Cala twórczość Przybyszewskiego jest właściwie jedną wielką spowiedzią autora. Cokolwiek pisał Przybyszewski, pisał głównie, może nawet jedynie, o sobie. Już jako 21 -letni student architek
tury wyznał w liście do przyjaciela : „Będę powiastki pisał, to jest będę fotografował własne życie, bo napisać coć nowego, na to nie mam telentu“ . I aki za wczasu uświadomiony sobie pro
gram literacki zyska później uzasadnienie efektowniejsze, rozwinie się w szereg artystycznych proklamacji modernistycznego indywi
dualizmu, stanie się głównym motorem powieści, dramatów i innych utworów Przybyszewskiego.
Kopiowanie własnego życia nieraz pisarzowi ganiono. Musiał się nawet bronić przed zarzutami zbyt jaskrawego odsłanianiu sto
sunków osobistych, zwłaszcza że nie brakowało momentów skan
dalicznych. Naga rzeczywistość zresztą była mu tylko tłem dla sondowania głębin nagiej duszy. Owej słynnej nagiej duszy Przy
byszewski doszukiwał się w swych dziełach poprzez pryzmat wła
snej osobowości zbuntowanej przeciw jakimkolwiek więzom czy obowiązkom społecznym, trawionej niedosytem ucieleśnień, wie
cznie łaknącej zaspokojenia swych egotycznych pragnień i dążeń, wyolbrzymianych w poczuciu i poglądach autora do miary meta
fizycznej tęsknoty za absolutem.
W liście do Servaesa z r. 1895 pisał Przybyszewski: „Przed
stawić indywidualne, transcendentalne życie.... pokazać człowieka, który zdaje sobie sprawę z położenia — oto jest właśnie zadanie nowego dramatu a także nowej powieści“.
„Dla mnie — wyznaje Przybyszewski w liście do A lPeda Neumanna z r. 1897 —- i dla moich bohaterów nie jest ważny kształt czy barwa spodni, lecz stan duszy, w którym się znajdują, wzajemna reakcja wrażeń, zatargi z tego wynikające“.
Wszelako wtedy nawet, kiedy w formie powieściowej obiek
tywizował, w nader zwartych kompozycjach dramatycznych sta
wia! problematy etyczne, czy też w studiach krytyczno-estetycznych poszukiwał pokrewnych sobie dusz ludzkich — zawsze i tylko wyrażał samego siebie. Od lat najmłodszych obudziła się w Prży- byszewskim dusza skrajnie egotyczna, gwałtownie pożądająca peł
nego wyżycia się, z niczym nie okiełzaną wolą idąca za wrodzonym sobie popędem, wciąż pożerana głodem wrażeń niezwykłych, po
szukująca ich zaspokojenia w sztuce i w miłości.
Z zadziwiającą szczerością 2 1-letni Przybyszewski wyznał w liście do Pauliny Pajzderskiej : „Jestem dziwnie do Pani przy
wiązany, chociaż co prawda, to ja tylko siebie samego w Pani ukochałem“ .
Ów motyw świadomego egotyzrńu, idea przewodnia człowieka i artysty, przez cale jego życie i przez jego twórczość przewija się z uporczywą, aż maniakalną konsekwencją.
Z e wszystkich też utworów Przybyszewskiego ceniony jest dzisiaj najwyżej jego pamiętnik osobisty pt. Moi współcześni, bo w nim najbezpośredniej i najprzejrzyściej wyraziła się najgłębsza istota twórcy. Pamiętnik ów wszakże był pisany już na schyłku życia autora i z góry przeznaczony do druku, co mimo nie dający się powstrzymać ekshibicjonizm i mimo wynikającą stąd szczerość wyznań — zaważyło jednak, z tych i wielu innych po
wodów, na nieuniknionych przestawieniach, stlumieniach, prze
inaczeniach i nawet fałszach. Niejedno sprostował lub odmien
nie oświetlił w książce o Ludziach żywych Boy-Żeleński, który też wskazał listy Przybyszewskiego, jako istotnie najciekawszy pa
miętnik człowieka i artysty, jako najwierniejsze samemu sobie dzieło Zbiorowe wydanie Listów (pod redakcją Stanisława Helsz- tyńskiego) w zupełności potwierdza tę opinię Boya-Żeleńskiego.
Z. wydanych dwóch tomów, tom 1 obejmuje lata 1879— 1906, czyli młodość i najważniejszy okres twórczej działalności autora, tom II lata 1906— 1917, czyli okres upadku strąconego z piede
stału bożyszcza młodych, tułaczki i biedowania, wreszcie nowego wzlotu ożywionej działalności w dobie współpracy z poznańskim
Zdrojem Hulewiczów'. Przygotowany do druku, ale nie wydany tom III objąć ma listy z ostatnich lat życia pisarza.
