• Nie Znaleziono Wyników

ale wepchnął ich

znowu w otchłań

milczenia

129

Serie strajków odbywających się latem 1980 roku i patriotyczna postawa Solidarności były sygnałem (czy zamierzonym?) dla Moskwy, że wprowadzenie dalszych dywizji sowieckich pod granicę zachodnią Polski napotka opór społeczny.

Z drugiej strony pogłębienia wymaga wątek cywilizacyjny. Wyraźne echo bolszewickiej struktury myślenia w pragma-tycznych racjonalizacjach i wcale nieortodoksyjnych poczyna-niach władz komunistycznych podpisujących porozumienia w Szczecinie i w Gdańsku widać było w przekonaniu, iż to konflikt prowadzi do przemian w klasie robotniczej. Ale rów-nocześnie pojawiły się elementy nowe, wykraczające poza bolszewizm: tęsknota do empirycznej weryfikacji własnych poczynań (z reaktywacją „drugiej strony”), odrzucanie wschod-niej formuły „prawdy egzystencjalnej” (czyli zgodności działań z apriorycznymi założeniami), odchodzenie od ideologicznej wizji przyszłości jako jedynego usprawiedliwienia aktualnych działań i rosnąca podejrzliwość wobec bolszewickiej praktyki odwracania związków przyczynowych w historii i tzw. „przeska-kiwania etapów”. Równocześnie jednak nieustanne używanie ultrabolszewickich pojęć: niedokonana przemiana klasy robot-niczej w proletariat i konieczność jego substytucji przez partię komunistyczną (choć ewidentnie wątpiono w skuteczność tego manewru) z potrzebą negocjowania z przedstawicielami realnej, choć według ideologii „niekompletnej” klasy robotniczej. A potem, po rozczarowaniu Solidarnością – faktycznie rewo-lucyjny projekt zmian własnościowych. Uruchomienie rynku i przyzwolenie aparatu (przekształconego w kapitalistów) na abdykację pzpr-u. Czy był to eksperyment obserwowany przez cały obóz krajów komunistycznych? Eksperyment odwracający czas, manipulujący historią, realizujący zalecenia marksizmu o relacji między bazą i nadbudową i traktujący gruntowną zmianę jako jedyny sposób zdobycia kontroli nad gospodarką (niemożliwej przy własności kolektywnej) i – być może – zacho-wania też władzy politycznej przez tzw. drugi szereg.

130

Utopie nieudane

Opisywane tu dwie utopie stanowiły kamienie węgielne wycho-dzenia z komunizmu. Utopii aparatu partyjnego z roku 1980 nie udało się zrealizować. Jak już wspomniałam, część tego środowiska dążyła do korekty komunizmu, słowem, chciała jakoś zracjonalizować ten absurd. Zdawali sobie bowiem sprawę, że to jest absurd – że rozmawiają sami ze sobą. Ich utopia polegała więc na chęci – w bardzo ograniczonym i kon-trolowanym stopniu – dopuszczenia do dialogu części śro-dowiska robotniczego, po to aby zyskać jakiś obraz rzeczywi-stości. Nie zdawali sobie jednak sprawy, że rozpoczęli w ten sposób demontaż komunizmu.

Przegrała również utopia robotników. Stało się tak, ponieważ nie udało się zbudować rzeczywiście solidarnego społeczeń-stwa. Sprawa godności odzyskanej dzięki ryzyku dla wartości też właściwie się nie utrwaliła. Dzisiejsza Solidarność unika, a nawet lekceważy wymiar symboliczny. Nie wierzy politykom i zawiera taktyczne sojusze. Współpracuje w imię skuteczności z opzz, używa Komisji Europejskiej w walce ze śmieciówkami. Zdaje sobie sprawę ze skali tego, co nazywa się wyzyskiem, jak obniżyły się standardy bhp itd. To są ludzie, którzy są związ-kowcami i świadomie dystansują się od tradycji nieudanej rewolucji kulturalnej, tej utopii pierwszej Solidarności. Nie udało się również Solidarności spowodować ruchu w struk-turze społecznej. W tej chwili jest ona zafiksowana w sposób jeszcze bardziej sztuczny, tzn. niewynagradzający kompetencji. Nie przetrwał również zarysowany w sierpniowych postu-latach wątek dotyczący wolności słowa (a więc i wolności wewnętrznej): widać to w braku reakcji obecnego szefa Solidarności na poczynania PiS-u. W 1980 roku nie podjęto również projektów reform systemowych z obawy przed wzięciem odpowiedzialności. Nawet wizje akcjonariatu pracy oraz samorządów pracowniczych nie wzbudziły zaintereso-wania Solidarności. W końcówce, przed stanem wojennym, widoczna była dwoistość. Elity Solidarności epatowały

