• Nie Znaleziono Wyników

Kulturalne impresje znad Buga i Krzny (9)

Istvan Grabowski

(Biała Podlaska)

Kulturalne impresje znad Buga i Krzny (9)

Apostolis w Veronie

20 lutego w Cafe Verona zagrał legendarny gitarzysta grupy „SBB”

Apostolis Anthimos. Miłośnikom muzyki rozrywkowej kojarzy się on z roc-kiem progresywnym, ale równie dobrze czuje się w klimatach jazzowych.

Dowodzą tego choćby: długa współpraca z nieżyjącym już trębaczem Toma-szem Stańko i płyty sygnowane własnym nazwiskiem. Obecnie posiada wła-sną grupę „Apostolis Anthimos Quartet”. Oprócz lidera występują w nim:

Piotr Matusik – piano, keyboards, Robert Szewczuga – bas, Olaf Węgier – saksofon. W Veronie wspólnie promowali najnowszą płytę „Parallel Worlds".

Jest on kwintesencją jego 50-letniej działalności na scenie muzycznej. Zawie-ra 14 kompozycji, w tym dużo wcześniejsze przeaZawie-ranżowane na współczesne brzmienie. Udziela się na niej jako gitarzysta i perkusista.

Apostolis debiutował 48 lat temu w zespole „SBB”, z którym gra oka-zjonalnie do dzisiaj. W 1989 r. wyjechał na stałe do Grecji, gdzie również zajmował się muzyką. Współpracował ze znanymi muzykami greckimi (Van-gelis Katsoulis, Jorgos Dalaras, Papadopoulos Thimios). Brał udział nie tylko w nagraniach, lecz także w trasach koncertowych, podczas których zjeździł niemal cały świat. Gdy w latach 90. minionego wieku zespół „SBB” reakty-wował się, Apostolis również miał w tym swój udział. Współpracował z Joh-nem McLaughliJoh-nem oraz z Patem Methenym. Ma też na koncie udane koncer-ty z polskimi jazzmanami: Tomaszem Stańko, Januszem Skowronem i Krzysztofem Dziedzicem.

Być kobietą

Blisko 200 kobiet zdecydowało się uczestniczyć w gminnych obcho-dach ich dorocznego święta. Zorganizowano je 9 marca w hali sportowej w Sławacinku Starym. Z tej okazji pracownicy GOK przygotowali bogaty program na wesoło. Program artystyczny rozpoczął zespół „A Jak?” z Gmin-nego Ośrodka Kultury. Cztery panie w strojach zapracowanych sprzątaczek popisywały się interpretacją szlagieru Alicji Majewskiej pod wymownym tytułem „Być kobietą”. Po nich członkowie grupy tanecznej „Macierzanka”

urzekli widownię nastrojowym „Kujawiakiem na dwa serca”. Jak na święto pań przypadało, w roli wykonawców występowali mężczyźni. Najpierw oko-licznościowy zespół „Gminne Słowiki” próbował podbić serca słuchaczek piosenkami „Z kobietami to różnie bywało” i „Najpiękniejsze są polskie dziewczyny”, a potem układem tanecznym do znanego szlagieru Zenona Mar-tyniuka „Oczy zielone”. W doskonały nastrój wprowadziło uczestniczki ko-mediowe koło fortuny, czy „Sami Swoi w Sławacinku Starym” z zabawnymi scenami przypominającymi spór Pawlaków i Karguli. Wiktoria Szczepanow-ska z grupy wokalnej „Brevis” zaśpiewała szlagiery Grażyny Łobaszewskiej i Maryli Rodowicz, a działający od kilku miesięcy zespół śpiewaczy „Biały-nia” z Worońca sprawdził się w trzech utworach. Na finał gospodarze zaprosi-li uczestniczki spotkania na słodki poczęstunek przygotowany przez stowa-rzyszenie „Smaki Perkowic”.

Fotogramy kobiet świata

8 marca w Dniu Kobiet na bialskim dworcu PKP otwarta została nowa wystawa zdjęć bialskiej podróżniczki Elżbiety Pyrki. Stanowi ona plon 17 lat podróży po różnych kontynentach. Usytuowanie szalenie barwnej wystawy w miejscu często odwiedzanym sprawi zapewne, że obejrzy ją zapewne wiele osób.

