• Nie Znaleziono Wyników

Kościół Jamy w Korczynie.

D o w sp o m n ie ń o św ię te j n aszej k ró lo w e j Kin­

d z e ( u ta r ta n a z w a K u n eg u n d a poch o d zi z n iem iec­

k ieg o ) odnosi się w iz e ru n e k k o śc io ła fa rn e g o w N o ­ w y m K o rc zy n ie. M ia ste c z k o to, p o ło żo n e w g u b e r- nii R ad o m sk iej p o m ię d z y W is łą i N idą do niej w p a ­ d a ją c ą , je s t o sad ą , b a rd z o d a w n e w ie k i p a m ię ta ją c ą . D o tą d w ś ró d m ie sz k a ń c ó w ż y je tr a d y c y a z XIII s tu ­ lecia. p rz y w ią z a n a do m ałej studni.

K ied y św . K inga, żo n a B o le s ła w a W s ty d liw e g o , m ie s z k a ła w pobliżu n a zam k u w S ta ry m K o rc zy n ie, k a z a ła n a g ru n ta c h , g d zie dziś je s t N o w e m iasto K o r­

c z y n , w y k o p a ć m a łą stu d zien k ę , z k tó re j lubiła w p o rz e la to w e j c z e rp a ć w o d ę do napoju.

P o śm ie rc i k ró lo w e j, g d y K ościół p o lic z y ł ją w p o c z e t Ś w ię ty c h , lud p rz e z kilka w ie k ó w g ro ­ m adn ie cisn ął się do tego ź ró d ła , przyZ riając fęj Wo­

dzie cu d o w n e sk u tk i lekarskie,.

D łu go sz w opisie ż y c ia św . Kingi w y lic z a w iele cu d ó w d o z n a n y c h z a pom ocą, tej w o d y . k tó ra je sz c z e w XV stu leciu za jeg o c z a s ó w w w ielk iem b y łą po ­ sz a n o w a n iu i w d alek ie s tro n y k ra ju ro z w o ż o n ą .

S tu d z ie n k a ta istn ieje d o tą d i obfituje w n aj­

c z y s ts z ą z d ro jo w ą w o d ę , o ja k ą w N ow em m ieście K o rc z y n ie tru d n o .

K o rc zy n p a m ię tn y je st w d ziejach P o lsk i ż teg o, że ta m z a p o c z ą tk o w a n o sejm y , w k tó ry c h brali u d ział n iety lk o s e n a to ro w ie i w y ż s z e d u c h o w ie ń ­ s tw o , ale i szlac h ta. P ie r w s z y ta k i sejm z w o ł a ł ‘do K o rc z y n a W ła d y s ła w Ja g ie łło , ż ą d a ją c na nim od s z la c h ty p o d atk u na w y k u p ie n ie od K rz y ż a k ó w z ie ­ mi D o b rz y ń sk iej. Od tej p o ry p o c z ę ła s z la c h ta w c h o d z ić do sejm ó w i b ra ć u d ział w rz ą d a c h ,

K ościół fa rn y w K o rc zy n ie, p rz e d s ta w io n y w z a łą c z o n e j ry c in ie , zb u d o w a n o za p a n o w a n ia Z y g m u n ta III W a z y .

S iej! I o b a w y nie m iej, Bo z z ia rn tw y c h g leb a T a k i d a plon, ja k trz e b a : W ię c pójdzie d ro g i sw em i Do ziem i to, co z ziem i, Ku niebu to, co nieba.

(Kinga, -później ogłoszoną Swięt.ą, była córką królą wę­

gierskiego Beli a żóńń, Bolesława V, króla polskiego, który panował od roku 1243 — kit9.)

Sala v/ zamku krakowskim choć z kamienia budow ana przecie dziwnie ciepła, bo na wszystkich jej ścianach wisiały grube N orm andzkie tkaniny, przerabiane w czerwone i niebieskie kratki; w głębi, na wyższej ścia­

nie, w isiał kosztowny kobierzec Arabski, czyli jak na­

zyw ano ,,saracynow y” , który nietylko już chroni} od chłodu, ale i oczy baw ił cudnością sw oich arabesko­

wych figlasów. N a całej podłodze leżał szary N o w o ­ grodzki wojłok, jeszcze podkładany słomą, którą co tydzień odmieniano, a według w zoru danego przez in ­ nych pobożnych m onarchów , słoma wyjęta, szła na sienniki dla chorych, do Szpitala Świętego Ducha.

