• Nie Znaleziono Wyników

indywidualizmu i tendencji do wyłęczności, co teket' potwier

I— j---- BUCH I HORACJO

BACH Bachnie

4) indywidualizmu i tendencji do wyłęczności, co teket' potwier

dza niechęcię narratora do aęsiada spod pieca, który również rozpo­

czyna chodzenie ( ‘czego chce, może Przedrzeźnia’ - s. 4 i ) , a co hi­

storycznie kontynuuje aeparatyzm indywidualny!! narodowy sarmackoś­

ci jawięcej się samej sobie jako wyspa otoczona kręgiem nieprzyja­

ciół7 6 .

Integralnę częścię epizodu z 'chodzeniem* eę ujmujęce go w ramy zdania, w których głównym powtarzajfcym się elementem jeat czerwień, manlfestujęca się na planie językowym jako przymiotnik (czerwony), czasownik (czerwienię się, sczerwieniły) , zbliżony semantycznie, choć nie fonetycznie rzeczownik (Rumieniec). Oprócz tego pojawiaję się li­

czne obudowujęce czerwień dodatkowe pojęcia odgrywajęce rolę skoja­

rzeń barwnych, jaks ogień, burak, rak, oparzyć, karminowy. Dochodzi

76Zob. w tej kwestii niezwykle interesujący szkic 0. T a z b i- r a: Kultura staropolska wobec ’Wysp dalekich' : Kolumb i Morus, Polska w święcie. Szkice z dziejów kultury polskiej, Warszawa 1972, a. 241-250.

tu znów do głosu s e n s u a l i sty c zn e uk i e r u n k o w a n i e tekstu Gombrow icza, który jakby k o nt y nu u j e tr a dyc ję wi zua lnej f a scynacji baroku. W "Ado- n e ” M a r i n i e g o czytamy:

Przez oko jedy n ie p r z e c h o d z i i przez oko w n i k a każdy obraz, który o t r z y m u j e dusza

i to, co w i d z i ona i pojauje, w s z y s t k o to p rawie oku zawdzi ęcz a.77

P o d o b n i e i M o r s ztyn, k t ó r y we w z r o k u upatruje główn e g o w i n o w a j c ę ci e rp i e ń ducha:

Na w a s by raczej p r z yszło płakać, oczy.

Bo i ta rana, którę sefce broczy, I ta nie zbyta my ś l i m ych zabawa

-■ 7 0

W a s z to krym inał i wa s z a to sprawa.

R ó w n i e ż i w anali z o w a n y m frag men cie "Trans-Atlantyku" zna jd z i e m y pr zy k ł a d y G o m b r o w i c z a - o b e e rw a t o r a kolorów. Pojawiają się “panna Z o ­ fia w g r odeturowej żółtej toalecie* (e. 34), "Podsrocki Radca w spod­

niach prożk o wy c h i we fraczku" (s. 34), "człek Czarno Ubrany" (s. 36) oraz Dama "w gronostajowej Pelerynie z Piórami S t r u s i a m i , Pawiemi"

(s. 36), zaś "Skarpetki M ę ż czy zn w oczy biły" (s. 35). Czerwień, kt ó­

ra pojawia się w tym fragmencie, tworząc szereg p l e o n a s t y c z n y , uzasa­

dniona jest h i s t o ry c z n i e j ak o n a r o dowa barwa polska, a ściślej s z l a ­ checka. w “E n c y k l o p e d i i s t arop o l s k i e j " Henryka Glogera czytamy:

"Płótno bielone i w e ł n a ufarb owa na czerwcem, były to dwie farby panu­

jące w ubiorze c a ł e g o n a r od u Lu^ ubierał się prze w a ż n i e w bia-łe płótno, szl a ch t a rycerska w c zerwień."79

77Cyt. za 0. S o k o ł o w s k ą : op. cit., a. 327.

7 S0.A. M o r s z t y n : Do oczu swoich, C w 0 Poezje wyb ran e..., s . 65.

7 9 Z. G 1 o g e r: op. cit., t. I, s. 290.