Tą wystawą chciałam uświadomić widzom kontrasty współczesnego świata. W zasadzie każda z prezentowanych przez mnie kobiet jest inna. Jedne

w malowniczych strojach, inne ubrane od stóp do głów w czarne abaje obo-wiązujące w ortodoksyjnych krajach arabskich lub odziane tylko w spódniczkę z trawy i koralików. Fotografowałam moje bohaterki w różnych sytuacjach.

Nie da się ukryć jak ciężko przychodzi im pracować. O wiele ciężej od męż-czyzn – mówi autorka ekspozycji. Znalazło się na niej kilkadziesiąt fotogra-mów z 15 różnych krajów. Wszystkie szalenie barwne i tchnące egzotyką.

Cechą wyróżniającą bialską podróżniczkę jest nie tylko perfekcyjne przygo-towanie do każdej wyprawy, co wielokrotnie ułatwiało jej życiem, ale też zmysł obserwacyjny i zdolność barwnego opowiadania. W czasie prezentacji zdjęć w galerii „Lokomotywa”, widzowie obecni na dworcu mogli dowie-dzieć się frapujących szczegółów o życiu kobiet z południowo-wschodniej Azji, które często mieszkają i pracują wprost na ulicy. Z dużym zaintereso-waniem przyjęte zostały szczegóły dotyczące Indian Uros, zamieszkujących pływające wyspy z trzciny tutoro na peruwiańskim jeziorze Titicaca, czy spo-sób przygotowywania masła jaków wykorzystywany w lamaickich sanktua-riach Tybetu. Na wernisażu nie zabrakło przyjaciół z Fotoklubu Podlaskiego oraz osób, z którymi autorka wystawy odwiedzała różne zakątki świata.

Piasek zaśpiewał w BCK

Fantastyczny koncert, uwzględniający największe szlagiery, dał w mar-cu Andrzej Piaseczny. Artysta, dawno nie oglądany w Białej Podlaskiej, po-kazał się z jak najlepszej strony. Luźny, swobodny, chętnie prowadzący dia-log z widownią, a przede wszystkim doskonale przygotowany do zawodu, jaki wykonuje. Publiczność zgotowała mu owację na stojąco. Przed koncertem artysta wziął udział w konferencji prasowej, na której mówił o kulisach swej przygody z piosenką.

Rzymski legionista w Sworach

Ogromne zamiłowanie do historii sprawiło, że prawnik ze Swór zdecy-dował się pisać pracę doktorską dotyczącą przeszłości. Jest też członkiem elitarnej grupy rekonstrukcyjnej, nawiązującej do imperialnego legionu rzym-skiego. W tej roli pokazuje się często w szkołach powiatu bialrzym-skiego.

– Miłość do historii zaszczepiła we mnie mama, z zawodu nauczycielka.

To ona podsuwała mi ciekawe lektury. Zainteresowałem się starożytnym Rzy-mem, bo była to fascynująca epoka, na której oparła się europejska cywiliza-cja – wyjaśnia Dariusz Makarewicz, prowadzący wspólnie z żoną działalność gospodarczą. Znajomy zaprosił go na spotkanie grupy rekonstrukcyjnej

Legion XXI Rapax. Założona w Niemczech jest jedną z największych, odtwarzających rzymskie jednostki wojskowe na świecie. Od 2008 r. działa także w Polsce i skupia ponad 100 wyekwipowanych legionistów.

Jej członkowie w większości pochodzą z Polski, ale również z Niemiec, Austrii, Luksemburga, Włoch, Białorusi, Ukrainy, Czech i Holandii. Wszyscy to pasjonaci, wśród których nie brakuje osób z wykształceniem kierunkowym z zakresu starożytnej wojskowości, historii Grecji i Rzymu. Są wśród nich nauczyciele łaciny.

Legionistów Rapax można spotkać na najważniejszych antycznych im-prezach rekonstrukcyjnych w całej Europie, podczas wielu lokalnych poka-zów, a nawet natknąć się na nich podczas marszowych wypraw. Priorytetem legionistów jest poprawność historyczna odtwórstwa.