W zagłębieniach pysznego pułapu, między snycer- szcz.yzna dębowych belkowali, gnieździły się srebrne orły. W oknach, zasiatkowanych ołowianemi obrącz­

kami, widniały szybki, w praw dzie m dło .święcące, bo ze szkła dość zielcnaw ego, ale zabarwienie to nie by­

ło bez uroku, kiedy m imo śnieżnej zamieci, rzucało na salę światłość m ajową, niby zagajoną.

Od przeciwnej strony otwierał się nieodzow ny ko­

min, który już nie w yglądał na kuźnicow ą pieczarę, ale raczej na tryumfalną bramę. P o obu stronach podpierały go dwie ogrom ne figury kamienne, z któ­

rych jedna w yobrażała Goliata, a druga Samsona; o- baj ci siłacze podtrzymywali wystający daszek, nad którym na złotej tarczy nam alow any był męzki rycerz, z chorągw ią w jednem ręku, z w adrem w ody w dru- giem, z okrągłym napisem w koło głow y; ale i bez czytania napisu, każdy z samych godeł poznaw ał, że to Święty Floryań, Patron od ognia, i szczególny Pa- tron .miasta Krakowa.

W głębi komina, za pozłocistą kratką, stały o g ro ­ mne wilki żelazne, w yrobione rzeczywiście w kształ­

cie wi ków, a w yrób tak był sztuczny, że strach brał aby nie W yskoczyły na salę; w yraźnie im dokucza za­

rzewie w którem brodzą, fura drew cięży im ha kar­

ku; przysiągłbyś, że wycie w ichru co huczy w ko­

minie, wychodzi z tych paszczęk rozdziaw ionych.

Od czasu do czasu, strojne pacholęta przyklękały przed kominem, a nabraw szy czerwonych węgli na łopatki, nosiły je po sali, sypiąc bursztyn i dizew o sandałow e, z czego rozchodził się lajskt zapach.

W i d n o jest opisać w iażetuc błogości, jakiej doz­

nawali ludzie, co strząsłszy słę na koniu, nałykawszy się grudniow ej zaw ieru chy,1 weszli do tej sali,

otulo-większe d z iw o ! Czarni usieńki, zupełny m urzyn w tzerw onybi turbanie, ukląkł bez ceremonii, sKi samym środku Sali, i trzyma otw artą szkatułkę. Niedaleko,, .ja­

kaś dam a w szkarłatach, z 1 kręgiem filigranowych gw iazd przy skroniach-, wyciągnęła ręce, stoi schylona, a nie wiedzieć nad czćm, bo przed nią wszędzie pu ­ sta przestrzeń. N a stole, w fałdach. purpurow ej p o d u ­ szki,- leży malutkie dzieciątko, z. ,ogromn,emi złotemi kolcami w koło głów ki; nikt go nie pilnuje, b o też niem owlę dziwnie ciche, ani piśnie ani się ruszy. A tam poclę drw iam i, ach patrzcie! Tam stoi szkielet, z kosą w reku... Ą co nakopięc najtrudniejszego do w iary, po .stołach i po ławkach pełno ludzików ze sk rz y d ła m i! W obejściu tych ośób także zachodzą nie­

pojęte ostateczności: podczas kiedy jedne kręcą się. n a ­ w ołują, i nieustannie znoszą jakieś przedmioty, inne sioją milczące i nieruchomiusiehkie, jakby je kto za­

klął.

Wszelki duch P ana Boga chwali ! Czy ci ludzie potracili zmysły, czy nie szanując Adwentu — już b a­

wią się w ‘maszk-ajj? : f

Ani jećlnoj' ani drugie, a3e :,ftadchodzących świętach, królow a ze sw o im 'd w o re m ubiera „Jasełka” .

