• Nie Znaleziono Wyników

Kojarzenie wyobrażeń

W dokumencie Pogadanki psychologiczne (Stron 45-78)

/

i myślowe podlegają także w w ysokim stopniu praw om p rz y ­ zwyczajenia, z czego w y n ik a m iędzy innem i z ja w is k o , ogólnie znane pod nazwą „ko ja rze n ia w yo b ra że ń 1'. Przejdziem y obecnie do tego właśnie zjaw iska.

Pamiętacie, że świadom ość jest nieprzerw anym prądem obrazów, uczuć, oraz im pulsyw nych dążności czyli popędów.

Widzieliśmy, że jej fazy są to pewnego rodzaju pola, czy fale, a każde ta kie pole posiada p u n k t śro d k o w y , ognisko, w którem się skupia najwyższe zainteresow anie; jest to przedm iot, n a j- wybitniej występujący w m yśli, otoczony kręgiem innych przed­

miotów, zaledwie m glisto zarysow anych, oraz kręgiem uczuć i popędów, obejmujących całość. W ten sposób opisując naszą umyslowość, o dtw arzam y ją, o ile się ty lk o da, zgodnie z jej rzeczywistą naturą. Na pierw szy rz u t oka m ożnaby mniemać, że ta płynność fal, następujących po sobie, w yłącza w szelką dokładność i określoność. Jednakże bliższe rozpatrzenie się okazuje, że układ każdej z tych fal tłum aćzy się układem fal, które poprzednio przepłynęły. Stosunek każdej fali do fal po­

przedzających w y ra ż a się w dwóch zasadniczych „p ra w a ch kojarzenia” , z któ ry c h pierwsze nazyw am y praw em styczności, drugie prawem podobieństw a.

Prawo styczności uczy nas, że przedm ioty, o dtw orzone myślą w fali następującej, m usiały w daw niejszych w ypa dka ch leżeć blisko p rzedm iotów , o dtw o rzo n ych w fali poprzedniej.

Przedmioty, usuwające się z m yśli, m usiały sąsiadować z niemi niegdyś w umyśle. G dy w ym aw iacie głoski alfabetu lub słow a pacierza, albo. gdy obraz jakiegoś przedm iotu nasuw a w am na myśl jego nazwę, lub naw zajem nazw a — obraz, dzieje się to dzięki prawu styczności.

P ra w o podobieństwa głosi, że, jeśli następstw o przedm io­

tów nie daje się tłum aczyć ich stycznością, w ów czas okazuje się, iż przedm iot n ow y jest podobny do przedm iotu znikającego, z którym nigdy może nie m iał w naszym umyśle styczności.

Dzieje się ta k często przy „w z lo ta c h w y o b ra ź n i” .

Jeśli czasem w ciągu sw obodnego m arzenia za trzym a m y się i postaw im y sobie pytanie: „S k ą d przyszło do tego, że myślimy o danym przedm iocie?", zawsze praw ie możemy z n a ­ leźć odpowiedź w szeregu poprzednich prze dm iotó w , któ re go wprowadziły do naszego um ysłu, zgodnie z jednem lub drugiem z tych praw . Całość naszych n a b y tk ó w pam ięciow ych, na- przykład, jest jedynie w yn ikie m p raw a styczności. W y ra z y

4 5

ciał znam y ja k o określone system y czyli g ru py przedmiotów, któ re łączą się z sobą w porządku, ustalonym przez niezliczom pow tórzenia, ta k ściśle, że każda część skład ow a przywodzi nam inne na pamięć. W umysłach suchych i prozaicznycl p raw ie w s zystkie m yśli płyną korytem , w yżłobionem przez p rzJ zw yczajenie, pow tarzanie i sugestję. ,

W umysłach znów lotnych i im aginacyjuych zw yczaj prze) łam uje się z ła tw o ś c ią i często na miejsce jednego pola świaj domości przychodzi inne, któ re może w całych dziejach myśl lud zkiej żadnej z niem nie m iało styczności. Z w ią zek międzj niem f stanow i z w y k le ja k a ś analogja, łącząca przedm ioty, ko­

lejno nasuwające się na m yśl, analogja czasem ta k nikła, żej choć ją o dczuw am y, nie m ożemy dociec jej p odstaw y. Dziej się ta k , n a p rzykła d , gdy w kolorze czerw onym upatrujem jakieś cechy męskie, a w blado-niebieskim żeńskie; g dy z po m iędzy trzech ch arakte rów ludzkich jeden p rzyw od zi nam ni m yśl kota, drugi psa, a trzeci może k ro w ę .