Uczestnicząc w licznych imprezach, spotkaniach i pokazach zdobywają wiedzę o epoce, prowadzą kwerendy, dyskutują, wprowadzają poprawki w wyposażeniu.

Na spotkaniach organizowanych w różnych miejscach Europy człon-kowie legionu ćwiczą sprawność i zgranie zespołowe. Obóz jest żyjącą scene-rią. Śpią w nim, gotują, jedzą, ćwiczą musztrę i walkę, mają lekcje łaciny, organizują gry, celebrują religijne obrzędy, trzymają warty, prowadzą kance-larię i szpital polowy. Używają komend w łacinie restytuowanej, czyli formie najbardziej zbliżonej do wymowy Rzymian.

Ambicją legionu jest zrekonstruowanie i wystawienie w polu w pełni obsadzonej i wyekwipowanej centurii, podstawowego pododdziału rzymskie-go (o nominalnej sile 80 legionistów): wraz z dowodzącym centurionem, jerzymskie-go zastępcą, szefem wart, chorążymi, muzykiem, przynależną artylerią, stosowną liczbą szeregowych legionistów. Dbamy o to, by struktura grupy temu odpo-wiadała, bez niepotrzebnej nadreprezentacji oficerów.

O doznaniach towarzyszących imprezom Dariusz Makarewicz opowia-dał barwnie w połowie marca podczas spotkania zorganizowanego z udziałem uczniów Szkoły Podstawowej i Publicznego Gimnazjum w Sworach. Słucha-no ich i oglądaSłucha-no wyposażenie legionisty z ogromną uwagą.

Śpiewali niczym słowiki

Po raz czwarty Gminny Ośrodek Kultury podejmował uzdolnione wo-kalnie dzieci i młodzież z powiatu bialskiego na powiatowym przeglądzie konkursu piosenki „Śpiewający Słowik”. Jury pod przewodnictwem Piotra Gierulskiego wysoko oceniło możliwości głosowe i wrażliwość muzyczną uczestników. 29 marca w sali widowiskowej GOK zaśpiewało 30 młodych ludzi w wieku od 6 do 19 lat. W polskim repertuarze przeglądu dominowały utwory z repertuaru znanych artystów m.in. Majki Jeżowskiej, Edyty Geppert, Kaliny Jędrusik, Anny Wyszkoni, Hanny Banaszak, Grażyny Łobaszewskiej, Ewy Farnej i Sławomira Uniatowskiego. Trzeba przyznać, że wykonawcy poradzili sobie swobodnie z ich interpretacją. Jurorzy postanowili nominować do etapu wojewódzkiego konkursu w Rykach sześciu solistów. W

najmłod-szej grupie wiekowej (6-10 lat) nominacje otrzymały: Paulina Buraczyńska ze Sławatycz, Zofia Gierulska ze Sławatycz i Lena Czeczko z Leśnej Podlaskiej.

W drugiej grupie wiekowej (14-16 lat) na uznanie zasłużyła Maria Kossak z Drelowa. W trzeciej grupie wiekowej 17-20 lat) najlepiej wypadli: Weronika Michalczuk ze Sławatycz oraz Arkadiusz Domański z Międzyrzeca Podlaskiego.

W barokowym klimacie

Efektowny koncert inaugurujący jubileusz szkoły przygotowali ucz-niowie i nauczyciele Zespołu Szkół Muzycznych. W miniony piątek 29 marca w sali koncertowej rozbrzmiewała subtelna muzyka baroku.

Jak na jubileusz przystało nie zabrakło przedstawicieli władz miasta.

Prezydent Michał Litwiniuk wręczył dyrektorowi szkoły Maciejowi Robako-wi ikonę patrona miasta Michała Archanioła.

Wybraliśmy tę epokę i znamienne utwory Jana Sebastiana Bacha, bo był to przełomowy okres w dziejach, kiedy muzyka za sprawą genialnych kompozytorów zyskała nowy wymiar. W dzisiejszym koncercie zagrało:

15 solistów, trio fortepianowe, kwartet saksofonowy, kwintet akordeonowy i orkiestra szkolna złożona z 15 muzyków – poinformował dyrygent, zarazem dyrektor ZSM Maciej Robak.