Księga ta doprawdy w swoim rodzaju wyjątkowa, całkowicie cdslaniająca nagą duszę i żywego człowieka, dokument psycholo
giczny i literacki o wręcz niespotykanej przejrzystości i wyrazistości, jedyny i nieoceniony komentarz, w którym, przez indywidualny pryzmat duchowy niepospolitego artysty i nie mniej wyrafinowa
nego sztukmistrza, objawia się niepodrabiana prawda jednostki I przedziwnie się załamuje od dna pokazany obraz epoki moder
nistycznej.
Listy Przybyszewskiego są lekturą wręcz pasjonującą, chociaż często bardzo przykrą. Nasuwają się nawet poważne wątpliwości, czy należało je publikować, zwłaszcza w wydaniu dostępnym dla wszystkich i oddającym pisarza na lup niezdrowego głodu sen
sacji. Rozmaite szczegóły osobistego życia autora i nadto zwią
zanych z nim ludzi, zwłaszcza kobiet, znajdują bowiem w tych listach oświetlenie aż brutalnie jaskrawe. Gdy się jednak zważy, że w znacznej mierze sprawy to już znane z krążących legend lub plotek, a w części z własnych utworów lub wyznań osobistych pisarza — skrupuł powyższy odpada, tym bardziej, iż dopiero z tego dokumentu wylania się prawdziwy stan rzeczy. Jeśli zaś pe
wne sprawy w świetle Listów odsłaniają swe arcy-ludzkie oblicze, to nie brak w nich również tak przedziwnie ujmujących odkryć ludzkiego piękna, jak np. cudownie czysta i jasna postać Anieli Pająkówny, matki zmarłej przed kilku laty naturalnej córki pisa
rza, znanej autorki dramatycznej Stanisławy Przybyszewskiej. Do galerii kobiet w polskiej biografii historyczno-literackiej przybywa z nią postać wyjątkowo wzniosła i szlachetna. Jest to odkrycie pierwszorzędnej wartości moralnej, na którego tle tym obrzydliwiej przedstawia się rola Przybyszewskiego w swej grze wśród trzech kobiet, lecz zarazem tym dobitniej występuje problematyka ety
czna dramatów autora. Poza swą literacką i autobiograficzną wartością, Listy przynoszą nadto bardzo obfity i bogaty w szcze
góły materiał rzeczowy i analityczny, istną kopalnię faktów i po
145
l o
»lądów do charakterystyki epoki i rozmaitych środowisk artysty
cznych, w których Przybyszewski tak wybitnie czynną odgrywał rolę.
Stosunek czytelnika, a zwłaszcza krytyka, do wypowiedzi Przy
byszewskiego w Listach winien być wszakże nader czujny i nawet nieufny. Także wtedy, kiedy Przybyszewski sam siebie przed
stawia w najgorszym świetle, aby jednak za taką cenę osiągnąć jakiś zamierzony cel, jak np. w liście z r. 1906 do żony Jadwigi na temat swych plagiatów z Gautiera, Micheleta, Rostafińskiego, Huysmansa, Dostojewskiego... Mimo krytycyzm, jaki należy za
chować wobec tego wyznania, sprzecznego z dawniejszymi pub
licznymi oświadczeniami pisarza, jakże ono intymny daje wgląd w jego i nie tylko w jego warsztat literacki!
Spory kawał listów wypełnia sprawa alkoholizmu Przybyszew
skiego, która nawet sama przez się być może przedmiotem odręb
nego studium psychologicznego, sięgając też poniekąd w tajniki mechanizmu twórczego, w znaczeniu jednak raczej negatywnym.
Szczególną wymowę posiada samo zestawienie takich dwóch wy
znań. W liście z r. 1905 do rodziców stwierdza Przybyszewski :
„W ódka już mnie doprowadziła na sam brzeg przepaści“. W jed
nym zaś z późniejszych listów użala się : „Może na nikim nie pomści! się alkoholiczny obłęd tak krwawo jak na mnie. A stra
szna, straszna rzecz wytrzeźwieć. Życie na trzeźwo jest męką nie clo opisania. A nawet oduczyć się nie mogę, bo zaraz kurczy dostaję“.
Z listów do wydawcy Stefana Dembego i do innych adresa
tów pieniężne molestacje autora it.p. są to nie tylko anegdotyczne ciekawostki, lecz bardzo cenne przyczynki do psychologii czło wieka i jego twórczości.
Zresztą każdy utwór Przybyszewskiego znajduje w tych jego listach wyczerpujący i dokładny komentarz. Czasami bywa to komentarz otwarty i bezpośredni, kiedyindziej łatwo go powiązać z właściwymi utworami pisarza. W ogóle, w całym swym ciągu, są te listy jedną wielką, życiowo i moralnie powikłaną, lecz zawsze aż przeraźliwie szczerą spowiedzią artysty i człowieka, który mimo swe beznadziejne upadki i przepastne grzechy, do końca zachował
-*V sobie dziwną moc duchową, co pozwalała mu wciąż się odra
dzać i do nowych przystępować zadań. W brew bowiem wszyst
kiemu, w Przybyszewskim gorzał zawsze duch wiekuiście młody.
