• Nie Znaleziono Wyników

I daruj, jeśli będziem chwalić się po światu,

W dokumencie Dzieła Adama Mickiewicza. T. 1. (Stron 177-192)

Z e od Ciebie wzięliśmy na ten wieniec kwiatu.

Pies i w i l k

P I E S i W I L K

(Naśladowanie z Lafontaina).

J e d e n bardzo mizerny w ilk, skóra a kości,

M yszkując po zamrozkach, k ie d y w ła p y dmucha, Z dybie przypadkiem brysia Jegomości,

Bernardyńskiego karku , sędziowskiego brzucha;

5 Sierść na nim błyszczy, g d y b y szmelcowana, Podgarle tłuste, zwisłe do kolana.

— »A witaj panie kumie! W itaj panie brychu!

Już od lat k o p y o was ni widu, ni słychu,

W te d y ś b y ł m ały kondlik, ale kto nie z postem, 10 Prędko zmienia figurę! Jakże służy zdrow ie?«

»Niczego* brysio odpowie,

I za grzeczność kiwnął chwostem.

>O j ! oj!... niczego! W id a ć ze wzrostu i tuszy!

Co to za łeb, mój Boże! choć walić obuchem!

15 A k ark jaki! a brzuch jaki!

Brzuch! niech mnie porwą sobaki, Jeżeli uczciwszy uszy

W ie p rza widziałem k ied y z takim brzuchem!*

»Żartuj zdrów, kumie wilku; lecz mówiąc bez żartu,

1 7 0 Pies i w i l k

Przybycie gości szczekaniem g ło sić,

30 N a dziada warknąć, żyd a potarmosić, Panom pochlebiać ukłonem ,

Sługom wachlować ogonem.

A za toż, bracie, niczego nie braknie, O d panów, paniątek, dzićwek,

35 Okruszyn, kostek, poliwek,

Słowem, czego dusza łakn ie«.

Pies mówił, a wilk słuchał: uchem, gęb ą, nosem, Nie stracił słów ka, połknął dyskurs cały,

I nad smacznej przyszłości medytując losem, 40 Już obiecane wietrzył specyały!

/

D o M a l a r z a 1 7 1

DO M A L A R Z A .

S t w ó r c o m alownych twarzy, mocnom tobie winny, N ad stwórcę żywych, więcej tyś dla mnie uczynny.

Szczęście wzięte z m ych ramion ukazem w yroku, T y na wieki mojemu zapewniłeś oku.

5 Stąd, chociaż zdawna wszelkim uczeniom się wstrętny, T w o je g o chciałbym kunsztu stać się umiejętny.

K i e d y K łó tn ic c y trąbią adwokatom w uszy, Za doktorem biegają trupy z resztą duszy, K t o szczery akadem a, hołdownik Minerwie,

10 Zmudzkich łb ó w obuczaniem rychło pierś o b e rw ie , A mędrzec arcytw orów napisawszy wiązkę,

D y m pochwał ma za napój, wawrzyn na zakąskę, T o b ie twarzyczki piękne zawsze są d o k o ła ,

Piękny świat tylko ciebie do posługi woła, 15 O kiem na jasne tylko kierujesz oczęta,

I dłoń pięknych ciałeczek robieniem zajęta.

Malarzu czarodzieju! Od ciebie pożyczę Odkradzione od mojej Maryi oblicze.

W iecznie je cisnąć będę na se rc e uprzejme, 20 Z liców jej nigdy oczu i myśli nie zdejmę,

17 2 D o M a l a r z a

Unosząc się nadzieją, że tych rysów władza D o reszty spsuje rozum, k tó ry mi zawadza,

I ja k uczucia moje o nićj nie zapomną,

T a k ją w zrok, dłoń i piersi osądzą przytomną.

Panicz i d z i e w c z y n a 173

P A N I C Z I D Z I E W C Z Y N A * .

1.

W gaiku zielonym

Dziewcze rwie jago d y;

N a koniku wronym Jedzie panicz młody.

I grzecznie się skłoni, I z konia zeskoczy;

Dziewcze się zapłoni, N a d ó ł spuści oczy.

»Dziewczyno kochana!

10 Dziś na te dąbrow y Z kolegam i zrana

Przybyłem na łow y.

