• Nie Znaleziono Wyników

gi narodek tojest F arini, ma pewne z Litwinami po

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1844, T. 1 (Stron 27-65)

gi narodek tojest F arini, ma pewne z Litwinami po­

winowactwo. Chcąc to wykazać, daleko bo aż do Bre­

tonów siggnąć musimy, lecz podróż się opłaci, bo no­

w e na Tacytową Giermanią spadnie ztąd światło.

Rokiem wprzód od Grimma, J. S. Meyer (1 ) uważał, że Angli i Yarini Słowianami są, którzy około r. 449 wraz z Saksoaami przesiedlili się do Brytanii. Lubo dowodów na pochodzenie Słowiańskie tych ludów nie przywiódł, ważnem przecież uczynił tę wzmiankę przez to, że rzucił światło na stosunek jaki między Breto­

nami a Anglami i Warynami, tudzież Litwinami, zacho­

dzić musiał istotnie, gdy uciśnieni przez Piktów i Sko- tów w łaśnie do nich, jako dobrze sobie znanych, i do panujących im Saksonów udali się o pomoc. Znali pewno Bretonowie Litw inów , i ocierać musieli się jedni o drugich, gdy Estów (Litwinów) język o g ło sił Tacyt za podobny do Bretońskiego, i gdy w niepamię­

tnych czasach mieli swe osady w gniaździe Bretonów, czyli w dzisiejszej Anglii (2 ). Cito Yarini byli snadź najznakomitszym zpomiędzy siedmiu onych narodków, gdy skoro się w jedno p ołączyły one przyjęły nazwg Warnów a ogólne siedmiu połączonych rzeczpospolit nazwisko. Badacze Niemieccy utrzymują że ci War- nowie nie sąto owi Tacytowi Yarini,| że nie masz między obydwoma żadnego w dziejach związku, i że podobieństwo nazwy ich li tylko przypadkowi przy­

pisać należy (3 ). Lecz i owszem, litewszczyzna którą- śmy wykazali, była za Tacyta owym związkiem

je-("1) Moje Pam iętniki o dziejach S ło w ian , II. str. 297. 208- (a) Szafarzyka Starozitn. I. str. 874.

(3 ) Jahrbücher, Y I. I , sir. 49.

Tora I S ty fz eii 'i

dnośei rzeczonych ludów, którą, wygluzować powinie»

kto chce rozerwać splątany od nas wgzeł. Jest taż sama litewszczyzna i po Tacycie jednotą ową która Yarinów czyli Warnów z resztą Litwy spaja. Pomi­

jam że państwo Warnów, składające sig niegdyś z dzi­

siejszej Rugii, Meklemburga i przyległych im kraików, ma postać do ziemi którą lubili zamieszkiwać i dotąd zamieszkują Litwini, jest pełna jeziór i bagien (dziś je osuszono) i t. p. lecz zastanawiam nad nazwiska­

mi miejsc i osób Litewskiemi, które w dawnych urzę­

dowych aktach tutejszych z XII i nastgpnych wieków pochodzących znajdujemy, nad zabytkami języka w pier­

wszej połowie XVI wieku zebranemi, tudzież nad szczątkami jego dziś jeszcze między tamecznem wie- śniactwem tułającemi się, które bądź czysto Litewską, bądź z Niemiecką i Słowiańską (Polską), pomieszaną przedstawiają mowę (1).

Tameczni uczeni w XV żyjący wieku, u\YażaIi ją za tęż samą m owę, która przed zmiemczeniem Rugii, Pomorza i Prus obudwóch, wschodnich i zachodnich, była w użyciu. Rzecz jest dla dzisiejszych Niemiec­

kich badaczy dziwna, że gdy w północnych Niemczech lud mówi różnomieszanem narzeczem Giermańskiem, potomkowie dawnych Warnów używają jednego spo­

sobu mówienia (2 ), co przecież łatwo jest odgadnąć, gdy pomnimy na to , że są oni jednego, że tak po­

wiem, szczepu potomstwem, które się na jedenże zgiermanizowało sposób, nie zaś mieszaniną z ca­

łych Niemiec pozbieranej i tu osiedlonej drużyny.

