• Nie Znaleziono Wyników

0. Uzasadnienie ponownego podjęcia tematu dopowiedzeń jest — najkrócej rzecz ujmując — takie, że mimo upływu czasu (a można go liczyć od roku 1984, kiedy ten termin został wprowadzony do polskiej składni przez Romana Laskowskiego — por. lasKowsKi, 1984, 1998) jest to fragment polszczyzny nie do końca rozpoznany, co więcej — obrosły kontrowersjami, a nawet, jak będę utrzymywał, pewnymi nieporozumieniami. Kontrowersje dotyczą zarówno podstawowej kwestii, jaką jest już sama decyzja wyodrębnienia takiej podklasy, jak i poszczególnych interpretacji oraz kwalifikacji określonych wyrażeń. Można zatem śmiało powiedzieć, że niezmiennie aktualne są dwa pytania: 1) czy jest potrzeba wyodrębniania czegoś takiego jako osobnej klasy (leksemów), a jeśli tak, to 2) na podstawie jakich kryteriów można by podejmować szczegółowe decyzje kwalifikacyjne?

Rzecz mogłaby dziwić — przecież idzie o niewielką grupkę niezbyt skom-plikowanych funkcjonalnie wyrazków (grupka jest naprawdę niewielka — moż-na moż-nawet poważnie myśleć o dwuelementowym podsystemie przeciwstaw-nych minireplik dialogowych TAK/NIE, jednak nieodzownym i niezbędnym w większości języków).

Ale właśnie ta (pozorna) prostota, w połączeniu z przewidzianą dla tych wyrażeń asyntaktycznością, sprawia, że pozostają one na marginesie poważnych rozważań składniowych i semantycznych. Oprócz popełnionej przeze mnie w przeszłości osobnej rozprawki na ich temat (por. dobaczewsKi, 1998) można by wskazać jeszcze krótki artykuł A. stePowany (2006) o „dopowiedzeniach fra-zeologicznych” oraz całkiem niedawny — równie krótki — tekst M. ŻabowsKieJ (2011) o „tzw. dopowiedzeniach zaprzeczających”.

Rzeczywiście jednak asyntaktyczność i metatekstowość (wcześniej nazy-wałem tę własność „intratekstualną referencją” — por. dobaczewsKi, 1998) to rzeczy jak najbardziej poważne i bynajmniej nie proste (zwłaszcza w świetle najnowszych ustaleń J. waJszczuK (2005) oraz tych badaczy, którzy w ślad za

nią zgłębiają tajemnice funkcjonowania wszystkiego, co partykułopodobne).

Zresztą pytanie o relacje między dopowiedzeniami a partykułami było obecne od samego początku rozpoznawania tych pierwszych (pewne testy proponowa-łem w: dobaczewsKi, 1995 — trzeba by je oczywiście zaktualizować), a dziś to pytanie nabiera nawet większego znaczenia i na pewno ma nieco inny, po-zatechniczny wymiar.

1. Od samego początku kryteria wyodrębniania dopowiedzeń budziły kon-trowersje — zasadne były zwłaszcza wątpliwości co do tego, czy są to kryteria składniowe i czy można w związku z tym mówić o syntaktycznej kla-sie leksemów dopowiedzeniowych, która została wyodrębniona przez lasKowsKiego (1984), potem przez grocHowsKiego (1986, 1997). Wówczas wątpliwości dotyczyły głównie kontekstualności jako cechy przeciwstawionej niekontekstualnym wykrzyknikom, natomiast dziś te wątpliwości są jeszcze większe — dotyczą również asyntagmatyczności, która nabiera — zwłaszcza w ujęciu waJszczuK (2005) — ostrzejszego znaczenia. Pozwolę sobie przypo-mnieć, że przygotowując doktorat o dopowiedzeniach potwierdzających, sam miałem poważne wątpliwości co do syntaktyczności obu kryteriów (jedyne, co można powiedzieć składniowego o asyntagmatykach, to właśnie tylko to, że są asyntagmatykami), z kontekstualnością poradziłem sobie (jak mi to wytknęła

— bardzo elegancko i taktownie — Jadwiga waJszczuK, 20001), robiąc pewien unik (zabrakło mi nie tyle odwagi — jak to oceniła życzliwie — ile wiedzy i doświadczenia). Jak się okazało, rozszerzanie pojęcia składni o wszelkie zja-wiska „kookurencji tekstowej” było zupełnie nieuzasadnioną, desperacką wręcz próbą obrony składniowości kryterium wyodrębniania dopowiedzeń. Ostatecznie to właśnie składniowość partykuł (i spójników) została skutecznie i przekonują-co zakwestionowana przez waJszczuK (2005; por. też waJszczuK, 2000). Dziś na pewno nie powiedziałbym, że istnieje syntaktyczna klasa dopowiedzeń.