Psychologow ie n ie w ą tp liw ie zgłębiali pracow icie kw estja gdzie są przyczyny skojarzeń, a n ie któ rzy z nich starali się wy kazać, że styczność i podobieństw o nie są zasadniczo różniącem się p ra w a m i, lecz że każde z nich św iadczy o obecności dru giego. Co do mnie, skłaniam się do przypuszczenia, że zja w is k a skojarzenia zależą od ustro ju naszego mózgu, że nie s<

bezpośrednim w yn ikie m fa k tu , iż jesteśm y istotam i myślącemi Innem i słow y, g dyb yśm y m ogli stać się bezcielesnemi duchami może św iadom ość nasza podlegałaby całkiem innym prawom Kwestje te b y w a ją roztrząsane w dziełach psychologicznych;

a sądzę, że niejednego z w as m ogłoby zainteresow ać zapozna­

nie się z niemi. W obecnej c h w ili pom inę je zupełnie; jako dla nauczycieli, praktyczne znaczenie ma dla w as ty lk o fa li kojarzenia, bez w zg lę d u na to , czy jego p od staw y są fizjolo­

giczne, czy psychiczne, i czy jego praw a można zredukowaf do jednego, czy nie. W każdym razie uczniow ie wasi są ma- łemi okazam i kojarzących m echanizm ów. W ychow anie ich polega na zo rg an izow an iu w nich określonych skłonności do kojarzenia p rze dm iotó w m iędzy sobą, w rażeń z ich w y n ik a m i, tychże z reakcjam i, reakcyj z ich następstwam i — i ta k dalej. Im Ii -I czniejsze są te g ru py skojarzeniow e, tern dokładniejsze jest przy­

stosow anie je d n o stki do św iata.

Nauczyciel może swoje zadanie sform ułow ać zarów no na p o d ­ stawie skojarzeń, ja k i na podstaw ie w ro d zo n ych i nabytych reakcyj. Można powiedzieć, że polega ono na w y tw o rz e n iu w umyśle ucznia pożytecznych gryjp skojarzeniow ych. T o o k re ­ ślenie wydaje się obszerniejszem, niż poprzednie. Jeżeli jed na k

! zważymy, że zjaw iska skojarzeniow e, cze m ko lw ie k są same przez się, w normalnych w arunkach przechodzą w nabyte 1 reakcje i czynności, przekonam y się, że obie te fo rm u ły o bej­

mują tę samą ilość fa k tó w .

Jest rzeczą zdum iewającą, ja k ą ogrom ną ilość czynności ' umysłowych możemy w yjaśnić zapom ocą p ra w skojarzenia

Wielkie zagadnienie, które one rozstrzygać m ają, streszcza się tak: Dlaczego to w łaśnie pole świadom ości, w ten sposób złożone, pojawia się obecnie 10 m oim umyśle? Może ono zaw ierać przed­

mioty wyobrażane, przypom niane lub dostrzegane, a wreszcie i czynność postanowioną. W każdym razie, jeżeli pole to ro z ­ łożymy na jego części składow e, możemy w ykaza ć, że pochodzą one od części składow ych poprzedniego pola św iadom ości, na i zasadzie jednego lub drugiego p ra w a skojarzeń, o któ ry c h - mówiłem. Prawa te rządzą umysłem ; zainteresow anie, prze- . chodząc od jednego do drugiego przedm iotu, odw raca jego bieg, a uwaga, ja k się później przekonam y, steruje i chroni

1 go od zbyt zygzakow atej d rogi.

Dokładne rozpoznanie tych c z y n n ik ó w -d a je nam pro sty . . i rzetelny obraz mechanizmu psychicznego. T o, co nazyw am y r „naturą” , „cha ra kte re m ” je d n o stki, nie jest w łaściw ie niczem więcej, ty lk o z w y k łą form ą jego skojarzeń. Przełamanie s k o ­ jarzeń złych lub błędnych i zastąpienie ich innem i, kierow anie

popędami skojarzeniowem i d la w y tw o rz e n ia najpożyteczniejszych łańcuchpw skojarzeń — jest to głów ne zadanie w y c h o w a w c y . Ale i tu, ja k przy w szystkich zasadach prostych, trudność leży w samem zastosowaniu. P sychologja może w y k ry w a ć prawa; ty lk o rzeczyw isty ta k t i ta len t mogą z nich w ysnuć p o ­ żyteczne w yn iki.