’ Cóż to ka pyszna z a b a w a ! Pełna zabiegów i g o ­ rączki, bo wszystkie kośtióly - Krakowskie-Szykują takie w idow iska, -wszyscy mieszkańcy miasta- przesadzają się w ich przystrajaniu, a krółowa- postanow iła, ;źe Jaseł­

ka w Katedrze-W awelskiej m uszą być najpiękniejsze, i pewnie s ło w a ’ jej się spraw dzą, bo nie szczędzi sta­

rań ani kosztu; już od całych miesięcy, u biegłych snycerzy zam ów iła posągi drew niane, mające przedsta­

wiać Boskie Dzieciątko i Jego .Markę, Świętego Józefa co stoi p o d kominem, -, Pasterzy , i . Trzech K róli,. H ero­

da ze Śmiercią^ i cały chór Ąniołów. Wszystkim tym osóbkom ślicznie pom alowano,, tw arze i ubrania, w e­

dle których teraz panie przykraw ają, i szyją drugie, praw dziw e ubiory. A nie ladajakie one będą: Księż­

na Kinga na ich sporządzenie oddaje w łasne .zasoby;

kazała pootw ierać skrzynie, które są istnym skarbcem, bo z Węgier przyw iozła cesarską w ypraw ę. Najpięk­

niejszą sw oją suknię, pu rp u ro w ą z perłami, w łożyła Najświętszej Pannie, dla Króli idą świetne lamy, aksa­

mity, kosztowne pióra, wszystkie zaś owe gw iazdy i promienie są z praw dziw ego złota; słowem, co się ro ­ tą, to po królewsku.

A przytem jest w tych Jasełkach tajemnica, wielka niespodzianką^ dla mieszkańców Krakow a; o pró cz.P rze­

najświętszej iRódziny, której się tknąć nic śm iano, w szy­

stkie imię osóbki ruszają się jakby żywe: Pasterze cho ­ dzą,- Króiowjięj klękają na sprężynach, " Śmierć macha kosą, H erod -githi g!owę# ,^V «.iojk^ie trzepocą

skriy-lrei, .Wykądzonej, wyzłoconej, gdzie żątbiAćściana dziw y ,!; ' jtóś |

ra 2 lfa '-ń ^ o ^ -ą V '''^ i^ e '-:9tópbm”oyło mflfcjićfjfSiS n a dar- nagoścfą, gdzie stopom było mfęciej W tej chwili 'biskup PHtndófa '-przystąpił do

kió-"h gdzie naw et futro -stawało się niepotrzebnem. Dziś przy niesłychanem rozpow szechnieniu wygody, krocie ' tysiące rodzin żyią w podohnych rozkoszach, d aw ­ niej trzeba ich bvło szukać aż w królewskich do­

mach.

W owej chwili dość liczne zgrom adzenie cieszyło s>ę temi rozkoszam i; dość liczne, ale jak ieś; osoblAy- Sze- . N a miłość b o s k ą ! Cóż to za niedobrane tow a­

rzystwo? Monarchinie i p an n y ‘ dworskie, w ystrojone jakby święte obrazy, a między niemi prości chłopi w kożuchach, z koszykami i jagniętam i. n a ,v ę k u ;i: przy -.

nich znów , panicze co się zowie, ubrani sufsx;.jak do

$ u b u , a pod.kom inem staruszek podo b n y d o ty s ó ią ’ a- - .ubożuchny, siw iuchny, ..;^ ą r t y n ąr

W $ : P o sfi żm aiti b ó l o w i ^ , iŁ p ą ś k ó w a n c t, ‘ tli, z fontanną pió r na głowie, .drugi,, jęązczę

lowej.

— U dadzą się Jasełka — mówił. — Figury jak u-

■ lane. Ale nie dopatruję bydlątek, w ołu, p.sfe?_. A,oprze­

cie i to poirzebne.

— O 1 — zaw ołała królow a; — UcicSżiio nii, że i n a .tą k ostry dowcip-, jak- w asź/iK sicżc Biskupie, zna-' lazła, się łapka. A ktoby strugał z drzew a, czego, peł­

ne obory?' \V naszymi 'Żłóbku J.iie .będzie innego 'b y - dełka,' jeno żyuźe, źyb.nTiśieńkre' jak'Tani' w ' BlTIcejW.

— Będzie naw et jeszcze coś. trefniejszego.