A co istnieje?

Na pewno jest podsystem wyspecjalizowanych „reaktywów” (słówko

„reactives” zaproponował kiedyś w rozmowie ze mną — jako antidotum na brak odpowiedniego internacjonalizmu — Profesor Roman Laskowski) dialo-gicznych, miniwypowiedzeń, podsystem co najmniej dwuelementowy, potwier-dzająco-zaprzeczający (yes/no); elementów tych może być więcej (por. np.

francuskie oui/non/si, por. też tak, nie, owszem, no, a jakże), ale z pewnością nie jest to zbiór liczny, jeśli ograniczymy się do jednostek w tej funkcji

wy-1 Autorka słusznie zwróciła uwagę, że zupełnie nieuprawnione było rozszerzenie zakresu terminu „składnia” o zjawiska kookurencji tekstowej, a w szczególności podkreśliła, że to, co nazwałem „obligatoryjną kookurencją tekstową” z innym (wcześniejszym) wypowiedzeniem, nie może być uznane ani za połączenie składniowe, ani nieskładniowe, por.: „What he calls obli-gatory co-occurence with an earlier utterance is neither a syntactic nor an asyntactic juncture”.

(waJszczuK, 2000: 23).

127

Adam Dobaczewski: Jeszcze o dopowiedzeniach

specjalizowanych. (A do takiego właśnie wyspecjalizowanego zbioru trzeba się koniecznie ograniczyć, bo wypowiedzenia, zwłaszcza uwikłane kontekstowo, np. w dialogu, mogą być tworzone według ogólniejszych reguł i krótkich jedno-taktowych całostek tak funkcjonujących może być całe mnóstwo. Do kwestii ich odsiewania jeszcze wrócę). Pozostawiając (na razie) kwestię, co można/warto/

trzeba wyodrębniać jako klasę/podsystem jednostek języka/tekstu, ustalmy fakty.

Fakt I. W językach (chociaż nie we wszystkich) istnieją takie wyrazki two-rzące jednotaktowe całostki prozodyczne („miniwypowiedzenia”) w kontekście pytań, a także być może innych zdań, służące co najmniej do potwierdzania/

zaprzeczania (być może jeszcze innych rzeczy), konstytuujące zbiór co najmniej dwuelementowy (być może nieco większy).

Fakt II. W języku nic nie bierze się znikąd — nic zatem dziwnego, że wyrazki takie albo dają się wywieść diachronicznie z podstawowej, centralnej leksyki („normalnych” leksemów), albo mają po prostu równokształtne odpo-wiedniki wśród innych leksemów (por. np. „monofunkcyjne” ang. yes i ros. net oraz np. „polifunkcyjne” pol. nie lub niem. ja).

Fakt III (nieco kontrowersyjny, będący źródłem wspomnianych nieporozu-mień). Nie ma (niestety) prostych i jednorodnych zależności między słówkami/

użyciami wskazanymi w „fakcie II”, czyli „dopowiedzeniowymi”, oraz tymi, które mogą stanowić ich podstawę — to sprawia, że te pierwsze nie mogą być traktowane jako dające się przewidzieć produkty określonych operacji, ani synchronicznie, ani diachronicznie, i powinny być potraktowane jako coś osobnego.

Można oczywiście (np. w polszczyźnie) pokazywać (por. waJszczuK, 2005:

91), że tak potwierdzające jest jakoś związane ze swą podstawą zaimkową (por.

tak jest, można tak powiedzieć), a samodzielne nie wprost wywodzić od party-kuły przywyrazowej (w innych językach podstawy byłyby oczywiście inne), ale właśnie to, co wskazuję jako „fakt III”, stanowi główny problem: jednostkowe motywacje mają walor etymologizowania — nie zastąpią odpowiedzi na pyta-nie o status tych wyrażeń jako ukształtowanych, usamodzielnionych całostek z osobnym znaczeniem.

