gi narodek tojest F arini, ma pewne z Litwinami po
winowactwo. Chcąc to wykazać, daleko bo aż do Bre
tonów siggnąć musimy, lecz podróż się opłaci, bo no
w e na Tacytową Giermanią spadnie ztąd światło.
Rokiem wprzód od Grimma, J. S. Meyer (1 ) uważał, że Angli i Yarini Słowianami są, którzy około r. 449 wraz z Saksoaami przesiedlili się do Brytanii. Lubo dowodów na pochodzenie Słowiańskie tych ludów nie przywiódł, ważnem przecież uczynił tę wzmiankę przez to, że rzucił światło na stosunek jaki między Breto
nami a Anglami i Warynami, tudzież Litwinami, zacho
dzić musiał istotnie, gdy uciśnieni przez Piktów i Sko- tów w łaśnie do nich, jako dobrze sobie znanych, i do panujących im Saksonów udali się o pomoc. Znali pewno Bretonowie Litw inów , i ocierać musieli się jedni o drugich, gdy Estów (Litwinów) język o g ło sił Tacyt za podobny do Bretońskiego, i gdy w niepamię
tnych czasach mieli swe osady w gniaździe Bretonów, czyli w dzisiejszej Anglii (2 ). Cito Yarini byli snadź najznakomitszym zpomiędzy siedmiu onych narodków, gdy skoro się w jedno p ołączyły one przyjęły nazwg Warnów a ogólne siedmiu połączonych rzeczpospolit nazwisko. Badacze Niemieccy utrzymują że ci War- nowie nie sąto owi Tacytowi Yarini,| że nie masz między obydwoma żadnego w dziejach związku, i że podobieństwo nazwy ich li tylko przypadkowi przy
pisać należy (3 ). Lecz i owszem, litewszczyzna którą- śmy wykazali, była za Tacyta owym związkiem
je-("1) Moje Pam iętniki o dziejach S ło w ian , II. str. 297. 208- (a) Szafarzyka Starozitn. I. str. 874.
(3 ) Jahrbücher, Y I. I , sir. 49.
Tora I S ty fz eii 'i
dnośei rzeczonych ludów, którą, wygluzować powinie»
kto chce rozerwać splątany od nas wgzeł. Jest taż sama litewszczyzna i po Tacycie jednotą ową która Yarinów czyli Warnów z resztą Litwy spaja. Pomi
jam że państwo Warnów, składające sig niegdyś z dzi
siejszej Rugii, Meklemburga i przyległych im kraików, ma postać do ziemi którą lubili zamieszkiwać i dotąd zamieszkują Litwini, jest pełna jeziór i bagien (dziś je osuszono) i t. p. lecz zastanawiam nad nazwiska
mi miejsc i osób Litewskiemi, które w dawnych urzę
dowych aktach tutejszych z XII i nastgpnych wieków pochodzących znajdujemy, nad zabytkami języka w pier
wszej połowie XVI wieku zebranemi, tudzież nad szczątkami jego dziś jeszcze między tamecznem wie- śniactwem tułającemi się, które bądź czysto Litewską, bądź z Niemiecką i Słowiańską (Polską), pomieszaną przedstawiają mowę (1).
Tameczni uczeni w XV żyjący wieku, u\YażaIi ją za tęż samą m owę, która przed zmiemczeniem Rugii, Pomorza i Prus obudwóch, wschodnich i zachodnich, była w użyciu. Rzecz jest dla dzisiejszych Niemiec
kich badaczy dziwna, że gdy w północnych Niemczech lud mówi różnomieszanem narzeczem Giermańskiem, potomkowie dawnych Warnów używają jednego spo
sobu mówienia (2 ), co przecież łatwo jest odgadnąć, gdy pomnimy na to , że są oni jednego, że tak po
wiem, szczepu potomstwem, które się na jedenże zgiermanizowało sposób, nie zaś mieszaniną z ca
łych Niemiec pozbieranej i tu osiedlonej drużyny.
