• Nie Znaleziono Wyników

Jeiisa stusa a

W dokumencie [Zbiór pieśni religijnych] (Stron 101-115)

130

Pan mówi do nich: kogo by szukali?

Na Jego słowa na ziemi upadli, Teraz wam czas udzielony, I od Boga dopuszczony,

Za włosy targali.

"Wnet się rzucili jako lwi okrutni, Apostołowie od Niego uciekli,

W powrozy Go powiązali, Po ogrodzie Nim smykali,

Za włosy targali.

Jak sam objawił to Brigidzie świętej, Oblubienicy i Panience czystej,

Ta z Nim ustannie rozmawiała, Mękę Jego rozmyślała,

Łzami oblewała.

Wiedz córko moja, gdym był poimany, Sto i dwa razym był policzkowany:

Nogami po mnie deptali, Włosów z głowy natargali,

Bili i kopali.

Gdy mnie z Ogrójca na dół prowadzili, Churmem się ze inną ku miastu śpieszyli,

AVe wodzie mnie unarzali, I po kamieniach smykali,

Ciało me zranili.

Gdy mnie przywiedli ku sądu Annaszowi, Ku złośliwemu temu Biskupowi,

Stałem przed nim powiązany, I o nauce pytany,

Zełźywie złajany.

131

A gdybym mu moją naukę powiedział, Złośliwy sługa by mu się okazał,

Wyciął mi srogi policzek, Aż się. dom napełnił wszystek,

Grłosem uderzenia.

Gdy mnie do Kaifasza zawiedli, Tam gdzie Żydowic- byli zgromadzeni,

Tam się ze mnie urągali, Twarz moję spoliczkowali,

Zbili i zepłwali.

Do piwnicy mnie na noc wprowadzili, Tam najzłośliwszą chalastrę zebrali,

Którzy mię tam mordowali, Całą noc mi spad nie dali,

Dziwnie wyrządzali.

Lecz teraz tego tobie nie opowiem, Aż na sądny dzień grzesznikom pokażę,

Jakem za nich cierpiał wiele, Na swym przenajświętszym ciele,

Abym ich mógł zbawić.

A gdy mnie na sąd rano prowadzili, Tam gdzie sędziowie byli zgromadzeni,

Fałszywe świadki byli zgromadzili, By mnie na śmierć potępili,

Srodze osądzili.

A tam mnie w kącie jednym postawili, A oczy moje szatą zasłonili,

Twarz moję zpoliczkowali, Pięściami poszyjkowali,

Zbili i zeplwali.

n*

132

A gdy mnie godnym śmierci osądzili, Na gołą szyją łańcuch mi włożyli,

W powrozy powiązanego, Łańcuchem obciążonego,

Ku Piłatowi wiedli.

Tam u Piłata fałszywie skarżyli, A zwodzicielem ludzkim mnie sądzili,

Piłat mnie osądzić nie chciał, Bo moją niewinność widział,

Iźem jest niewinny.

A gdym od żydów odpuszczenia nie miał, I do ich rąk mnie ku biczowaniu dał,

Tam mnie ze szat obnażyli, Ku biczowaniu się stroili,

Wielce radzi byli.

Tam mnie u słupa mocno przywiązali, Sami się z swych szat pozewlekali,

Okrutnie mnie biczowali, Jedni drugich ponękali,

Srogo katowali.

Jedni żyłami wołowemi bili,

Drudzy z morskiego ciernia rózgi mieli, Okrutnie mnie biczowali, Ciało me sztukami rwali,

Srodze katowali.

Trzeci łańcuszki źelaznemi bili, A tak mnie niemi okrutnie zranili,

Bili mnie aże do kości, Nie było żadnej litości,

Człowiecze dla ciebie.

133

A gdy się jedni kacia zmordowali, Drudzy ich zaraz w tym naśladowali,

Odebrałem sześć tysięcy,

Sześć set plag i jeszcze więcej, Człowiecze dla ciebie.

