• Nie Znaleziono Wyników

Od początku epoki nowożytnej towarzyszy społeczeństwu specyficzna wiara w na- _ i:u e formy organizacji pracy i technologię. Współcześni ekonomiści od czasów Adama Smitha dość jednogłośnie zgadzają się, że rozwój zawdzięczamy podziałowi pracy wymu- mu przez rynek i napędzanemu przez nową technologię. M ają one nas wyzwolić od :emoru codziennej pracy. W myśl tego przekonania, rozwój środków produkcji spowodu- e. że wydajność pracy stanie się tak wielka, iż każdy członek społeczeństwa będzie dys- r ^ o w a ł w zasadzie nieograniczoną ilością wolnego czasu. Nastąpi kres pracy i wyzysku.

Wiara w wyzwolicielską moc rozwijających się środków produkcji łączy przedstawi- r.eli bardzo różnych środowisk intelektualnych. Z jednej strony mamy Francisa Fuku- • imę. jednego z teoretyków konserwatywnego neoliberalizmu, który w 1989 roku for­ mułując tezę o końcu historii (uwieńczonej tryumfem kapitalizmu), jednocześnie sraierdził, że najnowsze procesy gospodarcze, społeczne i polityczne wyrównują dyspro- :>:rcje i czynią nas wszystkich przedstawicielami klasy średniej. Powołując się na Alexan- nre‘a Kojeve’a, dowodził za nim, że w powojennej Ameryce powstało marksistowskie .społeczeństwo bezklasowe”. Autor Końca historii pisze:

Nie wszystkie nierówności społeczne uległy wyeliminowaniu, lecz te, które pozostały, są w ja ­ kimś sensie „konieczne i nieusuwalne”, wynikające z natury rzeczy, a nie z woli człowieka. Można powiedzieć, że w tych granicach społeczeństwo stało się marksistowskim „królestwem wolności” [...] ludzie mogą zyskać wszystko, co zechcą, minimalnym (wedle wszystkich kryte­ riów historycznych) nakładem pracy1.

Podobnie Antonio Negri, przedstawiciel radykalnej włoskiej lewicy, który za swoją działalność odsiedział wiele lat w więzieniach, bazując rzecz jasna na marksistowskich ^ncepcjach społecznych i filozoficznych, jest zwolennikiem poglądu, że współcześnie obserwujemy „rezygnację z terrorystycznych form organizacji produkcji”. Negri ogłasza:

Spełniło się wszystko to, co głosiliśmy prawie 40 lat wcześniej. Życie odnajduje swoje prawa. A te prawa sprowadzają się do jednego: pracuję moją głową. To mój kapitał stały, maszyny już nie są konieczne. Buduję świat, począwszy od mojej wolności. Zjawisko to obserwujemy wraz z nadejściem rewolucji informatycznej, przejściem od materialnego do niematerialnego syste­ mu produkcji. Zaowocowało ono narodzinami całego szeregu nowych stylów życia. Ludzie całkowicie zmienili rytm swojej egzystencji, zmieniła się natura stosunków społecznych, życie osobiste, a także stosunek do pracy jako takiej [...]2.

1 F. Fukuyama, O statni człow iek, Poznań 1992, s. 133.

" Z wywiadu udzielonego „Dziennikowi” (dodatek „Europa”) z dnia 7 października 2006 r., pt. Kapitalizm

j e s t ju ż martwy.

Podobnie jak Fukuyama, Negri także sądzi, że klasa robotnicza znikła i „zmieniła się natura całego systemu”.