Wśród dziesięciu utworów przeważały kompozycje J.S. Bacha. Duże wrażenie wywarła pełna kontemplacji i epickiego spokoju aria z „Pasji wg. św.

Mateusza”, pieszcząca uszy i rozbudzająca doznania artystyczne słuchaczy. Po-wszechnie ceniona za patos „Toccata i fuga d-moll” wykonana została w interpre-tacji kwintetu akordeonowego przygotowanego przez Zbigniewa Czuryło.

Grali ją z godną podziwu gracją: Szymon Dębowski, Marek Głowniak, Mateusz Golonka, Jakub Mackiewicz i Karol Zbaracki.

Wielkie wrażenie zrobiła również aria i bourree z „III suity orkiestro-wej” (zwana powszechnie arią na strunie „g”). Niecodziennie zaaranżował ją na kwartet saksofonowy Radosław Żyła, a wykonali z młodzieńczą fantazją:

Dominik Czeczko, Michał Dawidiuk, Aleksandra Komoszka i Dominik Py-żuk. Ta jedna z najpiękniejszych melodii Bacha snująca się na tle miarowo kroczącego basu, powstała w 1731 roku pod wpływem mody na francuskie tańce. Perełką wieczoru okazał się trudny technicznie „Koncert fortepianowy f-moll”, który wspólnie z orkiestrą szkolną zagrały w partiach solowych trzy zdolne pianistki: Weronika Hayeshi, Kinga Czeczko i Wiktoria Szczygielska.

Po tym wykonaniu długo nie milkły brawa. Miłym zaskoczeniem był występ 11-letniego, wielokrotnie nagradzanego skrzypka Aleksandra Żyły, który z pasją zagrał w towarzystwie orkiestry szkolnej koncert skrzypcowy a-moll J. S. Bacha

Program imprezy uzupełniły barokowe perełki: George’a Phillipa Te-lemanna „Sonata f-moll, Antonio Vivaldiego „Koncert na dwoje skrzypiec a-mol”, Carla Philipa Baca „Sonata triowa g-moll” oraz Marca Antoine Char-pentiera „Te Deum”. Ten ostatni, szalenie dynamiczny, a zarazem dostojnie brzmiący zrobił na publiczności ogromne wrażenie. Licznie zgromadzona widownia entuzjastycznie przyjęła starania młodych instrumentalistów. Deli-katna w klimacie muzyka stanowiła niegdyś ozdobę magnackich salonów.

Dziś grają ją z pasją uczniowie, przyswajający publiczności najwybitniejsze dokonania muzyki europejskiej.

Dwie wizje pejzażu

Wielka sztuka zagościła w kwietniu w Galerii Podlaskiej za sprawą dwóch profesorów akademickich: Władysława Szczepańskiego z Instytutu Sztuk Pięknych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach i Grzegorza Markowskiego z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Każdy na innym poziomie prezentował wybrane z bogatego dorobku prace. W. Szczepański przyznaje, że od lat inspiruje się architekturą i próbuje ją wyrazić w arty-styczny sposób, rysując na papierze prasowanym węglem. Zdawać by się mogło, że ciemne, monochromatyczne obiekty raczej znudzą monotonią, niż wywołają czyjekolwiek zainteresowanie. Tymczasem na oszczędnych w for-mie rysunkach profesora uzewnętrzniają się wspaniałe przestrzenie, szarości i światła budzące ciekawość i refleksję, Czuje się w nich lekkość formy, po-zorną zdawkowość i mnóstwo detali zamkniętych syntetycznie z prezentowa-nej formie. To właśnie one sprawiają, że motywy urbanistyczne zaczerpnięte w Kielcach, Legnicy, Warszawie czy Wilnie stają się fascynujące, skłaniające do bliższego poznania.

Przygodę ze sztuką zacząłem od grafik. Przypadek sprawił, ze z cza-sem zamieniłem je na akwarele, gwasze i rysunki węglem. Prezentowany cykl nazwałem dotykiem, bo tworząc dotykam tego, co zostało, co przeminęło i co warte jest utrwalenia. Nie ukrywam, że mam ogromny sentyment do pejzażu miast, które przedstawiam – dodaje autor.