Tymczasem najprostsze doświadczenie stw ie rd za fa k t, że umysł nasz przechodzi od jednego przedm iotu do drugiego za pośrednictwem rozm aitych pól św iadom ości. Zatem n ie o kre ­ śloność konkretnych d ró g skojarzeniow ych je s t, rów nie uderza- ' jącym rysem, ja k jednostajność ich fo rm y abstrakcyjnej.

Obierzmy, ja k o p u n kt w yjścia, ja k ie k o lw ie k w yobrażenie, a cały szereg naszych w yobrażeń stanie zaraz do naszej dyspozycji.

47

W eźm y, nap rzykła d, za p u n k t w y jś c ia ja k i p ro s ty w y ra z , którj w y m ó w ię w waszej obecności, a rozm aitość w yobrażeń, którj on w am podsunie, nie będzie m iała granic. Przypuśćm y, ż i"

pow iem w y ra z „nieb ieski"', jeden z w as pom yśli o błękitnem niebie i upale, k tó ry w am dokucza, a stąd przejdzie do ubranii letniego lub do m eteorologji; inni pom yślą o w idm ie słone- cznem i fiz jo lo g ji w idzenia barw nego, w dalszym zaś ciągu o pro- ’ mieniach X i najnow szych odkryciach fizycznych; inni nareszcii | 0 niebieskiej wstążce i k w ia ta c h na kapeluszu swej znajome 1 odśw ieżą w spom nienia osobiste. Z darzą się i tacy, którym t w yra z ten nasunie u w a g i etym ologiczne i ling w istyczn e, lut _ k tó rz y w kolorze niebieskim u patrzą godło m elancholji i wy J w oła ją łańcuch skojarzeń, k tó ry ich d op ro w ad zi do psycho- p ato log ji.

W umyśle tej samej osoby ten sam w y ra z , usłyszanj ‘ w rozm aitych chw ilach, w y w o ła albo te same, albo też od mienne następstw a skojarzeniow e, zależnie od składu pól świa­

domości, t. j. od ich k ręg ów o bw od ow ych . Profesor Munster- ' berg p o w ta rz a ł system atycznie t > doświadczenie, używ ają c zte ro krotn ie w przerw ach trzym iesięcznych tego samego wyrazu ' ja k o p u n k tu w y jś c ia skojarzeń dla czterech różnych osób. Oka- ( zało się, że w skojarzeniach, w y w o ły w a n y c h w różnych cza- ' sach, nie było jednostajności. M ożna zatem powiedzieć, żf cała zaw artość potencjalna -czyjejś św iadom ości dostępna jesl . z każdego swego pun ktu. Dzieje się ta k dlatego, że nigdy ^ nie możemy w yprzedzać p ra w a skojarzeń; w ychodząc z obe- ( cnego pola św iadom ości, nie możemy nigdy naprzód odczytai ( tego, co dana osoba będzie m yślała za pięć m inut.

P ie rw ia s tk i, któ re w ś ró d procesu um ysłow ego zyskają ' przewagę, różne części danego pola, w k o ło któ ry c h skojarzeni! | g łó w nie grupow ać się będą, m ożliw e rozgałęzienia 'sugestji,1 są ta k liczne i różnostronne, że ich naprzód nigdy określić nie można. Choć jednak nie m ożemy przewidzieć działania prar#

skojarzenia, możemy je żato w yśledzić w przeszłości. Nie mo­

żemy wiedzieć, o czem będziemy m yśleli za pięć m inut; ale gdj ta ch w ila nadejdzie, będziem y m ogli w ykaza ć, ja k za pośre­

dnictw em styczności lub podobieństw a doszliśm y do tego, o czem m yślim y. P rze w id yw a n ia nasze krzyżuje zmienna rola, jaki ognisko i obw ód, ja k ą naw et każdy z ich s k ła d n ik ó w odgrywa przy w y w o ły w a n iu now ych w yobrażeń. T a k naprzykład, na b aw ia mnie niepokoju testam ent zm arłego krew nego, a chcą

się uspokoić i rozerw ać, deklam uję wiersz Tennysona „L o c k - d e y -H a ll” . Testam ent pozostaje ciągle w mojej św iadom ości na odległym planie lub na samym jej skraju; ale poem at skupia całą moją uwagę póty, póki nie dojdę do w ierszy: „J a , spad­

kobierca w szystkich w ie k ó w w ostatnich la t szeregu". W y ra z y :