.Czerwień wł ą cz a się też w działanie pods tawo wych opozycji tekstu:

góra - dół ("noi jak O g i e ń c z e r w o n i ” - 'Czerwony więc, jak bu­

rak, Radca"); moja - cudze ("nie z pr zyczyny J a kiego W s t y d u mojego, a tylko Rumieńca cudzego, c hoć to i S woj ski ego*); czę ś ć - ca ł o ś ć ("I tak z W a r g a m i Czer w on y m i chodzi. Chodzi, C h o d z i ł ”).

Ta ostatnia opozycja pełni tu funkcję podstawową, gdyż to za Jej sprawę d ochodzi do rozwiązania c hodzenia J ako stanu zawi e s z e n i a i au- toreferencji czynności. J e d nocz eśn ie sygnały zawarte w tekście infor­

mują nas, iż Jest to Jedy n i e uchyl eni e stanu zawieszenia, wiecznej procesualności tekstu Gombrowicza, gdyż w J ego rezultacie nie na s t ę ­ puje pr zesunięcie ciężaru z n a c z e ni owe go z fragmentu na całość, lecz jedynie z Jednej części na drugą. Chodzenie przesuwa swą inte nsyfika­

cję na wargi, które autono m i zują się siłą swego koloru ("Ale cz erw o­

ne ma wargil Wa r g i ma, powiadam, Czerwone, U c z e r w i e n i o n e , K a r m i n o ­ we I" - s. 4l). Zauważamy, że ta sama gradacja natężenia cechy, którą objęte było p o przednio "chodzenie", nasuwa się obecnie na funk cjonu ­ jące na prawach niez a l e ż n o ś c i W argi.

Czerft.!.'. . J ako ośrodek k s ztałtowania się nadwyżki stylistycznej w omawianej partii fragmentu "rautu" w s k az uje na p o z o r n o ś ć wsze l k i c h rozwiązań, jakie mogą poja w i ć się we fragmentarycznym, zawi e s z o n y m i p r o c e s u a l n y m , part yk u l a r n y m i i n dy widua lis tycznym tekście "Trans-At­

lantyku". Jedno cz e śn i e uwydatniona zostaje rola o p o zycji część-całość jako jednej z k o ns t yt u t y w n y c h ant ynomii powieści.

Powróćmy teraz do poruszonej na p oczątku n i n i ejszego rozdziału c- pozycji KULTURA - NIEKULTURA, w ramach której nastąpiło prze c i w s t a ­ wienie gawędy gatunkom literackim skupionym wokół takich pojęć, jak autobiografia i pamiętnik. Spróbujmy obecnie z a o p a t r z y ć te terminy w szerszy i bardziej wy c z e r p u ją cy komentarz.

Podstawowe cache charakteryzujące pamiętnik i autobiografię Jest narracja w pierwszej osobie, przy czyn od razu w celu usunięcia n«- kładajęcych się na ten obraz sytuacji granicznych (powieść stylizowa­

na na pamiętnik, pamiętnik fikcyjny itp.) trzeba zaznaczyć, że dla niezależności istnienia pamiętnika i autobiografii niezbędne Jest ta­

kie ich obudowanie odpowiednim aparatem informacyjnym, by czytelnik nie miał wetpliwości, iż osoba narratora jest i s t o t n i e oso­

bę autora.

Za elementarnym faktem manifeetujęcym eię- użyciem zaimka “J a ” stoi w istocie pryncypium etyczne; oznacza to, że narracja w pierw­

szej osobie n i e J e s t z a b i e g i e m s t y l i s t y ­ c z n y m , ale zasadza się znacznie głębiej - ma stanowić gwa?>

rancję prawdy relacjonowanych faktów. Pasek osiega to przez gęste o- perowanie łatwo sprawdzalnymi datami bitew, sejmów i mniej donios­

łych wydarzeń historycznych, ale nie tylko. Na przykład w zapisach z 1660 roku dodatkowym wyznacznikiem "styczności" zwiezku narratora z autorem staje się próby Paska zmierzajece do weryfikacji i uzupełnie­

nia (w celu większej prawdziwości obrazu) poprzednio z rejla с Jonowa­

nych wydarzeń.