Te optymistyczne poglądy kreślące wizję bezklasowego i wolnego od znojnej pracy społeczeństwa, przypadły do gustu zwolennikom konserwatywnego-liberalizmu, jak też części europejskiej lewicy. Jednak zarówno Fukuyama, jak Negri powtarzają błąd, który wytknęła kiedyś Marksowi Hannah Arendt, pisząc, że autor Kapitału idealizował proces rozwojowy i rozumiał go w kategoriach i pojęciach wywodzących się z zupełnie odmien­ nego okresu historycznego, co nie pozwoliło mu dostrzec autentycznych i bardzo niepo­ kojących problemów, jakie niosła ze sobą współczesność. Twierdzenia Marksa odtwa­ rzają, pisze Arendt,

[...] warunki polityczne i społeczne ateńskiego państwa-miasta, które było modelem doświad­ czalnym dla Platona i Arystotelesa, a zatem podstawą dla naszej tradycji filozoficznej3.

Polis ateńska funkcjonowała bez podziału na rządzących i rządzonych, a tym samym nie była państwem, o ile używamy tego terminu jak Marks [...]. Ponadto obywatele ateńscy byli obywa­ telami o tyle, o ile posiadali czas wolny, to znaczy dysponowali ową wolnością od pracy, którą przepowiadał Marks. Nie tylko w Atenach, ale w całej starożytności i aż do epoki nowożytnej, obywatelami byli nie ci, którzy pracowali, lecz przede wszystkimi, którzy nie pracowali lub dysponowali czymś więcej niż tylko siłą własnych rąk4.

Współcześnie starożytna Grecja jawi nam się poprzez wartości reprezentowane przez „polis”, choć „polis” stanowiła tylko część tamtej rzeczywistości, której trwałem elemen­ tem był także „dom”, gdzie panowała ściśle hierarchiczna struktura i patriarchalny ład podporządkowujący niewolników (z reguły innego pochodzenie etnicznego), kobiety, młodzież i dzieci władzy mężczyzny. Warunkiem jego wolności w sferze „polis” - i sta­ rożytni nie mieli co do tego złudzeń - była władza nad innymi w „domu”.

Współczesny feminizm kontynuuje tę krytykę. Monika Bobako, powołując się na Seylę Benhabib i jej książkę Situating the Self, pisze, że właśnie radykalne rozdzielenie się

[...] sfery publicznej i prywatnej wpłynęło na ukształtowanie się rozumienia podmiotowości, które zaczęło dominować w nowoczesnych teoriach politycznych i moralnych. W wyniku tego rozdzielenia polityka i sprawiedliwość zostały ściśle związane ze sferą publiczną, której uczest­ nikami byli niemal wyłącznie dorośli biali mężczyźni o pewnym statusie majątkowym. Na po­ trzeby teorii politycznych i teorii sprawiedliwości ich doświadczenia poddane zostały filozo­ ficznej kodyfikacji, która następnie zaczęła funkcjonować jako uniwersalna definicja podmiotu jako takiego5.

3 H. Arendt, M iędzy czasem minionym a przyszłym , Warszawa 1994, s. 30. 4 Loc. cit.

5 Monika Bobako w e wstąpię do książki Nancy Fraser i Axela Honnetha, Redystrybucja i uznanie, Wrocław 2005. Patrz również: M. Bobako, Feminizm w filozofii. Pom iędzy postm odernizm em a O św ieceniem : Judith

Butler versus Seyla Benhabib, tekst on-linc: http://www.rccykling.uni.wroc.pl/index.php?section=6&artic-

Współczesne rozważania o przyszłości pracy uruchamiają ten sam mechanizm anali- r.czny, który dość wybiórczo i arbitralnie dobiera sfery rzeczywistości, z których wnosi- n> o przyszłych tendencjach rozwojowych. Wnioski na temat przyszłości pracy mogą ryć krańcowo różne w zależności od tego, który obszar współczesnej rzeczywistości _znamy z najbardziej znaczący.

Dzisiejszy rynek pracy jest silnie zróżnicowany zarówno w perspektywie lokalnej, jak

~~ż globalnej, co nie może ujść naszej uwadze, jeżeli chcemy sformułować rzetelną pro-

p o z ę .