„Ja spadkobierca" natychm iast w y tw a rz a ją niby elektryczne połączenie z obwodowem wyobrażeniem testam entu; serce za­

czyna mi bić na m yśl o m ożliw ej sukcesji, rzucam książkę i chodzę szybkiemi kroka m i, baw iąc się obrazem swego p rz y ­ szłego bogactwa. T a k więc każda część pola św iadom ości, zdolna pobudzić wzruszenie w w yższym stopniu, niż inna, może zdobyć przewagę; zmienne zainteresow anie się to jedną, to drugą częścią odw raca prąd św iadom ości w różne s tro n y , a działalność um ysłow a biegnie w linjach łam anych lub w ę ż y ­ kowatych, ja k iskry po spalonym papierze.

Poruszę jeszcze p u n k t jeden, a w te d y w yczerpię w s zystko , co należało wam powiedzieć o procesie kojarzenia.

Widzieliśmy, że jeden w yra z m ógł w y w o ła ć cały szereg skojarzeń i odw rócić bieg m yśli od p ie rw o tn e j,kolei. W y n ik a to stąd, że każda część pola dąży do w y w o ła n ia w łasnych skojarzeń; jeżeli jednak te skojarzenia są różne, w y tw a rz a się między niemi w alka, i skoro ty lk o jedna grupa osiągnie prze­

wagę, usuwa inne na bok. R zadko w szakże dzieje się ta k , jak w poprzednio w spom nianym w y p a d k u , że czynność cała obraca się około jednego p u n k tu lub około całego p o la ś w ia ­ domości, które właśnie przesuw a się w danej ch w ili. Częściej chodzi tu o pewne konstelacje, przyczem części pola, któ re już . się usunęły, pow racają i zaczynają zn ow u o d d zia ływ a ć. 1 ta k , powracając do „L o c k s le y -H a ll” , każde słow o, k tó ie w ym a w ia m , deklamując, zostało mi podsunięte nie ty lk o przez w y ra z po- ' przedni, lecz przez cały szereg w y ra z ó w , w ziętych ja k o całość.

Wyraz „w ie k ó w ” , n a p rzykła d, w y w o łu je „ w ostatnich la t sze­

regu” , jeżeli poprzednio było: „J a , spadkobierca w s z y s tk ic h ” ; lecz jeżeli następuje po „lecz nie w ą tp ię w ciągu w ie k ó w ” , wtedy w yw ołuje: „snu je się m yśl jedna, coraz potężniejsza” . Podobnież, jeśli w ypiszę na ta b lic y lite ry A B C D E F... na­

suną wam one zapewne na m yśl G H I... G d y jed na k napiszę A B A D E F, jeżeli w am podsunę co k o lw ie k , to może E C T albo też E F E K T . R ezultat zależy od całej konstelacji i może być różny, choćby w iększość pojedyńczych sk ła d n ik ó w była ta sama.

Jamea. — P o g a d a n k i. . 4

49

P raktycznym pow odem , k tó ry mnie skłania do objaśnienia w am tego p raw a, je s t chęć przekonania was, że, chcąc przy- sw oić pewne skojarzenia um ysłom waszych uczni, nie możecie poprzestaw ać na jed nym punkcie w y jś c ia lub przyczepienia, lecz w inniście ja k najbardziej zw iększać ich liczbę. Reakcję, którą pragniecie w y w o ła ć , pow inniście w iązać z ja k najliczniejsze™

konstelacjam i. Nie staw iajcie, n ap rzykła d, p ytania zawsze w te]

samej form ie; nie pżyw ajcie zawsze tych samych danych w za­

gadnieniach rach un kow ych ; urozm aicajcie objaśniające przykłady, o ile się da. Gdy przejdziem y do pamięci, zaznajom im y sią szerzej z tą kw estją .

