Mowa Jego M[oś]ci Pana Jerzego Ossolińskiego, podstolego naten
czas koronnego na pogrzebie Jego M[oś]ci Pana Stanisława Cikow
skiego, podkomorzyca krakowskiego we Brniu
i Okropność sama miejsca dzikiego chrześcijańskim niezwy
czajna oczom snadnie pokazać może, że żal niezwyczajny w ser
cach tych być musi, którzy miłego niedawno brata, starożyt
nych przodków przezacnego syna, do sławy i dzieł Ojczyźnie 5 potrzebnych ćwiczonego męża ciało pogrzebli. Życzyliby sobie bez wątpienia tej zasłony, którą dowcipny m alarz twarz po
krył ojca, nieszczęsną córkę cudzemu szczęściu ofiarującego, aby i niebo o przyczynie takiego żalu nie wiedziało, i ziemia nie słyszała. Lecz trudno taić, co wszytkim wiadomo.
10 Sławnych Cikowskich, ktokolwiek starożytność z początku sobie przypomnieć zechce, od tamtych zacząć musi wieków, kie
dy pod kościelnymi mężni bohatyrowie chorągwiami o ten się piersiami swymi zastawowali Kościół, w którym nie desolatio abominationis, ale takiego Niebieskiego Bohatyra zwycięstwa 15 wystawują się trophea. Ten bez pochyby był własny początek sławy i ozdoby famiiiej najstarożytniejszym równej. A co za dziw?
Znało niebo swoich rycerzów i przy nieśmiertelnych koronach wlało hojnie to, którego sobie na świecie życzyć mogli,
błogo-6 Ossoliński..
81
sławieństwo - skąd rodowitość mocna, spowinowacenia i związ-
20 ki ozdobne, honory obfite, plenne dostatki. Tu świetne infuły, tu buławy nieprz[yjacio]łom straszne, tu stołki wysokie. Naj- przestrzeńsze gmachy ledwie by ogarnęły godnych przodków obrazy: jedne samą starożytnością przykurzone, drugie świe
żymi świecące zasługami. W idziała oboja tej Rzeczypospoli- 25 tej granica, co nigdy niestępiona broń, co serce i ręka odważ
na mogła mężnych Cikowskich. Pam iątka tryumfów tak sze
roko rozciągała się, jako Dniepr daleko od Odry swój bieg od
wraca.
Mądrości zaś i wdzięcznej wym owy dosyć żywy konterfet, 30 a nie wątpię, że jeszcze tkwi w sercach W[aszych] M[ościów], którzyście znali długiej godnego pamięci podkomorzego kra
kowskiego. Pamięta go koło rycerskie principem stanu swego.
N ie zapomni posła wielkiego do wielkiego angielskiego króla, do sławnego rozumem i mądrością monarchy legacyjej. Świeci 35 w tak głębokim oceanie nieponurzona sława w ym ow y jego, potężniejsza nad zmyślone strony. Trwałe zasługi u pana i Oj
czyzny, wielom, światu znaczne pokazanie ozdób. Tych on dzie
dzica, jednego zostawiwszy syna, pełen wieku, pełen żywota, z tą nadzieją umarł, że nie zagonów tylko, ale i cnót swoich 40 niewyrodnego miał mieć heredem. Jakoż nie zawiódł się, by
była jaki prolog, taka życia jego catastrophe.
A któż w nim nie widział staropolskiej szczyrości, męstwa, mądrości, cierpliwości żadnymi afektami ani przeciwnościami nieporuszonej? Nic lekkiego, nic nieuważnego w sprawach, 45 mowach jego poszlakować nie mogli i najciekawszy spraw ludz
kich egzaminatorowie. Niedościgniony w sądach Twoich o Boże!
Taki przyjaciel, tak potrzebny, tak godny syn Ojczyzny, takich cnót, godności starożytności szlachcic! N ie tylko w pół wieku porwany, nie tylko bez potomstwa schodzący, ale wnętrzności 50 serc naszych przeraża, od chrześcijańskich grobów ojczystych na tę dziką pustynią relegowany. Ach! ciężkie rozstanie, nie
szczęsne wygnanie!
Dalej żal i tym, od których mówię, słuchać i mnie samemu mówić nie dopuści. W[aszym] M[oś]ciom tylko naszym
M[iło-55 ściwym] P[anom], którzyście tę ostatnią posługę z statecznej przyjaźni swej już in u tili cineri oświadczyli, Ich M[ościowie]
po scenie d zięk u ją, p ocieszn iejszych życząc w domach W[aszych] M[ościów] aktów. A teraz, abyście W[asz]m[oś]cio- wie chlebem Ich M[oś]ciów żałosnym gardzie nie raczyli, pil-
60 nie proszą.
