• Nie Znaleziono Wyników

Ż ó łty n asz to w a r z y s z d o m o w y w y w o d z i w p r a ­ w d z ie ród sw ój z w y sp K a n ary jsk ich , poło żo n y ch n a o ce an ie A tlan ty ck im tu ż p rz y zachodn ich b rz e ­ g ach A fry k i; g d y b y ś m y go jed n ak do tej jeg o d a ­ w n ej o jc z y z n y w y sła li, ju ż b y się ta m bodaj zd o ła ł p rz y s to s o w a ć . P rz e z te 300 la t niew oli zm ienił się k a n a re k b a rd z o a m ian o w icie zm ienił s w ą s z a tę z e ­ w n ę tr z n ą : z zielonego w c z a rn e plam ki s ta l się z u ­ p ełnie ż ó łty : p rz y te m s ta ł się a r ty s tą , bo choć o w e d zik ie k an a rk i na dalekich w y sp a c h śp ie w a ją b a r ­ d zo p rz y je m n ie , ale nie ta k uczenie, jak n asz ż ó łty . H a, nie p o szła n a u k a w las, p o św ięc o n o p rz ecież w ie le c z a su i p ra c y n a u czen ie k a n a rk a , a sposób n au c zan ia go s ta ł się p ra w d z iw y m k u n sztem . O w e ro z m a ite try le , g w izd a n ia , g ru c h an ia, g ło śn e i ciche, s z y b k ie i p ow olne, jakiem i popisuje się k a n a re k , ku u ciesz e c a łe g o dom u, a czasam i aż do u p rz y k rz e ­ nia — to w s z y s tk o p rz y u c z o n e . D ziś już c o p ra w d a u cz ą się dzieci od ro d z ic ó w t. j. m łode k a n a rk i od s ta ry c h , ale zan im w y h o d o w a n o ra sę . zd o ln ą do ta ­ kich ś p ie w ó w u m iejętn y ch , k o s z to w a ło to dużo tr u ­ du i m ozołu.

N a m y śl h o d o w a n ia k a n a rk ó w w celu w y k s z ta ł­

c e n ia ich na ś p ie w a k ó w d o m o w y ch , w p ad li n aj­

p rz ó d w ło ścian ie w g ó ra c h H a rceń sk ic li i tam też

ro z w in ę ła się ta h o d o w la ta k , ż e s ta łą się g łó w n em za jęciem m ie sz k a ń c ó w i ź ró d łe m ich d o b ro b y tu . P o w s ta ła o so b n a ra s a k a n a rk ó w h a rc e ń sk ic h i s ta ła się s ła w n ą n a c a ły ś w ia t, ta k że ro z p o c z ę to e k sp o rt, czy li w y w ó z ich na w ie lk ą skalę.

H and el w y w o z o w y k a n a rk a m i p o cz ął się w H a rc u w k o ń cu o śm n a ste g o stu lecia. Kilku p rz e ­ m y s ło w c ó w z łą c z y w s z y się ra z e m , u stan o w ili z r a ­ zu w P e te rs b u r g u na m a łą sk alę p ie rw s z ą g ió w n ą a g e n c y ę do s p rz e d a w a n ia teg o to w a ru , k tó ry każdej w io s n y m ile b y ł p rz y jm o w a n y m w sto lic y C e s a r ­ s tw a R o sy jsk ie g o . W jesien i i w zim ie u d a w a n a się z k a n a rk a m i do H o lland yi i Anglii, lecz h an d e . ten długi c z as o g ra n ic z a ł się ty lk o do m a ły c h ro z ­ m ia ró w ; tru d n o śc i k o m u n ik acy jn e b y ły b a rd z o w ie l­

kie i k o sz to w n e . M niem ano b o w iem p o w szech n ie, iż w o z ić ty c h p ta k ó w nie m ożn a, g d y ż n ieu stan n e trz ę sie n ie kół szk o d liw ie na nie d z ia ła ło ; w ięc m u ­ siano je do H a m b u rg a albo L ubeki nosić na p lecach.

C z ę sto całem i m iesiącam i cz e k a n o w p o rta c h na zm ian ę g ro ź n e g o d la p ta c tw a w ia tru , zan im się w m o rsk ą p o d ró ż pu ścić o śm ielon o; a ch o ciaż n a re s z ­ cie w ia tr się zm ienił, to nie z a w s z e na k o rz y ś ć o k rę ­ tu, w ięc zn ó w p o trz e b a b y ło c z e k a ć ty g o d n iam i, nim się p o rt opuściło. Z tak iem i tru d n o ściam i p o łą c z o ­ n y handel o c z y w iśc ie nie m ógł się k o rz y s tn ie ro z ­ w ijać, ani też z je d n y w a ć so b ie z w o le n n ik ó w , d o ­ póki po m ału nie z o sta ł u d o sk o n alo n y m . T y m c z a ­ sem z a m iło w a n ie do h o d o w a n ia k a n a rk ó w z k aż d y m dniem w z r a s ta ło ; w k ażdej w iejsk iej c h a cie p ielę­