Po-(1 ) Jahrbücher, VI, I, str. «3, m . (1) Jahrbücher,- VI, 1- sir. 34,

mijam na lltewszczyzng wskazujące pamiątki] znajdo­

wane dot4d w iężących tii pogańskich grobach, ja- kiemi są kadzidło, naczynia z bursztynu i kruszcu wy-- rabiane, z rytemi na nich wężami, smokami i t. p. do czci pogańskiej religiina Litwie używanemi niegdyś (1), a zwracam pilną baczność na obyczaj noszenia broni, który tenże sam był u Litwinów Prusaków w X, co u Litwinów Pomorzan w XII, a nakoniec u Litwi­

nów Warnów w XVI jeszcze wieku. U Giermanów i S ło ­ wian broń sieczna zdobiła suknię męża, bez której kroku nie uczynił z domu. Litwin nosił w ręku dzi­

dę, a obyczaj ten zapisali kronikarze śmierć ś. Woj­

ciecha opisujący (2): wyraźniej wspomniał o nim żywo- topisiec ś. Ottona z pierwszej połow y XII wieku (3 ), a najwyraźniej Kanców Pomorski kronikarz XV w ie­

ku poświadczył o tem, że chłopi na wyspie Rugii, na­

wet do kościoła chodząc, brali z sobą dzidy. (4) Ptolomeusz wspomniał pierwszy o Polanach czyli Polakach, a poprzednik jego Tacyt dzielnie wsparł dane o nas świadectwo przez ojca ziemiopisarzy. Na ile, nie lat ale wieków, przed tem wspomnieniem sie­

dział na swych łąkach i polach nasz naród, tego od­

gadnąć trudno, ale że dawno a dawno tam siedział, i jest bardzo starożytnym obywatelem północnej Eu­

ropy, to widać jak na dłoni z pierwszego naw et kro­

nikarza Polskiego, z Mateusza herbu Cholewa. Z po­

wiastek jego na tle historycznem opartych, ale

nieli-(U Jahrbücher, I I , 3. str, 70, 72-(2 ) U Pertz V I. str. 595.

(3) II I. 8 lanceam , (juam uli m o s, oiniiibu? c ra t, manii ge.

stabat.

(4) Jahrbücher, V I, i str. 42.

tościwie pokaleczonych, mamy wiadomość powagą dziejów wierzytelnych wspartą, że najprzód Scytom, następnie Sarmatom i Celtom, a nakoniec Giermanom ulegaliśmy, sięgając początkiem najodleglejszej sta­

rożytności wieków. Żeśmy tak staremi będąc, nie zgrzybieli w poważnej sędziwości i nie zgnuśnieli po­

dobnie jak dziś niebieskie w Azyi cesarstwo, winniśmy to ruchawości wynikłej z przyczyny różnorodnego u nas rządu wschodnich i zachodnich ludów. Opu­

szczając nas każdy, zostawiał w darze co miał najle­

pszego, czem nie mało pokrzepił nasze siły omdla­

ł e pod Żelaznem berłem srogiego zwycięzcy. Scy­

ta zostawił pomysły o gospodarstwie rolnem i ł ą ­ czących się z niem prawach w łasności, Sarmata do konia przykuty podał myśl o konnem rycerstwie któ- rem następnie wiele dokazując, Sarmatów nazwę uzy­

skaliśmy od obcych; Celtowie i Giermanowie na roz­

winięcie sig władz umysłowych wpłynęli, i w zabyt­

kach pogaństwa naszego, dowód swego niegdyś mię­

dzy nami pobytu zostawili mocny. Ostatni dali się szczególniej we znaki. Ci polityki i oręża Rzymskie­

go najbliżsi dziedzice, umieli podbijać i w poddaństwie utrzymywać Słowian. Celowali w tem Saksonowie którzy wszędzie, gdzie groźnym dosięgli orężem, na folwarki poobracali dziedziczne wsie Słowiańskie, tak iż u Niemców nawet w eszło w zwyczaj folwarkowe gospodarstwo Saskiem, a przeciwnie wsiami sprawo­

wane Szwabskiem czyli Swewskiem nazywać. Prze­

czą temu dziejów Niemieckich badacze, utrzymujcie:

