• Nie Znaleziono Wyników

Daria Pyrzanowska

Bajka dla dziecka,

które oczekuje narodzin młodszego rodzeństwa

Nowa rola myszki Pipi

Mała myszka Pipi mieszkała w swoim domku razem z mamą i tatą. Zawsze, gdy tylko chciała, mogła się pobawić z którymś z rodziców. Nie musiała się nimi z nikim dzielić. Miała swój pokój i dużo zabawek, a bawiła się nimi tylko ona. Pewnego dnia mama powiedziała Pipi, że będzie miała malutkiego braciszka albo siostrzyczkę. Pipi na początku nie wiedziała, kto to jest: braciszek albo siostrzyczka. Tata wyjaśnił jej, że w domu za parę miesięcy pojawi się malutka myszka. Pipi nie spodobał się ten pomysł. „Pewnie będzie chciała ta mała myszka, spać w moim łóżku i bawić się moimi zabawkami. I rodzice pewnie już nie będą mieli dla mnie czasu” – pomyślała sobie.

– Nie ma mowy! — powiedziała głośno.

Dni mijały, a wszyscy w domu coraz więcej rozmawiali o maleństwie, które miało się wkrótce pojawić na świecie. Pipi była strasznie smutna. Nie chciała ani braciszka, ani siostrzyczki. Smutek Pipi zauważyła mama.

— To, że w domu pojawi się malutka myszka, to wcale nie oznacza, że ty, Pipi, przestaniesz być dla nas ważna. Będziemy cię nadal tak samo mocno kochać. A jak mała myszka urośnie, to będziesz miała się z kim bawić. Powiem ci też, że to bardzo ważna rola, być starszą siostrą. Bardzo bym chciała, żebyś mi pomagała w opiece nad maleństwem — powiedziała mama, przytuliła mocno Pipi do siebie i pocałowała w policzek.

Od tej chwili Pipi często przytulała się do dużego brzucha mamy, głaskała go i całowała. Śpiewała też braciszkowi albo siostrzyczce piosenki i opowiadała, co spotkało ją w przedszkolu.

Pewnego dnia Pipi, wraz z rodzicami, wybrała się do dużego sklepu, żeby kupić parę rzeczy dla małej myszki. Pipi sama wybrała różowy kocyk, kilka zabawek, pieluszki, smoczek i butelkę. Dla siebie wybrała kubek w takim samym kolorze.

Dominika i Karolinka

W końcu nastał dzień, w którym nowy lokator pojawił się w domu. Tego ranka Pipi wstała wyjątkowo wcześnie. W domu było cicho, postanowiła pójść do sypialni rodziców. Gdy tam weszła, zobaczyła, że na łóżku coś leży. Podeszła bliżej i dostrzegła malutką myszkę zawiniętą w ten sam różowy kocyk, który kilka tygodni temu kupiła razem z rodzicami w sklepie.

— To twoja siostrzyczka — powiedział z dumą tata — Pomożesz nam wybrać imię dla niej? — zapytał.

To było trudne zadanie dla Pipi, ponieważ nie miała żadnego fajnego pomysłu. Razem z rodzicami długo myślała nad tym, jakie imię będzie nosić jej siostrzyczka. Wreszcie Pipi wykrzyknęła:

— Wiem! Nazwiemy ją Kiki.

Tacie i mamie propozycja Pipi bardzo się spodobała.

Pipi od razu pokochała Kiki. W swoim łóżku położyła drugą poduszkę i spytała mamę, czy Kiki może z nią spać. Mama wyjaśniła starszej córce, że Kiki jest jeszcze za mała i jeszcze jakiś czas będzie spała w swoim łóżeczku. Starsza córeczka chętnie pomagała mamie w opiece nad siostrą. Podawała puder, smarowała ją kremem, wyrzucała zużyte pieluszki do kosza, czesała jej włoski. A gdy razem z mamą, tatą i małą Kiki szła na spacer, nikomu nie pozwalała prowadzić wózka. Gdy Pipi bawiła się z młodszą siostrzyczką, ta nagle uśmiechnęła się do niej uroczo. Wtedy Pipi pomyślała: „Jak to cudownie być starszą siostrą! Nie mogę się doczekać, kiedy Kiki urośnie, będziemy miały tyle wspólnych tematów. Będziemy najlepszymi przyjaciółkami.” Przytuliła siostrę i ucałowała.