Po-(1 ) Jahrbücher, VI, I, str. «3, m . (1) Jahrbücher,- VI, 1- sir. 34,
mijam na lltewszczyzng wskazujące pamiątki] znajdo
wane dot4d w iężących tii pogańskich grobach, ja- kiemi są kadzidło, naczynia z bursztynu i kruszcu wy-- rabiane, z rytemi na nich wężami, smokami i t. p. do czci pogańskiej religiina Litwie używanemi niegdyś (1), a zwracam pilną baczność na obyczaj noszenia broni, który tenże sam był u Litwinów Prusaków w X, co u Litwinów Pomorzan w XII, a nakoniec u Litwi
nów Warnów w XVI jeszcze wieku. U Giermanów i S ło wian broń sieczna zdobiła suknię męża, bez której kroku nie uczynił z domu. Litwin nosił w ręku dzi
dę, a obyczaj ten zapisali kronikarze śmierć ś. Woj
ciecha opisujący (2): wyraźniej wspomniał o nim żywo- topisiec ś. Ottona z pierwszej połow y XII wieku (3 ), a najwyraźniej Kanców Pomorski kronikarz XV w ie
ku poświadczył o tem, że chłopi na wyspie Rugii, na
wet do kościoła chodząc, brali z sobą dzidy. (4) Ptolomeusz wspomniał pierwszy o Polanach czyli Polakach, a poprzednik jego Tacyt dzielnie wsparł dane o nas świadectwo przez ojca ziemiopisarzy. Na ile, nie lat ale wieków, przed tem wspomnieniem sie
dział na swych łąkach i polach nasz naród, tego od
gadnąć trudno, ale że dawno a dawno tam siedział, i jest bardzo starożytnym obywatelem północnej Eu
ropy, to widać jak na dłoni z pierwszego naw et kro
nikarza Polskiego, z Mateusza herbu Cholewa. Z po
wiastek jego na tle historycznem opartych, ale
nieli-(U Jahrbücher, I I , 3. str, 70, 72-(2 ) U Pertz V I. str. 595.
(3) II I. 8 lanceam , (juam uli m o s, oiniiibu? c ra t, manii ge.
stabat.
(4) Jahrbücher, V I, i str. 42.
tościwie pokaleczonych, mamy wiadomość powagą dziejów wierzytelnych wspartą, że najprzód Scytom, następnie Sarmatom i Celtom, a nakoniec Giermanom ulegaliśmy, sięgając początkiem najodleglejszej sta
rożytności wieków. Żeśmy tak staremi będąc, nie zgrzybieli w poważnej sędziwości i nie zgnuśnieli po
dobnie jak dziś niebieskie w Azyi cesarstwo, winniśmy to ruchawości wynikłej z przyczyny różnorodnego u nas rządu wschodnich i zachodnich ludów. Opu
szczając nas każdy, zostawiał w darze co miał najle
pszego, czem nie mało pokrzepił nasze siły omdla
ł e pod Żelaznem berłem srogiego zwycięzcy. Scy
ta zostawił pomysły o gospodarstwie rolnem i ł ą czących się z niem prawach w łasności, Sarmata do konia przykuty podał myśl o konnem rycerstwie któ- rem następnie wiele dokazując, Sarmatów nazwę uzy
skaliśmy od obcych; Celtowie i Giermanowie na roz
winięcie sig władz umysłowych wpłynęli, i w zabyt
kach pogaństwa naszego, dowód swego niegdyś mię
dzy nami pobytu zostawili mocny. Ostatni dali się szczególniej we znaki. Ci polityki i oręża Rzymskie
go najbliżsi dziedzice, umieli podbijać i w poddaństwie utrzymywać Słowian. Celowali w tem Saksonowie którzy wszędzie, gdzie groźnym dosięgli orężem, na folwarki poobracali dziedziczne wsie Słowiańskie, tak iż u Niemców nawet w eszło w zwyczaj folwarkowe gospodarstwo Saskiem, a przeciwnie wsiami sprawo
wane Szwabskiem czyli Swewskiem nazywać. Prze
czą temu dziejów Niemieckich badacze, utrzymujcie:
„że i owszem Słowianie wdarłszy się w dziedzictwo Giermańskich ludów, obrócili je na poddanych: i że mu
sieli sig w nią wedrzeć niezawodaie, gdyż dawną Gier- manig rzeką W isłą od Sarmatów, a wigc od Słowian odgraniczył Ptolomeusz, i na równinach migdzy 01- brzymiemi i Czeskiemi górami a W isłą rozciągające- mi sig Lugiów um ieścił, od staroniemieckiego wyra
zu luger który szpiega oznacza, nazwawszy ich slóso- w n ie, albowiem naród ten stał na czatach broniąc przez rzekg przeprawy Słowiańskim ludom. (1) Tych- to Lugiów reszta ma, jak mówią Niemcy, dotąd istnieć w Polsce, szlachtg składając. Chłopi zaś Polscy mają- to być Słowianie, którzy po wielu politycznych przemia- nach,smutnerau ulegli losowi. Zawojowani bowiem przez Lachów (obcy, nie Słowiańskiego pochodzenia lud) w poddaństwo obróceni zostali. Mają dotąd istnieć tego ślady na twarzach jednych i drugich: o ile chłop
skie brzydkie, o tyle szlacheckie piękne i urodziwe są, co tym pewniejszą ma być rzeczą, że i p. Bułharyn przy
byszem Polską szlachtę nazwał, która wdarłszy się ponad W isłę, tubylców zawojowała. (2) Tak mówią Niemcy, z któremi o to rozprawimy sig później. Teraz tyle tylko przeciwko szpiegowskiemu pochodzeniu Lu
giów nadmienię, że dziwną jest nader rzeczą, dlacze
go rostropni i na wszystko oględni Giermanowie,
ra-(1 ) T a k mówi przywiedziony od Szafarzyka, 1, str. 334, Barili.