Na teraz dosyć o skojarzeniach wogóle. Porzucając ten tem at dla innych (p rzy k tó ry c h zresztą i on grać będzie ważną rolę!, z naciskiem zachęcam w as, byście p rz y w y k a li do pojmo­

w an ia waszych uczniów z p u n k tu w idzenia skojarzeń. Wszyscy k ie ro w n ic y ludzkości, od d o k to ró w do dozorców więzień, de­

m agogów i m ężów stanu, in s ty n k to w n ie na takiem pojęcie opierają sw ą działalność. Jeżeli i w y ta k samo myśleć będziecie o sw ych uczniach (niezależnie od tego, ja k poza tern jeszcze pojm ow ać ich będziecie', ja k o o małych systemach mechanizmów kojarzących, zyskacie ta k ą d okład ną znajom ość ich funkcyj u m ysłow ych , zdobędziecie takie pom yślne rezu ltaty praktyczne, że w p ra w i w as to w zdumienie. Z najom i nasi, naprzykład, m ają w naszych oczach pewne skłonności charakterystyczne Niemal w każdym w y p a d k u okaże się, że są to skłonności sko­

jarzeniow e. N iektóre w yobrażenia w y w o łu ją w nich stale inne w yobrażenia, te znów pewne uczucia i popędy do chwalenia lub ganienia, p rzyzw a la n ia lub odm aw iania. Jeżeli ja k iś przed m io t p rz y w o ła jedno z tych p ie rw o tn ych w yobrażeń, rezultat p ra k ty c z n y można z ła tw o ścią przewidzieć. T o, co nazywamy

„ty p a m i c h a ra k te ró w ” , są to w znacznej części ty p y skojarzeń

X .

Zainteresowanie.

W poprzedniej pogadance zajm ow ałem się wrodzonemi skłonnościam i ucznia do reagow ania na różne bodźce i pod niety w sposób charakterystycznie określony. W łaściw ie

md-— 51

wiłem o instynktach uczniów . Pewne okoliczności z n a tu ry rzeczy podbudzają pewne in s ty n k ty , inne zaś dopiero w te d y , gdy w ychow anie zorganizuje i u trw a li niektóre z w ią z k i i połą­

czenia. O pierwszych okolicznościach i przedm iotach m ó w im y , że są interesujące same przez się. Co do drugich, są one p ie r­

wotnie niezajmujące: zainteresow anie do nich trzeba dopiero wyrobić.

Autorow ie dzieł pedagogicznych żadnemu p rze dm ioto w i nie poświęcili tyle u w a gi, co zainteresow aniu. Jest ono n atu - ralnem następstwem in s ty n k tó w , o k tó ry c h m ów iliśm y, to też porządek naturalny w skazuje, abyśm y się niem obecnie zajęli.

Ponieważ jedne przedm ioty są zajm ujące z n a tu ry rzeczy, innemi zaś można ty lk o sztucznie zainteresow ać, trzeba, żeby nauczyciel w iedział, k tó re ma zaliczać do pierw szej k a te g o rji;

ja k się bowiem przekonam y, możemy p rzedm iot uczynić z a jm u ­ jącym jedynie przez skojarzenie go z ta k im , k tó ry obudzą w ro ­ dzone zainteresowanie.

Wrodzone zainteresow anie dzieci zw ra ca się ku przedm io­

tom, działającym na zm ysły. O glądanie rzeczy n ow ych, w ra ­ żenie dźwięków nieznanych, zwłaszcza połączone z w id o k ie m czynności g w a łtow n ych, zawsze o dw ró ci ich uw agę od pojęć abstrakcyjnych, określanych słow am i. M in y, jakie stroi Janek, piłka, którą Tom cio rzucić zam ierza, w a lk a psów na u lic y , głos dzwonów, oznajm iających o pożarze, są dla nauczyciela, usiłu jącego zainteresować klasę, groźnem i w s p ó łz a w o d n ik a m i, z k tó -

remi musi się liczyć. Dziecko zawsze więcej zw ra ca u w a g i na to, co nauczyciel robi, niż na to , co m ów i. P rzy w y k o n y w a n iu doświadczeń, lub gdy nauczyciel pisze na ta b lic y , dzieci siedzą - cicho i uważają W idziałem raz w jednem kolegjum ja k prze­

pełniona klasa za cho w yw a ła się zupełnie cicho i p rz y g lą ­ dała uważnie profesorow i fiz y k i, d o p ó k i za jm o w a ł się o b w ija - niem kija sznurkiem , co mu m iało posłużyć do ja kie go ś do­

świadczenia; lecz gdy zaczął objaśniać ow o doświadczenie, wszczął się m iędzy uczniam i ruch i niespokojność. Jedna z pań opowiadała mi, że raz w ciągu lekcji za chw ycona była u w a gą jednej ze sw ych uczennic, k tó ra z niej przez cały czas w y ­ kładu nie spuszczała oka. Po lekcji je d n a k odezw ała się:

; „Ciągle patrzałam na panią, g d y pani m ó w iła 1 ani razu nie po ­ ruszyła pani górną szczęką” . B ył to w ięc je d y n y fa k t, k tó ry ją zajął i k tó ry spam iętała.

