• Nie Znaleziono Wyników

kaź starej Urszuli, niech przyjdzie ze świecą

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1844, T. 1 (Stron 73-79)

Z POEMATU ORYGINALNEGO

1 kaź starej Urszuli, niech przyjdzie ze świecą

( ojciec przynosi j ^ j małego. Służąca wchodzi ze światłem).

O J C IE C

Zła sprawa z niewiastami. Mdły duch, słabe nerwy.

Lada co je poruszy, lada co rjzdraźni, I jeszcze drugich wichrzą.

M.4T K A

(oddając dziecif po nakarmieniu).

Już mi teraz raźniej, Bogdaj ten stan pokoju mógł potrwać bez przerwy!

Wpływto tych ust niewinnych. Wszelka troska koua W duszy matki, gdy dziecię potrzyma u łona.

Sen klei me powieki w rozmarzeniu błogiem, Zasypiam. Dobra noc ci mój mężu.

M A T K A

(kładąc się do łoza) Śpij z Bogiem.

( w c h w i l i gdy umilka w komnacie, daje się słyszeć)

Ś P FE W D O B R Y C H D U C H Ó W .

Daźyiii z nieba, z raju bramy, Na ten padół w mrocznej chwili, k gdzie małe dziecię kwili.

Tam zlatamy, tam spływamy.

Balsamiczne tchnienia zioniem, - Opiatyczne trzęsiem ziółka:

Czy aniołek, czy aniołka, Ulatujem mu nad skroniem.

Bo gdy ześle ręka Boza ' . Swiezą duszę na tę ziemię,

Dobrych duchów wierne plemie Straż odbywa u jej łoza.

I sny lube dniem i nocą, Z syła cięgiem ua tę duszkę, I osłania swoję druszkę Przed zawistnych sił przemocą.

1 w matczynych gra pieszczotach, I w ojcowskiej pieśni szepce.

Póki dziecię śpi w kolebce, My snujemy się przy wrotach.

Lecz czas dzikie gna popędy;

Wielka dusza musi błądzić,

•lak umiemy wielkość zrządzić,

■ Tak umiemy zjaśnić błędy.

Choć w naturze wrą zawieje,

Wznijdzie słońce z za chmur ninóstwa,

Żyje w duszy iskra Bóstwa, Co wśród mroku znów zatteje. 5

C H Ó R Z Ł Y C H D U C H Ó W .

(za oknem).

Mokniemy, drętwiemy na dworze, , W noc ciemną przybyłe rozdrozem;

Tak ciepło, tak wabno w komorze, A dostać się do niej nie. możem.

Przeklęte te wiązki i wianki Kwietniową święcone niedzielą, Przeklęte te godła, pisanki,

Co owdzie na wrotach się bielą, i Zamknięta przez okno drożyna.

Tam broni rosiczka i ruta, A droga od strony komina, Rózgami szakłaku zasuta.

Hej panie! hej mości szlachcicu, Takaźto Polacza gościnność?

Lecz mamy nadzieję w dziedzicu, On gościom Wyświadczy powinność.

Wy chcecie na mędrca go kształcić;

Cny mędrzec wyrżnie to śmiecie, Którego niewolno pogwałcić.

Żadnemu duchowi na świecie.

I my tu będziemy i my tu:

Wprzód gośćmi a później panami, ' Kto wyższej tknie wiedzy i bytu,

Ten często zapozna się z nami.

Do czasu, do czasu, mój panie, Ojcowie są głupcy wierutni.

Zabraknie tu ziółek na ścianie, l drewek święconych w drewutni.

I przyjdziem tu znowu we słotę.

Lecz wtedy juz wlecim obcesem;

Tom i. S tyczeii i844.

Ho pewna, kio rzuci prostotę.

Chcąc, nie chcąc, pokrewnia się'<z biesemi •/

Tyś szczęsny; w pcostaczej twej sferze, A syaa (¡heesz wyrwać z tej doli.

Bóg zapłać; dziękujem ci szczerze.

Bies lepszej nie przyjąłby roli.

Rój sobie lodowate zamki.

Nas w słotę odsyłaj do lasu;

S z a n u je m dziś świętość twej k l a m k i ,

Lecz tylko: do czasu, do czasu!

. ' (odlahiją).

Ś P IE W D O B R Y C H D U C H Ó W .

Choć w naturze wrą zawieje,

Wznijdzie słońce z za chmur mnóstwa;

Żyje w duszy iskra Bóstwa, Co po burzy znów zatleje.

OJCIEC (przez sen nuci) Szczęsny, kto w Panu nadzieje położył!

