• Nie Znaleziono Wyników

Holendrzy są zakochani w jeździe na rowerach oraz w łyżwiarstwie szybkim

W regionie Fryzji można wręcz podróżować na łyżwach po zamarzniętych kanałach, choć trzeba trafi ć na dobrą – czyli złą (!) – pogodę. Tym razem celem naszej wizyty jest miasteczko Heerenveen.

Tekst i zdjęcia RAFAŁ GIELO

komunikacja publiczna nr 3/2015

46

jak oni to robią?

Na ulicach Holandii są tysiące rowerów. W tym kraju to ulubiona forma pokonywania niewielkich odległości

– W Elfstedentocht biorą udział i zawodowcy, i tysiące amatorów. Trasa liczy prawie 200 kilome-trów i prowadzi między innymi przez takie miasta, jak Sneek, Stavoren, Hindeloopen Bolsward i Dok-kum, a zaczyna i kończy w Leeuwarden, więc jest co pooglądać z bliska. Jedzie się przez zamarznięte kanałki, rzeki, jeziora, a najlepsi są na mecie w nie-całe siedem godzin. Innym pokonanie olbrzymie-go dystansu zajmuje znacznie więcej czasu. Niestety, grubość lodu na całej długości trasy musi wynosić co najmniej 15 centymetrów, a że zimy w ostatnich latach są raczej łagodne, to nie było tego wyścigu już od 1997 roku. Jednak Holendrzy zawsze są gotowi i liczą, że w tym roku to już na pewno się odbędzie – mówi trzykrotny olimpijczyk Paweł Abratkiewicz, który na początku tego stulecia występował w jednym z holenderskich teamów, a obecnie jest trenerem łyż-wiarek szybkich Rosji.

Następca tronu w... masce

Co ciekawe, są miejsca podczas tej niezwykłej rywali-zacji, w których łyżwiarze muszą zejść z lodu, przejść na przykład po suchym lądzie i dalej kontynuować jazdę po lodzie. Prawdziwe święto czeka na zawod-niczki i zawodników w Leeuwarden, gdzie odbywa się wielki festyn. A ci, którzy nie mogą przyjść na zawo-dy, oglądają je na żywo w telewizji przez niemal cały dzień (start amatorów odbywa się zazwyczaj bardzo wcześnie, około 5.30-6.00 rano; trzeba zdążyć do do-jechaniem do północy). W 1986 roku w zmaganiach wziął udział najstarszy syn ówczesnej królowej Nider-landów Beatrycze, ale pod pseudonimem. Został roz-poznany dopiero na mecie.

Dla zainteresowanych, kilka lat temu powstał fi lm

„Del Hel van '63” („Piekło z 1963 roku”), opowia-dający o wyścigu sprzed ponad pół wieku w wyjątko-wo trudnych warunkach – było bardzo mroźno i jesz-cze bardziej wietrznie. Na metę dotarło kilkadziesiąt osób z tysięcy startujących.

– Holendrzy rozmawiają o Elfstedentocht niemal przy każdej okazji. Ci jeżdżący na łyżwach co roku

płacą składki, aby mieć zagwarantowany start w tej niezwykle prestiżowej imprezie – dodał Paweł Abrat-kiewicz, który nauczył się języka niderlandzkiego, a podczas Mistrzostw Świata służył pomocą holen-derskim mediom jako tłumacz... rosyjskiego.