132

radykalizmem dyskursu, a ludzie dolnego szczebla hierarchii szukali praktycznych rozwiązań, by popchnąć zmiany dalej (m.in. ów „aktywny strajk”).

Stan wojenny i wymuszone lojalki (odbierające podpisującym poczucie racji moralnej) nie tylko podzieliły robotników, ale wepchnęły ich znowu w otchłań milczenia. Uruchomienie abstrakcyjnego języka (gdy wartości ułatwiały wyrażenie interesów) było bowiem możliwe tylko wtedy, gdy dla owych wartości ryzykowano. Utrata przekonania, że ma się prawo do ich używania i zwątpienie, czy wciąż jest się po stronie dobra, zakończyło kulturalną rewolucję Solidarności.

Największą porażką nie jest jednak sam upadek utopii Solidarności. Największą porażką jest to, że nie przetrwała zdolność mówienia abstrakcyjnym językiem wartości. Ta zdolność niestety zniknęła, kiedy skończył się strajk. I nikt nie umiał przekazać młodym ludziom, swoim dzieciom, co się wydarzyło tam, na Wybrzeżu. Powstała luka milczenia. W tej chwili do Centrum Solidarności w Gdańsku przychodzi wiele młodych ludzi, rodzin z dziećmi. Ważne, abyśmy umieli z nimi o tym rozmawiać, mówić o tych wartościach bez poczucia pretensjonalności. Pewne słowa wydają się nam teraz nie na miejscu, ale trzeba przełamać to poczucie, bo potrzeba dowar-tościowania, mówienia o wartościach, potrzeba godności i spłaszczenia hierarchii jest nadal w środowiskach robot-niczych ogromna. Minęło 36 lat, a my ciągle jesteśmy im to winni.

133

Leszek Jażdżewski: Co roku zadaję sobie pytanie, dlaczego 31 sierpnia, w rocznicę pod-pisania porozumienia w stoczni, nie włączamy syren na ulicach. Słyszymy je za to co roku w rocznicę Powstania Warszawskiego. Mam wrażanie, że choć Solidarność pobudzała i pobudza wyobraźnię intelektualistów, to ów ruch społeczny jest jak ten olbrzym, który przeszedł przez Polskę, ale nie pozostał po nim nawet ślad stopy na trawie.

Łatwiej jest mi sobie wyobrazić, że w Polsce było Powstanie Warszawskie niż cud Solidarności. Pamięć o powstaniu jest żywa, celebrowana, wykorzystywana w bieżącej walce poli-tycznej. Ta pamięć wydaje się zrozumiała i przystępna. Jednym potrzebna do ustanowienia mitu założycielskiego, innym do określenia romantycznej wizji Rzeczpospolitej. Na temat sensu Powstania Warszawskiego czytamy niezliczone polemiki. Tymczasem Solidarność wydaje się ani żywa, ani aktualna. Dlaczego?

Największą przysługę Solidarności oddał generał Wojciech Jaruzelski tym, że wprowadził stan wojenny. Powszechna ocena tego wydarzenia jest jednoznaczna: stan wojenny zniszczył ten piękny mit. Gdyby jednak nie on, to można przypuszczać, że mielibyśmy o Solidarności dużo gorsze wspomnienia, niż mamy. Cezura, jaką był stan wojenny, sprawiła, że Solidarność stała się rodzajem motyla, który raz widziany więcej się już nie pojawił. Wydawać by się mogło, że doświadczenie roku 1980 w jakiś sposób spłynęło po nas jako po narodzie. A może po prostu okazało się nieadekwatne? Może wspólnota, jaka się wówczas

W latach