„że i owszem Słowianie wdarłszy się w dziedzictwo Giermańskich ludów, obrócili je na poddanych: i że mu­

sieli sig w nią wedrzeć niezawodaie, gdyż dawną Gier- manig rzeką W isłą od Sarmatów, a wigc od Słowian odgraniczył Ptolomeusz, i na równinach migdzy 01- brzymiemi i Czeskiemi górami a W isłą rozciągające- mi sig Lugiów um ieścił, od staroniemieckiego wyra­

zu luger który szpiega oznacza, nazwawszy ich slóso- w n ie, albowiem naród ten stał na czatach broniąc przez rzekg przeprawy Słowiańskim ludom. (1) Tych- to Lugiów reszta ma, jak mówią Niemcy, dotąd istnieć w Polsce, szlachtg składając. Chłopi zaś Polscy mają- to być Słowianie, którzy po wielu politycznych przemia- nach,smutnerau ulegli losowi. Zawojowani bowiem przez Lachów (obcy, nie Słowiańskiego pochodzenia lud) w poddaństwo obróceni zostali. Mają dotąd istnieć tego ślady na twarzach jednych i drugich: o ile chłop­

skie brzydkie, o tyle szlacheckie piękne i urodziwe są, co tym pewniejszą ma być rzeczą, że i p. Bułharyn przy­

byszem Polską szlachtę nazwał, która wdarłszy się ponad W isłę, tubylców zawojowała. (2) Tak mówią Niemcy, z któremi o to rozprawimy sig później. Teraz tyle tylko przeciwko szpiegowskiemu pochodzeniu Lu­

giów nadmienię, że dziwną jest nader rzeczą, dlacze­

go rostropni i na wszystko oględni Giermanowie,

ra-(1 ) T a k mówi przywiedziony od Szafarzyka, 1, str. 334, Barili.

(2) Mir drängte sich, als ich jene Stelle Bulgarins las, der Ge­

danke auf, dass d er polnische Adel der sich in K örper, Gesichls- bildung, von den Leibeigenen so aufTallend unterscheidet, und im D urchschnitte schön zu nennen is t, w ährend die stumpfe Physio­

lo g i e des gemeinen Polen meistens einen hässlichen Anblick dar- l>ietet, vielleicht eben so nur die slavisirle N achkommenschaft der

*ygischen Herren darstelle... Jahrbücher V I, I , Str. 49, 50, Ilaxthau-

*en tam że, str. 72.

czej od strony spokojnych rolników, jak od granic bitnych Rzymian szpiegów postawili na straży, a dzi- wiiiejszą, że Słowianie którzy po nich nastąpić mie­

li, chgtnie nadali sobie tg nazwg, zwłaszcza gdy na podorgczu był wyraz łąkg oznaczający (1 ), i nim ludzie łggowate miejsca zajmujący, mogli sig na­

zwać stosownie, tym bardziej gdy i insi Słowianie od miejsc nazwiska swe brali.

(1) Starosłowiańskie ł u g , łu g i; Polskie najprzód ł u g {seruco-

^ ^ g t p a lu s ^ w akcie urzędowym z roku 1174, D Lisch meklem- burgische U rkunden str. 9 , za szero ki ł u g (później t a k ) , u Galla

Łucic (Ł ęczyca), a następnie łg k , ł ą k .

<&

M o w a p r o f . Ludwika Moser, miana na posiedzeniu To­

warzystwa fizyczno-ekonomicznego w Królewcu d. 7 kwietnia 1843 r. (I)

Wiadomości o św ietle ograniczały sig aż do naj­

nowszych czasów na tem, iż słoń ce i gwiazdy stałe światłem są, obdarzone, że takowe z nich si§ roz­

chodzi, oraz że na ziemi otrzymać je można jużto przez podwyższenie temperatury, już też przez pewne

( 1 ) OdkrycieD agiera (D aguerre) zwróciło uwagę wszystkich spół*

czesnych fizyków , w celu zbadania natury i działania s'wiatła dotąd nieznanego. W iększa część usiłow ań skierowaną jednakie została do praktycznej strony odkrycia tego, tojest do otrzymywania d o k ła ­ dnych , wyrazistych, a mianowicie krótkiego czasu potrzebujących rysunków . Z drugiej strony uczeni starali się zbadać w pływ od­

krycia Dagiera na naukę. Między niemi M oser, professor fizyki w uniwersytecie Królewieckim znakomite zajmuje miejsce; robiąc stósowne doświadczenia, p o czy n ił on nowe odkrycia i wnioski w n a ­ uce o s'wietle , m o ie w tych czasach najwaSniejsze a stanowiące bez wątpienia jednę z głów nych epok w fizyce. Odkrycia swe, spo- strzeienia i wnioski w yłoŁył Moser sposobem popularnym w Tow a­

rzystwie fizyczno-ekonomicznem w K rólew cu, a następnie mowe swą ogłosił drukiem przed kilku-m iesiątam i. Czy wnioski czynio­

ne przez Mosera sq prawdziwe i stósowne, i jakiego w przyszłości, los(i doznają, sądzić dzis' nie jesteśmy w stanie; to jednakie pewna i i pomimo najzaciętszą polemikę w tym względzie prowadzoną, je­

mu naleiy się cześć pierwszego doświadczenia ■ następnych spo-

strzeieii. (Przyp. Redakcyi).