" Z a p o m n i a ł e m t e g o n a p i s a ć fpodkr. -E . s J , że mnie pod Mohilowem stojęc napadł byt kłopot, podobny owemu kozieradzkiemu, w ten sposób."80

Ovo uprzytomnienie sobie słabości własnej pamięci, będącej głów­

nym żywiołem ontologicznym pamiętnika i autobiografii, a zwłaszcza nagła próba uzupełnienia wynikłych luk jest sygnałem wysiłków auto­

ra zmierzającego do maksymalnie pełnej realizacji "etyczności" swego przekazu. Zdanie Paskowe oznacza tyle co wyznanie: być może nie pa­

miętam wszystkiego, ale robię wszystko, by uczynić moje pamięć

peł-niejszę, notowane przeze nnie zdania sę przednioten nieustannej we­

ryfikacji, zaś nieuchronne luki 6$ efektem nie nojej nieetyczności względem czytelnika, lecz procesu fizjologicznego, Jakim Jest zapomi­

nanie.

Autorzy dwóch najgłośniejszych bodaj autobiografii w historii li­

teratury ów. Augustyn i Oan Jakub Rousseau postępuję odmiennie; gwa­

rantem ich etyczności jest sankcja transcendentna wobec człowieka.

Autobiografia staje się spowiedzią, a popędzana jest do działania o- bawę grzechu, jakim jeet zatajenie. I tak otwierejęc “Wyznania" Rous­

seau czytamy:

“Niechaj tręba sędu ostatecznego zabrzmi, kiedy przyjdzie godzina: przybędą z tę księżkę w ręku stanęć przed ob liczem Najwyższego Sędziego. Powiem głośno: oto co czyniłem, co myśla­

łem, czym byłem. Wyznałem dobre i złe równie szczerze. Nie przemilczałem nic złego, nie dodałem nic dobrego, a Jeśli zda­

rzyło mi się uciec do czczej ozdoby, to jedynie wówczas, gdy trzeba było wypełnić lukę ułomnej pamięci. Mogłem wzięć za prawdę to, z czem wiedziałem, te mogło być prawdęj nigdy tego, o czym wiedziałem, te było fałszem."81

Transcendencja Jest sankcję ostatecznę, ponieważ przed jej obli­

czem kłamstwo Jest w zasadzie niemożliwe i bezcelowe. Oednak i tutaj również mowa Jest o pamięci, będęcej głównę przeszkodę w realizacji zamierzenie autobiografa, ja także cechę odróżniajęcę człowieka od Boga, który Jako wieczny i wszechwiedzęcy obywa się bez pamięci. W i ­ dzimy więc, że pamięć scharakteryzowana jako główny żywioł autobio­

grafii stanowi cechę właściwę człowieka, jednak jest przeezkodę w drodze do poczętku, jakę niewętpliwie jest autobiografia, a

częścio-810.0. R o u s s e a u : Wyznania, tłum. T. B o y - Ż e l e ń ­ s k i , t. I, Warszawa b.r.,. s. 33.

g o

wo i pamiętnik . Autobiografia 1 pamiętnik eą nakierowane n a p r z e s z ł o ś ć i pamięć etanowi dla nich tyleż naturalne środo­

wisko, co zasadniczę przeszkodę i ograniczania.

Podstawowym zadaniem autobiografii jest relacjonowanie przeszłych wydarzeń z określonego punktu znajdującego się przecież w teraźniej­

szości. Ów rozziew czasowy jest bezwzględnie przyczynę trudności v- utrzymaniu “styczności" zwięzku narratora i autora, gdyż odległe w y ­ darzenia sprzyjają dodawaniu do nich elementów fikcyjnych, będęcych

•i

tworem wyobraźni wspomagającej pamięć. Gdyby pokusić się o sformuło­

wanie praw rządzących autobiografię pierwsza z nich brzmiałoby: in większy dystans czasowy dzieli wydarzenia relacjonowane od punktu, z którego się Je relacjonuje, tym wątpliwsza jest "etyka" leżąca u pod­

staw autobiografii. Zwiększa się również stopień wiary, jaki w y m a g a ­ ny jest od czytelnika, który musi, podobnie jak przy lekturze pow i e ś ­ ci (a więc dzieła będącego z definicji fikcją), zaakceptować przed­

stawianą rzeczywistość i przyjąć ją za autentycznie istniejącą.

Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej,! jeżeli zauważymy, że kierunek przebiegu czasu W autobiografii (e czasami i w pamiętniku) nie jest wyłącznie jednostronny i zmierza również ku przyszłości.

