• Nie Znaleziono Wyników

PROBLEM QUALIÓW

3. Zmniejszanie lęku przed obrazem

3.1. Etap pierwszy

Współcześni ludzie – laicy i filozofowie (bez wyjątku) – spędzają znaczną część swego świadomego życia przed ekranem telewizora lub komputera . W tym

czasie (stojąc, siedząc lub leżąc) oglądają barwne i ruchome obrazy . Praktyka oglądania obrazów w ten sposób spowszedniała tak dalece, że nie budzi zdziwie-nia ani nie rodzi żadnych pytań . Nim zaczniemy je stawiać, poczyńmy kilka spo-strzeżeń . Punktem wyjścia będzie dla nas prosty, choć nieco sztuczny przykład . Załóżmy, że wiele milionów ludzi ogląda właśnie na ekranach transmitowany na

żywo mecz piłki nożnej . Załóżmy dalej, że każdy konsument tego ekranowego widowiska ogląda je zupełnie sam na swoim ulubionym ekranie . W praktyce sy-tuacje takie się nie zdarzają (gdyż emocje sportowe lubimy przeżywać wspólnie), ale łatwo mogłyby zaistnieć . W każdym razie ten banalny przykład nie powinien budzić żadnych zastrzeżeń . Przejdźmy do uwag . Otóż:

P o p i e r w s z e, mecz jest jeden, ale ekranów, na których jest oglądany jest wiele milionów i, co za tym idzie, jest również wiele milionów obrazów . Obrazy te są bardzo podobne, choć nie identyczne . Jedne są duże, drugie małe; niektóre wyraziste, inne zamazane; jeśli natomiast ktoś ma bardzo stary telewizor, to ob-raz, który ogląda jest czarno-biały . Są to wszystko rzeczy oczywiste .

P o d r u g i e, sądzę, że każdy (lub prawie każdy) przyzna, że nasi widzowie bezpośrednio oglądają tylko obrazy na ekranach . Mecz jest jeden, ale obrazów wiele i każdy widz z naszego przykładu ma dostęp tylko do tego obrazu, który znajduje się akurat na jego ekranie . Pozwólmy sobie na odrobinę terminologicz-nej ekstrawagancji i powiedzmy, że każdy z naszych widzów posiada uprzywile-jowany dostęp tylko do jednego obrazu . Oczywiście, nie jest to uprzywileuprzywile-jowany

dostęp w kartezjańskim sensie . Każdy widz z naszego przykładu mógłby (w zasa-dzie) uzyskać taki sam dostęp do wszystkich pozostałych ekranów . Dopóki jednak warunki przykładu są spełnione, każdy ma dostęp tylko do swojego ekranu i tylko do tego obrazu, który pojawia się na jego ekranie .

P o t r z e c i e, gdyby ktoś zadał pytanie, gdzie znajdują się obrazy, które oglądają widzowie, to wydaje się, że wszyscy, tak laicy, jak i filozofowie (niech mi wolno mieć tę nadzieję) odpowiedzieliby, że znajdują się na ekranach .

Nim przejdę dalej ‒ dygresja . Opisana sytuacja jest banalna, a poczynione spostrzeżenia okazują się oczywiste . Nie wydaje się, aby filozofowie chcieli się nią zajmować . Sądzę jednak, że powinni . Niektóre filozoficzne niepokoje doty-czące percepcji dają się odtworzyć (bez utraty głębi) w tym prościutkim przy-padku . Brzmią one nieco groteskowo, ale cóż można na to poradzić . Oto kilka przykładów .

N i e p o k ó j 1: Zgoda na to, że oprócz rozgrywanego gdzieś w RPA me-czu istnieją obrazy meczu, to wielki filozoficzny błąd . Prowadzi on do

zwielokrot-nienia rzeczywistości . Gdybyśmy go popełnili, to musielibyśmy przyjąć, że każ-dy widz ogląda swój własny prywatny mecz, do którego inni nie mają dostępu

itd ., itd .