1 ajemnica to również zasługująca na odrębne studium.
Jakże znów odmienny widok odsłaniają wyznania Przyby
szewskiego o jego osobistym, wewnętrznym stosunku do Kaspro
wicza. Do poety, którego on sam mienił się Janem Chrzcicielem, i do człowieka, którego boleśnie w życiu uraził. Poczucie winy, krzywdy wyrządzonej człowiekowi, rzuca ważne światło na mo
ment etyczny w dramatach Przybyszewskiego, który chociaż sam się głosił jawnym przeciwnikiem moralności mieszczańskiej, aczkol
wiek i w listach wychwalał się z przekorną dumą, że jest mocnym człowiekiem wbrew temu wszystkiemu dogłębnie się w sobie zmagał o sprawy sumienia ludzkiego.
Co zwłaszcza w listach Przybyszewskiego szczególnie nas ude
rza, to jego krytycyzm w stosunku do własnych utworów. Jakże ciekawe są np. w listach do żony Jadwigi z r. 1906 uwagi autora o dostrzeganych przez siebie błędach we własnych dramatach.
Albo też u byłego prawodawcy estetyki modernistycznej jakże zadziwi nas takie wyznanie w jednym z późniejszych listów :
„Najwyższym moim ideałem artystycznym było i jest osiągnięcie takiej prostoty środków artystycznych — że prosty robotnik nawet zdoła mnie zrozumieć . Jednocześnie cieszy się Przybyszewski poczytnością, jaką w dzielnicy robotniczej na Woli miały jego Dzieci nędzy, drukowane w odcinku Kuriera Porannego.
Rzecz jasna, że w listach pisarza tego typu psychicznego łatwo wyłowić liczne sprzeczności. Więc czytamy np. o pojęciu woli jako prostego afektu, a zaraz na następnej stronicy wyznanie głę
bokiej religijności, związane z poczuciem winy i kary. Bądź co bądź, co zresztą uważny czytelnik dostrzec musiał w utworach Przybyszewskiego, a co tym wyraźniej przebija się z jego listów, przeważało w nim zawsze to, co sam nazwał „przeczuleniem nad
miernym swego sumienia . Właśnie to przeczulenie sumienia spra
wia, że mimo swój mocno grzeszny posmak, Listy Przybyszew
skiego mogą być też uważane za lekturę budującą. Był to bowiem wielki grzesznik, w którym jednak nigdy nie zagasła iskra
cdro-147
dzenia. Wiadomo zaś z przypowieści ewangelicznej, jak uro
czyście są przyjmowani synowie marnotrawni i nawróceni grze
sznicy. W Przybyszewskim niemal zawsze odnaleźć można ów czynnik wewnętrznego oczyszczenia, choćby tylko w stanie poten
cjalnym lecz nie mniej żywo nurtujący całą jego twórczością.
Być może, iż na tyra właśnie polegała owa wspomniana tajemnica jego niezmiennej młodości ducha. Obecność tej swoistej siły du
chowej, jak promień słońca nad padołem nędzy, rzuca ożywcze światło na bagnisty klimat Listów Przybyszewskiego. Stanowi ona o tej wartości moralnej, którą, w twórczości Przybyszewskiego lak bystro dostrzegł już Brzozowski. Bo dla Przybyszewskiego sztuka była w istocie — przeżyciem moralnym.
W ydane dwa tomy zawierają z górą tysiąc listów. Na drodze bardzo uciążliwych poszukiwań zebra! je Stanisław Helsztyński, który dokonane przez siebie wydanie poprzedził zwięzłym zarysem biograficznym i opatrzył wyczerpującymi przypisami krytycznymi, podając w nich mnóstwo cennego materiału informacyjnego, naj
skrupulatniej opracowanego. Przygodnie dorzucić tu możemy jedno uzupełnienie. Na str. 236-—237 tomu I poruszono sprawę zatargu Przybyszewskiego z Micińskim. Otóż do sprawy tej od
nosi aię przeoczony przez Helsztyńskiego wyrok sądu honorowego, ogłoszony w artykule pt, Z za kulis literackich w krakowskiej K ry
tyce z r. 1900, str. 45— 47. Przypisy Helsztyńskiego, który w okresie Zdroju osobiście zbliżył się do Przybyszewskiego, są obok Listów drugą kopalnią wiadomości historyczno-literackich, nie tylko do biografii autora Listów, lecz do całej objętej nimi opoki. Słowem, w wydawnictwie Listów zyskaliśmy pierwszo
rzędne źródło do znajomości czasów i ludzi, od doby rozkwitu Młodej Polski aż po dobę nowych poczynań poznańskiego Zdroju.
148
1937
149