Ra-Q 7

prezentuje ją czytelnik , dla którego wizerunek' autora biografii stanowi Już to pouczenie, już to porównanie. Wyciąganie nauk moral­

U Paska poczucie świadoajości swego czytelnika nie pojawia się zbyt często-Kiedy jednak odbiorca toruje sobie drogę do motywacji pi­

sarskiej Sarmaty dzieje się to w duchu moralnego utylitaryzmu. W cy­

towanych już notach z 1660 roku opis pojedynku, w którym Pasek poz­

wany gromi swego adwersarza, zaopatrzony zostaje w następujęcy komen­

tarz :

"Kto będzie po mnie sukcesorem tej księżki mojej, przestrze­

gam i napominam, żeby się tym moim i wielu inszych temu podob­

nych przykładów budował, żeby nigdy i najlichszego lekce nie po­

ważał, żeby - choćby był mężem najdoświadczońszym - ufajęc si­

łom i męstwu swemu, nigdy okazyjej nie dawał i z pysznym sercem nie chodził na pojedynek; bo niech wie o tym, że go się lada kto nabije. A gdy zaś z pokorę swojej opanować się będzie krzyw­

dy i honoru, wzywajęc na pomoc Boga, zawsze wygra. Na wielu in-szych i sam na siebie doświadczyłem się tego."84

Autobiograf stawia się tu w sytuacji tego, kto - poprzedzając czy­

telnika w czasie (sukcesorzy księżki mojej) - pozwala wycięgać wnios­

ki ze swego postępowania, uczęc właściwego życia. Zarazem staje się więc upostaciowaniem historii w jej najpowszechniejszym rozumieniu:

historia magister vitae. "Pamiętniki" Paska sę tu" przykładem history­

cznego spojrzenia na wydarzenia, zaś relacje czasowe występuję tu w swej najczystszej postaci: oto przeszłe wydarzenia relacjonowane sę przeze mnie piszęcego to po upływie określonego czasu, a czytelnicy stanowię przyszłość, która nie będzie moim udziałem (sukcesja księż­

ki). Nie dojchodżi tu do bezpośredniej konfrontacji autora biografii z czytelnikiem, który może jedynie wyciągać z życia Paska racje mo­

ralne, nigdy nie zostaje postawiony w sytuacji porównania z autorem, w jakiej umieszcza swego hipotetycznego adresata Rousseau. Jego apo­

strofa do Najwyższego Sędziego kończy się następujęcą prośbę:

'Zgromadź dookoła mnie nieprzeliczone liczbę «oich bliź­

nich; niech słuchaJe mej spowiedzi, niech lituje mych nie­

prawości, niech się rumienie za me niedole. Niech każdy z nich kolejno odsłoni serce u stóp swego tronu z równe szczerością; a potem, niechaj Jeden powie cl, jeśli będzie miał czoło: Byłem lepszy od tego człowieka.*8 5

Rousseau stwarza taki hipotetyczny układ między sobą a czytelni­

kiem, w którym ustanowiona zostaje pewna wspólnota przyszłości (ja wśród moich czytelników) służąca moralnej refleksji przez porównanie.

Autobiograf nie plasuje się Już jako historia w sensie linearnym po- stępujecym od przeszłości, w której autor był obecny, przez teraź­

niejszość, w której autor Jest obecny, do przyszłości, w której au­

tor nie będzie obecny. Trzecia faza zostaje zastęplona przez ewoka- cję przyszłości tak odległej, że wspólnej wszystkim. Jest to przysz­

łość służąca nie tyle przeszłości, ile eschatologii.

.Odwołajmy się teraz do naszych doświadczeń z gawędą, której pod­

stawa zdaje się spoczywać nie w "etyczności" związku narratora i au­

tora, który ma ukazać siebie czytelnikowi, a przeciwnie - ma przed­

stawić postać opowiadacza jako kontynuację | znanej osobowości! lub wręcz próbę dodania do niej nowych aspektów. Przypomnijmy początek

"Trans-Atlantyku":

"Odczuwam potrzebę przekazania R o d z i n i e , k r e w ­ n y m i p r z y j a c i o ł o m m o i m [podkr. - ES] te­

go oto początku przygód moich

Fragment ten skomentowano w rozdziale "Problemy stylizacji w Trans-Atlantyku" z punktu widzenia medium przekazu, teraz należy zwró­

cić nań uwagę jako na stwierdzenie relacji między autorem o odbiorcą.