g n o w a n o je z w ie lk ą s ta ra n n o ś c ią , ale te ż tru d so ­ w icie się w y n a g ra d z a ł, bo co ro k zjaw ia li się h a n ­ d la rz e i za k u p u ją c m asam i te n to w a r, z n a c z n e pie­

n iądze w c h a ta c h zo staw ia li. T ak im sp o so b em n a­

b y w a n e p ta stw o , w p u sz c z a n o do m a ły c h , d re w n ia ­ n y ch k latek i ta k o w e n a n o szach u s ta w ia n o ; k ie d y ze sto sz e ść d z ie s ią t albo sto sied m d ziesiąt ta k ic h k la te k się z e b ra ło , w te n c z a s p rz y k ry w a n o je s ta ­ ra n n ie płó tn em i ru sz a n o w d ro g ę . P r z y b y w s z y n a m iejsce, z a jm o w a n o się so rto w a n ie m p ta s tw a , oa- daniem tajem n ic jeg o o b y c z a jó w i właściwoś_ci, a n a stęp n ie w p u s z c z a n o do w ię k sz y c h już i um y śln ie na p o d ró ż p rz e z n a c z o n y c h k latek . N a ty s ią c m niej w ięcej sz tu k p ta s z k ó w , p o trz e b a b y ło u ż y ć sześciu siln ych tr a g a r z y i d w u n a stu p rz y n ajm n ie j dni c z a ­ su, zanim z H a rc u do L u bek i p rz e n ie ść to w a r się u d ało ; dzisiaj c z te ry k ro ć w ię k s z ą liczb ę p ta k ó w , w c z te rn a s tu dniach d o s ta w ia się do N o w eg o -Y o rk u .

D aw niej p u szc zan o się z w y k le w p o d ró ż p rz ed św item . U s z e d łs z y m ilę, z a tr z y m y w a n o się, k a r ­ m iono k a n a rk i; nig dy w ięcej nad tr z y m ile nie m o­

żna b y ło ro b ić d ziennie, a i to n a w e t nie z a w s z e , g d y ż m usiano b ra ć na u w a g ę sta n p o w ie trz a , c h ro ­ nić się p rz ed d esz cze m lub z b y t m o cn y m w ia tre m , h n d u n r k do ch o d ził z w y k le do pięciu stó p w y s o k o ­ ści a d w ó ch i pół sze ro k o ści, w a ż y ł z a ś p rz e s z ło sto tu n to w . co w y m a g a ło n iepośledn ich w d źw ig a n iu sił lu d zk ich ; b y ło to już p o w sz e c h n ie p rz y ję tą re g u łą , iż co d ziesię ć m inut z a tr z y m y w a n o się w d ro d z e dla sp o c z y n k u i w y tc h n ie n ia .

Na p o p a sy i noclegi m iano już n ap rzó d w y z n a ­ czon e m iejsco w o ści. O d y się p rz y s z ło na p o pas do o b e rż y , z d e jm o w a n o sz y b k o klatki z n o szó w , w s y p y w a n o z ia rn o i n a le w a n o ś w ie ż ą w o d ę . Kilka k latek b y w a ło z w y k le w jed en rz ą d ra z e m sp o jo ­ n y c h ; w ięc po jed nej stro n ie u rz ą d z o n e b y ły ko­

ry tk a dla z ia rn a , a po d ru g iej kubki z w o d ą . K ilka ludzi m usiało się za jm o w a ć tą o p e r a c y ą ; jed en zdej­

m o w a ł z n o sz ó w w rz ąd spojone k latk i i o d d a w a ł d ru g iem u , k tó re g o o b o w ią z k ie m b y ło w s y p y w a ć z ia rn o ; trz e c i z a o p a trz o n y w d z b a n w o d y w lew a!

ją do k u b k ó w p o d c z a s k ied y c z w a r ty ro b ił rę y ń ży ę, p o m ięd zy p ta k a m i, c h o re o d d ziela ł od z d r d w y tłf i b y ł o d p o w ie d z ia ln y m za d o b ry b y t i w e s o ły h u ­ m o r to w a ru . \Y g o d zin ę 'ty s ią c śź tu k p ta s h im .b a - k a rm io u o i napo jono d o sta te c z n ie ; ;zostaW i,ajde: lin d ru g ą je sz c z e na w y p o c z y n e k , z k tó re j lu d zie k o ­ rz y s ta ją c , siebie ta k ż e posilali. P o sk o ń cz o n y m po ­ p asie p a k o w a n o klatk i na nosze, ru sz a n o w d ro g ę n u s z e d łs z y m ilę, zn ó w ta sam a c e re m o n ia się o d b y ­

w a ła . C o tr z y dni, o c z y s z c z a n o w s z y s tk ie k latk i, n a w e t p a ty c z k i, na k tó ry c h p ta s tw o siedzi, w y jm o ­ w a n o i sta ra n n ie o s k ro b y w a n o ; o p e r a c y ą ta ty le z w y k le z a b ie ra ła c z asu , iż dnia teg o , nie w ięc ej jak d w ie m ile m o żn a b y ło ujść. P ro w ia n t k o n iecz n y na d ro g ę nosił z a z w y c z a j c z ło w ie k um y śln ie na to p rz e z n a c z o n y , z a p a ę y z a ś ż y w n o śc i, m a ją c e słu ż y ć p ta s tw u p rz e z c z a s m o rsk iej p o d ró ż y , b y w a ły p e­

w ien c z a s n ap rzó d na o k rę ty w y s y ła n e .