fizyczne i cliimiczne sposoby. Światło istniało dla­

tego tylko, ażeby było widzianem; uważano je za własność której działanie, w oku człowieka i zwie­

rząt dopiero sig pojawia. W skutek tego, musiano twierdzić, iż ten tylko promień słońca przeznaczenie sw e w ypełnił, który w swej drodze na oko ludzkie natrafił; wszystkie zaś gdzieindziej rzucone promie­

nie, celu swego chybiły.

Promienie słoneczne mają mniej więcej zawsze tę własność, iż zmieniają kolor c ia ł, jużto jak częściej bywa na jaśniejszy, już też na ciemniejszy np. w so­

lach srebra. Proces ten jednakże aż do dzisiejsze­

go dnia nie zwrócił wielkiej uwagi i nie wywarł ża­

dnego wpływu na znaczenie światła w całej na­

turze.

Fizycy cały dowcip i prace zwrócili w inną stro­

nę. Promienie słońca w ogólności nim trafią do oka, znajdują się już poprzednio w styczności z innemi cia­

łami; ich droga, szybkość i inne własności zostają przez to zmienione, a dochodząc wreszcie do oka obznajmiają nas z otaczającem nas światłem. Pro­

mienie słońca udzielają zatem oku naszemu wiado­

mość o styczności w jakiej były z ciałam i, o kie­

runku w jakim te się znajdują, nakoniec o przeszko­

dach jakie w drodze swej napotkały. Otoczeni jeste­

śmy w rozmaitych odległościach ciałami odmiennego kształtu, różnorodnych w łasności, a o 20 milionów mil leży przyczyna, która nam w sposób najbardziej przystępny wszystko to rozpoznać dozwala! Dziwne zjawisko! Lecz nie zatrzymując się dłużej, obaczmy raczej jakie stanowisko fizycy - av swych badaniach obrali. Ażeby za pomocą światła, ciała oku naszemu

'Włtloczneini stać się m ogły, konieozneni jest iżby leż ciała na promienie światła wpływ wywierały.

Tak leż się dzieje; ciała promienie światła przez od­

bicie napowrót odsyłają.; zmieniając ich kierunek przepuszczają przez sieb ie, nakoniec pewną część absorbują. W szczególnych razach odbicie to, łama- nie i absorbo\vanie bardzo jest zawikłanem j i cała praca fizyków prawie w yłącznie temu przedmiotowi poświęconą została. Na tern polu odnieśli uczeni wiele, tryumfów, i prawa rudiii światła ze znakomitą dokła­

dnością odkryć się im udało. Lecz światło nie tyl­

ko ruchowi jest podległem, a poddając uczonym spo­

strzeżeniom działanie ciał na św iatło, zupełnie zanie­

dbali zbadać wypływu jaki światło na ciała wywiera.

Takim był stan rzeczy aż do odkrycia D agiera,

• który zmusił światło do okazania swego działania w sposób bardziej oznaczony, niezależny od oka. Za­

danie, za pomocą takiego światła otrzymać pbraz na tafli srebrnej, uwieńczył, jak wiadomo, pomyślny sku­

tek. Zapominając o wszystkich szczegółach przy po- wyższem postępowaniu w ogólności, obraz Dagiera uczy nas, iż jakikolwiek przedmiot, np. dom od któ­

rego promienie światła się odbijają, w pewnym i ozna­

czonym znajduje się stosunku do tafli srebrnej sto­

sownie ustawionej, tafla bowiem ta ulega wyraźnemu wpływowi promieni światła przez dom odbitych,

W ażne. odkrycie Dagiera miało w sobie zarody zdolne wywrzeć znakomity wpływ na naukę^ większy aniżeli odwieczne działanie światła na kolory. Nie­

oznaczone bowiem działania, jak np. powolna zmia­

na kolorów, zwykle mniej silnie zajmują nasz umysł i nie pobudzają do głębszego badania. Potrzeba było