(2) Mir drängte sich, als ich jene Stelle Bulgarins las, der Ge
danke auf, dass d er polnische Adel der sich in K örper, Gesichls- bildung, von den Leibeigenen so aufTallend unterscheidet, und im D urchschnitte schön zu nennen is t, w ährend die stumpfe Physio
lo g i e des gemeinen Polen meistens einen hässlichen Anblick dar- l>ietet, vielleicht eben so nur die slavisirle N achkommenschaft der
*ygischen Herren darstelle... Jahrbücher V I, I , Str. 49, 50, Ilaxthau-
*en tam że, str. 72.
czej od strony spokojnych rolników, jak od granic bitnych Rzymian szpiegów postawili na straży, a dzi- wiiiejszą, że Słowianie którzy po nich nastąpić mie
li, chgtnie nadali sobie tg nazwg, zwłaszcza gdy na podorgczu był wyraz łąkg oznaczający (1 ), i nim ludzie łggowate miejsca zajmujący, mogli sig na
zwać stosownie, tym bardziej gdy i insi Słowianie od miejsc nazwiska swe brali.
(1) Starosłowiańskie ł u g , łu g i; Polskie najprzód ł u g {seruco-
^ ^ g t p a lu s ^ w akcie urzędowym z roku 1174, D Lisch meklem- burgische U rkunden str. 9 , za szero ki ł u g (później t a k ) , u Galla
Łucic (Ł ęczyca), a następnie łg k , ł ą k .
<&
M o w a p r o f . Ludwika Moser, miana na posiedzeniu To
warzystwa fizyczno-ekonomicznego w Królewcu d. 7 kwietnia 1843 r. (I)
Wiadomości o św ietle ograniczały sig aż do naj
nowszych czasów na tem, iż słoń ce i gwiazdy stałe światłem są, obdarzone, że takowe z nich si§ roz
chodzi, oraz że na ziemi otrzymać je można jużto przez podwyższenie temperatury, już też przez pewne
( 1 ) OdkrycieD agiera (D aguerre) zwróciło uwagę wszystkich spół*
czesnych fizyków , w celu zbadania natury i działania s'wiatła dotąd nieznanego. W iększa część usiłow ań skierowaną jednakie została do praktycznej strony odkrycia tego, tojest do otrzymywania d o k ła dnych , wyrazistych, a mianowicie krótkiego czasu potrzebujących rysunków . Z drugiej strony uczeni starali się zbadać w pływ od
krycia Dagiera na naukę. Między niemi M oser, professor fizyki w uniwersytecie Królewieckim znakomite zajmuje miejsce; robiąc stósowne doświadczenia, p o czy n ił on nowe odkrycia i wnioski w n a uce o s'wietle , m o ie w tych czasach najwaSniejsze a stanowiące bez wątpienia jednę z głów nych epok w fizyce. Odkrycia swe, spo- strzeienia i wnioski w yłoŁył Moser sposobem popularnym w Tow a
rzystwie fizyczno-ekonomicznem w K rólew cu, a następnie mowe swą ogłosił drukiem przed kilku-m iesiątam i. Czy wnioski czynio
ne przez Mosera sq prawdziwe i stósowne, i jakiego w przyszłości, los(i doznają, sądzić dzis' nie jesteśmy w stanie; to jednakie pewna i i pomimo najzaciętszą polemikę w tym względzie prowadzoną, je
mu naleiy się cześć pierwszego doświadczenia ■ następnych spo-
strzeieii. (Przyp. Redakcyi).