Stąd to rzeczy żyjące, poruszające się, te, któ re nasuwają m yśl o niebezpieczeństwie i przelewie k rw i, któ re mają jakąś cechę dram atyczną, są przedm iotam i, budzącemi w dzieciach zainteresowanie w rodzone, z wyłączeniem p raw ie w szystkich innych. Nauczyciele m ałych dzieci, zanim w y ro b ią w nich za­

interesowanie sztuczne, p ow inn i się często niemi posiłkow ać, chcąc trzym ać na uw ięzi uw agę uczniów . Nauczanie pow inno być poglądow e, eksperym entalne i anegdotyczne. Pisanie na ta b lic y i opow iadanie bajek w inn o mu ciągle to w arzyszyć.

Jednakże m etodę tę można stosow ać ty lk o do pierw szych k ro ­ k ó w ; daleko nas ona nie zaprow adzi.

C zy m ożna teraz sfo rm u ło w ać zasadę ogólną, w ja k i spo­

sób zainteresowanie nabyte łączy się z w rodzonem , które dziecko w nosi ze sobą do szkoły?

T a k jest, na szczęście istnieje bardzo proste p ra w o , które łączy m iędzy sobą zainteresowanie w rodzone z nabytem.

K a ż d y p rze dm iot n ie z a jm u ją c y sam przez się staje się z a j­

m ującym w te dy, gdy; się s ko ja rzy z przedm iotem , budzącym zainteresow anie wrodzone. D w a p rze dm ioty skojarzone z ra ­ sta ją się ze sobą', część z a jm ują ca przelewa swe zalety na ca­

łość; ty m sposobem rzeczy niezajm ujące p rz e jm u ją zdolność za­

in te re so w a n ia od in n y c h i budzą ró w n ie szczery interes, ja k te, które są z n a tu ry swej interesującem i. C iekaw ą okoliczność sta no w i to, że pożyczka nie uboży swego źródła, a oba przed­

m io ty , razem w zięte, sta ją się bardziej interesującemi nieraz, niż p ie rw o tn y p rzedm iot zainteresow ania.

Jest to może najbardziej uderzający dow ód doniosłości, ja k ą ma w psychologji zastosow anie kojarzenia w yobrażeń.

Jedno w yobrażenie przenika drugie sw ą w łasnością w zrusze­

niow ą, gdy oba połączą się w pewnego rodzaju całość um y­

słow ą. P oniew aż w yobrażenie zajm ujące może w chodzić w nie­

ograniczoną ilość skojarzeń, w id z im y więc, że interes rozbudzić m ożna najrozm aitszem i i niezliczonem i sposobami.

T o tw ierdzenie abstrakcyjne zrozumiecie z łatw ością, gdy je ośw ietlę najpospolitszym z ko nkretn ych p rzykła d ó w , to jesl zainteresowaniem , ja kie w nas budzą p rze dm ioty, związane z naszym osobistym dobrobytem . W każdym z nas budzi w ro ­ dzone zainteresow anie przedew szystkiem nasza w łasna osoba i jej powodzenie. Z godnie z tern w id z im y , że, gdy ty lk o coś je s t w z w ią z k u z naszą pom yślnością, staje się dla nas o drazi

- 53

bardzo zajmującem. Pożyczmy dziecku książki, o łó w k a lub i czegokolwiek innego i potem d arujm y m u to na w łasność, a przekonamy się, ja k całkiem innemi oczami będzie na nie spoglądało w drugim w yp a d ku . Od tej c h w ili poświęci im znacznie więcej uw agi.

W w ieku dojrzałym w szystkie suche i nudne szczegóły interesów lub pracy zaw odow ej człow ieka, choć same przez się nieznośne, nabierają dla niego coraz w iększej w a g i i znaczenia,

W w ieku dojrzałym w szystkie suche i nudne szczegóły interesów lub pracy zaw odow ej człow ieka, choć same przez się nieznośne, nabierają dla niego coraz w iększej w a g i i znaczenia,

W dokumencie Pogadanki psychologiczne (Stron 45-78)

Powiązane dokumenty