6*
Andrzej Moskorzowski: mowa na pogrzebie Stanisława Cikowskiego
N a tę mowę Jego M[oś]ci Pana Jerzego Ossolińskiego, Jego M[oś]ci Pana Andrzeja Moskorzowskiego ex tempore respons
i Nie tak dalece, M[oś]ci Panie Podstoli Koronny, ta dzika pu
stynia, którąś W[asza] M[oś]ć mój M[iłościwy] Pan w mowie swej tu wspomnieć raczył, terret oculos, gdyż wiele niezwycię
żonych monarchów, dzielnych hetmanów, rotm istrzów sław-
5 nych i ludzi rycerskich w dzikszych daleko pustyniach po dziś dzień leży. Odważnych bohatyrów gęste w polach i dziś świe
cą się mogiły, którzy gdzie za dostojeństwo królów panów swo
ich, całość i bezpieczeństwo Ojczyzny, za wiarę powszechną swoję krew hustem lali, tamże bez pompy wszelakiej i obrzę-
10 dów kościelnych, samym trąb ogromnych i dział burzących ogłosem, sine relegatione, daleko od ojczystych grobów, dzikim polom i pustyniom głuchym są oddani.
Jako to strach silny w oczy puszcza, M[ości] P[anowie], że śmierć zajuszona między wszytkie stany tak się ostrze zawi- 15 nęła, iż gdziekolwiek okiem rzucisz, walne jej pokosy na wsze strony obaczysz. Podała sztych nieodbity berłom królewskim, zatrząsnęła nie raz ognistą buławą hetmańską, w iele wyso
kich stołków senatorskich z miejsc ich poruszyła. Zmyliła szy
ki chciwym bogaczom, ale i słabym aż nazbyt dokucza. Tak
20 częste ludzi wielkich funera, filarów praw i swobód ojczystych, jawnym Rz[eczy]p[ospoli]tej upadkiem grożą i by Opatrzność niebieska powątlonych szczytów i prawie obleciałych ramiony pozostałych W[aszych] M[oś]ciów M[iłościwych] P[anów] nie wspierała, już by ten Rz[eczy]p[ospoli]tej budynek, wielkim 25 kosztem i całą odwagą przodków naszych wystawiony, z grun
tu samego upadł.
A to i teraz dom zacny w żałosny odmęt wprawuje prędkie z tego świata zeście Jego M[oś]ci Pana Cikowskiego sławnej pamięci, człowieka rodu i cnót wysokich. Wiadomo to bowiem 30 wszytkim wobec, co Jego M[oś]ć Pan Podstoli Koronny w mo
wie swej uważnej pokazać raczył, że Jego M[oś]ć Pan Cikow
ski sławnej pamięci urodził się był zacnym synem koronnym, w domu z dawna możnym i Ojczyźnie znacznie zasłużonym, który najwyższy jest w wolnej R[zeczy]p[ospolitej] urodzenia 35 stopień. Bo z stanu szlacheckiego urzędy koronne i ziemskie, duchowne i świeckie dygnitarstwa, sceptra nawet i korony po
wstają. Barońskie i grafowskie ambitiosa vocabula cni przod
kowie naszy za dym cudzoziemski poczytali, górnym tytułem szlacheckim na każdym się placu szczycąc. O ten nie po raz 40 z możnymi książęty za włosy chodzili, ten krw ie swej w yto
czeniem pieczętowali.
Wziętość zasię i możność starożytnej familiej Ich M[oś]ciów P[anów] Cikowskich, szerokie włości, tak krwawe (które Jego M[oś]ć Pan Podstoli przede mną wspomnieć raczył) w Ojczyź- 45 nie zasługi, dostojeństwa senatorskie, waleczne ekspedycyje i regimenty hetmańskie głośno otrębują. Sławnych dzieł domu tego, od Jego M [oś]ci Pana Podstolego, me[g]o M[iłościwego]
Pana w pięknym szyku postawionych, miałkością m ą nie mie
szając, mógłbym i ja tych tu przypomnieć, których świeża ludz- 50 ka pamięć niesie. Jako Stanisława Cikowskiego, senatora wiel
kiego, hetmana polnego koronnego, którego dzielnością har
dy Moskwicin był okrócony, uskromione pogaństwo, a sama spraw ą następująca sub interregnum sąsiedzka nawałność i bystre Czarnego Orła natarczywości z granic są koronnych 55 wsparte.
N ie wydał ojca męstwem wsławionego tegoż im ienia syn, Stanisław Cikowski, podkomorzy krakowski, który w domu swym i wszytkiej Ojczyźnie jako słońce południowe świecił.
Świadczą nie tylko domowe różne, ale i postronne do obcych
60 monarchów ekspedycyje. Ta sama legacyja angielska, od Jego M[oś]ci Pana Podstolego przytoczona, osobnej godności i spraw jego dzielnych perenne est monumentum.