2. Na pytanie, czy warto tę grupkę wyrażeń wyodrębnić, należy w moim przekonaniu odpowiedzieć pozytywnie. Trzeba jednak pamiętać, by nie wtłaczać do niej na siłę wszystkiego, co daje się usamodzielnić prozodycznie. Stare teksty (por. dobaczewsKi, 1995, 1998) trzeba przeformułować, ale ich istota pozostaje niezmienna: jest nią pytanie o prymarność samodzielności wypowiedzeniowej (prozodycznej) wyrażenia konstytuującego miniwypowiedź. Nawet jeśli jest to nieliczna grupka, to zauważalnie wyróżnia się spośród całej rzeszy operatorów metatekstowych. Jak wskazuje Wajszczuk, istotą parataktemów jest brak z jed-nej strony łączliwości składniowej w ścisłym sensie oraz metatekstowy charakter tych wyrażeń. Ale z drugiej strony parataktemy (w tym tkwiła motywacja dla

tej nazwy, por. Wajszczuk, 2005) właśnie stwarzają pozory związku syntaktycz-nego przez płynne wpisanie się w strukturę prozodyczną wypowiedzenia. Tej własności dopowiedzenia nie wykazują — ich główną cechą jest prozodycznie uwidoczniona wypowiedzeniowa samodzielność (dlatego u Laskowskiego zna-lazły się razem z wykrzyknikami wśród asyntagmatyków).

Jadwiga Wajszczuk ma rację, gdy przeciwstawia się mechanicznym, auto-matycznym niemal kwalifikacjom do „dopowiedzeń” każdej minimalnej repliki.

Ale właśnie jej obiekcje, każące zastanowić się nad pochopnymi decyzjami, zmuszają do ostrożnego oglądu takich wyrazków, a zwłaszcza ich prozodycznej samodzielności. W tym widziałbym zasadniczą różnicę między nimi a pozosta-łymi parataktemami.

Co może i powinno stanowić podstawowe kryterium odróżniania tej pod-klasy? Właśnie kryterium prozodyczne (byłaby to tylko pewna reinterpretacja

„samodzielności” Grochowskiego i „asyntagmatyczności” Laskowskiego). Tak rozumiane „dopowiedzenia” (od wykrzykników, które nie niosą żadnego dictum, odróżnia je kryterium semiotyczne) są jednostkami samodzielnymi prozodycznie (stanowią osobne frazy fonologiczne), a ich samych nie można dostawiać przy innych wyrażeniach w ramach jednej frazy (co właśnie z upodobaniem robią tzw. parataktemy). O tym, że do nich można coś czasem dodać w prepozycji (por. np. Chyba tak), za chwilę.

Dopowiedzenia są nieliczne, a nadto bardzo do siebie niepodobne. I nie mam na myśli różnic semantycznych, których istnienie jest oczywiste. Różnice dotyczą stopnia ich niesyntaktyczności. Filar tej grupki (tak/nie) to swoiste

„prodicta” dzielące ze swymi podstawami zdolność zajmowania pozycji przy innych wyrażeniach (partykułach, innych metaoperatorach, spójnikach, a nawet przy włączniku że). Ta cecha najwyraźniej przeciwstawia je wyodrębnionej przez Wajszczuk (2005) klasie parataktemów, których łączliwość — nieskła-dniowa wprawdzie — jest ukierunkowana odwrotnie: to one otwierają pozycje dla innych wyrażeń (według autorki, parataktemy jednopozycyjne to partykuły, dwupozycyjne to spójniki). Owszem, a jakże są wyraźniej asyntaktyczne — nawet jeśli się dadzą wcisnąć do wypowiedzenia, muszą być wyodrębnione prozodycznie (jako parenteza). Ano, a zwłaszcza aha — są już nieprzejednanie asyntaktyczne, zbliżają się więc niebezpiecznie do asyntagmatyków (Wajszczuk, 2005: 111), czyli „niby-leksemów”, stowarzyszonego z językiem podsystemu znaków parajęzykowych, opartego na indeksach, z wykrzyknikami i onomato-pejami na czele.