Joanna Matysiewicz

Bajka dla dziecka,

które jest zazdrosne o swoje młodsze rodzeństwo

O Króliczku – Zazdrośniczku

W purpurowym lesie, gdzie zawsze śpiew ptaków radość mieszkańcom niesie, nieopodal strumyka, mieszkała mała rodzinka królicza. Mamusia i tatuś Królikowie bardzo się kochali, mieli dwoje króliczków, którzy byli jeszcze mali. Jeden z nich miał na imię Maurycy i był on starszy. Niektórzy nazywali go króliczkiem – Zazdrośniczkiem, bo od kiedy pojawił się jego młodszy braciszek – Kacperek, Maurycy zrobił się o niego bardzo zazdrosny i... niegrzeczny. Dokuczał swojemu braciszkowi, zabierał mu zabawki, śmiał się z niego, mimo iż Kacperek był o wiele młodszy i nic złego mu nie robił. Mamusia i tatuś Królikowie nie rozumieli, dlaczego Maurycy tak się

zachowuje. W końcu zawsze był bardzo grzecznym króliczkiem i nigdy nie musieli go uspokajać. Pewnego razu, kiedy Kacperek bawił się koło domu, podszedł do niego Maurycy i chcąc mu dokuczyć, zabrał mu zabawki, schował je wysoko na drzewie, tak, aby Kacperek nie mógł ich dosięgnąć.

Dawid i Rafał

Całą tę sytuację akurat spostrzegła mamusia, która wieszała w pobliżu pranie. Powiedziała o tym tatusiowi i razem zdecydowali ukarać synka. Zabronili mu przez tydzień oglądać ,,Króliczych Opowieści”, które były ulubioną bajką Maurycego. To już było dla Króliczka – Zazdrośniczka całkowitą tragedią.

,,Nie dość, że rodzice bardziej kochają Kacpra, to jeszcze wyznaczają mi za to jakieś kary” — pomyślał. Smutny i przygnębiony Maurycy postanowił więc uciec z domu. Czuł się niepotrzebny nikomu.

W nocy, gdy cała rodzinka spała, króliczek Maurycy, wymknął się z domu. Szedł, szedł i szedł, aż nagle zobaczył niedźwiadka siedzącego obok drzewa, który zawołał króliczka i machał do niego ręką. Początkowo Maurycy przestraszył się, ale potem udał się w jego stronę. Niedźwiadek zapytał, co on sam robi o tej porze w lesie. Wtedy Maurycy opowiedział mu całą historię. Niedźwiadek wysłuchał spokojnie króliczka, a na koniec powiedział mu:

— Drogi przyjacielu. Twój braciszek jest młodszy od ciebie, dlatego rodzice poświęcają mu tyle samo czasu, co tobie kiedyś, gdy byłeś w jego wieku. Teraz jesteś już starszy i powinieneś to zrozumieć. Oni kochają cię cały czas — Maurycy słysząc to, położył się obok niedźwiadka i zaczął myśleć o tym, jak brzydko się zachowywał wobec braciszka. Było mu przykro. Zmęczony tym wszystkim zasnął.

Następnego dnia obudził się w lesie, jednak obok nie było już niedźwiadka. W oddali zauważył mamusię i tatusia Królików oraz braciszka, którzy biegli do niego zmartwieni. Maurycy rzucił się rodzicom na szyję i powiedział, że już nigdy więcej nie będzie zazdrosny o Kacperka. Na to mamusia odpowiedziała mu:— Oj, ty nasz Króliczku — Zazdrośniczku. Przecież wiesz, że bardzo cię kochamy!

Wszyscy zadowoleni i szczęśliwi przytulili się do siebie, a Maurycy objął swojego młodszego braciszka i szepnął mu do ucha:

— Przepraszam, Kacperku.

