Sen mistrza piłki nożnej.
* W GNIEWIE.
Ojciec (trzymając syna na kola
nie): — Będziesz mnie słuchał smarkaczu.
— Oj będę!
— Czy jestem twoim ojcem, czy nie?
— Ja... nie wiem... tatusiu.
ZROZUMIAŁE
— Proszę tatusia, czy tatuś uczył się w szkole odmiany czasownika jak ja?
— Naturalnie moje dziecko
— To niech mi tatuś powie, jaki to jest czas ,,kochać“,?
— Kochać... Kochać?... To jest u- ważasz dla mnie czas przeszły.
On nie.
Nauczyciel: — Chłopcze! Ojciec twój! posiwiałby, gdyby się dowie
dział, jakim jesteś łobuzem.
Uczeń:—Ogromnie by go to ucie
szyło.
— Jakto?
— Jest przecież całkiem łysy!
Geszeft.
Ojciec: — Czemu przychodzisz Antosiu skoro wołałem Władka?
Antoś — W tym tygodniu proszę ojca, ja biorę baty. Dostałem za to dwa złote.
HISTORYK.
— Co było w Rosji za czasów Napo
leona?
— Silny mróz panie psorze.
INTELIGENTNE DZIECKO.
— Fe, Pawełku — mówi mama — przecież grzeczny chłopiec nie pcha wielkiego palca do ust ..
— A który mamusiu?
Mały mądrala.
Mama układa do snu małego Czesia.
— Śpij, tatuś i ja musimy iść do teatru, ale zaraz wrócimy do ciebie.
— Mamusiu ja się boję, niech Ma rysia przyjdzie do mnie.
— Marysia musi obierać kartof
le. Nie bój się niczego, Anioł Stróż czuwa nad tobą.
— Mamusiu ja wolałbym, żeby Marysia przyszła do mnie , a Anioł Stróż obierał za nią kartofle.
Roztropny.
— Posłuchaj Heniu.. Gdy mamu
sia da ci dwadzieścia złotych i pośle cię do sklepikarza po kilo mąki i chleb, ile przyniesiesz reszty.
— Nic nie przyniosę,
— Jakto?
—Czy nie wiesz mamusiu, że jesteśmy w sklepie więcej winni.
PIERWSZA KLASA.
Ojciec odprowadza syna poraź pier
wszy do szkoły.
— Widzisz synku to tu! Napis jest pierwsza, klasa.
— Co? pierwsza klasa, a są zwykłe ławki.
183
Dzieci — przyszłość narodu.
Synek; Mamo, ja tu przychodzą, jako delegat strajkujących. Żądamy usunięcia grzybkowej zupy i powięk
szenia na miesięcznej pensji.
Matka: Nd, dobrze — a jak się na to nie zgodzę! — to co....
Synek: To zjemy ten słój z konfi
turami, który stoi na szafie.
Też nie wie.
Nauczyciel: — Gdzie leży wulkan Kilimandżaro,
Uczeń: — Nie, panie profesorze, ja też nie wiem.
CWANIAK
— Mamusiu, będziemy się teraz bawić w cyrk. Ja będę słoniem.
— A cóż ja mam robić moje dziecko?
— Ty mamusiu będzież publicz
nością, która daje słoniowi cukierki i owoce.
DZISIEJSZY MORALNY POLICZEK
— Masz takie czerwone policz
ki chłopcze, czy profesor uderzył cię może po twarzy?
— Nie! .
— No a może dostałeś moralny policzek?
—Nie
— A czy ty wiesz co to jest mo
ralny policzek?
— No tak — po stronie tylnej, na którą siadamy.
TRADYCJA
— Tatusiu, co to jest właściwie tradycja:
Tradycja moje dziecko, to jest coś, co przechodzi z ojca na syna!
W kilka dni mały Miecio spóźnia się do szkoły. Pytany o powód odpo
wiada:
— Proszę pana profesora, moja tradycja po ojcu tak się potargała, że mamusia musiała mi ją dopiero połatać.
184
Gdy wałczą na serjo.
— To ty tak bijesz? Poczekajno, ja ci dam, gdy stąd wyjdzietny.
# WPADŁ...
Nauczyciel do dzieci.
— Pan Bóg towarzyszy wam na każdym kroku kochane dzieci.
Czy idzie ze mną po schodach?
— Oczywiście.
— A jeżeli ja idę po schodach do góry, a zgóry na dół schodzi Maniek ... z kim wtenczas idzie Pan Bóg?
POPSULI MU ZABAWĘ
— Czesiowi ojciec kupił pajaca—
pięknego, czerwonego pajaca, zabaw nie ruszającego głową, z którym Cze sio poprostu nie roztaje się. Na dru
gi dzień rodzice Czesia muszą iść na pogrzeb ciotki. Czesio nie chce sam zostać w domu, ale tak samo nie chce rozstać się z pajacem. Po długich per traktacjach zdołano go .wreszcie przekonać że z pajacem nie może iść, ale rzuca luźną uwagę:
— Dobrze, i a go zostawię w do
mu, ale niech mamusia wie, że bez niego cały ten pogrzeb to dla mnie żadna zabawa...
Sposoby zdobycia bogactwa!
>
a‘la Dunikowski wynaleźć złoto
przez kradzież... nie poleca się
— złapią
przez dobry wybór... serca Wrazie spadku
185
ŁEBEEB
fr
—i!rr-r-tmr»>I!IIzrobić dobry interes sposobem lewym lub łapówkami
mając kilkanaście kamienic o kilku
nastu tysiącach lokatorów
dzięki głosowi a‘la Kiepura
i przez sen... takich bogaczy mamy najwięcej.
186
. CUD NIE CUD
W pewnej szkole katecheta stara się dzieciom wytłomaczyć istotę cu
du, na przykładzie. Mówi o aero
planie > który na pewnej wysokości ulega defektowi i spada, siedzący w nim wychodzi cało z życiem;
— Prawda że to będzie cud — zwraca się do chłopca amatora aero
planów
— Nie! — przeczy chłopiec to przypadek
— Ach niech już będzie przypa
dek irytuje się ksiądz — ale zdarza się to poraź drugi i to z wysokości większej niż poprzednio — nie ulega więc że będzie to cud gdy życie ocali
— Nie — to będzie szczęści6
—A poraź trzeci powiedzmy i z bardziej większej wysokości. To też ; nie będzie cud — irytuje się ksiądz !
— Nie — to już będzie siła przy- j z wyczajenia — odpowiada ze spoko
jem chłopiec,
#
Kieszonkowiec z przyzwyczajenia. *
„Czy mogę wymienić tę rybę? Ona nie umie pływać!“.
*
ROZKOSZNE BOBO
Dziesięcioletnia Ela, witając się z gośćmi, przedstawiła się w ten spo
sób:
— Jestem panna Ela,
— Matka zwróciła jej uwagę, że przy przedstawieniu się same imię wystarczy.
Dziewczynka zapamiętała słowa matki i wychodząc nazajutrz do sa
lonu, ^dygnęła przed gościem i rze
kła:
— Jestem Ela, ale już nie panna, CUDOWNE DZIECKO
| Pięcioletnia Elusia przygląda się uważnie siedzącej w tramwaju bar
dzo otyłej damie. Wreszcie pyta matki:
—Mamusiu, czy i ja gdy urosnę do góry, będę także rosła na oba bo
ki. »
PRZELICYTOWAŁ
i — Ogromnie cię kocham, tatusiu.
— I ja cię kocham kiedy jesteś grze
czny.
— A ja cię kocham nawet wtedy gdy tatuś jest niegrzeczny.
*