Bajkowy Thialf

W dawnych czasach łyżwy były zimą najłatwiejszym sposobem poruszania się po okolicy. Gdy lód ściął kanały i jeziora, Holendrzy przesiadali się z rowe-rów na łyżwy. Dzieci i młodzież jeździły na nich do szkoły, a dorośli do pracy. W Kraju Tulipanów, bo tak często określa się Królestwo Niderlandów, dzieci od małego uczą się jazdy na łyżwach i rowe-rze oraz pływania. Sport jest ważną dziedziną ży-cia dla wszystkich, bez względu na wiek, co można zaobserwować podczas międzynarodowych imprez w łyżwiarstwie szybkim w liczącym około 50 tysię-cy mieszkańców Heerenveen. W pierwszym dniu te-gorocznych mistrzostw świata, w czwartkowy późny wieczór, rozgrywany był najdłuższy bieg mężczyzn – na dystansie 10 tysięcy metrów. Biało-czerwoni nie startowali, więc polscy kibice i dziennikarze wcze-śniej opuścili halę. Wracając do swych pensjona-tów, nie dało się nie zauważyć, że niemal w każdym domu włączony był telewizor, a domownicy z uwa-gą śledzili zmagania panczenistów. Dla kogoś, kto nie interesuje się tym sportem, mogłoby się to wy-dawać nudne, wszak jeden wyścig z udziałem tylko dwóch zawodników trwa aż 13-14 minut, a takich par jest sześć. Dla Holendrów to jednak ogromna atrakcja. A że okna w ich domach są ogromne, a za-słony bądź rolety opuszczają dopiero przed snem, więc chcąc nie chcąc, widzi się, co się dzieje na ekra-nie w „dużym pokoju”.

Nazwa miejscowej hali lodowej „Th ialf ” pocho-dzi od bohatera mitologii nordyckiej, niejakiego Th ialfi ego. Powstała w 1967 roku, jako trzeci taki obiekt na świecie. Niemal dwie dekady

funkcjo-komunikacja publiczna nr 3/2015

47

jak oni to robią?

nował jako odkryty tor. Mieści się przy ulicy Pim Muliera, który ponad 100 lat temu wymyślił Wy-ścig Jedenastu Miast. Lepszego patrona nie można było wymyślić.

– Mieszkańcy Holandii i Fryzji mają tę przewagę, że u nich hala lodowa dostępna jest niemal przez cały rok. Nawet latem organizowane są ogólnodostępne

„ślizgawki” na długich łyżwach – dodał reprezentant Polski Piotr Michalski.

Batavus znaczy rowerowy mercedes – Holendrzy są zakochani nie tylko w piłce noż-nej, uwielbiają jeździć na łyżwach oraz na rowerach.

Na tych drugich dziś jeździ się do szkoły i pracy, do pociągu czy kościoła. Na ulicach są ich tysiące.

To ich ulubiona forma transportu na bliskie

odległo-ści – powiedział Konrad Niedźwiedzki, który w la-tach 2010-2014 mieszkał w Heerenveen i trenował na Th ialfi e, nazywanym mekką łyżwiarzy. Jak na pan-czenistę przystało, jego pasją jest kolarstwo.

Jak wielką popularnością cieszą się rowery w Kra-ju Tulipanów, najłatwiej przekonać się na… dwor-cach kolejowych. Pobliskie parkingi, czasem piętrowe,

„oblepione” są dwukołowymi pojazdami. Na trasie

W dłuższe trasy po Holandii warto wybrać się pocią-giem. Po przylocie do portu Schiphol w Amsterdamie można szykować się już do kolejowej przesiadki.

Kasy dworcowe i punkt informacyjny znajdują się na terenie terminala lotniczego, a perony piętro niżej Na górze

W Królestwie Niderlandów znajdują się 402 stacje, w tym dworce i przystanki

komunikacja publiczna nr 3/2015

48

jak oni to robią?

Amsterdam – Heerenveen, którą pociąg pokonuje w 2 godziny, jest mnóstwo stacji wręcz zasypanych rowerami. Są też miejsca postojowe w środku budyn-ków dworcowych, do których wchodzi się za pomo-cą specjalnej karty.