W zupełnie innym klimacie przedstawia własną wersję pejzażu prof.

Grzegorz Mroczkowski. Jego abstrakcyjne obrazy stanowią radosną tkankę rozwibrowanych warstw koloru, przypominającą grę znaków malarskich.

Każde zetknięcie pędzla z płótnem pozostawia budzące ciekawość kropelki, kropki, kreski i linie. Całość zaś składa się na wystawę zatytułowaną prze-wrotnie „Ślad”.

Osoby przychodzące na moje wernisaże są, co najmniej zaskoczone, kiedy oświadczam, że czuję się pejzażystą, a moje abstrakcyjne prace są wy-razem uporządkowanego pejzażu. Tak naprawdę, każdy motyw był postrzega-ny w rzeczywistości. Nie wybieram jednak najłatwiejszych ścieżek. W pracow-ni znajduję kilka rozwiązań prezentacji zapamiętanego obrazu. Wybieram te, które wydają mi się najbardziej trafne i najbliższe temu, co zapamiętałem. Na pierwszy rzut oka mój pejzaż może wydać się chaotyczny, nazbyt rozedrgany, ale to tylko pozory. Jeśli uporządkuje się linie, rytmy i kropki, da się dostrzec zaorane pole, płynącą rzekę, czy paliki wbite w ziemię. Zależy mi bardzo na grze wyobraźni widza. Pomagają temu kolory i drganie materii. Dzięki niej każdy mój obraz emanuje energią – wyjaśnia profesor.

Dodatkową atrakcją jego emocjonalnych obrazów stanowi nietypowa technika pracy. Od lat maluje trudną i wymagającą olbrzymiego skupienia temperą żółtkową.

Bazuje ona na trzech składnikach: żółtkach kurzych, wodzie i pigmen-tach. Technika tempery wydłuża proces powstawania obrazu, bo zazwyczaj składa się on z kilku czy kilkunastu przenikających się warstw kryjących i laserunkowych, a dziennie autor położyć może tylko dwie warstwy. Wielo-krotne nawarstwianie farby pomaga wydobyć z obrazu drgania energii i prze-nikanie się barw, tak istotne dla koncepcji geometrycznego informelu.

Wernisaż zorganizowany 5 kwietnia był znakomitą okazją do zadawa-nia pytań autorom i potwierdzazadawa-nia lub korygowazadawa-nia budzących się skojarzeń.

Jedno jest pewne, prace obu autorów wystawione w Galerii Podlaskiej nie pozostawiły nikogo obojętnymi.

Wielkanocne wypieki w Perkowicach

Wyjątkowo owocna okazała się szósta edycja gminnego konkursu na wypieki wielkanocne „Babki, mazurki i zające”, zorganizowana przez pra-cownię kulinariów regionalnych w Perkowicach.

– Nasz konkurs dotyczy wypieków typowo wielkanocnych, zgodnych z tradycją podlaską. W ten sposób ocalamy od zapomnienia ciasta, które go-ściły w świątecznym menu naszych mam i babć – mówi szefowa Stowarzysze-nia „Smaki Perkowic” Urszula Nowicka.

W tym roku zgłoszono 17 prac, w tym 7 wykonanych przez dzieci do lat 15 i 10 prac wykonanych przez młodzież i osoby dorosłe.

W kategorii dzieci pierwsza nagroda za zająca wielkanocnego przypadła Łukaszowi Łukasiakowi za zająca wielkanocnego. Otrzymał on szklaną paterę.

Druga nagroda (podstawka ceramiczna okrągła) trafiła do Karoliny Mi-kiciuk za babkę cytrynową, zaś trzecia do Zofii Paneckiej za babkę piaskową.

W kategorii dorosłych najwyżej oceniono starania Marzeny Andrusie-wicz, która upiekła sernik pomarańczowy. Uhonorowano ją brytfanną cera-miczną z podgrzewaczem. Drugą nagrodę (patera szklana) uzyskał mazurek przygotowany przez Danutę Bandzerewicz, zaś trzecią (podstawka ceramicz-na) zdobyła babka cytrynowa upieczona przez Dorotę Gregor.