Krew moja z ciała na ziemię płynęła, By cię od grzechu człowiecze obmyła,

Nie utracaj moje] męki, By cię moja krew na wieki,

W piekle nie paliła.

Z morskiego ciernia koronę zrobili, Na głowę moją gwałtownie wtłoczyli,

Do mózgu mi ją wcisnęli, Tysiąc ran Mi uczynili,

Za wasze zbawienie.

Uszami memi ciernie wyniknęło, Do pośród mózgu cztery wbite było,

Krew oczy moje zalała, Aże twarz moję zakryła,

Na ziemię spadała.

Na pośmiewisko w szkarłat mnie ubrali, A w prawą rękę trzcinę morską dali.

Śmiejąc się mnie pozdrawiali, Na kolana uklękali,

Trzciną w głowę bili.

Wywiódł mnie Piłat ludowi ukazać,

Chciał wszystkim moję niewinność pokazać, Oto macie ubitego,

Już na poły umarłego, Jednak niewinnego.

134

A gdy Żydowic ukrzyżuj wołali, A na Piłata srogo nalegali,

Ukrzyżuj wołali wszyscy, M ech z wami nie żyje więcej,

Tego my nie chcemy.

Piłat pokazał, iżem niewinny był,

Przed wszystkim ludem wodą ręce umył, Mechcę byd winien krwi Jego, A zabijcie niewinnego,

W y patrzajcie tego.

Żydzi wołali: Ukrzyżuj Piłacie,

Grdy go wypuścisz poskarżemy na cię, Krew Jego niech będzie zawsze, Na nas i na syny nasze,

My tego pragniemy.

Wydał już Piłat niech ukrzyżowany, A na śmierć taką niech będzie skazany,

Na górę Go wywiedziecie, A na krzyżu przybijecie,

Jakości e mieć chcieli.

A kiedy na mnie krzyż ciężki włożyli, Sześć katów było co mnie prowadzili,

Ci niemiłosiernie bili, Okrutnie ze mną czynili,

Bili i kopali.

Tam ludzi cztery miliony było, Miłosiernego żadnego nie było,

Któryby mnie pożałował, W ,mojej męce poratował,

Żadnego nie było.

Jedni mi oczy błotem zaciepali,

Drudzy mię bijąc na twarz moję plwali, I nogami mnie kopali,

Na obie strony szarpali, Srodze wyrządzali.

A gdym ja upadł to mnie przymuszali, Bijąc i kopiąc za łańcuch targali,

Aby mnie prędzej dognali, Na drzewie ukrzyżowali,

Jak tego pragnęli.

Ddy mnie płaczące niewiasty potkały, Iźem niewinny nademną płakały;

0 nie płaczcie żem niewinny, Ale płaczcie za swe syny,

Którzy mię nie znają.

A gdy mnie z krzyżem na górę przywlekli, Bom już iśó nie mógł sami mnie dowlekli,

1 tam mnie ze szat obnażyli, Skórę z szatą mi zedrzyli,

Rany odnawiali.

Gdym stanął nagi wraz z szat obnażony, Wielką boleścią i wstydem zraniony,

Za wasze to lubieżności Grzesznicy a cielesności,

Jestem obnażony.

Z churmem mnie gwałtem na krzyż porzucili, A prawą rękę gwoździem mi przybili:

Trzynaście razy kat uderzył, Niż mi rękę gwóźdź przeraził,

Żyły z niej wyraził.

136

Ä kiedy lewą rękę przebić mieli, Daleką dziurę w krzyżu wywiercieli,

Powrozami mnie naciągali, Z stawów powyciągali,

Żyły potargali.

A kiedy nogi moje przebić mieli,

Gwałtownie mi je na krzyż przycisnęli;

Siedmnastem uderzeniem, Moje nogi przerażone

I przedziurawione.

Gdy mnie już na krzyż okrutnie przybili, Dwanaście katów z krzyżem mnie ciągnęli,

Ciało moje się targało, Serce moje we mnie drżało,

Bólem się padało.