fizyczne i cliimiczne sposoby. Światło istniało dla
tego tylko, ażeby było widzianem; uważano je za własność której działanie, w oku człowieka i zwie
rząt dopiero sig pojawia. W skutek tego, musiano twierdzić, iż ten tylko promień słońca przeznaczenie sw e w ypełnił, który w swej drodze na oko ludzkie natrafił; wszystkie zaś gdzieindziej rzucone promie
nie, celu swego chybiły.
Promienie słoneczne mają mniej więcej zawsze tę własność, iż zmieniają kolor c ia ł, jużto jak częściej bywa na jaśniejszy, już też na ciemniejszy np. w so
lach srebra. Proces ten jednakże aż do dzisiejsze
go dnia nie zwrócił wielkiej uwagi i nie wywarł ża
dnego wpływu na znaczenie światła w całej na
turze.
Fizycy cały dowcip i prace zwrócili w inną stro
nę. Promienie słońca w ogólności nim trafią do oka, znajdują się już poprzednio w styczności z innemi cia
łami; ich droga, szybkość i inne własności zostają przez to zmienione, a dochodząc wreszcie do oka obznajmiają nas z otaczającem nas światłem. Pro
mienie słońca udzielają zatem oku naszemu wiado
mość o styczności w jakiej były z ciałam i, o kie
runku w jakim te się znajdują, nakoniec o przeszko
dach jakie w drodze swej napotkały. Otoczeni jeste
śmy w rozmaitych odległościach ciałami odmiennego kształtu, różnorodnych w łasności, a o 20 milionów mil leży przyczyna, która nam w sposób najbardziej przystępny wszystko to rozpoznać dozwala! Dziwne zjawisko! Lecz nie zatrzymując się dłużej, obaczmy raczej jakie stanowisko fizycy - av swych badaniach obrali. Ażeby za pomocą światła, ciała oku naszemu
'Włtloczneini stać się m ogły, konieozneni jest iżby leż ciała na promienie światła wpływ wywierały.
Tak leż się dzieje; ciała promienie światła przez od
bicie napowrót odsyłają.; zmieniając ich kierunek przepuszczają przez sieb ie, nakoniec pewną część absorbują. W szczególnych razach odbicie to, łama- nie i absorbo\vanie bardzo jest zawikłanem j i cała praca fizyków prawie w yłącznie temu przedmiotowi poświęconą została. Na tern polu odnieśli uczeni wiele, tryumfów, i prawa rudiii światła ze znakomitą dokła
dnością odkryć się im udało. Lecz światło nie tyl
ko ruchowi jest podległem, a poddając uczonym spo
strzeżeniom działanie ciał na św iatło, zupełnie zanie
dbali zbadać wypływu jaki światło na ciała wywiera.
Takim był stan rzeczy aż do odkrycia D agiera,
• który zmusił światło do okazania swego działania w sposób bardziej oznaczony, niezależny od oka. Za
danie, za pomocą takiego światła otrzymać pbraz na tafli srebrnej, uwieńczył, jak wiadomo, pomyślny sku
tek. Zapominając o wszystkich szczegółach przy po- wyższem postępowaniu w ogólności, obraz Dagiera uczy nas, iż jakikolwiek przedmiot, np. dom od któ
rego promienie światła się odbijają, w pewnym i ozna
czonym znajduje się stosunku do tafli srebrnej sto
sownie ustawionej, tafla bowiem ta ulega wyraźnemu wpływowi promieni światła przez dom odbitych,
W ażne. odkrycie Dagiera miało w sobie zarody zdolne wywrzeć znakomity wpływ na naukę^ większy aniżeli odwieczne działanie światła na kolory. Nie
oznaczone bowiem działania, jak np. powolna zmia
na kolorów, zwykle mniej silnie zajmują nasz umysł i nie pobudzają do głębszego badania. Potrzeba było
T o m I S t y c z e i i 18U
-właśnie dokładności prawie cudownej dagierotypti do przypomnienia iż czas jest zbadać naturę światła w inny jak dotąd sposób. Lecz znalazła się przeszkoda swobodnemu badaniu: teorya. Mówiono: jeżeli świa
tło sole srebra czerni, innym ciałom kolor odbiera, i t. d. jestto tylko działanie cMmiczne. Dagier uży
wa mieszaniny srebra z jodem ; przypuszczano zatem bez żadnój zasady, że pod wpływ em światła jod zni.