Aleć i w Jego M [oś]ci Panu Cikowskim sławnej pamięci wszytkie te od Jego M[oś]ci Pana Podstolego żywymi farbami 65 wymalowane najdowały się wziętości. Było maturum consilium domi, były i expedita foris arma. Animusz przy dostatku z dzia
da i z ojca zawzięty, by się był chciał na okazyje podawające narażać, snadno by był przodek we wszytkim otrzymał. A le żywot spokojny polubiwszy, puścił cug przed sobą inszym, a 70 dział daleko lepszy sobie obrawszy, skokotliwej ambitiej pró- żen, żył na ojczystym mieniu, bogactwa własną potrzebą i do
sytem mierząc, i dożył, więcej u szczęścia płochego nie żebrząc, w zacnej przystojności.
Tego dziś szlachetne ciało, w ziemi porzucone, łakomej go- 75 dzinie na opas zostawa. A le sława starożytnej cnoty i dziel
nych jego przymiotów, która śmierci nie uzna, trwać będzie nienaruszona, póki cnota i przystojność ceny swej nie straci, aż przekazaną w niebie odbierze zapłatę. Sądy o zmarłych, których absentes potępiać nie zwyczaj i którym sama śmierć
80 po śmierci ich już folguje, oddajmy temu, któremu właśnie na
leżą, ten najlepiej osądzi, kto przed nim był praw abo niepraw w sumnieniu prostym. Wszak też sędziów ziemskich nie jest ultimae instantiae dekret, apelacyja do wyższego subsellium wolna zostaje, przed którym stanąć do sprawy nieomylnie 85 wszytkim.
Teraz, żeśmy się do oddania ostatniej posługi w spólnym od
męcie żałosnym spólnie stawili, dziękczynienie, z wrodzonej ludzkości W[asz]m[ościów] M[oich] M[iłościwych] Panów po
chodzące, nad meritum za to nas potyka. Sama powinność dzie- 90 dzicznym zapisana prawem, którą m ortalitas wzajem sobie wypłaca, to po nas wyciągała. Wyciągało i uszanowanie
uprzej-me, któreśmy ciału zacnemu, w którym wszytkie cnoty nie
bieskie wdzięczny odpoczynek miały i po śmierci zostały, win
ni. Życzymy tego uprzejmie Jego M[oś]ci Panu Podkomorze-
95 mu, naszemu M[iłościwemu] Panu spólnie i z Jej M [oś]cią naszą M[iłościwą] Panią, aby teraźniejszy żal Pan Bóg sto
krotnymi nagrodził pociechami, chowając zacny dom Jego M[oś]ci naszego M[iłościwego] Pana w fortunnym na wszem powodzeniu kwitnący, ciesząc i w zacnym potomku, dziedzi-
100 cu własnym tak przestronnych włości, po którym nie tylko spólna rodzina, ale i Korona prawie wszytka dziadowskich, ojcowskich i stryjowskich dzielności wygląda. Życzymy i Jej M[oś]ci Paniej Cikowskiej, naszej M[iłościwej] Paniej ciężkim frasunkiem strapionej, aby ten, który wedle upodobania swe- 105 go losami miece, śmiercią nawet i żywotem szafuje, który się też odezwał być opiekunem wdów i sierot opuszczonych, sam się opiekał sieroctwem żałosnym i wszytkim i sprawami Jej M[oś]ci. A my w tak przykrym razie, w czymkolwiek naszę uprzejmość i życzliwość przyjacielską Jej M[oś]ci naszej M[iło-
110 ściwej] Paniej oświadczać będziemy mogli, upewniamy o zu
pełnej chęci i gotowości naszej. Zdarz tylko Boże, abyśmy wszytkim Ich M[ościom] n[aszemu] M[iłościwemu] Państwu w sprawach fortunniejszych onę deklarować mogli88.
88 W rkps. BOss 240 pojawia się nieznane innym przekazom zakończenie w postaci sentencji: „Omnis nos hora per faustos fallentesque cursus apheat fato”. (Każda godzina przybliża nas ku zagładzie przez ciche i ukryte biegi) (M. Fabius Qui nti l i anus: Declamationes maiores. Oratio 4, 4, 10/16).
Nie jest to typowe zamknięcie mowy pogrzebowej, ale ta sama końcowa sen
tencja pojawia się np. w przemowie A. Wiszowatego na pogrzebie Jana Ster- nackiego (rkps BN BOZ 823, k. 222-224), sentencją zakończył też A. Mo- skorzowski mowę na pogrzebie „pewnego dworzanina jednego pana wielkie
go” (rkps BN BOZ 823, k. 234-237 v.). Nie można jednak wykluczyć, że sen
tencja jest komentarzem kopisty.