.dal k ról'znacząco. - / - •

- 1 g | Ach, me gad , ic’e.„ -aie gadajcie,, -puzefejeż gb są mi lei ta ( u cinnu -) ctla uileeo Krakowa? - - p izery |a a

0 K B B B T

smt ~

do-w 11 Ja dla. mego biskupa me m ogę miec

mi-steriów . Moja złota króloweczko — m ówił do żony, składając pokornie ręce — pozw ól powiedzieć, on — szyję dam za to — nikomu nie w ygada. O tóż słuchaj dobrodzieju — dodał, zwracając się do Biskupa — w orszaku Trzech Króli będzie... no, zgaduj co? Aha, nie zgadniesz i za sto lat. Będzie... w ielbłąd ! Wiesz, ten wielbłąd, którego Daniel Halicki przysłał nam w podarunku.

— Wiem, że przysłał, ale mi ciężko wyrozumieć, skąd on sam do niego przyszedł?

— Skąd przyszedł? A, to b ard zo ciekawa histo- rya, to zdobycz po Tatarach, pierw sza, i kto wie czy nie jedyna dotąd zdobycz, bo u nich niema człowiek co zab:'erać, chyba to co drugim pokradli. A już co wielbiąc! to ich własny, tego u nas nie znaleźć. Od- bieżeli go na pobojow isku pomiędzy trupam i, bo taki był porąbany, że już ledwiuteńko co dychał. Ale n a­

szym okrutnie się to m onstrum podobało, jak zaczęli nacierać a owiązywać, po końsku i po człowieczemu lekarować, tak się i wylizał biedaczysko, a ten pocz­

ciwy Daniel nie miał nic pilniejszego, jak nam się po­

chwalić z tym podarkiem.

— A to będzie przednie! — zaw ołał biskup ucie­

szony.

— Nietylko przednie — ciągnął dalej Bolesław — ale i w sam o sedno trafione, bo tylko uw aż: to zu­

pełnie tak się złoży, jakby jeden z owych Trzech Króli p ro sto z pustyni na onym cudaku przycw alow ał.

— P raw d a, p raw d a — potakiw ał P randota. — Mnie się w idzi, że od Mieczysława Pierw szego nikt u nas rre chow ał wielbłąda, bo że Mieczysław chował, to stoi w starych skryptach. Sam czytałem.

— Tak? Ju ż wtedy? Więc my nie będziemy pier­

wsi? Szkoda! — podjął król nieco zm artw iony.

— O ! Ju ż o tamtym wszyscy zapomnieli — po­

cieszała królow a.

A . Biskup jej pom agał mówiąc:

— Nikom u nie piśniemy o Mieczysławie, to jakby i nie było.

* *

*

D o wieczerzy Wigilijnej n a Zamku paręset osób zasiadło. W sianie zaścielającem stoły, goście poznaj- dow aii upom inki. Ryby szły nieskończoną koleją, na wety pojawiły się powszechnie pożądane kluski i ma- kiem, poczem goście długo jeszcze siedzieli, przegry­

zając orzechy, i skracając godziny budującą, praw d zi­

wie P ostną pogawędką.

Nakoniec uderzyła dw udziesta trzecia godzina, o- statnia przed północą. Całe zgrom adzenie z wielkim szumem pow stało, i szykując się w pary, z książętami na czele, przeszło do Katedry, gdzie Biskupi i kler niezliczony, odpraw ili Pasterkę.

Świątynia gorzała od świateł, kłębiła się od ka­

dzideł, a rozw ieszone w Presbiterium tajemnicze za­

słony, podniecały ciekawość tysiącznych pałających o- czu.

Ledwie ostatnie słow o kapłanów ucichło, w szyst­

kie piersi wybuchnęly wykrzykiem Kolędy, najrad o ś­

niejszej p o d obn o muzyki, jaką ludzie" kiedykolwiek stw orzyli. Jest w rytmie. stvlu 4, z?,- " ';u Kolędy, ja­

kaś tryum falność, a przytem ja k ||;tiie w in n o ś ć , których osobliw sze połączenie było p ie rW j nieznane, i nigdy już potem się nie odnalazło. Rzekłbyś, piosenka pod­

słuchana ze św iatów nietylko szczęśliwych, ale i pocz­

ciwszych.

