• Nie Znaleziono Wyników

język, jakim

posługiwała się

Solidarność stał

się czymś bardzo

abstrakcyjnym

134

zawiązała, była możliwa tylko w ściśle określonych warunkach, ponieważ jej siła zwrócona była przeciw autorytarnej władzy. Dodatkowo w momencie, kiedy ludzie Solidarności dostali mandat do rządzenia po roku 1989, okazało się, że nawet nie próbują nawiązywać do dawnych haseł solidarnościowych. Mit tamtej Solidarności z jakichś względów okazał się za słaby, by chcieć go wykorzystać do czegokolwiek innego, niż to już zrobiono. Ów mit dał legitymizację do tego, żeby negocjować przy Okrągłym Stole z władzą. Być może była to cena, jaką Solidarność zapłaciła za ten wymiar praktyczny, który potem został realizowany. Sztandar Solidarności został wykorzystany w celu dokonania transformacji w Polsce, ale przemiany, które nastąpiły, stały w głębokiej sprzeczności z zasadami, wokół których ten ruch się organizował. Widocznie była to cena, którą trzeba było zapłacić.

Jarosław Marek Rymkiewicz domaga się, by Powstanie Warszawskie, ofiara z krwi, odkupienie, było mitem założyciel-skim nowej Rzeczpospolitej. Tymczasem Solidarność właśnie została złożona w ofierze, została złożona przez tych, którzy byli jej współtwórcami. Na tym został ufundowany kompromis okrągłostołowy i iii Rzeczpospolita. W latach dziewięćdziesią-tych z kolei język, którym posługiwała się Solidarność, ta sfera wyobrażeń, odwołania do tej wspólnoty godnościowej stały się czymś bardzo abstrakcyjnym.

Po tym wszystkim, co się stało, mamy poczucie, że utraciliśmy możliwość budowania czegoś bardzo autentycznego, czegoś bardzo własnego. Ale czy Solidarność jako punkt odniesienia jest dziś zupełnie martwy? Czy nad przysłowiowym „grobem” Solidarności możemy odprawić trochę inne rytuały niż te czynione przy okazji naszych narodowych klęsk lub zwycięstw? Być może poświęcenie utopii w imię pewnej rzeczywistości jest dowodem głębokiej dojrzałości elit i społeczeństwa?

Warto zauważyć, że nastały czasy, kiedy wokół nas powstaje coraz więcej ruchów odwołujących się do apolityczności w rozu-mieniu właśnie solidarnościowym. Powstają one w całej Europie w kontrze do populizmu. Ci, którzy im przewodzą, powinni

135

mieć świadomość ograniczeń, muszą wiedzieć, że jeśli usiądą do stołu, a stawką będzie prawdziwa władza, być może będą zmuszeni złożyć w ofierze samych siebie razem z ruchem, jaki reprezentują.

Krzysztof Mazur: Od dawna przyglądam się Solidarności z perspektywy myśli politycznej. Patrzę na nią nie tyle jako socjolog, co bardziej jako filozof polityczny. Z tej perspektywy Solidarność ma ogromny potencjał utopijny – jest to jednak utopia praktyczna. Moim zdaniem tamta Solidarność podpo-wiada dzisiaj światu zachodniemu, co powinno nastąpić po erze postmodernizmu. Postmodernizm, jak wiemy, ustanowił w życiu publicznym przekonanie, że istnieją tylko małe narracje. Nie ma wielkich narracji, nie ma jednego funda-mentu łączącego wszystkich uczestników życia publicznego. Zaś Solidarność starała się ustanowić pluralizm idei, pluralizm różnych koncepcji. Nie ustanowić go jednak na relatywizmie, ale na pewnych konkretnych fundamentach moralnych. Pozwolą państwo, że podzielę się pewną refleksją. Napisałem doktorat na temat Solidarności – cztery lata, 500 stron. Proszę sobie wyobrazić, jak bardzo byłem sfrustrowany, kiedy główne przesłanie mojej pracy odkryłem w eseju Ludwika Dorna z 1981 roku. Chodzi o tekst Solidarność jako ruch ideowy – bardzo go państwu polecam. W skrócie Dorn mówi, że to, co nas łączy, nas jako członków Solidarności, to wiara w pewne uniwersalne wartości, na których chcemy budować przyszłe życie publiczne. Wiemy jednak, że te wartości mają charakter ogólny i w różny sposób się konkretyzują. Ich realizacja nie powinna być więc ideologiczna, nie powinien istnieć jeden sposób realizacji tych wartości, powinna za to zaistnieć anty-dogmatyczność w rozwiązaniach.