Bartosz Romelczyk

Bajka dla dziecka, które jest samolubne

Bajka o dzieciach, które nie umiały się dzielić

Pewnego zimowego wieczoru, kiedy śnieg skrzypiał pod butami przechodniów, a dzieci wraz ze swoimi rodzicami powracały ze świątecznych zakupów, wydarzyło się coś niesamowitego.

Tę pełną magii historię opowiedział mi kiedyś mój dziadek, który choć był jednym z wielkich niedowiarków oraz człowiekiem, zdałoby się niewierzącym w magię, brzmiał tamtego czasu bardzo przekonująco, bo i on był pochłonięty magią świąt, w czasie których – jak twierdził – wszystko się może wydarzyć...

W jednym z domów zamieszkiwali rodzice, którzy nie byli bogaci, lecz cieszyli się z tego, co posiadali – trójki wspaniałych dzieci. Starali się je wychować na porządnych i wartościowych ludzi. Wychowawczy wysiłek rodziców nie szedł jednak w parze z zachowaniem dzieci, które kłóciły się o wielkiego pluszowego misia tak bardzo, że biedny miś nie pozostał w jednym kawałku, lecz w trzech. Podobnie było z klockami, z których nikt nie miał pożytku, bo rodzeństwo nie potrafiło porozumieć się co do budowli, jaką będzie budować. Najstarszy chłopiec, Maciuś, chciał budować zamek, Adaś – coś, co przypominało wielką koparkę, a Anetka – ogromny domek dla lalek.

Choć sprawa wydawałaby się bardzo prosta do rozwiązania, problemem był jednak upór całej trójki rodzeństwa.

Rodzice często starali się przemówić dzieciom do rozsądku, tłumaczyli że to Maciuś – jako najstarszy – powinien ustąpić najmłodszym, bo tak przecież nie wypada wyrywać jednej zabawki z rąk sześcioletniej siostrzyczki. Lecz wszystko na marne: Maciuś nie potrafił odmówić sobie odebrania kilku klocków siostrze, żeby dobudować dodatkowy loch do swojego zamku. Adaś także nie był lepszy: potrafił zniszczyć Maciusiowi całą budowlę w momencie, kiedy ten układał ostatni klocek kończący mury obronne. Jedynie biedna Anetka reagowała płaczem, nie mogąc nic poradzić na tę sytuację.

— Tej wigilijnej nocy wszystko się może wydarzyć — mówił donośnym głosem tata do swojej trójki dzieci.

— Co takiego, tato? — odparła najmniejsza z trójki rodzeństwa, lecz nad wyraz wygadana jak na swój wiek, Anetka.

— Otóż to — odparł tata — że tej wigilijnej nocy Mikołaj patrzy przez okna naszych domów na dzieci, czy są grzeczne i taką miarą mierzy prezenty, które ma dla was w wielkim mikołajowym worku, a także to, czy się nie kłócicie i potraficie bawić się razem, jak na rodzeństwo przystało.

– Juhuuuu! — odparła cała trójka, nie mogąc doczekać się wizyty wyczekiwanego przez cały rok Mikołaja i związanego z nim prezentów.

— Wielkie mi coś — odparł Maciuś po chwili zastanowienia, który najprawdopodobniej nie wierzył w magię świąt.

— Nie bredź, Maciek — powiedział Adaś — Przecież Mikołaj patrzy i przez ciebie nie dostaniemy prezentów!

— No, tak! — skomentował Maciuś — ale jaką mamy pewność, czy Mikołaj naprawdę na nas patrzy?

— A taką to — odparł ojciec — że każdego wieczora jaśniejąca gwiazda na niebie obserwuje nas wszystkich i opowiada Mikołajowi, które z dzieci zasługuje na najlepsze prezenty. Gwiazdy wiedzą wszystko i wszędzie spoglądają swoim wielkim okiem.

— Pfff! Zobaczymy! — powiedział Maciuś, który w tym samym momencie wyrwał siostrzyczce jej jedyną lalkę, aby rzucić na pożarcie smokowi w swoim nieukończonym zamku.

Rozmowę całej czwórki przerwała mama, która spokojnym głosem zawołała wszystkich na kolację.

— Gdzie te prezenty? No, gdzie? Gdzie? — marudziła cała trójka, obchodząc choinkę wkoło, jakby w przeszukiwaniu w jej gałęziach ukrytych prezentów.