J a k k o lw ie k ciężki to b y ł to w a r do d źw ig a n ia i c ią g ły c h , a ró ż n o s tro n n y c h s ta ra ń w c ią ż w y m a g a ­

ją c y , p rz e c ie tr a g a r z e z p rz y je m n o śc ią go nosili, bo k ro k o m ich to w a r z y s z y ły pieśni z k ilk u set g a rd z io - łek w y c h o d z ą c e . Z w a b ia n e ty m o d g ło sem zięb y , m a k o lą g w y , sk o w ro n k i, w ró b le i inne polne p ta ­ stw o , d z iw ią c się n a d z w y c z a jn ie tem u , o ta c z a ły id ą ­ cą k a r a w a n ę , n ap e łn ia ją c p o w ie trz e w ła ś c iw e m so ­ bie św ie rg o ta n ie m , n ie ra z d o b ry k a w a ł d ro g i ją od -, p ro w a d z a ły . Co tam za ro z m o w y ó w sza rą c z k o &ry ród p tasi z te g o p o w o d u p o m ięd zy so b ą m ógł p ro ­ w a d z ić ? n iew iad o m o . Ale to p e w n a , iż n ie z a z d ro - ścił niesio n y m w ten sp o só b w s p ó lp o b ra ty m c a m sw o im losu. W p ra w d z ie ludzie k a n a rk o m u słu g i­

w a li, ż y w ili, tro sz c z y li się o ich z d ro w ie , k ie d y ta m ­ ci m usieli w jesieni i w zim ie ciężki i p ełen n ie b e z ­ p ie c z e ń s tw a w ie ś ć ż y w o t; lecz z p e w n o śc ią ża d en w ró b e l, m a k o lą g w a , zięba lub s k o w ro n e k , nie p r a ­ g n ął p o d ziela ć d o b ro b y tu z a m k n ię ty c h w k latk ac h

k a n a rk ó w ! ' f ;

W ro k u 1842 u cz y n io n o p ie rw s z ą p ró b ę p r z e ­ w ie z ie n ia te g o p ta s tw a z N iem iec do .północnej A m e­

ry k i; b y ło to p rz e d się w z ię c ie , śm iałe, r y z y k o w n e i n ieb ez p iecz n e z a ra z e m . M u siano n a ją ć o s o b n y

m a s z to w y s ta te k ; u p ły n ęło kilka m iesięcy nim sz c z ę ś liw ie p rz y b y ł na m iejsce. Y a n k esy niepo- siadali je s z c z e w cale, z a m iło w a n ia do niem ieck ich k a n a rk ó w ;, s t r a c o n o ‘pół ro k u cz asu , nim ten p ie rw ­ sz y tra n s p o rt, sk ła d a ją c y się z ty s ią c a sztu k , sp ie­

n ię ż y ć jak o tak o zd o łan o . W p o c z ą tk a c h b ra k b y ł w s z y s tk ie g o : a m a to ró w , k la te k , ż y w n o śc i, do k tó ­ re j, ptaki w o jczy ź n ie sw o jej p rz y z w y c z a jo n e b y ły , znajó m óści w o bch ó d zen iu się z niem i. Atoli po u p ły w ie lat kilku rz e c z y tak d alec e się zm ieniły , iż z a m iło w a n ie do teg o p ta s tw a w z ro s ło do g ra n ic n a d z w y c z a jn y c h . J u ż w c z te ry la ta później, jed en z p rz e d się b io rc ó w z a p ro w a d z ił s ta łą h a n d lo w ą k o- m u n ik a c y ę ty m to w a re m z A m e ry k ą ; w roku 185.!, d ziesię ć ty s ię c y sz tu k sp ro w a d z o n o , w siedem lat później, liczb a w y w ie z io n y c h do N o w e g o -Y o rk u Ka­

n a rk ó w d o sz ła do p ię tn a stu ty s ię c y sz tu k . O dnjd handel ó w rok ro czn ie się w z m a g a , p rz y b ie ra ją c o g ro m n e ro z m ia ry ; w 1869 ro k u ten sam p rz e d s ię ­ b io rc a w y s ła ł ta m ż e 26 000 ś p ie w a ją c y c h k a n a rk ó w i ok oło 1 500 sz tu k innego ró w n ie ż śp ie w a ją c e g o p ta s tw a . Inni ta k ż e h a n d la rz e idąc w jeg o śla d y , d o s ta rc z y li w ty m ż e ro k u p rz e sz ło 16 000 o w y c h p ie rz a s ty c h w irtu o z ó w ; z teg o się w ię c p o k azu je, iż p rz e z rok jeden w y s ła n o z g ó rą 45 000 k a n a rk ó w do sam ej ty lk o p ółno cnej A m ery k i. H andel w Nn- w y m -Y o rk u o d b y w a się g łó w n ie za p om ocą d ro b ­ ny ch p rz e k u p n ió w , n a b y w a ją c y c h ptakj tuzinam i lub se tk a m i i ro z n o sz ą c y c h ta k o w e po c a ły m k o n ty n e n ­ cie, od N o w e g o -Y o rk u do K alifornii i od K anad y cio