3. Opisując kilkanaście lat temu podgrupkę polskich dopowiedzeń po-twierdzających (DobaczeWski, 1998), potraktowałem badaną klasę zbyt szero-ko. Niesłusznie np. włączyłem do dopowiedzeń samodzielne użycie partykuł oczywiście i naturalnie. Błąd ten wynikł jednak nie z wadliwych założeń, lecz z niewłaściwej interpretacji wyników testu. Otóż kontrast między Oczywiście.

129

Adam Dobaczewski: Jeszcze o dopowiedzeniach

i oczywiście wiedział. (jako np. odpowiedź na pytanie on o tym wiedział?), który stanowił wówczas dla mnie podstawę uznania samodzielnego wystąpienia oczywiście jako czegoś odrębnego od partykuły, jest uwarunkowany różnicą w strukturze tematyczno-rematycznej — w drugim przykładzie partykuła jest dodatkowo przyłożona do rematu z poprzedniej repliki, ale jest to jedno i to samo oczywiście. Analogicznie odnosi się to do odpowiednich przykładów z naturalnie. Nieco inaczej zachowują się pewnie i chyba (por. No chyba!)

— kontrast między pewnie (i no chyba) samodzielnym a pewnie (i chyba) przyłożonym do składnika repliki jest nie tylko kontrastem wynikającym z głęb-szego zanurzenia tych wyrazków w STR, jest tu namacalna różnica w stopniu pewności. Ale jest to problem szerszy, mianowicie związku pewnych partykuł z odpowiednimi układami z że2. Z punktu widzenia wyodrębniania dopowiedzeń wystarczy obserwacja, że samodzielne repliki typu Pewnie., No chyba., Jasne.

(a także oczywiście. i Naturalnie.) dają się bez trudu wywieść z układów za-wierających włącznik że, a zatem nie ma potrzeby widzieć w nich osobnych jednostek3. Natomiast kwestia statusu tych układów wyjściowych (pewnie, że, jasne, że, oczywiście, że i in.) pozostaje otwarta — mogą to być jednostki lub produkty operacji, możliwe też, że status poszczególnych ciągów nie jest jed-nakowy.

Osobna sprawa, do której być może warto kiedyś wrócić, to wyrazek no.

Jadwiga Wajszczuk pisze, że nie ma samodzielnego no potwierdzającego, bo jest ono skrótem repliki no pewnie lub no oczywiście, co jest niestety zupełnie nieprzekonujące (waJszczuK, 2005: 97). Nie upieram się przy każdym szczegó-le interpretacji sprzed 17 lat, nie mogę się jednak zgodzić, że no samodzielne to po prostu skrót od no pewnie (ani od no oczywiście, ani też od no tak).

Pomijając bezdyskusyjne różnice semantyczne pomiędzy osobno stojącym no a każdą możliwą rekonstrukcją z udziałem no inicjalnego, trzeba by postawić pytanie: jaki mechanizm ogólny (dająca się przewidzieć operacja) mógłby leżeć u podstawy usamodzielnienia się w tak precyzyjnym znaczeniu tej prepozycyjnej

2 Rzecz nie jest tak prosta, jak ją widzi M. ŻabowsKa (2011: 356), twierdząc, iż słówko że jest „sygnałem tego, co zostało już powiedziane, operującym na predykacie wiedzy”, co ma po-twierdzać wadliwość konstrukcji z partykułami nieprzesądzającymi wiedzy (por. *przypuszczalnie, że) w opozycji do partykuł wiedzę przesądzających (por. oczywiście, że, nb. przykład autorki, faktycznie, że pod względem akceptowalności pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak *rze­

czywiście, że). Bo właśnie trudno znaleźć satysfakcjonującą charakterystykę ogólną klasy, która byłaby ewentualnym operandem dla słówka że, również ta zaproponowana przez Żabowską nie wystarczy, by przewidzieć np. dopuszczalność połączenia pewnie, że i dewiacyjność *najpewniej, że przy namacalnym ich pokrewieństwie w układach bez że (por. np. Zdążą? — Pewnie/najpewniej zdążą. vs Pewnie/*najpewniej, że zdążą).

3 Obserwacja ta nie dotyczy układu właśnie, że, którego stosunek do właśnie wewnątrz-wypowiedzeniowego i samodzielnego jest inny. Natomiast samodzielne właśnie można uznać za kontekstowe wystąpienie przyzdaniowej partykuły (choć szczegóły widziałbym nieco inaczej niż ŻabowsKa, 2011).