Przetrwa bez trwogi żywota koleje. „ Czemźe są ciosy które los nasroźył.

Temu, co w Panu położył nadzieje?

o ii.

.

SCENA I. ;! .1'

Mała, ciasna izba. Noc. N a ątole pokrytym lutnikami, zwitkami i papierami, świeca gore. ti Księ- iyc W pełni, wziera przez otwarte okno. '

BOGDAN

(Sam p rzy stale, oparty nad książkami).

Wszystko rozumnie, bystro i głęboko, "

W ile się węzłów ludzka myśl osnuła, Ile w zastępach skrytych przejść wykuła, ' ' Wszystko tu pilne napotyka oko.

Lata skupiły materjałów stosy, . ' Trudv zlepiły budynków kolosy, ''

i ot gmach stanął, ten labirynt iluchal Olbrzymi, wielki, jednakże bez szczytu.

Kędy jednostka nakształt pasorzytu.

Pnie się bezsilna, a widmo, otucha, Ciągle ją drażni, do postępu kusi;

Bo kto raz wstąpił w tę bezdróż, ten musi Ciągle iść naprzód, ten już nie w'ycofa

Kroków swych w przeszłości, w której krajach gośoi Bóstwo prostoty, anioł szczęśliwos.-i.

Troska jest działem śledzcy, filozofa.

Przecież nie mędrca. Jam mądrości żądał, I w niej zbawienia na ziemi wyglądał;

Mądrości, która nad ludzi się wznosi, By kochać ludzi, i duszę nam rosi Balsamem raju, spokoju nektarem.

Wewnątrz naS samych Boga nam objawia, Nad zpopielonem żywota zarzewiem.

{po chwili zadumania) Termina w formie, hypotezy w treści:

Oto jest wszystko co nauka mieści.

Podziwiasz w ciągu pasma i wiązadła.

Lecz spójrz na pierwsze założenia głoski»

Lub ściśle zrównaj z założeniem wnioski, A zaraz znikną wspaniałe widzi3dła, Które cię w ciągu łudziły.

One przędziwo z pamiątek wysnute, W nieśmiertelną nitkę splotły.

Natura w książkach jak martwa, jak głucha!

Same wymiary, rozbiory, formułki!

Znam w kwiatach pyłki, pręciki, szypułki.

Lecz ożywnego czyliż znam w nich ducha?

Albo tę barwę, którą jedno słońce Rozlewa po nich na odmian tysiące?

Botanik zioło kraje zimną dłonią, Astronom niebo porze tępym wzrokiem, Tamten nie myśli napoić się wonią, Ten harmonii tajemnej urokiem;

I obu prawdy nie nastręczą tropu, Ni gwiazdy, ni cedr, ni trawka hizopu.

A ci przeklęci doktorzy!

lltriusyue juris, nec non medicinae;

Co który z takich ludzkości przysporzy?

Ziiająź-li oni skutek przez przyczynę?

Znająż odwieczne natury warunki.

Odwieczne prawa człowieka?

Lub zagmatwane od wieka.

Duszy z swem ciałem stósimki?

Jeden zna tylko aryngi i roty, A drugi pewne, dane antydoty, Które mu wskazał przypadek,

A częściej jeszcze bezro/.umne zwierze:

Co instynkt podał, to więc rozum bierze?

Cóż więc jest wyższem, instynkt czy przypadek, Czy rozum, który uznaje się w sobie? Tea sęk jest z rzędu wzbronionych zagadek Których znaczenia dowiemy się — w grobie.*

„Grzeszy zaiste kto przypuszcza trafy, Bluźni kto cząstkę upośledza bóstwa.‘‘

Pisane o tem stoją paragrafy, Wtórzą języki szkolniczego mnóstwa Szczęściem, źe duma głosi to i kreśli

Wyznaję nicość przed Twórcą wszechświata, Jestżem grzesznikiem, achjestźem bluźniercą?

(spoziera w książkę).

Cóż ten znów prawi? „W świecie nie masz złego,“

Samego przez się.“ Więc nie ma i zbrodni, I kary za nią? Złoczyńcy wyrodni Są więc narzędziem ręki Przedwiecznego, Ru jakimś celom, co się zwą dobremi?

Ha, mości księże, głębiąc się zaciekle, Czy zapomniałeś o niebie i piekle?

O tych pojęciach, co na całej ziemi, Gdy była młodą i przystępną cudom.

Jednako wszystkim jawiły się ludom?

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1844, T. 1 (Stron 73-79)

Powiązane dokumenty