Mówiąc o lokalności, musimy mieć na uwadze zarówno aspekt terytorialny, ekono­ miczny, społeczny, jak i kulturowy. Granice tak rozumianej lokalności są dość wyraźne. Pracownik oferując swoje siły i umiejętności, porusza się nie tylko w obszarze zakreślo-

z':zn przez jego mobilność przestrzenną, ale także społeczne i kulturowe uwarunkowania.

praktyce oznacza to, że zdecydowana większość ludzi (choć nie wszyscy) jest przy­ k az an a do określonego rynku pracy, a zdolności przemieszczania się są dla nich ograni­ czone.

Dlatego, jak pisał Zygmunt Bauman, pomimo procesów globalizacji lokalność zacho- - -je dla nich w dalszym ciągu określoną wartość. Przywiązanie do tego, a nie innego n:eisca czy stanowiska pracy, przedstawiane jako archaizm, pozostaje w dalszym ciągu i^ualne. Więcej: dzięki ograniczeniom w swobodnym przemieszczaniu się siły roboczej —ożliwe jest zróżnicowanie rynku pracy. Dlatego np. mobilność przestrzenna pracy jest rpaniczona nie tylko czynnikami społeczno-kulturowymi, jest także reglamentowana po-

r.cznie.

Dziś swobodny przepływ kapitału w skali globalnej jest czymś oczywistym, a zniesienie » szelkich ograniczeń odbyło się (odbywa) bardzo szybko. Tymczasem otwarcie globalnego ry~ku pracy nie przebiega tak dynamicznie czy wręcz jest politycznie blokowane (patrz np. r.Tuacja na granicy amerykańsko-meksykańskiej). Zjawisko to jest jedną z przyczyn asyme- ~ w teoretycznie wolnych relacjach pomiędzy pracodawcą i pracownikiem.

Z. Bauman pisał:

Globalny wymiar wyborów dokonywanych przez inwestorów w zestawieniu ze ściśle lokalny­ mi ograniczeniami wyborów, które są udziałem „dostawcy pracy”, powoduje asymetrię, która leży u podstaw dominacji tych pierwszych nad tymi drugimi6.

Ograniczenia w możliwościach przemieszczenia się w wymiarze horyzontalnym : wertykalnym, jakich doświadcza przeciętny pracownik, skutkują tym, iż stosunkowo arwo daje się on przypisać do określonego segmentu rynku pracy. O pozycji na rynku rracy decyduje zarówno jego miejsce zamieszkania (urodzenia), jak też płeć, pochodzenie m iczne itp.

Najczęściej bywa tak, że pozycja na rynku pracy jest zarówno biologicznym, jak też kulturowym dziedzictwem jego przynależności klasowej.

'Z . Bauman, Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika, Warszawa 2000, s. 122.

W rzeczywistości - upraszczając - mamy do czynienia z dwoma różnymi obszarami: segmentem tańszej siły roboczej (niższych zarobków) pozbawionym całości lub części świadczeń socjalnych, a także gorzej traktowanym pod wzgledem praw pracowniczych, i segmentem droższej siły roboczej (wyższych zarobków), w którym obowiązuje odpo­ wiedni poziom świadczeń socjalnych, a robotnicy są chronieni przez wywalczone zbioro­ we układy pracy.

Podsumowując, można powiedzieć prosto, że zarówno w skali globalnej, jak i lokal­ nej istnieje podział na gorszy i lepszy rynek pracy. Jest on zgodny z linią podziału prze­ strzennego odróżniającą peryferia od centrum (biedne Południe - bogata Północ, wieś - miasto itd.). Podziały horyzontalne mają także swoje odpowiedniki w społeczno­ -kulturowych podziałach wertykalnych (kobiety - mężczyźni, cudzoziemcy - tutejsi ro­ botnicy itd.).