W ciężkich boleściach gdym na krzyżu wisiał, A Matkę swoję pod krzyżem stać widział,

Boże Ojcze przez me rany, Odpuśćże im Twe karanie,

Niewiedzą co czynią.

Gdym tak na krzyżu w ciężkich bólach wisiał, A Matkę swoję pod krzyżem stać widział,

Niewiasto żalem zraniona, Weź sobie za twrego Syna

Najmilszego Jana.

Do ucznia swego także też przemówił:

By go w sieroctwie wielkiem nie zostawił, Janie oto Matka twoja,

Weź ją^ pod opiekę swoją, Boleścią zranioną.

137

A tobie łotrze niebo obiecuję, Żeś się nawrócił i raj ci daruję,

Jak przy mnie na krzyżu umrzesz, Dziś zemną do raju pójdziesz,

Radowaó się będziesz.

Teraz już pragnę zbawienia ludzkiego, Abym czemprędzej dokonał swojego.

Na pragnienie mi podali, Żółci z octem namieszali,

Ustom mem podali.

Wisząc na krzyżu od wszystkich opuszczony,.

Jeszcze od żydów złośliwie wyśmiany, Boże z nieba wysokiego, Opuściłeś Syna swego

We wielkich boleściach.

A teraz się już wszystko wypełniło, Co o mnie dawno proroctwo mówiło;

Boże Ojcze w ręce Twoje, Oddaję Ci duszę moję,

Przyjmij mnie do siebie.

Już głowę moję w prawą stronę składam, I A ducha mego Bogu już oddawam,

Józef z Nikodemem przystąpcie, Ciało moje z krzyża zdejmcie,

W grobie go połóżcie.

^ gdy już z krzyża Ciało moje zdjęli, Na łono Matki mojej je włożyli,

To masz Matko Syna swego, Banami napełnionego,

I już umarłego.

138

Matka bolesna jak bez ducha była, Gdy ciało z krzyża na łono przyjęła,

Rany Jego całowała, Łzami swemi polewała, Gorzko narzekała.

A wam grzesznikom rany zostawuję, Miejcie je w sercu to 'wam nakazuję,

Byście mnie nie obrażali, Ran moich nie odnawiali,

Mnie nie krzyżowali.

Zstąpiłem z nieba od Ojca mojego,

Przyszedłem na świat dla zbawienia Twego, Pracowałem lat trzydzieści,

W nędzy, ubóstwie, boleści, Aż do samej śmierci.

Cierpiałem dosyć na swym świętym ciele, Wielkich boleści i ran bardzo wiele,

Za to mi nie dziękujecie, Na nowo mnie krzyżujecie,

Rany odnawiacie.

Wytoczyłem Krew aźe do kropelki,

Abym was wyrwał z piekielnej pasz czeki;

W y moję Krew znieważacie, Nogami ją zacieracie,

Grzechy miłujecie.

Bo każdy człowiek co grzechy miłuje, Na nowo Syna Bożego krzyżuje;

Większe rany mi zadaje, Niż uczynili żydowie,

Gdy Go ukrzyżowali.

139

Tak drogie było wasze odkupienie, Ciała mojego okrutne zmęczenie,

Wylałem Krew jak niewinny, Bym was wszystkich za syny,

Do nieba mógł wprawić.

A jeśli jednę duszę twoję strącisz, Żadną ją ceną nigdy nie wypłacisz,

Męka ma będzie stracona Dusza ludzka potępiona,

Na wieki zginiona.

Na mękę moję zawsze pamiętajcie, A rany moje co dzień pozdrawiajcie,

Póki wam czas udzielony, Bok z ranami otworzony,

Do nich pośpieszajcie.

Grzesznicy, którzy żałować nie chcecie Za grzechy swoje, to wszyscy zginiecie,

Pokutujcie już zawczasu, Byście do piekła tarasu

Nie byli wtrąceni.

Wszak w ranach moich jest wszystka nadzieja, Ale grzeszników gore w piekle wiela,

Że pokutę odkładali, Mękę moję znieważali,

Nogami deptali.

