogę ekumenii powrotu w wyznaniowe getta – ewangelickie albo katolickie. W ekumenii, a raczej w międzywyznaniowych kontrowersjach („ekumenia” w sensie międzywyznaniowego dia-logu była wtedy jeszcze słowem obcym – w XIX w. i pierwszych dziesięcioleciach XX w.)4 mówiono co najwyżej o osiąganych kompromisach, przy czym termin ten miewał często notowa-nia negatywne (zgniły kompromis, kompromisy kompromitują itp.). Dlaczego nie można by mówić o kulturze kompromisu?

Znakomitą szkołą tej kultury są z całą pewnością ekumeniczne dialogi prowadzone zarówno przez Kościoły lokalne jak i w skali międzynarodowej.

(…)

4 Teologia kontrowersyjna, czyli teologiczna polemika z chrześcijańskimi

„innowiercami”, zyskała klasyczny kształt w XVII w. pod piórem nadwornego teologa rzymskiego kard. Roberta Bellarmina w jego jednostronnie polemicz-nym dziele Disputationes de controversiis christianae fidei, w dużych partiach ścierającym się jednostronnie i bezkrytycznie z tezami Reformacji, nadmiernie akcentując pozycje katolickie.

ks. Zygmunt Podlejski – Zjednoczenie chrześcijan... 121

ks. Zygmunt Podlejski

Zjednoczenie chrześcijan –