Tymczasem zasłony spadły, ukazała się cudow na Stajenka, z G w iazdą gorejącą w śród obłoków ró żo w o m alowanych, piętrzących się aż pod sklepienia i zatło­

czonych całemi hufcami aniołów .

P rzy muzyce fletów i piszczałek, zaczęli przecią- fać Pasterze, potem przy ogłuszającem biciu w kotły, wystąpili Trzej K rólow ie z orszakam i, a nakoniec p o ­ jawił się wielbłąd.

N a jego w idok, pow stał okrzyk niesłychanego po­

dziw u, który o mało co nie spraw ił popłochu. Przed irez n an ą „bestyą” wszyscy się usuwali.

Jeden tylko Braciszek Benedykt, zamiast ustępować wyskoczył z pomiędzy tłumu, przystąpił do w ielbłąda, i śm iało głaszcząc go, zawołał:

— A ! Jak się masz? Nie wiedziałem, że mam 1 takiego braciszka między stworzeniam i boskiemi?

A kiedy zw ierz nieco spłoszony, zaczął się cofać i szyją wykręcać, odw ażny Brat Benedykt w yrw ał uz­

dę z ręki małego Greczyna co prow adził w ielbłąda, i gwałtem pociągnął go do Żłóbka, krzycząc:

— Wio! Wio! A pójdźże do twego Stworzyciela mój garbusku, patrz jeno co tam już bydląt pcha się do Stajenki. Czego masz być gorszy od tych w szy­

stkich osłów na czterech i dwóch nogach? Naprzy- kład odemnie?

Śmiechy, klaskania, wesołość, przeszły w istny srał. Tłum y wtargnęły do Presbiterium , zalały sto p­

nie tro n ó w biskupich i książęcych, ludzie wisieli na filarach i rzeźbach, m ów iono że kamienna posadzka zaklęsła się w kilku miejscach, słowem , król

setka zrobiły wrażenie tak wielkie, jak:ego „najstarsi ludzie nie pam iętali” , tak wielkie, że księżna Kinga zaczęła je sobie wyrzucać, bo inne kościoły K rakow ­ skie stały tej nocy pustkami, podczas kiedy w Kate­

drze się zabijano.

D la w ynagrodzenia tej krzywdy, nazajutrz od ra ­ na K rólestw o oboje, otoczeni D w orem , zeszli z Wa­

welu na m iasto; przez całe trzy dni świąteczne, o d ­ wiedzali kościoły, baw iąc się międzv ludkiem, i chw a­

ląc wszystkie inne Jasełka. Bo też wszędzie było coś d o podziw ian a: tu ptaszki w ypuszczono z kia. ek, tam ciastka rzucano z am bon, ów dzie „Rzeź niewiniątek”

odgryw ana przez mieszczki, dziatwę i żołdaków , za­

czynała się lamentem, a kończyła niezmiernym śmie­

chem, kiedy dzieci srodze pozabijane, zaczęły zm art- w ychw staw ać i żołnierzom płatać psikusy. Wszystko to, przy nieustannem biciu w kilkadziesiąt dzw onów , przy brzękliwej muzyce, a nadewszystko przy jedzeniu i piciu, które się rozkładało wszędzie, na progach, na małych placykach, naw et na stopniach ołtarzy.

A duchow ieństw o patrzyło na to przez szpary, d o ­ brze rozumiejąc

Że radość i w iara, Nierozlączona para, przytem:

Że kto ma nadzieję, Ten i w łzach się śmieje, a nakoniec:

Że niema miłości Bez poufałości.

(Z powieści Deotymy „B ranki w Jasyrze” .)

#

W ielk ie k ła m s tw o zn a jd z ie p rę d zej p osłuch , niż w ie lk a p ra w d a .

<8>

C z ło w ie k le k k o m y ś ln y za p o m in a , c z ło w ie k w sp a n ia ło m y śln y p rz e b a c z a .

H E R V A M A T E .

Wychodźcy amerykańscy, osiedlający się w lasach Parany, zanim wykarezają las pod upraw ę i pierwsze zbiorą plony swej ciężkiej pracy, p.erw szy choć jaki taki dochód .mają z herwy.