M issisipi. A m e ry k a n ie w n iesp ełn a lat k ilk a n a­

m iętn ie ro z m iło w a li się w śp ie w ie k a n a rk ó w ; po­

c z ą w s z y od n aju b o ższej ch atk i, a ż do p a ła c o w e g o salon u, od sam o tn ej sied zib y leśnej a ż do w ojen n ej w ste p a c h s tra ż n ic y , w s z ę d z ie ro z le g a się o d g ło s piosnki te g o p ta s z k a . N iejaki G im th er, p rz e m y s ło ­ w ie c niem ieck ieg o p o ch o d z en ia, z a ło ż y ł w s to lic y S ta n ó w Z jed n o c zo n y ch p a r o w ą fa b ry k ę , z a tru d n ia ­ ją c ą dzienn ie p rz e s z ło stu ludzi, w y ra b ia n ie m d ru - cian n y c h , ro z m a ite g o ro d z aju k latek .

Ale n iety ik o do jednej p ó łn ocn ej . A m ery ki o g ra ­ nicza się handel k a n a rk a m i; ok oło 5 000 sztu k tycli p ta s z ą t w y w o ż ą ro c z n ie ,d o Anglii, P o lsk i i R o s y i;

d ru g ie ty le do p o łu d n io w ej A m eryk i jak o to : do Rio J a n e iró , BueYios-Ayres, V alD araiso; w re s z c ie do In- dyj i A ustralii. Ś m iało m o żn a p o w ied z ie ć, iż pr,ze- ciec io w o od 50 do 60 ty s ię c y k a n a rk ó w w y s y ła ją , ro c zn ie z N iem iec na w s z y s tk ie s tro n y św ia ta .

S ęd ziam i k a rp ie b y ły , a w ię c są d z ą go d n ie:

S ta n ą ł w ła śn ie p rz e d sąd e m sz c z u p a k za sw e z b ro - On to b o w iem ry b k i m a łe (dnie.

M lodć, s ta re ,

C o d zień ż y w c e m ły k a ł całe...

S k a z a n o w ię c sz c z u p a k a aż n a śm ierci k a rę . B y je d n a k k a r a b y ła nie z b y t b y le ja k a , J a k to się cz a se m z d a rz a ,

Z a p y ta n o o konie, jak s tra c ić s z c z u p a k a ?

„U to p ić! U top ić z b r o d n ia rz a !11

U topiono... a . p o śró d ry b e k b y ła ra d o ść, Że ra z sp ra w ie d liw o ś c i u cz y n io n o zado ść.

M E t o s w A ż s t m m m .

B A J K A I N D Y J S K A .

W p rz eślic zn ej o kolicy w In d y a e h w ś ró d w s p a ­ nialej i bujnej roślin ności, m n ó stw a ró ż n o b a rw n y c h k w ia tó w , s ta ła m a le ń k a u b o g a c h a tk a , sk leco n a z trz c in y , p o łączo n ej gliną i pobielonej w a p n e m ; nie­

o podal lśniło się pod prom ien iam i sło ń c a piękne, b łę ­ k itn e jezio ro .

W e so ły b y ł w y g lą d białej ch atk i w ta k p ięk nym o to c z e n iu ; z d a w a ło się, że w niej m ie sz k a ją ludzie szc zęśliw i. A je d n a k d ziało się in a c z e j: w ła ś c ic ie lk ą dom ku b y ła już n iem ło d a k o b ie ta , w d o w a po ro ­ botniku. m a ją c ą m a łą c ó re c z k ę , w e s o łą szc zeb io tk ę, k tó ra nie z d a w a ła sob ie s p ra w y ani z u b ó stw a , ani z sie ro c tw a . K obiecina p ra c o w a ła ciężk o na u tr z y ­ m anie sw o je i d zie c k a , p rz ę d z ą c len i konopie dla za m o ż n ie jsz y c h są sia d ó w .

W ciężkich ch w ilac h g d y b ra k d a w a ł się ueżu- w a ć w ch acie, m y ś la ła so b ie :

—, J a k ż e ciężkie je s t ż y c ie m o je; d la c z e g ó ż nie m ogę sp o k o jn ie m y śle ć o p rz y s z ło ś c i m o jeg o d z ie ­ cka, dia k tó re g o z d o b y ć nie m o g ę d o s ta te c z n y c h ś ro d k ó w u trz y m a n ia .

K ry ła się je d n a k p o c z c iw a L e ira z tą tro s k ą przed m a ła W ellin ą i ch ę tn ie p a tr z y ła n a jej w e s o ­ ło ść i figielki; to te ż d ziec k o ro sło w ś ró d k w ia tó w i zieleni, u cząc się ś p ie w a ć od p ta sz k ó w , zarnię-

•szkujących z a ro śla .