— Mam pomysł! — wykrzyknął Adaś — będziemy dzisiaj spać pod choinką, żeby złapać Mikołaja, kiedy podkłada nam prezenty.

Usłyszawszy to, ojciec odrzekł:

— O, nie! Moje bąble! Dzisiaj śpicie w swoich łóżkach. Nie chcecie chyba, żeby Mikołaj się o was przewrócił i wyrządził sobie lub wam krzywdę?

Dzieci z niechęcią powłóczyły nogami w stronę łóżek, które wydawały się wtedy największą karą. Magia świąt zaczęła działać w momencie, kiedy wszystkie dzieci zaczęły śnić o wielkich misiach, przytulankach i górze słodyczy.

Mikołaj – jak zawsze o tej porze roku – wszedł przez okno, gdyż nie chciał ubrudzić swojego czerwonego ubranka przechodząc przez komin, który wydawał mu się coraz ciaśniejszy z roku na rok. Popatrzył na gwiazdę i w jednej chwili wiedział, co ma ofiarować całej trójce. Podłożył prezenty pod choinką, uraczył się ciasteczkami zostawionymi przez Anetkę i przechodząc ponownie przez okno, wsiadł w zaśnieżone sanie wiedzione przez renifery, aby pognać do innych dzieci w miasteczku.

Rankiem, gdy tylko Maciuś otworzył powieki, rozgorzały śmiechy i krzyki. Cała trójka w poszukiwaniu skarpetek pobiegła po pokoju, w którym ustawiona była choinka. I ku ich zdziwieniu, pod choinką były trzy prezenty szczelnie zapakowane w mikołajowy papier. Dzieci rzuciły się chyżo do ich odpakowywania, lecz co to? … Maciuś jako pierwszy wyraził swój sprzeciw, gdyż po odpakowaniu swojego prezentu stwierdził:

— Dostałem kawałek patyka! Też mi coś!

Tata, który wraz z mamą obserwował wielkie odpakowywanie prezentów wiedział, o co chodzi i rozumiał zamiary Mikołaja, lecz dzieci jeszcze nie. Adaś, z miną jakby połknął kawałek kwaśnej cytryny, wykrzyczał, że i on nie dostał nic specjalnego w tym roku, tylko kawałek sznurka.

— To jakaś pomyłka! Mikołaj musiał się pomylić — stwierdziła zrezygnowana Anetka, która dostała równo poprzycinane patyki z piórkami na ich końcach — To wygląda na ogon kaczuszki — powiedziała Anetka, która, jak się wydawało, najbardziej cieszyła się ze swojego prezentu, chyba dlatego, że najbardziej przypominał jej koślawą, komiczną kaczkę.

Karolinka i Dominika

— Zaczekajcie… tu jest jakaś kartka — wykrzyknął Maciuś, który rzucił się na nią niczym lew, nie dając popatrzeć nawet na kartkę reszcie rodzeństwa i prawdopodobnie biegałby z mikołajową kartką po pokoju przez cały dzień, gdyby nie fakt, że nie umiał jeszcze płynnie czytać i musiał o pomoc poprosić tatę.

„Wspaniała zabawa to super sprawa! Połączcie patyczki i nitki dwie, a wyjdzie zabawa, bo to wystrzałowa sprawa.” Podpisane: Mikołaj.

— To jest rebus. Jeśli go rozwiążecie będziecie mieli upragnioną zabawę — powiedział ojciec.

— Pffff, też mi coś, prezent-rebus, ale prezent! — oburzył się Maciuś. Adaś wydawał się bardziej zaciekawiony tajemnicą, która wynikała z otrzymanych prezentów, malutka Anetka cieszyła się początkowo – w jej wyobrażeniu

– kaczką, jednak po chwili i to jej się znudziło i postanowiła rozwiązać zagadkę wraz z braćmi.

— Już dobrze, dobrze! — odparł Maciuś — Pomogę wam, ale nie marudźcie już tak. A więc, co mamy zrobić?