Gdy bez pokuty ze świata zejdziecie, Po śmierci na sąd przed Boga staniecie,

Wtenczas będzie grzesznik wołać, Który niechciał pokutować,

Musi w piekle goreć.

140

Co w łasce Bożej kresu życia dojdą, Ci w jasnem ciele na sąd Boży pójdą,

Będą mnie mieli sędziego, Jako Ojca łaskawego,

Miłości pełnego.

Zawołam moich wiernych do siebie, I zapłacę im wszystkie prace w niebie;

Pójdźcież do wiecznych radości, - Zgotowanych od wieczności,

U Ojca mojego.

A do grzeszników. Idźcie precz przeklęci, J a Bogiem waszem już nie będę więcej,

Idźcie od oblicza mego Do ognia gorejącego,

Wam zgotowanego.

O Jezu Chryste! przez Twe święte rany, Racz nas zachować wierne chrześciany,

Byśmy się z grzechów obmyli, W tym ogniu się nie smażyli,

Z Tobą królowali.

Wyraź na sercach naszych, rany Twoje, Byśmy mieć mogli pewność nieba swoję,

Tu dziś w pobożności trwali, Ciebie nigdy nie gniewali,

W łasce Twojej żyli.

Udziel nam łaski i Ducha świętego, By nas do zalu wzbudził prawdziwmgo,

Pokornie Ciebie prosimy, Bez Ciebie nic nie możemy

Uczynić dobrego.

141

Jakoś udzielił Twoim sługom w niebie, Którzy się cieszą wychwalają Ciebie,

Byśmy tak jak oni żyli, Grzechów nigdy nie czynili,

Szczerze Ci służyli.

Gdy nam się przyjdzie rozostac z tern światem, Najsłodszy Jezu racz nam się staó bratem,

By nas pokusy piekielne, Za nasze grzechy śmiertelne,

Z sobą nie zabrały.

Gdy dusza z ciała będzie wychodziła, A na nię srogośó czartów będzie biła,

Zasłoń nas Twemi radami, Nie daj im mocy nad nami,

By nie zwyciężyli.

A gdy po śmierci na sąd Twój staniemy, I z życia naszego liczbę kłaść będziemy,

Mów Ty do Ojca za nami, Jako za swemi dziatkami,

Synami, córkami.

Byś się z Ojcem, także z Duchem świętym, A w Majestacie nigdy niepojętym,

Z Twemi Świętymi chwalili, Święty, święty Ci nócili,

Aż na wieki. Amen.

— 142 — P I E Ś Ń II.

O spoczynku P. Jezusa w sercu kochającym.

Ąch mój Jezu mój kochany, toć to twarde łoże, Zdejmę ja Cię z tego krzyża w sercu mem położę.

Boć zbolały, zbiczowany, okrutnie zraniony, Proszę, żebyś w sercu mojem był uspokojony.'

Dusza moja prędko będzie o to sie starała, Ażeby Cię w sercu własnem nic nie przebudzała.

Cicho, cicho duszo moja, niech będzie najciszej, Niech zasypia w sercu mojem Jezus mój najmilszy.

Nie kołataj występkami, nie budź Go grzechami, Owszem otul jak najprędzej świętem! myślami.

Niechże będzie serce moje za łóżeczko Tobie, Połóż się w nim słodki Jezu, a odpocznij sobie.

Zasypiaj o dobry Jezu w sercu mem miluchno, A ja Tobie na dobrą noc zaśpiewam cichuchno:

Dobra noc mój słodki Jezu, me wieczne kochanie.

Za sen smaczny proszę, przyjmij płacz mój i wzdychanie.

Matko Boska i z Józefem użyczcie miłości, By zasypiał w sercu mojem Pan Jezus w cichości.

A ja z wami niech też spocznę w niebieskim syonie, Bym was wielbił z Bogiem wiecznie po szczęśliwym

zgonie. Amen.

143

W dokumencie [Zbiór pieśni religijnych] (Stron 101-115)