J a k k o lw ie k s a m a u b o g a, L e ira nie o d m a w ia ła n ig d y p rz y tu łk u i p o ż y w ie n ia b ied ak o m , k tó rz y ją prosili o pom oc.

W p ew n ej odleg ło ści od c h a ty L e iry , W śród pól j z a sia n y c h k u k u ry d z ą , w z n o siło się d o m o stw o z a ­ m ożnej H u rty ; sp ich rz jej,, p iw n ica, ś p iż a rn ia pełne b y ły z a p a só w , ale c h c iw a n ie w ia sta , g ro m a d z ą c d o ­ b ro w o k o ło siebie, nie m iała litości nad nikim , a ote- d ac y szczu ci psam i, nau czy li się om ijać n ieg o ścin n y fo lw a rk , p rz e k lin a ją c jeg o w łaśc ic ielk ę.

N ieraz li u r t a s z y d z iła z sw ej sąsiad k i, m ó w iąc u sz c z y p liw ie :

— J a k w id zę , m u sisz p o siad ać b o g a c tw a , o k tó ­ ry ch nikt nie w ie. sk o ro w y s ta r c z a ci na u g o szc zan ie W szelkiego ro d z aju k alek i w łó c z ę g ó w .

L e ira o d p o w ia d a ła spokojnie n a s z y d e rs tw o :

— N ikt nie w ie, jaki los sp o tk a ć m o że w życiu c z ło w ie k a ; p ro s z ę p rz e to B oga, a b y w ra z ie , gdy na m nie ze śle o sta te c z n ą n ędzę, p o zw o lił mi s p o ty ­ k a ć na m ej d ro d z e ludzi, k tó rz y b y ze m n ą p o s tę p o ­ w ali ta k sam o, jak ja z biedniejszem i od siebie.

N a to rz e k ła H u rta , u śm iech a ją c się z ło śliw ie :

— B a rd z o o d p o w ied n ia p rz e z o rn o ść dla ciebie, są sia d k o ; co do m nie, u w a ż a m to za z b y te c z n e p rz y m oim m ajątk u .

L e ira nie o d p o w ie d z ia ła ani s ło w a ; p o p a trz y ła ty lk o na s w o ją c ó re c z k ę .k tó rej d ro b n a ^ o s ta ć od ­ z n a c z a ła się z d ro w ie m i w e so ło śc ią , a p o cz ciw ie p a ­ trz ą c e o c z ę ta w y r a ż a ł y d o b ro ć s e rc a — i u c z u ła się s z c z ę ś liw s z ą od b o g a te j sąsiadk i;

M atk a n a u c z y ła W ellin ę pleść k o sz y k i z n a d ­ b rz e ż n e j trz c in y i sito w ia, a d z ie w c z y n k a z a jm o ­ w a ła się ch ę tn ie ro b o tą , k tó ra p rz y s p a rz a ła tro c h ę doch od u.

P e w n e g o dnia, g d y sie d z ia ła nad b rz e g ie m je ­ zio ra , z a ję ta ro b o tą , z o b a c z y ła s ta rc a , sch y lo n eg o

w iek iem , k tó ry , sze d ł z tru d n o śc ią , p o d p ie ra ją c się g ru b y m , s ę k a ty m kijem . D o s z e d łs z y do niej, rz e k ł:

— M qje d ziec k o , idę z d a le k a ; je ste m g ło d n y i zn u ż o n y , c z y nie m o g ła b y ś w s k a z a ć m i dom u, g d z ie b y m n ie p r z y ję to ? . . . .

W e llin a p o rz u c iła n a w p ó ł up lecio n y k o s z y c z e k , p o sk o c z y ła do s ta ru s z k a i rz e k ła , p o d ając m u rę k ę ;

— P ó jd ź , dziad u n iu , o p rz y j się na m oim ra m ie ­ n iu ; c h a tk a n asz a n ied ale k o , u g o ścim y cię w e d łu g m ożn ości.

S ta ru s z e k , o p a rs z y rę k ę na ra m ie n iu u przejm ej d z ie w e c z k i, s z e d ł z nią b rz e g ie m je z io ra ; g d y s ta ­ nęli p rz ed p ro g iem ubogiej ch a tk i, W ellin a z a w o ­ ła ła :

— M am o, m am o ! C h o d ź! oto p rz y p ro w a d z i­

łam ci g o ś c ia ; g ło d n y je st, zm ę c z o n y , dai m u m le­

ka, ry ż u i w y g o d n ą m atę, a b y m ógł w y p o c z ą ć . N a g ło s d zie c k a u k a z a ła się w p ro g u L e ira .

—, D o b ra k o b ie to , nie p o trz e b u ję ani ta k ie g o do ­ b re g o po siłk u , ani te ż .w y g o d y : k u b e k w o d y i g a rść m ąk i z a sp o k o ją głód i p ra g n ie n ie ; sy p ia ć p r z y w y ­ kłem na gołej ziem i.