— Połączcie patyczki i nitki dwie, a wyjdzie zabawa, bo to jest wystrzałowa sprawa — Adaś jako jedyny, który zapamiętał zagadkę, powtórzył ją na głos.

— Hmm, ciężka sprawa! Tato! — zawołał Adaś — możesz nam pomóc? Tata krzątał się po kuchni, pomagając mamie w śniadaniu, śmiejąc się jedynie w duszy z dzieci, które próbowały rozwiązać zagadkę, do czego może służyć im nowy prezent.

— Oczywiście — odparł tato — pomogę wam, ale pod jednym warunkiem. Otóż, powiem wam, co to takiego i do czego służy, ale będziecie pracować wspólnie, żeby ten prezent złożyć. Prezentem jest łuk, który służy do strzelania, dlatego jest wystrzałowy. Trzeba połączyć półokrągły patyk ze sznurkiem, oraz mocno naciągnąć sznurek. „Kaczuszki” Anetki to strzały. Nimi będziecie strzelać do tarczy, którą mamy jeszcze po dziadku. Pamiętacie?

— Taaaak! — wykrzyknęła cała trójka, biorąc się do pracy, aby tata jak najszybciej nauczył ich strzelać z łuku.

Maciuś naginał półokrągły patyk, gdy w tym samym czasie Adaś zawiązywał na obu końcach patyka sznurek tak mocno, żeby nie spadł, kiedy będą z niego strzelać. Anetka również pomagała, jak umiała, wyjęła swoje „kaczuszki” z prezentowej paczki i podawała je braciom bez obawy, że któryś z nich je zabierze i będzie robić jej na złość.

— Tatooooo! — wszyscy zaczęli drzeć się wniebogłosy, jakby stało się coś nieoczekiwanego.

Otóż, stało się! Dzieci, dzięki temu, że zaczęły pracować wspólnie, złożyły coś, co śmiało można było nazwać łukiem i miało zapewnić im wspaniałą zabawę. Stworzyły łuk, który był ich wspólnym sukcesem, ponieważ razem pracowały.

Teraz wszyscy pobiegli do kuchni i poprosić tatę o to, aby nauczył ich, jak się strzela z łuku. Dla taty była to taka sama, a może nawet i większa frajda, że mógł bawić się ze wszystkimi dziećmi, strzelając do drewnianej dziadkowej

tarczy. Mama również dołączyła się do zabawy i wszyscy na zmianę strzelali do tarczy, zdobywając jej środek.

Amanda i Jessica

Od tamtej pory rodzeństwo wiedziało, że dzielenie się prowadzi do zabawy i razem budowali zamki, w których było miejsce dla lalki Anetki i koparki Adasia. Mikołaj spoglądał na nich przez okno – tym razem przychylnym okiem – wiedząc, że nauczył czegoś niesfornych niegdyś urwisów, którym postanowił ofiarować w przyszłym roku wspaniałe prezenty.

Anna Wieczorek

Bajka dla dziecka,

które boi się, kiedy rodzice wychodzą z domu

Zaczarowany zegarek

Dawno temu żyła sobie dziewczynka o imieniu Zuzia. Była bardzo szczęśliwym dzieckiem, miała dużo koleżanek, które często przychodziły do jej domu, żeby wspólnie bawić się ślicznymi porcelanowymi lalkami. A Zuzia miała dość dużą kolekcję lal. Rodzice nie ukrywali dumy, jaka ich przepełniała za każdym razem, gdy spoglądali na córeczkę. Tak mądrego, radosnego i towarzyskiego dziecka nie było w całym sąsiedztwie. Wydawało się, że nic nie może zepsuć tak sielankowego życia.

Zuzia miała sześć lat, więc rodzice zdecydowali, że nie będzie problemu, jeśli mama wróci do pracy. Pod nieobecność rodziców Zuzią miała się opiekować sąsiadka, która była doświadczoną nianią. Dziewczynka zadziwiająco spokojnie przyjęła wiadomość o powrocie mamy do pracy.