(do wszystkiego można ją dodać) partykuły?. Otóż wskazanie takiej reguły czy operacji w odniesieniu do jednego (i jedynego w swoim rodzaju) słówka jest po prostu niemożliwe — operacje ex definitione działają na klasach, a moty-wacje jednostkowe o statusie etymologizowania pozornie tylko rozwiązują pro-blem wieloznaczności. (Por. też podobne do naszej partykuły rosyjskie słówko nu oraz niemieckie na, które w takiej funkcji potwierdzającej nie występują).

Oczywiście, trzeba zgodzić się z J. Wajszczuk, że natura tego słówka ostatecznie i dokładnie rozpoznana jeszcze nie jest.

4. Podsumowując, wypada stwierdzić, że dziś mądrzejsi o fakty ustalone przez J. Wajszczuk zdajemy sobie z tego sprawę tym bardziej, że jest tu jednak jeszcze trochę do zrobienia. I podkreślę jeszcze raz, że rację ma autorka, gdy mówi, że takim wyrazkom trzeba przyglądać się uważnie na tle systemowym. Jej ujęcie naszych wyrażeń jako podgrupy para taktemów (nazywa je „operatorami przestrzeni dialogicznej”, działającymi na poziomie aktów mowy) jest bardziej przekonujące niż mające już pewną tradycję ujmowanie „dopowiedzeń” jako syntaktycznej klasy leksemów, jednak w obrębie tzw. parataktemów trzeba by wówczas wyodrębnić osobne miejsce dla wyrażeń prozodycznie samodzielnych, które nie funkcjonują wewnątrz wypowiedzenia, w przeciwieństwie do takich typowych parataktemów, jak partykuły i spójniki. W tym sensie nie powinniśmy mówić o takim „otwieraniu” pozycji4, jakie jest w wypadku partykuł i spój-ników, nie ma tu bowiem żadnego połączenia, niczego, co przypominałoby jakąkolwiek łączliwość, którą trzeba by dodatkowo określać mianem „styku asyntaktycznego” (tak charakterystyczny dla parataktemów rodzaj łączliwości nazywa J. Wajszczuk), jest raczej brak jakiegokolwiek styku i łączliwości (por. cytat z przypisu 1) — to właśnie jest istota prozodycznej samodzielności wypowiedzeniowej tych wyrażeń, które chciałbym nazywać dopowiedzeniami i których z tego samego powodu nie chciałbym nazywać partykułami. Tym, co odróżnia je od również (może lepiej byłoby powiedzieć: jeszcze bardziej) asyn-taktycznych „asyntagmatyków” (wykrzykników, paraleksemów), jest — oprócz

4 Wnikliwość ujęcia Jadwigi waJszczuK (2005) jest bezdyskusyjna, jednak należałoby się zastanowić nad osłabieniem tezy o „otwieraniu pozycji” przez parataktemy i zasadniczym ich podziale na jedno- i dwumiejscowe (jeśli miałby on być podziałem wyczerpującym). W kon-tekście innego podziału operatorów metatekstowych jako działających na różnych poziomach:

zdania, wypowiedzenia i wypowiedzi — aktu mowy (por. waJszczuK, 2005: 103—104) jest jasne, że owe „pozycje” mają bardziej zróżnicowany charakter. I jeśli przyjmujemy, że spójniki i partykuły całkiem wyraźnie otwierają jakieś pozycje, to właśnie dlatego, że dzieje się to na poziomie co najmniej wewnątrzwypowiedzeniowym. Natomiast w odniesieniu do możliwości dostawienia czegoś jako osobnego wypowiedzenia (osobnej frazy fonologicznej z osobnym kon-turem) — a tylko taka „łączliwość” jest przecież charakterystyczna (i jednocześnie dystynktywna) dla dopowiedzeń — użycie pojęcia „otwieranie pozycji” sprawia, że staje się ono niebezpiecznie szerokie i w konsekwencji puste: nie wiadomo bowiem, jakiego swobodnego dostawiania całostek wypowiedzeniowych w ciągu tekstowym nie będzie można nazwać wypełnianiem (jakoś otwartej) pozycji.