Spróbujmy ten podział opisać z poziom u współczesnego przedsiębiorstw a, gdzie w większości przypadków mamy do czynienia z dwoma segmentami siły roboczej. Pierwszy, który stanowi rdzeń wewnętrznego rynku pracy firmy, to pracownicy za­ trudnieni na stałe, z reguły o wyższych kwalifikacjach, legitym ujący się dłuższym od przeciętnego stażem zatrudnienia. Lojalność tej grupy pracowników pracodaw ca za­ pewnia sobie poprzez udzielenie (większych lub m niejszych) gwarancji zatrudniania i wyższych od przeciętnych zarobków.

W każdej większej firmie, która działa dłuższy czas, w ykształca się coś na wzór „robotniczej arystokracji” . W ten sposób pracodawca gwarantuje sobie niezbędną sta­ bilność procesu produkcji i uznanie dla swoich roszczeń do kierowania nim, czyli ta­ kże do kierow ania uczestniczącymi w tym procesie pracownikam i. M usimy pamiętać, że roszczenie to wynika nie z jakichś dem okratycznych procedur, ale z faktu w łasno­ ści środków produkcji, jest zatem ze swej natury niedem okratyczne i arbitralne, wy­ maga zatem ciągłych zabiegów zapobiegających zakwestionowaniu dom inacji kapi­ tału nad pracą.

Strategie uprawomocnienia dominacji pracodawcy nad pracownikiem są z drugiej strony ograniczane przez relacje przedsiębiorca - przedsiębiorca, czyli przez konkurencyj­ ność innych podmiotów funkcjonujących w ramach gospodarki kapitalistycznej. W tym przypadku decydujący jest poziom zyskowności firmy.

Odpowiedni poziom zyskowności zależy natomiast od istnienia dużego grona pozba­ wionych bezpieczeństwa zatrudniania i gorzej opłacanych robotników lokujących się w niższych warstwach podwykonawczego systemu oraz robotników pracujących w nie­ pełnym wymiarze czasu pracy i tymczasowych. Ich lojalność wobec pracodawcy jest czę­ sto zdecydowanie mniejsza niż pracowników należących do rdzenia załogi danego przed­ siębiorstwa. Jeżeli zatrudnienie w tym segmencie łączy się na jakiś czas z awansem materialnym, to wówczas fakt ten staje się na pewien moment wystarczającym źródłem akceptacji zastanych stosunków pracy. Z czasem jednak to uzasadnienie traci aktualność, zwłaszcza pod wpływem okresowych recesji gospodarczych, które - w pierwszym rzędzie - destabilizują sytuację w „gorszym” segmencie rynku pracy.

Japoński paternalistyczny system zarządzania przedsiębiorstwami jest często wymie-

z u n y jako przykład najdalej idących gwarancji udzielanych pracownikom w sferze za-

r"_dnienia i dochodów.

Nie obył się on jednak - o czym się zapomina - bez konieczności segmentacji wew- -cTTznego rynku pracy. W momencie tworzenia się tego systemu w latach pięćdziesiątych . sześćdziesiątych XX wieku pracownicy niższych szczebli produkcji i kooperantów wiel-

Lizh koncernów rekrutowali się spośród rezerwowej armii ludzi pochodzących ze wsi

: kobiet.

Beverly Silver autorka książki Forces o f Labour pisze:

Kobiety były szczególnie ważnym źródłem siły roboczej, zatrudnianej na niepełny etat i tym­ czasowo w dużych firmach i afiliowanych przy nich dostawcach. Często były one żonami i córkami robotników zatrudnionych na stałe; odtąd sprzeczności pomiędzy pracą i kapitałem (między robotnicami i ich pracodawcami) były negocjowane (i ograniczane) przez silne związki w rodzinie. Rzeczywiście bodziec to tego, aby być „lojalnym robotnikiem” rozciągał się na całą rodzinę; żony i córki obarczano współodpowiedzialnością za „bezpieczeństwo doży­ wotniego zatrudnienia” mężczyzny, głowy i żywiciela rodziny7.