T o m I S t y c z e i i 18U

-właśnie dokładności prawie cudownej dagierotypti do przypomnienia iż czas jest zbadać naturę światła w inny jak dotąd sposób. Lecz znalazła się przeszkoda swobodnemu badaniu: teorya. Mówiono: jeżeli świa­

tło sole srebra czerni, innym ciałom kolor odbiera, i t. d. jestto tylko działanie cMmiczne. Dagier uży­

wa mieszaniny srebra z jodem ; przypuszczano zatem bez żadnój zasady, że pod wpływ em światła jod zni.

ka, a pozostające srebro czarnem się wydaje. Ze zaś nie zdawało się prawdopodobnem ażeby św iało mogło sprawić rozdział c ia ł chimicznie połączonych, wyna­

leziono zatóm nowy zupełnie rodzaj promieni, któ­

rym powyższe działanie przypisano. Promienie te sło ń ­ ce wspólnie z promieniami światła i ciepła ma wysy­

łać; prawa ruchu są te same, działanie zaś ich oka­

zuje sig w zmianie kolorów oraz w rysunkach na tafli • srebrnej. Nazwano je promieniami ćhimicznenii; a św ia­

tło , dzięki powyższej bezzasadnej hypotezie, odzyskało dawny przywilej istnienia jedynie dla świata zwierzę­

cego, i tak powrócono szczęśliwie do mniemania, iż każdy promień światła który do oka nie doszedł, prze­

znaczeniu swemu nie odpowiedział.

W rozwiązaniu mego zadania, a zarazem dla uwol­

nienia sig od tych ciasnych i ograniczonych pojęć o naturze św iatła, muszę zwrócić bliższą uwagę panów na odkrycie Dagiera, jako ścieszkg, po którćj postę­

pować musimy, ażeby dojść d6 prawdziwego pojęcia i żadną dotychczasową teoryą nie związanego zdania o św ietle. Przepis Dagiera do otrzymywania obra­

zów jest następujący: Czystą taflę srebrną należy wy^- śtawić na działanie pary jodu, póki srebro z jodem się iiio połączy i nie nabierze koloru żółtawego.

Nasię-pnie, lak przygotowany taflg. poddaje się za pomocą, soczewki przez pewien czas na działanie promieni światła, przez przedmiot żądany odbitych, lecz nie nazbyt długo, ażeby jodek srebra nie zczerniał. Ta­

fla przed zczernieniem oddalona, nie okaże żadnego śladu działania światła, lecz działanie to mfało miej­

sce; bo jeżeli tafla powyższa przeniesioną, potem zostanie pod parę merkuryuszu, powstanie najdokła­

dniejszy rysunek żądanego przedmiotu. Para merku­

ryuszu skropli się w miejscach przez promienie świa­

tła oświeconych i które wtedy nabiorą koloru białego.

Ostatnią część postępowania, tojest skraplanie się i osiadanie pary merkuryuszu, uważam za jedno at naj­

piękniejszych odkryć tego wieku. Je żeli jodek srebra w jakimkolwiek punkcie działaniu światła b y ł podda­

ny, punkt ten tak się zm ienił, iż zmusza parę do po­

rzucenia stanu lotnego i osiadania na nim w kształcie płynu. Usiłowania Dagiera okazały skutek daleko większy i zupełnie inny jak w^szystko, co sądząc po do­

tąd znanych faktach, po świetle spodziewać się było można; skutek len tak jest szczególny, iż głębsze jego rozpoznanie nie tak prędko nastąpić może. Dla­

tego też nie chcę mierzyć s ił moich z tak ogromnera przedsięwzięciem, i wracam do rzeczy.

Podziwiając ważne odkrycie Dagiera, wpada na­

tychmiast pod oczy jego ograniczoność w pytaniu:

czy szczególne działanie światła jedynie na jodek srebra wpływ swój wywiera? Czynione przezemnie doświadczenia dały mi na pytanie poAvyższe zaspo- kajającą odpowiedź, i przekonały, iż wszystkie do do- 'świaczeń użyte ciała, takiemu samemu wpływowi światła podlegają, zmuszając parę merkuryuszu do

‘¿S

osiadania. Używany przez Dagiera jodek srebra, od­

znacza się tylko większą czułością, i prędzej lecz nie inaczej działanie światła przejmuje, jak inne ciała.

Nasuwa się przytem dalsze pytanie: czy tylko para merkuryuszu zdolną jest do skraplania się w miejscach działaniem światła do tego przygotowanych? Doświad­

czenia w tym celu przedsięwzięte okazały i tu, iż ka­

żda para posiada powyższą własność, jeżeli działa­

nie światła przez należyty przeciąg czasu miało miejsce.