Kiedy nadszedł wielki dzień i mama, po wcześniejszym ucałowaniu córeczki, zaczęła iść w kierunku drzwi, stało się coś nieoczekiwanego. Zuzia rzuciła się na podłogę i trzymając mamę za spódnicę błagała przez łzy, żeby jej nie zostawiała. Nie pomogły zapewnienia, że mama niedługo wróci, że wspaniale będzie się bawiła z opiekunką i nawet nie zauważy, gdy mama będzie znów w domu. Nic nie dało się zrobić! Mama musiała zostać, tuląc i uspokajając Zuzię.

Wieczorem tata wrócił do domu i zdziwił się, bo spostrzegł, że Zuzia nie odstępuje mamy na krok. Dziewczynka stała przy niej, gdy otwierała drzwi, witając męża, kiedy robiła w kuchni kolację, a także później, gdy składała pranie w sypialni. Dopiero, kiedy mama była już w szlafroku, Zuzia spokojnie poszła do łazienki się umyć i założyć piżamkę.

Z samego rana Zuzia niespokojnie czekała, aż mama wyjdzie z sypialni, obmyślając, co zrobi, jeśli wczorajsza sytuacja się powtórzy. Była bardzo zaskoczona, kiedy mama wyszła i zaproponowała, że zabierze Zuzię na zakupy.

Pojechały razem do sklepu, który Zuzia uwielbiała, ponieważ były tam najwspanialsze zabawki. Dziewczynka mogła sobie wybrać porcelanową lalkę do swojej kolekcji, którą systematycznie uzupełniała nowymi egzemplarzami. Kiedy wróciły do domu, mama miała jeszcze jedną niespodziankę. Zuzia spostrzegła kolorową torbę, z której mama wyciągnęła piękny, duży zegarek, koloru czerwonego. Błyszczał on prawie tak bardzo, jak oczka Zuzi, kiedy zobaczyła to piękne dzieło sztuki.

Mama zaproponowała zabawę, która miała polegać na tym, że wspólnie nastawią zegarek i wyjdą do ogrodu zbierać kwiaty. Po usłyszeniu dzwonka, miały jak najszybciej przybiec do salonu, a osoba, która w tym czasie nazbiera więcej kwiatów, wygra pyszną czekoladę.

Dla Zuzi było to wymarzone popołudnie: zabawa z mamą, zbieranie kwiatów, na koniec pyszna czekolada, którą Zuzia i tak zje. Nawet jeśli wygra mama, kawałek tego pysznego smakołyku przypadnie dziewczynce w udziale.

Zadzwonił dzwonek, Zuzia zaczęła się rozglądać, ale mamy nie było, jak najszybciej zaczęła biec w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Pamiętała, że tak się umówiły – spotkają się w salonie, kiedy tylko zegarek zadzwoni. Zuzia wbiegła przez taras do salonu, a mama już na nią czekała, z dumą trzymając pokaźny bukiet kwiatów. Kamień spadł z serca Zuzi, uśmiechnęła się i ucałowała mamę. Wspólnie zaczęły liczyć kwiaty i okazało się, że przewagą jednego kwiatka, wygrała Zuzia.

Następnego dnia, kiedy razem z mamą zbierały kwiaty, już się nie bała, chodziła po całym ogrodzie i miała pewność, że gdy tylko usłyszy dźwięk dzwonka, spotka mamę stojącą w salonie.

Po kilku dniach mama wzięła zegarek i powiedziała, że Zuzia zostanie z panią Stasią, bo ona musi wyjść. Zapewniła, że wróci, jak tylko zegarek zacznie dzwonić. Dziewczynka z lekkim niepokojem przyjęła tę wiadomość, pamiętała jednak, że mama przez ostatnie kilka dni zjawiała się, gdy tylko zegarek zaczął dzwonić. Coś jej mówiło, że i tym razem tak będzie.

Wzięła duży zegarek i poszła do pokoju. Zaczęła układać swoją kolekcję lalek, a kiedy usłyszała dzwonek, szybciutko zbiegła ze schodów, mama już na nią czekała, tak jak się wcześniej umówiły w salonie.

Zuzia była bardzo szczęśliwa. Zrozumiała, że jeśli mama będzie musiała wyjść, to nic złego się nie stanie, bo gdy tylko zegarek zadzwoni, mama pojawi się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Bajki, które uczą właściwych relacji