Autor skierowuje swe opowiadanie do Rodziny, krewnych i przyjaciół.

ОП

zatem nie do kręgu ludzi, dla których on san etanowi jednostkę nie­

znaną, wymagającą obnażania i spowiedzi. Zawężenie sfery adresata do najbliższych osób wpływa nie tylko na sposób przekazu, ale także za­

sadniczo kształtuje treść komunikatu. Najbardziej spokrewnieni (fak­

tem drugorzędnym pozostaje to, czy pokrewieństwo to jest faktyczne, czy tylko ’duchowe") znają Już postać opowiadacza na tyle, by nie o- czekiwać żadnych rewelacji mających zmienić jego obraz w ich oczach.

Zajdaniem gawędy jest więc nadanie rangi bezwzględnej prawdziwości po­

staci autora. Jego konfrontowanie z czytelnikiem - słuchaczem, któ­

ry - jak w przypadku autobiografii - ma się z nim porównać, lub wy ­ ciągnąć wnioski natury moralnej. 3ak Gombrowicz przemawia do rodziny i przyjaciół, tak tradycyjny gawędziarz szlachecki "gada" do - odwo­

łajmy się ponownie do Zofii Szmydtowej - "grona znajomych, sąsiadów"

a więc do doskonale go znającej grupy nieformalnej, wobec której- je­

go zadaniem nie jeat przedstawić się, lecz jedynie podtrzymać znany im Już obraz swej osobowości, lub też nawet ubarwić go nowymi, wymy­

ślonymi elementami.

Pozwalając sobie na pewne uproszczenie możemy stwierdzić, że gdy fundament autobiografii stanowi zasada styczności mierzona zbieżnoś­

cią autora i narratora, analogiczną rolę w przypadku gawędy' odgrywa pryncypium ewokowania z a b a w y ( w najszerszym rozumieniu tego terminu), w którym wskazana jest daleko idąca dowolność w stosowaniu kryterium prawdy i szczerości. Współaiegnia z tym zmiana adresata:

anonimowi Paskowi "sukcesorzy" i "nisprzeliczona liczba! bliźnich”

Rousseau zamienieni zostają na przyjaciół i krewnych. Naszą diagnozę podstaw gawędy zdaje się potwierdzać sam Gombrowicz, który tak w swych "Dziennikach" szkicuje genezę "Trans-Atlantyku":

“Razu pewnego, gdy wracałem w nocy z Caballito na piechotę, zacząłem s i ę b a w i ć Qpodkr. - E.S.J , układając sobie wspomnienia z pierwszych dni pobytu w Buenos Aires ne wzór ja­

kiegoś Grand Guignolu, a zarazem, mocą swej przeszłości,

poczu-łeai się anachroniczny, udrapowany w stylu antyczny*, uwikłany w jakiś sklerotyzm, nieomal pradawny - i to tak «nie u c i e ­ s z y ł o (e s), iż przystąpiłem zaraz do pisania czegoś,co ola­

ło być moim prapradewnytn pamiętnikiem z owego czaeu С» • napo­

częty utwór wymknął nl się, zaczął się san pisać: to, co obmyś­

liłem Jako kronikę pierwszych moich poczynań po wylądowaniu przeobraziło się psin swęden * d z i w a c z n y opo­

wieść o Polakach £.. Q c u d a c t w o i d z i w a c t w o w y s s a n e z p a l c a , u t k a n e z d z i e s i ę ­ c i u t y s i ę c y p o d n i e c e ń , d z i e ł o f a n ­ t a s t y c z n e . * [podkr. - E.S.J®6

Podobnie - jako żart, a nawet podstęp literacki wobec g r u p y zna­

jomych - przedstawia genezę "Pamiątek Soplicy" san Henryk Rzewuski:

'W r. 1830, znajdując się w Rzynie, zbliżyłen się do kilku rodaków uczonych, znajdujących eię w tenże nieście i otworzy­

łem z nini towarzyskie stosunki. Pokój, w którym świat zostawał, a którego przerwy nic zwiaetować nie mogło, dozwalał nam swobod­

nie oddawać się naukom. Ułożyliśmy między sobą w bibliotece wa­

tykańskiej, dawnej polskiej szukać pamiątki. Przyszła ml naten­

czas myśl żartobliwa podkraść się pod styl staroświecki, by kit ka obrazów, świeżo utworzonych, napisać dla rozrywki towarzyst­

wa, Jako wypis ze starego rękopisu. Uczeni rodacy łatwo poznali eię na żarcie."87