ka, a pozostające srebro czarnem się wydaje. Ze zaś nie zdawało się prawdopodobnem ażeby św iało mogło sprawić rozdział c ia ł chimicznie połączonych, wyna
leziono zatóm nowy zupełnie rodzaj promieni, któ
rym powyższe działanie przypisano. Promienie te sło ń ce wspólnie z promieniami światła i ciepła ma wysy
łać; prawa ruchu są te same, działanie zaś ich oka
zuje sig w zmianie kolorów oraz w rysunkach na tafli • srebrnej. Nazwano je promieniami ćhimicznenii; a św ia
tło , dzięki powyższej bezzasadnej hypotezie, odzyskało dawny przywilej istnienia jedynie dla świata zwierzę
cego, i tak powrócono szczęśliwie do mniemania, iż każdy promień światła który do oka nie doszedł, prze
znaczeniu swemu nie odpowiedział.
W rozwiązaniu mego zadania, a zarazem dla uwol
nienia sig od tych ciasnych i ograniczonych pojęć o naturze św iatła, muszę zwrócić bliższą uwagę panów na odkrycie Dagiera, jako ścieszkg, po którćj postę
pować musimy, ażeby dojść d6 prawdziwego pojęcia i żadną dotychczasową teoryą nie związanego zdania o św ietle. Przepis Dagiera do otrzymywania obra
zów jest następujący: Czystą taflę srebrną należy wy^- śtawić na działanie pary jodu, póki srebro z jodem się iiio połączy i nie nabierze koloru żółtawego.
Nasię-pnie, lak przygotowany taflg. poddaje się za pomocą, soczewki przez pewien czas na działanie promieni światła, przez przedmiot żądany odbitych, lecz nie nazbyt długo, ażeby jodek srebra nie zczerniał. Ta
fla przed zczernieniem oddalona, nie okaże żadnego śladu działania światła, lecz działanie to mfało miej
sce; bo jeżeli tafla powyższa przeniesioną, potem zostanie pod parę merkuryuszu, powstanie najdokła
dniejszy rysunek żądanego przedmiotu. Para merku
ryuszu skropli się w miejscach przez promienie świa
tła oświeconych i które wtedy nabiorą koloru białego.
Ostatnią część postępowania, tojest skraplanie się i osiadanie pary merkuryuszu, uważam za jedno at naj
piękniejszych odkryć tego wieku. Je żeli jodek srebra w jakimkolwiek punkcie działaniu światła b y ł podda
ny, punkt ten tak się zm ienił, iż zmusza parę do po
rzucenia stanu lotnego i osiadania na nim w kształcie płynu. Usiłowania Dagiera okazały skutek daleko większy i zupełnie inny jak w^szystko, co sądząc po do
tąd znanych faktach, po świetle spodziewać się było można; skutek len tak jest szczególny, iż głębsze jego rozpoznanie nie tak prędko nastąpić może. Dla
tego też nie chcę mierzyć s ił moich z tak ogromnera przedsięwzięciem, i wracam do rzeczy.
Podziwiając ważne odkrycie Dagiera, wpada na
tychmiast pod oczy jego ograniczoność w pytaniu:
czy szczególne działanie światła jedynie na jodek srebra wpływ swój wywiera? Czynione przezemnie doświadczenia dały mi na pytanie poAvyższe zaspo- kajającą odpowiedź, i przekonały, iż wszystkie do do- 'świaczeń użyte ciała, takiemu samemu wpływowi światła podlegają, zmuszając parę merkuryuszu do
— ‘¿S —
osiadania. Używany przez Dagiera jodek srebra, od
znacza się tylko większą czułością, i prędzej lecz nie inaczej działanie światła przejmuje, jak inne ciała.