Podobny mechanizm segmentowania możemy zaobserwować w przedsiębiorstwach - innych krajach. Na przykład w poznańskich fabrykach Volkswagena zatrudnionych jest 2006 r.) ok. 6800 pracowników, z czego 1550 pracuje za pośrednictwem agencji pracy "Tnczasowej (leasing pracowniczy). Często pracownicy ci rekrutują się spośród mieszka­ ńców oddalonych od Poznania o 50-70 km rejonów wiejskich, gdzie odnotowuje się r.vu-, trzykrotnie większy poziom bezrobocia niż w stolicy Wielkopolski, a cena siły ro- roczej jest zdecydowanie niższa.

Najgorsza sytuacja ma miejsce w zakładach kooperujących z tego typu koncernami. .Gazeta Wyborcza” z 20 października 2006 roku doniosła:

Zastraszeni, sterroryzowani, kiepsko wynagradzani - jak niewolnicy. Takich Polaków spotkaliś­ my w Mladej Boleslav w zakładach Zetka Auto, podwykonawcy Skody [należącej do grupy Volkswagen]. 900 Polaków pracuje przy produkcji fabii i octavii. Pochodzą z Dolnego Śląska, Wielkopolski i Podkarpacia. [...] Polacy mieszkają w barakach po starym pegeerze. Brudna podłoga, smród zjełczałego tłuszczu, papierosów, alkoholu. W umowie, którą podpisywali, jest punkt, że muszą raz w tygodniu przepracować dwie zmiany pod rząd, czyli 16 godzin. W rze­ czywistości są zmuszani do pracy na dwóch zmianach przez kilka dni pod rząd. [...] Brakuje butów, rękawic potrzebnych przy spawaniu. Szkolenie, które ma trwać trzy dni, odbywa się w kilka minut. Później idzie się na taśmę, ale za te trzy dni nie dostaje się wynagrodzenia [...]. Przy rekrutacji Polakom obiecano po ok. 13 tys. koron miesięcznie. Pierwsze pieniądze dostają po dwóch miesiącach, ale tylko za jeden miesiąc8.

B. J. Silver, Forces o f Labour. Workers’ Movments and G lobalization since 1870, Cambridge 2003, s. 71. ' ..Gazeta Wyborcza” 20.10.2006.

Latem 2005 roku w dublińskim Tesco Distribution wybuchł protest pracowników re­ krutujących się z Europy Środkowej i Wschodniej. Jeden z animatorów tego ruchu prote­ stu pisał:

Struktura zatrudnienia w wielu irlandzkich fabrykach i hurtowniach przedstawia się obecnie mniej więcej wg następującego schematu: około połowa robotników to pracownicy kontrakto­ wi, zatrudnieni bezpośrednio przez firmę, w której wykonują swoje obowiązki. W zdecydowa­ nej większości są to Irlandczycy, członkowie SIPTU lub innych związków zawodowych. Tworzą zwarta grupę, zdolną skutecznie walczyć o swoje prawa. Druga połowa to pracownicy agencyjni [leasing pracowniczy], na ogół obcokrajowcy, często bez dobrej znajomości języka angielskiego, irlandzkiego prawa czy tutejszych standardów pracy. Rzadko należą do związków zawodowych. Są niezorganizowani, na ogół słabo zintegrowani z pracownikami kontraktowy­ mi. Często, doświadczeni skutkami bezrobocia we własnym kraju, żyją w ciągłym strachu przed utratą pracy, przez co nie chcą wchodzić w spór z pracodawcą i godzą się na gorsze trak­

. 9 towame .

Również w Wielkiej Brytanii, jak dowodzą badania, pracownicy emigranci są gorzej traktowani w wielu aspektach swojego zatrudnienia10.