W związku z tym pozostaje także rezygnacja ze ściśle przestrze­

ganej w autobiografii, a zwłaszcza w paniętniku, linearności rozwoju wydarzeń i chronologicznej logiki ich następstw. Gawęda błąka się po wydarzeniach, gdyż jej zadaniem nie jest objawienie za ich pośredni­

ctwem postaci autora - narratora, lecz takie skonstruowanie anegdoty,

86W. G o m b r o w i c z : Dziennik (1957-1961) ..., s. 18.

8 7 "Tygodnik Petersburski* 1840, nr 75. cyt. za Z. S z w e y k o w ­ s k i : Wstęp..., s. XV, V.

by ze sprawcy «wydarzeń zmienić eię w Ich uczestnika. Rousseau śledzi wydarzenia» by ukazać własną w nich rolę. Rzewuski notuje 1 hlstorle[

zajazdów i podróży, by ukazać siebie Jako ich uczestnika. Nie mamy tu do czynienia z autorefleksją, a ze sprawozdaniem zbudowanym tak, by nie rozczarowało tych, którzy znają postać Jego bohatera. Zauważa tojSzweykowski w komentarzu do 'Pamiątek jSeweryna Soplicy*, gdzie krytykuje wycinkowość i fragmentaryczność formy książki Rzewuskiego, który nie zachowuje i *ani porządku chronologicznego, ani żadnej lo­

giki w układzie poszczególnych opowiadań, których kolejność Jeet naj-zupełniej przypadkowe* .86

Linearności autobiografii i pamiętnika przeciwstawia się fragmen­

taryczność gawędy, której potwierdzeniem dodatkowym Jest stosowanie powtórzenia Jako Jednego z naczelnych środków gawędowych. Posługując się estetyką Bally'ego wykazaliśmy już jak powtarzanie współtworzy nieciągłą przestrzeń gawędy, teraz dodajmy, że nieciągłość owa doty­

czy także postaci narratora i autora, których zbieżność może ulec za­

chwianiu, powodując osłabienie wiary odbiorcy w prawdziwość relacjo­

nowanych wydarzeń. Ciągłość owa zachowana zostaje w autobiografii, gdyż mimo upływu lat autor zapisujący minione fakty oświatla je z jednego obecnego punktu widzenia, współtworząc w ten sposób podwaliny związku między nim a narratorem, który przekonuje nas w ostatecznoś­

ci, że są oni w istocie jedną i;tą samą osobą.

Autobiografia Jest więc domeną trzech czasów przebiegających line­

arnie (mimo pewnej modyfikacji tego stanu rzeczy w "Wyznaniach" Rous­

seau, modyfikacji, zaznaczmy, spowodowanej stworzeniem sytuacji jak­

by paragawędowej - oto autobiograf siedzi wśród swych słuchaczy, opo­

wiadając im swe dzieje i), gawęda zaś toczy się głównie w teraźniej-.

88H. R z e w u s k i : op. cit., s. xviii. Por. także spostrze­

żenia na ten tem8t K. B a r t o s z y ń s k i e g o w pracy: 0 a- morfizmie gawędy. Uwagi na marginesie Pamiętnika Soplicy, Cw fj Prace o literaturze i teatrze ofiarowane Zygmuntowi Szweykowskiemu, Wroc­

ław - Warszawa - Kraków 1966, s. 91-116.

szóści, a Jeżeli jej przedmiotem są wydarzenia przeszłe, to nie pod­

daje ich ona reinterpretacji, Jak to “chcąc niechcąc” czyni autobio­

grafia, lecz stwarza Je na nowo w teraźniejszości (widoczne to jest na poziomie języka w czasie teraźniejszym, jakim chętnie posługu­

ję się gawędziarze, wprowadzając kwestie wypowiadane przez postacie uczestniczęce w minionych zdarzeniach) .QQ

Gdy autobiografia wynika niejako z rozbieżności czasowych i toż­

samościowych (/"ja" piszący dziś z całę pewnościę różni się od "je*

doświadczajęcego określonych wydarzeń w przeszłości), którym zo6taje narzucona pewna forma ujednolicająca chronologię poprzez linea rnoś ć przepływu czasu i psychologię przez ujednolicajęcy punkt spojrzenia na przyszłość z teraźniejszości, gawęda pozostaje gatunkiem neleźę- cym do teraźniejszości lub przeszłością uobecnionę. Żywiołem au to b i o ­ grafii Jest pamięć, gawędy - stwarzanie.