131

Adam Dobaczewski: Jeszcze o dopowiedzeniach

wspomnianej wcześniej różnicy semiotycznej — możliwość występowania w kolejnych, sąsiadujących frazach fonologicznych obok (w mocy pozostaje odpowiednio pojemny termin „parataktem”) wyrażeń stanowiących przedmiot ich referencji. Bo oczywiście poza dyskusją pozostaje ich metatekstowość.

Literatura

dobaczewsKi A., 1995: o opisie składniowym i semantycznym leksemów dopowiedze­

niowych. „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Filologia Polska”, t. 46, s. 3—12.

dobaczewsKi A., 1998: Cechy składniowe i semantyczne polskich dopowiedzeń potwier­

dzających. Warszawa.

grocHowsKi M., 1986: Polskie partykuły. Składnia, semantyka, leksykografia. Wrocław.

grocHowsKi M., 1997: Wyrażenia funkcyjne. Studium leksykograficzne. Kraków.

lasKowsKi R., 1984: Podstawowe pojęcia morfologii. W: Gramatyka współczesnego języka polskiego. Morfologia. Red. R. grzegorczyKowa, R. lasKowsKi, H. wróbel. Warszawa, s. 9—57.

lasKowsKi R., 1998: Zagadnienia ogólne morfologii. W: Gramatyka współczesnego języka polskiego. Morfologia. Red. R. grzegorczyKowa, R. lasKowsKi, H. wróbel. Warszawa, s. 27—86.

stePowany A., 2006: opisy leksykograficzne dopowiedzeń frazeologicznych i ich ho­

monimów we współczesnych ogólnych słownikach języka polskiego. „LingVaria”, t. 1, z. 2, s. 125—134.

waJszczuK J., 2000: Can a division of lexemes according to syntactic criteria be con­

sistent?. „Biuletyn Polskiego Towarzystwa Językoznawczego”, t. 50, s. 19—38.

waJszczuK J., 2005: o metatekście. Warszawa.

ŻabowsKa M., 2011: o tzw. dopowiedzeniach zaprzeczających. „Prace Filologiczne”, t. 60, s. 353—364.

Adam Dobaczewski

Again on additions Summary

The main issue dealt with in this article is legitimacy of differentiating as syntactic class of individual (asyntagmatic) lexemes predestined to constituting expressions in a dialogue context (especially TAK/NIE answers) that is defined as additions in the Polish naming tradition (cf. Laskowski, Grochowski, Dobaczewski). As Wajszczuk shows, the lack of a closely understood syntactic combinability is though typical of a broader class of meta-textual expressions (paratactemes), including traditionally

un-justly considered as elements of a syntactic relationship of particles whose individual usages were often qualified as additional. Accurate verification and correction of particu-lar qualifying decisions are necessary nevertheless the main hypothesis of this article is confirmation of the legitimacy of differentiating a subclass in the title, as distinguished by a whole prosodic individuality of a (small) group of “dialogue reactives”, that is wholly asyntactic meta-operators which, in contrast to the remaining paratactemes cannot inscribe into the prosodic structure of expressions with which they alternatively form linear systems.

Адам Добачевски

К вопросу о приложениях Ре зюме

Главной проблемой, затронутой в статье, является обоснованность выделения синтаксического класса самостоятельных лексем (асинтагматических), способных создавать высказывания в контексте диалога (в особенности ответы типа TAK/ NIE

— ДА/НЕТ), которые в польской традиции номинации определяются как приложе-ния (ср. Laskowski, Grochowski, Dobaczewski). Как показывает Вайщук (Wajszczuk), отсутствие точно понимаемой синтаксической сочетаемости характерно для более широкого класса метатекстовых выражений (паратактем), в том числе для традици-онно неправильно рассматриваемых в качестве членов синтаксических отношений наречий, самостоятельное употребление которых было часто квалифицировано как приложения. Необходимы соответствующая верификация и корректировка отдель-ных решений относительно квалификации. Однако главным тезисом настоящей статьи является подтверждение обоснованности выделения подкласса приложений

— как отличающейся полной самостоятельностью просодической (небольшой) группы «диалогических реактивов», а следовательно, полностью асинтаксических метатекстовых маркеров, которые в отличие от остальных паратактем не могут свободно вписаться в просодическую структуру высказываний. С ними они могут входить только в линеарные отношения.

133