P o m im o ty c h za p e w n ie ń w d o w a i jej c ó re c z k a z a ję ły się u g o szc zen iem b ied n eg o s ta ru s z k a . W e l­

lina w y d o iła k ro w ę i p rz y n io s ła m u k u b ek ciep łeg o m leka. L e ira p o d a ła m isecz k ę ry ż u i p la s te r m io­

du, a n a noc p o s ła ły m u n ajm ię k sz ą m a tę . n a k tó ­ rej sp a ł sm a c z n ie noc całą.

N a z a ju trz s ta ru s z e k w y d a ł się, ja k b y o d m ło ­ dzo n y m . ja k a ś d z iw n a ja sn o ść b iła z jeg o tw a r z y , a o czy lśn iły n ie z w y k ły m b lask iem . G d y z d z iw o in y w z ro k L e iry sp o c z ą ł na nim , o d e z w a ł się słodkim , m e lo d y jn y m głosem , w k tó ry m nie b y ło już śladu z g rz y b ia ło ś c i:

— Nie je ste m b y n ajm n iej ż e b ra k ie m , za k tó re ­ go m nie p rz y ję ły ś c ie , nie n ależ ę do z w y k ły c h ś m ie r­

te ln ik ó w ; je ste m p o tę ż n y m b o żk iem In d u s ó w : S a- kai-M uni. B y ły śc ie dla m nie d o b re i m iło siern e, z o ­ s ta n ie c ie w y n a g ro d z o n e , jak na to z a s łu ż y ły śc ie . P a ­ m iętaj, k o b ieto , że jak ie k o lw ie k b ę d z ie za ję cie, do k tó re g o się w e ź m ie s z po m oim od ejściu , b ę d z ie sz je w y p e łn ia ć p rz e z c a ły ty d z ie ń b ez w y tc h n ie n ia . P a ­ m iętaj!

L e ira i W e llin a p a d ły na k o lan a, nie zd olne w y ­ m ó w ić sło w a . G o ść znikł.

G d y po chw ili w s ta ły , L e ira z a m y ślo n a , m a c h i­

nalnie w z ię ła do ręk i ty lk o co sk o ń c z o n ą sz tu k ę p łó tn a, k tó rą m ia ła o d n ieść do m ia sta i z a c z ę ła ją m ie rz y ć . Ja k ie ż b y ło jej zd z iw ie n ie, g d y s p o s trz e ­ gła, że p łó tn o w y c ią g a ło się pod jej r ę k ą ; z p o c z ą ­ tku ra c h o w a ła m iarę, ale zd u m io n a z a p o m n ia ła już liczb y, g d y n a ziem i z o b a c z y ła c o ra z g ru b s z e z w o ­ je : rę k ą jej lek ko , b e z w ie d n ie p rz e s u w a ła się bez zn u ż en ia po tk a n in ie ; nie c z u ła głodu, p ra g n ie n ia, z m ęc zen ia , ch o ciaż p rz e z c a ły ty d z ie ń , dniem i no­

c ą z a ję ta b y ła tą ro b o tą. W re s z c ie u k a z a ł się b rz e g p łó tn a, L e ira w y p u ś c iła z ręki d re w n ia n y ło k ieć, s p o jrz a ła p rz e d sie b ie ; płó tn o z a le g a ło n iety ik o ub o­

g ą iz d eb k ę ale p rz e z o tw a r te d rz w i w y s z ło i ro z ­ ciąg a ło się na c a ły m w y b rz e ż u je z io ra , d alek o , d a ­ leko.;, ' w ; : ■ - > • r r \ ' - Oł

L e ira w d z ię c z n a za d o b ro d z ie jstw o , p o d zięk o ­ w a ła po ćzciw em tr S ak ia-M tini. po czy iti u d a ła się do sąsied n ieg o m ia sta z p ró b k a m i p łó tn a, k tó re o k a z a ło się o w ie le c ie ń sz y m i p ięk n iejszy m od jej w ła s n e g o W y ro b u ; p rz y je c h a li k u p c y w ielk iem i w o z am i, z a ­ płacili ch ę tn ie za p ięk n ą tk a n in ę i b ied n a n ied aw n o

w d o w a , p o sia d a ła te ra z sk rz y n ię , n a p e łn io n ą z ło tą i s re b r n ą m o n etą.

W k r ó tc e ro z e s z ła się w ie ś ć o c u d o w n y m w z b o ­ g ac en iu L e ir y ; w s z y s c y byli za d o w o len i z jej sz c z ę ­ ścia, szczeg ó ln iej b ie d a c y , k tó ry c h te r a z szc z o d rz e j o b d a r z a ć m o g ła ; jed n a ty lk o H u rta . jej b o g a ta s ą ­ sia d k a , z n ieść nie m o g ła spokojnie p o le p sz e n ia losu L e iry , g n ie w a ły ją d o b ro d z ie jstw a , ro z s ie w a n e p rz e z m a tk ę i c ó rk ę ; z a z d ro ś ć d ła w iła c h y tr ą nie­

w ia s tę , n ie n a sy c o n ą h o g a c tw .

P e w n e g o dn ia p rz y s z ła o d w ie d z ić s ą s ia d k ę i w y p y ta ła sta ra n n ie , w jaki sp o só b d o sz ła do m a ­ ją tk u .