»I trafić nie m ogę,

Gdzie leży miasteczko,

ię W s k a ż , proszę, mi drogę, Piękna pastereczko!

* Pićrwsza cześć tego wićrsza jest pióra Antoniego Edwarda O d y ń ca , a dwie drugie A dam a Mickiewicza.M

174 Panicz i dziewczyna

»Czy prędko już z lasu T a ścieżka wywiedzie ?«

— »Jeszcze pan zawczasu 20 D o dom u zajedzie.

»Na polu wnet drzewo, K o ło drzewa brzózki, Stąd droga na lewo, T a m o k o ło wioski.

25 >W g ó rę przez zarostek, W prawo ponad rzeczką.

T a m m ły n e k i m ostek, I w idać miasteczko*.

Panicz podziękow ał, 30 Czule rączkę ścisnął,

W usta pocałow ał, N a kon ika świsnął.* Siadł, ostrogą śpina, Nie w idać młodego...

35 W estchnęła dziewczyna, Ja nie wiem dla czego.

n.

W gaiku zielonym

D ziew cze rwie ja g o d y ; Na koniku wronym

40 Jedzie panicz młody.

I w o ła zdaleka:

»Pokaż inną drogę!

Za wioską jest rzeka, Przejechać nie mogę,

Panicz i dziewczyna

»Ni mostu żadnego, Ni brodu wytropić.

Chciałażbyś m łodego C hłopczyka utopić ?«

— »To jedź pan drożyną N a prawo kurhanu«.

— »Bóg zapłać, dziewczyno

— »Dziękuję waćpanu*.

W las poszła drożyna, Nie widać młodego...

W estchnęła dziewczyna, Oj! wiem ja dla czego.

III.

W gaiku zielonym

Dziewcze rwie jago d y;

Na koniku wronym Jedzie panicz młody.

I zawoła znowu:

>Dziewczyno, dla Boga!

W jechałem do rowu:

Jakaż twoja droga?

»Nie jeździł w te ślaki Nikt z dawnego czasu;

C hyba wieśniak jaki Po drzewo do lasu.

»Poluję dzień cały,

Koniam nie popasał, Jeździec zadyszały,

K o n ik się zahasał.

Panicz i dziewczyna

»Siędę i z ponika Pragnienie ugaszę;

75 Odkiełznam konika I puszczę na paszę«.

I grzecznie się skłoni, I z konia zeskoczy;

Dzićwcze się zapłoni, 80 N a dół spuści oczy.

T e n milczy, ta wzdycha, Po niedługiej chwili

T e n głośno, ta z cicha, Coś z soba mówili.

85 L e c z że wietrzyk dmuchał W tę stronę dąbrowy,

Przetom nie dosłuchał Panicza rozmowy,

L e c z z oczu i z miny

90 T o m pewnie w yczytał, Ze więcćj dziewczyny O drogę nie pytał.

T oasty 1 7 7

T O A S T Y .

l ^ o b y b y ło wśród zakresu, N a którym ludzie rzuceni,

Bez światła, ciepła, magnesu I elektrycznych promieni?

5 C o b y było? zgadnąć łatwo:

Ciemno, zimno, chaos czyste.

Witaj więc słoneczna dziatwo,

Wiwat

światło promieniste!

L ecz cóż po światła iskierce,

10 G d y wszystko dokoła skrzepło ? Zimny świat i zimne serce,

Ciepła trzeba.

Wiwat

ciepło!

Pełnych światła i zapału,

Często silny wiatr rozniesie:

15 B y ciało zbliżyć ku ciału,

Jest magnes.

Wiwat

magnesie!

Dzieła A dam a Mickiewicza T . I. 12

i 7 8 T oasty

T a k g d y zrośniem w okrąg wielki Przez magnesowaną styczność,

W ów czas z lejdejskiej butelki 20 Palniem: Wiwat elektryczność!

D o M ***

179

\

D o M

W ie r s z napisany w roku 1822.

P r e c z z moich oczu!... posłucham od razu, Precz z mego serca!... i serce posłucha,

Precz z mej pamięci!... Nie! tego rozkazu Moja i twoja pamięć nie posłucha.