Wbrew temu, co pisze Negri, „terrorystyczne formy organizacji produkcji” w gor­ szym segmencie rynku pracy stają się często jedynym sposobem na zapewnienie domina­ cji pracodawcy nad pracownikami. Z oczywistych względów podporządkowanie to jest notorycznie, przez zatrudnionych na niewolniczych warunkach pracowników kwestiono­ wane. Skuteczność podważenia prawomocności hierarchicznej struktury władzy w przed­ siębiorstwie zależy od uwarunkowań politycznych, kulturowych i społecznych. Beverly Silver twierdzi, że patriarchalna rodzina (z mężczyzną należącym do „robotniczej arysto­ kracji” pomocnym przy dyscyplinowaniu kobiet i młodzieży) nie mogła dłużej pełnić funkcji podpory tradycyjnego systemu kapitalistycznego, jaki panował jeszcze do lat sie­ demdziesiątych XX wieku.

Segmentacja rynku pracy nie może dłużej pozostać „rodzinną sprawą”, bo ma inne naznaczenia - płeć, narodowość, obywatelstwo, pochodzenie etniczne prawdopodobnie wysuwają się na czoło jako źródło powstawania (a nie przeciwdziałania) niepokojów pracowniczych11.

Przeniesienie niższych poziomów japońskiego systemu kooperacyjnego do krajów o niskich płacach, posiadających ogromne rezerwy taniej siły roboczej, umożliwiło japoń­ skim producentom uzyskanie konkurencyjności na światowych rynkach, przy jednocze­ snym zachowaniu lojalności podstawowej części swojej siły roboczej i staraniach, by utrzymać ją z dala od konfliktów pomiędzy pracą a kapitałem, generowanych przez

„gor-9 R. Sawicki, C hcemy być traktow ani rów n o, „Nowy Robotnik” 2006, nr 5. I Unions act to im prove m igrants ’ lot, „Labour Research” 2004, nr 5. II B. J. Silver, op._cit., s. 72.

segmenty” rynku pracy. Kiedy zatem wyschły lokalne źródła taniej i pokornej siły ro- v c zej, rozpoczął się etap szybkiego globalnego zróżnicowania rynku pracy.

Trwają dyskusje, na ile, stymulowane rewolucyjnymi zmianami technologicznymi iaszcza w sferze komputeryzacji i informatyki, procesy globalizacji gospodarki . związane z tym alokacje zakładów pracy trwale determinują tendencje rozwojowe na

ryr^ach pracy. Odpowiadając na tak postawione pytanie, jeszcze do niedawna formułowa-

jednoznacznie brzmiące stwierdzenia, sugerujące zasadnicze zmiany w sferze pracy . r.osunkach pomiędzy pracą i kapitałem w skali globalnej. Tezy Antonia Negriego Francisa Fukuyamy są tego przykładem. Tymczasem inni badacze skłonni są twierdzić, wiele z tych odpowiedzi czy prognoz nie uwzględnia dostatecznie długiej perspektywy jmsowej, a przede wszystkim reprezentuje europocentryczny (czy atlantocentryczny) r widzenia, przez co tracimy z pola widzenia procesy wydawałoby się peryferyjne, w nie mniejszym stopniu decydujące o przyszłości pracy. Kiedy np. Fukuyama i Negri -Ł-.erdzą, że klasa robotnicza w dotychczasowym jej rozumieniu przestaje istnieć, to oka- się. że w istocie mamy do czynienia z liczebnym wzrostem robotników w skali glo- r«^nei. bowiem obaj nie uwzględniają procesów proletaryzacji siły roboczej w Azji

A m eryce Południowej. Podobnie proces przejścia z produkcji dóbr materialnych do pro- x_kcji dóbr niematerialnych jest związany ściśle z globalną segmentacją rynku pracy, * k:orym to podziale Stanom Zjednoczonym, Europie Zachodniej i Japonii przypadło n e ;s c e centralne i uprzywilejowane. Czy jednak w skali globalnej mniej mamy pracy

fi-:znej i produkcyjnej?

W iele zmian, ukazywanych jako tryumf racjonalności w kształtowaniu się stosunków rrrcukcji, jest w istocie spowodowanych kryzysem legitymizacji i dochodowości współczesnej gospodarki kapitalistycznej.