N i e p o k ó j 2: Byt zwany tutaj obrazem meczu jest nie do zaakceptowania .

Jest on zaś nie do zaakceptowania z następującego względu . Wyobraźmy sobie np ., że sędzia sędziujący rozgrywany właśnie (gdzieś w RPA) mecz ma pstrokatą koszulkę . Liczba plam na koszulce sędziego jest z pewnością ściśle określona . Liczba plam na oglądanym właśnie obrazie sędziego nie jest określona . Jakże można w ogóle postulować istnienie obiektu (chodzi o obraz koszulki sędziego, pojawiający się na ekranie), który jest plamisty, który posiada skończoną liczbę plam, ale liczba tych plam nie daje się określić . Byt taki musi z konieczności być urojeniem itd ., itd .

N i e p o k ó j 3: Nie jest możliwe oglądanie barwnych obrazów na ekranie tele-wizora, bo sygnały, które docierają do urządzenia nie są barwne, a w telewizorze nie ma malarza z farbami, który rozkodowywałby te sygnały i malował na użytek patrzącego barwny obraz . Myślenie takie jest myśleniem magicznym itd ., itd .

Listę niepokojów można byłoby znacznie wydłużyć, nie będziemy jednak tego robić . Posiadający przygotowanie filozoficzne czytelnik spostrzegł już za-pewne, że są one wzorowane na materialistycznej (naturalistycznej) krytyce kar-tezjanizmu . W szczególności na tej jego części, która zakłada istnienie pośredni-ka-obrazu w umyśle . Obraz w niematerialnym umyśle jest nie do przyjęcia, gdyż umysłu po prostu nie ma . Obraz w mózgu jest też nie do przyjęcia, bo nikt nigdy nie znalazł w mózgu żadnego barwnego obrazu . Wynika stąd, że obraz jako po-średnik, czy to w umyśle, czy to w obrębie organizmu, jest nie do przyjęcia . Nim przejdziemy do kolejnego etapu, chciałbym sformułować proste pytanie adreso-wane do potencjalnego czytelnika ‒ filozofa naturalisty, a mianowicie:

Czy barwny obraz na ekranie (telewizora, komputera itd.) jest do przy-jęcia?

Muszę przyznać, że uważam to pytanie za retoryczne . Każdy przecież wie,

że oglądamy barwne obrazy na naszych ekranach i że bardzo często reprezen-tują one (tak jak w rozważanym przykładzie) coś innego. Pośredniczą pomiędzy rzeczywistym światem a poznającym podmiotem.

No i co z tego? – mógłby rzec mój wyimaginowany filozof-naturalista . Prze-cież wszyscy (tzn . wszyscy należący do cechu; tzn . my ‒ analityczni filozofowie umysłu) wiemy, że prawdziwy problem leży gdzie indziej . Owszem, widujemy ob-razy czy to w muzeach, czy to na ekranach i obob-razy te reprezentują często coś innego . Wszystkie te obrazy są jednak publiczne, tzn . wszyscy mają do nich ten

sam dostęp . Stanowią one część dostępnego wszystkim materialnego świata . Prawdziwy problem, tzw . problem qualiów, polega na wyjaśnieniu, jak to się

dzieje, że je widzimy . Wyjaśnienie kartezjańskie ‒ czy to w jego mocnej wersji, a mianowicie, że w niematerialnym umyśle powstaje obraz (do którego nikt nie ma dostępu) widzianego obiektu; czy to w jego wersji słabszej, że obraz powstaje jakoś w mózgu (do którego też nikt nie ma dostępu) ‒ jest nie do przyjęcia . Są to wyjaśnienia magiczne . Niematerialnego umysłu nie ma, a w materialnym ciele człowieka oglądającego barwne obiekty – w mózgu czy poza nim; w obrębie skóry – nikt nie znajduje żadnych obrazów .

Okazuje się, że barwny obraz, reprezentujący coś innego, może się znajdo-wać wszędzie, byleby nie wewnątrz systemu poznawczego . I cóż począć z takim