P o c z c iw a L e ira o p o w ie d z ia ła w s z y s tk o , nie u k ry w a ją c ża d n ej okoliczności. O d y w ró c iła do d o ­ m u, H u rta z a c z ę ła b ła g a ć S ak ia-M u n i, a b y i ją te ż o d w ie d z ił i z e c h c ia ł b y ć dla niej ró w n ie ż d o b ry m . L e ira , ta n ę d z a rk a , p o sia d a ła te ra z ż y z n e pola, z a ­ sian e ry ż e m i k u k u ry d z ą , liczne trz o d y b y d ła i o w ie c w y p a s a ły się na p ięk n y ch zielo n y c h łą k a c h ; p o d c z a s g d y ona, H u rta , m iała ty lk o to, co p rz e d - ty m . M ó g łże b y ć ta k w z g lę d e m niej n ie s p ra w ie d li­

w y m S a k ia -M u n i? W sz a k i ona m o g ła p rz y ją ć go n a n o c w sw oim dom u.

N ad w ie c z o re m u k a z a ł się na d ro d z e s ta rz e c , k tó re g o H u rta p o zn a ła po opisie L e iry ; w y b ie g ła z a ra z , u p rz ejm ie z a p ra s z a ją c go do dom u. W sz e d ł c h m u rn y i s u r o w y ; H u rta , ciągle w y rz e k a ją c na cięż k ie c z a s y i n ieu ro d z aje, z a p ro s iła go do sto łu , z a ­ sta w io n e g o w y k w in tn e m i p o tra w a m i; o d w ró c ił się p o g a rd liw ie , m ó w ią c :

. — Daj mi g a rś ć m ąki i k u b ek w o d y ; nie jad am nic innego.

O d y sk o ń c z y ł się posilać, H u rta z a p ro w a d z iła go do sy p ialn i, p ro sz ą c , ab y sp o cz ął na łó żk u z a s ła ­ n y m w y tw o r n e j; s ta rz e c nie rz e k łs z y sło w a , rzucił n a łó żk o kji i s a k w y , a sam ro z c ią g n ą ł się na ziem i.

H u rta nie śm ia ła się s p rz e c iw ia ć , m y ś la ła ty lk o :

— Ż eb y m b y ła w ie d z ia ła , że ten głupi s ta rz e c nie p o zn a się na m oim w sp a n ia ły m p rz y ję c iu , b a ła ­ b y m sob ie o sz c z ę d z iła n ie p o trz e b n y c h k o s z tó w ; no.

ale te się p o k ry ją z upom inku, jaki mi p o zo staw i o d ­ ch o d z ąc.

O d y n a d sz e d ł ra n ek , s ta rz e c w s ta ł i w y s z e d ł z d o m u ; sz e d ł p rz e z p o d w ó rz e . H u rta za nim w y ­ rz e k a ją c :

— J e s te m b a rd z o b ie d n a ; m iałam różn e sz k o d y w g o s p o d a rstw ie ; p rz e c ie p ra g n ę ła m p rz y ją ć cię g o ­ śc in n ie ; zró b w ięc dla m nie to sam o, co dla L e iry .

— S a m a w y r z e k ła ś na siebie w y ro k , a w ięc n iech a j się spełni tw o je ży c zen ie.

— C o za sz c z ę śc ie ! — m y śla ła H u rta — za:-az w ra c a m do dom u i z a c z n ę ra c h o w a ć d u k a ty ! J a k ­ że w iele ich zd o b ę d ę, ra c h u ją c p rz e z ty d z ie ń dniem i n ocą! T a k ro z m y śla ją c ro z k o sz n ie , p rz e c h o d z iła k o ło stu d n i, a w id zą c, że w ia d ro p o z o sta ło n ie w y - d o b y te , z b liż y ła się, w y c i ą g n ę ł a j e i w y la ła ...

Z p rz e ra ż e n ie m s p o s trz e g ła , że rę k a jej m im o- w o li z a c z ę ła w y k o n y w a ć ciąg le to sa m o ; p ró ż n o ro ­ b iła w y s iłk i, a b y od d alić się i z a p rz e s ta ć n ie sz c z ę ­ snej r o b o ty : w y d o b y w a ła i w y le w a ła b ez p rz e s ta n ­ ku w ia d ro , dniem i noca p rz e z c a ły ty d z ie ń , a g d y n ak o n iec w y b iła g o dzina u w olnienia, s p o s trz e g ła z p rz e ra ż e n ie m , iż z n is z c z y ła c a ły sw ó j d o b y tek . W o d a z a la ła dom , pola. łąki, z n is z c z y ła z a s ie w y ; tr z o d y p rz e ra ż o n e ro z b ie g ły się lub p o to n ę ly ; s łu ­ d z y uciekli. H u rta s ta ła się ubogą... L e ira p r z y ­

sz ła z p o m o cą są sia d c e , ta p ow o li p rz y p ra c y d o sz ła do d aw n ej za m o żn o ści, a n a u c z o n a sm u tn v m do­

św iad c zen iem , s ta ła się m iło sie rn ą dla ubogich.