5 Jak cień tćm dłuższy, g d y padnie zdaleka, T e m szerzej k o ło żałobne roztoczy,

T a k moja postać, im dalej ucieka,

T e m grubszym kirem twą pamięć pomroczy.

N a każdem miejscu i o każdej dobie,

10 Gdziem z tobą p ła k a ł, gdziem się z tobą baw ił, W szędzie i zawsze będę ja przy tobie,

Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił.

C z y zadumana w samotnej komorze D o arfy zbliżysz nieumyślną rękę,

15 Przypomnisz sobie: właśnie o tej porze Śpiewałam jemu tę same piosenkę.

C zy grając w szachy, g d y pierwszemi ściegi Śmiertelna złow i króla twego matnia,

i8o

Do M ***

Pomyślisz sobie: tak stały szeregi,

20 G d y się skończyła nasza gra ostatnia.

C z y to na balu w chwilach odpoczynku

Siędziesz, nim m uzyk tańce zapowiedział, O baczysz próżne miejsce przy kominku, Pomyślisz sobie: on tam ze mną siedział.

25 C z y książkę weźmiesz, gdzie smutnym w yrokiem Stargane ujrzysz kochan ków nadzieje,

Złożyw szy książkę z westchnieniem g łęb o k iem Pomyślisz sobie: ach, to nasze dzieje...

A jeśli autor po zawiłćj próbie 30 Parę miłośną naostatek złączy ł,

Zagasisz świecę i pomyślisz sobie:

Czemu nasz romans tak się nie zakończył...

W tćm błyskaw ica nocna zamigoce,

Sucha w ogrodzie zaszeleszczy grusza 35 I puszczyk z jękiem w okno załopoce...

%

Pomyślisz sobie, że to moja dusza.

‘T a k w każdżm miejscu i o każdćj dobie,

Gdziem z tobą p łakał, gdziem się z tobą bawił, W szędzie i zawsze będę ja przy tobie,

40 Bom wszędzie cząstkę mćj duszy zostawił.

E uthanasia

l

E U T H A N A S I A .

Naśladowanie z Lorda Byrona.

P r ę d z e j czy później, g d y mię czas owionie

Snem nieprzespanym, w którym się nic nie śni, 0 niepamięci! wtenczas chłodne skronie

W e ź pod twą schronę do grobowej cieśni.

5 N ie proszę ręki druha, ni dziedzica, A b y łzy otrzeć lub grabić zostałość,

L u b żeb y z w łosem popsutym dziewica Żałow ać przyszła lub udawać żałość.

Po co najęte płaczków korow od y ? — 10 Samemu wstąpić pozwólcie do dołu!

Nie chciałbym chmurzyć niczyjej p ogod y 1 brać wesela kochanemu czołu.

Przecież miłości! jeśli w twojej sile

Poskromić jęk i, marnym żalom sprostać, 15 T y sama osłodź rozstania się chwilę,

Mnie, co odchodzę, i tej, co ma zostać.

Marylo moja! kiedy przeszłe bole

Z ostatnim puszczę w niepamięć oddechem,

1 82 E uthanasia

Niech boski pokój widzę na twem czole,

20 A w bolach na cię patrzyłbym z uśmiechem.

L e c z oko martwe zrazi wzrok niebieski,

Przed bladem licem zbledną twe pow aby:

Uronisz łezkę, człow iek dla tej łezki, Jak żyjąc słabiał, tak i umrze słaby.

25 A więc bez żalu i pobożnćj prośby, Sam otny będę w ostatniej godzinie:

D la nieszczęśliwych śmierć m ało ma groźby, Ból jeszcze zmniejszy i prędko przeminie.

N L e c z umrzeć, odejść, k ę d y tyle gości

30 Rusza przedemną, k ę d y reszta ruszy...

Przepadać w nicość, ja k pierwej z nicości W szed łem dla życia, ży łe m dla katuszy?

G d yś wiek przeminął, wstrzymaj się u ścieku, Ostatniem powróć na przeszłość obliczem;

35 Zlicz dni szczęśliwe, a wyznasz, człowieku, Czćm kolwiek byłeś, że lepiej b y ć niczem.

W dokumencie Dzieła Adama Mickiewicza. T. 1. (Stron 177-192)

Powiązane dokumenty