Heerenveen słynie z toru łyżwiarskiego, ale też z oddalonej o kilkaset metrów fabryki rowerów, tak-że z napędem elektrycznym, marki Batavus. Jej hi-storia sięga początków poprzedniego wieku. – Mia-łem okazję jeździć nie raz batavusem i opinia może być tylko jedna – rewelacja. Jak dla mnie to jak mer-cedes wśród samochodów. Marka z renomą i trady-cjami – w ten sposób rowery z Fryzji opisuje Mistrz Olimpijski z Soczi na 1500 metrów Zbigniew Bród-ka. Z kolei Jan Szymański, który był z nim i Konra-dem Niedźwiedzkim w „brązowej” drużynie podczas ubiegłorocznych igrzysk, dodał: – Holendrzy zabie-rają te rowery miejskie na rozmaite zawody, tak było też w Soczi, i podróżują z nimi z hotelu do hali. Nie korzystają z autobusów, wolą ten środek transportu.

My, Polacy, też bardzo lubimy treningi rowerowe. Ba-tavus to bardzo solidna marka.

Od roku 2010 Batavus stawia mocny nacisk na komfortowe rowery rekreacyjne wyposażone w ha-mulce rolkowe oraz biegi w piaście. W mieście wyty-czonych jest wiele ścieżek rowerowych, nie brakuje też sklepów z asortymentem dla profesjonalnych i ama-torskich kolarzy. Wyróżniają się listonosze – poubie-rani na pomarańczowo, rzecz jasna na rowerach.

Rowerów jest takie zatrzęsienie, że część właści-cieli w ogóle ich nie zamyka na żadne kłódeczki, ani na wspomnianych dworcach, ani na stojakach przed blokami mieszkalnymi, nawet na noc. W Polsce – nie do pomyślenia.

Dla turystów przygotowane są rowery w wypoży-czalniach, za kilka euro na cały dzień. Po uiszczeniu kaucji można wybrać się na wycieczkę na przykład z Amsterdamu do Utrechtu trasą wyłącznie dla cy-klistów. Co ciekawe, w parku narodowym de Hoge Veluwe wszystkie wypożyczane rowery są białe, a ko-rzystający z nich nic nie płacą.

Najszybciej – pociągiem

W dłuższe trasy po Holandii warto wybrać się pocią-giem. Po przylocie do portu Schiphol w Amsterda-mie można szykować się już do kolejowej przesiadki.

Otóż kasy dworcowe i punkt informacyjny znajdują się na terenie terminala lotniczego, a perony – piętro niżej. Obsługa pasażerów jest bardzo sprawna, Holen-drzy świetnie posługują się językiem angielskim. Bilet w formie plastikowej karty OV (istnieje możliwość

jej doładowania na kolejne podróże komunikacją pu-bliczną) do Heerenveen w drugiej klasie klimatyzo-wanego i piętrowego pociągu pospiesznego kosztuje 23,70 euro za osobę dorosłą. Odjeżdżają one regular-nie co godzinę, a podróż jest dość komfortowa. Dzia-ła wi-fi , a co ważniejsze, przez cały czas wyświetla się w każdym przedziale tablica z rozkładem, więc raczej nie ma możliwości przegapienia stacji docelowej. Sie-dziska wygodne, do tego stoliki, na którym można rozłożyć laptopa. Jest możliwość przewożenia rowe-rów i wózków dziecięcych bądź inwalidzkich. Kon-duktorzy poubierani na niebiesko (panie z charakte-rystycznymi niebieskimi szalami), szybko sprawdzają bilety. Po wejściu do pociągu nie ma już możliwości zakupu, trzeba o tym pamiętać.

Na większości stacji, nawet tych większych, są za-ledwie dwa perony. Wszędzie dominuje typowo ho-lenderska zabudowa – dosyć niskie domki, szarawe, a czasem z mocno czerwonej cegły. Z okien pocią-gu widać boiska do piłki nożnej i hokeja na trawie, mnóstwo jest wiatraków, a także rozmaitych zwierząt w licznych rezerwatach przyrody.

Z amsterdamskiego lotniska można w relatywnie krótkim czasie dotrzeć do każdego niemal miejsca w Holandii, na przykład do Eindhoven za 18,8 euro w 80 minut.

Pochwały dla Nederlandse Spoorwegen