Goście zaproszeni do udziału w rozstrzygnięciu konkursu mieli okazję poznać smak nagrodzonych wypieków.

Miłą niespodziankę sprawiła grupa teatralna młodzieży z Perkowic.

Wystawiła widowisko obrzędowe „Podlaska Wielkanoc” przypominając w języku tutejszym (chachłackim) zwyczaje i obrzędy Wielkiego Tygodnia.

Z okolicznościowym koncertem pieśni ludowych wystąpiła również grupa śpiewacza „Kalina”.

Tradycja ludowa ma w naszej gminie liczne grono gorących zwolen-ników i propagatorów. Wspierają je aktywnie ludzie skupieni wokół pracowni ginących zawodów. Żadna gmina w powiecie bialskim nie może pochwalić się równie dużą liczbą klubów kultury i pracowni specjalistycznych. Z powodze-niem propagują one podlaskie zwyczaje i folklor pogranicza, zdobywając nagrody na przeglądach i konkursach ogólnopolskich – mówi Dariusz Chorą-ży, dyrektor GOK w Białej Podlaskiej.

W objęciach bluesa

Bogactwo dźwięków i pozytywnych wrażeń zapewnili fanom organiza-torzy dwunastej edycji „Biała Blues Festival”. Przez dwa dni (27 i 28 kwiet-nia) aula AWF rozbrzmiewała nie tylko bluesowymi dźwiękami.

Jak podkreślił prowadzący festiwal Piotr Wróblewski z Radia Lublin, blues niejedno ma imię. Zapewne z tego powodu w programie koncertów znalazły się też występy wykonawców rockowych, sięgających do blueso-wych korzeni. Do takich należy stosunkowo młoda formacja „Pokój nr 3”

z Bydgoszczy, która w inaugurującym festiwal recitalu zaproponowała wi-downi kompozycje gitarzysty Jakuba Andrzejewskiego z dwóch wydanych dotąd płyt „Pusty zamek” oraz „Nie płynie czas”.

Bydgoszczanie pokazali się z bardzo dobrej strony, wykonując spójny stylistycznie, bardzo dynamiczny program, w którym na plan pierwszy wybi-jał się dialog gitary z instrumentami klawiszowymi. Nieobecnego w Białej Podlaskiej harmonijkarza Michała Kielaka zastąpił w dwóch utworach („Ka-pitan” i „Masz wszystko, nie masz nic”) członek innej formacji Jacek

Karpo-wicz i to one podobały się najbardziej. Wielka szkoda, że charyzma finezyj-nego chwilami gitarzysty nie szła w parze ze zdolnościami wokalnymi. Pu-bliczność łowiła zaledwie część słów piosenek, które w wersji płytowej brzmią całkiem przyzwoicie.

Drugą formacją sobotniej odsłony festiwalu okazała się grupa Szulerzy z Inowrocławia. Jej 18-letni staż sceniczny i chęć do eksperymentów zaowo-cowały urozmaiconym programem, którymi momentami podrywał słuchaczy z miejsc. Niewielka wzrostem, ale sprawna głosowo wokalistka Emilia Wi-karska i towarzyszący jej instrumentaliści zaproponowali energetyczny miks rhytm and bluesa, rocka and rolla, boogie, swingu i soulu. Utwierdził on fa-nów w przekonaniu, że muzycy swobodnie poruszają się w różnych klimatach a bluesowa pulsacja jest ich najmocniejszą stroną. Burzliwe owacje zapewniły zespołowi kompozycje: „Daleko od siebie”, „W co mam wierzyć”, „Blues aniołów”, „Ramona”, „To mój dobry dzień” i zagrany na bis „Pan Roman”.

Postacią numer jeden „Szulerów” był gitarzysta Marcin Szulkowski, zachwy-cający publiczność fantastycznymi solówkami i niebywałym poczuciem hu-moru. Półtoragodzinny występ tej grupy przyjęty został owacją na stojąco.

Nic zatem dziwnego, że po koncercie na korytarzu ustawiła się długa kolejka chętnych do zakupu płyt „Szulerów”. Warto je mieć w swoich zbiorach.