9

Jeśłi c h c esz ja k b y w śm ierci godzinie, Z anim n ad to b ą są d z ło ż ą potom ni.

T w e c z y n y z lic z y ć — c z y ń to jak n a jsk ro m n ie j:

T o , co ci d ru d z y dali niech je d y n ie W pam ięci tw o je j nie ginie,

O tem za ś, co ś sam d ał kom u, zapo m n ij!

0

S P O T K A N I E .

(Rys. Kostrzewskiego).

— C óż, ja k ż e d ziś A z o re k ?

— M a g o rą c z k i tro c h ę i n ie s tra w n o ś ć ; d o p ra ­ w d y g ło w ę tra c ę , co robić.

— P a n i k o c h a n a ! N o sek n a c ie ra ć m u s z ta rd ą , a d iah y lu m n a p la s te rk u pod b rz u szek .... z o b a c z y d ro g a pani, jak rę k a odjął.

— A pani F ilu ś ?

— D zięk uję, dziś le p ie j; ale w c z o ra j b y ła m b a rd z o , b a rd z o n iespo ko jn a.

TRUDN A O DPO W IEDŹ.

W łaśc iciel sk lep u p o s ły s z a w s z y w n o c y szm er p o d e jrz a n y , w c h o d zi ze św ie c ą do sk lep u i z a s ta je z ło d zieja, m a js tru ją c e g o coś k o ło k a sy .

— A ty tu co ro b is z ? — w o ła . Z łodziej m ilczy.

— No, czem u nie o d p o w ia d a s z ?

— B o ta k głupio je s z c z e m nie się n ik t nie p y ta ł.

Nr. 2 P ozn ań, dnia 17. § ly c z n ia fl9 0 9 . Rok I.

GAZETA DLA KOBIET

Dwutygodnik poświęcony sprawom kobiet pracujących.

Organ »Z w iązku S to w a rz y sz e ń K o b ie t P ra c u ją c y c h * z sie d z ib ą w P o z n a n iu . Wychodzi co dwa tygodnie na niedzielę. Zamó

rni

w ienia przysyłać należy do Ekspedyeyi: Poznań - św. Marcin 69. — Abonament na poczcie 50 fen.

kwartalnie. — A d re s R e d a k c y i: Poznań —

^^w ^^M aroin^9^^^um er^lefonu^I3^^^«

R E D A K T O R :

Ks. Ig. G zechow ski.

'u

O g ło sz en ia: jednołatnowy wiersz petytowy 25 fen.

Ogłoszenia stowarzyszeń w części inseratowej na ostatniej stronie wiersz 10 fen. — Ogłoszenia przyjmuje Ekspedycya Poznań — św. Marcin 69.

= = = = = Numer telefonu 613.

■'■'■i I II I II I I l l l l l l l l I I ) I IM I I I I I I IM I I I I I I I I I II I I I I I I M I I I I II II I n ■ I I I I l i m l l l l 1I I l i m | I I I I , 1I | , , | | „II I i i i | I I I , | |

„ G a z e t a d la K o b ie t21 d a je c z y t e l n i c z k o m s w y m

b e zp ła tn ą p o rad ę p ra w n ą

z a n a d e s ła n ie m k w it u a b o n a m e n t o w e g o . R e d a k c y a

■ ■ i i i n m i i i i M 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 i i i i m i m m i i n u n i i i i i m m m m i m i m 1 1 m i n i m u m n n n m i i i i i i i i i i i m i m i m m

Kobieta je s t to w a r zy szk ą m ę ż c z y z n y ; głów -, n em jej p rz e z n a c z e n ie m to m a łż e ń s tw o , a m a łż e ń ­ s tw o to w ę z e ł m ię d z y m ę ż c z y z n ą a n ie w ia s tą , k tó ra z m ęże m m a d zielić c a łe ż y c ie , w ię c ż y c ie p ub liczn e, sp o łe c z n e i ro d z in n e .

Jeż eli z a ś m a b y ć p raw d ziw ą to w a r zy szk ą m ęża , p o w in n a b r a ć ż y w y u d z ia ł w jeg o p ra c y , w jego k ło p o ta c h , tro s k a c h , z a b ie g a c h , p o w in n a go p o c ie sz a ć , g d y u p a d a na d u c h u , o d w a g i m u d o ­ d a w a ć , g d y o p a n o w u je go z n ie c h ę c e n ie , p rz y p o m i­

n a ć m u o b o w ią z k i, g d y o nich za p o m in a , ra d z ić , g d y nie w ie , ja k so b ie p o cz ąć.

L e c z b y b y ć ta k ą to w a r z y s z k ą , p o w in n a r o ­ z u m i e ć jego ż y c ie , p o w in n a je z n a ć , p o w in n a w ie d z ie ć , ja k ie je st z a d a n ie m ę ż c z y z n y w s p ra w a c h

L e c z b y b y ć ta k ą to w a r z y s z k ą , p o w in n a r o ­ z u m i e ć jego ż y c ie , p o w in n a je z n a ć , p o w in n a w ie d z ie ć , ja k ie je st z a d a n ie m ę ż c z y z n y w s p ra w a c h