Nasuwa się przytem dalsze pytanie: czy tylko para merkuryuszu zdolną jest do skraplania się w miejscach działaniem światła do tego przygotowanych? Doświad
czenia w tym celu przedsięwzięte okazały i tu, iż ka
żda para posiada powyższą własność, jeżeli działa
nie światła przez należyty przeciąg czasu miało miejsce.
Na mocy tak pomnożonych faktów, może teraz i światło wejść w szereg ogólnych s ił natury i znako
m ite'w nim zająć miejsce. W całym św iecie fizycz
nym najważniejszą jest może zmiana stanu cia ł. Do
tąd cieplik był za jedyną tej zmiany zasadę uważa
ny; podwyższenie lub zniżenie temperatury było przy
czyną czy się woda jako lód, para lub płyn pojawia
ła. Przemiana płynu na parę lub pary na płyn zale
żała jedynie od cieplika, który też za jednę z najwa
żniejszych s ił natury był uważanym.
Zdanie to jednakże dziś już nie jest zupełnie pra- wdziwem, bo światło również jest w stanie zmieniać stan normalny ciał. I tak, np. tafla srebrna jodowana (pokryta jodkiem srebra) wyjęta z ciemni optycznej, nosi już na sobie obraz żądanego przedmiotu, chociaż jeszcze na niej nic nie widać. Wystawiwszy ją na działanie pary merkuryuszu, para ta w pewnych miej
scach na tafli osiądzie, nie mogąc dłużej stanu lotne-, go zachować, a obraz stanie się widzialnym. Tak te
dy jedynie przez działanie światła stan normalny pa- ry został zmienionym, niezależnie od wpływu ciepła.
Powiedziałem wyżej, iż nietylko para merkuryuszu
osiada w miejscach oświeconych, ale że taż sama własność każdej pary jest udziałem przy stosownych okolicznościach. Co więcej, nawet zmiana ciał płyn
nych na stałe, za pomocą działania światła, miejsce mieć może, .chociaż dotąd mało czyniono w tym względzie doświadczeń.
Zważając zatem wszystko co dotąd powiedziałem, okazuje się, iż światło na ziemi nietylko do widzenia służy, ale że ma także inne cele, i że promień słoń
ca przeznaczenia swego jeszcze nie chybił, chociaż w swej drodze na oko ludzkie nie natrafił.
Wracając jednakże do oka, miałożby światło dwo
jakie działanie wywierać: jedno’ na wsżystkie ciała, drugie tylko na oko.^ Newton pow iedział,'że w fizyce tyle tylko, a nie więcej przyczyn przyjmować należy, ile same zjawiska natury wymagają; bo w naturze, do
daje w objaśnieniu, nie ma zbytku przyczyn. Miał- żeby być zbytek skutków.^ Oko składa się z cząstek przezroczystych kształtu kulistego, które promienie światła łam ią tak jak soczewki szklane. Promienie które z jakiegokolwiek punktu zewnętrznego do oka się rozchodzą, zbiera organ widzenia w jedno ogni
sko, a postępując tak z każdym punktem zewnętrzne
go przedmiotu, powstaje obraz w głębi oka. Z dru
giej strony nerw wychodzący z mózgu, rozpościera się po całem oku, przyjmuje obraz i przeprowadza wrażenie z oka do mózgu. Dwie umiejętności dzieli
ły się dotąd badaniem powyższego procesu widzenia:' fizyka i fizyologia. Fizyce przypadła naturalnie część przezroczysta organu, jako podobna w nastręczających się zagadnieniach do zwyczajnych soczewek szkla
nych. Uważano oko za aparat optyczny, i
doskona-ło ś ć jego dowieść się starano. Bo i jakże miało być inaczej! Rzniemy soczewki, składamy narzędziu, aże
by otrzymać jak najwyraźniejsze i najczystsze obrazy, i cel ten mniej lub więcej osiągamy. W oku nato
miast natura sama utworzyła aparat optyczny, któ
ry zatem musi posiadać doskonałość, o jaką napróżno się staramy i tylko przybliżonym sposobem otrzymać możemy. Badania fizyków po większej części w tę stronę były skierowane i żadnego prawie nie przynio
s ły skutku. Oko bowiem ocepiając dobroć jego, jak dokładność lunety lub ciemni optycznej, nie jest do- skonałem narzędziem; nie jest nawet achromatycznem.
Co więcćj, doskonałość tego rodzaju nie miałaby ża
Co więcćj, doskonałość tego rodzaju nie miałaby ża