Niedzielną część imprezy otworzyła formacja gitarzysty Jacka Jogusia

„J J Band” z Jeleniej Góry. Znakomity warsztat instrumentalistów, swoboda sceniczna i charakterystyczny głos lidera sprawiły, że widownia słuchała ich niczym zaczarowana. Do programu 100-minutowego popisu muzycy wybrali

8 kompozycji Tadeusza Nalepy, lidera grupy „Breakout”. Kiedy 48 lat temu Nalepa w towarzystwie przyjaciół nagrywał album „Blues” z tekstami Bog-dana Loebla, mało kto przypuszczał, że kompozycje z niego staną się kamie-niem milowym w rozwoju polskiej sceny muzycznej. Po latach widać, że mimo sporego upływu czasu, nadal są chętnie słuchane i mają licznych naśla-dowców. Do takich należy grupa „J J Band”. Zdecydowała się ona zagrać owiane legendą covery („Kiedy byłem małym chłopcem”, „Co się stało kwia-tom”, „Oni zaraz przyjdą tu”, „Daję ci próg”, „Rzeka dzieciństwa”) w nowa-torski sposób, dowodzący wysokiej klasy wykonawczej, intuicji oraz zdolno-ści improwizacyjnych. W jej wydaniu utwory ojca polskiego bluesa, jak zwy-kło się określać Nalepę, zabrzmiały inaczej, w wersjach wydłużonych do 15 i więcej minut. Każdy z muzyków miał znaczący wpływ na kształt koncertu, choć wiodące role przypadły w nim gitarzyście Jackowi Jogusiowi i grające-mu na harmonijce ustnej wyjątkowo elastycznegrające-mu Bartoszowi Łęczyckiego.

Ich duety w klasycznym stylu call-and-response robiły na słuchaczach niesamowite wrażenie. Trudno się dziwić, że po takiej dawce mocnego ude-rzenia, publiczność była zachwycona i dwukrotnie domagała się bisów. Grupa

„J J Band” należy do najbardziej utytułowanych, wielokrotnie nagradzanych grup bluesowych w Polsce. Słowa uznania należą się dyrektorowi festiwalu Jarosławowi Michalukowi, że sprowadził do Białej Podlaskiej wykonawców o takiej renomie.

Ogromne zainteresowanie fanów towarzyszy też poczynaniom kolejne-go kolejne-gościa festiwalu, choć z bluesem niewiele ma ona wspólnekolejne-go. Mowa o genialnej technicznie gitarzystce z Argentyny Vanesie Harbek. Wielokrot-nie koncertowała ona w Europie, wszędzie budząc zrozumiałą sensację. Udaje się jej bowiem łączyć latynoski temperament z rockowym sztafażem, a zna-kiem rozpoznawczym wykonawczyni stała się szczególna biegłość po gryfie gitary. Na bialski festiwal Argentynka mieszkająca od paru lat w Berlinie przyjechała w towarzystwie dwóch szczególnie sprawnych instrumentalistów:

basisty Łukasza Gorczycy i perkusisty Tomasza Dominika. Wspólnie dali porywający ekspresją koncert. W jego programie znalazły się standardy roc-kowe (m.in. Carlosa Santany i Tiny Turner), klasyczne melodie hiszpańskie, urzekające ballady i tanga z najnowszego krążka artystki „High hells tango”.

W każdym z wykonywanych utworów gitara liderki kipiała ekspresją, łkała, zachwycała glissandami i porażała energią. Takiego wykonawcy dawno bial-ska publiczność nie słyszała. W uznaniu dla jej niezwykłej sztuki zgotowano Vanesie gorącą owację, skłaniając ją do bisu z utworem „Dumna Mary”. Dwa dni festiwalowe minęły szybko jak sen złoty. Wielka szkoda, że starania

W każdym z wykonywanych utworów gitara liderki kipiała ekspresją, łkała, zachwycała glissandami i porażała energią. Takiego wykonawcy dawno bial-ska publiczność nie słyszała. W uznaniu dla jej niezwykłej sztuki zgotowano Vanesie gorącą owację, skłaniając ją do bisu z utworem „Dumna Mary”. Dwa dni festiwalowe minęły szybko jak sen złoty. Wielka szkoda, że starania