Świetnym przykładem na to, co pisał Dorn, był dokument z 1981 roku przyjęty na zjeździe Solidarności. Ów dokument traktował o reformie gospodarczej. Nakreślono w nim trzy warianty wyjścia z kryzysu: konserwatywny, bardziej radykalny i idący w kierunku bardzo głębokich zmian. Zauważ my:

136

jedynie ruch, który ustanawia antydogmatyczność myślenia w rozwiązaniach, może sobie pozwolić na powiedzenie, że ma trzy warianty rozwiązania aktualnych problemów gospodar-czych. Bez sensu jest spór, który toczył się w latach dziewięć-dziesiątych i później, czy Solidarność była bardziej konserwa-tywna, bardziej socjaldemokratyczna, czy bardziej liberalna. Solidarność przyznała sobie prawo do tego, by być każdą z nich, czerpać z każdej z tych doktryn tyle, ile trzeba do rozwiązania konkretnego problemu. Myślę, że nikt wówczas nie myślał w kategoriach doktryn politycznych. Nikt nie zastanawiał się, z katalogu jakich rozwiązań politycznych czerpie, bo po prostu nikt tych myślicieli politycznych nie czytał. Fundamentem było doświadczenie. Tutaj dygresja – kwestię, o której mówię, świetnie pokazuje wywiad Lecha Wałęsy z Orianą Fallaci, w którym ona go pyta: „Lechu, jesteś luksemburczykiem czy bardziej socjaldemokratą, a może bardziej chadekiem?”. (To takie kategorie, które były wtedy modne). A on mówi: „Mnie takie kategorie nie interesują. Mnie interesuje tylko dobro i zło. Jak coś jest dobre, to tak, a jak coś jest złe, to tego nie chcemy promować”. Wydaje się, że to jest populizm. Ale moim zdaniem to nie jest populizm, to jest właśnie myślenie w kate-goriach tego, co nas łączy.

Na koniec chciałbym powiedzieć państwu, na czym moim zdaniem poległo solidarnościowe przekroczenie oświecenia. Istnieje siedem cech, które wyraźnie odróżniają myślenie solidarnościowe od paradygmatu oświeceniowego, zwłaszcza oświecenia francuskiego.

Po pierwsze – oświecenie proponowało koncepcję racjo-nalności opartej na tym, co empiryczne i co matematyczne. Czyli tylko to, co jesteśmy w stanie zaobserwować zmysłami i tylko to, co jesteśmy w stanie policzyć, jest prawdą. Solidarność mówiła: nie. To, co poznajemy na gruncie moralnym, etycznym, to, co poznajemy intuicyjnie, też jest prawdziwe. Jest to więc odrzu-cenie scjentystycznego myślenia, scjentystycznej kategorii racjonalności.

138

Po drugie – według oświecenia człowiek jest po prostu bardziej skomplikowanym organizmem biologicznym. Solidarność także to przekreśliła, ustanawiając w centrum kategorię godności. Godności, która wykracza poza to, co biologiczne.

Po trzecie – przekroczenie myślenia w kategoriach indy-widualizm vs solidarność. Solidarność bardzo mocno podkre-ślała, że tylko we wspólnocie człowiek może być indywiduum. A wspólnota musi być oparta na indywiduach. Jednym słowem – jednostka i wspólnota muszą się gdzieś połączyć. Nie możemy absolutyzować żadnej z tych perspektyw, stąd kluczowa kategoria Solidarności, która jest tak naprawdę ustanawiana przez moralny akt – jedni drugich ciężary noście. Solidarność łączy kolektywizm i indywidualizm w jedno.

Czwarty element – oddzielenie moralności od polityki. Oświecenie ustanawiało sferę publiczną jako wolną od ności. Wolną najpierw od religii, potem w ogóle od moral-ności w kategoriach rozwiązywania problemów społecznych. Solidarność odrzuca takie myślenie, mówiąc, że sfera poli-tyczna, sfera publiczna jest zakorzeniona w aksjologii, więc nie można oddzielać moralności od polityki.

Piąty element – odrzucenie metafizyki. Oświecenie fran-cuskie chciało przez poznanie naukowe i oświecenie umysłu uczynić religię niepotrzebną, ewentualnie zepchnąć ją do sfery prywatnej. Solidarność mówiła – nie, religia, metafi-zyka ma swoje ogromne znaczenie w kwestii fundowania życia społecznego.

Szósta kategoria to kategoria postępu. Na niej ufundo-wane jest myślenie oświeceniowe: jesteśmy w stanie swoim naukowym poznaniem odkryć obiektywne prawdy rozwoju życia społecznego, które mają charakter deterministyczny. Solidarność mówiła – to jest nieprawda, życie społeczne jest oparte na wolności, a nie na determinizmie. Myślenie w katego-riach postępu jako czegoś koniecznego jest po prostu niezgodne z naszym doświadczeniem.