Beverly Silver twierdzi, że pracodawcy stosują różnego rodzaju strategie zmian, aby -c.ec przez tego rodzaju problemami. Strategie te faktycznie nie są czymś nowym, choć r_zi> nie były stosowane na taką skalę jak obecnie: alokacja i globalizacja kapitału, zmia- r - Technologiczne w sferze produkcji (automatyzacja), a także zmiany polegające na ;*re>o\vym porzuceniu jednych branż na rzecz innych czy generalnie porzuceniu sfery rrx rjk c ji na rzecz inwestycji (spekulacji) finansowych. Każda z tych strategii w sposób r a ż ą c y wpływa oczywiście na zmiany na rynku pracy i w istocie jest to ich celem. Są to -aukcje na zakwestionowanie przez pracowników zasadności kierowniczej funkcji praco-

z r ^ c y w procesie produkcji i ich roszczenia o większą partycypację w dochodach przed­

siębiorstwa (powodujących tym samym mniejsze zyski dla właścicieli środków produk- ri». Strategie te m ają zatem za zadanie przywrócenie dominacji pracodawcy nad m cow nikiem i utrzymanie swobody pracodawcy w kreowaniu i dysponowaniu zyskiem.

• dłuższej perspektywie zmiany te nie oznaczają w żadnym przypadku nadejścia sytu- JC71. o której moglibyśmy myśleć w kategoriach „końca historii”, „zmiany natury całego r.s:em u” czy tym bardziej nadejścia powszechnego „królestwa wolności”. Nie były one

są ustępstwami kapitału na rzecz pracy, przeciwnie - dominacja i ekspansja kapitału Naturalną tego konsekwencją jest globalny podział rynku pracy, bo - jak już dużo

wcześniej zauważył Adam Smith - podział pracy w społeczeństwie wzrasta wraz z roz­ ległością rynku oraz doskonaleniem transportu i komunikacji.

Według Immanuela Walerstaina segmentacja rynku w ujęciu globalnym dzieli kraje na trzy kategorie: centrum (do którego zaliczymy Amerykę Północną, Europę Zachodnią i Japonię), peryferia (większość krajów Azji, Afryki, Ameryki Środkowej i Południowej) i półperyferia (do których zaliczyć można kraje Europy Wschodniej i np. - moim zda­ niem - Koreę Południową). Są to trzy, w zasadniczy sposób różniące się między sobą, ob­ szary gospodarcze z ewidentną dominacją centrum nad peryferiami i półperyferiami. Cen­ tralne rynki pracy, wobec przyjętego wyżej rozróżnienia, są lepszym segmentem; peryferyjne i półperyferyjne rynki pracy - to segmenty gorsze.

W krajach peryferyjnych i półperyferyjnych odtworzyły się fordystyczne stosunki pracy, które kiedyś funkcjonowały na centralnym rynku pracy. Na przykład wiodący na przełomie wieku XIX i XX w gospodarce kapitalistycznej przemysł tekstylny został pra­ wie całkowicie przeniesiony na peryferia i półperyferia. Przy czym produkcja ta pozostaje dalej pod kontrolą potentatów odzieżowych z Ameryki i Europy. „Gazeta Wyborcza” (2-3 maja 2005) podawała za „The Economist”, że zachodnie firmy odzieżowe szukają przede wszystkim taniej siły roboczej:

Minimalna płaca szwaczki w Bangladeszu wynosi niecałe 20 dolarów miesięcznie [...]. W Hon­ durasie pracownik firmy eksportowej zarabia 139 dolarów miesięcznie. W Kantonie płaca mi­ nimalna to niewiele ponad 60 dolarów. Jeżeli porównać to z minimalną płacą w Ameryce się­ gającą 900 dolarów, trudno się dziwić, że np. Levi Strauss zamknął w ubiegłym roku swój