„C óż będzie r5obił — pisze p. Włodek, który zw ie­

dzał osady w ychodźców — chłop polski, c^y rusiński, kiedy znajdzie się nagle w nieprzebytym boru? Nie będzie g o karczował, bo to praca zbyt ciężka. Wy­

szuka starannie drzew ka herw ow e, o ile je ma na gruncie, ochroni je starannie, aby ich b roń Boże nie zniszczyć. Resztę chw astów , trzcin, krzew ów zetnie i

— podpali, aby następnie gru n t po kawałku brać pod upraw ę.”

„Jako maleńka pionka — czytamy dalej — zagłu­

szana przez inną bujną roślinność, rośnie tu dziko i l e x p a r u a g e n s i s . Oczyszczone naokoło z chw a­

stów i trzcin dochodzi to drzew ko do kilkometrowej wysokości; cienkie gałązki i liście, suszone i opalane, gotow ane potem na odw ar, dają h e r v a m a iłe, her­

batę paragw ajską, ulubiony napój w Paranie. A że

Mir -il

H e rv a m a tę (liście, jest to napój narodow y w Argentynie, gdzie drzewka te dziko nie rosną, a próby hodow ania ich zawiodły, więc herw a ma zawsze zbyt zapew niony i stanow i b o ­ gactw o lasów parańskich.”

Herw a należy d o rodziny groszkowatych. Nasienie znajduje się w bard zo tw ardej powłoce, tak że z tru d ­ nością kiełek wypuszcza. Krajowcy utrzym ują, że dzi­

ko rosnące drzew ka pow stałą z nasion, które przeszły Pfzez żołądek bażantów parańskich, gdzie pow łoka ich przez kwas żołądkow y została zmiękczoną.

W ostatnim czasie podobno udało się pewnemu o- sadnikowi wynaleść sposób doprow adzenia nasienia nerwy do kiełkowania. G dy ten sposób okaże się d o ­ brym, natenczas rozpow szechni się i hodow la herwy.

Używanie napoju, sporządzanego z liści i gałą/ek herwy, znane było już przed tysiącem lat, gdyż w sta­

rych grobow cach indyańskich znaleziono obok innych Przedm iotów w życiu używanych, które w edług zwy-

^ aju zmarłym w g ró b daw ano, także i liście herwy.

t odczas wycieczek myśliwskich i wojennych Indyanie zuli liście herw y dla orzeźw ienia i wzmocnienia.

Pewien kolonista brazyliański tak pisze o herwie:

»bez herw y byłoby dla mnie życie i praca w dziewi- Czych lasach niemożliwe. Nie znam bowiem napoju

bardziej orzeźwiającego, jak napój z herwy; co zaś jeszcze przymioty tego napoju podnosi, to ta okolicz­

ność, że m ożna g o pić dużo bez jakiejkolwiek szkody dla zdrow ia. Nie podnieca on nerw ów , jak herbata ruska lub chińska, ani nie psuje żołądka jak kawa;

przeciwnie, z pow odu zaw artości garbnika w zm aga czynność trawienia i zapobiega febrom .”

Z pow odu swych przym iotów zaprow adzi się nie­

zaw odnie i u nas w E uropie herbata z herwy. Mia­

nowicie ci, którzy z całej duszy p ragną zniknięcia pla­

gi alkoholizm u, pow inni zw rócić swą uw agę na her- wę. Lekarze zalecają picie herbaty z herwy w przy­

padkach choroby cukrowej, reumatyzmu, bezkrwistośći, chorób gardlanych i żołądkowych.

Sposób przyrządzania herbaty jest taki sam, jak u herbaty chińsk'ej, z tą różnicą, że jedne i te same liś­

cie m ożna naparzać trzy razy, a po do bn o drugi i trze­

ci o d w ar smaczniejszy jest, niż pierwszy. N ajsm acz­

niejsza jest herbata z herwy, gdy ma kolor złota. W Niemczech poczęto już wyrabiać rodzaj piw a bezalko­

holow ego z herw y; napój ten, zw any „Jerm eth ” , za­

wiera oprócz składników herwy, kwas w ęglow y, na- tron i cukier.

0 k w ia t i n asien ie).