139

Po siódme – oświecenie ustanawiało myślenie o życiu publicznym jako o czymś, co może być przedmiotem inżynierii społecznej, że społeczeństwo da się plastycznie kształtować. Tego typu myślenie było obce Solidarności. Podkreślała ona za to oddolnie kształtowanie się pewnych postaw, których nie powinno się narzucać odgórnie.

Dlaczego Solidarność tak zdecydowanie odrzucała myślenie oświeceniowe? Wszystkie siedem elementów, jakie wymie-niłem: ta racjonalność, materializm antropologiczny, kolekty-wizm, to oddzielenie moralności od polityki, odrzucenie meta-fizyki, myślenie w kategoriach postępu, inżynieria społeczna, to nic innego, jak główny kościec myślenia komunistycznego. Komunizm dla działaczy solidarnościowych był dzieckiem oświe-cenia. W tym kontekście pozwolę sobie nie zgodzić się z profesor Staniszkis. Moim zdaniem Solidarność chciała na tym pod-stawowym fundamencie odrzucić komunizm, nie zaś dokonać jakiekolwiek korekty w ramach myślenia komunistycznego. Uważam, że dziś świat zachodni bardzo potrzebuje takiego myślenia, w którym jest miejsce na wartości, a zarazem usta-nowienie wolności do tego, żeby szukać realizacji tych ogólnych wartości w sposób bardzo różny. Czerpać z różnych tradycji, szukać wielu rozwiązań i być nastawionym na cel, na pragma-tyzm, a nie na jakieś myślenie ideologiczne. W tym sensie uważam, że Solidarność ma ogromny potencjał utopijny.

Jadwiga Staniszkis: Po pierwsze – nie wydaje mi się, by komunizm był dzieckiem oświecenia. Odwrotnie – można nawet pokazać związki pomysłów Marksa z czymś, co nazywam nominalizmem bizantyjskim. Myślę też, że te elementy, które pan określa jako nieoświeceniowe były głęboko wschodnioeu-ropejskie. W Rosji też nie było oświecenia. Jeżeli się odróżni nominalizm zachodni, w którym wysiłkiem społecznym przez instytucje buduje się korespondencję – nie zgodność, ale kore-spondencję – między światem pojęć a światem działań, to w tej całej wschodniej konstrukcji, którą nazywam nominalizmem bizantyjskim, istnieje również założenie dwoistości.

140

W przypadku Solidarności nastąpiło zderzenie z ograniczoną racjonalnością aparatu, który próbował zracjonalizować coś, czego zracjonalizować się nie dało, więc trzeba było to prze-kroczyć, zmieniając stosunki własnościowe. Ta ułomna racjo-nalność zderzała się więc z czymś, co kategorię racjonalności odrzucało w ogóle.

Jacek Kołtan: Pytanie kieruję do Ewy Majewskiej. Bardzo mi zależy na wydobyciu tego utopijnego potencjału Solidarności dla współczesności. Jakiego rodzaju utopii dzisiaj potrzebu-jemy, żeby zdynamizować sposób myślenia o społeczeństwie i świecie politycznym? W jakiej mierze wydarzenia z 1980 roku są nam w stanie pomóc?

Ewa Majewska: Przez ostatnie dwa dni zastanawialiśmy się, czy warto jeszcze mówić o utopii. Myślę, że na pewno. Moment, w jakim się znajdujemy, wręcz nakazuje, by utopią się zainte-resować. Mam wrażenie, że nasz model rozumienia historii, jej

tworzenia, jej interpretacji jest (zupełnie niepo-trzebnie) modelem heroicznym, modelem siły. Dlatego nie uważam, aby Solidarność – wbrew temu, co mówiła i pisała profesor Staniszkis – była rewolucją ze względu na wartości. To była rewolucja praktyki życia społecznego. Rewolucja przekształcająca materialne, konkretne, bytowe warunki. Dlaczego?

Kiedy zaczyna się strajk w stoczni? Rozpoczyna się on od zwolnienia Anny Walentynowicz, suw-nicowej pracującej w Stoczni Gdańskiej przez bardzo wiele lat, robotnicy, która zaczynała jako wyznawczyni komunizmu, wyznawczyni społecznego awansu, społecznej modernizacji. Walentynowicz w latach siedemdziesiątych modyfikuje swoje podejście do komunizmu. Kilka lat później, w roku 1980, na wieść o kolejnej podwyżce cen żywności mówi, że „to życie nie będzie warte przeżycia”. Jest to dalekie echo tego, co mówił Guy Debord.

Pamiętajmy