Na mocy tak pomnożonych faktów, może teraz i światło wejść w szereg ogólnych s ił natury i znako­

m ite'w nim zająć miejsce. W całym św iecie fizycz­

nym najważniejszą jest może zmiana stanu cia ł. Do­

tąd cieplik był za jedyną tej zmiany zasadę uważa­

ny; podwyższenie lub zniżenie temperatury było przy­

czyną czy się woda jako lód, para lub płyn pojawia­

ła. Przemiana płynu na parę lub pary na płyn zale­

żała jedynie od cieplika, który też za jednę z najwa­

żniejszych s ił natury był uważanym.

Zdanie to jednakże dziś już nie jest zupełnie pra- wdziwem, bo światło również jest w stanie zmieniać stan normalny ciał. I tak, np. tafla srebrna jodowana (pokryta jodkiem srebra) wyjęta z ciemni optycznej, nosi już na sobie obraz żądanego przedmiotu, chociaż jeszcze na niej nic nie widać. Wystawiwszy ją na działanie pary merkuryuszu, para ta w pewnych miej­

scach na tafli osiądzie, nie mogąc dłużej stanu lotne-, go zachować, a obraz stanie się widzialnym. Tak te­

dy jedynie przez działanie światła stan normalny pa- ry został zmienionym, niezależnie od wpływu ciepła.

Powiedziałem wyżej, iż nietylko para merkuryuszu

osiada w miejscach oświeconych, ale że taż sama własność każdej pary jest udziałem przy stosownych okolicznościach. Co więcej, nawet zmiana ciał płyn­

nych na stałe, za pomocą działania światła, miejsce mieć może, .chociaż dotąd mało czyniono w tym względzie doświadczeń.

Zważając zatem wszystko co dotąd powiedziałem, okazuje się, iż światło na ziemi nietylko do widzenia służy, ale że ma także inne cele, i że promień słoń­

ca przeznaczenia swego jeszcze nie chybił, chociaż w swej drodze na oko ludzkie nie natrafił.

Wracając jednakże do oka, miałożby światło dwo­

jakie działanie wywierać: jedno’ na wsżystkie ciała, drugie tylko na oko.^ Newton pow iedział,'że w fizyce tyle tylko, a nie więcej przyczyn przyjmować należy, ile same zjawiska natury wymagają; bo w naturze, do­

daje w objaśnieniu, nie ma zbytku przyczyn. Miał- żeby być zbytek skutków.^ Oko składa się z cząstek przezroczystych kształtu kulistego, które promienie światła łam ią tak jak soczewki szklane. Promienie które z jakiegokolwiek punktu zewnętrznego do oka się rozchodzą, zbiera organ widzenia w jedno ogni­

sko, a postępując tak z każdym punktem zewnętrzne­

go przedmiotu, powstaje obraz w głębi oka. Z dru­

giej strony nerw wychodzący z mózgu, rozpościera się po całem oku, przyjmuje obraz i przeprowadza wrażenie z oka do mózgu. Dwie umiejętności dzieli­

ły się dotąd badaniem powyższego procesu widzenia:' fizyka i fizyologia. Fizyce przypadła naturalnie część przezroczysta organu, jako podobna w nastręczających się zagadnieniach do zwyczajnych soczewek szkla­

nych. Uważano oko za aparat optyczny, i

doskona-ło ś ć jego dowieść się starano. Bo i jakże miało być inaczej! Rzniemy soczewki, składamy narzędziu, aże­

by otrzymać jak najwyraźniejsze i najczystsze obrazy, i cel ten mniej lub więcej osiągamy. W oku nato­

miast natura sama utworzyła aparat optyczny, któ­

ry zatem musi posiadać doskonałość, o jaką napróżno się staramy i tylko przybliżonym sposobem otrzymać możemy. Badania fizyków po większej części w tę stronę były skierowane i żadnego prawie nie przynio­

s ły skutku. Oko bowiem ocepiając dobroć jego, jak dokładność lunety lub ciemni optycznej, nie jest do- skonałem narzędziem; nie jest nawet achromatycznem.

Co więcćj, doskonałość tego rodzaju nie miałaby ża­

Co więcćj, doskonałość tego rodzaju nie miałaby ża­

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1844, T. 1 (Stron 27-65)

Powiązane dokumenty