Operując kategoriami mitologicznymi, nożna przypisać autobiogra­

fii próbę poważenia się na uładzenie chaosu reprezentowanego przez przeszłość za pomocą narzucenia nań siatki znaczeń teraźniejszości.

Autobiografia sprawia, że - jak pisze Mircea Eliade - 'wydarzenie mir

90 *

tyczne stawało się znów teraźniejsze* . Gawęda natomiast ; to jakby wysiłek zmierzający do złapania i utrwalenia teraźniejszości, przy czym jest to “teraźniejszość wieczysta" (termin Eliadego91) , ponawia­

jąca się z chwilę podjęcia przerwanej gawędy. Właśnie owa wieczność

‘teraz’ umożliwia dowolne manipulowanie w gawędź e rozmaitymi ułamka­

mi i fragmentami ‘wczoraj*. Deszcze raz powraca nam tu p o w t a ­ r z a n i e jako cecha naczelna gawędy. Marian taciejewski pisze:

A n a l i z u j ą c n a r r a c j ę g a w ędy 3.Ch. Paska, 0. Mey e n pisze:

podczas gdy w n a r r a c j i Paska przew aża na sgół czas p r z e s z ł y repliki dia l og ó w przesu wan e sę za pomocą w p r o w a d z a j ą c e g o Je or zeczenia prawie zawsze w czas t e r a ż n i e j s z у." 3. M a y- e n: op. cit., s. 120,

QO'M. E l i a d e : Sacrur, mit, historie, . tłun. A. T a t a r ­ k i e w i c z , Warsze.va 1974, s. 93.

91Do p o d ob n y c h w n i o s k ó w do chodzi M, M a c i e j e w s k i : Poety­

ka - gatunek - obraz. Y.arszawa 1977, s . 63.

" С» • • 3 *>imika ironicznych przedrzeźnień odciśnięta w słowie najefek­

tywniej objawie się przez konstytutywny dla gawędy chwyt przytoczeń, i to przytoczeń z w i e l o k r o t n i o n y c h ” .92

Owe zwielokrotnienia obecne nie tylko na poziomie leksykalnym, ale i fonemicznym i składniowym sę jednak także uchwyceniem pewnej poza- czasowości gawędy, która - jak to zostało już wykazane - jest gatun­

kiem nie obawiającym się przeniesienia przeszłości do teraźniejszoś­

ci, nie biernego przypomnienia sobie wydarzeń, ale czynnego ich oder­

wania, powtórzenia w momencie "teraz".

Gdy autobiografia Jest poszukiwaniem czasu utraconego, gawęda jest jego odnalezieniem. Właśnie gawęda, gdyż Jej brak obaw przed nadmier­

nym czasem, powtarzaniem zbliża ją do samego życia, będącego w uję­

ciu psychoanalitycznym instynktownym przymusem do powtarzania. W wej znakomitej rozprawie o psychoanalitycznym znaczeniu historii Norman 0. Brown pisze: "Represja przekształca bezczasowy, instynktow­

ny przymus tak, że powtarza się on w posuwającej się naprzód dialek- tyce neurozy, jaką jest historiaj historia Jest posuwającym się ciąg.

le poszukiwaniem utreconego czasu, przy czym przymus powtarzania sta- m w i gwarację historycznego prawa pojawiania się tego, co poprzednio uległo stłumieniu."93 [4łum. - E.S.J

Treścią powtarzania w gawędzie jest przeszłość i ona przydaje jej sankcję niemal religijną. Pozostaje bez zasadniczego znaczenia, czy przeszłość owa jest świadectwem wydarzeń obejmujących sobą tylko jed­

nostkę, czy też tyczy się przeszłości narodowej. Oak pisze Szweykow­

ski ważna była "świadomość tkwiąca w umysłach, że świat dawny był in­

ski ważna była "świadomość tkwiąca w umysłach, że świat dawny był in­